Liczy się nie to, kim ktoś się urodził, ale kim wybrał, by być – Joanne Kathleen Rowling
Zdaję sobie sprawę, że w niektórych czytelnikach przy opisywaniu swojego idealnego życia mógł się obudzić sceptyk, który powiedział: „To nie takie proste. Życie, którego pragnę, nie zależy tylko ode mnie. Są jeszcze inni ludzie, którzy na nie mają wpływ, pogoda ma na nie wpływ, kataklizmy, moje zdrowie mają na nie wpływ, sytuacja gospodarcza, politycy itp.”. Zgodzę się z tym, że nie wszystko to, co cię spotyka w życiu, zależy tylko od ciebie. To prawda, że w naszym życiu zdarzają się chwile trudne, na które nie zawsze mamy wpływ. Gdyby tak było, pewnie ani jednego dnia, jako dziecko, nie spędziłabym w domu dziecka.
Nigdy nie doświadczyłabym przemocy w domu rodzinnym. Zdarzyło się jednak inaczej i trudne, smutne oraz ciężkie dla mnie chwile z tego okresu stały się jednak moim udziałem. Do dziś pamiętam 4-letnią Kamilkę, która będąc w domu dziecka, w nocy dreptała po łóżeczkach innych dzieci. Łóżka były ustawione obok siebie w taki sposób, że aby dojść do okna, trzeba było przejść po pozostałych. Kiedy już przedostawałam się pod okno, wystawałam przy nim i wołałam, aby ktoś mnie stamtąd zabrał. Godziny wystane przy tym oknie pamiętam do dziś.
Od tego czasu mam dwa wybory:
1. Użalać się nad sobą i swoim trudnym dzieciństwem oraz pozwolić, aby kształtowało całe moje dorosłe życie. Zawsze przecież miałabym dobrą odpowiedź na każde niepowodzenie. Mogłabym powtarzać, że „taka już jestem”, „taki już mój los”, „rodzice tego we mnie nie zaszczepili”, „taki miałam start” lub cokolwiek innego, co jest związane z tą sytuacją.
2. Pozwolić sobie na przeżycie smutku związanego z przeszłością, przepracowanie jej pod okiem np. psychologa (niektórzy wybierają duchownego lub jeszcze kogoś innego), znaleźć w tej sytuacji dobre strony, zasoby na przyszłość i iść dalej, w kierunku, którego pragnę. Jak się zapewne domyślasz, wybrałam tę drugą opcję. Tak, oczywiście, wystąpiły trudności. Nie, nie jestem robotem. Bywały dni, w których było mi ciężko. Jednak świadomie wybrałam drugą opcję.
Były momenty, zwłaszcza na samym początku, kiedy wątpiłam w siebie. Traciłam siły, zniechęcałam się. Ponosiłam porażki, podnosiłam się, przychodziły kolejne porażki i znów się podnosiłam. Im więcej czasu poświęcałam pracy nad sobą, tym szybciej osiągałam swoje cele. Gorąco wierzę, że nasze życie jest jak kartka do zapisania. Część z niej zapisują inni, a pozostałą zapisujemy my sami. Są tacy ludzie, którzy swoją kartkę oddają do zapisania w całości innym. Są też tacy, którzy patrzą na swoją kartkę zapisaną do pewnego momentu przez innych (rodziców, sąsiadów, znajomych) z niechęcią i rezygnacją, a mimo to dalej samodzielnie zapisują ją tą samą czcionką! Nawet jeśli im się ta czcionka nie podoba! Bo tak! Bo znajoma, bo sąsiadka, bo szwagier powiedział, że taka będzie najlepsza. Lub, co gorsza, ponieważ „wszyscy tak robią”. Są też tacy, którym w życiu zdarzyło się zabłądzić i popełnić kilka błędów. Może nawet skrzywdzić innych. Przysłowie japońskie mówi: „Nieważne, jak długo jechałeś złą
drogą, zawsze możesz zawrócić”.
Nie pozwól, aby twoja przeszłość definiowała twoją przyszłość. Przestań pozwalać, aby definiowali ją inni ludzie. To nie jest odpowiedzialne budowanie swojego życia. To jest przyjmowanie pozycji osła, który idzie tam, gdzie go pociągną. Często słyszę, że ktoś nie osiągnął sukcesu bądź nie spełnił swoich marzeń, ponieważ ktoś coś zrobił. Nieważne, jak długo jechałeś złą drogą, zawsze możesz zawrócić. „Nie poszedłem na studia podyplomowe, ponieważ żona powiedziała, że to głupi pomysł”. „Nie zaoszczędziłam na emeryturę ani złotówki, ponieważ mąż obiecał, że o mnie zadba”. „Nie zapisałam się na kurs malarstwa, ponieważ znajomi powiedzieli, że nie mam talentu”. „Nie biegam rano, ponieważ nie mam czasu. Moja córka nie zrobiłaby sobie sama śniadania (ma 16 lat)”. „Zrezygnowałem z marzeń o własnej firmie, ponieważ ostatnio wspólnik mnie oszukał”.
Pamiętaj, że ostatecznie bardziej kluczowe od tego, co przynosi ci życie, jest twoja na to odpowiedź. Jedna z moich klientek napisała: Urodziłam się w Warszawie w 1970 roku. Od rodziców i rodziny otrzymałam możliwość wychowania się w szczęśliwym domu, pełnym miłości. Mam wspaniałą młodszą siostrę i młodszego brata. Ja i Kasia zostałyśmy wychowane w przekonaniu, że miejsce kobiety jest w domu, przy mężu. A jej zadaniem jest rodzić dzieci i dbać o dom. Dziś mam ponad 42 lata. Mam dom, męża i dzieci. Z zazdrością patrzę na kobiety, które realizują się zawodowo… Ale to przecież ode mnie zależy to, jak zapiszę swoją kartkę papieru…
Uwielbiam oglądać i czytać Nicka Vujicica, mężczyznę, który urodził się bez rąk i bez nóg. Resztę dopisał na swojej kartce sam. Choroba to było to, co przyniosło mu życie. Cała reszta, która się wydarzyła, gdy już zaczął żyć świadomie, to była jego odpowiedź. Nick przeszedł ogromną szkołę życia, zanim nauczył się akceptować siebie oraz funkcjonować w społeczeństwie. Jego rodzice, kiedy zobaczyli go po urodzeniu, rozpłakali się. Długo nie mogli pogodzić się z tym, co ich spotkało. Całe dzieciństwo Nicka zamartwiali się, jak będzie funkcjonował jako dorosły człowiek, jak poradzi sobie, gdy ich już zabraknie.
Minęły lata, podczas których Nick wykonał ogromną pracę nad sobą w sensie psychicznym i fizycznym. Dziś jest jednym z najpopularniejszych mówców motywacyjnych na świecie. Z powodzeniem prowadzi swoją firmę oraz fundację. Podróżuje po całym świecie, wykładając. Nagrywa filmy i piosenki. Pisze książki. Jest szczęśliwym mężem, a teraz także ojcem. Pomimo braku rąk i nóg nauczył się pływać, surfować, pisać, a nawet grać w golfa. Gdyby pozwolił, aby jego kartka zapisywała się „sama” bądź by zapisywało ją otoczenie, czy też, jak to mówią, „los”, prawdopodobnie nie prowadziłby życia,
które teraz wiedzie. Utyskiwałby na swój nieszczęśliwy los, cierpiał, prawdopodobnie korzystałby z zasiłków, uznając, że nie jest zdolny do pracy. Zarówno on, jak i wielu innych, dzielnych ludzi, których doświadczył los, pokazało, że można żyć, być szczęśliwym i czuć się spełnionym pomimo trudności.
Nawet jeśli nie masz wpływu na niektóre zdarzenia z twojego życia (te, które były twoim udziałem, lub te, które dopiero będą), masz jednak 100-procentową dowolność dotyczącą decyzji, jak się zachowasz, jaką postawę przyjmiesz, gdy już nastąpią. Czy uważasz, że to, co przynosi ci życie, to naprawdę już wszystko?
Uwaga: Publikacja jest fragmentem książki Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale Kamili Rowińskiej.
No Comments