Nie jest rzeczą specjalnie trudną określenie, czego chcemy. Często jest tak, że gdy poczujemy fascynację związaną z danym celem, ochoczo przystępujemy do jego realizacji. Mija dzień za dniem, a nasza siła rośnie — pod warunkiem, że wszystko układa się po naszej myśli. Inaczej się dzieje w momencie, gdy pojawiają się przeszkody, czyli problemy do rozwiązania. Chciałbym, abyś wiedział o jednym. Cokolwiek realizujemy, podlega to trzystopniowemu procesowi.
Pierwszy etap to wyżej wspomniana fascynacja i pęd do przodu. Wszystko jest cudowne, realizujemy z pasją nasz pomysł, aż natrafimy na drugi etap, zwany czyszczeniem. To właśnie w trakcie tego okresu
największy odsetek ludzi rezygnuje z zaplanowanego celu. Zamiast szukać rozwiązań, ludzie ci szukają strategii ucieczki od odpowiedzialności za to, co robią. Dopiero trzecim etapem jest zbieranie plonów wykonanej pracy, która jest ściśle związana z konsekwencją.
Zajrzyjmy głębiej w te trzy szalenie ważne procesy — ich zrozumienie pomoże Ci rozpoznać, na jakim etapie realizacji swojego celu jesteś i jak możesz sobie poradzić z wyzwaniami, jakie Cię czekają.
Proces I — Fascynacja
Czy znasz taki typ ludzi, o których mówi się „fascynaci”? Z pewnością nieraz spotykałeś takiego osobnika. Inaczej świat byłby pełen ludzi sukcesu, a ten zaczyna się po ukończeniu drugiego etapu. Typowy fascynat ma często bardzo duże ambicje i chęć zawojowania całego świata. Na zewnątrz pokazuje swoją siłę, chwali się swoimi sukcesami. Bardzo dużo czyta, słucha wielu mądrych ludzi i po chwili emocji uświadamia sobie, że to jest to, co go kręci i czym chce się zajmować. Zazwyczaj nie wie, czego chce, nie ma szerszej koncepcji na życie niż ta związana z wypoczynkiem, pieniędzmi i jedzeniem, więc szuka. Ponieważ nie ma swojego planu na przyszłość, bardzo często spotyka ludzi, którzy sprzedają mu swoje wizje i marzenia. Chwyta to i zaczyna realizować z wrodzoną pasją. Nie ma wewnętrznego przekonania, że to jest to, czego pragnie, więc chwali się dookoła tym, co robi, i szuka potwierdzenia, że to jest właściwa droga.
Poznałem kiedyś takiego człowieka. Miał na imię Wojtek i był jednym z managerów w dużej spółce. Wojtek kochał czytać i od razu stosować to, co przekazują mu inni. Raz przeczytał, że w pracy warto być ubranym pod krawat — i tak też uczynił. Z kolejnej książki dowiedział się o tym, że warto mieć kilka źródeł dochodów, więc wpadł na jakże mało genialny pomysł zakładania spółek ze wszystkimi chętnymi.
Warunek był jeden — on nic nie robi, tylko daje pomysł, ale o tym początkowo nie wiedzieli jego wspólnicy. Innym razem przeczytał, że skoro ma za sobą tyle przeczytanych książek, to ma dużą wiedzę.
Postanowił więc, że będzie szkolić innych. Znów założył spółkę, dał pomysł — i na tym skończyła się jego inicjatywa. Możesz powiedzieć, że się czepiam. Oczywiście, że tak, ale żeby nie było, że życie jest tylko czarne i białe, rozłóżmy postawę Wojtka na czynniki pierwsze.
Wojtek z pewnością był niesamowicie twórczym człowiekiem. Dzielił się swoimi pomysłami z innymi. Jak tylko przeczytał coś, co uznał za wartościowe, od razu wcielał to w życie. Można więc powiedzieć, że był człowiekiem konsekwentnym w przypadku rozpoczynania swoich projektów. Jednak im dalej w las, tym było trudniej. Wojtek wykształcił w sobie system obrony przed odpowiedzialnością za to, co robi. Zamiast realizować to, co miał zaplanowane, wolał czytać kolejną książkę. Żeby czuć się dobrze z tym, że nic nie robi, wychodził na papierosa ze trzydzieści razy dziennie, tłumacząc sobie, że chwila spokoju da mu inspirację do tego, co ma robić dalej. Gdy wracał, podejmował najpilniejsze działania w pracy, bo inaczej groziłoby mu zwolnienie. Robił to w tempie błyskawicy, by po chwili przerzucić się na Internet.
Odwiedzał czaty internetowe, gdzie w rozmowach z innymi mógł usprawiedliwiać swoje ciągłe niepowodzenia. Potem przechodził do wertowania Internetu w poszukiwaniu nowych inspirujących książek i artykułów. Tak mijało kilka godzin. Gdy wracał do domu, wewnętrznie dręczyło go poczucie winy, że nic nie zrobił dzisiaj, by osiągnąć swoje cele. Po chwili miał wytłumaczenie — przecież za mało wie i musi więcej się dowiedzieć, czytając książki. Po powrocie do domu szedł pod szybki prysznic i zasiadał do kolacji przygotowanej przez żonę. Na pytanie: „Jak ci dzisiaj poszło w pracy, kochanie?” — odpowiadał: „Wyśmienicie, jestem bliski sfinalizowania nowego biznesu”. Żona patrzyła na niego z dumą i błogością, a jego coś gniotło wewnętrznie, bo wiedział, że oprócz tego, że oszukuje ją, to robi to także względem samego siebie.
Jak wyglądała dalsza część wieczoru? Nie trudno się domyślić. Z dużą porcją popcornu Wojtek zasiadał przed telewizorem. Tak mijał czas, a on w każdej przerwie na reklamę obiecywał sobie, że za chwilę zadzwoni do swoich wspólników, by umówić się na spotkanie. Godzinę przed północą uświadamiał sobie, że jest już późno, więc kładł się do łóżka. Przez kolejne kilka minut tulił swoją małżonkę do snu. Gdy ona zasypiała, znów torpedował siebie słowami: „Nic dzisiaj nie zrobiłem, nie cierpię samego siebie”. Po chwili uświadamiał sobie, że obok leży książka, która zapewne pokaże mu, jak może osiągnąć swoje cele. Kładł się spać, rankiem budził się w cudownym nastroju i trwał w nim do chwili, gdy opuszczał dom. W drodze do pracy uświadamiał sobie, jak wiele ma jeszcze do zrobienia, ile nowych zasad musi wprowadzić do swojego życia. Mimo wszystko dręczyło go sumienie.
Po roku zwolniono go z pracy, spółki zbankrutowały, komornik wszedł do mieszkania, żona wzięła z nim rozwód. Wylądował na ławce w parku, trzymając kolejną książkę i wierząc, że osiągnie swoje cele. Brutalne, prawda? Oczywiście nie każdy fascynat tak kończy, zazwyczaj jest to niewielki procent. Jednak przytaczam Ci historię Wojtka, byś mógł uczyć się na błędach innych, a nie swoich. W gruncie rzeczy jego problemem nie był brak chęci, tylko brak świadomości, czego chce od życia, brak konkretnego planu na przyszłość i strach przed odpowiedzialnością za swoje życie. Gdyby bardziej koncentrował swoją uwagę na kończeniu tego, co rozpoczynał, z pewnością dziś mógłby być człowiekiem sukcesu.
To był pierwszy etap.
Proces II — Czyszczenie
Tak naprawdę Wojtek przeszedł przez etap czyszczenia, z tym że nie wytrzymał i nie zaliczył testów, jakie zesłał mu wszechświat. Zrozum, że nawet najlepsza książka nie pomoże Ci zmienić życia, jeśli w ślad za decyzją nie pójdzie działanie. Wojtek przyglądał się temu, co się działo dookoła jego osoby. Wspólnicy na początku łagodnie podchodzili do niego, by w końcu zakończyć sprawę w sądzie. Nie reagował na lekcje, które dostawał, więc dostawał je coraz mocniejsze. Zrozumienie tego tematu bardzo mi pomogło. Mimo iż postać Wojtka może wydawać się tragiczna, to jest też bardzo pouczająca. Teraz wiem, że jeśli czegoś bardzo pragniemy i realizujemy to, to wszechświat ma prawo sprawdzić, jak bardzo tego chcemy. W tym celu tworzy tor przeszkód, byśmy swoją wytrwałą postawą mogli udowodnić, że tego właśnie chcemy. Pewnie zapytasz: „Od czego zależy, czy pojawia się tor przeszkód, i ile ich jest?”. Od tego ile jest w Tobie pewności i wiary w siebie, a ile zwątpienia i braku pewności.
Uniwersum nie ma emocji, daje Ci dokładnie to, czego chcesz, w bardzo precyzyjnych proporcjach. Wyobraź sobie, że są w Tobie tak jakby dwie osoby. Jedna to marzyciel, który wierzy w siebie i jest podekscytowany faktem realizacji tego, co zaplanowałeś. Drugi to krytyk i sceptyk, którego funkcją jest ciągłe tworzenie wątpliwości w Tobie. To może być głos wewnętrzny, który mówi: „Nie dasz rady, bo…” — i szuka sytuacji z przeszłości, w której coś Ci się nie udało, kojarzy to z aktualnym celem. I tak napełniasz się lękiem i brakiem wiary w siebie.
Tutaj zaczyna się cała zabawa, którą nazywam samokontrolą głosów wewnętrznych. Ten, który będzie silniejszy i bardziej przekonujący, zbuduje przeszkody lub umożliwi lekką i swobodną realizację danego celu. Proszę Cię teraz, abyś nie złościł się na swojego krytyka — nim zajmiemy się trochę później. Zrozum, że jest on jednocześnie Twoim wrogiem i przyjacielem na drodze do celu. Dzięki niemu możesz się zmieniać i uczyć. Do czego to prowadzi? Otóż gdy pomyślisz o dowolnym marzeniu, które spełnisz w przyszłości, widzisz w tym obrazie siebie. Tak, to Ty to osiągnąłeś. Stań teraz obok siebie i zapytaj siebie z przyszłości: „Co zmieniłeś, że osiągnąłeś to, czego pragnąłeś?”. Zazwyczaj odpowiedzią są pewne cechy charakteru, jak charyzma, zdecydowanie, konsekwencja, wytrwałość, optymizm itd. Podziękuj sobie, bo dostałeś prezent. Odnalazłeś klucz do swoich marzeń i bardzo ważne zrozumienie.
Chodzi o to, że ten człowiek z przyszłości prawdopodobnie różni się choćby w minimalnym stopniu cechami charakteru od tego, jaki jesteś teraz. Zapisz te różnice. Teraz zrozum, że droga z przeszkodami, czyli czyszczenie, jest po to, byś mógł stać się człowiekiem o cechach charakteru tego, który sięgnął w przyszłości po Twoje cele. Po to jest właśnie ta cała zabawa. Im szybciej zaczniesz się zmieniać i mniej opierać lekcjom, które Cię czekają, tym szybciej przejdziesz tzw. czyszczenie.
To był etap drugi, podczas którego odpada co najmniej 95% naszej populacji, a przynajmniej ludzi, których miałem przyjemność poznać osobiście.
Proces III — Zbieranie plonów
Ten etap jest zazwyczaj miłym zaskoczeniem. Pamiętam, jak przez pierwsze lata mojego samodzielnego życia podejmowałem różne działania biznesowe. Miałem przeróżne pomysły na to, jak zapewnić sobie niezależność finansową. Jednak moja droga nie była tak łatwa, jak by się mogło wydawać. Przez całe sześć lat za cokolwiek się brałem, na początku szło pięknie. Potem pojawiały się przeszkody, które atakowałem i pokonywałem z cudowną radością. Dochodziłem w końcu do momentu, gdy byłem tą całą walką zmęczony i tuż przed metą wszystko obracało się w gruzy. Nie raz i nie dwa byłem wściekły na siebie. Wkładałem tyle pracy, a efektów nie było.
Jakże się myliłem! Po kolejnej „porażce” dałem sobie trochę czasu na odpoczynek. Wyjechałem do Krakowa, znalazłem dorywczą pracę, by mieć za co przeżyć. Po drodze uświadomiłem sobie, że to, co do tej pory robiłem, nie było naprawdę tym, czego chciałem. Nie było w tym fascynacji, tylko obowiązek. Uświadomiłem sobie, że to, co do tej pory starałem się realizować, było czymś, co robiłem nie dla siebie, tylko dla otoczenia. Chciałem być kochany i akceptowany, więc słuchałem podpowiedzi.
Otrząsnąłem się szybko. Jeszcze raz podszedłem do tematu tego, czego pragnę. To właśnie wtedy powstała ta metoda, którą opisałem Ci we wcześniejszej części książki [tzn. w „Czasie na zmiany” – przyp. red.]. Pozwoliła zrozumieć mi, jakie są moje rzeczywiste cele, a jakie środki. Po upływie miesiąca powstałem niczym feniks z popiołów i ruszyłem naprzód. W tym pędzie było coś fantastycznego. Czułem ogromną radość na samą myśl, że mogę to osiągnąć, czego nie czułem przy wcześniejszych celach. Bo to nie były moje cele.
Dziś wiem, że bardzo ważną kwestią jest poznanie własnych pragnień, to wręcz fundament, by przejść przez te trzy etapy, o których teraz piszę. Pewnie zapytasz, jaki był tym razem efekt moich działań. W dwa lata zrobiłem więcej niż przez całe swoje dotychczasowe życie. Sukces przyszedł szybko i w najmniej przewidywalnym momencie.
Pamiętaj, że Ty także możesz osiągnąć wszystkie swoje cele, jeśli tylko zrozumiesz ten trzystopniowy proces i zastosujesz się do rad, jakie Ci przekazałem. Bądź świadomy, że każda sytuacja, jaka zdarza się w Twoim życiu, nawet ta najtrudniejsza, jest Twoim przyjacielem. Pokazuje Ci, jak być lepszym człowiekiem, jak możesz wykrzesać z siebie więcej. Dzisiaj, gdybym mógł cofnąć czas, nie ominąłbym tych wszystkich upadków, a wręcz zwiększyłbym ich siłę dwukrotnie.
Dlaczego? Bo byłbym dwukrotnie silniejszy, a za pieniądze, które teraz mam, nie kupiłbym konsekwencji czy radości życia — a to uzyskałem dzięki pokonywaniu problemów. Poniżej przedstawiam Ci kilka pytań, których zadanie może pomóc Ci znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji:
Kluczowe pytania w sytuacji kryzysowej
1. Co dobrego niesie ta sytuacja?
2. Co mogę zmienić?
3. Co mogę uczynić, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
4. Co jestem skłonny przestać robić, aby wszystko układało się tak, jak ja tego chcę?
5. Jak mogę cieszyć się tym, co powinienem zrobić?
6. Czy przeoczyłem jakieś rozwiązanie?
7. Jakie działanie dałoby najprostszy i najszybszy efekt?
8. Czy jest ktoś, kto może mi pomóc w tej sytuacji?
9. Jaka jest to lekcja, czego mam się nauczyć?
10.Co zyskam, rozwiązując ten problem?
Odpowiedzi na te pytania uruchomią w Tobie proces poszukiwania rozwiązania zamiast siedzenia z założonymi rękami i czekania na cud. Dzieje się tak, bo cuda najczęściej spotykają tych, którzy ich nie potrzebują. O kim mowa? O tej części społeczeństwa, która każdego dnia realizuje swe marzenia. Oni to robią krok po kroku, centymetr po centymetrze, cal po calu — aż dochodzą do tego, czego pragnęli. Chcę, byś stał się właśnie takim człowiekiem […].
Uwaga: Tekst jest fragmentem książki Czas na zmiany Łukasza Milewskiego, którą polecamy na prezent.
No Comments