Browsing Category

Artykuły

rozwój osobisty i osiąganie celów

Przestań się okłamywać

16 grudnia 2016

„Czymś powszechnym wśród ludzi, którzy nie osiągają tego, czego chcą, jest szukanie usprawiedliwień — a nawet okłamywanie siebie — poprzez umniejszanie wartości sukcesu. Łatwo to zaobserwować w naszym współczesnym społeczeństwie w wielu różnych grupach społecznych. Możesz o tym przeczytać w książkach, usłyszeć w kościele i zauważyć, że także szkoła promuje takie podejście. Przykładowo: dzieci, które nie mogą uzyskać tego, czego chcą, przez chwilę będą o to walczyć, trochę popłaczą, a następnie wytłumaczą sobie, że nigdy im nie zależało. Nie ma absolutnie nic złego w tym, że pragnąłeś czegoś, co nie doszło do skutku. W rzeczywistości to jedyna rzecz, która w końcu pomoże Ci zdobyć cel wbrew pojawiającym się po drodze przeszkodom.

Nawet ludzie mający niezwykłe szczęście i znajomości muszą zadbać o to, aby znaleźć się w odpowiednich miejscach w odpowiednim czasie i z odpowiednimi ludźmi. Jak już wspomniałem pod koniec rozdziału 2., szczęście jest jedynie produktem ubocznym dużej aktywności. Ludzie sukcesu wydają się mieć szczęście dlatego, że jeden sukces przygotowuje miejsce na kolejny. Osiągają niezwykły rozpęd, realizując swoje zamiary, a to motywuje ich do wyznaczania, a następnie osiągania kolejnych, bardziej ambitnych celów. Osoby, które nie są wtajemniczone w konkretne działania, nie zwracają uwagi na liczbę nieudanych prób podejmowanych przez ludzi sukcesu; prawda jest taka, że świat interesuje się nimi wtedy, kiedy wygrywają. Pułkownik Harland Sanders, który rozsławił KFC, przedstawiał swój pomysł ponad 80 razy, zanim ktoś zdecydował się go kupić. Sylvester Stallone potrzebował zaledwie trzech dni na napisanie scenariusza do filmu Rocky, podczas gdy film zarobił 200 mln dolarów. Jednak kiedy Stallone go pisał, jego nazwisko nic nie znaczyło, nie było go stać na ogrzewanie mieszkania, musiał nawet sprzedać swojego psa za 50 dolarów, aby kupić sobie coś do jedzenia. Pomysł parku rozrywki autorstwa Walta Disneya był wyśmiewany, a dzisiaj na całym świecie ludzie wydają po 100 dolarów na bilet i przez całe życie oszczędzają na rodzinne wakacje w Walt Disney World Resort na Florydzie. Nie daj się zwieść czemuś, co wygląda na łut szczęścia. Szczęściarze nie stają się ludźmi sukcesu; to ludzie, którzy poświęcili się realizacji swoich planów, mają w życiu szczęście. Ktoś kiedyś powiedział: „Im ciężej pracuję, tym więcej mam szczęścia”.

Możemy nawet pójść o krok dalej: jeśli jesteś w stanie regularnie osiągać sukcesy, coraz mniej jest w tym elementu „osiągnięcia”, a coraz bardziej staje się to nawykiem, dla niektórych osób wręcz codziennością. O ludziach sukcesu mówi się, że mają w sobie rodzaj magnetyzmu, to „coś”, jakiś nieodparty urok, który ich otacza i towarzyszy im. Dlaczego? Ponieważ ludzie ci podchodzą do sukcesu jak do powinności, obowiązku i odpowiedzialności — a nawet tak, jakby to było ich prawo! Powiedzmy, że dwie osoby mają dużą szansę na sukces. Jak sądzisz: osiągnie go osoba, która uważa, że sukces jest jej obowiązkiem — która po prostu sięga po niego i bierze dla siebie — czy może ta z podejściem „jakoś to będzie”? Myślę, że już znasz odpowiedź.

Choć określenia tego często się używa, to jednak nie istnieje coś takiego jak „błyskawiczny sukces”. Jest on rezultatem wcześniej podejmowanych działań — nie ma znaczenia, jak błahe się dzisiaj wydają lub kiedy miały miejsce. Nikt, kto mówi, że jakiś biznes, produkt, aktor lub zespół odniósł błyskawiczny sukces, nie zadaje sobie trudu, aby zrozumieć psychiczny wysiłek, jaki dana osoba musiała podjąć, aby znaleźć się w miejscu, w którym jest. Nikt nie widzi niezliczonych działań podejmowanych wcześniej, przed osiągnięciem zasłużonego zwycięstwa.

Sukces przychodzi, kiedy dajemy sobie do niego pełne prawo na poziomie mentalnym i duchowym oraz podejmujemy odpowiednie działania w czasie, aż go osiągniemy. Jeśli podejdziesz do niego z mniejszym zapałem i nie potraktujesz go jako swojej etycznej i moralnej powinności, obowiązku i odpowiedzialności wobec swojej rodziny, firmy i własnej przyszłości, najprawdopodobniej nigdy nie osiągniesz sukcesu, a jeszcze trudniej byłoby Ci go utrzymać.

Gwarantuję Ci, że od chwili, kiedy Twoja rodzina i firma zaczną traktować sukces jako coś, za co są odpowiedzialni, i jako kwestię etyczną, wtedy wszystko się zmieni. Choć etyka jest oczywiście czymś bardzo osobistym, większość ludzi zgodzi się, że bycie etycznym niekoniecznie ogranicza się do mówienia prawdy i unikania kradzieży pieniędzy. Nasza definicja etyki jest oczywiście znacznie szersza, być może nawet zawiera zobowiązanie do osiągnięcia maksymalnego potencjału, jakim każdy z nas został obdarzony. Sugerowałbym nawet, że zaniechanie dążeń do niezwykłych osiągnięć jest czymś nieetycznym. Do tego stopnia, że etycznym zachowaniem będzie dołożenie wszelkich starań, aby dać z siebie wszystko, natomiast rezygnacja z tego będzie stanowiła pogwałcenie zasad etyki.

Cały czas musisz traktować sukces jako swoją powinność, obowiązek i odpowiedzialność. Pokażę Ci, jak sprawić, aby stało się to rzeczywistością w wybranym biznesie czy branży, w dowolnym czasie, niezależnie od przeszkód oraz w ilościach, jakie sobie zamarzysz!

Musisz traktować sukces w kategoriach etycznych. Sukces jest Twoją powinnością, obowiązkiem i odpowiedzialnością!

Fragment pochodzi z książki „Reguła 10X” Granta Cardone.

Reguła 10x

Zobacz tutaj, jak rozmawiają o tej książce ci, którzy czytają ją w wersji anglojęzycznej, a nawet mieli okazję poznać Granta… OSOBIŚCIE!

e-biznes i sprzedaż

Sprzedaż jako warunek konieczny do przeżycia

14 grudnia 2016

„Sprzedaż wpływa na każdą osobę żyjącą na naszej planecie. Twoja zdolność (lub jej brak) do sprzedaży, perswazji, negocjacji i przekonywania innych będzie miała wpływ na każdy aspekt twojego życia i zadecyduje, jak poradzisz sobie z przetrwaniem. Bez względu na to, jaki posiadasz tytuł, jaką rolę odgrywasz lub jakie jest twoje zadanie w zespole albo firmie, w którymś momencie będziesz musiał przekonać kogoś do czegoś.

W każdej sekundzie każdego dnia każdy z nas coś sprzedaje. Nie ma wyjątków. Sprzedaż nie jest wyłącznie zawodem czy też potencjalną ścieżką kariery. Sprzedaż jest niezbędna, by każda osoba na ziemi przetrwała i mogła czuć się dobrze. Twoja zdolność odniesienia sukcesu w życiu jest zależna od umiejętności sprzedawania innym tego, w co wierzysz! Musisz wiedzieć, jak negocjować i jak dojść do porozumienia z innymi. Żeby przetrwać, musisz umieć sprawić, by ludzie cię lubili, chcieli z tobą pracować, chcieli dla ciebie dobrze. Sprzedaż nie jest tylko zawodem – sprzedaż to po prostu styl życia!

Sprzedaż według definicji słownika studenckiego Merriam-Webster oznacza czynność polegającą na perswazji, która ma na celu przekonanie drugiej osoby do zmiany sposobu działania lub zaakceptowania czegoś. Czy jest ktokolwiek, kogo to nie dotyczy? Gdy mówię „sprzedaż”, mam na myśli wszystko, co ma związek z przekonywaniem, negocjowaniem, perswazją lub po prostu stawianiem na swoim. To może się wiązać z debatowaniem, dogadywaniem się z innymi, wymianą dóbr lub usług, namawianiem dziewczyny, żeby poszła z tobą na randkę, kupowaniem lub sprzedawaniem domu, przekonywaniem bankiera, aby udzielił ci pożyczki, rozpoczynaniem własnego biznesu, przekonywaniem innych, by wspierali cię w twoich szalonych pomysłach lub po prostu sprzedawaniem klientowi swojego produktu.

Chcesz zgarnąć drukowaną książkę w śmiesznej cenie?

 

Działasz w marketingu sieciowym?

Zdobądź w śmiesznej cenie książkę Randy’ego Gage’a „Jak rozkręcić pierwszy krąg, czyli podstawy duplikacji w marketingu sieciowym”.

Jak rozkręcić pierwszy krąg

  • Dowiesz się czym jest duplikacja i jak działa prawo pierwszego kręgu
  • Nareszcie wielkość sprzedaży w ramach Twojej grupy będzie się pomnażać.
  • Stworzysz listę kluczowych wartości, których będą przestrzegać mają Twoi pracownicy, dzięki czemu Twój zespół będzie nie do pobicia!

Chcę książkę!

Podobno główną przyczyną porażki jakiegoś projektu – osobistego lub biznesowego – jest niedoinwestowanie. Wcale nie! Tak naprawdę firmy ponoszą porażkę przede wszystkim dlatego, że ich pomysły nie zostały sprzedane wystarczająco szybko i w wystarczająco dużych ilościach. Dlatego zabrakło im pieniędzy. Żaden przedsiębiorca nie jest w stanie rozwinąć swojej firmy, jeśli nie zrozumie najważniejszego aspektu w tym procesie, czyli sprzedaży! Pomyśl o jakiejkolwiek życiowej czynności, a udowodnię ci, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wpłynąć na jej rezultaty.

Weźmy pod uwagę taki oto przykład: golfiście brakuje dosłownie kilkunastu centymetrów do umieszczenia piłki w dołku. Lekko uderza w piłkę i następnie robi wszystko, co może, aby „przekonać” piłkę, by ta wpadła do dołka. Mówi do niej, prosi ją, wymachuje rękoma, może nawet odmówić pod nosem pacierz, aby piłka w końcu wpadła do zagłębienia. A w tym samym czasie jego przeciwnik stoi po drugiej stronie i wykonuje dokładnie odwrotną czynność. Na podstawie tego przykładu wnioskujemy, że każdy z nas nieustannie próbuje wpłynąć na jakiś wynik.

Głównym czynnikiem wpływającym na to, czy odniesiesz sukces, jest twoja umiejętność wpływania na wynik poszczególnych wydarzeń. Osoby, które nie chcą ufać swoim modlitwom, błaganiom i nadziejom, muszą nauczyć się przekonywać, namawiać i negocjować w skuteczny sposób.

Bez względu na to, kim jesteś i co robisz, zawsze coś sprzedajesz. Nie ma to najmniejszego znaczenia, czy uważasz się za sprzedawcę czy nie, ponieważ albo ty sprzedajesz coś komuś, albo ktoś sprzedaje coś tobie. Tak czy owak, jedna ze stron będzie miała wpływ na ostateczny rezultat i albo ty znajdziesz swój sposób, by to osiągnąć, albo znajdzie go ta druga osoba.

Sprzedaż odbywa się na każdym kroku – nie ma wyjątków. Możesz zaprzeczyć, ale to nie zmieni rzeczywistości. Jesteś sprzedawcą i pozostaniesz nim do końca swoich dni. Każdy przeżyty przez ciebie dzień jest wypełniony staraniami o to, by postawić na swoim. To, że nie jesteś oficjalnie na stanowisku sprzedawcy i nie dostajesz prowizji, jest tylko szczegółem technicznym. Nadal jesteś sprzedawcą, a prowizje mogą przychodzić do ciebie w różnej postaci.”

Fragment pochodzi z książki „Sell Or Be Sold” Granta Cardone.

e-biznes i sprzedaż

5 powodów, dlaczego system zawsze wygrywa

14 grudnia 2016

Rozejrzyj się wokoło. Czy masz wśród Twoich znajomych osoby, które biegają od rana do wieczora, wydaje się, że załatwiają mnóstwo spraw, są cały czas zajęci, a jakoś nie przekłada się to ani na wynik finansowy ani na ich poczucie szczęścia?

A może znasz takie przykłady, gdy komuś biznes świetnie wystrzelił, ale po jakimś czasie musiał dać za wygraną, bo przygniótł go ogrom bieżących drobiazgów do załatwienia i wyprzedziła go konkurencja?

Dlaczego tak się dzieje? Bo osoby te zamiast rzeczywiście budować swój biznes skupiają się tylko i wyłącznie na bieżącej sprzedaży. Nie myślą perspektywicznie i ich działania nie mają na celu sprawienia, by w przyszłości było im coraz łatwiej. Myślą tylko o tym co tu i teraz, bo… nie mają czasu na zaplanowanie swoich działań.

A w dłuższej perspektywie dobrze stworzony system zawsze wygra z krótkimi zrywami nawet największej i najbardziej skutecznej aktywności. Dlaczego? Choćby z powodu tych pięciu poniższych twierdzeń.

1. Klient potrzebuje czasu (by Ci zaufać)

Przy pierwszym kontakcie rzadko kiedy się zdarza, by zamknąć transakcję. Regułą jest raczej odrzucenie i niechęć do kupowania czegokolwiek przez potencjalnego klienta.

Co się więc dzieje, gdy nie masz wdrożonego systemu stałego kontaktu z klientem? Większość pieniędzy „zostawiasz na stole”. Jeśli jesteś chodzącą maszyną sprzedażową i masz niesamowitą skuteczność zamykania nawet 20% transakcji, to wciąż 80% osób odchodzi.

80% z których, jak pokazują badania, jeszcze połowa byłaby w stanie coś od Ciebie kupić, gdybyś tylko pozostał z tymi ludźmi w kontakcie, przypominał o swoim istnieniu i dostarczał im jakiejś wartości na co dzień.

Ciężko szybko zdobyć czyjeś zaufanie. Szczególnie w takim stopniu, by ktoś powierzył Ci swoje ciężko zarobione pieniądze. Co innego, gdy w grę wchodzi dłuższy termin. Macie wtedy okazję się poznać, klient ma okazję zobaczyć, jakie są rzeczywiste Twoje intencje jako sprzedającego i nabrać do Ciebie coraz większego zaufania.

Co więcej, w momencie gdy przedstawiałeś swoją propozycję, to klient mógł być JESZCZE nią niezainteresowany. Ale ponieważ życie jest dynamiczne, to patrz punkt 2.

2. Zmienia się sytuacja klienta

Tak jak zmienia się sytuacja każdego z nas, tak zmienia się też sytuacja naszych klientów. Wczoraj ktoś jeszcze nie myślał o kupnie nowego samochodu, ale gdy dziś kolejny raz stracił pół dnia u mechanika, to zaczyna się jednak rozglądać za nowym pojazdem.

Spadł śnieg i przemokły mu buty, więc idzie kupić nowe. Chociaż jeszcze wczoraj myślał, że te co ma są wystarczająco dobre.

Cały czas coś się dzieje w życiu naszego klienta. I jeśli będziemy mu towarzyszyć przez cały ten czas i dyskretnie o sobie przypominać, to w końcu możliwe, że nastąpi taki moment, że klient będzie potrzebował czegoś, co oferujemy. A wtedy sprzedaż staje się już bardzo łatwa i nikogo do niczego nie trzeba nakłaniać, zbędne też są sztuczki, sposoby i sposobiki na sprytne zamykanie sprzedaży.

Systematyczny kontakt z potencjalnym klientem, który wyraził wstępne zainteresowanie naszym produktem, jest też znacznie tańsze i przyjemniejsze niż ciągła pogoń za nowymi ludźmi.

3. Możliwość dopracowywania

Kolejna przewaga systematycznej pracy o jasno określonych celach nad szybkimi zrywami, to możliwość dopracowywania skuteczności naszych działań.

Nikt nie jest alfą i omegą i nie jest w stanie do końca przewidzieć, co zadziała, a co będzie całkowitą klapą. Które działania spotkają się z entuzjastycznym przyjęciem na rynku, a które przejdą bez echa.

Jedyna metoda to testowanie, zbieranie danych, porównywanie ich i wybieranie rozwiązań, które działały lepiej niż inne. Te wybrane, skuteczniejsze rozwiązania, znowu trzeba przetestować i kolejny raz wybrać to, co działa najlepiej.

Jest to więc proces ciągłego dążenia do doskonałości – stąd się bierze pewność siebie, skuteczność, a tym samym spokój działania.

Jak jednak chciałbyś cokolwiek dopracowywać, gdy nie masz żadnego systemu, jednego wypracowanego sposobu działania, tylko za każdym razem próbujesz czegoś nowego? Jakie wnioski możesz wyciągnąć, gdy z każdym klientem przeprowadziłeś zupełnie inną rozmowę, czy wysłałeś zupełnie różne maile?

Skąd wiesz, czy bardziej skuteczny jest kontakt następnego dnia po spotkaniu czy może trzy dni później? A może warto zadzwonić jeszcze w tym samym dniu? A może w tym samym dniu wysłać maila, a zadzwonić dzień później?

Nie wiesz, jeśli tego nie przetestujesz. A gdy zaczniesz testować i wyciągać odpowiednie wnioski, to będziesz mógł swoją machinę sprzedażową cały czas dopracowywać.

Jaką masz wtedy przewagę nad konkurencją, która dopiero wchodzi na Twój rynek, nie mając żadnej wiedzy na jego temat? Ogromną!

4. Utrzymanie jakości

Pomyśl, o ile zwiększy się Twoja pewność siebie i jak będzie ona widoczna w Twoich wszelakich komunikatach marketingowych, gdy będziesz mógł dać gwarancję klientowi, że usługa zostanie uruchomiona do godziny od podpisania umowy. Albo że towar wyjedzie z Twojego magazynu maksymalnie następnego dnia od złożenia zamówienia.

Możesz gwarantować jakość Twoich produktów i usług. Ale tylko wtedy, gdy stoi za Tobą sprawnie działający system. Jeśli nie zatrudniłeś odpowiednich ludzi i nie wiedzą oni, co tak naprawdę mają robić, to ich działania nie są powtarzalne.

Będą okresy, że wydajność ich pracy będzie fantastyczna, ale zdarzą się też kolosalne wpadki. A gdy działasz na mocno konkurencyjnym rynku (a który taki nie jest w obecnych czasach?), to możesz być pewien, że klienci szybko znajdą alternatywę dla Twojej firmy. Taką, która zapewni im odpowiednią jakość.

5. Możesz więcej wydać na pozyskanie klienta

Może zastanawiasz się czasem, jak to się dzieje, że Twój konkurent wydaje piękny, kolorowy błyszczący katalog, a Ciebie nie stać nawet na marne, czarno-białe ulotki? Albo ktoś płaci stawki za reklamę tak wysokie, że konkurowanie z nim z marszu staje się dla Ciebie nieopłacalne.

Rozwiązaniem zagadki jest bardzo często odpowiednio wdrożony system wielokrotnej sprzedaży dla jednego klienta. Gdy masz działający, przetestowany mechanizm, to doskonale wiesz, że na stu klientów dwudziestu z nich kupi jeszcze drugi, droższy produkt, a dziesięciu dokupi jakieś dodatki. Co więcej, powtórzą oni swoje zakupy za pół roku, średnio wydając kwotę x.

Mając te dane doskonale wiesz, jaki będzie Twój zysk z jednego klienta w ciągu najbliższego roku. I możliwe, że nic nie zarobisz albo nawet stracisz przy pierwszej sprzedaży – koszty pozyskania nowego klienta przekroczą potencjalny zysk. Jednak w przeciągu kolejnych miesięcy zaczniesz już na takim kliencie zarabiać, co spowoduje, że nagle sposoby reklamy dotychczas dla Ciebie nieopłacalne zaczną być w zasięgu ręki.

Jeśli więc do tej pory nie planowałeś swoich działań, nie masz zaprojektowanej strategii na najbliższe lata, bo „nie masz na to czasu”, to… znajdź czas. Bo dobry system zawsze wygrywa.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Wszystko jest w głowie

13 grudnia 2016

Jeżeli myślisz, że dasz radę — dasz radę.
Jeżeli myślisz, że nie dasz rady — nie dasz rady.
W obu przypadkach będziesz mieć rację.

„To, czy postrzegamy porażkę jako przeszkodę, czy jako początek czegoś nowego, zależy od sposobu, w jaki używamy swojego umysłu. Być może najwspanialszym aspektem wolności człowieka jest możliwość i umiejętność wyboru własnych myśli niezależnie od sytuacji.

Każda z naszych myśli jest przyczyną prowadzącą ku skutkowi. Najczęściej powtarzające się myśli stopniowo stają się myślami dominującymi, które nasza podświadomość w końcu uznaje za prawdziwe. Następnie przeradzają się one w myśli nawykowe, czyli automatyczne. Krótko mówiąc: stają się naszymi przekonaniami.

Przekonanie to automatyczny sposób myślenia, wykształcony w odpowiedzi na daną sytuację czy bodziec lub jako reakcja na nie. Niektóre przekonania są pozytywne i służą nam, a niektóre negatywne i nas ograniczają. Zarówno pozytywne, jak i negatywne przekonania zawsze będą dla nas prawdą, pod warunkiem że przyjmiemy je bez wahania.

Jesteśmy tym, co myślimy. Wszystko, czym jesteśmy, wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy swój świat.
— Budda

W okresie dorastania wyrobiłem sobie pewne ograniczające mnie przekonanie, któremu byłem wierny. Uważałem, że z powodu dysleksji nigdy nie będę umiał dobrze czytać i pisać. To przekonanie podtrzymało i utrwaliło ówczesny stan rzeczy. Dopiero jako dorosły człowiek poznałem siłę pozytywnego myślenia i powiązałem ją z kwestią przekonań. Dzięki temu zakwestionowałem ograniczające mnie nastawienie i zastąpiłem je pozytywnym, inspirującym przekonaniem. Wówczas uczyniłem pierwszy krok na drodze do przezwyciężenia dysleksji. W osiągnięciu tego i wszystkich kolejnych celów szczególnie pomocna była wiedza o tym, jak działa podświadomość i jak — poprzez wyznaczanie celów — mogę ją zaprogramować na sukces.”

Fragment pochodzi z książki „Mapowanie Celów” Briana Mayne.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak osiągnąć sukces?

9 grudnia 2016

„Obecnie mówi się wiele na temat osiągania sukcesu, realizacji siebie, realizacji celów itp.

Ty też chcesz osiągnąć sukces?

A zastanowiłeś się najpierw, czym dla Ciebie jest sukces? Nie? To jak chcesz go osiągnąć, jeśli nie wiesz, czego chcesz? Przecież nie wiesz wtedy, kiedy już go masz.

Określ dokładnie, czy w Twoim przypadku jest to:

  • założenie własnej działalności?
  • określone dochody?
  • wymarzona liczba klientów?
  • zatrudnienie jakiejś liczby pracowników?
  • stworzenie i sprzedaż swoich produktów?
  • coś jeszcze innego?

Gdy już wiesz, czego tak naprawdę chcesz, łatwiej będzie Ci to zrealizować, bo będziesz się skupiać na celu. Określ jeszcze czas, w którym zamierzasz tego dokonać, to będzie jak podpisanie kontraktu terminowego – im bliżej terminu, tym bardziej będzie Cię to motywować.

Doskonale obrazuje to ten cytat:

Ludzie z celami odnoszą sukcesy, ponieważ wiedzą dokąd zmierzają. To jest aż tak proste”. Earl Nightingale

Przeczytaj też poniższe rady i powiedzenia. Każde z nich może pomóc Ci osiągnąć to, czego naprawdę pragniesz.

  1. Z każdego doświadczenia czerp jak najwięcej.

Bez względu na to, czy jest to szkolenie, czy rozmowa z klientem, partnerem, czy nawet niepowodzenie, wynieś z tego jakąś lekcję dla siebie. Nie bądź jak ludzie, którzy jak cokolwiek dzieje się nie po ich myśli, to uważają, że coś stracili. Gdy przyjdzie Ci uczestniczyć w szkoleniu, to wyciągaj z niego wnioski, myśl jak możesz zinterpretować słowa prowadzącego i wykorzystać w swoich celach. Z absolutnie wszystkiego można wyciągnąć jakąś naukę. Czasami jest to nauka czego nie robić, ale to też ważna lekcja.

  1. O sukcesie nie wystarczy tylko myśleć. Nie wystarczy marzyć. Nie wystarczy się nakręcić. Trzeba czegoś jeszcze. Co trzeba? Działać!

Samo się nie zrobi. Jeśli czegoś pragniesz – działaj, innego wyjścia nie ma. Nie myśl, że wygrasz w Lotto, że inwestor Cię odkryje zanim coś zrobisz, że klient sam przyjdzie kupić, zanim zobaczy i przetestuje produkt. Działaj, szukaj, twórz.

  1. Radość z tego, co może się udać musi być większa niż strach przed tym, co może się nie udać.

Kiedyś podczas szkolenia jeden uczestnik stwierdził: „Nie zakładam biznesu, bo boję się, że nie pójdzie po mojej myśli”. Odpowiedziałem: „Mogę opatrzyć to moim podpisem, opieczętować, włożyć w ramkę i powiesić nad kominkiem. Jest bardziej niż pewne, że nie pójdzie po Twojej myśli. Ale czy to znaczy, że nie warto tego robić?”.

Przeprowadź analizę, twórz plany, ale nigdy nie zakładaj ich realizacji w 100%. Czasami 90% realizacji przynosi ogromny zysk. Jest takie bardzo mądre powiedzenie: „Twórz cele z betonu, ale plany ich realizacji z piasku”. Bądź elastyczny, reaguj w zależności do sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś kapitanem statku. Jego kurs zmienia się w zależności, z której strony wieje wiatr. Ty cały czas to kontroluj, dostosowuj kurs statku tak, aby w rezultacie trafił do celu. A czy w efekcie dojdziesz tam szybko i płynnie, czy długo i z przygodami, w końcowym etapie ma znaczenie samo dopłynięcie do portu.

  1. Wszystko na świecie ma znaczenie, ale tylko takie, jakie temu nadasz.

Twoja interpretacja jest ważna. Każde Twoje odczucie, każda Twoja myśl zależy od nadawanego przez Ciebie znaczenia. Jak rano wstaniesz to nie mów sobie „Nie wyspałem się, już cały dzień bez sensu”. Zamień to na: „Jestem ciekaw, jaki ten dzień będzie”. Zadawaj sobie dobre pytania. Zamiast „Nie mam pieniędzy, nie wiem jak zarobić na firmę”, zmień na: „Jak mogę zdobyć klientów, którym sprzedam mój produkt?”. „Co musiałbym zrobić, jak musiałbym się zachowywać, jak musiałbym się ubrać, co musiałbym zjeść, żeby czuć się lekko i zdrowo?” -> żeby czuć się tak, jak człowiek sukcesu. Zamiast problemów, wyszukuj rozwiązań, a idealną pomocą jest tu budowanie pytań i poszukiwanie odpowiedzi.

  1. Jeżeli uczeń nie jest gotowy, to żaden mistrz mu nie pomoże.

Masz swoją rodzinę, pracowników, znajomych. Czasami zdarza się, że zaczynasz coś nowego – czy to biznes, czy nową pasję. Najczęściej Twoje otoczenie nie jest zbyt szczęśliwe na tę zmianę. Jeszcze jak chcesz coś stworzyć wspólnie z nimi, czegoś ich nauczyć, zainspirować do czegoś, nagle się okazuje, że oni wcale nie chcą. Nie zmuszaj więc, poczekaj. Jak Ty odniesiesz sukces, sami się zgłoszą, Ty po prostu rób swoje. Ludzi nie zmienisz. Możesz jednak zmienić siebie.

Stosuj odważnie te zasady, a zobaczysz, jak znacznie przyspieszą Twój sukces.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak prawidłowo oddychać

9 grudnia 2016

„Obiecywałem, że wrócę do nauki oddychania, i przyszedł na to właśnie czas. Jest spokój, jest muzyka? Dobrze. Usiądź wygodnie, najlepiej na krześle lub w fotelu, wyprostuj plecy, by były jak najbardziej w pionie, i zacznij uczyć się oddychać. Lewą rękę połóż na brzuchu, prawą na piersi, tak by palcem wskazującym czuć jeden obojczyk, a kciukiem drugi, i oddychaj, tzn. nabierz powietrza do płuc i wypuść je. Powtórz to dziesięć razy. Super.

Jak się czujesz? Coś się wydarzyło? Nic? To dobrze. Ważne, że przeżyłeś 🙂 Teraz przeczytaj uważnie to, co napiszę, żeby nie odrywać się od ćwiczenia w trakcie jego wykonywania. Układ ciała i dłoni pozostaje bez zmian. Ale tym razem skoncentruj się na swoim ciele i powietrzu, które się w nim przemieszcza. Możesz zamknąć oczy i spróbować sobie wyobrazić, jak dociera do komórek Twojego ciała. Możesz nadać mu jakiś kolor, np. złoty. Jeżeli podczas ćwiczenia coś Cię zaboli, wyobraź sobie, że tam tego złocistego powietrza dociera najwięcej. Ale nie walcz z bólem, nie staraj się go pokonać.

Wykonuj ćwiczenie do momentu, kiedy ból jest akceptowalny.

Nabierz teraz powietrza, licząc powoli do trzech, i staraj się wypełnić całą przestrzeń pomiędzy skrajnymi krawędziami dłoni. Ważne, aby wyczuć, że prawa dłoń podnosi się do góry – to będzie świadczyć o tym, że wypełniłeś powietrzem całe płuca, aż po oskrzeliki. Myśl o tym, jak to powietrze wypełnia Twoje wnętrze. Zatrzymaj je w płucach, licząc powoli do trzech i obserwując, jak dociera do komórek Twojego ciała, zwłaszcza w tych częściach, które właśnie Cię zabolały. Licząc powoli do trzech, wypuszczaj powietrze z płuc. Możesz sobie przy tym wyobrazić, że zmienił się jego kolor na np. szary. (Dla ludzi szukających mocnych wrażeń może być czarny 🙂 ). Jeżeli ktoś chce to uznać za magiczne zjawisko, może tak uczynić. Reszcie sugeruję przypomnieć sobie rolę tlenu dostarczanego do naszego organizmu i jego oczyszczających właściwości. Powtórz tę czynność dziesięć razy.

Czas minął. Jakie wrażenia masz teraz? Jeżeli nie ma żadnych nowych, to albo zrobiłeś coś nie tak, albo na co dzień używasz płuc w należyty sposób.

To była dopiero rozgrzewka. Właściwy poziom osiągniesz przy liczeniu do sześciu. Oczywiście nie zalecam robienia tego teraz, natychmiast. Sam uznasz, kiedy chcesz i jesteś w stanie to zrobić. Ważne jest, aby wykonywać to ćwiczenie systematycznie, najlepiej rano, zaraz po wstaniu. Te 120 sekund zmieni cały Twój dzień. Gwarantuję.”

Fragment pochodzi z książki „Czy można oszukać przeznaczenie?” Sławomira Bączkowskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

ODGRYWANIE RÓL

6 grudnia 2016

„Psychodrama jako zestaw narzędzi do zmiany myśli, emocji i zachowań daje duże możliwości. Jedną z technik w niej stosowanych jest odgrywanie ról, czyli świadome wchodzenie w takie zachowania i postaci, które wymuszają na kliencie określone procesy poznawcze i emocjonalne.

Rozważmy dwie sytuacje.

W pierwszej człowiek boi się czegoś tak bardzo, że lęk go w danej chwili kontroluje. W drugiej człowiek udaje (odgrywa rolę) przestraszonego, więc to on kontroluje strach. Dla mózgu nie ma różnicy między lękiem „autentycznym” a jego odgrywaniem — reaguje tak samo. Natomiast dla „bojącego się” ta różnica jest znacząca, ponieważ ćwicząc odgrywanie ról, może nauczyć swój mózg przejmowania kontroli nad emocjami i odpowiedniego reagowania w określonych sytuacjach.

Powiedzmy, że klient cierpi z powodu nieśmiałości. Helper prosi go o odegranie roli kogoś pewnego siebie i silnego, na przykład bohatera kreskówki, który ratuje świat przed złoczyńcami. Klient ma się poruszać tak samo jak ten bohater, mówić i zachowywać się jak on. Co się wówczas dzieje? Klient uczy się pozyskiwać potrzebne mu zasoby siły i pewności siebie z roli, którą odegrał.

Niepewne siebie dziecko więcej nauczy się, grając rolę Tarzana, niż słuchając krzyku rodzica: „Co z tobą, no dalej, odważ się!”. Krzyk nie dostarczy dziecku żadnych zasobów, niczego go nie nauczy. Odgrywana rola wręcz przeciwnie — zapewni te potrzebne zasoby.

Weźmy inny przykład: żony, która boi się męża. People helper wchodzi w jej rolę, żona ma zaś stać się mężem. Co się wówczas dzieje? Lęk wobec męża ustaje, ponieważ z odgrywanej roli żona uzyskała niezbędne zasoby, takie jak zdolność do przyjmowania groźnej postawy, ponurego milczenia, krzyku itd.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia Zmiany”, której autorem jest Mateusz Grzesiak.

UWAGA!

Już od 8 grudnia 2016 roku książka „Psychologia Zmiany” będzie dostępna w naszej świątecznej ofercie! Zajrzyj koniecznie, ta oferta będzie dostępna tylko przez kilka dni 🙂 Złóż swój własny zestaw świąteczny za minimum 100 zł, a książki z tego zestawu otrzymasz w cenie jedynie 30 zł za książkę!

Zobacz tutaj:

 

Święta w Złotych Myślach!

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

„O” jak optymizm, czyli rada dziewiąta: naucz się optymizmu

5 grudnia 2016

„Poczucie, że wszystko jest po coś i wszystko, czego doświadczamy, ma jakiś sens, więc wszystko, co się wydarzy, będzie dla mnie szansą, a nie ograniczeniem, pomaga patrzeć w przyszłość z optymizmem. Niektórzy mają go więcej, inni mniej, ale na pewno można takie podejście w sobie rozwijać i pielęgnować. Szczególnie przebywając z innymi optymistami.

Oczywiście optymizm nie wyłącza zdrowego rozsądku tam, gdzie on wydaje się niezbędny do wykorzystania. Optymizm to postawa w stosunku do tego, czego doświadczamy. Nie możemy zmieniać tego, co się wydarza, ale możemy różnie na to spojrzeć. Każdy na pewno ma własny zakres możliwości bycia optymistą. Dlatego nie ma sensu porównywać się z innymi. Ale ma sens założenie, że Wszechświat jest pełen tzw. obfitości, więc dla każdego starczy tego, co najlepsze.

Życie to nie gra o sumie zerowej, to znaczy, że jeśli ktoś zyskuje, to ktoś inny nie musi tracić. Poczucie, że innym się ciągle udaje, a my mamy pod górkę, nie jest niczym uzasadnione. No może tylko pesymizmem. Nawet jeśli została dla Ciebie tylko jedna pomarańcza, to warto się nią cieszyć. Smakuje tak samo jak kilo pomarańczy. A może nawet lepiej, bo jest tylko jedna, niepowtarzalna i nie będzie można jej zjeść drugi raz.

Zauważaj szanse, a nie ograniczenia. Bądź pozytywny. Pamiętaj, że nawet leniwy może o sobie powiedzieć, że lubi magazynować energię.”

Fragment pochodzi z książki Jacka Walkiewicza „Pełna MOC życia” (Wydanie II zmienione).

Oferta świąteczna

UWAGA!
Do 7 grudnia 2016 roku książka „Pełna MOC życia” dostępna jest w naszej ofercie świątecznej! Złóż swój własny zestaw świąteczny za minimum 100 zł, a książki z tego zestawu otrzymasz w cenie jedynie 30 zł za książkę!

Zobacz tutaj:

Święta w Złotych Myślach!

rozwój osobisty i osiąganie celów

BRAK SKUTECZNOŚCI

1 grudnia 2016

„Ma on różne przyczyny. Jedną z nich jest sytuacja, w której klient ma nowe cele, ale starą osobowość. Na przykład chce stworzyć kolejny związek, ponieważ poprzedni się rozpadł, ale do budowania nowej relacji przystępuje, angażując osobowość, którą miał kilka lat temu. W efekcie, choć szukał partnerki odmiennej od tej, z którą się właśnie rozstał, poznaje kobietę bliźniaczkę swojej byłej ukochanej. Nie przyszło mu do głowy, że aby poznać nową kobietę, najpierw musi stać się innym mężczyzną. To typowe — ludzie nie aktualizują tego, co sądzą na swój temat. Jeśli więc przychodzą do people helpera z celem „chcę być bardziej skuteczny”, to rolą helpera jest wskazanie im, że osiągnięcie skuteczności wymaga porzucenia jakiejś części dawnego siebie i stworzenia nowej osobowości. Stara osobowość posługuje się starymi technikami, a z ich pomocą nie da się osiągnąć nowych celów. Klient w procesie zmiany musi najpierw opanować nowe techniki, zdobyć nowe umiejętności i narzędzia (inaczej mówiąc, odpowiednie zasoby), by móc zacząć dążyć do nowego celu.

Innym powodem braku skuteczności może być też to, że klient sabotuje własne działania służące osiągnięciu celu. Czyni tak m.in. ze strachu. Obawia się, że w momencie, kiedy osiągnie sukces, wydarzy się coś złego. Rolą helpera jest przewidzenie takiej sytuacji i przygotowanie na nią klienta. Należy mu wówczas zadać pytanie: Co złego się wydarzy, kiedy osiągniesz sukces? albo w wersji konkretniejszej: Co złego się wydarzy, gdy zdobędziesz więcej pieniędzy? Klient twierdzi, że nie może więcej zarabiać, choć wie, że stać go na to intelektualnie i warsztatowo. Ma wiedzę i umiejętności, ale mimo to nie podejmuje działania. Kiedy słyszy pytanie: Co złego się wydarzy, kiedy zarobisz więcej pieniędzy?, odkrywa, że przeszła mu przez głowę myśl o rozstaniu z żoną. I wówczas staje się jasne, dlaczego sabotuje osiągnięcie swojego celu. Właściwie jest z żoną szczęśliwy, ale podświadomie obawia się, że większe pieniądze go zmienią i zechce rozbić swoje małżeństwo. Część ludzi nie poradzi sobie z cieniami, które pojawią się obok dużych pieniędzy. Mężczyźni sukcesu mogą zostawić dotychczasowe partnerki, ponieważ „więcej pieniędzy to większe możliwości”. Także towarzyskie. Mamy więc konflikt: z jednej strony klient chce lepiej zarabiać, z drugiej uznaje, że nie powinien, bo pieniądze staną się zagrożeniem dla jego związku. A przecież da się zarabiać więcej i zachować kontrolę nad majątkiem.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia Zmiany”, której autorem jest Mateusz Grzesiak.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Co robić, gdy nie wychodzi?

30 listopada 2016

Porażka. Przegrana. Klęska. To takie słowa ostateczne. Brzmią jakby po nich nie było już niczego, cały świat znika a człowiek zostaje z poczuciem zmarnowania życia. A przecież tak nie jest. Ciągle popełniamy jakieś błędy ale nie musimy ich określać ani porażką, ani przegraną czy klęską. Z każdego doświadczenia da się wyciągnąć jakąś naukę. Z każdej złej sytuacji można znaleźć rozwiązanie. Kiedy zamykają się drzwi, trzeba się rozejrzeć za otwartym oknem. Nie ma sytuacji bez wyjścia.

  • Czy się poddać?

Przede wszystkim za szybko się poddajemy. Dziecko jak uczy się chodzić to upada wielokrotnie, ale czy to znaczy, że ma przestać? W Internecie krąży taka bardzo adekwatna grafika, gdzie dwóch górników chce znaleźć diament. Jeden jest na początku drogi i zawzięcie kopie, choć jeszcze długa droga przed nim. Drugi natomiast jest tuż przed złożem, jeszcze jedno uderzenie kilofa i znalazłby swój skarb, a on rezygnuje. Zniknęła w nim motywacja, ulotniło się zaangażowanie i zostało tylko zniechęcenie. Gdy długo nie widzimy efektów swoich działań, to przestaje się nam tak mocno chcieć osiągnąć cel. Jak z tym walczyć? Wystarczy przekierować nasze myśli. Powinniśmy jeszcze mocniej skupiać się na nagrodzie, na celu, na tym co będziemy robić, jakimi będziemy ludźmi, jak już go osiągniemy. Będą oczywiście z tym związane jakieś koszta, czy to pieniądze, czy zainwestowany czas, ale czy można mieć coś dobrego zupełnie za darmo? Na pewno nie będzie dobrej jakości. Naszą motywację możemy stymulować przez zmianę punkty ciężkości i zwracanie większej uwagi nawet w ciągu dnia na rezultaty i zalety z osiągnięcia celu niż jego koszty. Pamiętaj też, że ważna jest sama droga, nie zawsze lepiej jest dogonić króliczka, ale właśnie jego ściganie jest największą nauką. Rozwijaj się, buduj swoją wartość i nigdy się nie poddawaj.

Thomas Edison, oficjalny twórca żarówki, kiedy poszukiwał odpowiedniego materiału, zapytany został kiedyś przez reportera: „Przeprowadził pan 5 tysięcy prób. Wszystkie na nic. Czemu pan się nie poddał skoro poniósł pan porażkę?”. Odpowiedział: „Nie poniosłem porażki. Odkryłem po prostu 5 tysięcy metod, które nie działają”.

Podobnym przykładem ogromnej determinacji był Harland Sanders. Swoją recepturę starał się sprzedać do 1009 potencjalnych partnerów. Dopiero za 1010 razem zrobił to. Tak powstało KFC.

  • Masz wszystko, aby osiągnąć to, czego potrzebujesz.

To jedno z haseł, które dokładnie rozpakowane zostało na Centrum Sedna, comiesięcznym spotkaniu rozwoju osobistego. Powstało na bazie obserwacji ludzi, którzy często porównują siebie do innych i siebie stawiają w gorszym świetle. Uważają, że mają zbyt małe wykształcenie, że nie mają tak rozbudowanej pewności siebie, że za mało pieniędzy. To wszystko nieprawda. To tylko subiektywny punkt widzenia. Skup się na tym, co jest tu i teraz, poznaj swoje możliwości, własne talenty, zasoby jakie posiadasz. Możesz osiągnąć wszystko, czego pragniesz. Wystarczy, że wykorzystasz to, co w tobie najlepszego. Może jest to zdolność do organizacji, może generujesz wspaniałe pomysły, może świetnie dogadujesz się z ludźmi. Wszystko możesz wykorzystać. Jeśli faktycznie coś nie wychodzi ci jeszcze tak, jakbyś tego chciał i spędza ci to sen z powiek – poszukaj partnera. Znajdź do współpracy osobę, która już to potrafi, która uzupełni twoje talenty.

  • Magia „jeszcze”

Nawet, gdy czegoś nie potrafisz, coś ci nie wychodzi, czegoś nie masz, warto zmienić swój sposób myślenia i mówienia o tym. Wystarczy, że dodasz małe słowo „jeszcze”. Od razu poczujesz różnicę. Zamiast mówić: „Nie umiem prowadzić firmy”, powiedz raczej „Nie umiem JESZCZE prowadzić firmy”. Twój umysł przekieruje swój tok myślenia z ubolewania, że tego nie potrafisz, na to żeby się tego nauczyć.

  • Kijek czy marchewka

Jak to jest z tą motywacją? Od lat wiadomo, że są dwa podstawowe sposoby zyskania zaangażowania drugiego człowieka, czyli tzw.: marchewka – obietnica nagrody, gdy coś się wykona, oraz kijek – kara, jeśli się czegoś nie zrobi. Szeroko jest to stosowane w dzisiejszych czasach: awans, gdy projekt zostanie zakończony sukcesem lub zabranie premii, gdy zadanie nie będzie wykonane na czas. Jak się okazuje, te metody przestają działać. Przykładowo: większe zaangażowanie pracownika po podniesieniu pensji wystarczy pewnie na 2-3 miesiące, później człowiek staje się taki, jaki jest w istocie. Psychologowie doszli do wniosku, że bardziej od tych metod, większą motywację można osiągnąć przez tzw. poczucie sensu, wspólny cel, społeczną akceptację, czyli wszystko to, co przyczyni się do osiągnięcia czegoś razem, co będzie miało ważny skutek w rzeczywistości, nawet bez wynagrodzenia. Dobrym dowodem jest tu Wikipedia, która została stworzona przez wolontariuszy zupełnie niewynagradzanych. O encyklopedii Microsoft, utworzonej przez najlepiej opłacanych i wykwalifikowanych naukowców już niestety niewielu ludzi słyszało, a jeszcze mniej stosuje. Tymczasem Wikipedia jest znana na całym świecie. Gdy więc będziesz tworzyć swój biznes, pomyśl, jaką motywację twoi pracownicy będą mieli poza wypłatą. Co ich będzie łączyć? Jaką misję będzie miała Twoja firma?

Pamiętaj: cokolwiek ci się w życiu przydarza – ważna jest twoja postawa wobec tych zdarzeń. Szukaj rozwiązań, tam gdzie zamykają się drzwi, z pewnością otwiera się jakieś okno. Dbaj o swoje myśli, zastanów się nad motywacją swoją i swoich pracowników, a przede wszystkim nigdy się nie poddawaj.”

Lechosław Chalecki

rozwój osobisty i osiąganie celów

Rada czwarta: podejmuj decyzje po to, aby podejmować następne

30 listopada 2016

„Nie oglądaj się za często wstecz, bo to tylko rozprasza. Zanim określisz już swój docelowy życiowy port, popływaj sobie w różne miejsca. Wiek do trzydziestki wydaje mi się atrakcyjny właśnie poprzez możliwość dokonywania krótkich, testowych rejsów. Martwił mnie mój brak konsekwencji, zmienność, słomiany zapał. Wydawało mi się kiedyś, że jak ktoś zacznie hodować króliki, to powinien to robić przez następne trzydzieści lat. Ale już tak nie uważam. Bycie niekonsekwentnym pomogło mi odkryć wiele nowych uroków życia. Kiedy poznałem nowe smaki, kolory i dźwięki, nie mogłem się nadziwić, jak to było żyć w tym poprzednim świecie. Kiedy odkryłem Indie, nie mogłem nadziwić się, jak są inne od świata, który znam. I po powrocie opowiadałem, jakie są piękne. Tak bardzo chciałem zapalić słuchaczy do zobaczenia moimi oczami tego, czego nie widzieli. Tak się dzieje, że po odkryciu nowego świata bardzo chcemy innym powiedzieć, że żyją we śnie. Chcemy, aby się obudzili i zobaczyli to piękno, które my już odkryliśmy. Ale za wszystkim kryją się decyzje, których konsekwencje będą trwały i wymuszą następne decyzje. Nie wszyscy są na to gotowi. Po Indiach już inaczej patrzę na siebie i otaczający mnie świat. Straciłem pewien spokój, który wynikał z nieświadomości. Dlatego wielu woli dążyć do tzw. stabilizacji życia i utrzymania tego stanu jak najdłużej. Ciągłe poszukiwania, odkrywanie, zmiany, refleksje, wnioski i kolejne decyzje przerażają ich. Czy ktoś życzył Ci, aby kolejny rok był rokiem zmian, szalonych pomysłów, niezwykłych odkryć, zbliżania się do odkrycia prawdy o sobie? Nie życzę Ci łatwego życia. Życzę Ci pięknego życia. Takiego, które Cię zaskoczy, ubawi, zachęci, ożywi, zainspiruje.

Statki w portach są bezpieczne, ale rolą statków nie jest stać w porcie. Przemawia do mnie to zdanie. Tylko dzieci do spokojnego rozwoju potrzebują stabilności i bezpieczeństwa. Dorośli mogą żyć w świecie nieprzewidywalnym. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji skrajnych, takich jak klęski żywiołowe, katastrofy czy wojny. One najczęściej rodzą traumę i niszczą, a nie wzmacniają i rozwijają. Mam na myśli świat, w którym żyjemy. Nazywamy go cywilizowanym, wolnym, demokratycznym. W takim świecie moje dziewięć punktów mocy ma szansę na realizację. Przybliżę Ci je, a Ty podejmiesz decyzję, czy chcesz je uwzględnić w swoim życiu. Kiedy myślę o mocy, wyobrażam sobie siłę przypominającą grawitację. Nie widać jej, ale ciągle jesteśmy jej poddawani. Dzięki niej żyjemy. Jesteśmy zanurzeni w grawitacji.”

Fragment pochodzi z rozdziału „Do młodych” książki Jacka Walkiewicza „Pełna MOC życia” (Wydanie II zmienione).

rozwój osobisty i osiąganie celów

SYSTEMY WPŁYWAJĄ NA SIEBIE

28 listopada 2016

„Ta zasada jest uniwersalna — systemy nigdy nie są wobec siebie obojętne. Na przykład system ciało wchodzi w interakcję z systemem środowisko. Mieszkańcy okolic nasłonecznionych mają odmienny kolor skóry niż osoby otoczone wiecznym mrozem i lodem. Z tego wynikają także konsekwencje w postaci różnic kulturowych. „Kultura opalonych” będzie inaczej postrzegać jasny kolor skóry niż „kultura bladych” i na odwrót.

Również system prawny ma wpływ na to, w jaki sposób człowiek może zaspokajać potrzeby innego systemu, na przykład ciała czy osobowości. W niektórych krajach homoseksualista może zawrzeć związek małżeński z partnerem tej samej płci, a w innych jest to nie do pomyślenia.

Przykłady tego typu interakcji można mnożyć, jednak w naszych rozważaniach najistotniejszy będzie inny system — ludzkie życie. Wprawdzie jego określonymi elementami zajmują się i biologia, i medycyna, i psychologia, i na przykład buddyzm, ale właściwie żadna z nauk, religii czy filozofii nie interesuje się nim jako całością.

Człowiek — jego ciało, psychika, umysłowość, sieć relacji z innymi etc. — stanowi spójną całość. Czujemy to intuicyjnie i mamy na to mnóstwo dowodów (na przykład choroby psyche powodują dolegliwości fizyczne i na odwrót).

Każdy people helper prędzej czy później musi dojść do wniosku, że aby choć zbliżyć się do zrozumienia w pełni, czym jest życie, należy badać każdy z tych obszarów.

I tu dochodzimy ponownie do sedna psychologii zmiany — otóż jest to sztuka uwalniająca swoich adeptów z okowów pojedynczych systemów. To idea będąca ponad jakimikolwiek systemami, pozwalająca podążać w kierunku zrozumienia jak największych fragmentów całości, którą jest człowiek i jego życie.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia Zmiany”, której autorem jest Mateusz Grzesiak.

e-biznes i sprzedaż

Storytelling — sprzedaż przez opowiadanie historii

15 listopada 2016

„Ludzie od zawsze opowiadali i tworzyli historie. Opowieści są źródłem rozrywki, przestrogi oraz edukacji. Mają jeden nadrzędny cel: wywołać emocje. Za nami setki lat ustnych opowieści, literatury i teatru. Stosunkowo niedawno pojawił się film, którego atrakcyjność wizualna daje mu niebywale potężne środki wywołania emocjonalnego zaangażowania u odbiorcy.

Jako przykłady można podać historię, którą snuje o sobie Robert Lewandowski, promując w reklamie markę Huawei, czy też poniższe wzruszające opowieści marki Pantene:

  1. https://youtu.be/Ect56804xfA,
  2. https://youtu.be/gU4xtXiEoAY.

Ten, kto lepiej opowiada swoją historię, wygrywa dziś w biznesie w walce o uwagę konsumentów. Jeśli opis produktu jest dobrą opowieścią, to szybko zyskuje zasięg i generuje wartościowy ruch na stronie WWW. Dzięki prawidłowemu sposobowi narracji marka może zwiększyć swoją rynkową pozycję.

Jaka jest dobra opowieść?

Dobrą opowieścią jest historia, którą pamiętasz i potrafisz przywołać mimo upływu czasu. Opowieść o firmie czy jej produkcie jest prowadzona według ścisłych reguł.
Dobra opowieść jest:

  • Prosta — łatwa w zrozumieniu, w przyswojeniu i w dalszym powtarzaniu. Im jest prostsza, tym naturalniej osadza się w wyobraźni odbiorcy, w jego realiach, w tym, co zna i widział w swoim życiu. Pozwól odbiorcy rozkoszować się znanym mu światem, w którym umieszczasz opowieść. Odbiorca wtedy najwięcej z tego przyswoi.
  • Zaskakująca — tworząca efekt „wow, tego się nie spodziewałem”. Umysł każdego człowieka przewiduje i bawi się w odgadywanie, co będzie dalej w opowieści. Tym większą przyjemność wywołują w nas opowieści, które potrafią wypaść z „torów” i zaskoczyć zwrotem akcji w narracji. Przewiduj, co widzi w swojej wyobraźni odbiorca, co podpowiada mu umysł odnośnie do najbliższych wydarzeń, i zaskocz go czymś niespodziewanym. Słowem: łam spodziewane schematy w opowieściach.
  • Emocjonalna — to absolutnie wymagany składnik opowieści. Działaj na emocje. Im silniej, tym lepiej! Silne emocje powodują, że ludzie chcą się natychmiast nimi podzielić. Pamiętaj, że najsilniejszą ludzką emocją jest strach. Strach jest wszechobecny. Jest doskonałym motywatorem do zmian. Emocje są kluczem w pozyskiwaniu wiedzy o świecie przez ludzi.

Myślenie powierzchowne czy analityczne?

Myślenie powierzchowne jest przyjemne, ze względu na szybkość i wynikającą z niej łatwość rozpracowywania docierających informacji. Natomiast myślenie analityczne jest powolne, męczące, wymaga sporego zaangażowania, w efekcie nie generuje przyjemności, a szybkie przeciążenie umysłu. Najbardziej naturalny sposób przekazywania i przyswajania informacji to sposób ogólny, bez wchodzenia w szczegóły. Im bardziej ogólnie, im mniej skupienia na detalach, tym lepiej. Tworząc opowieść, pracuj z myśleniem powierzchownym, zwalcz pokusę nagromadzenia informacji.

Jak utrzymać uwagę?

Zakończenie opowieści jest zbudowane tak, by zostało zapamiętane. Często staje się punktem wyjścia do dalszych rozważań i dyskusji. Podczas obcowania z materią opowieści chcemy się jak najszybciej dowiedzieć, jak się ona zakończy. Pojawia się luka informacyjna. Zdaniem Roberta Cialdiniego właśnie ta tajemnica jest sekretną bronią utrzymywania uwagi. Ciekawość nas napędza. Zaspokojenie luki informacyjnej jest niezmiernie ważne, lecz pamiętaj, aby odwlekać je w czasie — potęguje to uwagę odbiorców i wzmacnia ciekawość, co będzie dalej. Opowieść biznesową zakończ przesłaniem wzbogacającym odbiorcę.

Co fascynuje w opowieściach?

Opowieść to zapis zmian. Ciągle się zmieniasz, tak samo jak wszystko naokoło Ciebie. Zmiana pociąga i fascynuje, nawet jeśli tylko się o niej czyta czy ogląda ją w kinie. Jest kwintesencją życia. Dramaturgia zmiany to kopalnia pomysłów na opowieści. Zmiana stanu rzeczy powoduje powstanie emocji. Opowiadając, odważnie łechtaj zmysły odbiorcy, by uruchomić jego wyobraźnię.

(…)

Storytelling = sukces
Tworząc opowieść, baw się tym, baw się słowem, bądź odważny w odkrywaniu swoich możliwości. Nie ustawaj w pracy. Systematyczność pisania doprowadzi Cię do sukcesu!”

Fragment pochodzi z książki „Biblia e-biznesu 2. Nowy Testament” pod redakcją Macieja Dutko.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Kaizen rzuca nałóg

15 listopada 2016

„Kiedy ludzie starają się rzucić nałóg, jednym z największych problemów jest wysokie prawdopodobieństwo powrotu do dawnych nawyków po krótkim okresie zwycięstwa. Nieważne, czy chodzi o uzależnienie od papierosów, jedzenia, alkoholu, narkotyków czy czegoś jeszcze innego. Nawet po wielomiesięcznej abstynencji ludzie często wracają na dawną drogę. Jest jednak nadzieja. Widziałem bowiem wiele osób rzucających nałóg na dobre dzięki metodzie podejmowania małych kroków.

Sam zacząłem polecać ów szczególny sposób korzystania z kaizen w chwili, gdy zauważyłem pewną prawidłowość u palaczy wracających do nałogu. Często mówili oni: „Papierosy to moi przyjaciele”. Jasne, nierzadko śmiali się z własnych słów, ale ich uczucie było prawdziwe. Jak się później dowiedziałem, duża część tych palaczy dorastała w rodzinach, w których nie mogli liczyć na ciągłą opiekę, dlatego też już jako dzieci nauczyli się nie ujawniać swoich problemów i nie zwierzać się nikomu w trudnych chwilach.

Samowystarczalność jest częstą, lecz jednocześnie bardzo kiepską strategią radzenia sobie z problemami życiowymi. Dzieje się tak, gdyż biologicznie jesteśmy  „zaprogramowani” do tego, by korzystać z pomocy innych. Taka jest nasza natura. Pomyśl, co robi dziecko obudzone w środku nocy przez koszmar albo burzę z piorunami. Ucieka do łóżka rodziców, żeby tam szukać pomocy, przytula się do mamy lub taty i po uspokojeniu zasypia w ramionach rodzica. Zakłócenie owego naturalnego procesu radzenia sobie przez fizyczną lub emocjonalną niedostępność rodziców rodzi postawę cechującą się stoicyzmem i poczuciem samowystarczalności. W miarę jak takie dziecko dorasta, papierosy, jedzenie lub inne substancje zaczynają zastępować mu wiarygodnych przyjaciół, zapewniających mu spokój, kiedy jest on potrzebny. Niestety, dzieje się tak za cenę chorób, otyłości lub jeszcze gorszych przypadków. Jeżeli taki człowiek stara się rzucić nałóg, nie ucząc się przy tym, jak prosić o pomoc, jego szanse powodzenia będą niewielkie. Życie bez „przyjaciół” będzie bowiem dla niego zbyt przerażające.

Jedna z moich klientek, czterdziestokilkuletnia Renata, opisywała swoje życie następująco: jako dziecko zdecydowała, że nigdy nie będzie od nikogo pożyczać. I tak zrobiła. Nauczyła się być niezależna finansowo i udało się jej dbać o dom i karierę bez żadnej pomocy z zewnątrz. Sprawiło to jednak, że nie potrafiła otrzymywać pomocy od innych.

Renata miała kilku przyjaciół, z którymi lubiła przebywać, ale nie zwierzała im się ani nie odkrywała swoich osobistych spraw. Umawiała się głównie z mężczyznami zdystansowanymi. Wszyscy jednak potrzebujemy wsparcia z zewnątrz, które u Renaty przyjęło formę palenia. W trudnych chwilach brała swoich „najlepszych przyjaciół” i szła zapalić. Nikotyna poprawiała jej nastrój w czasie depresji i uspokajała ją w stresie. Renata przyszła do mnie, ponieważ wiedziała, że musi rzucić nałóg — częste problemy z oddychaniem uświadamiały jej to przerażająco jasno. Czasami udawało jej się odstawić papierosy na miesiąc lub dwa, lecz, jak nietrudno się domyślić, wkrótce sięgała po nie ponownie.

Wiedziałem, że w tym przypadku przepisywanie najnowocześniejszych rozwiązań medycznych nie miało większego sensu. Renata miała w sobie wystarczająco dużo dyscypliny, by wykonać ów pierwszy krok, lecz jednym z najlepszych wskaźników sukcesu życiowego jest umiejętność zwrócenia się do innego człowieka w trudnych chwilach. Jeżeli Renata miała odnieść prawdziwe zwycięstwo, musiała nauczyć się ufać innym i znaleźć powiernika i przyjaciela, który mógłby zastąpić jej papierosy. Oboje wiedzieliśmy, że stawką jest tu jej zdrowie, i nie można było poświęcić kilku lat na psychoterapię i omawianie dzieciństwa przed rozpoczęciem prób rzucenia nałogu. Renata nie miała też wystarczająco dużo cierpliwości. Podejrzewałem, że intensywna terapia będzie dla niej zbyt poważnym i zbyt przerażającym rozwiązaniem.

Na początku poleciłem Renacie, by raz dziennie dzwoniła na moją pocztę głosową i mówiła: „Cześć, to ja, Renata”. Dużym zdziwieniem dla niej było to, że nawet to małe zadanie wywołuje u niej podenerwowanie. Wkrótce zrozumiała sens takiego działania: jeżeli człowiek całe życie unika zależności, coś tak prostego jak zadzwonienie do kogoś jest sprzeczne z jego życiowym credo. Kiedy ów krok stał się mniej zatrważający, dodaliśmy jeszcze jeden telefon, tym razem przed każdym zapaleniem papierosa. Nie miało to na celu zawstydzenia Renaty, gdyż uzgodniliśmy, że może ona palić tyle, ile uzna za stosowne. Chodziło tylko o to, by zadzwoniła przed paleniem i powiedziała: „Cześć, to ja. Idę zapalić”. Jako że Renata oduczyła się pożądać towarzystwa, starałem się obudzić w niej tę potrzebę w sposób, który nie będzie w stanie jej wystraszyć. Dodatkowo odsuwałem w ten sposób Renatę o jeden krok od jej „najlepszych przyjaciół”. Pracowaliśmy tak przez miesiąc.

Następnie poprosiłem Renatę, aby zaczęła spisywać swoje odczucia w dzienniku. Badania wykazują, że opisywanie stanów emocjonalnych w pamiętniku wywołuje podobne efekty jak rozmowa z lekarzem, kapłanem lub przyjacielem. Moim zdaniem dzieje się tak, gdyż dla wielu osób wielką wagę może mieć decyzja o tym, że ich życie emocjonalne jest wystarczająco istotne, by opisywać je w książce, której nikt poza nimi nigdy nie zobaczy. Badania psychologiczne sugerują, że pacjenci powinni każdego dnia poświęcać 15 – 20 minut na prowadzenie pamiętników, aby takie działanie było skuteczne, lecz Renata w żaden sposób nie mogła poświęcić na to aż tyle czasu. Zaczęliśmy więc od pisania przez dwie minuty dziennie. W ten sposób Renata pisała i dzwoniła przez dwa miesiące, dzięki czemu w chwilach stresu zaczynała myśleć o mnie i pamiętniku. Pod koniec tego okresu Renata ze zdumieniem odkryła, że pali o 30 procent mniej praktycznie bez żadnego wysiłku ze swojej strony.

Następnie poprosiłem ją, aby wykorzystała kolejną technikę kaizen, czyli małe pytania. Musiała wyobrazić sobie, że ma najlepszego przyjaciela (człowieka!), który jest przy niej cały czas, oraz myśleć o tym, co chciałaby, by taka osoba robiła w różnych momentach. Może mogłaby słuchać jej opowieści o osiągniętych celach albo porozmawiać z nią o tym, co zjeść na lunch. Pytania te powoli ulegały zakorzenieniu (więcej informacji o małych pytaniach kaizen znajdziesz w rozdziale „Zadawaj małe pytania”). Wkrótce Renata zaczęła dzwonić do innych ludzi, głównie do przyjaciół, którzy byli warci związanego z tym ryzyka, i zaczęła czerpać przyjemność z nawiązywania z nimi bliższych kontaktów. Mniej więcej w tym samym czasie wróciła także do techniki rzucania palenia, z której korzystała wcześniej. W ciągu miesiąca udało się całkowicie odstawić papierosy na dobre. Od dwóch lat Renata ani razu nie sięgnęła po tytoń.”

Fragment pochodzi z książki pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok…”, której autorem jest Robert Maurer.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Stres… czy lęk

8 listopada 2016

„Choć we współczesnej medycynie uczucie towarzyszące nowemu wyzwaniu czy dążeniu do ważnego celu nosi nazwę stresu, przez wiele stuleci znano je pod starym i popularnym mianem lęku. Zauważyłem, że nawet obecnie ludzie odnoszący największe sukcesy to osoby zdolne spokojnie patrzeć w twarz największym lękom. Zamiast korzystać więc z terminów takich jak strach, lęk czy nerwowość, ludzie tacy otwarcie mówią, że czują niepokój w obliczu wyzwań i obowiązków. Oto, co powiedział Jack Welsh, były prezes zarządu koncernu General Electric: „Każdy, kto prowadzi jakiś interes, wraca wieczorem do domu i zadaje sobie cały czas to samo pytanie: czy to ja będę osobą, która doprowadzi to wszystko do ruiny?”. Chuck Jones, twórca rysunkowych postaci skunksa Pepego le Swąd i kojota Wilusia twierdził, że „strach jest istotnym czynnikiem procesu twórczego”. Z kolei Sally Ride, astronautka, nie boi się mówić otwarcie o lękach: „Wszystkie przygody, zwłaszcza wyprawy na nowe tereny, są straszne”.

Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak wiele osób używa określenia strach zamiast słowa stres czy lęk. Zrozumiałem to pewnego dnia, gdy odwiedzałem Akademię Medyczną w Los Angeles i obserwowałem przyszłych lekarzy podczas szkolenia. Przez cały dzień towarzyszyłem wtedy jednemu z lekarzy rodzinnych, praktykującemu w przychodni i zajmującemu się dziećmi i dorosłymi, którzy przychodzili z różnymi dolegliwościami. Zauważyłem, że gdy dorośli mówili o swoim bólu natury emocjonalnej, często używali takich słów jak stres, lęk, depresja, nerwowość i napięcie. Z kolei dzieci na ogół opisywały takie stany za pomocą określeń przestrach, smutek lub strach.

Doszedłem wtedy do wniosku, że przyczyną takiego a nie innego doboru słów nie są objawy tylko oczekiwania. Dzieci zakładały, że ich odczucia są normalne i że żyją w świecie, którego nie są w stanie kontrolować. Nie miały wpływu na to, czy ich rodzice są w dobrym czy złym nastroju albo czy ich nauczyciele są złośliwi czy sympatyczni. Rozumiały więc, że lęk jest istotną częścią ich życia.

Z kolei dorośli, jak sądzę, uważają, że jeżeli będą prowadzić właściwe życie, będą w stanie kontrolować swoje otoczenie. Kiedy pojawia się lęk, oznacza to, że coś poszło źle, dlatego też dorośli wolą korzystać z określeń psychiatrycznych. Strach staje się zaburzeniem, czymś, co można spokojnie włożyć do szufladki z etykietą „stres” lub „lęk”.

Takie podejście do strachu jest nieproduktywne. Jeżeli oczekujesz, że dobrze powadzone życie musi zawsze być ułożone, prosisz się o panikę i porażkę. Jeżeli zakładasz, że nowa praca, związek czy poprawa zdrowia będą proste i łatwe, będziesz reagować na strach złością oraz zmieszaniem i zrobisz wtedy wszystko, by wyeliminować to uczucie. Możemy nawet nie zdawać sobie sprawy z przesadnych, desperackich prób pozbycia się strachu. Ów powszechny, lecz ograniczający produktywność fenomen odzwierciedla popularny dowcip: pijak chodzi na czworakach pod latarnią. Podchodzi do niego policjant i pyta: „Co pan tu robi?”. „Szukam kluczy” odpowiada pijak. „Gdzie pan je zgubił”, pyta policjant. „Tam”, odpowiada pijak, wskazując na drugi koniec ulicy. Policjant drapie się w głowę i pyta: „To dlaczego szuka pan ich tutaj?”. „Bo tu jest więcej światła”, odpowiada pijak.

Kiedy życie staje się przerażające i trudne, często szukamy rozwiązania tam, gdzie łatwo prowadzić takie poszukiwania, a nie w ciemnych, nieprzyjemnych miejscach, gdzie mogą się one faktycznie znajdować. I tak osoba, która obawia się intymności, może zmieniać pracę lub miejsce zamieszkania, może działać w kierunku poprawienia i tak już dobrej pozycji w pracy, zamiast zainteresować się bardziej domem, gdzie może czekać na nią intymność. Ludzie, którzy nie troszczą się specjalnie o zdrowie albo ignorują niesatysfakcjonujące małżeństwo, mogą skupić się na kupnie nowego czy też drugiego domu. Ludzie o niskiej samoocenie mogą poddać się operacji plastycznej albo rygorystycznej diecie, koncentrując się na liczeniu kalorii i grupach pokarmowych zamiast spojrzeć na siebie i swój nadmiernie krytyczny charakter.

„Strach jest bezcenną nauką”
— Lance Armstrong

Jeżeli jednak oczekujesz strachu, możesz podejść do niego spokojnie. Warto pamiętać, że kiedy pragniemy się zmienić, myśli racjonalne nie zawsze kierują naszymi działaniami, a strach może czaić się w najbardziej pospolitych miejscach. Powiedzmy, że przez ostatnich kilka tygodni zdarzyło Ci się spóźniać do pracy. Pewnego ranka podejmujesz rozsądne postanowienie: dziś pojawię się w biurze punktualnie. Istnieje wszak szansa, że lęki, z których nie zdajesz sobie sprawy, być może konfrontacja z dominującym współpracownikiem, wejdą Ci w drogę, zmuszając Cię do wykonania dodatkowego telefonu czy zrobienia prania przed wyjściem z domu. W wyniku tego lęk może podświadomie sabotować Twoje najlepsze intencje.

Nie można pozwolić, aby te powszechne blokady zmiany wywołały u Ciebie poczucie winy czy frustracji, które zmuszą Cię do zaprzestania prób rozwoju. Konflikt to rzecz bardzo ludzka. Gdybyśmy byli w stanie kontrolować swoje działania, bylibyśmy znacznie spokojniejszym gatunkiem, a pierwsze strony gazet wyglądałyby zupełnie inaczej. Postaraj się wykorzystywać ciężkie czasy do tego, by przypomnieć sobie, że strach jest darem ostrzegającym nas przed wyzwaniem. Im bardziej się o coś troszczymy, im więcej marzymy, tym więcej odczuwamy strachu. Myślenie o nim w ten sposób pomaga zachować koncentrację. W ciężkich chwilach warto pamiętać, że strach jest rzeczą normalną, stanowi naturalną oznakę ambicji, sprawia, że mocniej trzymamy się nadziei i optymizmu, dzięki którym chętniej korzystamy ze strategii małych kroków pozwalających omijać strach. Zamiast więc obwiniać się o kolejne spóźnienie albo uznać, że po prostu nie jesteśmy zdolni przychodzić na czas, możemy przyjąć ów lęk i wpływ, jaki ma na nas. Dopiero wtedy możemy cicho i spokojnie wykonać mały krok, taki jak wyobrażenie sobie miłej rozmowy z trudnym pracownikiem. Po pewnym czasie takie zachowania wytworzą w naszym umyśle nowe nawyki. W następnych rozdziałach dokładnie wyjaśnię Ci strategię małych kroków kaizen, za których pomocą można stawić czoła swoim lękom, a nawet przekształcić je tak, by zaczęły Ci pomagać.”

Fragment pochodzi z książki pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok…”, której autorem jest Robert Maurer.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Konsekwencja w działaniu

7 listopada 2016

„Znowu nie udało się… Tak mocno się starałeś, ale nie dobiegłeś do mety na czas, nie wygrałeś, nie podpisałeś kontraktu, nie schudłeś, nie pojawiłeś się na spotkaniu, nie dotrzymałeś słowa, nie wstałeś z budzikiem. Znowu i znowu.

Dlaczego tak jest?

Twoje ciało przyzwyczaiło się do odkładania na później, do tych małych „porażek”. Zapamiętało, że to jest twój domyślny sposób działania. W końcu na każde wydarzenie, na każde niespełnione oczekiwanie, od razu w twoim umyśle pojawia się koło ratunkowe – powód niepowodzenia. Musiałeś wymyślać usprawiedliwienie, kolejną wymówkę, zarówno dla innych jak i dla siebie. Stajesz się coraz bardziej kreatywny w wymyślaniu powodów swoich niepowodzeń, bo robisz to znowu i znowu. Twoja uwaga jest skierowana na to, co będzie jak polegniesz i jak się ratować z tej sytuacji, zamiast na to co będzie jak zwyciężysz i co dobrego tobie to przyniesie. Najwyższy czas to przekierować.

Jak definitywnie skończyć z wymówkami i wreszcie zrobić coś zgodnie z planem?

Skup się na tym, czego chcesz, a następnie skorzystaj z następujących kroków, najlepiej jakbyś je wypisał i nie śpiesz się. Po pierwsze musisz ustalić plan. Załóżmy, że twoim celem jest schudnięcie 20 kg – podziel swój cel na mniejsze etapy – określ, jaką ilość kg jesteś w stanie stracić w ciągu tygodnia, miesiąca, roku. Po drugie, zacznij myśleć o sobie nie jak „pozbyć się otyłości?”, a „jak ważyć… kg?”; nie „jak przeżyć do pierwszego?”, ale „jak sprzedać i zarobić?”. Po trzecie, myśl w kontekście dokonanym i określ dokładny czas osiągnięcia celu „ja ważę… kg do 20 czerwca 2016 roku”. Możesz podstawić tu dowolny przykład, byle konkretny, np. nie „spędzam więcej czasu z rodziną”, ale „mam 2 godziny dziennie i cała niedzielę dla rodziny od przyszłego tygodnia”. Po czwarte, pomyśl, co najgorszego może się stać. Określ, co będzie, jeśli zawiedziesz – przytyjesz, stracisz klienta, nie wyślesz projektu na czas. Co wtedy się wydarzy? Wyobraź sobie wszystkie najgorsze konsekwencje swojego niepowodzenia. Po piąte, odwróć teraz myślenie o 180 stopni – co się stanie, jeśli spełnisz oczekiwania? Jakie nagrody na ciebie czekają? Może szacunek innych, większa premia, ogromny wzrost pewności siebie? Jak się z tym czujesz? I ostatni, szósty krok – co konkretnie zrobisz dziś, aby osiągnąć ten cel? Może ustalisz plan działania w tygodniu, może znajdziesz dietetyka, albo przygotujesz ofertę? Zrób coś konkretnie w kierunku realizacji celu.

Świetnie. Przeszedłeś właśnie proces konkretnego definiowania celu, teraz twoja podświadomość zacznie pracować nad jego osiągnięciem i ma już do niego ustaloną motywację. Samą motywację można zdefiniować jak MOTYW + AKCJA. Im silniejszy powód, tym większa chęć działania. W kroku czwartym i piątym została ona określona: wiesz już na czym ci najbardziej zależy, a czego nie chcesz. Krok szósty, pozwolił ci na pierwszy krok. Wystarczy teraz, że podtrzymasz tę energię, przypomnisz sobie swoje powody, wzmocnisz je i dopiszesz kolejne, żebyś działał tak mocno i tak konsekwentnie aż ten cel osiągniesz.

Kilka praktycznych rad przyspieszających sukces

Obierz sobie kilka, żebyś nie skupiał się tylko na jednym, ale też nie zbyt wiele celów. Najlepiej trzy, każdy z innej dziedziny: zdrowie, relacje, biznes. Kolejne cele obieraj dopiero, gdy skończysz poprzednie. Pamiętaj, że nie zawsze od razu widać efekty, twoich starań, więc pragnienie natychmiastowego rezultatu, zamień na potrzebę natychmiastowego działania. Rób swoje w swoim tempie, gdybyś na chwilę upadł, zawsze możesz wrócić, ale żeby nie było to zbyt częste, ustal sobie jakąś „karę” – przelewasz jakąś kwotę na fundację, pomagasz teściowej bezinteresownie w zakupach itp. Zawsze, gdy osiągniesz jakiś poziom swojego celu, daj sobie „nagrodę” i niech to będzie coś, czego normalnie byś sobie nie dał, np. kolejna para butów, masaż, obiad w wykwintnej restauracji. Powiedz o swoich planach znajomym i rodzinie, np.: „Kochani, mam cel, podnoszę swój poziom z angielskiego i za rok zdaję test CAE”. Będzie to dla ciebie kolejna motywacja, bo nie będziesz chciał ich rozczarować. Nie porównuj się do innych, patrzy tylko na swoje postępy, żebyś każdego dnia poczuł, że jesteś coraz bliżej. A przede wszystkim nie poddawaj się, konsekwentnie dąż do spełnienia swoich marzeń.

Powodzenia w realizacji swoich celów!”

Lechosław Chalecki

rozwój osobisty i osiąganie celów

Szarża pod górę: innowacja

31 października 2016

„Kiedy ludzie pragną zmiany, zaczynają zwykle od strategii innowacji. Choć można postrzegać ją jako sposób na dokonanie twórczego przełomu, sam używam tego słowa w znaczeniu, jaki nadały mu szkoły ekonomiczne, w których terminy dotyczące sukcesu i zmian oznaczają czasami coś innego niż w języku potocznym. Według ich definicji innowacja oznacza drastyczną zmianę. W sytuacji idealnej trwa ona przez krótki czas, wywołując jednocześnie ogromne zmiany. Innowacja jest szybka, wielka i widowiskowa, a także może przynieść istotne wyniki w minimalnym czasie.

Chociaż to znaczenie może być dla Ciebie nowe, zapewne zetknąłeś się z samą ideą. W świecie korporacji przykładem innowacji mogą bardzo nieprzyjemne strategie w rodzaju masowych zwolnień w celu uchronienia firmy przed bankructwem, a także przyjemniejsze działania, takie jak inwestowanie dużych sum w nowoczesne technologie. Radykalne zmiany są też ulubionymi strategiami w życiu osobistym. (…)

Innymi przykładami innowacji mogą być:

• diety wymagające całkowitego odstawienia ulubionych potraw,
• gwałtowne rzucanie nałogu,
• radykalne plany na wyjście z długów,
• wchodzenie w ryzykowne sytuacje społeczne w celu przełamania nieśmiałości.

Innowacje przynoszą czasami niesamowite wyniki. Większość z nas jest w stanie dokonać skutecznych zmian za pomocą drastycznych środków, które przedstawiłem powyżej, uzyskując natychmiastowe efekty. Następnie, z zasłużoną dumą, osoby te mogłyby opisywać przykłady innowacji w swoim życiu, takie jak rzucenie palenia raz na zawsze…

Jestem wielkim zwolennikiem stosowania innowacji, ale tylko wtedy gdy ona działa. Wywrócenie swojego życia do góry nogami może być powodem do dumy i wiary we własne siły, ale zauważyłem, że ludzie często są więźniami poglądu, iż innowacja jest jedynym sposobem na zmiany. Ignorujemy dany problem lub wyzwanie tak długo, jak tylko się da, a gdy jesteśmy już zmuszeni do działania, próbujemy dokonać gwałtownej poprawy. Jeżeli działanie to zakończy się sukcesem, gratulujemy sobie i mamy do tego pełne prawo. Kiedy jednak potkniemy się podczas tej próby, ból i zakłopotanie wynikłe z niepowodzenia mogą być bardzo dotkliwe.

 

Radykalna zmiana przypomina szarżowanie pod stromą górę — możesz stracić oddech, zanim dotrzesz na szczyt, albo świadomość tego, ile jeszcze zostało do celu, może przedwcześnie zniechęcić Cię do biegu.

Nawet jeżeli jesteś osobą wysoce zdyscyplinowaną i odnoszącą sukcesy, idę o zakład, że jesteś w stanie przypomnieć sobie sytuacje, w których innowacje zakończyły się klęską, jak np. restrykcyjna dieta czy drogie „lekarstwo” na kłopoty w związku (jak spontaniczna wycieczka do Paryża), które nie uśmierzyło konfliktów. Na tym właśnie polega problem z innowacją. Zbyt często odnosimy bowiem tymczasowe sukcesy, których nie potrafimy utrzymać, gdy zaniknie początkowy entuzjazm.

Innowacja nie jest jednak jedynym sposobem na zmianę. Istnieje bowiem ścieżka biegnąca tak łagodnie, że prawie nie zauważa się, iż prowadzi ona pod górę. Bardzo łatwo się nią wchodzi i bardzo wygodnie podróżuje. Wystarczy jedynie wysunąć stopę i postawić ją z przodu.

Fragment pochodzi z książki pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok…”, której autorem jest Robert Maurer.

e-biznes i sprzedaż

Nisza w e-usługach

28 października 2016

„Specyfika rynku internetowego sprawia, że zmiany zachodzą tutaj w zaskakującym tempie i przynoszą wiele szans na wejście w dochodowy biznes. Pojawienie się na polskim rynku Facebooka wywołało falę szybko rosnących agencji social media, czyli firm zajmujących się marketingiem w mediach społecznościowych. W czasie kilku lat garażowe projekty przerodziły się w wyspecjalizowane kilkudziesięcioosobowe firmy o dużych przychodach. Symbolem sukcesu w tej niszy rynkowej jest agencja Socializer, która po pięciu latach działalności przy wycenie kilkudziesięciu milionów złotych została wchłonięta przez międzynarodową korporację.

Zmiany w prawie przyczyniły się do powstania podmiotów usługowych wspierających biznes e-commerce w regulowaniu kwestii prawnych. Przykładem mogą być Trustme.pl oraz inne firmy oferujące ochronę prawną sklepów internetowych związaną m.in. ze stałym monitoringiem wzorca regulaminu. Sztandarowa usługa tego rodzaju podmiotów była odpowiedzią na nadużycia nieetycznie działających organizacji prokonsumenckich, które wykorzystywały niedoskonałości rejestru klauzul niedozwolonych.

Dążenie do ciągłego zmniejszenia dystansu e-zakupów w stosunku do zakupów tradycyjnych sprawia, że w szybkim tempie wyrastają firmy tworzące różnego rodzaju wirtualne wizualizacje produktów. Liderzy rynku myślą nawet o tym, aby za sprawą drukarek 3D i peryferii komputera włączyć do procesu zakupowego w e-commerce zmysły węchu i dotyku. Prawdopodobnie jest na tym polu jeszcze wiele do odkrycia, nie wspominając o znanej od lat, ale wciąż rzadko wykorzystywanej w e-sprzedaży technologii Augmented Reality (AR; z ang. rzeczywistość rozszerzona).

Poszukując atrakcyjnej niszy w e-usługach, warto bazować na długookresowych trendach. Stały spadek tradycyjnej telewizji na rzecz VOD (ang. Video on Demand — wideo na życzenie) przyczynia się do powstania firm specjalizujących się w kampaniach wideo w serwisie YouTube. Przykładem może być firma LifeTube, która skupia najpopularniejszych twórców kanałów serwisu YouTube i sprzedaje reklamę wideo, opierając się na ich zasięgu i rozpoznawalności. Oczywiście należy pamiętać, że przenoszenie budżetów reklamowych z TV do VOD wiąże się zarówno ze zmianą przyzwyczajeń konsumentów, jak i z niedoskonałościami starszego systemu (skuteczność tradycyjnej reklamy TV trudniej zmierzyć).”

Fragment pochodzi z książki „Biblia e-biznesu 2. Nowy Testament” pod redakcją Macieja Dutko.

e-biznes i sprzedaż

Co przyniesie przyszłość?

21 października 2016

„Rynek e-commerce, z racji swojego zasięgu i wygody dla klientów, będzie rósł w siłę, choć sama dynamika będzie maleć. Według różnych analiz przewiduje się, że do 2020 r. udział e-commerce w handlu detalicznym może wynieść nawet 10%. Wzrost znaczenia dużych podmiotów i ich siła będą prowadzić do stopniowej konsolidacji rynku i umacniania swojej przewagi nad pozostałymi graczami, co nie oznacza, że przetrwają tylko najwięksi. Wciąż będzie miejsce dla małych e-sklepów oferujących niszowy czy specjalistyczny asortyment, konkurujących unikalnym podejściem do klienta czy sprzedających produkty taniej niż konkurencja. Zmiana zachowań i zwyczajów konsumentów, którą już można zaobserwować, powoduje, że zakupy w internecie, choć ciągle kojarzone głównie z niższą ceną, będą wybierane coraz częściej z uwagi na wygodę i szerszy asortyment. Wbrew pozorom to właśnie duże e-sklepy i podmioty dwukanałowe (prowadzące sprzedaż stacjonarną i online) przyczynią się do większego zaufania do idei zakupów internetowych, gwarantując swoją marką bezpieczeństwo transakcji oraz prowadząc szerokozasięgowe kampanie w telewizji i internecie.

Przyszłość e-commerce to także wykorzystanie do transakcji smartfonów, które stały się nieodzowną częścią życia kupujących w sieci. Udział ruchu z telefonów komórkowych na stronach sklepów internetowych wynosi w Polsce ponad 8% i będzie rósł. Już dzisiaj istnieją e-sklepy, dla których udział wejść ze smartfonów wynosi nawet 25% (np. w Wielkiej Brytanii jest to średnio 31,1% dla całej branży). Jeśli dodać do tego faworyzację przez Google witryn przyjaznych urządzeniom mobilnym oraz oczekiwaną przez klientów wygodę przeglądania ofert z telefonu, widać, że wzrost liczby witryn dopasowanych do funkcjonalności smartfonów jest nieunikniony.

W przyszłości zacierać się będą granice między tym, co dziś uważa się za handel online, a tym, co jest handlem offline. Cross-channelling (o którym więcej przeczytasz w podrozdziale 8.2), czyli sprzedaż w kilku kanałach, ograniczy myślenie „my — stacjonarni, oni — internetowi” i zapoczątkuje myślenie w kategorii „my, nasza firma, jeden klient”. Bo czy online, czy offline, klient jest ten sam, a mający coraz większe znaczenie efekt ROPO (ang. Research Online, Purchase Offline — wyszukiwanie informacji o produktach online przed zakupem stacjonarnym), który obecnie wynosi 40 – 50%, zmieni podejście do wielu biznesów. Dla dużej liczby graczy towarzyszenie klientowi w procesie internetowego przygotowania się do zakupów będzie Hamletowskim „być albo nie być”.

W e-commerce rosnąć też będzie znaczenie jakości usług, budowania relacji i pozytywnych doświadczeń z klientami. E-sklepy nie tylko będą miejscem transakcyjnym, ale także miejscem porad czy inspiracji. Tak jak niższe ceny są obecnie głównym motorem napędowym rynku e-commerce, tak niedługo wzrośnie rola obsługi klienta (rozdział 6.) — termin i wybór metody dostawy, szybkość reakcji na zapytania, prokonsumenckie nastawienie przy rozwiązywaniu problemów czy możliwość bezpłatnego zwrotu towaru z odbiorem z domu klienta.

Przyszłość branży to także szeroko rozumiana innowacyjność, np.: nowe rozwiązania w prezentacji produktów czy personalizacja i automatyzacja marketingu internetowego, a także ograniczenie czasu dostawy.

Fragment pochodzi z książki „Biblia e-biznesu 2. Nowy Testament” pod redakcją Macieja Dutko.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Odpowiedni trener

7 października 2016

Adam Nawałka jest najjaśniejszym przykładem tego, jak ważne jest spotkać na swej życiowej drodze szkoleniowca przez wielkie „S”. I nie ma tu znaczenia czy chodzi o 11 facetów uganiających się na trawniku za piłką, menedżera ze stołecznego Mordoru czy klasyczną matkę-Polkę. Zawsze bowiem przedmiot zmiany jest ten sam – NASZA GŁOWA! Obowiązują niemal identyczne schematy, bo czy chodzi o nadanie piłce właściwego kierunku, czy o zmagania z Excelem, zawsze wszystko zaczyna się i kończy w miejscu, które znajduje się od urodzenia między naszymi uszami.

Na rynku szkoleniowym roi się dziś od trenerów, a coaching robi coraz większą furorę. Z miesiąca na miesiąc rośnie też zainteresowanie rozwojem osobistym, a wraz z nim wzrasta ryzyko, że na swojej ścieżce kariery natrafimy nie na trenera przez duże „T”, ale na jakiegoś Dyzmę, czego przykład obserwowaliśmy podczas katastrofy w trakcie Euro 2012, gdy szkoleniowcem był chłopek-roztropek, w dodatku święcie przekonany, że „bez młota to nie robota”. Dowodem na to, jak ważny jest dobór właściwej osoby, która ma pokierować naszym rozwojem poprzez odpowiednio dobrane procesy szkoleniowe, jest właśnie selekcjoner reprezentacji Polski, Adam Nawałka.

Nawet ci, którzy na co dzień nie interesują się zbytnio futbolem zwrócili z pewnością uwagę, że w większości awans na Euro we Francji wywalczyli zawodnicy doskonale znani z tego, że… polegli w kadrze Smudy na Euro we własnym kraju , nie dając rady wyjść z tzw. grupy śmiechu czyli najłatwiejszej w całym turnieju oraz w eliminacjach Mistrzostw Świata w RP za kadencji Fornalika. Ileż było połajanek i gwizdów na Roberta Lewandowskiego, ileż batów i oskarżeń o przerżnięte mecze zebrał Kamil Glik, który stał się wręcz kozłem ofiarnym, na którego zwalano winę za stracone bramki. Inni grali tzw. „ogony” lub w ogóle nie łapali się do pierwszego składu. Dziś wymieniona przeze mnie dwójka to przecież – jak mawiają Niemcy – Weltklasse.

Ich nazwiska, podobnie jak Krychowiaka czy Fabiańskiego są na ustach całego piłkarskiego świata. Cóż więc się takiego stało, że naraz ci sami ludzie, którzy byli odsądzani od czci i wiary, zagrali niczym orkiestra wiedeńskich filharmoników?

Pojawił się trener, a raczej Pan Trener. Człowiek, który zrobił ze swoimi zawodnikami to samo, co robi np. doświadczony trener podczas szkoleń pracowników, który ma za zadanie tak poukładać personel, by firma notowała jak najlepsze wyniki. Przede wszystkim wykorzystał do maksimum ich kompetencje, a więc delegował do takich zadań, gdzie najlepiej spełni się ich talent i gdzie będą mieli okazję pokazać pełnię swoich możliwości. Po drugie wyrobił w zawodnikach AUTOMATYZMY.

To zresztą było ulubione słowo Adama Nawałki, powtarzane wielokrotnie na wszystkich konferencjach prasowych, oznaczające nic innego jak ZMIANĘ DOTYCHCZASOWYCH NAWYKÓW! I po trzecie wreszcie, przygotował ich taktycznie, czyli rozplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach, całą, trwającą rok batalię o wyjazd na francuskie stadiony, od pierwszego do ostatniego meczu.

Czy niewątpliwy sukces piłkarskiej reprezentacji Polski może być natchnieniem, które spowoduje refleksję nad własnym życiem. Chwilę zastanowienia nad własnymi zachowaniami, dążeniami i sposobem realizacji życiowych czy biznesowych planów?

Oby!

Tak naprawdę każdy moment jest dobry do tego, by podjąć decyzję, że chcę coś zmienić we własnym życiu, oczywiście na lepsze. Bo przecież człowiek rodzi się po to, by być szczęśliwym. Czasem w tym szczęściu może dopomóc profesjonalista. Warto więc postawić na takiego, dzięki któremu wygramy niejeden turniej własnego życia, czy to na polu zawodowym, czy rodzinnym.

Fryderyk Karzełek
GRA O MILION

finanse i inwestowanie

3 największe pułapki w edukacji finansowej!

5 października 2016

Ciągle widzę w Internecie kolejne informacje o szkoleniach, które mają poprawić Twoją inteligencję finansową, w cudowny sposób doprowadzić Cie w krótkim czasie do dużych pieniędzy.

Wydawać się może, że są ich chyba już tysiące 🙂

Dostrzegam w nich jednak pewne zagrożenia, trzy ogromne pułapki:

  1. Po pierwsze, że będziemy wiedzieli, jak inwestować pieniądze, nie mając ich.
  2. Po drugie, będziemy wiedzieć, że trzeba odkładać pieniądze, ale nie będziemy mieli z czego.
  3. I wreszcie dowiemy się, jak zarabiać pieniądze, bez zwiększania swojej wartości jako człowieka.

Przeważająca większość rozpoczyna swoją finansową edukację od niewłaściwej strony – od nauki inwestowania. Tymczasem pierwszym krokiem powinno stać się zdobycie najważniejszej umiejętności, którą jest zarabianie pieniędzy.

Jeżeli tego nie potrafimy, będziemy skłaniać się do zdobywania pieniędzy na drodze spekulacji lub nie zawsze uczciwych metod. Będziemy karmić się nadzieją, że uda nam się przejść drogą na skróty: osiągnięcie zamożności bez podniesienia swojej wartości jako człowieka.

To ślepy zaułek!

Dowiedz się, dzięki Grze o Milion, jak postawić priorytety, jak zaplanować swoje działania i wreszcie, jaką cenę należy zapłacić za swoją finansową niezależność.

Zacznij od właściwej strony i z właściwymi ludźmi!
Fryderyk Karzełek

rozwój osobisty i osiąganie celów

Prawdziwe marzenia nie mają terminu realizacji

3 października 2016

Czy wiesz, jakie emocje pojawiają się, gdy spełnia się Twoje marzenie życia? Gdy wiesz, że właśnie stało się coś, na co tak ciężko pracowałeś? To, w co włożyłeś całe swoje serce?

Przeczytaj, co na ten temat mówi Łukasz Milewski, autor książki „Potężny ponad miarę”:

„Marzenie sprzed piętnastu lat stało się faktem.

Dla mnie jest to jeden z najtrudniejszych momentów, ponieważ z jednej strony jestem bardzo szczęśliwy, z drugiej – chciałbym w kilku słowach powiedzieć coś z głębi serca, coś bardzo dla mnie ważnego.

Widzisz, w życiu nie chodzi o to, by być wielkim. W życiu nie chodzi o to, by być dumnym. W życiu nie chodzi o to, by pokazywać, że jest się najlepszym. Myślę, że w życiu chodzi o to, by być szczęśliwym. O to, by robić to, co się kocha, co czujesz w głębi serca. Piętnaście lat temu obiecałem sobie, że niezależnie od przeciwności losu nigdy się nie poddam. Chciałbym, abyś wiedział, że to, co robię wraz z moim zespołem, to stawianie wszystkiego na jedną kartę, by osoby, które podziwiam, mogły wystąpić na tej scenie.

Dlaczego? Dlatego, że kiedyś, dawno temu, gdy nie było obok mnie nikogo, kto mógłby podać mi rękę, trafiłem na pewną książkę. Tą książką było „Obudź w sobie olbrzyma”. I ja naprawdę go w sobie obudziłem! Stał się tak wielki, że ledwo mieści się na tej scenie.

Wiem, jak ważne jest mówienie wprost. Wiem, jak ważne jest wspieranie innych. Wiem, jak ważne jest mówienie: „Kocham cię”. Chcesz być szczęśliwy? Chcesz, by Twoje życie było cudowne? Droga do tego jest naprawdę prosta.

Ludzie uczą się wielu języków. Ja przez całe życie uczę się jednego języka, który jest dla mnie najważniejszy. To język czynów. To jedyny prawdziwy język, który może definiować to, kim ja jestem, i to, kim Ty jesteś. Nie ma znaczenia, co mówią lub myślą o Tobie inni. Ważne, jakim jesteś człowiekiem sam dla siebie. Ważne, że się nie poddajesz, szczególnie wtedy, gdy życie Cię przygniata i odbiera Ci siłę i sens.

Nie wiem, ile czasu zostało nam dane, dlatego tak ważne jest, abyś w każdym momencie swojego życia pamiętał o tym, że to, co masz najcudowniejszego, to ludzie. Ludzie. Ze wszystkimi ich wadami i zaletami.

To Tony Robbins nauczył mnie miłości do potencjału człowieka. To on natchnął mnie i mój zespół do robienia rzeczy, w które nikt nie wierzył lub które uważano za niemożliwe.

Co czuję teraz? Czuję, że jestem na początku drogi. Czuję, że jestem na planecie zwanej Ziemia. Czuję, że otaczają mnie tysiące wspaniałych ludzi. I czuję, że każdy z nich ma fantastyczny potencjał. I wiem, że dopóki nie powiesz: „Rezygnuję”, nigdy nie przegrasz. Bo takie jest życie. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Nie będzie, ale to Ty decydujesz, kiedy odpuścisz.

Nigdy w życiu nie odpuściłem. Wiele razy potykałem się i popełniłem miliony błędów, ale obiecałem sobie, że jeżeli szczerze coś kocham i jeśli coś jest dla mnie ważne, nigdy, przenigdy się nie poddam i nie pozwolę, by ktoś zabił moje marzenia.

Dlaczego? Bo kocham ludzi. Dlaczego? Bo są dla mnie najważniejsi. Jesteś dowodem na to, że marzenia się spełniają. Pomagasz mi spełniać moje marzenia. Dziękuję Ci za to z całego serca.

Widzisz tę piłkę? Za chwilę zrobię jedno z najważniejszych przyłożeń w swoim życiu, tzw. touchdown, który jest dowodem realizacji piętnastoletniego marzenia. Marzenia, do którego droga jest materiałem na niezły film. To Tobie dedykuję ten sukces. Nie ma znaczenia, skąd zaczynasz; ważne jest, dokąd zmierzasz. Każdy z nas może realizować marzenia, nawet jeżeli myślisz, że cały świat jest przeciwko Tobie, bo jedynym człowiekiem, który może stanąć na drodze do Twoich marzeń, jesteś Ty sam. Zrozum to w końcu. NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ.

Schodziłem ze sceny zalany łzami. Z tą różnicą, że były to łzy szczęścia. Nikt już nie mógł tego zepsuć, nawet Ikar. Schodziłem jako nieprawdopodobny zwycięzca i człowiek, który spełnił daną wiele lat temu przysięgę. Nie udało się osiągnąć zakładanego targetu, zostałem zdradzony przez człowieka, w którego mocno wierzyłem. Postanowiłem jednak, że jutro zacznę się tym martwić. Wtedy chciałem spędzić wieczór z tymi, których kochałem. Byłem tak bardzo z nich dumny, że swoją pracą i zaangażowaniem wznieśli się w kosmos. Na kolacji pojawili się wszyscy poza Ikarem, chociaż został zaproszony. Sądzę, że nie miał odwagi spojrzeć nam w oczy. Wtedy widzieliśmy się po raz ostatni.

Wieczór był cudowny i pełen pozytywnych emocji. Wiedzieliśmy, że zrobiliśmy coś, czego nie zrobił nikt inny na świecie. Daliśmy ludziom ogromną wartość, chociaż mało kto wierzył, że jesteśmy w stanie to zrobić.

Kilka miesięcy później spotkałem przypadkowo na ulicy jednego z najwierniejszych ludzi Ikara, który był wtedy z nami. Okazało się, że ich drogi się rozeszły. Zapytałem go wtedy wprost, dlaczego to zrobił. „Wiesz, Łukasz – usłyszałem – on nie widział już tego, co możesz dla niego zrobić”. Uśmiechnąłem się życzliwie; wszystko miało swój głęboki sens.

Pora na rozwiązanie pierwszej zagadki. Jak myślisz, dlaczego mój cel był nieunikniony?

Bo zakochałem się w nim tak mocno, że nie mógłbym spokojnie żyć, wiedząc, że jeszcze go nie zrealizowałem. Życie zbyt często wystawiało mnie na próbę i walkę dosłownie o wszystko. Wiem dokładnie, jak to jest balansować na krawędzi między światami. Jeśli łapię coś, co kocham, nie pozwalam, by szansa mi uciekła. Nie wypuszczę jej, nawet gdyby życie ze wszystkich sił ciskało mną o ziemię i pytało, czy mam już dość. Nigdy tego nie zrobię, bo nie odczuwam już bólu w takich sytuacjach; trening czyni mistrza.

Gdybym mógł cofnąć czas, dokonałbym dokładnie tych samych wyborów. Wiedząc, że stracę, zrealizowałbym to marzenie z jeszcze większą siłą.

Nie boję się śmierci, bo przez niezły okres byliśmy kumplami. Jedyne, czego się boję, to tego, czy zdążę zrealizować wielką misję wobec świata, jaką przewidział dla mnie Bóg. Wiem, że nie spocznę, dopóki jej nie zrealizuję. Przez wiele lat nie wiedziałem, czy następny rok nie będzie moim ostatnim. Dziś wiem, że każdy następny jest dla Ciebie szansą, byś mógł zrobić coś, co dla Ciebie jest nieuniknione. Pamiętasz język czynów? Pójdźmy więc dalej, bo to nie koniec naszej podróży.”

Fragment pochodzi z książki „Potężny ponad miarę” Łukasza Milewskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

SŁYSZĘ GŁOSY

30 września 2016

Gdy Michał usłyszał tę historię, był w szoku. Ona rozmawiała z głosami w swojej głowie… Jak rozwiązała tę łamigłówkę? I do jakich wniosków doszedł Michał dzięki jej historii?

Dowiedz się, co mają wspólnego puzzle i nasza osobowość. To niewiarygodnie dobra historia:

„Gdy Eleanor Longden dostała się na studia, była pełną energii, ambitną i uśmiechniętą dziewczyną.

Niestety, były to tylko pozory. W środku była nieszczęśliwa, pełna strachu o przyszłość, bała się ludzi i starała się zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. Ukrywanie tego pod maską pozytywnej i radosnej studentki szło jej naprawdę nieźle. Nie trwało to jednak zbyt długo. Nikt nie mógł spodziewać się tego, co wydarzyło się na początku drugiego semestru. Wychodząc z sali wykładowej, Eleanor usłyszała głos mówiący „Ona opuszcza salę”. Wystraszona rozejrzała się wokoło — pusto. Nikogo tam nie było. Ten głos pojawił się w jej własnej głowie. Poszła do domu, nie wiedząc, co o tym myśleć, i mając nadzieję, że się przesłyszała. Jednak otwierając drzwi, usłyszała głos ponownie: „Otwiera drzwi”. I wtedy się zaczęło.

Głos, który zaczął komentować praktycznie wszystko, co robiła, zadomowił się w jej głowie. O wszystkim mówił w trzeciej osobie. Ona robi to, ona robi tamto. Przez pierwszych kilka dni obserwowała to dziwne zjawisko pełna strachu. Głos był raczej spokojny, neutralny, w pewnym momencie stał się nawet przyjazny. Co ciekawe, jego ton odzwierciedlał najczęściej te emocje, które Eleanor chciała ukryć przed innymi. Gdy odczuwała złość i na zewnątrz jej nie okazywała, głos brzmiał tak, jakby to on był zły. Słuchając go, miała silne wrażenie, że chce jej coś zakomunikować, zwłaszcza na temat tych najbardziej odległych, zakopanych głęboko emocji. Szukając odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jej głowie, postanowiła w końcu powiedzieć o wszystkim koleżance. To był błąd — wtedy zaczęło się najgorsze.

„Normalni ludzie nie słyszą głosów”, powiedziała jej koleżanka. „Musisz iść do lekarza”. Eleanor posłusznie poszła i dowiedziała się, że ma schizofrenię. Szybko otrzymała zestaw leków, a w jej życiu na stałe zadomowiły się najbardziej toksyczne uczucia, jakich kiedykolwiek doświadczyła — strach, poczucie bezsilności i poniżenia. Zachęcona przez psychiatrę zaczęła patrzeć na swoje głosy nie jak na doświadczenie, ale jak na symptom poważnej choroby, co tylko zaostrzyło odczucie strachu i beznadziejności.

W jej głowie nastała wojna domowa, Eleanor zaczęła bowiem traktować swoje głosy jako coś, co należy zwalczać. Liczba głosów się zwiększyła, stały się one wyjątkowo wrogie i każdy miał coś do powiedzenia. W pewnym momencie zaczęły ją zmuszać do dziwnych zadań, w tym do okaleczania samej siebie i robienia sobie żartów z innych ludzi. Minęły dwa najtrudniejsze lata w jej życiu — głosy stały się jeszcze bardziej przerażające, a lekarz powiedział jej, że lepiej by było, gdyby miała raka, bo łatwiej go wyleczyć niż schizofrenię. Na szczęście dziewczyna miała wokół siebie też wielu wspaniałych ludzi, którzy ją wspierali i dodawali jej sił. Pomogli jej zrozumieć, że głosy są znaczącą odpowiedzią na przeżycia z dzieciństwa, wśród których było między innymi molestowanie seksualne.

Eleanor w pewnym momencie poczuła, że jakaś część jej osobowości umarła, ale inna przetrwała — to doświadczenie uczyniło ją silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Zaczęła podchodzić do swoich głosów inaczej. Zamiast z nimi walczyć, starała się zrozumieć ich przekaz. Zaczęła doceniać ich chęć pomocy nawet wtedy, gdy ją ograniczały. Starała się z nimi porozumiewać, ustanawiając asertywne zasady komunikacji. Szybko zrozumiała, że każdy głos reprezentował pewien aspekt jej samej. Każdy głos niósł ze sobą trudne, nierozwiązane emocje z przeszłości. Powoli zaczęła składać te wszystkie części siebie w jedną całość. Pomogło jej w tym odkrycie, że te najbardziej wrogie głosy reprezentują najbardziej zranione części jej samej. Były to głosy, które potrzebowały największej uwagi i troski. Ciężką pracą zaczęła przywracać sobie równowagę, a w jej głowie powoli nastawał spokój. Dogadując się z głosami, nawiązała z nimi relację, dzięki czemu przestały być jej wrogie. Zaprzestała brania leków i poszła na psychologię. Dziesięć lat po tym, jak głosy po raz pierwszy pojawiły się w jej głowie, ukończyła ten kierunek. Otrzymała najlepszą ocenę, jaką uniwersytet, na który uczęszczała, kiedykolwiek wystawił. Nauczyła się żyć ze swoimi głosami w pokoju, co dało jej rosnące poczucie empatii i akceptacji wobec samej siebie. Na podstawie swoich doświadczeń Eleanor Longden napisała książkę Learning from the Voices in My Head. Dołączyła też do organizacji Intervoice, dzięki której może pomagać ludziom doświadczającym tego samego co ona. Tak jak i inni specjaliści, podziela opinię, że głosy powinny być traktowane jako strategia przetrwania, zdrowa reakcja na niezdrowe okoliczności1. Co ciekawe, po wielu latach od tego doświadczenia głosy nadal jej towarzyszą, ale teraz są przyjazne i pomocne. Przykładowo jeden z nich ciągle jej powtarza: „Jeśli możesz coś z tym zrobić, nie ma potrzeby się martwić. A jeśli nie możesz nic z tym zrobić, martwienie się nie ma żadnego sensu!”.

Gdy po raz pierwszy usłyszałem historię Eleanor, byłem w szoku. Jak można rozmawiać z głosami w swojej głowie? Jak można z nimi walczyć, a potem się dogadywać? Nie mogłem też wyjść z podziwu, że udało się jej samodzielnie rozwiązać tę skomplikowaną łamigłówkę. Szukając różnych informacji na temat pracy z głosami, trafiłem na zagadnienie, które już od kilkudziesięciu lat jest poruszane przez twórców znanych modeli psychologicznych i terapeutycznych. To tzw. subosobowości, czyli części naszej osobowości. Okazuje się, że nasza psychika składa się z wielu współdziałających ze sobą „osób”, z których każda ma własne potrzeby, nawyki, przekonania i odczucia. Spojrzałem na siebie i swoje życie i stwierdziłem, że faktycznie coś w tym jest. Jesteśmy jak puzzle, stanowimy całość złożoną z wielu elementów. To nieodłączna cecha każdego człowieka — taka jest natura naszej osobowości. Zafascynowany ideą subosobowości zacząłem odkrywać, kto siedzi w mojej głowie. Co prawda nie słyszałem głosów tak jak Eleanor, ale szybko zauważyłem, że w swojej wyobraźni mogę rozmawiać z poszczególnymi częściami siebie. Pewnie myślisz, że to niemożliwe? Wkrótce zmienisz zdanie.

W wyniku traumatycznych przeżyć Eleanor doświadczyła dość ekstremalnej wersji słyszenia wewnętrznych głosów. Różnica między taką osobą jak ona a ludźmi w pełni zdrowymi psychiczne jest taka, że ona słyszała w swojej głowie głos obcej osoby, tak jakby stała obok. Twoje głosy zapewne siedzą sobie bezpiecznie w twojej głowie, a ty masz nad nimi choćby częściową kontrolę. Czasami mniejszą, czasami większą, ale lepsze to niż nic. Odbierasz swoje wewnętrzne głosy jak normalne myśli, mówiące najczęściej twoim własnym głosem (lub głosem twoich  liskich). No i jest duża szansa, że nie są takie wrogie. Jednak (co może być dla ciebie zaskakujące) dużo więcej tych różnic nie znajdziemy. Tak samo jak Eleanor, możesz prowadzić wojnę ze swoimi głosami, możesz się też z nimi dogadywać, a nawet współpracować.

Wyobraź sobie, że zamykasz oczy i w swojej wyobraźni pijesz kawę ze swoim Krytykiem. To część ciebie, która ma określone potrzeby i cel swojego istnienia. Gdyby nie była ci w żaden sposób potrzebna, nie mieszkałaby w twojej głowie. Znalazłaby kogoś innego, kogo może męczyć. Być może Krytykowi zależy na tym, aby zmotywować cię do działania. Chce sprawić, byś w końcu coś w sobie zmienił. Byś w końcu coś zrobił ze swoim życiem i pracą. Nie może patrzeć na to, jak wolno ci to wszystko idzie. Wierzy, że jak ci dokopie, to wreszcie się ockniesz i będziesz lepszy, bogatszy, mądrzejszy. Nie może ci pozwolić, żebyś zaakceptował siebie, bo jeśli tak się stanie, to pewnie już w ogóle przestaniesz cokolwiek ze sobą robić. Jak każdy, Krytyk ma jakiś sposób na realizowanie swoich celów. Jak sama nazwa wskazuje, Krytyk krytykuje. Ma narzędzie służące do wywierania silnego wpływu, które sprawia, że nie jesteś sobą. W końcu Krytyk tłumi twoją radość życia, męczy cię, nie daje ci spokoju. Pytanie brzmi, czy Krytyk w ogóle wie, jakie są konsekwencje jego działań. Czy zdaje sobie sprawę z tego, iż nie dość, że nie realizuje swoich celów, to powoduje coś wręcz przeciwnego? Zamiast motywacji czujesz presję, zamiast chęci do zmiany czujesz strach przed zmianą. Postanawiasz mu o tym wszystkim powiedzieć. Pijąc z tobą wyimaginowaną kawę, Krytyk opowiada ci o tym, od kiedy jest w twoim życiu, w jakich sytuacjach się pojawia i po co to wszystko robi. Wtedy mówisz mu o tym, co zauważyłeś i jak się czujesz. Krytyk jest zaskoczony. Nie wiedział, że jego działania wpływają na ciebie tak destrukcyjnie. Pytasz więc, czy nadal chce w taki sposób na ciebie wpływać. Odpowiada, że nie, ale nie wie, jak inaczej miałby ci pomóc. I w ten sposób zaczyna się wasza współpraca. Mówicie sobie o tym, co jest dla was ważne i dlaczego. Poznajesz wątpliwości Krytyka i proponujesz mu rozwiązania. Dajesz coś od siebie, tak aby on mógł zrobić to samo. Takie spotkanie zwykle trwa od 5 do 15 minut. Jego efektem może być „okres próbny”, w którym zadeklarujesz konkretne kroki związane ze zmianą tego, na czym zależy Krytykowi, a on wycofa się ze swoją krytyką i da ci więcej przestrzeni. Oprócz uczucia wewnętrznego spokoju, zgody i spójności, zyskujesz na koniec tego ćwiczenia konkretny plan działania, który wcielisz w życie bez oporu ze strony Krytyka.

Proces, którego przykład właśnie opisałem (oczywiście w dużym uproszczeniu), to jedna z technik pracy z subosobowościami; możesz ją stosować samodzielnie. Testując różne narzędzia, znalazłem zgodny z zasadami metody Insight sposób na budowanie zdrowego porozumienia i dobrych relacji z częściami nas samych. Po kilku drobnych modyfikacjach i dodaniu do całego procesu pytań coachingowych stworzyłem prostą metodę o dużej skuteczności. Nazwałem ją Wewnętrznym porozumieniem. W tym rozdziale dowiesz się, jak samodzielnie ją stosować podczas radzenia sobie z najróżniejszymi życiowymi problemami i przeszkodami.

Dlaczego uczyniłem pracę z subosobowościami częścią metody Insight? Po pierwsze dlatego, że jest to bardzo wszechstronne i uniwersalne podejście — służy uwalnianiu destrukcyjnych emocji, zmienianiu ograniczających przekonań i radzeniu sobie z różnymi, schowanymi w naszej nieświadomości, blokadami. Po drugie dlatego, że jest świetnym sposobem na samopoznanie (ze względu na możliwość wglądu w bogactwo własnej osobowości). Po trzecie, jest to  najskuteczniejsza ze znanych mi „głębszych” metod zmiany osobistej, która może być stosowana w pełni samodzielnie.

Zanim opiszę ci Wewnętrzne porozumienie krok po kroku, dowiesz się, czym w ogóle są subosobowości i jak działają na co dzień. Poznasz sens ich istnienia i zrozumiesz, po co przejmują nad tobą kontrolę. Dowiesz się też, jakie wewnętrzne głosy są częścią twojego świata wewnętrznego oraz co możesz zrobić, aby zaczęły się ze sobą dogadywać. Zrozumienie  funkcjonowania subosobowości będzie dla ciebie kolejnym krokiem w procesie kształtowania w sobie postawy samowsparcia i samoakceptacji.”

Fragment pochodzi z książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości” Michała Pasterskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

SIŁA marzeń

29 września 2016
  • Czy wiesz, jak wielki wpływ mają na nas nasze marzenia?
  • Co zmieniają w naszym życiu?
  • Jak wielkie pokłady energii nam udzielają?

Przeczytaj, jak spotkanie z Gigantem obudziło w Łukaszu Olbrzyma!

Poznaj SIŁĘ marzeń!

„Poleciałem jak na skrzydłach.

Biegłem jak oszalały, na nikogo i na nic nie zwracając uwagi. Za chwilę miało spełnić się moje wielkie marzenie. „Co mu powiem?” – zastanawiałem się gorączkowo. Byłem szczęśliwy, ale w głowie miałem pustkę.

Zjawiłem się w umówionym miejscu i stanąłem osłupiały. Nikogo nie było. Żadnego z trzydziestu pięciu partnerów. Przez moment pomyślałem, że ktoś zrobił mi niezły żart.

Po chwili zobaczyłem Michaela, menedżera Tony’ego Robbinsa. Wiedziałem już, że nikt nie odciągnie mnie od tego spotkania.

Gdy zapytałem, gdzie są pozostali partnerzy, stwierdził, że odpuścili. Na hali nie było nikogo. Szedłem długim korytarzem w kierunku zaplecza. W oddali zobaczyłem jedną kobietę, jak się okazało – księżniczkę arabską, która wsparła finansowo fundację Tony’ego i dostała możliwość spotkania się z nim osobiście. Najpierw ona, po dziesięciu minutach moja kolej.

Wchodzę i widzę, że Tony uśmiecha się szeroko. Czuję, jakby właśnie uwolniły się wszystkie emocje, które gromadziły się we mnie przez lata.

Podchodzę z Michaelem, który przedstawia mnie i mówi, że aktualnie jestem ich najmocniejszym partnerem. Tony podaje mi rękę i patrzy prosto w oczy, z których bije taka radość! Czuję łzy. Patrzymy na siebie kilka sekund. Tony ewidentnie czeka na to, co powiem.

I wtedy się zaczęło!

Przez dwadzieścia minut nie dałem mu dojść do słowa. Przegadałem Robbinsa! Z prędkością światła opowiadałem mu o wszystkich trudnych momentach, które musiałem pokonać, i o tym, jak jego książka towarzyszyła mi w każdej walce.

W pewnym momencie Tony przytula mnie. Nie należę do małych facetów, ale Tony to prawdziwy olbrzym. Nie wytrzymuję i mówię mu, że moim największym marzeniem jest sprowadzenie go do Polski. Że jestem na to gotowy.

Miałem w sobie tyle bezczelności, że obiecałem mu, że na spotkanie z nim ściągnę więcej ludzi, niż pojawiło się na „Unleash the Power Within”, czyli co najmniej kilka tysięcy.

– Zgadzasz się? – pytam. – Nie wyjdę, dopóki mi nie odpowiesz.
Tony tylko patrzy na mnie, po chwili podaje mi rękę.
– Do zobaczenia, przyjacielu! – mówi.

Chociaż nie otrzymałem oficjalnego potwierdzenia, ze spotkania wychodziłem z energią większą niż cała przyczepa Red Bulla. Nikt nie musiał dodawać mi skrzydeł – ja je miałem! I have a dream – słyszałem ciągle.

Fragment pochodzi z książki „Potężny ponad miarę” Łukasza Milewskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Podążać Drogą Serca

22 września 2016

Czy wiesz, jak wielką siłę mają marzenia? Co dzięki nim możesz osiągnąć? Gdzie możesz być za kilka lat?

Ktoś powie: „CZCZE SŁOWA!”, ale wtedy ja powiem: „Czytałeś historię Łukasza Milewskiego? Jeśli nie, to koniecznie to zrób, a już nigdy swoich marzeń nie będziesz traktował jak banał”.

Przeczytaj fragment tej historii. Historii, która nie została wyssana z palca. Zdarzyła się naprawdę. Tuż obok nas. Dowiedz się, dlaczego WARTO podążać drogą serca:


Podążać Drogą Serca
 

„Dziś jestem podziwiany i szanowany przez setki tysięcy ludzi, ponieważ zrobiłem coś wielkiego: stworzyłem im warunki i możliwości rozwoju.

Ale prawdą o mnie jest też to, że w dzieciństwie moje jestem było inne, bo postrzegano mnie jako największą ofiarę losu. Frajera, który nie potrafi o nic walczyć. Moja samoocena była poniżej poziomu depresji.

Czy ta postawa i ocena były przypadkowe? Oczywiście, że nie. W dzieciństwie mama powtarzała mi, żebym nigdy nie krzywdził innych ludzi. Tak silnie zostało to we mnie zakorzenione, że nawet jeśli kolega z piaskownicy uderzył mnie, nie byłem w stanie mu oddać. Wzorzec był tak silny, że przez wiele lat życie uderzało we mnie z rozpędu. Jak pociąg, który z impetem we mnie wjeżdża, gdy stoję torach i nie jestem w stanie się ruszyć.

Przyjmowałem kolejne ciosy tylko dlatego, że ktoś w dobrej wierze nauczył mnie, że nie można krzywdzić ludzi. Nawet się nie broniłem. Przyjmowałem absolutnie wszystko, co się działo. Ten mały chłopiec w tej chwili nie tylko organizuje największe wydarzenie na świecie i pracuje z tysiącami ludzi, lecz także od czasu do czasu wychodzi na scenę i przemawia, choć wiele lat temu co drugie słowo zapowietrzał się i jąkał i nic, absolutnie nic nie wskazywało na to, że będzie w stanie wyjść i mówić do ludzi.

Znowu zacząłem decydować o tym, kim jestem. Znowu zacząłem dokonywać świadomych wyborów. Dziś jestem takim, jutro będę innym człowiekiem. Jedną z najważniejszych umiejętności w życiu – poza reagowaniem – jest umiejętność zadawania sobie właściwych pytań. Sztuka zadawania pytań jest siłą napędową, która zmienia moje życie w tempie błyskawicznym. I te pytania pojawią się książce. Zadam Ci je, abyś mógł zrozumieć, co chcę Ci przekazać. A chcę przekazać Ci coś, co wypływa z mojej historii.

Moją intencją jest to, abyś nie musiał przechodzić przez wszystko, przez co ja przeszedłem. Abyś mógł uczyć się na moich doświadczeniach i prowadzić szczęśliwe życie. Nawet jeżeli pojawią się trudne momenty, lepiej sobie z nimi poradzisz i będziesz w stanie je zrozumieć, bo absolutnie nic, co dzieje się w naszym życiu, nie jest zbiorem przypadków. Wszystko ma sens, głębię i znaczenie, ale zazwyczaj przekonujemy się o tym dopiero po fakcie.

Gdy byłem młody, marzyłem o tym, żeby zrobić coś, co będzie miało sens, co będzie miało znaczenie. Czy czułeś kiedyś, że jesteś sam na świecie? Bez szans i perspektyw? Tak było lata temu w moim przypadku. Czy gdybyś miał jedną szansę, jedną okazję, by zdobyć to, czego pragniesz – wykorzystałbyś ją czy pozwoliłbyś jej uciec? Zaryzykowałbyś wszystko? Pozwól, że opowiem Ci pewną historię. Wielkie marzenia zawsze rodzą się w sercu, nie zaś w umyśle, który nie jest w stanie pojąć tego, co czujesz. Chciałem zmienić świat. Co to właściwie znaczyło? Jeszcze wtedy nie wiedziałem.

Większość z nas marzy o sławie, szczęściu, wielkich pieniądzach, rodzinie. Ja marzyłem o tym, by zrobić coś, co wniesie wartość, dostarczy nadziei i wiary, że niemożliwe jest realne.
Nie mogłem znieść myśli, że coś jest niemożliwe. Spójrz na świat. Każdego ranka budzisz się, widząc miejską dżunglę. W każdej sekundzie mijasz ludzi, których serce i dusza wołają: „Mam marzenie!”. Czasem bardzo banalne: mieć ciepły kąt, mieć co jeść. Czasem serce woła: „Pokochaj mnie i zaakceptuj!”. Czasem: „Podaj mi dłoń”. Czasem po prostu ktoś pragnie uwagi. Nie zamykaj oczu. Poślij mu nadzieję!

Widziałem zdolnych ludzi, którzy marnowali swoje szanse. Widziałem też takich, których świat spisał na straty. Jest Ci trudno? Nie dajesz rady? To dobrze. To znaczy, że jesteś blisko. Ile razy słyszałeś: „Odpuść, zostaw to!”, „Nie uda ci się”, „Po co właściwie to robisz?”? Ile razy ktoś próbował wmówić Ci, że nie masz szans? Nie w tym kraju, nie w tym miejscu. Bo ja słyszałem to milion razy. Dziś wiem, że wszystko jest możliwe! Życie bez ograniczeń to fakt,
nie marzenie. Ta historia nigdy nie będzie miała końca. Nazywam się Łukasz Milewski. Reprezentuję firmę Milewski & Partnerzy i ponad 20 wspaniałych osób. Zapraszam ludzi, którzy dokonali czegoś niezwykłego, czego nie dokonał nikt inny. Po co? Abyś nigdy więcej nie mówił, że czegoś nie możesz. Pamiętaj, że mi też tak wmawiano. A ja? A ja miałem marzenie…
Po latach przyjmowania kolejnych ciosów nadszedł dzień, w którym dostrzegłem szansę. Czekałem na nią całe życie. A było to tak…”

Fragment pochodzi z książki „Potężny ponad miarę” Łukasza Milewskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

POZA DOJRZAŁOŚĆ

21 września 2016

Zastanawiasz się czasem, co daje Ci praca nad sobą? Jaki jest cel samorozwoju?

Przeczytaj, co na ten temat mówi Michał Pasterski, autor książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości”:

„Od momentu, w którym zacząłem interesować się rozwojem osobistym, minęło już 10 lat. Szmat czasu. Przez te wszystkie lata, pracując nad sobą we własnym tempie, miałem okazję przekopać większość nawet tych najbardziej ukrytych zakamarków swojego mentalnego oprogramowania. Zmiana w myśleniu, jakiej udało mi się dokonać, jest niewyobrażalna. Oczywiście nadal są dni, kiedy wpadam w emocjonalny dołek, nadal są momenty, kiedy nie kontroluję swojej złości, nadal mam chwile, kiedy mi się po prostu nie chce. Na szczęście, nawet gdy się pojawiają, trwają one krótko — wiem, jak sobie wówczas poradzić bez niepotrzebnego pogłębiania odczuwanych stanów. Czuję, że żyję w pełnej zgodzie ze sobą. Rozumiem swoje potrzeby i wiem, jak o nie dbać.

Gdy poukładałem sobie pewne rzeczy w głowie, łatwiej mi było zorganizować swoje życie na co dzień. Lata rozwijania firmy od zupełnych podstaw pozwoliły mi zadbać o komfortowe warunki życia. Kocham moją pracę, mogę swobodnie podróżować po świecie, a najważniejsze nawyki (medytacja, ruch fizyczny, zdrowe odżywianie) stały się nieodłączną częścią mojego życia. Mam w głowie przestrzeń, aby zająć się tym, co dla mnie teraz najważniejsze — twórczością i dzieleniem się z ludźmi swoimi odkryciami. Czuję się wolny i szczęśliwy. Żyję bez pogoni, bez presji, we własnym tempie — powoli i uważnie. Tym, co obecnie daje mi najwięcej szczęścia, jest możliwość spędzania czasu z moimi bliskimi, oddawania się moim pasjom oraz budowania czegoś dużego i ważnego. Cieszę się wolnością robienia tego, na co mam w życiu największą ochotę.

Co ciekawe, w żaden sposób nie czuję, że zbliżam się do końca swojej rozwojowej ścieżki. Wręcz przeciwnie. Jeszcze tyle rzeczy przede mną. Tyle do odkrycia, tyle do poznania, tyle do zrobienia i doświadczenia. Mam zdecydowanie więcej celów niż 10 lat temu. Zaspokajanie potrzeb nigdy się nie kończy. Zawsze możesz wejść na nowy, głębszy poziom spełnienia i satysfakcji w ramach danej potrzeby. Nawet wtedy, gdy czujesz ogromne szczęście w związku z tym, co już masz, masz wielką ochotę na to, co na ciebie jeszcze czeka. Zresztą nieporównywalnie większą niż wcześniej, bo teraz wiesz, że te wszystkie doświadczenia są na wyciągnięcie twojej ręki. To prawda, że apetyt na życie rośnie w miarę jedzenia.

Im więcej blokad, śmieci i destrukcyjnych programów usuniesz ze swojej głowy, tym bardziej odblokujesz energię życiową, która jest nieodłączną częścią twojej natury. A im bliżej swojej natury jesteś, tym większą radość sprawia ci to, co już masz, i to, co jeszcze przed tobą.

Osiągnięcie mentalnej dojrzałości to powrót do pełni psychicznego zdrowia i gotowość na to, aby otworzyć swoje serce na wszystko, co cię spotyka. To moment, w którym zabawa w życie zaczyna się na dobre.

Z pewnością brzmi to wszystko pięknie — aż chce się zacząć pracować nad sobą. Jednak rozwój osobisty to bardzo szerokie pojęcie. Skąd masz wiedzieć, jakie metody wybrać, aby twoja droga do dojrzałości nie okazała się ślepą uliczką? Pomysłów i sposobów na rozwój osobisty jest nieskończenie wiele. Wiem, bo sam swego czasu się w tym wszystkim pogubiłem. Liczba kierunków, tematów, metod, teorii i wskazówek jest ogromna. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Dlaczego nie ma jednego, spójnego i kompletnego systemu uczącego, jak samodzielnie pracować nad sobą?

Na początku mojej przygody z rozwojem osobistym bardzo mi tego brakowało i na pewnym etapie postanowiłem, że kiedyś sam zbiorę to wszystko w jednym miejscu i jakoś poukładam. No cóż, właśnie to robię. Jestem daleki od twierdzenia, że to, co tworzę, jest kompletne. Nie poruszam w tej książce wielu ważnych tematów (mógłbym, ale wtedy miałaby ona 3000 stron). Moim celem było opracowanie uniwersalnego narzędzia umożliwiającego ci poradzenie sobie z najróżniejszymi przeszkodami, o których ja w tej książce być może nawet nie wspomnę.

Opracowując metodę Insight, połączyłem najważniejsze według mnie założenia, zasady, działania i umiejętności, które praktykowane w odpowiedni sposób tworzą mniej lub bardziej kompletne i uniwersalne narzędzie do pracy nad samym sobą.”

Fragment pochodzi z książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości” Michała Pasterskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

PODRÓŻE W GŁĄB SIEBIE

15 września 2016

Czy wiesz, dlaczego tak ważnym jest oczyszczenie swojej głowy? Spojrzenie w głąb siebie? Czy wiesz, co wtedy dzieje się w naszym umyśle?

Przeczytaj, co na ten temat mówi Michał Pasterski, autor książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości”:

„Trzy lata temu razem z moją żoną spędziliśmy dwa miesiące w Tajlandii. To była nasza pierwsza tak długa i daleka podróż. Do dziś pamiętam, jak moi rodzice próbowali nas namówić na zmianę planów i wycieczkę do Grecji (którą chcieli nam zresztą zafundować). Jednak decyzja zapadła. Nadszedł czas na wyrwanie się ze swojego gniazda na dłużej niż standardowe dwa tygodnie.

Bardzo potrzebowałem tej podróży. Czułem się zmęczony codziennością. Oczywiście nadal uwielbiałem to, co robiłem. Jednak gdy wpadamy w schematy chaotycznego biegania za kolejnymi celami, próbując robić więcej i więcej, w końcu w mniejszym lub większym stopniu wypalamy się. Potrzebujemy zmiany, wyrwania się z tego pędu. Potrzebujemy przewietrzyć głowę i naładować baterie.

Niedługo po tym, jak wylądowaliśmy w Bangkoku, stolicy Tajlandii, po raz pierwszy na własnej skórze doświadczyłem sensu słynnego powiedzenia „podróże kształcą”. Choć kształceniem bym tego nie nazwał. Bardziej odkrywaniem. Odkrywaniem świata i samego siebie. Gdy uwalniamy się od schematu naszej codziennej rzeczywistości, a odległość od domu jest liczona w tysiącach kilometrów, dokonuje się w nas coś bardzo ciekawego. Nasz umysł się otwiera i chłonie wszystko, co się dzieje wokół.

Szwedzki filozof Alain de Botton powiedział: „Przyjemność, którą czerpiemy z podróży, wynika raczej ze stanu umysłu, z którym podróżujemy, niż z samego miejsca, do którego się wybieramy”. Dokładnie tego doświadczyłem. Mój umysł bez żadnego wysiłku z mojej strony po prostu wyrwał się z trybów codziennego funkcjonowania. Duża część moich mentalnych nawyków zwyczajnie wyparowała. Ich miejsce zajęły większy spokój i uważność, niekończąca się ciekawość, radość z odkrywania każdej drobnej rzeczy, którą napotykałem na własnej drodze.

Gdy dotarliśmy na wyspę Koh Samui, na której mieliśmy przebywać przez prawie cały czas naszego pobytu w Tajlandii, poczułem wielką ulgę. Wreszcie, po wielu miesiącach intensywnej bieganiny, w mojej głowie zrobił się spokój. Pojawiło się dużo wolnej, mentalnej przestrzeni. I wtedy zaczęło się dziać we mnie coś bardzo ciekawego. Myślę, że nie stałoby się to, gdybym podróżował tak jak do tej pory. Zwykle zaliczaliśmy z żoną kolejne punkty oznaczone jako „warto zobaczyć” w kupionym wcześniej przewodniku. Teraz chcielibyśmy więc pewnie zobaczyć jak najwięcej i kontynuowalibyśmy tę bieganinę, którą dobrze znamy z codziennego życia. Jednak tym razem mieliśmy więcej czasu. Mogliśmy pobyć dłużej w jednym miejscu, chłonąc jego atmosferę i dostrajając się do panującego tam tempa życia. Zakochałem się w idei „slow travel” od pierwszego wejrzenia i zrozumiałem różnicę między turystą a podróżnikiem. Bardzo podoba mi się to, co powiedział Rolf Potts, autor doskonałej książki Vagabonding: „Wartość podróży nie zależy od tego, ile masz znaczków w swoim paszporcie, gdy wracasz do domu — spokojne, dopracowane doświadczenie jednego kraju jest zawsze lepsze niż pośpieszne, sztuczne doświadczenie czterdziestu krajów”.

W spokojnym rytmie życia małej wyspy zacząłem obserwować, jak mój umysł samoistnie obiera nowe, nieznane mi dotąd kierunki. Powoli zaczęły przychodzić mi do głowy ważne życiowe pytania. Oczywiście zadawałem je sobie już wcześniej, również w Polsce. Jednak to było coś innego. Miałem głębokie poczucie, że wreszcie, po raz pierwszy w życiu, mogę się naprawdę dobrze zastanowić nad odpowiedziami. Że mogę dać sobie tyle czasu, ile potrzebuję, aby przemyśleć wszystko, co zawsze tak bardzo chciałem przemyśleć.

Nigdy przedtem nie miałem na to tyle przestrzeni w mojej głowie. Zawsze było coś ważniejszego, pilniejszego. A teraz w naturalny sposób zacząłem zaglądać w głąb siebie — tam, gdzie wcześniej w ogóle nie miałem dostępu, bo cały ten mentalny chaos mi na to nie pozwalał.

Odpowiedzi na ważne pytania nie pojawiały się od razu. Ale gdy już się pojawiały, były na wagę złota. Płynęły prosto z mojego serca. Były dobrze przemyślane i, co najważniejsze, zgodne ze mną. To wtedy zrozumiałem, jak ważne w rozwoju osobistym jest oczyszczanie swojej głowy ze zbędnych śmieci. Tylko wtedy masz mentalną przestrzeń na to, aby naprawdę skupić się na tym, co najważniejsze. Aby zajrzeć do środka i znaleźć swój własny głos. Aby zrozumieć swoje potrzeby i znaleźć zgodne z własną osobowością sposoby na ich zaspokojenie.

Mnie się to udało dzięki długiej podróży. Jednak dość szybko zrozumiałem, że wcale nie musimy jechać na drugi koniec świata, by zrobić sobie trochę miejsca w głowie. Dlatego jeszcze w trakcie tamtej podróży zacząłem interesować się metodami wyciszania mentalnego chaosu.”

Fragment pochodzi z książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości” Michała Pasterskiego.

Czy nadszedł Twój czas na przestrzeń w Twojej głowie?

rozwój osobisty i osiąganie celów

Trudne decyzje – jak je podejmować?

5 września 2016

Całe nasze życie polega na podejmowaniu decyzji. Mówi się nawet o tym, że osoby osiągające dużo w swoim życiu to te, które nie boją się podejmować decyzji i to tych dużej wagi, niosących za sobą spore ryzyko.

Coś w tym jest, że im więcej wyborów dokonujemy i im większy mają one potencjalny wpływ na nas i nasze otoczenie, tym łatwiej nam przychodzi podejmowanie kolejnych.

Lecz nawet mimo tego, że w ciągu całego życia podejmujemy ich całe mnóstwo i nawet jeśli ktoś, patrząc na nas z zewnątrz, może stwierdzić, że często są to decyzje sporego kalibru, to gdy dochodzi do takich najważniejszych, życiowych, to bardzo często dotyka nas paraliż.

Dlaczego tak się dzieje?

Ano dlatego, że nie lubimy, gdy coś tracimy. A decyzja z samej swojej natury powoduje, że coś musimy odrzucić i wybrać inną ścieżkę. Boimy się, że będziemy takiej decyzji żałować. Że nasze życie może stać się gorsze niż było do tej pory.

Ekscytacja potencjalnymi możliwościami zmiany przyćmiewana jest znacznie większym strachem, że coś może pójść nie tak.

Proces podejmowania decyzji to takie wieczne balansowanie pomiędzy tym ile zyskamy w wyniku zmiany, a tym ile możemy stracić, gdy jednak nie wszystko pójdzie po naszej myśli.

Czasem ten niepokój ma uzasadnienie w przeszłych wydarzeniach, a czasem nie ma realnych podstaw, bazuje jedynie na negatywnych wyobrażeniach przyszłości.

Zauważ, że cały strach wynika z tego, że mamy założony z góry jakiś scenariusz, chcemy by się on ziścił i nie chcemy żadnych, ale to absolutnie żadnych od niego odstępstw. A nie wiemy przecież, czy założony przez nas scenariusz jest faktycznie czymś dla nas najlepszym. Może czeka nas coś wspanialszego niż wyobrażaliśmy sobie w najśmielszych snach?

Z tego wynika pierwszy punkt przy podejmowaniu ważnych decyzji:

1. Daj sobie trochę luzu

Jeśli dopuścisz myśl, że pewnie nie wszystko pójdzie idealnie tak jak sobie zaplanowałeś, ale koniec końców wszystko się jakoś ułoży, to będzie Ci łatwiej puścić się nici wiążącej Cię z Twoim obecnym życiem i zaryzykować pójście w nieznane. Zmniejszysz trochę ciśnienie i być może ocieplisz myśli związane ze zmianą. Że co by się nie działo, to czeka Cię ciekawa przygoda i może już dla niej samej warto się zdecydować na zmiany.

Jeśli zmiana Cię nie zabije, to zawsze jakoś się odnajdziesz w nowej rzeczywistości.

2. Wymyśl trzeci scenariusz

Jeśli przeraża Cię zrobienie jednego, dużego kroku i masz do wyboru tylko dwa scenariusze, gdzie pierwszy to zostawienie wszystkiego po staremu, a drugi to duża zmiana, np. przeprowadzka do innego kraju, zmiana pracy czy partnera życiowego, to może będziesz w stanie wymyślić coś pośredniego?

Może nie inny kraj, tylko inne miasto w Polsce, gdzie też będziesz miał większe możliwości rozwoju niż w obecnym miejscu zamieszkania? Może nie zmieniać pracy tylko znaleźć sobie zajęcie dodatkowe? Może nie porzucenie partnera, tylko zmiana zasad panujących w waszym związku?

Daj sobie przestrzeń na znalezienie pośredniej drogi, nie wszystko jest czarno-białe.

3. pogłębiaj zrozumienie

Wydaje Ci się pewnie, że wiesz dlaczego chcesz daną decyzję podjąć, ale może tylko Ci się wydaje? Dotrzyj do trzonu tego, co Cię pcha do przodu, co jest Twoją siłą napędową w tej konkretnej sytuacji i dlaczego w ogóle pragniesz jakichkolwiek zmian.

To da Ci większą pewność siebie i więcej energii do działania poprzez bardziej klarowny obraz tego dokąd dążysz i dlaczego.

A jak to zrobić? Poprzez zadawanie sobie pogłębionych pytań „dlaczego / po co to robię”?

Na przykład chcę zmienić pracę. A dlaczego? Żeby mieć więcej pieniędzy. Ale po co? Żeby móc częściej wyjeżdżać na wakacje. Ale po co? Żeby odpoczywać razem z moją partnerką. A dlaczego? Żeby poświęcić sobie wzajemnie więcej czasu i stale wzmacniać nasz związek.

Zobacz, że z każdym pytaniem schodzimy do coraz ważniejszej, głębszej motywacji. Na odpowiednim poziomie jest nam łatwiej podjąć decyzję, bo wyraźnie zwiększają się korzyści, jeśli zmienimy coś w naszym dotychczasowym działaniu i zaczynają one przewyższać strach.

4. spisz za i przeciw – razem z punktacją

Prawdopodobnie masz mętlik w głowie i całe kłębowisko myśli. Ciężko w takiej sytuacji podjąć jakąś decyzję, bo nie masz nawet klarownej wizji tego co tak naprawdę stracisz, a co zyskasz wybierając jedno czy drugie rozwiązanie.

Spisz więc wszystkie za i przeciw dla każdego z możliwych wyborów, ale nie kieruj się tylko tym, czy długość kolumny z korzyściami przewyższa tę z wadami. Bardziej chodzi o wagę poszczególnych punktów, ponieważ jedna zaleta innej nierówna.

Dlatego do każdego stwierdzenia przypisz wartość punktową. Na przykład przy przeprowadzce zaletą może być to, że będziesz miał bliżej do pracy, a wadą to, że w nowej miejscowości nie ma Twojej ulubionej kawiarni. Bliskość miejsca pracy możesz ocenić na +5 punktów, a brak kawiarni na -2. Sumarycznie jesteś więc 3 punkty do przodu, choć na pierwszy rzut oka zalet jest tyle samo co wad – po jednej 🙂

ebook Sekrety prawa przyciągania

Sekrety prawa przyciągania

A może chcesz zdobyć ebooka za darmo?

Jak dzięki mocy swoich myśli osiągnąć, co zechcesz
w każdej dziedzinie swojego życia?

O tak! Chcę ebooka!

5. przyjrzyj się swojej decyzji w różnych stanach emocjonalnych

Gdy decyzja jest naprawdę poważna będzie w Tobie wywoływać różne emocje, czasem bardzo skrajne. Ciągłe myślenie o niej może też na dłuższy czas wprowadzać Cię w różny nastrój – zadumy, refleksji, ale może powodować też głęboki smutek czy nieuzasadnioną euforię.

Gdy już przemyślisz swoją decyzję i spiszesz różne ZA i PRZECIW, to daj sobie kilka dni na to, żeby przyjrzeć się swoim notatkom w innym stanie emocjonalnym. Gdy całość spisywałeś, gdy byłeś zadowolony i czułeś, że możesz przenosić góry, to podjęta decyzja może być oparta o zbyt optymistycznych przesłanki.

Z drugiej strony jeśli byłeś zdołowany, to może rozpatrywałeś całość w zbyt czarnych barwach i wszelkie scenariusze wydawały się nie do spełnienia?

Dając sobie czas i sposobność do przeżywania różnych emocji będziesz w stanie podjąć bardziej racjonalną, zrównoważoną decyzję.

Gdy decyzja jest już podjęta.

Gdy już podjąłeś decyzję, tak naprawde, czyli podążyło za nią już jakieś działanie, to odetnij wszystkie inne możliwości i przestań nad nimi rozmyślać. Teraz nie ma już czasu ani miejsca na to, aby się roztkliwiać nad tym, co by mogło się wydarzyć, gdybyś wybrał inaczej.

Teraz potrzebujesz 100% energii na wspieranie tej wersji którą wybrałeś, więc nie oglądaj się za siebie, tylko przyj do przodu na pełnych obrotach i wspieraj całkowicie… siebie w upewnianiu się, że decyzja którą podjąłeś była słuszna. Słuszna, bo Twoja i nie ma co się nad tym dłużej zastanawiać.

e-biznes i sprzedaż, rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak być lepszym szefem?

31 sierpnia 2016

Bycie dobrym szefem, podobnie jak bycie dobrym człowiekiem nie jest łatwe. Co nie znaczy, że nie należy próbować.

Na to jakim jesteś lub będziesz szefem duży wpływ ma Twoja osobowość. Niektórzy w naturalny sposób bardziej skupiają się na ludziach, inni na liczbach i wynikach. Twoim zadaniem jako szefa całej firmy lub jakiegoś jej działu jest spowodowanie, by Twój zespół osiągał konkretne wyniki, czyli aby pojawił się zakładany rezultat.

Jednak jeśli ten rezultat ma się pojawić, to musisz w odpowiedni sposób traktować ludzi w Twoim zespole, by byli oni efektywni w działaniu i wystarczająco zmotywowani do osiągania założonych celów.

Konieczne jest więc dzielenie Twojej uwagi pomiędzy dwie sfery. Pierwsza to twarde dane, liczby i monitorowanie Waszych działań, a druga to relacje z ludźmi i rozwiązywanie wszelkich problemów, które na tej płaszczyźnie się pojawiają.

Tutaj przydają się umiejętności miękkie – komunikacja, negocjacje, postawienie się w sytuacji drugiego człowieka i takie cechy jak empatia i sprawiedliwość.

I o ile pierwszej, liczbowej sfery, stosunkowo łatwo się nauczyć, to w przypadku drugiej wygląda to przeważnie znacząco gorzej. Dlatego też, aby być dobrym szefem, warto pracować szczególnie nad wszelkimi umiejętnościami, które poprawią nasze relacje z innymi ludźmi i ułatwią zrozumienie ich zachowań.

Jeśli miałbym wydzielić pięć złotych zasad jak postępować, aby być dobrym szefem, to uwypukliłbym takie zachowania:

1. szanuj ludzi

Prawdziwie i szczerze. Dotyczy to wszystkich ludzi, ale szczególnie ważne jest w przypadku Twojego zespołu. Od tego się wszystko zaczyna. Jeśli nie będziesz miał szacunku do osób, które z Tobą pracują, a już szczególnie do tych, dla których jesteś zwierzchnikiem, to będzie to widoczne we wszystkich Twoich zachowaniach – choćbyś bardzo starał się to ukryć.

A działa to z wzajemnością, więc wtedy inni nie będą też szanowali Ciebie. A dla szefa, którego się nie szanuje, nikt nie zrobi nic więcej ponad to, co ma sztywno zapisane w umowie o pracę.

2. rób drobne przysługi – traktuj innych jak chcesz, żeby traktowano Ciebie

Jeśli nie zaburza to pracy reszty zespołu, to zgadzaj się na drobne ustępstwa, aby ułatwić życie Twoim ludziom. Ktoś nagle potrzebuje przyjść dwie godziny później, a zaległości odrobi w sobotę – zgódź się na to. Masz możliwość przyspieszenia załatwienia dla kogoś ważnych dla niego dokumentów, na przykład zaświadczenia o zarobkach do banku? Zrób to.

Właśnie takimi drobnymi gestami buduje się wdzięczność, lojalność i zaangażowanie pracowników. Pamiętaj, że prędzej czy później Ty również będziesz potrzebował przysługi od kogoś z Twojego zespołu, na przykład zostania po godzinach, aby skończyć jakiś ważny projekt.

3. deleguj zadania, a nie zrzucaj odpowiedzialności

Poprawne delegowanie zadań polega na tym, aby oprócz dokładnych wytycznych jaki ma być efekt końcowy dać też odpowiednie narzędzia osobie, która to zadanie ma wykonać. Poza tym, jeśli nie wynika to jasno z zakresu obowiązku danej osoby, wytłumacz dlaczego akurat jej zlecasz dane zadanie. Jeśli zadanie jest ciekawe i rozwijające dla tej osoby, będzie to nobilitacja. Często jednak jest to coś, co po prostu trzeba zrobić, a osoba której to zlecasz ma najlepsze ku temu kwalifikacje z całego zespołu – warto to podkreślić.

Upewnij się też, że dana osoba ma odpowiednią wiedzę jak to zadanie wykonać, a nie zrzucaj na nią po prostu rzeczy których nie lubisz lub nie chce Ci się robić.

4. ufaj ludziom i unikaj mikrozarządzania

Jeśli już masz zespół, to nie po to, żebyś wszystko robił za kogoś i sprawdzał na każdym kroku, czy na pewno wszystko jest zrobione w taki sposób w jaki sobie wymyśliłeś.

Cała siła zespołu polega na różnorodności, więc musisz się pogodzić z tym, że zadania które zlecasz będą robione W INNY sposób, niż Ty sam byś je wykonywał. Natomiast ważny jest efekt końcowy, żeby spełniał założenia, które wspólnie na początku ustaliliście.

5. dziel się sukcesami, nie przypisuj ich sobie

Nigdy, ale to przenigdy nie przypisuj sobie sukcesów całego zespołu tylko sobie. Podobnie z pomysłami na różnego rodzaju usprawnienia w firmie. Jeśli ktoś wpadł na świetny pomysł, to podkreślaj to na każdym kroku, że jest to pomysł tej osoby, a nie Twój.

Twój image na tym nie ucierpi, bo w końcu masz być osobą ZARZĄDZAJĄCA, a nie wymyślającą. A w ten sposób zachęcisz też innych do dzielenia się swoimi pomysłami, dzięki czemu w dłuższej perspektywie zyska na tym cała organizacja.

Mam nadzieję, że powyższe wskazówki pozwolą Ci być lepszym szefem. U mnie się sprawdzają i choć nie jestem idealny, to staram się zawsze do nich stosować 🙂

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak być dobrym człowiekiem

29 sierpnia 2016

Już samo zadanie sobie tego pytania pokazuje, że jesteś na właściwej ścieżce, aby być dobrym człowiekiem. A może jeszcze lepszym pytaniem będzie „jak stać się lepszym człowiekiem”?

Dlaczego „stać się”, a nie „być”? Ponieważ każdy z nas idzie przez życie jakąś drogą, jednak często z niej schodzimy i błądzimy gdzieś dookoła. W końcu znowu odnajdujemy tę naszą słuszną, jedynie prawdziwą ścieżkę, a przynajmniej tak nam się wydaje przez jakiś czas. Wtedy czujemy, że robimy to co powinniśmy, mamy poczucie spełnienia i jesteśmy zadowoleni z naszego życia.

Nie można jednak stać się dobrym człowiekiem i już cały czas nim być. Dlaczego? Bo życie jest dynamiczne, wystawia nas na różne pokusy i zachęca do pójścia na skróty.

bycie dobrym człowiekiem to bardzo często właśnie wybieranie tej dłuższej i trudniejszej, ale słusznej drogi.

Dlatego lepiej mówić o stawaniu się lepszym człowiekiem, każdego dnia, krok po kroku. A na co zwracać uwagę by być postrzeganym, a przede wszystkim by czuć, że jest się dobrym człowiekiem? Zobacz poniższą listę, którą ja traktuję jako życiowe drogowskazy.

1. akceptuj

To podstawa wszystkiego. Zaakceptuj siebie i innych. Najpierw swoją osobę, ze swoimi silnymi stronami i słabościami, a dopiero wtedy innych. Jeśli zaakceptujesz siebie dokładnie takiego jakim jesteś, to jest to fundament pod to, żebyś był świadomy swoich zachowań i by budować pewność siebie i akceptację dla innych. Bez akceptacji swojej osoby nie zbudujesz silnego charakteru, nie staniesz się też wystarczająco silny by pomagać innym ludziom.

2. szanuj innych ludzi

Każdy z nas jest inny. Każdy ma jakiś talent – czasem widoczny gołym okiem, czasem głęboko ukryty. Niektórzy z nas potrafią trzymać się przez dłuższy czas słusznej drogi, a niektórzy błądzą całe życie. Niezależnie od tego każdemu należy się szacunek. Jeśli jest to dla Ciebie ciężkie, by bezwarunkowo szanować innych, to znajdź w drugiej osobie choćby niewielki okruch tego, za co możesz obdarzyć ją szacunkiem.

3. nie patrz tylko na siebie – troszcz się o innych

Zauważ ile jest wokół Ciebie osób, które są słabsze od Ciebie w jakiejś dziedzinie. Coś, co dla Ciebie jest banalnie proste dla innych może stanowić nielada wyzwanie. I vice-versa. Nie oczekuj zapłaty za każde Twoje działanie, tylko troszcz się o osoby z Twojego otoczenia i bezinteresowanie pomagaj tym, którzy takiej pomocy potrzebują. Nie daj się jednak wykorzystywać – będziesz wiedział gdzie postawić granicę, gdy będziesz świadomy tego, kim jesteś.

4. dotrzymuj danego słowa

Traktuj swoje słowo jako coś najcenniejszego na świecie – raz straconą reputację ciężko odbudować. Nie rzucaj słów na wiatr i jeśli komuś coś obiecasz, to za wszelką cenę staraj się tę obietnicę spełnić. Dzięki temu budujesz pozycję człowieka, na którym można polegać.

5. szczerze przepraszaj

Nie wszystko zawsze się udaje. Nie da się uniknąć tego, że czasem zawiedziesz na całej linii. Jeśli wiesz, że coś jest Twoją winą, szczerze i jak najszybciej przeproś osobę, którą zawiodłeś. Nie ma nic gorszego niż udawanie, że nic się nie stało.

6. bądź uczciwy, nie oszukuj

Nie oszukuj innych dla osiągnięcia własnych korzyści. Oszustwa prędzej czy później wychodzą na jaw i powodują, że całkowicie tracisz zaufanie u innych ludzi. A zaufanie jest podstawową walutą, jeśli chcesz osiągnąć cokolwiek w życiu.

7. bądź lepszym każdego dnia

Nie ustawaj w wysiłkach, by stawać się lepszym każdego dnia. W dzisiejszych czasach kto się nie rozwija, ten się cofa. A gdy stajesz się lepszym stanowisz wzór i inspirację dla innych. Zostajesz liderem, za którym ludzie podążają.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

8. słuchaj

Słuchaj innych tak, żeby faktycznie ich usłyszeć i zrozumieć. Uwaga którą poświęcasz drugiemu człowiekowi jest bardzo cenna, ponieważ po pierwsze poświęcasz mu swój czas, którego juz nie odzyskasz, a po drugie… niewiele osób to robi. Od razu pozytywnie wyróżniasz się wśród innych.

9. nie dawaj rad niepytany

To, że kogoś wysłuchasz nie daje Ci automatycznie pozwolenia, aby udzielać mu jakichkolwiek rad. Nigdy nie znasz pełnej sytuacji drugiej osoby, więc na jakiej podstawie twierdzisz, że dobrze mu doradzisz? I czy weźmiesz odpowiedzialność za to, co się wydarzy, jeśli ta osoba postąpi zgodnie z Twoją radą?

Co innego, jeśli ktoś sam prosi o to, byś mu doradził. Wtedy masz pełne prawo wesprzeć go swoją radą, według Twojej najlepszej wiedzy.

10. nie przypinaj etykiet

Szufladkujemy ludzi ze względu na wygląd, wykonywaną pracę, wykształcenie, sposób wypowiedzi i na tysięce innych sposobów. Tak działa nasz mózg, ułatwiając sobie życie, by nie musieć cały czas podejmować tych samych decyzji co do każdej osoby – łatwiej to zrobić w odniesieniu do całej grupy.

Staraj się tego nie robić, bo bardzo często jest to krzywdzące dla osób które poznajesz. Pamiętaj – każdy z nas jest inny, każdy z nas jest wyjątkowy.

Wyszukano w Google m.in. przez frazy: