„Ktoś ostatnio powiedział, że żyję w swoim świecie. Tak, żyję i z dnia na dzień jest on coraz piękniejszy i coraz bardziej mój.
Kiedyś straciłem pewnego przyjaciela, choć jako dziecko uwielbiałem się z nim bawić. Był bardzo kreatywny, pełen wiary i pasji, a przez to niczym nieograniczony. Jednak kiedy dorastaliśmy, usłyszałem od moich rodziców i otoczenia, że mam zejść na ziemię. Konsekwencją tego było to, że relacje z moim przyjacielem znacznie się pogorszyły.
Dałem sobie narzucić wolę i przekonanie innych, że on ma na mnie zły wpływ i że przez niego w przyszłości niczego nie osiągnę, choć doskonale wiedziałem, że dzięki tej znajomości już od podstawówki robiłem wiele dla siebie i dla innych. On napędzał mnie do działania i tworzenia, wspierania i poszukiwania rozwiązań, które mogą sprawić, że mój świat przyniesie odrobinę radości innym.
Dzięki niemu byłem przewodniczącym w szkole, udzielałem się w wielu przedsięwzięciach. Kierowałem różnymi projektami, wśród nich Młodzieżową Radą Miasta Wałbrzycha. Miałem możliwość jeszcze przed dwudziestką przemawiać do ponad tysiąca ludzi. Wszędzie, gdzie podejmowałem pracę, dawałem z siebie wszystko, wnosząc kreatywne pomysły i zaangażowanie, często nie bacząc na własne potrzeby.
Kiedy spoglądam wstecz, widzę, jak wiele zawdzięczam sobie, a przede wszystkim mojemu trzeciemu przyjacielowi. To moja Fantazja. Wyobraźnia. Tam spotykam się z chłopcem, z którym pogodziłem się po latach. Tak naprawdę trzeci przyjaciel nigdy mnie nie opuścił, bo przez 34 lata mojego życia wspierał mnie w każdej sekundzie. Negowałem to, co mi podsuwał, doprowadzając się do trudnej sytuacji zawodowej, finansowej i rodzinnej. Kiedy go nie słuchałem, traciłem wszystko, na co wiele lat pracowałem. Oddałem się rzeczywistości, bo tak było „doroślej” i poważniej. Po co marzyć? To bez sensu!
Tak wielu z nas porzuca swoje marzenia i chwile, w których oddaje się poszukiwaniu w sobie inspiracji na całe życie. Dajemy sobie wmówić, że to śmieszne i żałosne, bo marzenia się nie spełniają.
No tak. Gdzieś przeczytałem, że marzenia się nie spełniają, tylko marzenia się spełnia.
„Marzenia wydają się głupie tylko ludziom, którzy ich nie mają”. — Peter Reese
Słowa Petera Reese’a utkwiły mi w pamięci, a także stały się kluczem jedności z moim trzecim przyjacielem. I tak od kilku lat na nowo bawimy się w tworzenie i rozwijanie tego „innego” świata. Mojego (naszego) i na moich (naszych) zasadach. Wiem, jak za parę lat będzie wyglądało moje życie. Na powrót spełniam swoje marzenia i realizuję swoje pasje. Nauczyłem się wykorzystywać swój talent, a to sprawiło, że uwierzyłem w siebie i jestem sobą.
Oddawanie się marzeniom to najpiękniejszy element mojego życia. Mam pewność, że to, co powstanie w mojej głowie, już niebawem będę trzymał w ręce. Może ktoś nie wierzyć, ale nie dbam o to. Dzięki marzeniom powstały fundacja Bezpieczny Brzuszek i projekt Architekci Umysłu. Pomogłem wielu osobom w tworzeniu ich biznesu lub stawianiu go na nogi, bo stracili wiarę. Każdego dnia w mojej wyobraźni powstają nowe obrazy, pomysły i plany. Jestem otwarty i za każdym razem dziękuję za nową moc, którą otrzymuję.
Dzięki marzeniom można zmieniać siebie, swój świat, ale również życie innych ludzi. Jeśli to szalone, to kompletnie się tym nie przejmuję, bo tylko szaleni zmieniają ten świat. A ja nie mam ograniczeń, a jedynie wielką chęć transformacji mojego życia, z którego skorzystają inni ludzie.
Jeśli czytasz dalej, to chcę Ci powiedzieć: nie marnuj czasu. Nie wstydź się swoich marzeń. Podsycaj ogień, który się w Tobie tli, aby powstał płomień, który porwie Cię do życia. Wspieraj go doznaniami, emocjami, uczuciami, zapachami, dotykiem, smakiem, dźwiękiem lub ciszą. Buduj w sobie poczucie, że dojdziesz tam, gdzie chcesz. Będzie tak od dnia, w którym na nowo polubisz swojego przyjaciela i swoje marzenia. Pokochaj je i uwierz w nie.
Dziś, po kilku miesiącach marzeń o własnej gazecie, układania w głowie wszystkich elementów i faktów, przyszła niespodziewana wiadomość. Wiedziałem, jak moja gazeta ma wyglądać, co ma w niej być, przeglądałem w wyobraźni wszystkie strony pierwszego numeru. Widziałem piękne zdjęcia i czytałem teksty autorstwa ludzi, którzy wspierali mnie przez lata. Brakowało mi tylko odpowiedzi na pytanie: „JAK?”. „Jak” przyszło samo. Jeśli w coś mocno wierzysz, a podpowiedziała Ci to Twoja wyobraźnia, to nie musisz od razu wiedzieć „jak”. Do mnie po latach odezwał się kolega, któremu opowiedziałem o moim kolejnym pomyśle. Powiedział, że wchodzi w to. Zdziwiłem się, a wówczas on powiedział, że jest redaktorem jednego z największych czasopism w Polsce. Pisząc to, jeszcze jestem podekscytowany. Zapamiętam ten dzień jako dzień, w którym znów „jak” przyszło samo.
Mój przyjaciel nazywa się Fantazja. To dzięki niemu mam wszystko, czego mi trzeba, aby być szczęśliwym w moim własnym świecie.”
Fragment pochodzi z książki „Życie i 101 przyjaciół”, której autorem jest Krzysztof Liegmann.
Najnowsze komentarze