Browsing Tag

Krzysztof Liegmann

rozwój osobisty i osiąganie celów

Życie i szesnasty przyjaciel – Cierpliwość

17 maja 2017

„Miłość w dzisiejszych czasach została skomercjalizowana, sprowadzona do szybkich relacji, które skupiają się głównie na fizyczności. Ludzie nauczyli się wykorzystywać swoją zewnętrzność do uzyskiwania korzyści w budowaniu relacji. Zaczęli o siebie dbać. Chodzą na siłownię, do kosmetyczki, lepiej jedzą, medytują, uprawiają sport i częściej się uśmiechają. Poświęcają dużo czasu na to, aby poprawić swój świat zewnętrzny. Wydają często wiele pieniędzy, których w rzeczywistości nie mają, aby inni uznali ich za atrakcyjnych.

Jednak ważniejszy od pieniędzy stał się czas. Ludzie chcą wszystkiego natychmiast. Jest to pogoń narzucona przez otoczenie, z którym muszą się mierzyć każdego dnia. Jeśli nie jesteś szybki i się nie dostosujesz, to zginiesz. Ktoś Ci wmówił, że musisz ciągle biec i że wszystko musi być na już. To nieprawda. Życie to nie McDonald. Tu nie chodzi o najkrótszy czas wydania Big Maca. Mimo to wszyscy dookoła, zdyszani, chcą pokazać innym, że całe ich życie jest czymś lepszym. Brakuje im już tchu, porzucają swoje wartości w imię kiczu i czegoś na chwilę. Tak też jest z miłością i związkami. Na szybko, na niby, byle jak. Brak w nich cnoty, mojej przyjaciółki — Cierpliwości.

Cierpliwość to dziś towar deficytowy, który przestał mieć znaczenie. Wraz z jej utratą ludzie odsunęli od siebie piękno ich życia. A przecież natura i świat pokazują, że wszystko wymaga czasu. Pory roku, ruchy planet, dzień i noc, oczekiwanie na dziecko trwają. Na szczęście człowiek wielu rzeczy nie jest w stanie przyśpieszyć. Na pozostałe, na które miał wpływ, narzucił nienormalne już tempo. Dlatego przestała liczyć się wartość produktów, ludzkiego życia, miłości i współistnienia.

Oczekujemy, że już dziś ktoś nas pokocha. Od teraz chcemy lepszej pracy, a co najmniej wysokiej podwyżki. Autobus lub nasz samochód za wolno jadą, bo my już chcemy gdzieś być. Chcemy dorosnąć już od narodzin, a później odkrywamy, że zbyt szybko straciliśmy dzieciństwo. Biegniemy za karierą, a rodzina jest przy okazji. Liczy się wygląd, a zapominamy o duchowości i relaksie. Chodzimy na skróty, korzystając z szybkich kompromisów. Gubimy wartości, które w danej chwili powstrzymują nas od działania i zdobycia upragnionej rzeczy lub osoby. Odrzucamy prawdziwą miłość w imię tej, która jest, bo jest.

Po raz kolejny proszę: ZATRZYMAJ SIĘ!!! Jan Paweł II mówił: „Zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens… ma sens… ma sens!”. Dlatego zdobądź tę cnotę i poszukaj w sobie cierpliwości. Weź głęboki oddech, kiedy czujesz, że zbytnio się śpieszysz.

Zatrzymaj się, kiedy:

  • Twój ukochany patrzy Ci w oczy;
  • Twoje dziecko mówi do Ciebie;
  • mijasz park i widzisz otaczające Cię drzewa, ptaki i mijających ludzi;
  • zamierzasz wykrzyczeć przyjacielowi to, czego później będziesz
    żałować;
  • budzisz się rano — podziękuj za dar nowego życia.

To wszystko nauczy Cię cierpliwości i szacunku do upływającego czasu. Będąc cierpliwym, zobaczysz, jak piękne może być życie. Przekonasz się, ile przeoczysz, kiedy stracisz kontakt z tą przyjaciółką.

„Nie trać nigdy cierpliwości; to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi”.
— Antoine de Saint-Exupéry

Również dla mnie nie jest to łatwe, bo często czując nadarzającą się okazję, zapominam o cierpliwości. Ulegam pokusom, które po czasie okazują się niewarte porzucenia zasad. Jednak będąc świadomym, jak ona jest ważna, potrafię się zatrzymać i dostrzec sens korzystania z cierpliwości. To między innymi ona buduje mój spokój i pozwala podejmować decyzje długoterminowe. Łatwiej jest przyjmować postanowienia noworoczne, kiedy wyznacza się realny czas ich realizacji. Ustalone plany i marzenia przychodzą w odpowiednim czasie, który zapisaliśmy przy ich wymyślaniu. Wówczas cierpliwość wydaje się czymś oczywistym. Ze spokojem wykonujemy poszczególne elementy, które zaprowadzą nas do celu. Na przykład kobieta, która dowiaduje się, że jest w ciąży, od pierwszego dnia wie, że potrwa to około dziewięciu miesięcy. Przez ten czas zmienia dietę, sposób odżywiania się, a także swoje nawyki. Niczego nie robi szybciej, cierpliwie czeka na dzień porodu. Choć czasami nie jest to łatwe.

Szukaj jej więc w każdym oddechu, spojrzeniu, słowie i działaniu. Nie zapominaj o niej, kiedy wchodzisz do sklepu, a nie masz wystarczającej ilości pieniędzy na zakup wymarzonej pary butów. Pamiętaj o niej też, kiedy odrabiasz z dzieckiem lekcje lub uczysz je jeździć na rowerze. Daj sobie czas, który i tak upłynie.”

„Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie”.
— H. Jackson Brown junior

Fragment pochodzi z książki „Życie i 101 przyjaciół”, której autorem jest Krzysztof Liegmann.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Życie i dziewiąty przyjaciel — Dzieciństwo

27 kwietnia 2017

„Kiedyś czytałem pewne badania, w których podano, że 80% ludzi odcina się od swojego dzieciństwa. Uznałem, że w tej informacji musi być coś głębszego. Zacząłem analizować temat i zrozumiałem, że też należę do tej grupy ludzi. Może w tym tkwi klucz do naszego istnienia.

Tym raportem rozpocząłem swój powrót do przeszłości, trochę inny niż w znanym filmie o tym tytule. Nie przeniosłem się tam fizycznie, a wracałem tam myślami, szukając istoty swojego życia. Ta wędrówka to opowieść o dziewiątym z moich przyjaciół, czyli Dzieciństwie odkrywanym na nowo. Możesz już na tym etapie przerwać czytanie, uznając, że nie ma to większego sensu. Tym samym dalej będziesz wśród tych 80% ludzi, którzy tak właśnie uważają. Jednak 20% ludzi, którzy sądzą, że w tym myśleniu jest źródło ich sukcesów, to w dużej mierze najbogatsi ludzie na świecie.

Zadaj sobie pytania: kiedy byłeś tak naprawdę szczęśliwy? Który okres swojego życia wspominasz najlepiej? Kiedy zabawa sprawiała Ci frajdę? A kiedy ostatnio byłeś sobą? Większość odpowiedzi nasuwa nam okres dzieciństwa, ale są i takie z czasów tak zwanej dorosłości. Tylko że również w dorosłym życiu w chwilach radości i spełnienia bawiłeś się i czułeś się jak dziecko, które robi coś po raz pierwszy lub doznaje emocji do tej pory nieznanych. Do dziś nosimy w sobie dziecko i zawsze będziemy je nosili.

W dzieciństwie nie baliśmy się marzyć, choć czasami nie było ono łatwe. To okres wiary we własne siły i w możliwości, które sprawiały, że kreowanie rzeczywistości dawało nam wielką frajdę. Potrafiliśmy z pozornie najprostszej zabawy uczynić wielką przygodę. Z pudełka po butach konstruowaliśmy domki lub garaże, a z większych pudeł powstawały telewizory lub sceny teatrzyków. Wszędzie dostrzegaliśmy możliwości, które budowały w nas poczucie, że wszystko jest dla nas.

Okres dzieciństwa, nawet bardzo smutny, uczył nas wszystkiego, co robimy dziś. Wszystko to, co dzisiaj mamy, jest efektem nasiąkania skorupki. To zbierane doświadczenia i zasłyszane przekonania były początkiem zmian w naszym życiu, które wiedziemy dziś. Oczywiście były to przekonania ludzi starszych i otoczenia. To nie były nasze przekonania. Ale skoro mogliśmy się ich nauczyć, to możemy się ich także oduczyć.

To właśnie podczas obserwacji dzieci zrozumiałem, że przekonania nie są nam dane raz na zawsze i nie musimy być przywiązani do doświadczeń i wartości, które przez wiele lat nie pasowały do naszego postrzegania świata. Krok po kroku zacząłem oduczać się nawyków będących szkodnikiem w moim umyśle i działaniu.

Ważne stało się też dla mnie nauczenie się marzyć, ale nie tak, jak robią to „dorośli”. Przestałem ważyć i oceniać swoje marzenia. Nie odnosiłem ich do rzeczywiści, a powiedzenie „zejdź na ziemię”, które pewnie większość z nas słyszała, przestało mieć znaczenie. Oddawanie się marzeniom i kreowaniu swojej rzeczywiści najpierw w umyśle, a później na papierze przeobraziło się w określone działania.

Czytałem wiele książek o miliarderach. Ich wspólnym mianownikiem były marzenia bohaterów, w które wierzyli z dziecięcą ufnością. Tworzyli coś w umyśle, aby później trzymać to w dłoni. Ponosili setki upadków, ale to ich nie zatrzymywało. Wiedzieli, że skoro mają już obraz tego, czego chcą, to musi mieć to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Przez wielu krytykowani i niezrozumiani, stawiali temu czoła i osiągali swoje sukcesy.

„Co należy zrobić po upadku? To, co robią dzieci: podnieść się”.
— Aldous Huxley

Inna nauka z moich obserwacji jest taka, że dzieci uczą się przez naśladowanie, a to tworzy w nich nawyk. Obserwują tych, którzy osiągnęli to, czego one chcą, i robią dokładnie to samo. W ten sam sposób funkcjonujemy w świecie dorosłych. Najlepsze wyniki osiągają nie teoretycy, ale praktycy, którzy wszystko, czego się dowiadują, muszą sami sprawdzić, wypróbować lub przećwiczyć. Tak robią chociażby sportowcy, powielając wyniki swoich mistrzów i doskonaląc nabyte wcześniej umiejętności.

Ten mój dziewiąty przyjaciel pokazał mi, jaki mam talent. Przez kilkanaście lat w ogóle go nie dostrzegałem. Odkryłem go na nowo z chwilą zanurzania się w swoje fantazje, widząc to, co najbardziej kochałem w dzieciństwie. U każdego z Was talentem jest to, co najbardziej lubiliście robić w najmłodszych latach.

Według mnie najlepiej byłoby nie dorastać, jak w filmie Kapitan Hook. Kiedy Piotruś Pan wydoroślał, zapomniał o całym swoim szczęściu. Musiał znaleźć w sobie jedną pozytywną myśl, która sprawiła, że znów stał się dzieckiem w skórze dorosłego. Na nowo wszystko straciło ograniczenia, a świat stał się pełen możliwości, których Piotruś wcześniej nie dostrzegał.

Przestaliśmy być dziećmi, kiedy ktoś wmówił nam, że mamy dorosnąć, tylko dlatego, że sam zapomniał o miłości, którą w dzieciństwie otaczał cały świat. Odrzucił moc, jaką dają marzenia. A później sam zaczął zabijać w swoich dzieciach wielkie pragnienie życia wykreowanego w umyśle.

Odkrywając to, otworzyłem swój umysł na setki pomysłów, na kreatywne postrzeganie możliwości, a problemy stały się wyzwaniami do podjęcia. Każdy dzień to nowa przygoda, która zaczyna się wschodem słońca, a kończy w chwili zaśnięcia z wyczerpania po wspaniałym dniu. Jeśli ktoś mówi mi, że zachowuję się jak dziecko, to słyszę największy komplement, jaki może mi dać.

Od siedmiu lat obserwuję swoją córeczkę i razem z nią poznaję świat na nowo. Zacząłem się cieszyć tym, co już znam, jakbym widział to po raz pierwszy. Zobaczyłem, że świat ma więcej kolorów niż nam się wmawia. Dałem sobie szansę na tworzenie w wyobraźni tego, czego jeszcze nie otrzymałem. Ty również robiłeś to samo w dzieciństwie, więc dlaczego nie masz robić tego nadal? To Twoje życie i możesz zrobić z nim, co tylko chcesz. Jedna z piosenek Piotra Rubika mówi o tym, co masz prawo robić.

„Masz prawo kochać, masz prawo śnić
Masz prawo śpiewać, masz prawo żyć
Masz prawo marzyć teraz i tu
Na przekór kłamstwu, na przekór złu”.

Pomyśl. Skoro robią tak najbogatsi, to musi coś w tym być. Dlaczego zatem niewiele się o tym mówi? Jak sądzisz? To sekret dla wielu jeszcze nieodkryty. Dlatego nie wszyscy są w tych 20%, a ja właśnie przekroczyłem tę granicę i należę do szczęśliwych ludzi, którzy uwierzyli, że świat to niekończąca się opowieść o dzieciństwie.

„Dziecko może nauczyć dorosłego trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się — ze wszystkich sił — tego, czego się pragnie”.
— Paulo Coelho

Jeśli nadal nie wierzysz, to zajrzyj do książek, przeczytaj zawarte tam prawdy i zastosuj je w swoim życiu! Bądź pełen wiary, a znajdziesz w sobie siłę, aby zmieniać swoje życie. Nawet z najtrudniejszej sytuacji ludzie wychodzili, bo widzieli siebie w nowym, lepszym życiu. Znaleźli tę jedną pozytywną myśl, która popychała ich do działania.

Czujesz, że nadal jesteś dzieckiem? To trzymaj się tego. Masz dzieci? To żyj i ucz się od nich świata na nowo. Dostrzeżesz, że świat wokół Ciebie jest lepszy niż ten, który wykreowałeś sobie w głowie. Robiłeś to nieświadomie, a teraz świadomie możesz to zmieniać i malować na swój lepszy sposób.

Weź kredki i maluj… swoje nowe życie!”

Fragment pochodzi z książki „Życie i 101 przyjaciół”, której autorem jest Krzysztof Liegmann.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Życie i trzeci przyjaciel — Wyobraźnia

19 kwietnia 2017

„Ktoś ostatnio powiedział, że żyję w swoim świecie. Tak, żyję i z dnia na dzień jest on coraz piękniejszy i coraz bardziej mój.

Kiedyś straciłem pewnego przyjaciela, choć jako dziecko uwielbiałem się z nim bawić. Był bardzo kreatywny, pełen wiary i pasji, a przez to niczym nieograniczony. Jednak kiedy dorastaliśmy, usłyszałem od moich rodziców i otoczenia, że mam zejść na ziemię. Konsekwencją tego było to, że relacje z moim przyjacielem znacznie się pogorszyły.

Dałem sobie narzucić wolę i przekonanie innych, że on ma na mnie zły wpływ i że przez niego w przyszłości niczego nie osiągnę, choć doskonale wiedziałem, że dzięki tej znajomości już od podstawówki robiłem wiele dla siebie i dla innych. On napędzał mnie do działania i tworzenia, wspierania i poszukiwania rozwiązań, które mogą sprawić, że mój świat przyniesie odrobinę radości innym.

Dzięki niemu byłem przewodniczącym w szkole, udzielałem się w wielu przedsięwzięciach. Kierowałem różnymi projektami, wśród nich Młodzieżową Radą Miasta Wałbrzycha. Miałem możliwość jeszcze przed dwudziestką przemawiać do ponad tysiąca ludzi. Wszędzie, gdzie podejmowałem pracę, dawałem z siebie wszystko, wnosząc kreatywne pomysły i zaangażowanie, często nie bacząc na własne potrzeby.

Kiedy spoglądam wstecz, widzę, jak wiele zawdzięczam sobie, a przede wszystkim mojemu trzeciemu przyjacielowi. To moja Fantazja. Wyobraźnia. Tam spotykam się z chłopcem, z którym pogodziłem się po latach. Tak naprawdę trzeci przyjaciel nigdy mnie nie opuścił, bo przez 34 lata mojego życia wspierał mnie w każdej sekundzie. Negowałem to, co mi podsuwał, doprowadzając się do trudnej sytuacji zawodowej, finansowej i rodzinnej. Kiedy go nie słuchałem, traciłem wszystko, na co wiele lat pracowałem. Oddałem się rzeczywistości, bo tak było „doroślej” i poważniej. Po co marzyć? To bez sensu!

Tak wielu z nas porzuca swoje marzenia i chwile, w których oddaje się poszukiwaniu w sobie inspiracji na całe życie. Dajemy sobie wmówić, że to śmieszne i żałosne, bo marzenia się nie spełniają.

No tak. Gdzieś przeczytałem, że marzenia się nie spełniają, tylko marzenia się spełnia.

„Marzenia wydają się głupie tylko ludziom, którzy ich nie mają”. — Peter Reese

Słowa Petera Reese’a utkwiły mi w pamięci, a także stały się kluczem jedności z moim trzecim przyjacielem. I tak od kilku lat na nowo bawimy się w tworzenie i rozwijanie tego „innego” świata. Mojego (naszego) i na moich (naszych) zasadach. Wiem, jak za parę lat będzie wyglądało moje życie. Na powrót spełniam swoje marzenia i realizuję swoje pasje. Nauczyłem się wykorzystywać swój talent, a to sprawiło, że uwierzyłem w siebie i jestem sobą.

Oddawanie się marzeniom to najpiękniejszy element mojego życia. Mam pewność, że to, co powstanie w mojej głowie, już niebawem będę trzymał w ręce. Może ktoś nie wierzyć, ale nie dbam o to. Dzięki marzeniom powstały fundacja Bezpieczny Brzuszek i projekt Architekci Umysłu. Pomogłem wielu osobom w tworzeniu ich biznesu lub stawianiu go na nogi, bo stracili wiarę. Każdego dnia w mojej wyobraźni powstają nowe obrazy, pomysły i plany. Jestem otwarty i za każdym razem dziękuję za nową moc, którą otrzymuję.

Dzięki marzeniom można zmieniać siebie, swój świat, ale również życie innych ludzi. Jeśli to szalone, to kompletnie się tym nie przejmuję, bo tylko szaleni zmieniają ten świat. A ja nie mam ograniczeń, a jedynie wielką chęć transformacji mojego życia, z którego skorzystają inni ludzie.

Jeśli czytasz dalej, to chcę Ci powiedzieć: nie marnuj czasu. Nie wstydź się swoich marzeń. Podsycaj ogień, który się w Tobie tli, aby powstał płomień, który porwie Cię do życia. Wspieraj go doznaniami, emocjami, uczuciami, zapachami, dotykiem, smakiem, dźwiękiem lub ciszą. Buduj w sobie poczucie, że dojdziesz tam, gdzie chcesz. Będzie tak od dnia, w którym na nowo polubisz swojego przyjaciela i swoje marzenia. Pokochaj je i uwierz w nie.

Dziś, po kilku miesiącach marzeń o własnej gazecie, układania w głowie wszystkich elementów i faktów, przyszła niespodziewana wiadomość. Wiedziałem, jak moja gazeta ma wyglądać, co ma w niej być, przeglądałem w wyobraźni wszystkie strony pierwszego numeru. Widziałem piękne zdjęcia i czytałem teksty autorstwa ludzi, którzy wspierali mnie przez lata. Brakowało mi tylko odpowiedzi na pytanie: „JAK?”. „Jak” przyszło samo. Jeśli w coś mocno wierzysz, a podpowiedziała Ci to Twoja wyobraźnia, to nie musisz od razu wiedzieć „jak”. Do mnie po latach odezwał się kolega, któremu opowiedziałem o moim kolejnym pomyśle. Powiedział, że wchodzi w to. Zdziwiłem się, a wówczas on powiedział, że jest redaktorem jednego z największych czasopism w Polsce. Pisząc to, jeszcze jestem podekscytowany. Zapamiętam ten dzień jako dzień, w którym znów „jak” przyszło samo.

Mój przyjaciel nazywa się Fantazja. To dzięki niemu mam wszystko, czego mi trzeba, aby być szczęśliwym w moim własnym świecie.”

Fragment pochodzi z książki „Życie i 101 przyjaciół”, której autorem jest Krzysztof Liegmann.