Termin maratonu się zbliżał i czułem narastające podniecenie z tym związane. Wierzyłem, że będzie dla mnie kolejnym wielkim przełomem, które będzie dla mnie wiele znaczyć. Najważniejsze treningi, które miały mnie przygotować do maratonu, miałem już za sobą. Teraz biegałem dużo mniej, by nabrać świeżości i siły na ten dzień wielkiej próby. Czułem spokój, zupełnie tak, jakby jeszcze nie do końca do mnie docierało, że to naprawdę się stanie.
Dla mojej rodziny i znajomych każdy kolejny dzień był zwyczajny. Dla mnie jednak wszystko było inne. Ciągle miałem przed oczami siebie biegnącego w maratonie i spełniającego swoje jeszcze tak niedawno nierealne marzenie. Tak bardzo to się różniło od sytuacji, w której niedawno byłem, że trudno było w to uwierzyć. Wtedy udało mi się to zmienić dzięki bieganiu, a teraz miało dojść do kolejnego dla mnie przełomu. Do chwili, w której miałem sobie zdać sprawę, że wszystkie ograniczenia są tak naprawdę w naszej głowie. Że jesteśmy zdolni do rzeczy, które mogą się wydawać dla nas na pozór nieosiągalne. Tak właśnie myślałem o tym dniu maratonu.
Najnowsze komentarze