Adam Nawałka jest najjaśniejszym przykładem tego, jak ważne jest spotkać na swej życiowej drodze szkoleniowca przez wielkie „S”. I nie ma tu znaczenia czy chodzi o 11 facetów uganiających się na trawniku za piłką, menedżera ze stołecznego Mordoru czy klasyczną matkę-Polkę. Zawsze bowiem przedmiot zmiany jest ten sam – NASZA GŁOWA! Obowiązują niemal identyczne schematy, bo czy chodzi o nadanie piłce właściwego kierunku, czy o zmagania z Excelem, zawsze wszystko zaczyna się i kończy w miejscu, które znajduje się od urodzenia między naszymi uszami.
Na rynku szkoleniowym roi się dziś od trenerów, a coaching robi coraz większą furorę. Z miesiąca na miesiąc rośnie też zainteresowanie rozwojem osobistym, a wraz z nim wzrasta ryzyko, że na swojej ścieżce kariery natrafimy nie na trenera przez duże „T”, ale na jakiegoś Dyzmę, czego przykład obserwowaliśmy podczas katastrofy w trakcie Euro 2012, gdy szkoleniowcem był chłopek-roztropek, w dodatku święcie przekonany, że „bez młota to nie robota”. Dowodem na to, jak ważny jest dobór właściwej osoby, która ma pokierować naszym rozwojem poprzez odpowiednio dobrane procesy szkoleniowe, jest właśnie selekcjoner reprezentacji Polski, Adam Nawałka.
Nawet ci, którzy na co dzień nie interesują się zbytnio futbolem zwrócili z pewnością uwagę, że w większości awans na Euro we Francji wywalczyli zawodnicy doskonale znani z tego, że… polegli w kadrze Smudy na Euro we własnym kraju , nie dając rady wyjść z tzw. grupy śmiechu czyli najłatwiejszej w całym turnieju oraz w eliminacjach Mistrzostw Świata w RP za kadencji Fornalika. Ileż było połajanek i gwizdów na Roberta Lewandowskiego, ileż batów i oskarżeń o przerżnięte mecze zebrał Kamil Glik, który stał się wręcz kozłem ofiarnym, na którego zwalano winę za stracone bramki. Inni grali tzw. „ogony” lub w ogóle nie łapali się do pierwszego składu. Dziś wymieniona przeze mnie dwójka to przecież – jak mawiają Niemcy – Weltklasse.
Ich nazwiska, podobnie jak Krychowiaka czy Fabiańskiego są na ustach całego piłkarskiego świata. Cóż więc się takiego stało, że naraz ci sami ludzie, którzy byli odsądzani od czci i wiary, zagrali niczym orkiestra wiedeńskich filharmoników?
Pojawił się trener, a raczej Pan Trener. Człowiek, który zrobił ze swoimi zawodnikami to samo, co robi np. doświadczony trener podczas szkoleń pracowników, który ma za zadanie tak poukładać personel, by firma notowała jak najlepsze wyniki. Przede wszystkim wykorzystał do maksimum ich kompetencje, a więc delegował do takich zadań, gdzie najlepiej spełni się ich talent i gdzie będą mieli okazję pokazać pełnię swoich możliwości. Po drugie wyrobił w zawodnikach AUTOMATYZMY.
To zresztą było ulubione słowo Adama Nawałki, powtarzane wielokrotnie na wszystkich konferencjach prasowych, oznaczające nic innego jak ZMIANĘ DOTYCHCZASOWYCH NAWYKÓW! I po trzecie wreszcie, przygotował ich taktycznie, czyli rozplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach, całą, trwającą rok batalię o wyjazd na francuskie stadiony, od pierwszego do ostatniego meczu.
Czy niewątpliwy sukces piłkarskiej reprezentacji Polski może być natchnieniem, które spowoduje refleksję nad własnym życiem. Chwilę zastanowienia nad własnymi zachowaniami, dążeniami i sposobem realizacji życiowych czy biznesowych planów?
Oby!
Tak naprawdę każdy moment jest dobry do tego, by podjąć decyzję, że chcę coś zmienić we własnym życiu, oczywiście na lepsze. Bo przecież człowiek rodzi się po to, by być szczęśliwym. Czasem w tym szczęściu może dopomóc profesjonalista. Warto więc postawić na takiego, dzięki któremu wygramy niejeden turniej własnego życia, czy to na polu zawodowym, czy rodzinnym.
Fryderyk Karzełek
GRA O MILION
Najnowsze komentarze