Browsing Tag

podróż w głąb siebie

rozwój osobisty i osiąganie celów

PODRÓŻE W GŁĄB SIEBIE

15 września 2016

Czy wiesz, dlaczego tak ważnym jest oczyszczenie swojej głowy? Spojrzenie w głąb siebie? Czy wiesz, co wtedy dzieje się w naszym umyśle?

Przeczytaj, co na ten temat mówi Michał Pasterski, autor książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości”:

„Trzy lata temu razem z moją żoną spędziliśmy dwa miesiące w Tajlandii. To była nasza pierwsza tak długa i daleka podróż. Do dziś pamiętam, jak moi rodzice próbowali nas namówić na zmianę planów i wycieczkę do Grecji (którą chcieli nam zresztą zafundować). Jednak decyzja zapadła. Nadszedł czas na wyrwanie się ze swojego gniazda na dłużej niż standardowe dwa tygodnie.

Bardzo potrzebowałem tej podróży. Czułem się zmęczony codziennością. Oczywiście nadal uwielbiałem to, co robiłem. Jednak gdy wpadamy w schematy chaotycznego biegania za kolejnymi celami, próbując robić więcej i więcej, w końcu w mniejszym lub większym stopniu wypalamy się. Potrzebujemy zmiany, wyrwania się z tego pędu. Potrzebujemy przewietrzyć głowę i naładować baterie.

Niedługo po tym, jak wylądowaliśmy w Bangkoku, stolicy Tajlandii, po raz pierwszy na własnej skórze doświadczyłem sensu słynnego powiedzenia „podróże kształcą”. Choć kształceniem bym tego nie nazwał. Bardziej odkrywaniem. Odkrywaniem świata i samego siebie. Gdy uwalniamy się od schematu naszej codziennej rzeczywistości, a odległość od domu jest liczona w tysiącach kilometrów, dokonuje się w nas coś bardzo ciekawego. Nasz umysł się otwiera i chłonie wszystko, co się dzieje wokół.

Szwedzki filozof Alain de Botton powiedział: „Przyjemność, którą czerpiemy z podróży, wynika raczej ze stanu umysłu, z którym podróżujemy, niż z samego miejsca, do którego się wybieramy”. Dokładnie tego doświadczyłem. Mój umysł bez żadnego wysiłku z mojej strony po prostu wyrwał się z trybów codziennego funkcjonowania. Duża część moich mentalnych nawyków zwyczajnie wyparowała. Ich miejsce zajęły większy spokój i uważność, niekończąca się ciekawość, radość z odkrywania każdej drobnej rzeczy, którą napotykałem na własnej drodze.

Gdy dotarliśmy na wyspę Koh Samui, na której mieliśmy przebywać przez prawie cały czas naszego pobytu w Tajlandii, poczułem wielką ulgę. Wreszcie, po wielu miesiącach intensywnej bieganiny, w mojej głowie zrobił się spokój. Pojawiło się dużo wolnej, mentalnej przestrzeni. I wtedy zaczęło się dziać we mnie coś bardzo ciekawego. Myślę, że nie stałoby się to, gdybym podróżował tak jak do tej pory. Zwykle zaliczaliśmy z żoną kolejne punkty oznaczone jako „warto zobaczyć” w kupionym wcześniej przewodniku. Teraz chcielibyśmy więc pewnie zobaczyć jak najwięcej i kontynuowalibyśmy tę bieganinę, którą dobrze znamy z codziennego życia. Jednak tym razem mieliśmy więcej czasu. Mogliśmy pobyć dłużej w jednym miejscu, chłonąc jego atmosferę i dostrajając się do panującego tam tempa życia. Zakochałem się w idei „slow travel” od pierwszego wejrzenia i zrozumiałem różnicę między turystą a podróżnikiem. Bardzo podoba mi się to, co powiedział Rolf Potts, autor doskonałej książki Vagabonding: „Wartość podróży nie zależy od tego, ile masz znaczków w swoim paszporcie, gdy wracasz do domu — spokojne, dopracowane doświadczenie jednego kraju jest zawsze lepsze niż pośpieszne, sztuczne doświadczenie czterdziestu krajów”.

W spokojnym rytmie życia małej wyspy zacząłem obserwować, jak mój umysł samoistnie obiera nowe, nieznane mi dotąd kierunki. Powoli zaczęły przychodzić mi do głowy ważne życiowe pytania. Oczywiście zadawałem je sobie już wcześniej, również w Polsce. Jednak to było coś innego. Miałem głębokie poczucie, że wreszcie, po raz pierwszy w życiu, mogę się naprawdę dobrze zastanowić nad odpowiedziami. Że mogę dać sobie tyle czasu, ile potrzebuję, aby przemyśleć wszystko, co zawsze tak bardzo chciałem przemyśleć.

Nigdy przedtem nie miałem na to tyle przestrzeni w mojej głowie. Zawsze było coś ważniejszego, pilniejszego. A teraz w naturalny sposób zacząłem zaglądać w głąb siebie — tam, gdzie wcześniej w ogóle nie miałem dostępu, bo cały ten mentalny chaos mi na to nie pozwalał.

Odpowiedzi na ważne pytania nie pojawiały się od razu. Ale gdy już się pojawiały, były na wagę złota. Płynęły prosto z mojego serca. Były dobrze przemyślane i, co najważniejsze, zgodne ze mną. To wtedy zrozumiałem, jak ważne w rozwoju osobistym jest oczyszczanie swojej głowy ze zbędnych śmieci. Tylko wtedy masz mentalną przestrzeń na to, aby naprawdę skupić się na tym, co najważniejsze. Aby zajrzeć do środka i znaleźć swój własny głos. Aby zrozumieć swoje potrzeby i znaleźć zgodne z własną osobowością sposoby na ich zaspokojenie.

Mnie się to udało dzięki długiej podróży. Jednak dość szybko zrozumiałem, że wcale nie musimy jechać na drugi koniec świata, by zrobić sobie trochę miejsca w głowie. Dlatego jeszcze w trakcie tamtej podróży zacząłem interesować się metodami wyciszania mentalnego chaosu.”

Fragment pochodzi z książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości” Michała Pasterskiego.

Czy nadszedł Twój czas na przestrzeń w Twojej głowie?