Browsing Tag

przedsiębiorczość

finanse i inwestowanie

Czy w Polsce można być wolnym finansowo?

26 listopada 2020

Pierwszą wersję tego tekstu napisałem równo 10 lat temu, w 2010 roku, kiedy jeszcze mieszkałem w Warszawie. Potem kolejną jego wersję w 2014 roku, już po przeprowadzce do Londynu. I wreszcie teraz, kolejną wersję przygotowałem dla Złotych Myśli, bowiem uważam, że temat jest niesłychanie istotny. Teraz może nawet bardziej na czasie z racji tego, że żyjemy w bardzo burzliwych czasach.

Jeżeli podróżujesz trochę po świecie i jeżeli przywiązujesz większa wagę do ludzi, których spotykasz, a nie do miejsc, prawdopodobnie dostrzegłeś, że są takie nacje, które mają szczególne predyspozycje do przedsiębiorczości i kumulowania majątku. Są też i takie, które nie umieją – lub po prostu nie chcą – wydostać się z zaklętego kręgu biedy. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Ale czy tak jest?

Istnieje wiele teorii i koncepcji, które usiłują rozpoznać te okoliczności, które decydują o zamożności jednych i ubóstwie innych. Jedną z nich jest dzieło Maxa Webera („Etyka protestancka a duch kapitalizmu”), który starał się dowieść, że o bogactwie decyduje religijna aura, w jakiej kształtują się społeczności. W krajach protestanckich panował etos pracy i panowały idealne warunki do nowoczesnego kapitalizmu, który zbudował potęgę gospodarczą i finansową tzw. krajów północy. Wedle tej samej teorii w krajach katolickich cnotą zawsze było ubóstwo, zaś bogactwo budziło wątpliwości natury moralnej. I tak oto do masowej świadomości przeniknął żywy do dzisiaj podział na bogatą Północ i biedne Południe.

Weber bardzo uprościł sprawę bogactwa i ubóstwa wypływających z ideologii religijnej i zdaje się świadomie pominął kilka niewygodnych, bo nie przystających do jego teorii faktów. To kraje północnej, bardzo katolickiej Italii są kolebką kapitalizmu i finansów w Europie, a nie protestanckie Królestwo Niderlandów. Katolicka Francja jest o wiele większą potęgą niż kilka krajów protestanckich razem wziętych.

Tak więc kwestie religijne mogą nam wiele wyjaśnić, ale nigdy nie rozstrzygną kwestii pochodzenia bogactwa i biedy.

Wielu z nas z pewnością uważa, że Żydzi są szczególną nacją, wręcz predestynowaną do kumulowania majątku i robienia intratnych interesów. Rzeczywiście bardzo dużo w tym prawdy. Prawdopodobnie z uwagi na szczególną historię Żydów, zaś z drugiej strony ich przeświadczenie o szczególnej roli w dziejach wpłynęło na imponujące, a niekiedy wręcz niewiarygodne osiągnięcia przedsiębiorców pochodzenia żydowskiego – także naukowców, czy myślicieli. Jednak trudno przecież nie dostrzec w rozmaitych diasporach żydowskich na przestrzeni wieków także ogromnych rzesz biedoty. Również względnie niedawno powstałe państwo Izrael nie należy, jak na razie, do szczególnie wyróżniających się w świecie pod względem gospodarczym (chociaż z całą pewnością jest to kraj na wskroś nowoczesny, demokratyczny i z ogromnymi możliwościami dla przedsiębiorców).

Nawet w Polsce istnieją spore różnice w poziomie życia i mentalności ludzi żyjących w różnych regionach kraju. Znamy wszyscy podział na Polskę A i B. Ta „lepsza” część kraju A, to zachodnia Polska, zaś B część wschodnia. Różnice w cywilizacyjnym zaawansowaniu zwykło się wyjaśniać w dwojaki sposób.

Po pierwsze o bogactwie polskich regionów decyduje bliskość krajów, z którymi sąsiadujemy. Sąsiedztwo Niemiec wymuszało niejako na Polakach większą przedsiębiorczość i operatywność, by sprostać morderczej konkurencji bogatego sąsiada. Bliskość Rosji wpływała raczej negatywnie na rozwój gospodarczy wschodnich regionów, bowiem nasz drugi potężny sąsiad z wolną konkurencją i zaradnością raczej niewiele ma wspólnego.

Ten koncept także nie do końca wyjaśnia kwestię wzrastania w bogactwie lub ciążeniu ku ubóstwie. Cóż bowiem zdecydowało o potędze gospodarczej Niemiec i zacofaniu Rosji? Religia? A może wpływ jakichś sąsiadów tych państw? Przyznajmy, że brzmi to mało przekonująco i nie wyjaśnia znów w sposób nie budzący zastrzeżeń kwestii zamożności i biedy.

Po drugie do dzisiaj pokutuje w Polsce tradycja zaborów. Jeśli jesteś chociaż trochę dociekliwy z łatwością dostrzeżesz np. niesłychanie rozwiniętą strukturę i gęstość szlaków transportowych np. na Śląsku i w Wielkopolsce i fatalną sytuację na Podlasiu, czy Lubelszczyźnie.

Obok uprzemysłowionego, należącego jeszcze 100 lat temu do Niemiec Śląska, toczyło się dość beztroskie, ale naznaczone nieprawdopodobnym ubóstwem życie w „austro-węgierskiej” Galicji.

Tzw. „Ściana Wschodnia” oznaczająca kilka województw na wschodzie Polski (chociaż pierwotnie była to nazwa bogatej, barwnej części Warszawy na wschód od ul. Marszałkowskiej) potrzebuje mnóstwa dotacji i bodźców do rozwoju. W tym czasie Polska zachodnia kwitnie i coraz bardziej oddala się ekonomicznie i mentalnie od regionów wschodnich.

Czy położenie geograficzne może decydować o cywilizacyjnym rozwoju? Na pewno tak. W Polsce ciągle podkreślamy to, że mamy historycznego pecha w tej materii. Nie mamy, jak inne nacje, czasu na bogacenie się, bo musimy regularnie przeznaczać go na walkę o niepodległość. Przyznajmy, że to także wątpliwa teza. Jeśli bowiem uwolnimy się od dziejowo – geograficznych stereotypów, to możemy zadać sobie takie oto pytania:

Jak to możliwe, że Anglia, leżąca na pochmurnej, deszczowej wyspie, z dala od kontynentu stała się potężnym światowym imperium? Czy Anglia miała jakieś szczególne warunki do tego, by skolonizować połowę świata? A Japonia? Czy jest w jej religii lub położeniu geograficznym coś tak bardzo szczególnego, by stała się potęgą gospodarczą mocno dającą się we znaki (ekonomicznie) Stanom Zjednoczonym, Unii Europejskiej i całej Azji? Nie dalej, jak 65 lat temu przegrała wojnę, a dwa jej miasta stały się pierwszymi ofiarami atomowej zagłady. Jeszcze w latach 60. ubiegłego stulecia była bardziej zacofana niż Polska Ludowa.

Wydaje się, że nasz wywód można ciągnąć niemal bez końca, a pytań bez jednoznacznej odpowiedzi pojawi się tak wiele, że moglibyśmy stworzyć osobny serwis internetowy i rozwijać jego zawartość przez długie lata.

Czas zatem zatrzymać się i skoncentrować na pytaniu postawionym w tytule niniejszej rozprawki. A zatem, czy w Polsce można być bogatym? Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Na tak postawione pytanie odpowiedź jest prosta: jasne, że tak. Czy jest to łatwe, tj. czy jest w Polsce „pogoda dla bogaczy”? Nie. Dlaczego?

Spróbujmy odpowiedzieć możliwie krótko i treściwie.

 

Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Oczywiście, że tak! Dowody na to, że w Polsce można być bogatym, oraz sporo wskazówek jak osiągnąć wolność finansową, znajdziesz na Seminarium online o inwestowaniu i zarabianiu.

 

  1. Pierwszą przeszkodą dla nas, żyjących w Polsce jest koszmarna spuścizna PRL. Młode pokolenie może nie zdawać sobie z tego do końca sprawy, ale PRL ciągle świetnie się trzyma w demokratycznej i wolnorynkowej Polsce.

Niektórzy uważają, że – jakkolwiek zabrzmi to okrutnie – musi w Polsce nastąpić jeszcze co najmniej kilkakrotna wymiana pokoleń, by pozbyć się tych 50 upiornych lat po wojnie, które o mały włos nie uczyniły z Polaków tzw. „homo sovieticus”.

PRL naznaczył naszą mentalność, niekiedy w sposób prawie nieodwracalny:

Przeciętniactwem. Niewielu Polaków ma wolę – i odwagę – rozwijać i pielęgnować swój indywidualizm. Większość z nas ulega presji przeciętnej większości, która kieruje się filozofią życiową wyrażającą się w takich m. in. narodowych mądrościach, jak „nie wychylaj się przed orkiestrę” lub „jeśli wejdziesz między wrony musisz krakać jak i one”.

Bylejakością. Ta nasza cecha narodowa jest szczególnie zauważalna w stanie polskich dróg, większości usług i krajowych wyrobach – zwłaszcza, jeśli mowa o nowych technologiach.

Próżniactwem. Jeśli jesteś przedsiębiorcą lub jeśli działasz na własną rękę, jako freelancer, i musisz mieć zawsze w zasięgu podwykonawców to spróbuj znaleźć ludzi, którzy dobrze wykonują powierzoną im pracę. Zadanie trudne niesłychanie. A przecież znów mamy spore bezrobocie i, według mediów, tylu zdolnych, wykształconych, nie może znaleźć pracy.

Bezinteresowną zawiścią i niechęcią do wszystkich (i wszystkiego), co wyrasta poza wyimaginowaną średnią. Według rozmaitych sondaży wykonywanych przez ośrodki badania opinii publicznej, a publikowane dość często przez media, nawet 2/3 Polaków nienawidzi biznesmenów! Uważa ich z reguły za złodziei lub co najwyżej kombinatorów uwikłanych w zawsze podejrzane i naganne układy.

Minimalnymi aspiracjami (i ambicjami). Jeszcze w latach 90. Businessman Magazine opublikował raport, w którym wymienił „grzechy główne” polskich przedsiębiorców. Na pierwszym miejscu znalazła się… niezdolność do wielkich marzeń i ambicji! Typowy polski biznesmen, mimo, iż jego potencjał jest taki sam, jak przedsiębiorcy brytyjskiego czy niemieckiego, swoje marzenia uważa za spełnione, jeśli zarobi na dużą willę, luksusowy samochód i parę innych, skądinąd godnych uwagi „gadżetów”. Rzecz w tym, że aspiracje biznesmanów zachodnich sięgają nieskończenie dalej – i wyżej. Oni chcą być najlepsi na świecie – i zmieniać ten świat. Chcą tworzyć wartości, które wpłyną na jakość życia innych.

Prawdopodobnie rzecz trochę uprościliśmy, i może nieco przerysowaliśmy, jednak wydaje się, że spuścizna PRL jest największą barierą na drodze do bogactwa i zamożności w Polsce.

  1. Problemem w Polsce jest nasz bardzo nowoczesny*, zwłaszcza ten prywatny, system edukacji. Od co najmniej 15 lat stał się dochodowym biznesem dla jego właścicieli, studenci zaś mają z tego modelu edukacji niewiele korzyści.

* Z punktu widzenia tzw. wizerunku obecni studenci i młodzi absolwenci skończyli nowoczesne, nawiązujące do światowej czołówki uczelnie. Nic bardziej błędnego. W renomowanym rankingu 500 najlepszych uczelni na świecie znalazły się tylko dwie polskie uczelnie: Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski.

Inna kwestia to moje osobiste doświadczenie jako okazjonalnego wykładowcy w prywatnych szkołach. Do zajęć warto przygotowywać się dla góra 10% studentów – ci bardzo często są błyskotliwymi, pełnymi zaangażowania młodymi ludźmi, którzy poszukują swojego indywidualnego i oryginalnego pomysłu na życie. A co z pozostałymi 90%? Na pewno jestem bardzo niesprawiedliwy, ale wydaje mi się, że to kolekcjonerzy tzw. papierków (dyplom to określenie niezbyt cool/trendy/jazzy).

Uczelnie, nawet te, które mają w nazwie słówko „przedsiębiorczość” produkują poprawnych pracowników – ale nie ludzi przedsiębiorczych. Tego młodzi Polacy muszą się uczyć samodzielnie.

  1. I wreszcie trzecia, bardzo zauważalna w Polsce bariera. Jest nią popularna, taka powiedzmy na poziomie prowincjonalnych parafii, nauka Kościoła katolickiego.

Sam od dzieciństwa formalnie należę do tego Kościoła – ale należę także do absolwentów jednej z dwóch uczelni, które znalazły się w rankingu światowej „500” – więc tym bardziej problem „parafialnego” nauczania Kościoła może dać się we znaki. (Uprzedzając ewentualne złośliwości – nie trzeba być absolwentem jakiejkolwiek uczelni, by doświadczyć mnóstwa rozterek i wątpliwości w zderzeniu z postawą i nauczaniem polskich duchownych).

Co takiego może irytować w stosunku Kościoła w Polsce do kwestii bogactwa i pieniędzy?

Najbardziej popularnym i powtarzanym – z błędnym na ogół założeniem – cytatem z Biblii na temat bogactwa są słowa Chrystusa przy pewnej bardzo specyficznej sytuacji: Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego.

Jeśli jesteś chrześcijaninem lub jeśli interesuje Cię Biblia wiesz, że o bogactwie jest mnóstwo innych, mających zgoła inne znaczenie cytatów, np. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.

Na czym polega ta nie do końca uprawniona promocja ubóstwa? W Biblii jest ponad 2 300 cytatów mówiących o bogactwie i pieniądzach! Jeśli interesuje Cię ten fenomen zajrzyj do rewelacyjnej książki Howarda Daytona „Twoje pieniądze się liczą” i do „Biznes według Biblii” Larry Burketta. W Polsce od 2009 roku działa już polska filia Crown Financial Ministries, fundacji, która pokazuje głęboki, ponadczasowy sens przedsiębiorczości i mądrego zarządzania pieniędzmi.

Trudno mi zrozumieć dlaczego Kościół w Polsce, sam tak bardzo zamożny i wpływowy, pozostaje obojętny lub niechętny bogaceniu się swoich wiernych. Pieniądze są nam bardzo, ale to bardzo potrzebne. Ich brak jest powodem koszmarnych nieszczęść. Jedynie nadmierne przywiązanie do bogactwa można z punktu widzenia chrześcijaństwa uznać za naganne, a nawet zgubne. Ale nie bogactwo samo w sobie! To my wszak nadajemy mu właściwą lub błędną miarę i wartość.

Czy w sytuacji, kiedy mamy w Polsce tak wiele barier na drodze do bogactwa jest coś, co je równoważy – a nawet jest okolicznością istotniejszą i potężniejszą? Tak, jest coś takiego. Na szczęście jest.

Mimo tradycyjnych już w historii Polski zapóźnień cywilizacyjnych w połowie lat 90. załapaliśmy się na globalną rewolucję w komunikacji i dostępie do wiedzy.

Oto dzięki ekspansji mediów internetowych i nowoczesnych technologii każdy z nas, żyjący w Polsce, ma – chyba po raz pierwszy w dziejach – taki sam dostęp do najnowszych informacji i najprzedniejszego w świecie know how, jak Amerykanie, Japończycy, czy Niemcy. Nie możemy już – a nawet nie mamy prawa! – dłużej narzekać, ani usprawiedliwiać krajowej siermięgi brakiem wiedzy, czy niemożnością skorzystania z najbardziej zaawansowanych technologii, zwłaszcza komunikacyjnych, na świecie.

Każdy z nas może partycypować w globalnym przepływie wiedzy i informacji – a nawet konkurować z najlepszymi. Jeśli rozejrzymy się po Internecie dostrzeżemy coraz więcej polskich przedsiębiorców, wolnych strzelców i rozmaitych pasjonatów, którzy tworzą fantastyczne projekty. I zarabiają coraz więcej pieniędzy. (Według GUS i innych źródeł w Polsce rocznie przybywa kilka tysięcy milionerów – może nie są to dane imponujące, ale na pewno bardzo pokrzepiające i inspirujące).

Dzięki krótkim wyjazdom i projektom, które realizowałem w Wielkiej Brytanii (przeniosłem się ostatecznie do Londynu z żoną i dziećmi w lipcu 2012 roku) poznałem sporo Polaków, którzy po pierwszych dwóch-trzech latach spędzonych w pracy poniżej ich kwalifikacji z powodzeniem prowadzą teraz swoje – niekiedy – międzynarodowe biznesy lub pracują w słynnym londyńskim City. Są to z reguły ludzie młodzi, pokolenie 30. latków, pozbawieni jakichkolwiek kompleksów i świetnie czujący się w świecie międzynarodowego biznesu.

Czy jest jeszcze coś, czego nam na ogół brakuje i co powinniśmy jak najszybciej samodzielnie nadrobić? Tak. To edukacja finansowa i biznesowa. Nikt nas tego nie uczy ani w domu, ani w szkole. Ten wysiłek musimy podjąć sami i nauczyć się zasad tej, tylko na pozór, skomplikowanej gry zwanej sztuką zarządzania finansami osobistymi oraz sztuką prowadzenia własnego biznesu.

Andrzej Mańka

 

Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Oczywiście, że tak! Dowody na to, że w Polsce można być bogatym, oraz sporo wskazówek jak osiągnąć wolność finansową, znajdziesz na Seminarium online o inwestowaniu i zarabianiu.

 

Niniejszy tekst został także opublikowany w serwisie Smart Polak, prowadzonego przez Pawła Kłosińskiego, przedsiębiorcy mieszkającego w UK. Prowadzi on także serwis dla uczących się języków obcych. 

rozwój osobisty i osiąganie celów

Nieprawdziwe życie: Pułapka myślenia „innych ludzi”

28 listopada 2019

Problemem nie jest kształcenie ludzi. Problemem jest fakt, że są oni kształceni jedynie na tyle, aby mogli uwierzyć, że zostali nauczeni, ale niedostatecznie, aby kwestionować to, czego ich nauczono.
~Autor nieznany

KURS JEST GÓWNO WARTY…

SKRYPT nie jest instrukcją zawierającą zasady i reguły rozdawaną w szkole czy też mapą dopiętą do Twojego dyplomu z uniwersytetu. Nie jest czymś, co można zobaczyć czy dotknąć, ale istnieje. Jego wszechobecny — jak powietrze, którym oddychasz.

Moja opowieść o podróży do centrum miasta, w której występuje horda zasilonych kofeiną zombie, uwidacznia typowy los człowieka Pierwszego Świata, niezależnie od kraju czy kultury. Zmuszasz się do pobudki, następnie gramolisz się z łóżka, jedziesz samochodem, pociągiem czy idziesz pieszo do pracy, i tak przez kolejne 50 lat. Jak zdarta płyta, grająca w kółko ten sam kawałek, dzisiejszy dzień odgrywany jest identycznie jak wczorajszy. W rezultacie wypłatą Twojego życia jest weekend, podczas którego dają o sobie znać odkładane przez cały tydzień, zaległe sprawy. Wolne, potencjalnie służące zabawie i relaksowi. Chwila wytchnienia dla Twojej duszy od ciężarów transakcji, mająca na celu odbudować utraconą energię.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że zostaliśmy zaprogramowani do takiego istnienia — bezwolnego, nowoczesnego niewolnictwa. To jest tak, jak w systemie operacyjnym komputera. SKRYPT kieruje całym przedsięwzięciem. Oddaj mu ster życia i przyjmij wyrazy mojego współczucia. Wskaże Ci on, jak myśleć, pracować, jak się bawić, głosować, oszczędzać, inwestować, odejść na emeryturę i jak umrzeć.

W 2005 roku, podczas przemowy z racji rozdania dyplomów na uniwersytecie Stanforda, Steve Jobs powiedział: „Nie dajcie się uwięzić przez dogmat, którym jest życie zgodne z myśleniem innych”. Steve Jobs miał na myśli SKRYPT — zbiór kulturowych założeń uformowany przez „myślenie innych ludzi”, schemat prowincjonalnych przekonań i obowiązujących obyczajów.

Zapytaj sam siebie — czy to jest Twoje myślenie? Czy myślenie innych?

Idź na studia i zdobądź dyplom, niezależnie od kosztów, zapotrzebowania czy rachunku ekonomicznego. Sfinansuj swoją edukację kredytem studenckim, nie rezygnując przy tym z wyrobienia pięciu kart kredytowych, które z góry zatwierdziły banki. Skończ uczelnię z pustymi kwalifikacjami i bezużytecznym wykształceniem, zostając jednym z milionów podobnych sobie, z tym samym dyplomem. Opuść klasztor, zwany uniwersytetem, z bagażem długu — własnego, rodziców lub obydwoma. Zdobądź pracę, abyś mógł oficjalnie dołączyć do szeregów uprzywilejowanych ludzi, uprawiających prostytucję czasu, wymieniając ogromne bloki czasu z zasobów Twojego życia — pięć lub siedem dni — w zamian za małe kawałki papieru nazywane pieniędzmi. Bądź niewolnikiem całymi dniami, co zazwyczaj związane jest z powtarzaniem tych samych monotonnych czynności, abyś mógł zapłacić za swoje właśnie skończone studia, ciuchy, które nosiłeś, samochód, który prowadziłeś, i mieszkanie, którego już nie wynajmujesz. Korzystaj z kart kredytowych dla osiągnięcia wygodniejszego życia — Starbucks na śniadanie, Chipotle na lunch, a Chick-fil-A na kolację. Imprezuj do rana w klubach, kupuj kolejki drinków, starając się zrobić wrażenie na obcych ludziach i kobietach z wyższej ligi. Kupuj butelki drogiej wódki i próbuj wywrzeć na nich jeszcze większe wrażenie w pokojach dla VIP-ów. Zaciągaj dług bez ograniczeń — przecież w końcu skończyłeś studia!

Kilka lat później.

Wespnij się po drabinie korporacyjnej. Budź się, usypiaj budzik i budź się ponownie. Wejdź w schemat działania — praca, korki, powtórki seriali, sen. Powtórz to jeszcze cztery razy w tym tygodniu. Weź nadgodziny i pokaż swoim korporacyjnym włodarzom, że zrobisz wszystko, co będzie konieczne. Podlizuj się szefowi — temu w źle skrojonym garniturze i z nieświeżym oddechem. Nie cierp swojej pracy, toleruj współpracowników, ale kochaj swoją wypłatę. Dostań podwyżkę i awans. Kup fajny samochód, niezłe mieszkanie i modne ciuchy. Przeżywaj wspaniałe weekendy, ubarwione alkoholem i rozrywką, korzystając z „przepustki”. Pracuj dobrze, baw się jeszcze lepiej. Wydawaj bez hamulców — w końcu raz się żyje!

Kilka lat później.

Śledź trendy mody. Prada, Louis Vuitton, Chanel. Śledź popkulturę — LeBron, Miley, TMZ. Oglądaj popularne seriale w telewizji: Gra o tron, Breaking Bad, The Walking Dead. Śledź życie nieistniejących ludzi w sztucznie stworzonych programach telewizyjnych, pokazanych jako rzeczywistość. Czcij sportowców i celebrytów. Przyjmuj opinie sław i ich poglądy polityczne, ponieważ są sławni. Płać podatki. Płać rachunki. Płać kredyt hipoteczny, raty kredytu samochodowego, rachunek za kablówkę, czynsz do spółdzielni. Nie przestawaj powiększać kredytu — przecież ciężko pracujesz, więc należy Ci się.

Kilka lat później.

Wakacje trwają każdego roku dwa tygodnie, ale tylko za przyzwoleniem włodarzy. Kupuj najnowsze i najlepsze przedmioty. Dr. Dre wypuścił słuchawki z kasowaniem szumów, P.Diddy coś innego, a Lady Gaga jeszcze coś innego. Wydawaj dla poczucia spełnienia. Wydawaj dla poprawy samopoczucia — przynajmniej do poniedziałku lub do rachunku, jaki poniedziałkowa praca musi zapłacić. Wydawaj, aby wypełnić lukę, której nie umiesz wytłumaczyć. Poczuj się zapędzony w róg przez pracę, kredyt hipoteczny, samochód, kartę kredytową i samo istnienie. Poczuj, jak umyka Ci wolność, podczas gdy Twoja prawda łatana jest dalszym odwracaniem uwagi, powiększeniem długu i kolejnymi fikcyjnymi ucieczkami.

Kilka lat później.

Usłysz tykanie swojego zegara biologicznego. Zacznij się martwić, że nadal jesteś singlem. Umów się na randkę z koleżanką lub współpracowniczką. Zacznij randkować przez internet. Tinder, Match, eHarmony. Spotkaj swoją drugą połowę. Wejdź w związek małżeński. Wydaj fortunę na sześciogodzinną ceremonię ślubną — taką, którą będziesz spłacał przez sześć kolejnych lat.

Kontynuuj pracę. Nie przestawaj wydawać. Nadal odwracaj uwagę. Kontynuuj obawy przed nadejściem niedzielnego wieczoru. Poniedziałkowego poranka obawiaj się jeszcze bardziej. Zacznij marzyć o rzuceniu tego wszystkiego, o podróżowaniu po świecie. O budzeniu się wtedy, kiedy chcesz. Snuj marzenia o wspaniałości, o czymś, co ma wyższe znaczenie niż bezsensowność powtarzanego w koło, ciągłego płacenia rachunków. Fantazjuj na temat marzeń, które od dawna są martwe.

Kilka lat później.

Miej dzieci. Wychowuj je. Bądź odpowiedzialny. Zmień sposób, w jaki postrzegasz dług. Zacznij planować emeryturę. Idź za radą zadufanych w sobie person z telewizji — tych w pomarańczowym sweterku i postawionym kołnierzyku. Podążaj za finansowymi poradami spłukanych brokerów. Dowiedz się, jak zdobyć bogactwo, od tych, którzy nie są bogaci. Oszczędzaj 10 procent i módl się, żeby nie było krachu.

Odkładaj na edukację swojego dziecka. Pracuj ciężej i dłużej. Pozbądź się długu. Planuj budżet. Trzymaj się go. Odcinaj kupony. Zrezygnuj z kanałów filmowych. Zrezygnuj z kablówki. Przestań pić kawę ze Starbucksa. Nie chodź na lunch do Chipolte. Rób kanapki w domu. Nie chodź do kina. Nie kupuj markowych produktów. W ogóle nic nie kupuj. Przestań marzyć o sportowych samochodach, ponieważ każda złotówka musi być przekazana do Wall Street. Zgódź się na mniej, przestań się dobrze bawić, przestań żyć i zacznij umierać.

Kilka lat później.

Uwierz, że będziesz w stanie przejść na emeryturę w wieku 65 lat. Uwierz, że w ogóle będziesz jeszcze żył w wieku 65 lat. Nie przestawaj wierzyć w Wall Street. Ufaj procentowi składanemu, mając nadzieję na dziesięcioprocentowy wzrost w skali roku, mimo braku wzrostu przez całą ubiegłą dekadę. Ufaj, że gospodarka zawsze będzie miała dla Ciebie pracę. Miej wiarę w stały wzrost wartości Twojego domu. Ufaj mainstreamowym mediom, nie wątpiąc w ich obiektywizm. Ufaj koncernom farmaceutycznym. Ufaj, że żywność, którą spożywasz, jest zdrowa i wierz w piramidę żywieniową USDA5, FDA6 i jej zarząd farmaceutów. Ufaj swojemu otyłemu lekarzowi i przedstawicielom rządu.

Kilka lat później.

Domagaj się, aby twoje dzieci miały lepsze stopnie, aby mogły dostać się na dobrą uczelnię i tak samo jak Ty zdobyć dobrą pracę, aby mogły powtarzać ten sam marsz śmierci, z którego Ty nie możesz się wyrwać. Naucz swoje dzieci różnicy pomiędzy „mrzonkami” a „rzeczywistością”.

Nie przestawaj pracować. Starzej się nadal w zobojętnieniu. Powtarzaj to w koło — ustaw autopilota i cierpliwie czekaj, będąc przykutym do najgorszych możliwych partnerów — nadziei i czasu. Miej nadzieję, że giełda pomnożyła Twoje środki. Łudź się, że inflacja nie pożarła zysków. Miej nadzieję, że procent składany przyniesie zyski, obiecane przez finansowych zachwalaczy. Miej nadzieję, że Twoje pieniądze nie uległy hiperinflacji za sprawą nierozważnych polityków. Żyw nadzieję, że ubezpieczenie socjalne istnieje i że jest tam dosyć środków, aby w końcu wygrać wolny czas, którego nigdy nie miałeś, a o którym zawsze marzyłeś.

Lata później.

Poczuj żal. Wyrzuty sumienia. Twoja lista wymarzonych rzeczy do zrobienia przed śmiercią nadal jest pełna, a zasób pozostałego czasu niemal się wyczerpał. Twoje oszczędności odzwierciedlają podobny stan. Dobij do wieku emerytalnego. Uświadom sobie, że nadzieja i czas nie zapewniły obiecanego 10-procentowego zwrotu w skali roku. Opóźnij emeryturę. Opóźnij emeryturę żony. Odłóż je w czasie, aby móc dłużej pracować. Oszczędzaj więcej i żyj skromniej.

Niestety czas o nic nie dba. Ma w nosie, że miałeś obiecaną beztroską emeryturę, ponieważ zawierzyłeś sześciu dekadom funduszu indeksowego. Czasu nie obchodzi, że jesteś lata świetlne od wymarzonego rejsu dookoła świata. Nie dba o to, że pracowałeś 63 lata, wydałeś fortunę, umacniając gospodarkę, i oddałeś fortunę w podatkach. Nie obchodzi go różnica pomiędzy tym, co było obiecane, a co dostarczono.

Ponieważ czas mówi, że pora umierać…

Przed emeryturą, przed zrealizowaniem punktów z listy marzeń, przed pozbyciem się żalu…

Witamy w SKRYPCIE

Wyprodukowanym przez konwencjonalną mądrość…

Rozpowszechnionym przez zinstytucjonalizowaną indoktrynację…

I połkniętym w ślepej wierze…

Obudź się… wytwarzanym produktem jesteś Ty.

Stada tworzy się z powodów ekonomicznych — aby ostrzyc, wydoić, ubić. Dołącz do stada, a otrzymasz łatwe do przewidzenia rezultaty, które zostały dla niego z góry założone.

5 Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych.
6 Agencja Żywności i Leków (USA).

Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco.

"UNSCRIPTED" MJ DeMarco

rozwój osobisty i osiąganie celów

Współczesny MATRIX: Skrypt

25 listopada 2019

W wyniku systematycznej sprzedaży masom dobrze opakowanych kłamstw przez całe pokolenia, prawda będzie się wydawać zupełnie niedorzeczna, a ten, kto ją głosi, zostanie uznany za kompletnego szaleńca.
~Dresden James, pisarz

A co, gdybym Ci powiedział…

Że coś jest faktycznie czymś. Większość ludzi kompletnie tego nie zauważa i traktuje wewnętrzny głos jak zwykły hałas otoczenia. Inni słyszą te szepty, lecz tłumią je weekendową balangą. Reszta z nas — mowa tu o tych, którzy nie dają się łatwo zmanipulować — poddaje je rozważaniom. Szukamy ich źródła, kwestionujemy je i zadajemy pytania: „Co się, u diabła, dzieje?”.

Po raz pierwszy zauważyłem, że coś jest nie tak ze światem, kiedy zmagałem się z trudami bycia młodym przedsiębiorcą w Chicago. W tym czasie wykonywałem służalczą pracę kierowcy limuzyny, która pozwalała mi opłacić rachunki i finansować moje szalone pomysły biznesowe. Ponieważ praca ta wymagała specjalnej licencji, musiałem przystąpić w centrum miasta do specjalnego testu kwalifikacji. Na miejsce dotarłem wcześnie i mając trochę czasu do zabicia, usiadłem z kawą przy oknie kawiarni. Kiedy gapiłem się na chmary ludzi przedzierających się w drodze do pracy przez poranne poniedziałkowe korki, coś przykuło moją uwagę. Każdy poruszał się w trochę upiorny, robotyczny sposób — w otępieniu i zobojętnieniu. Wszystkie twarze, niezależnie od wieku i płci, miały wyraz pustki i zrezygnowania. Każdą z nich cechowało kamienne spojrzenie — jakby wykonywali tę czynność tysięczny raz.

Fascynował mnie ten przykład masowej żywiołowości, a ruch uliczny powoli zamieniał się w przedziwną, ruchomą mgłę. Odrębne jednostki z własnymi celami, marzeniami i aspiracjami — synowie, córki, żony i mężowie — wszystkie nagle zlały się w jednolitą, instynktownie napędzaną masę. Czy ktokolwiek w tym tłumie zadał sobie pytanie, dlaczego znajduje się na zamarzniętej ulicy o 6:30 rano?

I z jakiego powodu powtarza ten szaleńczy proceder przez kolejne cztery dni? Czy ktokolwiek z nich podążał za swoimi marzeniami, czy podążali za tym, do czego zaprogramowała ich kultura?

To nagłe spostrzeżenie uderzyło mnie i zaniepokoiło. To nie był obraz działania wolności wyboru, ale uwarunkowanego instynktu — jak pszczoły w drodze do ula lub mrówki maszerujące do mrowiska. Ubiór, czy też sugerowana nim hierarchia socjalna, nie miał tu żadnego znaczenia. Były tu trzyczęściowe garnitury, dżinsy, robocze ogrodniczki — cała horda zachowywała się, jakby była pod kontrolą jednego mistrza marionetek.

Snując swoje rozważania na temat oglądanej sceny, wiedziałem, że nigdy nie będę normalny według standardów narzuconych przez naszą kulturę. Ten dzień przypieczętował mój los przedsiębiorcy — albo tego, który w końcu odniesie sukces, albo tego, który polegnie, próbując. Całe szczęście dla mnie (i dla Ciebie), przedsiębiorczość okazała się nożycami zdolnymi przeciąć sznurki marionetek.

W hicie kinowym z 1999 roku pod tytułem Matrix Neo staje przed wyborem — połknąć niebieską pigułkę i nadal żyć w przeciętności i ignorancji lub połknąć czerwoną pigułkę i dostrzec wolną, choć niedoskonałą rzeczywistość. W tej dystopii matrix reprezentuje domyślny system operacyjny dla rodzaju ludzkiego — wirtualną rzeczywistość zmuszającą nas do machinalnego, pasożytniczego wyścigu. W stanie otumanienia i zniewolenia, maszyny karmią nasze umysły symulacją, zaprojektowaną, aby utrzymywać nas w zapomnieniu, rozproszeniu uwagi i pełni posłuszeństwa systemowi, który wyniszcza ludzkość.

Cóż…

A co, gdybym Ci powiedział, że nasz świat dręczy identyczne oszustwo? Fortel, któremu przewodzi nie sztuczna inteligencja, ale zwykła, konwencjonalna inteligencja? Podstęp niekwestionowanej, przestarzałej mądrości — zabijającego marzenia dogmatu styranizowanego zamierzchłymi tradycjami, ograniczonymi przekonaniami i kulturowym konformizmem? Oszustwo stanowiące największy przekręt cywilizowanego świata — symulację wolności i komfortu, podczas gdy jego jedynym celem jest wywołanie uzależnienia ekonomicznego i ujednolicenie ludzkości. Jest to służalczy system, w którym stajesz się narzędziem. Nie inspiracją czy aspiracją, lecz perspiracją i desperacją.

Co, gdybym Ci powiedział, że to oszustwo spenetrowało Twój umysł i zagnieździło się w nim jako domyślny system operacyjny? Autonomiczny program, rzucający cień na całe Twoje życie — od kołyski aż po grób? Od kariery po życie towarzyskie? Arogancka, niepisana księga zasad regulujących wszelkie decyzje, niezależnie od konsekwencji dla serca i duszy?

Co, gdybym Ci powiedział, że ten system operacyjny dostarczył Ci nieprawdziwe życie, które w rzeczywistości zaplanował ktoś inny? Życie, którego nie wybrałeś samodzielnie. Życie drobiazgowo zaaranżowane i zaprogramowane, abyś podążał za przewidywalną strategią przeciętności. Życie wyświęcane przez przestarzały schemat, narzucony odgórnie, usankcjonowany przez system edukacji, zatwierdzony przez media i ukryty przez rząd. Życie jedynie zmierzające do śmierci, zamiast służenia Tobie.

Co, gdybym Ci powiedział, że stałeś się nieświadomym uczestnikiem w obowiązkowej grze — pojedynczą ofiarą w masakrze marzeń — pionkiem sterowanym hierarchiczną doktryną, w której każdy człowiek musi iść na studia, zdobyć pracę, wziąć ślub, mieć dzieci, korzystać z kart kredytowych, sfinansować samochód, zaciągnąć kredyt hipoteczny, gapić się w najnowszego smartfona (pogłębiając jeszcze bardziej swoje posłuszeństwo), żyć za ułamek wypłaty, oddając jej większość Wall Street — i wszystko to podczas dalszego karmienia spragnionych Twojej krwi pasożytów, upijających się Twoją życiową energią.

Co, gdybym Ci powiedział, że wszystkie Twoje szepty, Twoja zależność i niepokój to Twoja dusza pukająca do drzwi świadomości, błagając o wysłuchanie?
Zażyj czerwoną pigułkę, przyjacielu…
Nie żyjesz zgodnie z wolną wolą — żyjesz według SKRYPTU.

Niedzielny wieczór to papierek lakmusowy dla SKRYPTOWEJ egzystencji. Jak się czujesz na myśl o nieuchronnie zbliżającym się poniedziałku? Podekscytowany czy przybity i przygnębiony?

 

Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco.

"UNSCRIPTED" MJ DeMarco

rozwój osobisty i osiąganie celów

CZY SENS ŻYCIA ZOSTAŁ SPROWADZONY DO PŁACENIA RACHUNKÓW I OCZEKIWANIA NA WEEKEND?

20 listopada 2019

Nie przyszedłeś na świat, aby niewolniczo pracować od dziewiątej do piątej, od poniedziałku do piątku, płacić rachunki, po czym umrzeć. Pomyśl — jakie uczucia będą Ci towarzyszyć, kiedy nadejdą ostatnie chwile Twojego życia? Będą to żale i wyrzuty sumienia, czy poczucie pokoju i szczęście?

Zastanów się przez chwilę i wyobraź sobie swoje przyszłe życie aż do śmierci. Bądź ze sobą szczery. Czy będzie Ci żal wszystkich rzeczy, których nie zrobiłeś? Miejsc, których nie zobaczyłeś? Czy patrząc wstecz na swoje życie, zobaczysz jedynie pracę i nic, co po niej pozostało? Jeśli reszta Twojego życia zapowiada się nieciekawie i nic nie wskazuje na to, że będzie ono warte wspomnienia w kronice rodzinnej, masz szansę to zmienić — tu i teraz.

Starsi ludzie, zbliżając się do schyłku życia, nierzadko żałują, że nie mogą za pomocą wehikułu czasu przenieść się wstecz i pogadać z samym sobą w młodości. Gdyby było to możliwe, przekazaliby młodszej wersji siebie mądrości życiowe oraz ostrzeżenia przed tym, czego później żałowali. Przemyślenia, które mogły powstać jedynie jako skutek dekad doświadczenia. Poprzez zmianę przeszłości mieliby nadzieję na zmianę tego, co przed nimi — tego, co jest ich teraźniejszością. Niestety, zazwyczaj to, co pozostaje, jest życiem dręczonym przez duchy martwych od długiego czasu marzeń.

Po sprzedaniu mojej firmy internetowej w 2007 roku i przejściu na emeryturę po trzydziestce, zamiast na starość — po sześćdziesiątce, postanowiłem dogłębnie zastanowić się nad kwestią „młodszego siebie”, ponieważ dotyczyło to zarówno życia, jak i biznesu. Gdybym mógł porozmawiać z dwudziestoletnim mną, kimś, kto wiecznie zmagał się z trudnościami — jaką wiedzą podzieliłbym się wtedy ze sobą? Jaką mądrością musiałbym dostać wtedy po twarzy? Co ujawniły moje porażki? A jak mogliby na tym skorzystać inni?

Po trzech latach rozważań sam brudnopis tej książki sprawił, że Moby Dick wygląda jak nowela. Tak — ogrom popełnionych przeze mnie błędów i nauk z nich płynących wypełniał stronę za stroną. Ale dzięki temu powstała książka zupełnie odmienna od jakiejkolwiek innej — całkowicie niezgodna ze standardowym sposobem rozumowania. Innymi słowy, nie osiągnąłem szczęścia w wyniku podążania za logiką konwencjonalnego myślenia — zdobyłem je, postępując dokładnie na odwrót.

Napisano mnóstwo książek na temat finansów, podążania przez życie oraz zakładania biznesów, ale żadna z nich nie opowiada prawdziwej historii. Zamiast tego, książki te promują bajki mające poprawić nasze samopoczucie oraz fantazje z Wall Street — gotowe szablony, uwzględniające przeciętność i porzucone marzenia. Być może czytałeś te książki i zastanawiałeś się nad tym samym co ja: Czy faktycznie istnieją multimilionerzy żyjący jak gwiazdy rocka dzięki niewolniczej pracy od poniedziałku do piątku, oszczędzający każdy grosz w dążeniu do zbilansowanego portfela funduszy wzajemnych? A pani guru od finansów z CNBC z pomarańczową twarzą i denerwującym głosem? Czy stała się ona bogata dzięki temu, co jawnie rozgłasza, czy może dzięki temu, co skrycie praktykuje? I moje ulubione pytanie: Czy i jak mogę wieść życie marzeń, sprzedając produkty Amway i jednocześnie dystansując się od moich przyjaciół i rodziny?

W procesie powstawania książki „eksperci” wydawniczy ostrzegali, że nigdy się ona nie sprzeda. Ci sami eksperci twierdzili również, że popełniam kardynalny błąd, polegający na niewciąganiu czytelników w „lejek sprzedażowy”, dzięki któremu mógłbym im sprzedać seminarium coachingowe o wartości cadillaca.

Cóż. Gówno mnie to obchodziło.

Pisałem prosto z serca. Nie dla sławy, fortuny czy jakichś egocentrycznych motywów, które mogłyby mnie katapultować do uprzywilejowanego świata guru i kanciarzy od seminariów. W roku 2011, po całorocznym maratonie, w końcu samodzielnie opublikowałem Fastlane milionera z ograniczonymi możliwościami dystrybucyjnymi i bez fanfar. Przez „brak fanfar” mam na myśli to, że nie wynająłem firmy PR, żeby sfałszowała listę bestsellerów, wdrażając z góry ustawioną strategię wejścia na rynek. Nie czerpałem korzyści z jakichkolwiek barterów z wpływowymi personami czy inspiratorami biznesowymi. Praktycznie nie wydałem grosza na reklamę. Media mainstreamowe mnie zignorowały. Blogerzy również. Startupowa klika paradująca ulicami Silicone Valley także. Ale wiecie, kto tego nie zrobił? Czytelnicy, zmęczeni przeciętnymi radami z przeciętnych książek, promujących przeciętne życie.

Mijały miesiące, a książka utrzymywała stabilną sprzedaż. Tuziny sprzedanych sztuk zamieniały się w setki, później w tysiące, a następnie dziesiątki tysięcy. Wkrótce wartość sprzedaży przekroczyła milion dolarów, potem dwa miliony. Pojawiły się tłumaczenia na koreański, japoński, włoski i inne języki. Moje konto na Twitterze eksplodowało od wpisów czytelników, którzy nie mogli oderwać się od książki…

To jest najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałem.
Genialna mądrość biznesowa.
Słuchając Twojej książki, jestem w bezustannym szoku.

I wiele innych.

Mimo faktu, że wielu widziało „tani” tytuł, sugerujący wzbogacenie się metodą na skróty, i paskudną okładkę, książka osiągnęła najwyższą sprzedaż w serwisie Amazon w wielu kategoriach. Mimo że nigdy nie dostała się na listę Bestsellerów „New York Times”, sprzedała się lepiej niż większość z nich. Warto dodać, że przeciętna książka wydana samodzielnie zarabia w sprzedaży detalicznej mniej więcej 900 dolarów rocznie.

Zapewne zszokowałem czytelników szczerością — podaniem kompletnej mapy do finansowego sukcesu, opartej na niepodważalnej matematyce, niezwiązanej z czasem, okolicznościami czy ekonomią. Czytelnicy dostali gorzką prawdę o przedsiębiorczości, samodzielnym dochodzeniu do bogactwa, hipokrytach, którzy to rozgłaszają, a nawet o szczęściu.

W miarę rozpowszechniania się Fastlane na całym świecie, czytelnicy błagali „Chcemy kolejnej książki!”. Fastlane wskrzeszał marzenia i zmieniał życia. Pisanie kolejnej książki w identycznym stylu nie było moim zamierzeniem. Wiedziałem, że drzemie we mnie jeszcze jedna książka, ponieważ największy przekręt stulecia, ujawniony w Fastlane, miewał się dobrze i rósł w siłę. A wraz z tym niszczył krytyczne myślenie, odpowiedzialność osobistą i wreszcie mordował marzenia. Podczas gdy Fastlane, demaskując mity bogactwa, wskazuje o wiele więcej: ezoteryczną rzeczywistość ukrytą pod powłoką społeczeństwa. Kulturowe podbrzusze ukazujące podstępne oszustwo — socjologiczny spisek skazujący Cię na ślepe posłuszeństwo, przeciętność oraz porzucenie marzeń.

Jeśli nie zrealizujesz marzeń, nie będzie to wynikiem braku włożonego wysiłku czy entuzjazmu — będzie to skutek zaprzedania życia machiawellistycznemu systemowi, w którym Twoja życiowa rola została z góry WYZNACZONA. Zostałeś bezwiednie zatrudniony do odegrania z góry ustalonej gry karnawałowej pod przykrywką życia, w której niewielu wygrywa, a wielu traci…

UNSCRIPTED: Życie, Wolność oraz Przedsiębiorczość jest piórem, którym możesz zmienić zapisy z ukartowanej przyszłości. Nie czekaj na zmierzch życia, aby marzyć o wehikule czasu. Twój czas jest teraz.

Teraz jesteś młodszą wersją siebie.
W tej chwili.
Teraz masz sposobność wskrzeszenia własnych marzeń i zmiany historii, która na Ciebie oczekuje.

 

Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco. 

"UNSCRIPTED" MJ DeMarco

e-biznes i sprzedaż, rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak być lepszym szefem?

31 sierpnia 2016

Bycie dobrym szefem, podobnie jak bycie dobrym człowiekiem nie jest łatwe. Co nie znaczy, że nie należy próbować.

Na to jakim jesteś lub będziesz szefem duży wpływ ma Twoja osobowość. Niektórzy w naturalny sposób bardziej skupiają się na ludziach, inni na liczbach i wynikach. Twoim zadaniem jako szefa całej firmy lub jakiegoś jej działu jest spowodowanie, by Twój zespół osiągał konkretne wyniki, czyli aby pojawił się zakładany rezultat.

Jednak jeśli ten rezultat ma się pojawić, to musisz w odpowiedni sposób traktować ludzi w Twoim zespole, by byli oni efektywni w działaniu i wystarczająco zmotywowani do osiągania założonych celów.

Konieczne jest więc dzielenie Twojej uwagi pomiędzy dwie sfery. Pierwsza to twarde dane, liczby i monitorowanie Waszych działań, a druga to relacje z ludźmi i rozwiązywanie wszelkich problemów, które na tej płaszczyźnie się pojawiają.

Tutaj przydają się umiejętności miękkie – komunikacja, negocjacje, postawienie się w sytuacji drugiego człowieka i takie cechy jak empatia i sprawiedliwość.

I o ile pierwszej, liczbowej sfery, stosunkowo łatwo się nauczyć, to w przypadku drugiej wygląda to przeważnie znacząco gorzej. Dlatego też, aby być dobrym szefem, warto pracować szczególnie nad wszelkimi umiejętnościami, które poprawią nasze relacje z innymi ludźmi i ułatwią zrozumienie ich zachowań.

Jeśli miałbym wydzielić pięć złotych zasad jak postępować, aby być dobrym szefem, to uwypukliłbym takie zachowania:

1. szanuj ludzi

Prawdziwie i szczerze. Dotyczy to wszystkich ludzi, ale szczególnie ważne jest w przypadku Twojego zespołu. Od tego się wszystko zaczyna. Jeśli nie będziesz miał szacunku do osób, które z Tobą pracują, a już szczególnie do tych, dla których jesteś zwierzchnikiem, to będzie to widoczne we wszystkich Twoich zachowaniach – choćbyś bardzo starał się to ukryć.

A działa to z wzajemnością, więc wtedy inni nie będą też szanowali Ciebie. A dla szefa, którego się nie szanuje, nikt nie zrobi nic więcej ponad to, co ma sztywno zapisane w umowie o pracę.

2. rób drobne przysługi – traktuj innych jak chcesz, żeby traktowano Ciebie

Jeśli nie zaburza to pracy reszty zespołu, to zgadzaj się na drobne ustępstwa, aby ułatwić życie Twoim ludziom. Ktoś nagle potrzebuje przyjść dwie godziny później, a zaległości odrobi w sobotę – zgódź się na to. Masz możliwość przyspieszenia załatwienia dla kogoś ważnych dla niego dokumentów, na przykład zaświadczenia o zarobkach do banku? Zrób to.

Właśnie takimi drobnymi gestami buduje się wdzięczność, lojalność i zaangażowanie pracowników. Pamiętaj, że prędzej czy później Ty również będziesz potrzebował przysługi od kogoś z Twojego zespołu, na przykład zostania po godzinach, aby skończyć jakiś ważny projekt.

3. deleguj zadania, a nie zrzucaj odpowiedzialności

Poprawne delegowanie zadań polega na tym, aby oprócz dokładnych wytycznych jaki ma być efekt końcowy dać też odpowiednie narzędzia osobie, która to zadanie ma wykonać. Poza tym, jeśli nie wynika to jasno z zakresu obowiązku danej osoby, wytłumacz dlaczego akurat jej zlecasz dane zadanie. Jeśli zadanie jest ciekawe i rozwijające dla tej osoby, będzie to nobilitacja. Często jednak jest to coś, co po prostu trzeba zrobić, a osoba której to zlecasz ma najlepsze ku temu kwalifikacje z całego zespołu – warto to podkreślić.

Upewnij się też, że dana osoba ma odpowiednią wiedzę jak to zadanie wykonać, a nie zrzucaj na nią po prostu rzeczy których nie lubisz lub nie chce Ci się robić.

4. ufaj ludziom i unikaj mikrozarządzania

Jeśli już masz zespół, to nie po to, żebyś wszystko robił za kogoś i sprawdzał na każdym kroku, czy na pewno wszystko jest zrobione w taki sposób w jaki sobie wymyśliłeś.

Cała siła zespołu polega na różnorodności, więc musisz się pogodzić z tym, że zadania które zlecasz będą robione W INNY sposób, niż Ty sam byś je wykonywał. Natomiast ważny jest efekt końcowy, żeby spełniał założenia, które wspólnie na początku ustaliliście.

5. dziel się sukcesami, nie przypisuj ich sobie

Nigdy, ale to przenigdy nie przypisuj sobie sukcesów całego zespołu tylko sobie. Podobnie z pomysłami na różnego rodzaju usprawnienia w firmie. Jeśli ktoś wpadł na świetny pomysł, to podkreślaj to na każdym kroku, że jest to pomysł tej osoby, a nie Twój.

Twój image na tym nie ucierpi, bo w końcu masz być osobą ZARZĄDZAJĄCA, a nie wymyślającą. A w ten sposób zachęcisz też innych do dzielenia się swoimi pomysłami, dzięki czemu w dłuższej perspektywie zyska na tym cała organizacja.

Mam nadzieję, że powyższe wskazówki pozwolą Ci być lepszym szefem. U mnie się sprawdzają i choć nie jestem idealny, to staram się zawsze do nich stosować 🙂

Co nowego?

Wiedza i korzyści dla biznesu (3 za 2)

22 października 2012

Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze – albo jedziesz naprzód, albo upadasz.

Jest wiele bardzo dobrze działających firm, obsługujących klientów na najwyższym poziomie i oferujących znakomite produkty. Ale aby odnieść sukces w biznesie, trzeba więc czegoś więcej – wciąż iść do przodu, rozwijać się, być na bieżąco ze wszelkimi nowościami. Dobry przedsiębiorca to ten, który myśli jak człowiek biznesu, potrafi wykorzystać zdobycze nauki i orientuje się i wykorzystuje nadarzające się okazje oraz pojawiające się możliwości.

Od dzisiaj do środy 3 wartościowe i przydatne w biznesie publikacje możesz mieć w cenie dwóch:

Wybierasz 3, płacisz za 2

Artykuły, finanse i inwestowanie

Jak widzieć więcej?

14 września 2012

Co możemy zrobić, aby brać pod uwagę więcej sygnałów z otoczenia niż do tej pory?

Przeczytajcie, co na ten temat mówi Piotr Surdel, autor naszej najnowszej książki pt. Myśl jak człowiek biznesu, z której pochodzi poniższy tekst:

Myśl jak człowiek biznesu„Przeważnie  widzimy tylko jedną wersję naszego otoczenia. Sytuacja ta powoduje, iż napakowani przekonaniami, stereotypami i konwenansami przegapiamy znaczną część tego, co się wokół nas dzieje.

Continue Reading…

Co nowego?

Jak myśli człowiek biznesu?

11 września 2012

Było trochę oczekiwania, napięcie sięgnęło zenitu i wreszcie jest:) „Myśl jak człowiek biznesu” Piotra Surdela – książka, która dobitnie pokazuje, że człowiek przedsiębiorczy może przenosić góry! A wszystko zaczyna się w głowie.

 

Continue Reading…