Browsing Tag

rhonda britten

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jaką książkę warto przeczytać i dlaczego?

25 sierpnia 2016
Latające książki - co warto przeczytać?

To bardzo ogólnie i śmiało postawione pytanie, ponieważ każdy potrzebuje czegoś innego. Jednak biorąc pod uwagę, że jako ludzie dążymy do szczęścia i każdy z nas chce być szczęśliwy, to już można wskazać jakiś kierunek.

Co to bowiem znaczy, że dążymy do szczęścia? Skoro dążymy, to znaczy, że jeszcze nie jesteśmy w pełni szczęśliwi. Każdy w jakiś sposób do niego zmierza, ale jeszcze nie osiągnął stanu idealnego.

Skoro więc chwila obecna nie jest idealna, to oznacza, że chcemy coś zmienić. A w jakich obszarach najczęściej potrzebujemy zmian, by odczuwać lepszą jakość naszego życia? W bardzo różnych, zależy czego komu brakuje.

Niektórzy ciągle się zmagają z brakiem pieniędzy i to przesłania im piękno świata i możliwość cieszenia się nim. Chcieliby spełniać swoje marzenia, lecz na to potrzebują gotówki. A brak spełniania marzeń powoduje, że ich życie staje się szare i nudne.

Inni są stale samotni, a chcieliby dzielić życie ze swoją drugą połówką, z którą stworzą wspaniałą parę i z którą będą się wzajemnie wspierać. Brakuje im wspólnych spacerów, wyjść do restauracji czy do teatru.

Ktoś jeszcze inny narzeka na swoją pracę, czuje, że nie może w niej rozwinąć skrzydeł, że zasługuje na coś lepszego, że gdzie indziej mógłby się bardziej spełniać. Każdego dnia budzi się ze świadomością, że znowu musi robić coś, czego szczerze nienawidzi.

Inna osoba, która straciła zdrowie, oddałaby wszystko, by tylko je odzyskać. Zmagając się z codziennym bólem i niedogodnościami nie czuje się szczęśliwa, bo chciałaby aby los był dla niej łaskawszy.

Jak więc widzisz powody do zmartwień mogą być bardzo różne i ile ludzi tyle różnych definicji szczęścia i warunków, co musi być spełnione, żeby ktoś poczuł się w pełni szczęśliwy.

Co łączy jednak te wszystkie osoby? Jaki jest wspólny mianownik dla każdego z tych przypadków?

Otóż wszystkie te osoby pragną zmian.

Nie są zadowolone ze stanu obecnego i pragną coś zmienić. Najlepiej szybko. Bo w obecnym świecie wszystko musi dziać się szybko, nikt nie chce czekać latami na efekty.

Biorąc to pod uwagę odpowiedź na pytanie „jaką książkę warto przeczytać i dlaczego” jest już łatwiejsza.

Dlaczego? Bo idealną książką do zmiany życia jest pozycja Rhondy Britten „Zmień swoje życie w 30 dni”.

Autorka przeżyła w dzieciństwie koszmar, gdy ojciec na jej oczach zabił matkę, a następnie zastrzelił siebie na podjeździe ich domu. Od tego czasu Rhondę męczyły koszmary i nie mogła poradzić sobie z codziennym życiem. Starała się nawet trzykrotnie popełnić samobójstwo.

Próbowała wszystkiego – terapii, książek, warsztatów, szkoleń itp., ale nie mogła się wyrwać ze szponów strachu, który był wszechobecny i cały czas ją ogarniał.

Dopiero gdy zrozumiała, że strach nie zniknie, jest naturalną częścią naszego bytu, natomast można go opanować i wieść szczęśliwe życie, to dopiero wtedy zaczęła krok po kroku odkrywać co robić. Co robić, żeby zmienić swoje życie i zbliżyć się do idealnego stanu wiecznego szczęścia.

Co robić, żeby każdego dnia wstawać rano z uśmiechem i być w pełni prawdziwym sobą. I wszystko czego się nauczyła w tym procesie opisała w książce „Zmień swoje życie w 30 dni”. Jako podręcznik z serią praktycznych ćwiczeń na każdy dzień.

Wiemy więc już jaką książkę warto przeczytać. A co z drugą częścią pytania, czyli DLACZEGO warto ją przeczytać? To akurat jest łatwe. Żeby wieść bardziej szczęśliwe i pełne pasji życie.

I tego z całego serca Ci życzę.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Dar odrzucenia

13 czerwca 2016

Odrzucenia boi się raczej każdy z nas. Nie jest to coś, na co czekamy i liczymy. Czy odrzucenie może być jednak darem? Przeczytaj, co na ten temat mówi Rhonda Britten, autorka książki „Zmień swoje życie w 30 dni”.

„Odrzucenie bywa trudne. Nikt go nie lubi.

Jeśli kiedykolwiek…

  • zamilkłeś w chwili, gdy chciałeś podzielić się czymś ważnym,
  • odszedłeś, choć tak naprawdę chciałeś zostać,
  • byłeś nieugięty, choć w środku topniałeś,
  • rozpocząłeś kłótnię, bo obawiałeś się zbliżenia do kogoś,
  • poddałeś się, bo tak było łatwiej niż bronić swoich racji,
  • byłeś w kimś zakochany, ale nigdy tego nie okazałeś obiektowi swoich uczuć,

…to znaczy, że bałeś się odrzucenia.

Odrzucenie może przybierać wiele form. Może chodzić o bliskiego przyjaciela, który bardziej skupia się na swoim życiu, małżonka, który okazuje mniejsze zainteresowanie, pracę, w której nie czujesz się doceniany, albo o coś bardzo powszechnego: odrzucanie samego siebie.

Wielu z nas tak bardzo zabiega o to, aby nie zostać odrzuconym, że czasami po drodze odrzuca samych siebie. Pamiętam, że kiedy miałam 28 lat, moja koleżanka Marie spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: „Rhonda, wkładasz tyle wysiłku w odsuwanie ludzi od siebie, że później musisz się podwójnie starać, żeby ich odzyskać”. Miała rację. Moje „przyjaźnie” trwały chwilę. Odrzucenie było tak przerażające, że wolałam pierwsza to zrobić. Zwykle „decydowałam”, że kogoś nie lubię, a jeśli nie robiło to na tej osobie wrażenia, wtedy nadal ją lubiłam. Co za strata energii!

Strach przed odrzuceniem miał nade mną władzę. Decydował o tym, z kim będę się przyjaźnić i umawiać na randki. Byłam twarda, udając, że odrzucenie jest częścią gry. Przekonywałam samą siebie i każdego, kto akurat znalazł się w pobliżu, że zupełnie mnie to nie martwi. Prawda była taka, że łaknęłam miłości, uczucia i uwagi. Obawiam się jednak, że gdybym pokazała tę część siebie, stałabym się zbyt bezbronna (okropne słowo dla kogoś, kto nie chce być odrzucony), tj. zbyt słaba, a wtedy na pewno zostałabym odrzucona. Wymyśliłam więc, że to ja będę odrzucać innych, a tych, na których nie robiło to wrażenia, uznawałam za „godnych” mojej przyjaźni. Oczywiście w grupie tej znalazły się osoby, które tak jak ja pozbawione były emocji oraz nie chciały tak naprawdę przyznać, że są ludźmi. Ostatecznie okazywały się najgorszymi z przyjaciół.

Największym darem, jaki sobie ofiarowałam, było zrozumienie, że jestem człowiekiem. Mam uczucia. Nie jestem doskonała.

 Obawa przed odrzuceniem potęgowała dążenie do bycia nadczłowiekiem. Jeśli pokonam to, czego obawiają się zwykli śmiertelnicy, będę wyjątkowa. Tęsknota za wyjątkowością trzymała mnie w potrzasku.

Szansą dla mnie stała się chęć zmierzenia się z własnym człowieczeństwem. Bycie człowiekiem pozwala na szczerość wobec siebie. Mogę mieć uczucia, bez obawy, że coś ze mną jest nie tak. Nabrałam odwagi do tego, żeby próbować, bez względu na możliwość odrzucenia. Nauczyłam się, że kiedy nadaję wartość moim uczuciom, myślom i działaniom, te mogą zostać odrzucone. Nie znaczy to jednak, że to ja jestem odrzucana. Jedynie moje myśli. Moje uczucia mogą być niemile widziane. Moje działania mogą kogoś martwić, ale nie odzwierciedlają tego, kim tak naprawdę jestem. Nauczyłam się, że lepiej być odrzuconym niż pójść na kompromis i odrzucić prawdziwego siebie.

Odrzucenie może mieć miejsce, kiedy mamy inne zdania, wartości albo przekonania. Kiedy przypuszczasz, że taka sytuacja ma miejsce, nie oznacza to, że Ty jesteś odrzucany. Chodzi o Twoje wartości, przekonania i opinie. Wiem, że to coś bardzo osobistego. Jeśli spróbujesz zachować obiektywność w chwilach emocjonalnego wzburzenia, łatwiej dostrzeżesz prawdę związaną z odrzuceniem. Akt odrzucenia mówi więcej o odrzucającym niż o Tobie. Pokazuje, czego ta osoba się boi, z czym ma kłopot, a co popycha ją do działania.

Myśl o odrzuceniu napełniała Monę przerażeniem. Prawie nie umawiała się na randki i miała niewielu przyjaciół. Zjawiła się u mnie, ponieważ chciała się zakochać, ale źle znosiła żmudne chodzenie na randki.
— Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia — zawołała. — Myślę, że jeśli mężczyzna mnie pragnie, powinien po prostu się zjawić i zdobyć mnie. Mam ośmioletnie dziecko i nie chcę w moim życiu kogoś, kto nie jest gotowy zostać w nim na zawsze.

Mona oczekiwała poważnego zobowiązania już na samym początku znajomości i spodziewała się, że mężczyzna, jak tylko ją pozna, będzie wiedział, co czuje. Było to dość wygórowane życzenie, z pewnością niełatwe do spełnienia.
— Mona, a jeśli musiałabyś się umówić z pięcioma mężczyznami, zanim spotkasz swojego Pana Idealnego? — zapytałam.
— To niemożliwe. Nie mogę tego zrobić. To oznacza, że pięciu mężczyzn mogłoby mnie zranić, zdradzić lub porzucić. Rhonda, ja naprawdę wierzę, że kiedy spotkam tego właściwego, od razu będę to wiedziała.

Poprosiłam Monę, abyśmy jeszcze tego samego wieczoru spotkały się w centrum handlowym i wspólnie przyjrzały zakochanym parom. Uznała, że to doskonały pomysł i była przekonana, że jej ustalenia zostaną potwierdzone.

Przygotowałyśmy listę pytań, takich jak: „W jaki sposób się poznaliście?”, „Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?”, „Kiedy zorientowaliście się, że jesteście w sobie zakochani?”, „Czy na początku się przyjaźniliście?”, „Kiedy uznaliście, że to już na zawsze?”.

Kiedy Mona zaczęła podchodzić do par, usłyszała rzeczy, które wprawiły ją w osłupienie. Bardzo rzadko się zdarzało, aby już na początku oboje wiedzieli, że będą razem. Zwykle upłynęło trochę czasu, zanim się poznali i zakochali w sobie. Większość z nich poznała się przez znajomych albo na jakiejś uroczystości związanej z pracą, i na początku byli tylko przyjaciółmi. Zanim się poznali, spotykali się z paroma innymi osobami. Średnio mijało kilka miesięcy, zanim zostali parą.

Łagodnie mówiąc, Mona była w szoku. Ze zdumieniem odkryła, że to jej własne przekonania sprawiły, iż była sama. Kiedy zrozumiała, że odrzucenie jest częścią procesu wchodzenia w intymną relację, zaczęła umawiać się na randki. Oczekiwanie, że pozna kogoś na zawsze, zamieniła na chęć poznania kogoś teraz.

Odrzucenie jest nieuniknione. Trudno je wyeliminować, gdy podejmujemy ryzyko i przekraczamy granice. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz liczyć się z odrzuceniem. Ja, jako osoba twórcza, gotowa dzielić się ze światem swoimi poglądami, jestem przygotowana na to, że ktoś może odrzucić moje myśli, słowa oraz czyny. Jeśli jednak postąpię tak, aby uniknąć odrzucenia, jednocześnie uniknę sukcesu. Nie będę mogła mówić, pisać ani pracować jako coach. Skupię się na zadowalaniu innych ludzi i będę czuć frustrację oraz brak satysfakcji. Będę tłamsić samą siebie.

Muszę zaakceptować ewentualne odrzucenie, jeśli chcę samodzielnie myśleć, działać w oparciu o własne (a nie mojej rodziny lub społeczeństwa) decyzje i wieść życie MOICH marzeń. Kluczowym słowem jest MOJE! Jakże często powstrzymujemy się (odrzucając to, kim jesteśmy) przed podążaniem za SWOIMI własnymi pomysłami, ponieważ mogłyby kogoś wprawić w zakłopotanie, zasmucić lub rozczarować? Ile razy poddajemy pod osąd nasze własne twórcze dążenia? Są NASZE. Kropka! Jak możemy porównywać coś tak unikalnego. A jednak to robimy… odrzucając na każdym kroku nasze talenty, pomysły i wartości. Kiedy tak postępujemy, odrzucamy samych siebie i wciąż odsuwamy nasz sukces.

Kiedy ryzykujesz i dzielisz się całym sobą, aby przekonać się, że jesteś kochany taki jaki jesteś, dajesz sobie najpiękniejszy prezent.

Odrzucenie jest lękiem, z którym musimy się zmierzyć, jeśli chcemy zrozumieć nasz pełny potencjał. Wiem, że nie jest on przyjemny ani szczególnie pożądany, ale samo unikanie go dodaje mu mocy. Kiedy lęk przed odrzuceniem rośnie, nasze serca zamykają się, a oczy przestają dostrzegać świat dookoła. Piękno blednie, a my tracimy nadzieję.

Zaryzykowanie odrzucenia oznacza akceptację życia. Pokazuje Twoją wiarę w to, że świat jest magicznym miejscem, w którym przyszło nam żyć. Pokazujesz światu, że masz nadzieję i że ta miłość warta jest ryzyka.

Doświadczyłam tego, kiedy ostatecznie zmierzyłam się z lękiem przed odrzuceniem przez własnego ojca. Kiedy miałam 14 lat, mój ojciec zastrzelił mamę, a później popełnił samobójstwo. Od tamtej pory jego duch ciągle czaił się gdzieś w pobliżu szafy. Kiedy tylko kładłam głowę na poduszkę, zaczynały się koszmary. Wciąż takie same: ojciec ściga mnie przez las i celuje do mnie, jak do tarczy strzelniczej.

Kule zwykle raniły moje ciało. Budziłam się wyczerpana, jak gdybym przez całą noc walczyła na wojnie. Byłam cała obolała, a czasami, przysięgam, czułam otwory po kulach, które przebiły moje plecy albo serce. Każdego ranka wstawał nowy dzień, a ja czułam się rozdarta — z jednej strony cieszyłam się, że żyję, z drugiej byłam pełna lęku, bo wiedziałam, że po dniu nastąpi noc. Nigdy nikomu nie powiedziałam o moich koszmarach, żeby nie pomyślał, że zwariowałam.

Przez lata spałam przy włączonym świetle, licząc, że skoro odstrasza wampiry, powstrzyma także jego. Było jednak inaczej. Każdej nocy pojawiał się w moich snach i zamieniał je w koszmary. Kiedy byłam starsza, odkryłam, że na koszmary dobry jest alkohol. Oczywiście efektem były potworne bóle głowy, ale one i tak były lepsze od samotnych, nocnych konfrontacji z ojcem. Ostatecznie okazało się, że ten sposób nie działa i rano, po raz kolejny, zastanawiałam się, dlaczego ten człowiek nie chce dać mi spokoju.

Mój ojciec nigdy mnie nie lubił. Jego odrzucenie było stałym elementem mojego życia. Dwadzieścia lat po śmierci rodziców przyjaciółka mojej mamy potwierdziła coś, co każdy chciał przede mną ukryć. Nie pytana, powiedziała bez ogródek: „Twój ojciec zawsze patrzył na ciebie z obrzydzeniem”. Pięć lat później przeczytałam prawie to samo w liście matki do ciotki. „Ron [mój tata] tak bardzo nienawidzi Rhondy, że już sama nie wiem, co robić.” Było to kolejne zwycięstwo zdrowia psychicznego. I kolejna strata dla duszy.

Słowa prawdy bolały, ale były lepsze od wyświechtanych zdań w rodzaju „To nieprawda, że twój ojciec cię nienawidził. Kochał cię. Po prostu nie umiał tego okazać”. W dowód miłości, kiedy miałam 12 lat, próbował mnie udusić. Okazał mi swoje uczucia, mordując na moich oczach moją najukochańszą mamę. Pokazał, jak bardzo jestem mu bliska, nawiedzając mnie co noc, nawet po swojej śmierci.

14 lat po jego śmierci, kiedy w domu leżałam przykuta do łóżka, wracając do zdrowia po wypadku samochodowym, ojciec ponownie wyjrzał z mojej szafy. Tak naprawdę go nie widziałam, ale zwykle wyczuwałam jego obecność. Wtedy już nie piłam. Byłam zupełnie sama. On i ja, raz jeszcze twarzą w twarz. Próbowałam go ignorować. To jednak nic nie dało. Próbowałam zasnąć. To także było niemożliwe.

Po wszystkich tych latach, kiedy mnie zwodził, ignorował i ostatecznie odrzucił, zaczął igrać z moim umysłem. Narastała we mnie złość, aż w końcu miałam tego dosyć. Zaczęłam krzyczeć, domagając się odpowiedzi. Co tu robił? Dlaczego nie chciał zostawić mnie w spokoju? Czego ode mnie chciał?

Odpowiedziała mi cisza. Czułam się pokonana i raz jeszcze zignorowana, zawołałam, aby dał mi spokój. Zaczęłam się kajać i błagać, aby zostawił mnie w spokoju. Byłam na skraju obłędu. Nie mogłam spać ani pić, nie byłam w stanie zmierzyć się z kolejnym koszmarem. Zaczęłam płakać. Potem szlochać. Czułam się wyczerpana.

Byłam wykończona. Potrzebowałam snu, ale nie mogłam spać. Zaczęłam obmyślać nowy plan. Przecież musi być jakiś sposób, ale jaki? W mojej głowie nagle pojawiła się przedziwna myśl. Jeśli nie możesz go pokonać, przyłącz się do niego. To było jak objawienie, proste, choć jeszcze przed chwilą zupełnie nie do pomyślenia, teraz stało się jasne jak słońce: tylko to mogłam zrobić. Kiedy w końcu się poddałam, myśl o przebaczeniu przyniosła mi głęboki spokój.

Otarłam łzy, spojrzałam na mojego ojca i poprosiłam, aby się do mnie zbliżył. Nie wiedziałam, jak to zrobię, ale nie miałam nic do stracenia. Kiedy tak stał przede mną, powiedziałam, że wybaczam mu wszystkie te lata, kiedy mnie odrzucał. Przebaczyłam mu to, że pozbawił mnie nadziei i miłości, zabijając siebie i mamę. Powiedziałam, że to rozumiem. I tak właśnie było. Poczułam, jak ogarnia mnie fala współczucia i poprosiłam, aby zbliżył się jeszcze bardziej.

Otworzyłam szeroko ramiona, a następnie go objęłam. Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu. Naprawdę go przytuliłam. Poczułam wtedy, że mnie kocha i że ja kocham jego.

On też mnie objął i wyszeptał mi do ucha: „Na to właśnie czekałem”. A potem zniknął.
Trudno mi było w to uwierzyć. Czy to mogło być aż tak proste? Ogarnęło mnie uczucie spokoju i zmęczona zasnęłam.

W nocy koszmary wróciły. Ojciec stał za niskim kamiennym murem i strzelał do mnie. Ja strzelałam do niego zza dużego drzewa w odległości około 50 metrów. Wymiana ognia trwała parę minut, po czym zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Zamiast odwrócić się i uciec, wyszłam zza drzewa i spojrzałam mu prosto w oczy, odkładając broń na ziemię.
— No dalej, zabij mnie, jeśli tego właśnie chcesz. Proszę bardzo. Rozłożyłam ramiona, aby bez problemu mógł trafić. Śmierć mnie nie przerażała. Chciałam tylko, żeby było już po wszystkim.

Zaczął strzelać. Chybił. Za chwilę znowu strzelił. Kule jednak omijały mnie, co denerwowało go coraz bardziej. Załadował broń i wystrzelił z jeszcze większą zawziętością. Kolejne nieudane próby wprawiły go w zdumienie. Nie mógł we mnie trafić, nieważne jak dokładnie celował.
Wtedy odłożył broń i zawołał:
— Myślę, że już po wszystkim. Masz ochotę na piknik? — Mówiąc to, wyłonił się zza ściany z obrusem w biało-czerwoną kratkę i piknikowym koszem pełnym jedzenia.

Kiedy postanowiłam po raz ostatni stanąć twarzą w twarz z ojcem, zmierzyć się ze strachem przed odrzuceniem, koszmary skończyły się. Odrzucenie jest potężną siłą, która albo zatrzyma Cię przed życiem, albo popchnie do działania. Kiedy w końcu poczułam, że nie mam wyboru i dłużej nie mogę zaprzeczać swoim uczuciom ani przeżyciom, musiałam stawić im czoła.

Zmierz się ze swoim lękiem przed odrzuceniem. Doświadczysz odwagi bycia wiernym sobie. Kiedy postanowiłam, że będę kochać mojego ojca pomimo jego odrzucenia, zwyciężyłam. Odzyskałam wolność. Kochaj pomimo wszystko. Okazuj współczucie bez względu na wszystko. Podejmuj ryzyko. Nie pozwól, aby odrzucenie zwyciężyło.”

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje życie w 30 dni” Rhondy Britten.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Trening pewności siebie

10 czerwca 2016

Pewność siebie jest bardzo ważna w życiu osobistym i zawodowym. To wie każdy z nas. Nie każdy z nas jednak ją ma. Czy możemy to zmienić? Wypracować?

Jak możemy „trenować” pewność siebie? Przeczytaj, co na ten temat mówi Rhonda Britten, autorka książki „Zmień swoje życie w 30 dni”.

„Rhonda Britten pokaże Ci, jak pozostawić swój lęk za sobą i żyć, ciesząc się radością i wolnością” Dave Pelzer, autor książek „A Child Called It” oraz A Man Named Dave.

 

Pewność siebie budujemy, podejmując ryzyko. Nabieramy zaufania do siebie. Nasze przekonanie o tym, że zdolni jesteśmy osiągać coś, co wymaga ryzyka, opiera się na prawdzie. Nasze ego nie ma z tym nic wspólnego. Jesteśmy skłonni podejmować nowe wyzwania i robimy to najlepiej jak umiemy.

Pewności siebie pragnie każdy z nas, lecz niewielu bywa gotowych do tego, aby świadomie ją budować. Konfrontacja z własnymi uczuciami i lękami to dwa rodzaje ryzyka, które należy podjąć, aby uzyskać większą pewność siebie. Zwiększenie pewności siebie wymaga od człowieka trzech rzeczy, a mianowicie: konsekwentnego wysiłku, współczucia oraz chęci.

Być może nie wierzysz w zależność pomiędzy pewnością siebie a okazywaniem współczucia, ale taka istnieje. Surowe traktowanie samego siebie sprawia, że nie podejmujemy wysiłku, który mógłby przynieść nam długotrwałe efekty. Obawiamy się „wyjścia na głupka” lub popełnienia gafy. W ryzyko wkalkulowana jest możliwość, że tak się stanie. Aby zyskać pewność siebie, przestań bać się tego, co może nastąpić. Działaj bez względu na wszystko.

„Gdybym był bardziej pewny siebie, miałbym odwagę do tego, aby żyć w zgodzie ze sobą — a to z kolei pomogłoby mi w znalezieniu wymarzonej pracy (poślubieniu ukochanej dziewczyny, schudnięciu, zakochaniu się, wyzbyciu się poczucia winy, powiedzeniu nie, odnalezieniu życiowego celu itd.).”

Ile razy już to słyszałam: „Gdybym tylko był bardziej pewny siebie, mógłbym zmienić swoje życie [na lepsze]”. Ale pewność siebie nie bierze się znikąd. Najpierw trzeba zaryzykować.
Nie zyskasz pewności siebie, jeśli będziesz unikać ryzyka. Pewność siebie nie jest czymś, co dane Ci jest raz na zawsze. Należy ją ćwiczyć, podobnie jak mięsień. Aby mogła rosnąć, potrzebuje pielęgnacji.

Oto cała tajemnica budowania pewności siebie. Musimy podejmować ryzyko, ponieważ dzięki niemu uczymy się zaufania do siebie, co z kolei rozwija w nas wewnętrzną pewność. Przygotuj się na silne nieprzyjemne uczucia. Głos strachu podpowiada, że żadne ryzyko nie jest warte tego, aby je podejmować. Umiejętność odczuwania wewnętrznego komfortu, pomimo niepokoju, jaki wywołują w nas nasze uczucia oraz ryzyko, które podejmujemy, to ważne aspekty bycia szczerym wobec samego siebie.

Pewność siebie nie jest czymś, co się nam przydarza. To efekt pokonywania własnych ograniczeń. Jedynym sposobem budowania pewności siebie jest robienie tego, czego najbardziej się boimy.

Wiem, że nikt z nas nie lubi ryzyka i związanego z nim poczucia emocjonalnego dyskomfortu. A jednak bez nich nie ma mowy o wewnętrznej satysfakcji. W trakcie 30-dniowej wędrówki ujrzysz samego siebie w innym świetle. Odkryjesz, że jesteś o wiele bardziej wartościowy, niż myślałeś. świadomość tego faktu pomoże Ci w dotarciu do prawdziwego ja.

Kiedy słyszę słowa „pewność siebie”, natychmiast myślę o swojej przeszłości, o wzlotach i upadkach, których doświadczałam w procesie leczenia osobistych ran. Kiedyś w ogóle nie dotrzymywałam obietnic danych samej sobie. Obiecywałam coś sobie i na słowach się kończyło. Cokolwiek postanowiłam, nigdy nie zostało przeze mnie wykonane.

Poleganie na sobie to ważny aspekt pewności siebie. Osoby pewne siebie nie boją się ośmieszenia. Nie martwią się tym, że sprawią wrażenie niemądrych lub naiwnych.

Wiem o tym z doświadczenia. Na pytanie, od kogo nauczyłam się tak pięknie przemawiać, inspirować oraz pomagać innym, od lat udzielam jednej i tej samej odpowiedzi: przestałam zadręczać się własną niedoskonałością. Moja mowa płynie z serca. Zanim zaryzykowałam „wyjście na głupka”, byłam niczym robot. Przemawiałam do innych w sposób beznamiętny. To było okropne. W końcu zeszłam z piedestału. Przestałam chcieć być mówcą doskonałym. Postanowiłam być najlepszą możliwą wersją samej siebie. Aby zbudować autentyczną pewność siebie, zaryzykowałam i pozwoliłam sobie na odczuwanie dyskomfortu.

Nierzadko zdarza się, że poczucie pewności siebie drugiej osoby określamy na podstawie powierzchownych przesłanek, takich jak elokwencja lub zasobność konta. Inteligencja i pieniądze są wyznacznikiem zewnętrznego poczucia własnej wartości, lecz nie mają nic wspólnego z tym, które nosimy wewnątrz. Wewnętrzna pewność siebie daje o sobie znać, kiedy przyjmujemy komplementy i pochwały z zewnątrz, popycha nas ku osiągnięciom na polu zawodowym. To dzięki niej mamy odwagę zaproponować spotkanie osobie, która wpadła nam w oko. Pewność siebie, którą masz w sobie, to Twoje wsparcie w nadchodzących lata życia.

Zewnętrzny sukces nie gwarantuje pewności siebie. Spotkałam mnóstwo osób, które świetnie radzą sobie w biznesie, lecz nie są w stanie zdobyć się na szczerość względem samych siebie. Znajdują się w miejscu, do którego zaprowadziły ich kłamstwa. Nie mają nawet pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak wewnętrzna pewność siebie.”

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje życie w 30 dni” Rhondy Britten.

rozwój osobisty i osiąganie celów

A Ty, co osiągniesz, gdy opanujesz strach?

6 czerwca 2016

Czy zastanawiałeś się kiedyś, jakie drogi odkrywają się przed Tobą, gdy wyzbywasz się lęku? Co możesz wówczas osiągnąć?

Wspaniałym przykładem na to, co kryje się po tej drugiej stronie lustra jest Rhonda Britten.

W wieku 14 lat Rhonda była świadkiem zabójstwa swojej mamy przez własnego ojca, który ostatecznie popełnił samobójstwo. To doświadczenie było podstawowym powodem, dla którego poświęciła swoje życie coachingowi i doradztwu terapeutycznemu. Jednak zanim to nastąpiło… walczyła z winą, uzależnieniem i trzykrotnie próbowała odebrać sobie życie. Po ostatniej na szczęście nieudanej próbie samobójstwa wiedziała, że musi coś w swoim życiu zmienić.

To, co odkryła, to droga do wolności poprzez odrzucenie złych wierzeń, negatywnych emocji, strachu, który nosi większość z nas. Jej prosta metoda na życie to życie bez strachu.

Marianne Williamson (autorka książek, wykładowca) powiedziała o niej: „Rhonda Britten narodziła się z popiołów niesamowitej katastrofy. Pochłonęła ją doszczętnie, na szczęście znalazła swoją drogę powrotną. Jednak to nie była łatwa droga. To, czego doświadczyła, aktualnie pozwala innym osiągnąć ten cel. To po prostu cud.”

Dzisiaj Rhonda jest autorką kilku opartych o zasady życia bez lęku bestsellerów, poświęciła swoje życie jednej sprawie: nauczyć ludzi, jak opanować strach. I wygrywa. Codziennie wygrywa walkę o siebie, o innych.
A Ty, co osiągniesz, gdy opanujesz strach?

rozwój osobisty i osiąganie celów

Co się stanie, gdy przestaniesz się bać?

3 czerwca 2016

Chcemy Ci przedstawić pewną postać. Osobę, o której warto wiedzieć. Kobieta, która przeszła w swoim życiu więcej niż można sobie wyobrazić.

Może już o niej słyszałeś, a może nie. Tą osobą jest Rhonda Britten.

Po tym jak była świadkiem przerażającego morderstwa oraz samobójstwa swoich rodziców w wieku lat 14, Rhonda wpadła w spiralę dwudziestoletniego zwątpienia w samą siebie, walczyła z winą i uzależnieniem. Próbowała wszystkiego, by pomóc samej sobie (terapie, poradniki, warsztaty itp.), jednak wciąż męczyły ją koszmary i nie mogła pozbyć się strachu i przeświadczenia, że jest z nią coś nie tak. Po nieudanej, trzeciej już próbie samobójstwa wiedziała, że musi odnaleźć inną drogę.

W 2001 roku, po tym jak próbowała po raz trzeci popełnić samobójstwo – zrozumiała, że to strach jest jest problemem. Założyła Fearless Living Institute. Jej doświadczenia życiowe sprawiły, że aktualnie są one punktem kulminacyjnym dla osób żyjących w strachu. Rhonda Britten poświęciła swoje życie jednej sprawie: nauczyć ludzi, jak opanować strach.

Dzisiaj skutecznie pomaga innym, prowadząc Fearless Living Institute. Była bohaterką nagrodzonego Emmy amerykańskiego programu Starting Over, w którym pełniła rolę coacha. Jest autorką kilku opartych o zasady życia bez lęku bestsellerów.

W trakcie wystąpień dla firm mówi o osobistej odpowiedzialności, jednocześnie dostarczając praktycznych i gotowych do wykorzystania narzędzi zmiany.

Doświadczenia Rhondy budzą grozę, jednak ona sama opanowała ten lęk. Teraz jej życie wygląda zupełnie inaczej. Wygrała.

Każdy z nas może wygrać.