„Witam. Przy sobocie, po męczącym dniu — sprzątaniu (cudny jest ten, niestety tylko chwilowy, porządek) — zostało mi jeszcze trochę energii, więc chciałabym się podzielić moimi „mądrościami”. Może i Wam się czasami przydadzą.
Zdarzyło mi się, że w przypływie dobrego humoru i w ramach „zakopania topora wojennego” dałam mojej mamie „klucz do mnie”, bo „wytrych”, którego używała, był całkowicie nieskuteczny i, jak to mówią psychologowie, wysoce konfliktogenny.
Kiedyś żartowaliśmy sobie z Lapem, że moglibyśmy napisać dla naszych rodziców instrukcje obsługi, żeby wiedzieli, jak się z nami obchodzić. Wtedy, zamiast działać bez sensu, mogliby w odpowiednim momencie zajrzeć na właściwą stronę i wszystko stawałoby się jasne, albo może nieco mniej zagmatwane. Szybko się jednak z tego wycofaliśmy, bo po pierwsze — nie chciało nam się zbyt dużo pisać, po drugie — nie zamierzamy aż tak bardzo ułatwiać rodzicom życia i po trzecie, chyba najważniejsze — doszliśmy do wniosku, że aby napisać instrukcję obsługi jakiegoś urządzenia, to trzeba je bardzo dobrze znać. A my chyba jeszcze nie jesteśmy ekspertami w znajomości
samych siebie.
Wracając do tematu (zamiana wytrycha na klucz). Zaproponowałam mamie, żeby zamiast rozkazywać mi: „Zrób to natychmiast” lub obrażać: „Posprzątaj wreszcie ten chlew”, używała milszych dla ucha zwrotów, takich jak: „Potrzebuję twojej pomocy”, „Byłoby miło, gdybyś…”. Natomiast w chwilach, gdy nie korzystam z mojej wrodzonej inteligencji, zamiast kwitować stwierdzeniem: „Nie masz racji” lub jeszcze gorzej: „Nie mogę już słuchać tych głupot”, osiągnęłaby więcej, zachęcając mnie do dyskusji słowami: „Interesujące spojrzenie, ale ja mam na ten temat inne zdanie…”, „Być może się mylę, ale wydaje mi się, że… (tutaj mogłaby wstawić jakiś sensowny argument)”.
Kiedy zdarzy mi się przekroczyć umówioną godzinę powrotu, zamiast mówić: „Masz szlaban na wyjścia, telefon, komputer” i co tam jeszcze rodzicielska fantazja podpowie, bardziej mogą przekonać mnie słowa: „ W naszym domu panuje zasada, że wracamy o umówionej porze. Martwiłam się o ciebie. Po to masz telefon, żeby uprzedzić”. Wtedy nawet mogę przeprosić (a co!) i wytłumaczyć, że ta marna bateria znów mnie zawiodła, padając w najmniej odpowiednim momencie, a autobus powrotny przyjechał dużo przed czasem i na niego nie zdążyłam.
I tym optymistycznym akcentem kończę na dzisiaj. Do jutra ;-)!”
Fragment pochodzi z książki „Blogowy poradnik młodzieżowy” Barbary Stańczuk.
Najnowsze komentarze