„Gdy zakochujemy się w kimś, mamy na nosie różowe okulary. Nie dostrzegamy jego wad, przymykamy oczy na pewne sprawy, nie chcemy słuchać innych ludzi, którzy mogą nas ostrzegać przed tym, że nasza ukochana osoba ma zły charakter. Na tym etapie związku nikogo nie słuchamy, często doprowadzając do szału bliższą i dalszą część rodziny i znajomych.
Otrzeźwienie przychodzi zazwyczaj dość szybko, choć znam przypadki, zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet, że taki stan trwał latami, zanim dana osoba zorientowała się, że jej związek jest toksyczny. Najczęściej przebudzenie jest bardzo przykrym etapem, w którym wszystkie nasze dotychczasowe plany, nadzieje i marzenia wydają się tylko mrzonkami, a wszystkie szczęśliwe chwile zdają się nigdy nie mieć wcześniej miejsca.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedną rzecz: w każdym związku, jak pokazałam na początku, istnieje toksyczność. Dopóki jednak jesteśmy w stanie sobie z nią wspólnie poradzić i nie wynika ona z wybitnie złych intencji drugiej strony, dopóty wszystko jest w normie. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy przez tę toksyczność zmienia się na gorsze nasze uczucie do partnera i nie jesteśmy w stanie funkcjonować w tym związku ani chwili dłużej.
Po czym można rozpoznać toksyczne zachowanie w relacji? Istnieje wiele przykładów toksycznych zachowań w związku dwojga ludzi, które mogą doprowadzić do poważnego kryzysu, a nawet ostatecznie do rozstania:
- Brak lojalności. Katarzyna nie pamięta, żeby Tomasz jakąkolwiek decyzję podjął kiedyś sam. We wszystkim słuchał ojca i matki. Nawet na wakacje jeździli tam, gdzie szanowni teściowie sobie zażyczyli. Kasia miała momentami wrażenie, że jej mąż nigdy nie uniezależnił się od swoich rodziców, mimo że sam na siebie zarabia i od dawna jest dorosły. Bywały sytuacje, że Tomasz zwierzał się mamie z ich spraw intymnych — mówił jej, że ostatnio nie układa im się tak jak dawniej, że coraz częściej się kłócą, a on nie wie dlaczego. Niezliczone prośby Kasi, żeby nie opowiadał rodzicom o ich sprawach, trafiały jak kulą w płot. Mąż uważał, że rodzice są mu najbliżsi i mają prawo wiedzieć, co się u niego i żony dzieje. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego Katarzyna nie słucha ich tak samo jak on — przecież ostatecznie zawsze mają rację. Czara goryczy przelała się, gdy Kasia i Tomasz budowali dom, o którym zawsze marzyli. Nie było aspektu, w który teściowa by się nie wtrąciła: od wylewki fundamentów, przez budowę dachu, kończąc na wystroju wnętrz. Każda decyzja Kasi była zła, matka Tomasza wszystko chciała poprawiać. A on tylko patrzył i przytakiwał, jakby nie miał swojego zdania.
- Brak wsparcia. Beata bardzo dobrze pamięta, gdy rodziła Antosia. Pamięta, że nie było przy tym jej męża, Bartka, na którego bardzo liczyła. Okazało się, że zamiast być przy niej, wolał piwo i mecz z kolegami. Próbowała się do niego dodzwonić ze szpitala. Niestety, nie odbierał telefonu. Oczywiście potem ją przepraszał, ale dla kobiety nie miało to większego znaczenia. Przeprosiny przyjęła dla świętego spokoju. I liczyła na poprawę, która jednak nie nastąpiła. Z Antosiem i opieką nad nim została całkiem sama — Bartek przychodził zmęczony z pracy, szybko witał się z synem i zamykał w pokoju, by grać w gry do późnej nocy. Aktywizował się dopiero po awanturach, które powoli zaczynały Beatę męczyć, ponieważ niczym nie skutkowały. Potrzebowała jego wsparcia, opieki, czułości i pomocy przy malutkim dziecku. Nie dostała nic. Dzisiaj są po rozwodzie.
- Wieczna krytyka. Wszyscy są niedobrzy, tylko ona jedna jest idealna i kryształowa. Nie ma sytuacji, w której popełniałaby błąd. Chodząca perfekcja. Najlepsza matka i żona. Wzór cnót. Tak samą siebie określała Lilka, żona Adama, która zawsze uważała, że inni robią wszystko źle, a ona tylko po nich poprawia i nadaje ich życiu sens. Lilka spóźniła się na wywiadówkę u syna? Wina męża, ponieważ jej o tym nie przypomniał. Syn pyskuje? Wina babci i dziadka, bo go rozpuścili jak dziadowski bicz. Szef odrzucił jej projekt? Z pewnością dlatego, że z nim nie sypia, w przeciwieństwie do Jolki z drugiego piętra, która ciągle się przed nim wdzięczy. I jak tu się wiecznie nie denerwować, skoro inni są tak niedoskonali i stają jej na drodze? No jak?
- Zaborczość i zazdrość. Krystian nie mógł nigdzie wyjść bez karczemnej awantury ze strony swojej dziewczyny. Anna robiła mu pretensje za każdym razem, gdy chciał pójść z kolegami na piwo czy bilard. Z każdego wyjścia musiał się gęsto tłumaczyć. Z kim był? Co robił? Czy na pewno jej nie okłamuje? Czy na pewno nie było tam innych dziewczyn? A może jednak były? To dlaczego wrócił tak późno? Tak było przez cały ich związek, który trwał sześć lat. Kiedyś Krystian zapomniał jej powiedzieć, że tego dnia jego kolega obchodzi urodziny i został zaproszony na imprezę, która będzie się odbywała wyłącznie w męskim gronie. Jakimś cudem Anna dowiedziała się, gdzie kolega mieszka, i przyszła tam upewnić się, że rzeczywiście nie ma z nimi żadnej dziewczyny. Kolega Krystiana był uprzejmy i udowodnił jej, że tak właśnie jest. Annie to nie wystarczyło i kazała Krystianowi jak najszybciej wracać do domu. Chłopak nigdy nie zapomni tego, jak bardzo się wtedy za nią wstydził.
- Osiadanie na laurach. „Skoro za mnie wyszłaś, to po co mam się starać?” — usłyszała któregoś dnia Ola od męża przy obiedzie, gdy próbowała mu dać do zrozumienia, że trochę więcej czułości w ich związku by nie zaszkodziło. Od tamtego momentu ona również przestała się starać.
- Mijanie się/brak bliskości. Marta nie wie, kiedy to się zaczęło. Od pewnego czasu są dla siebie z mężem obcymi ludźmi, którzy spotykają się tylko popołudniami w jednym domu. Składa to na karb tego, że oboje zawsze dużo pracowali i nigdy nie mieli dość czasu, aby go w pełni wykorzystać. Gdy są w domu, prawie ze sobą nie rozmawiają, chyba że o dzieciach i obowiązkach domowych. Kiedyś potrafili przegadać wiele godzin. Dzisiaj nie łączy ich nic oprócz dzieci.
- Brak zrozumienia i komunikacji w związku. Matylda była mistrzynią obrażania się o byle co. Patryk uważał, że gdyby można było zrobić z tego zawody, na pewno by je wygrała. Nie było dnia, żeby się o coś na niego nie obraziła. A to coś źle powiedział, a to czegoś nie zrobił. Zapomniał o ich miesięcznicy. Nie podlał kwiatów. Nie wyniósł śmieci. Widziała go na mieście z jakąś dziewczyną. Powiedział za dużo. W ogóle się nie odzywa. Mógłby być bardziej ambitny. Bardziej szarmancki. W pewnym momencie chłopak stwierdził, że Matylda go nie kocha, skoro jest z niego taka niezadowolona. Gdy odchodził, w złości powiedziała mu, że gdyby ją rozumiał, to by jej nie opuścił.
- Zdrada. Kalina wiedziała, że Robert podoba się kobietom. Wysoki, czarnowłosy, latynoski typ. Gdziekolwiek się pojawił, już kilka wodziło za nim wzrokiem. Niestety, on również o tym wiedział, co go do reszty zepsuło. Kalina zwykła mawiać, że nie ma nic gorszego niż mężczyzna świadom swojej urody i wrażenia, jakie robi na kobietach. Była w związku z Robertem dziesięć lat, podczas których nieustannie słyszała zapewnienia, że to już na pewno ostatni raz. Nie potrafiła zliczyć ilości zdrad. Do dzisiaj nie może uwierzyć, że przez tyle czasu pozostawała tak ślepa i naiwna. Dużo łatwiej było mu przebaczyć po raz kolejny, niż uwierzyć, że on może jej nie kochać.
- Nałogi i przemoc psychiczna i fizyczna. Arleta poznała Tadeusza w wieku 19 lat. Wiedziała, że pochodzi z rodziny alkoholików — jego tata miał z tym duży problem. On sam wydawał jej się zupełnie inny. Byli ze sobą kilka lat, skończyli studia, potem na świecie pojawiła się córka, wzięli ślub. Nic nie wskazywało na to, że Tadka ciągnie do alkoholu. Przez te wszystkie lata nie widziała, żeby pił więcej niż inni. Do czasu aż stracił zatrudnienie w firmie, w której pracował przez wiele lat. Strasznie to przeżył, nie wiedział, jak się odnaleźć w nowej sytuacji, a miał do wyżywienia rodzinę — wspólnie ustalili, że po urodzeniu drugiego dziecka Arleta zostanie w domu. Z dnia na dzień zmieniał się coraz bardziej. W pewnym momencie przestał szukać pracy. Zaczął natomiast coraz częściej zaglądać do kieliszka. Na prośby żony, żeby znalazł zatrudnienie, reagował agresją. Zamieniał się w kopię swojego ojca. Koszmar Arlety i jej dzieci trwał kilka lat. Pozwalała się bić, byleby tylko Tadeusz nie bił dzieci. Miarka się przebrała, gdy w napadzie złości mąż tak popchnął młodszego syna, że ten spadł ze schodów i złamał rękę. Tego dnia Arleta spakowała rzeczy dzieci i wyprowadziła się. Dzisiaj zdaje sobie sprawę z tego, że za długo tkwiła w tym związku i próbowała ratować coś, czego nie ma, kosztem swoich dzieci. Ma świadomość, że w podobnej sytuacji jest wiele kobiet, które żyją z takimi potworami pod jednym dachem, ponieważ nie mają gdzie pójść po pomoc. Obecnie Arleta pracuje w ośrodku pomocy społecznej i stara się pomagać takim osobom jak ona.
Wszystkie związki, w których pojawia się toksyczność, niezależnie od tego, czy powodem do niepokoju jest zachowanie mężczyzny, czy kobiety, charakteryzują się kilkoma cechami wspólnymi. Po pierwsze, w niemal każdym z nich partner na początku był dobry, kochający, a z czasem zaczął przejawiać coraz bardziej niewłaściwe zachowania.
Dostrzegamy coraz więcej zachowań, które nam się nie podobają, i zastanawiamy się, dlaczego dana osoba tak bardzo się zmieniła. Przecież kiedyś taka nie była! Z jakiegoś powodu zaczęliśmy się z nią spotykać!
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
- Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
- Dowiesz się na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
- Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Drugą cechą charakterystyczną jest to, że partner/partnerka upiera się, że wszystko jest w porządku i to my wyolbrzymiamy problem. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku kobiet, co do których mężczyźni mają przeświadczenie, że są mistrzyniami w stwarzaniu problemów. Nie mówię, że tak nigdy nie jest, zdarzają się sytuacje, w których rzeczywiście chcemy widzieć problem, jednak mówimy tu o sytuacjach problemowych, które istnieją naprawdę, a partner/partnerka nie chce ich sobie uświadomić. Bardzo trudno przyznać, zwłaszcza przed sobą, że jest się człowiekiem toksycznym. Praca nad sobą jest jednym z najtrudniejszych etapów terapii, ale jednocześnie stanowi milowy krok do uzdrowienia relacji. Oznacza on, że uświadomiliśmy sobie, że możemy robić krzywdę naszemu związkowi. To bardzo dużo. Wiele osób nie dochodzi do tego etapu i nigdy nie uświadamia sobie, że popełnia błąd.
Kolejną cechą charakterystyczną dla tego typu związków jest to, że jedno z partnerów chce wiedzieć, w jaki sposób uświadomić drugiemu konieczność zmian. Prawie każda osoba, która ma problem z partnerem, szuka klucza, dzięki któremu dotrze do ukochanej osoby i przekona ją do uświadomienia sobie istniejącego problemu i zmiany zachowania. Trzeba zrozumieć jedno: wszystkie te osoby kochają swoich partnerów/partnerki i chcą dla nich jak najlepiej. Niestety, im dłużej trwa toksyczne zachowanie partnera, tym bardziej te osoby czują się zranione. Taki związek oddziałuje w znaczny sposób na naszą psychikę i emocje, jednocześnie powodując, że powoli, z dnia na dzień, przestajemy kochać. A co za tym idzie — przestajemy się starać. I któregoś dnia po prostu odejdziemy.
Ostatnią cechą typową dla osób, które żyją w podobnych związkach, jest to, że każda z nich zastanawia się nad sensem trwania takiej relacji. Zakończenie związku to poważna decyzja, niezależnie od tego, czy posiada się dzieci, czy nie. Budowanie relacji wymaga wiele czasu i energii, więc nic dziwnego, że trudno nam się rozstać z osobą, z którą spędziliśmy wiele lat. Samo zerwanie jest bolesnym przeżyciem i sprawia, że mamy dość bycia z kimkolwiek. Wiele osób zastanawia się, czy po zerwaniu zdoła sobie ułożyć życie z kimś innym, skoro przez tyle lat nie udało im się to z daną osobą. Wychodzą z takich związków głęboko poobijane psychicznie, często z obniżonym poczuciem własnej wartości, i nie wierzą, że mogą jeszcze kiedyś być szczęśliwe.”
Fragment pochodzi z książki Joanny Jankiewicz pt. „TOXIC 2”.
Najnowsze komentarze