Browsing Tag

toksyczne zachowania

relacje i związki

Jak się kłócić po ludzku?

22 listopada 2017

„Mówiłam już o tym wcześniej, ale powtórzę raz jeszcze: moim zdaniem kłótnie w związku są potrzebne. Gdy ich nie ma, to znaczy, że do związku wkradła się obojętność. Nie znam pary, która się nie kłóci. Grunt to robić to z sensem. Ludzie mają to do siebie, że wiele rzeczy w sobie tłumią. Potem im się to zbiera i zbiera i nic dziwnego, że tłumiony żal i pretensje w końcu muszą znaleźć ujście. A wtedy tylko krok do katastrofy.

Najbardziej przeżywamy te pierwsze kłótnie w związku, ponieważ one otwierają nam oczy, które do tej pory były troszkę jakby zamglone. Wcześniej widzieliśmy partnera przez różowe okulary, totalnie bez wad. Teraz związek wszedł w nową fazę i już wiemy, że nasz partner/partnerka, jak każdy inny człowiek, ma pewne wady, z którymi nauczymy się żyć lub nie. Najważniejsze jednak, żeby nie robić z tego tragedii.

Kłócimy się o najróżniejsze rzeczy — o to, że on nas nie słucha, a ona ciągle narzeka. O to, że on ciągle chce jeździć do swojej matki na obiady, a ona tej nieszczęsnej teściowej nie cierpi. On według nas w ogóle nam nie pomaga, a jej się nic nie podoba. Musimy jednak zrozumieć, że każdy z nas jest inny i to nie powinien być zarzut. Gdybyśmy byli tacy sami, to mogłoby się okazać, że nie jesteśmy dla siebie atrakcyjni i szybko byśmy się sobą znudzili.

Największy problem z kłótniami jest taki, że nie potrafimy wyrazić tego, czego naprawdę chcemy. Boimy się, że ktoś nas wyśmieje, jeśli powiemy, że chcielibyśmy, żeby partner okazywał nam więcej czułości, a partnerka mniej nas krytykowała. Właśnie te niedopowiedzenia nas tak naprawdę dobijają. Nie czarujmy się, Drodzy Państwo: jeśli nie powiecie drugiej osobie o tym, co Was boli, to nie możecie oczekiwać, że ona się domyśli. Nikt z nas nie jest wróżką. Nauczcie się więc mówić wprost o tym, co Was boli i co Wam się nie podoba. Trudno się tego nauczyć, jeśli z domu rodzinnego wynieśliśmy przekonanie, że o uczuciach się nie rozmawia. Zamiast poprosić partnera, żeby spędzał z nami więcej czasu, co mówi żona? „Znowu siedzisz przed telewizorem! Ile można przed nim siedzieć?”. Nie powie: „Chciałabym, żebyś spędził ze mną czas”. A dokładnie to ma na myśli, tego potrzebuje. To, co wygłaszamy, znacznie się różni od tego, co czujemy. Dlatego warto mówić, nawet jeśli boimy się, jak odbierze to partner.

Najwięcej konfliktów przydarza się w momencie narodzin pierwszego dziecka. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która prowadzi własną firmę. Mówi, że odwiedza pewnych klientów, którym niedawno urodziło się dziecko. Wcześniej byli zgodnym małżeństwem, ale po urodzeniu dziecka widać u nich niesamowitą zmianę — potrafią pokłócić się o wszystko, i to przy świadkach. Koleżanka była w szoku, jak bardzo mogło zmienić się to małżeństwo, które teraz jest na skraju rozwodu. Po urodzeniu dziecka nadchodzi czas na ponowne uzgodnienie priorytetów, nasza relacja ulega przedefiniowaniu, mamy inne oczekiwania wobec partnerów. Dzieje się tak zwłaszcza w rodzinach, w których kobieta jest niejako zmuszona zostać z dzieckiem w domu, a mąż wziął na siebie ciężar utrzymania rodziny. On nie rozumie, że ona chciałaby wrócić do pracy, a ona ma dosyć siedzenia w domu, chciałaby wyjść do ludzi. I oto zaczynają się konflikty, zwłaszcza jeśli mąż pochodził z rodziny, w której rodzice uskuteczniali właśnie taki format życia rodzinnego. To jest moment, w którym na nowo trzeba ustalić podział ról i obowiązków. Musicie się dotrzeć po raz kolejny, tak jak na początku związku, po pierwszym kryzysie. Potrzeba tylko ogromnej dozy cierpliwości i wzajemnego szacunku.

Pytanie: jak wygląda dobra kłótnia? Czy w ogóle jest coś takiego? Kłótnia sama w sobie nie jest dobra, ale jest potrzebna, aby oczyścić atmosferę. Jeśli poprowadzimy ją w odpowiedni sposób, uda nam się wyjść z tej potyczki bez strat w ludziach i w związku. Czego unikać w kłótni? Przede wszystkim obrażania się, wyzywania, pogardy, braku szacunku i wrogości. Nie można także udawać, że problemu nie ma. Te wszystkie rzeczy, które wymieniłam, to najczęściej spotykane przyczyny rozpadu związku. Można to pokazać na następującym przykładzie: Janina i Paweł są małżeństwem od siedmiu lat. Mają dwójkę dzieci. Paweł bardzo dużo pracuje i późno wraca do domu. Janina została w domu z dziećmi. Bardzo by chciała, żeby Paweł spędzał więcej czasu z dziećmi. On mówi, że jest zmęczony po pracy i czasami nie ma siły na zabawę z chłopcami.

Ustalili między sobą, że pewnego dnia Paweł skończy pracę o 15. Niestety, nie był w stanie dotrzymać tego zobowiązania. Janina była bardzo zła i rozgoryczona. Gdy Paweł przyszedł do domu, wywiązał się następujący dialog:

Janina: Jak mogłeś nie dotrzymać obietnicy? Jesteś beznadziejny! Obiecałam chłopcom, że z nimi dzisiaj pójdziesz do parku, i co? Jak ja teraz wyglądam? Przez ciebie myślą, że ich oszukałam!

Paweł: Nie zrobiłem tego specjalnie, przecież muszę pracować!

J.: Praca to nie wszystko. Jak zwykle nie dotrzymujesz obietnicy!

P.: Nie przesadzaj! Nic się przecież nie stało! Możemy się umówić na inny dzień.

J.: Żebyś znowu nie dotrzymał słowa? O nie, już ci nie wierzę!

P.: No tak, zrób ze mnie tego najgorszego. Rzeczywiście jestem zły, bo dbam, żebyś miała wszystko, czego zapragniesz! Nie musisz pracować, wydajesz na co chcesz, dzieciaki głodne nie chodzą, ale to ja jestem ten zły!

J.: A ty masz za to poprane, pogotowane, posprzątane! Jak myślisz, kto to robi, krasnoludki?!

Ten dialog mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby Janina powiedziała Pawłowi nie o tym, co o nim myśli, tylko o tym, jak się czuje. Mówmy o faktach, nie o tym, jaka jest druga osoba. Na przykład:

Janina: Paweł, umówiliśmy się, że przyjdziesz o piętnastej, a jest godzina dwudziesta. Chłopcy zaraz pójdą spać i już cię nie zobaczą. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Niepokoiłam się, że coś złego cię zatrzymało. Umówmy się, że następnym razem dotrzymasz słowa i pojawisz się w domu o piętnastej, dobrze?

Prawda, że zupełnie inaczej to brzmi? Jestem pewna, że Paweł nie poczułby się zaatakowany tak bardzo, jak w pierwszym przypadku. W tej drugiej sytuacji nie ma ataku — jest przedstawienie faktów i skupienie się na odczuciach. Oczywiście czasami w emocjach trudno się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć wyrzutami, ale myślę, że warto spróbować.

A jak wyglądają kłótnie u Ciebie w związku? (…)

Ktoś może zarzucić, że w tym, co mówię jest sztuczność, i że w prawdziwej kłótni aż furczy od emocji. Pewnie tak trochę jest, ale w każdej kłótni warto ważyć słowa. Słowa, jak już wielokrotnie w tej książce udowodniłam, mają naprawdę ogromną moc. Raz wypowiedziana obraza boli jeszcze przez długie tygodnie. Nie da się jej wymazać. Podczas kłótni nie powinno się także wychodzić z pokoju i przerywać jej w połowie. To także rodzaj agresji — terapeuci nazywają ją karą milczenia. Partner/partnerka po kłótni funduje nam tzw. ciche dni. Jest to jedno z najgorszych rozwiązań i nie posuwa sprawy do przodu. Niczego w ten sposób nie osiągniemy. Oczywiście możemy kłótnię przerwać i powiedzieć: „Jesteś zbyt zdenerwowany. Porozmawiamy o tym, gdy się uspokoisz, ale nie powinniśmy wychodzić z domu bez słowa w złości. To zachowanie jest niedojrzałe i bardzo źle o nas świadczy”.

To ćwiczenie możecie wykonać w parach, razem z partnerem. Powiedzcie sobie nawzajem, czego nie lubicie w Waszych kłótniach, a dzięki temu będziecie mogli nad tym popracować przy następnej sprzeczce.

Powiem Ci, jakie błędy najczęściej popełniają ludzie podczas kłótni:

  • Wychodzą z pokoju albo z domu. To oznaka niedojrzałości i braku szacunku do partnera/partnerki. Jasno pokazujemy, że nie obchodzi nas to, co on/ona ma do powiedzenia.
  • Wyzywają się i obrażają. Nie ma nic gorszego. Słowa mają ogromną moc, zastanów się więc dziesięć razy, zanim powiesz coś, czego będziesz żałować. Raz wypowiedzianych słów już nie cofniesz.
  • Stosują przemoc fizyczną. Tego nie trzeba komentować — to jest przestępstwo niezależnie od sytuacji.
  • Stosują tzw. ciche dni. To rozwiązanie bardzo często wykorzystują kobiety. Nie muszę chyba dodawać, że nie przynosi ono spodziewanego efektu, tylko irytację partnera? Niczego tym nie zyskasz. Problem nie zostanie rozwiązany, a jedynie sytuacja się zaogni.
  • Włączają do kłótni dzieci/rodziców/znajomych. Nie włączajcie innych do swoich kłótni, to jest sprawa tylko między Wami. Wprawiacie innych w zakłopotanie i zmuszacie do zajęcia stanowiska wbrew woli tych osób. Wasze kłótnie powinny zostać tylko Wasze.
  • Kłócą się w miejscach publicznych. Jesteście pewni, że lubicie, kiedy inni ludzie widzą, jak się kłócicie i wywlekacie na wierzch swoje brudy? Nikt nie lubi tego słuchać, Wasi znajomi i osoby postronne także nie.
  • Wypominają dawne urazy, o których niby zapomnieli. Tutaj także panie wychodzą na prowadzenie w stosowaniu tego chwytu. Mężczyzna je zdradza, one wybaczają, ale tak naprawdę nadal chowają urazę i przy każdej możliwej kłótni, w sytuacji braku argumentów, rzucają im w twarz: „Bo ty mnie zdradziłeś”. Nie tłumaczę zdrady, bo jest czymś okropnym. Ale jeśli decydujemy się, że wybaczamy, to nie wypominajmy.

Co zatem robić, aby kłótnia nie skończyła się rzucaniem talerzami i wyprowadzką?

  • Nie wychodźcie z pokoju ani z domu podczas trwania sprzeczki. Takie zachowanie jest niedojrzałe, a ponadto dajecie partnerowi/partnerce do zrozumienia, że nie interesuje nas jego/jej zdanie.
  • Nie wciągajcie osób trzecich w Wasze kłótnie. Już bez tego sytuacja jest skomplikowana.
  • Nie obrażajcie się wzajemnie. Niektóre słowa może być trudno zapomnieć.
  • Nie kłóćcie się w miejscach publicznych. Inni nie muszą chcieć oglądać Waszych temperamentów w akcji.
  • Nie wypominajcie dawnych uraz i krzywd. Albo wybaczacie, albo wypominacie. Wiem, że to trudne, ale nie można wybaczyć, a potem całe życie wypominać daną krzywdę.
  • Nigdy nie stosujcie przemocy w żadnej formie.
  • Nie stosujcie „cichych dni”. Nic Wam to nie da, a zaogni konflikt.
  • Nie dyskutujcie w momencie, w którym sprzeczka do niczego Was nie prowadzi. Przełóżcie dyskusję na inny czas, kiedy oboje się uspokoicie.

Tych kilka zasad powinno ułatwić Wam wzajemne komunikowanie się w momencie, w którym najchętniej rzucalibyście talerzami. Pamiętajcie: to, jak się kłócicie, ma duży wpływ na to, jacy jesteście jako para. Nie da się zbudować solidnego związku w sytuacji, w której nie szanujemy się wzajemnie i pokazujemy to w kłótni z partnerem.”

Fragment pochodzi z książki Joanny Jankiewicz pt. „TOXIC 2”.

relacje i związki

Jak rozpoznać toksyczne zachowanie?

30 października 2017

„Gdy zakochujemy się w kimś, mamy na nosie różowe okulary. Nie dostrzegamy jego wad, przymykamy oczy na pewne sprawy, nie chcemy słuchać innych ludzi, którzy mogą nas ostrzegać przed tym, że nasza ukochana osoba ma zły charakter. Na tym etapie związku nikogo nie słuchamy, często doprowadzając do szału bliższą i dalszą część rodziny i znajomych.

Otrzeźwienie przychodzi zazwyczaj dość szybko, choć znam przypadki, zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet, że taki stan trwał latami, zanim dana osoba zorientowała się, że jej związek jest toksyczny. Najczęściej przebudzenie jest bardzo przykrym etapem, w którym wszystkie nasze dotychczasowe plany, nadzieje i marzenia wydają się tylko mrzonkami, a wszystkie szczęśliwe chwile zdają się nigdy nie mieć wcześniej miejsca.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedną rzecz: w każdym związku, jak pokazałam na początku, istnieje toksyczność. Dopóki jednak jesteśmy w stanie sobie z nią wspólnie poradzić i nie wynika ona z wybitnie złych intencji drugiej strony, dopóty wszystko jest w normie. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy przez tę toksyczność zmienia się na gorsze nasze uczucie do partnera i nie jesteśmy w stanie funkcjonować w tym związku ani chwili dłużej.

Po czym można rozpoznać toksyczne zachowanie w relacji? Istnieje wiele przykładów toksycznych zachowań w związku dwojga ludzi, które mogą doprowadzić do poważnego kryzysu, a nawet ostatecznie do rozstania:

  • Brak lojalności. Katarzyna nie pamięta, żeby Tomasz jakąkolwiek decyzję podjął kiedyś sam. We wszystkim słuchał ojca i matki. Nawet na wakacje jeździli tam, gdzie szanowni teściowie sobie zażyczyli. Kasia miała momentami wrażenie, że jej mąż nigdy nie uniezależnił się od swoich rodziców, mimo że sam na siebie zarabia i od dawna jest dorosły. Bywały sytuacje, że Tomasz zwierzał się mamie z ich spraw intymnych — mówił jej, że ostatnio nie układa im się tak jak dawniej, że coraz częściej się kłócą, a on nie wie dlaczego. Niezliczone prośby Kasi, żeby nie opowiadał rodzicom o ich sprawach, trafiały jak kulą w płot. Mąż uważał, że rodzice są mu najbliżsi i mają prawo wiedzieć, co się u niego i żony dzieje. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego Katarzyna nie słucha ich tak samo jak on — przecież ostatecznie zawsze mają rację. Czara goryczy przelała się, gdy Kasia i Tomasz budowali dom, o którym zawsze marzyli. Nie było aspektu, w który teściowa by się nie wtrąciła: od wylewki fundamentów, przez budowę dachu, kończąc na wystroju wnętrz. Każda decyzja Kasi była zła, matka Tomasza wszystko chciała poprawiać. A on tylko patrzył i przytakiwał, jakby nie miał swojego zdania.
  • Brak wsparcia. Beata bardzo dobrze pamięta, gdy rodziła Antosia. Pamięta, że nie było przy tym jej męża, Bartka, na którego bardzo liczyła. Okazało się, że zamiast być przy niej, wolał piwo i mecz z kolegami. Próbowała się do niego dodzwonić ze szpitala. Niestety, nie odbierał telefonu. Oczywiście potem ją przepraszał, ale dla kobiety nie miało to większego znaczenia. Przeprosiny przyjęła dla świętego spokoju. I liczyła na poprawę, która jednak nie nastąpiła. Z Antosiem i opieką nad nim została całkiem sama — Bartek przychodził zmęczony z pracy, szybko witał się z synem i zamykał w pokoju, by grać w gry do późnej nocy. Aktywizował się dopiero po awanturach, które powoli zaczynały Beatę męczyć, ponieważ niczym nie skutkowały. Potrzebowała jego wsparcia, opieki, czułości i pomocy przy malutkim dziecku. Nie dostała nic. Dzisiaj są po rozwodzie.
  • Wieczna krytyka. Wszyscy są niedobrzy, tylko ona jedna jest idealna i kryształowa. Nie ma sytuacji, w której popełniałaby błąd. Chodząca perfekcja. Najlepsza matka i żona. Wzór cnót. Tak samą siebie określała Lilka, żona Adama, która zawsze uważała, że inni robią wszystko źle, a ona tylko po nich poprawia i nadaje ich życiu sens. Lilka spóźniła się na wywiadówkę u syna? Wina męża, ponieważ jej o tym nie przypomniał. Syn pyskuje? Wina babci i dziadka, bo go rozpuścili jak dziadowski bicz. Szef odrzucił jej projekt? Z pewnością dlatego, że z nim nie sypia, w przeciwieństwie do Jolki z drugiego piętra, która ciągle się przed nim wdzięczy. I jak tu się wiecznie nie denerwować, skoro inni są tak niedoskonali i stają jej na drodze? No jak?
  • Zaborczość i zazdrość. Krystian nie mógł nigdzie wyjść bez karczemnej awantury ze strony swojej dziewczyny. Anna robiła mu pretensje za każdym razem, gdy chciał pójść z kolegami na piwo czy bilard. Z każdego wyjścia musiał się gęsto tłumaczyć. Z kim był? Co robił? Czy na pewno jej nie okłamuje? Czy na pewno nie było tam innych dziewczyn? A może jednak były? To dlaczego wrócił tak późno? Tak było przez cały ich związek, który trwał sześć lat. Kiedyś Krystian zapomniał jej powiedzieć, że tego dnia jego kolega obchodzi urodziny i został zaproszony na imprezę, która będzie się odbywała wyłącznie w męskim gronie. Jakimś cudem Anna dowiedziała się, gdzie kolega mieszka, i przyszła tam upewnić się, że rzeczywiście nie ma z nimi żadnej dziewczyny. Kolega Krystiana był uprzejmy i udowodnił jej, że tak właśnie jest. Annie to nie wystarczyło i kazała Krystianowi jak najszybciej wracać do domu. Chłopak nigdy nie zapomni tego, jak bardzo się wtedy za nią wstydził.
  • Osiadanie na laurach. „Skoro za mnie wyszłaś, to po co mam się starać?” — usłyszała któregoś dnia Ola od męża przy obiedzie, gdy próbowała mu dać do zrozumienia, że trochę więcej czułości w ich związku by nie zaszkodziło. Od tamtego momentu ona również przestała się starać.
  • Mijanie się/brak bliskości. Marta nie wie, kiedy to się zaczęło. Od pewnego czasu są dla siebie z mężem obcymi ludźmi, którzy spotykają się tylko popołudniami w jednym domu. Składa to na karb tego, że oboje zawsze dużo pracowali i nigdy nie mieli dość czasu, aby go w pełni wykorzystać. Gdy są w domu, prawie ze sobą nie rozmawiają, chyba że o dzieciach i obowiązkach domowych. Kiedyś potrafili przegadać wiele godzin. Dzisiaj nie łączy ich nic oprócz dzieci.
  • Brak zrozumienia i komunikacji w związku. Matylda była mistrzynią obrażania się o byle co. Patryk uważał, że gdyby można było zrobić z tego zawody, na pewno by je wygrała. Nie było dnia, żeby się o coś na niego nie obraziła. A to coś źle powiedział, a to czegoś nie zrobił. Zapomniał o ich miesięcznicy. Nie podlał kwiatów. Nie wyniósł śmieci. Widziała go na mieście z jakąś dziewczyną. Powiedział za dużo. W ogóle się nie odzywa. Mógłby być bardziej ambitny. Bardziej szarmancki. W pewnym momencie chłopak stwierdził, że Matylda go nie kocha, skoro jest z niego taka niezadowolona. Gdy odchodził, w złości powiedziała mu, że gdyby ją rozumiał, to by jej nie opuścił.
  • Zdrada. Kalina wiedziała, że Robert podoba się kobietom. Wysoki, czarnowłosy, latynoski typ. Gdziekolwiek się pojawił, już kilka wodziło za nim wzrokiem. Niestety, on również o tym wiedział, co go do reszty zepsuło. Kalina zwykła mawiać, że nie ma nic gorszego niż mężczyzna świadom swojej urody i wrażenia, jakie robi na kobietach. Była w związku z Robertem dziesięć lat, podczas których nieustannie słyszała zapewnienia, że to już na pewno ostatni raz. Nie potrafiła zliczyć ilości zdrad. Do dzisiaj nie może uwierzyć, że przez tyle czasu pozostawała tak ślepa i naiwna. Dużo łatwiej było mu przebaczyć po raz kolejny, niż uwierzyć, że on może jej nie kochać.
  • Nałogi i przemoc psychiczna i fizyczna. Arleta poznała Tadeusza w wieku 19 lat. Wiedziała, że pochodzi z rodziny alkoholików — jego tata miał z tym duży problem. On sam wydawał jej się zupełnie inny. Byli ze sobą kilka lat, skończyli studia, potem na świecie pojawiła się córka, wzięli ślub. Nic nie wskazywało na to, że Tadka ciągnie do alkoholu. Przez te wszystkie lata nie widziała, żeby pił więcej niż inni. Do czasu aż stracił zatrudnienie w firmie, w której pracował przez wiele lat. Strasznie to przeżył, nie wiedział, jak się odnaleźć w nowej sytuacji, a miał do wyżywienia rodzinę — wspólnie ustalili, że po urodzeniu drugiego dziecka Arleta zostanie w domu. Z dnia na dzień zmieniał się coraz bardziej. W pewnym momencie przestał szukać pracy. Zaczął natomiast coraz częściej zaglądać do kieliszka. Na prośby żony, żeby znalazł zatrudnienie, reagował agresją. Zamieniał się w kopię swojego ojca. Koszmar Arlety i jej dzieci trwał kilka lat. Pozwalała się bić, byleby tylko Tadeusz nie bił dzieci. Miarka się przebrała, gdy w napadzie złości mąż tak popchnął młodszego syna, że ten spadł ze schodów i złamał rękę. Tego dnia Arleta spakowała rzeczy dzieci i wyprowadziła się. Dzisiaj zdaje sobie sprawę z tego, że za długo tkwiła w tym związku i próbowała ratować coś, czego nie ma, kosztem swoich dzieci. Ma świadomość, że w podobnej sytuacji jest wiele kobiet, które żyją z takimi potworami pod jednym dachem, ponieważ nie mają gdzie pójść po pomoc. Obecnie Arleta pracuje w ośrodku pomocy społecznej i stara się pomagać takim osobom jak ona.

Wszystkie związki, w których pojawia się toksyczność, niezależnie od tego, czy powodem do niepokoju jest zachowanie mężczyzny, czy kobiety, charakteryzują się kilkoma cechami wspólnymi. Po pierwsze, w niemal każdym z nich partner na początku był dobry, kochający, a z czasem zaczął przejawiać coraz bardziej niewłaściwe zachowania.
Dostrzegamy coraz więcej zachowań, które nam się nie podobają, i zastanawiamy się, dlaczego dana osoba tak bardzo się zmieniła. Przecież kiedyś taka nie była! Z jakiegoś powodu zaczęliśmy się z nią spotykać!

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

Drugą cechą charakterystyczną jest to, że partner/partnerka upiera się, że wszystko jest w porządku i to my wyolbrzymiamy problem. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku kobiet, co do których mężczyźni mają przeświadczenie, że są mistrzyniami w stwarzaniu problemów. Nie mówię, że tak nigdy nie jest, zdarzają się sytuacje, w których rzeczywiście chcemy widzieć problem, jednak mówimy tu o sytuacjach problemowych, które istnieją naprawdę, a partner/partnerka nie chce ich sobie uświadomić. Bardzo trudno przyznać, zwłaszcza przed sobą, że jest się człowiekiem toksycznym. Praca nad sobą jest jednym z najtrudniejszych etapów terapii, ale jednocześnie stanowi milowy krok do uzdrowienia relacji. Oznacza on, że uświadomiliśmy sobie, że możemy robić krzywdę naszemu związkowi. To bardzo dużo. Wiele osób nie dochodzi do tego etapu i nigdy nie uświadamia sobie, że popełnia błąd.

Kolejną cechą charakterystyczną dla tego typu związków jest to, że jedno z partnerów chce wiedzieć, w jaki sposób uświadomić drugiemu konieczność zmian. Prawie każda osoba, która ma problem z partnerem, szuka klucza, dzięki któremu dotrze do ukochanej osoby i przekona ją do uświadomienia sobie istniejącego problemu i zmiany zachowania. Trzeba zrozumieć jedno: wszystkie te osoby kochają swoich partnerów/partnerki i chcą dla nich jak najlepiej. Niestety, im dłużej trwa toksyczne zachowanie partnera, tym bardziej te osoby czują się zranione. Taki związek oddziałuje w znaczny sposób na naszą psychikę i emocje, jednocześnie powodując, że powoli, z dnia na dzień, przestajemy kochać. A co za tym idzie — przestajemy się starać. I któregoś dnia po prostu odejdziemy.

Ostatnią cechą typową dla osób, które żyją w podobnych związkach, jest to, że każda z nich zastanawia się nad sensem trwania takiej relacji. Zakończenie związku to poważna decyzja, niezależnie od tego, czy posiada się dzieci, czy nie. Budowanie relacji wymaga wiele czasu i energii, więc nic dziwnego, że trudno nam się rozstać z osobą, z którą spędziliśmy wiele lat. Samo zerwanie jest bolesnym przeżyciem i sprawia, że mamy dość bycia z kimkolwiek. Wiele osób zastanawia się, czy po zerwaniu zdoła sobie ułożyć życie z kimś innym, skoro przez tyle lat nie udało im się to z daną osobą. Wychodzą z takich związków głęboko poobijane psychicznie, często z obniżonym poczuciem własnej wartości, i nie wierzą, że mogą jeszcze kiedyś być szczęśliwe.”

Fragment pochodzi z książki Joanny Jankiewicz pt. „TOXIC 2”.