Browsing Tag

udawana pewność siebie

rozwój osobisty i osiąganie celów

Trzy warstwy pewności siebie

22 października 2018

Czy można udawać pewność siebie? Pewnie, że tak. Zaczynając jako anglistyczny żółtodziób (początkujący lektor języka angielskiego), nie miałam wyjścia, jak udawać odważniejszą, aniżeli faktycznie byłam. Wystarczy wyobrazić sobie mnie pierwszego dnia w pracy: dziewczyna z małego miasteczka, 156 cm wzrostu, zerowe doświadczenie, w sali jednej z największych korporacji w branży awiacyjnej, a przed nią grupa trzydziestoparoletnich mężczyzn, których miała uczyć. Wciąż pamiętam, jak podczas rozkładania materiałów na blacie zauważyłam, że drżą mi dłonie. Było to jednak nic w porównaniu z tym, co działo się w mojej głowie i płucach (hiperwentylacja całą parą).

Dziś uczę języka angielskiego nie tylko dorosłych i młodzież, ale również innych nauczycieli. Poświęciłam prawie tyle samo lat na własną edukację w dziedzinie efektywnej nauki co na nauczanie innych (w sumie blisko dekadę). Dzisiejsza Ania nie musi już udawać pewności siebie, gdy wchodzi na salę szkoleniową.

Ale wiecie co? Wciąż się stresuję. Na szczęście moja pewność siebie nie jest już tylko fasadą.

Pochylmy się na chwilę nad tą pewnością siebie. Możemy wyróżnić trzy jej warstwy. Pierwsza, najbardziej powierzchowna, jest jedynie pokazówką dla społeczeństwa. Bardzo łatwo ją spreparować: makijaż, obcasy, dobrze dobrana kiecka i ruszamy na podbój świata. To nią posługują się hollywoodzkie gwiazdy, gdy wchodzą na czerwony dywan, a po kilku godzinach, kiedy już są w domu, topią smutki w alkoholu i narkotykach, ponieważ siebie nie akceptują.

Druga warstwa, nieco głębsza, to nasz styl życia. Gdy dbamy o siebie, swoje ciało i umysł, gdy chodzimy na siłownię, czytamy książki, odwiedzamy ciekawe miejsca i poznajemy nowych ludzi, najczęściej czujemy się bardziej spełnieni. Nie wstydzimy się swojej codzienności, cieszymy się nią i czujemy satysfakcję. Ta warstwa daje nam głębsze poczucie spełnienia, ponieważ wymaga większego wkładu czasu i energii. Na co dzień wychodzimy poza osławioną strefę komfortu i dbamy o to, aby reprezentować sobą coś więcej niż tylko pracę, której czasem nie lubimy. Co jednak, gdybyśmy z niezależnych od nas przyczyn musieli ten wypracowany styl życia zmienić? Co, gdybyśmy nagle musieli poświęcać większość swojego czasu choremu członkowi rodziny albo jeśli to my podupadlibyśmy na zdrowiu? Na czym wówczas opierałby się szacunek do samego siebie?

I tu zaczyna się trzecia warstwa, czyli nasze wartości. W tym właśnie obszarze pewność siebie przekształca się w samoocenę. Wbrew powszechnej opinii nie są one tym samym. Pewność siebie to wigor i brak wahania. To czerwona szminka, odważna odpowiedź i zdecydowany krok.

Samoocena to coś zupełnie innego. To stopień, w jakim lubimy sami siebie. Nie fasada, nie stan zdrowia i nie mieszanka czynników niezależnych od nas. Jedynie głębokie przekonanie, że jesteśmy coś warci. Jeśli więc żyjemy zgodnie z własnymi przekonaniami, jeżeli uważamy, że robimy więcej dobrego niż złego i jesteśmy wartościowi mimo swoich niedoskonałości — błędy gramatyczne i przejęzyczenia przestają mieć znaczenie, ponieważ to nie na nich opieramy naszą samoocenę.

Trzy warstwy pewności siebie

— O której kończysz? — Wyciągam z uszu słuchawki i na chwilę przerywam robienie kanapki, żeby spojrzeć na współlokatorkę.
— Po siedemnastej.
— Okej, to zdążę z obiadem.
— Dobrze, to ja idę się przygotowywać do zajęć.
— Okej… — Znów zakładam słuchawki i sięgam do lodówki po pierś z kurczaka. Uwielbiam słuchać audiobooków i podcastów. Właściwy dobór treści połączony z tym konkretnym medium nauczył mnie więcej, niż połowa moich nauczycieli razem wziętych. Niestety, podzielność uwagi nigdy nie była moją mocną stroną, więc gdy płuczę kurczaka, muszę się dosyć intensywnie skupić, żeby co ciekawsza wypowiedź nie umknęła mojej uwadze. Stawiam patelnię na palniku, a w moim uchu rozbrzmiewa głos Tima Ferrissa. — „Celowo noszę tego typu zarost w tygodniu, gdy czeka mnie wystąpienie w mediach, mimo wszystko, żeby ćwiczyć zawstydzenie tylko z powodu rzeczy, które są tego warte”.

Moja ręka zamiera na kawałku plastiku i nie opuszcza go jeszcze przez dłuższą chwilę.

Fragment pochodzi z książki „Przełam barierę językową” Anny Szpyt.