Browsing Tag

własny biznes

e-biznes i sprzedaż

Kapitan statku wie, co robić, kiedy jego statek tonie!

30 marca 2017

„Budujesz własną firmę, która zyskuje status twojego kolejnego dziecka? A może zamierzasz ją dopiero założyć i rozwijać, by prosperowała przez lata? Zaczynasz o niej myśleć jak Golum z „Władcy pierścienia” Tolkiena – firma staje się twoim skarbem jak pierścień dla Goluma? A widmo jej utraty napawa smutkiem, lękiem lub złością?

Jeśli tak, uważaj, najprawdopodobniej budujesz firmę, która stała się twoją pasją. Zdziwiony? Bo przecież nie budowałeś firmy opartej na pasji. No tak, lecz pamiętaj, że możemy tworzyć firmy oparte na naszych pasjach, ale również sama firma może się nią stać kiedy budujemy ją, rozwijamy i doglądamy.

Niezależnie od tego, czy twoja firma stała się twoja pasją, czy była budowana na pasji, ważne jest to, że obydwu sytuacjach wstępujesz na niebezpieczną drogę. Wszystko będzie dobrze póki kondycja twoja i twojej firmy będzie dobra. Ale mam złą wiadomość. Ten stan nie będzie trwał wiecznie!. Co więcej im bardziej emocjonalnie związany jesteś ze swoja firmą, tym większe prawdopodobieństwo, że szybciej jej spektakularny koniec nastąpi.

Dlaczego? Zacznijmy od tego, że im bardziej zależy ci na firmie tym z czasem coraz trudniej podejmować Ci decyzję o potrzebnych czasem gruntownych zmianach dotyczących dalszego rozwoju firmy. Co więcej masz coraz większą świadomość, że w tak zmieniającej się sytuacji jaką mamy teraz na rynku, każda duża zmiana w mikro czy małej firmie wiąże się z dużym ryzykiem, często utratą płynności finansowej. Zaś lęk przed ryzykiem szybko potrafi doprowadzić do ograniczania możliwości rozwoju firmy i wykorzystywania nadarzających się okazji. Zaczynasz zamykać firmę w swojej strefie komfortu i skazujesz ją w ten sposób na powolny upadek.

Z drugiej strony patrząc, to emocjonalne przywiązanie do firmy sprawia, że przedsiębiorcy nie widzą tego, że ich firma tonie. Często spotykam się z tym, że nawet patrząc na twarde dane, przedsiębiorcy zaprzeczają faktom i nie przyjmują do wiadomości jednej prostej rzeczy – „Czas opuścić pokład”, zająć się ratowaniem tego co się da uratować i… i czas budować kolejny statek!

Bowiem firmy nie są wieczne, niektóre przeżyją rok inne i 80, jednak z reguły rzadko kiedy pierwsza czy druga firma staje się tą wieloletnią. Jednak najważniejsza jest nie firma i to czy ona przetrwa ale Ty! Ty jako przedsiębiorca, człowiek który wie, że firmy mogą upadać i bankrutować, że jest to naturalne zjawisko występujące w przyrodzie. Jeśli jednak nie odejdziesz do tego zjawiska właściwie, firma może pociągnąć na dno Ciebie. Jeśli to zrobi (a gdy jesteś mocno emocjonalnie z firmą związany zwiększasz tego prawdopodobieństwo) nie zbuduje on kolejnej firmy!

Dlatego z mojej perspektywy przedsiębiorcy jeśli już coś ma się stać moją pasją to biznes sam w sobie lecz nie pojedyncza firma. Wtedy jako przedsiębiorcy nie grozi mi upadek a jedynie firmom jakie tworzę, a przez to mam czas na naukę, eksperymentowanie i budowanie firmy, która faktycznie rozwinie się i albo będzie firmą wieloletnią albo firmą, którą będę mogła sprzedać. – Wybór będzie należał do mnie!”

Autorką tego artykułu jest Anna Kupisz-Cichosz (autorka książki „Moja Pasja Moją Firmą”).

e-biznes i sprzedaż

Od czego zacząć budowanie biznesu opartego na pasji?

29 marca 2017

„Dość często słyszę to pytanie od osób, które chcą rozpocząć swoja przygodę z pasjo biznesem. Najczęściej odnoszę jednak wrażenie, że zadając mi to pytanie chcą usłyszeć potwierdzenie ich własnych wyobrażeń, na temat tego jak zaczyna się budowanie własnej firmy. Kiedy słyszą ode mnie odpowiedź jakiej się nie spodziewali reakcje bywają różne. Od zaskoczenia po wyraźne danie mi do zrozumienia, że według nich absolutnie się na tym nie znam i oni wiedzą lepiej. Tak syndrom, wiem od Ciebie lepiej (i nieważne jest tu moje zerowe a twoje 10 – letnie doświadczenie na rynku) i udowodnię Ci że mam rację jest wśród nas mocno rozpowszechniony.

Myślę, że sporo osób reaguje na zasadzie zaprzeczenia, ponieważ nie spodziewają się jak naprawdę wyglądają realia budowania własnego biznesu. A budowanie własnego biznesu, w tym pasjo biznesu zaczyna się na długo zanim formalnie założysz własną firmę. To od czego musisz zacząć i co musisz zrobić zanim firmę założysz to rozpoznanie rynku! Co to znaczy?

Zakładając pasjo-biznes z góry masz w jakimś stopniu skrystalizowany pomysł na produkt lub usługę. Najczęściej wydaje się przedsiębiorcom-pasjonatom, że ich usługa czy produkt jest tak fantastyczny, że wszyscy będą chcieli go kupić. Ja zatem powiem – Sprawdzam! Podziel tych wszystkich ludzi na różne grupy docelowe klientów i idź i sprzedaj im swój produkt lub usługę!

Sprzedaj zanim wyłożysz pieniądze na produkcję ogromnych ilości, sprzedaj zanim poniesiesz koszty strony internetowej, logotypu, komputera itd. A jeśli okaże się, że nie jesteś w stanie dotrzeć do tych ludzi, do poszczególnych grup klientów, nie licz na to, że formalne założenie firmy coś zmieni. Jesteś niegotowy na prowadzenie firmy z sukcesem.

Jeśli potrafisz ich odnaleźć ale nie potrafisz sprzedać swojego produktu, nadal jesteś niegotowy na otworzenie firmy. Sprawdź czy to kwestia twoich umiejętności sprzedażowych czy gorzej – kwestia produktu, który np. trzeba zmodyfikować lub kompletnie zmienić.

Dopiero, gdy zbadasz rynek, gdy masz niezbity dowód na to, że faktycznie twoja pasja jest produktem lub usługa sprzedawalną, masz już konkretne zamówienie i jedyne czego Ci brakuje to podmiotu technicznego do wystawiania rachunków lub faktur – załóż formalnie firmę. Wtedy mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć – jesteś GOTOWY na to by zacząć!”

Autorką tego artykułu jest Anna Kupisz-Cichosz (autorka książki „Moja Pasja Moją Firmą”).

e-biznes i sprzedaż

Jeden z najważniejszych mitów dotyczących Pasjo-przedsiebiorców

24 marca 2017

„Zawsze gdy przychodzą do mnie przyszli właściciele pasjo-biznesów, by skonsultować swój pomysł, pytam się ich dlaczego zdecydowali się na budowanie biznesu na swojej pasji i jakie mają wyobrażenia dotyczące prowadzenia biznesu.

Niezmiennie otrzymuję w 95% taką samą odpowiedź. Kocham to robić (cokolwiek to jest czy produkt jaki wytwarzają, czy usługa jaką dostarczają), chcę tym się zajmować na co dzień i jestem przekonany, że mogę też z tego się utrzymywać. Czasem dochodzą jeszcze zdania typu mam dość swojej obecnej pracy, albo w przypadku kobiet będących na urlopach rodzicielskich, nie chcę wracać do swojej pracy, chcę się zająć w końcu tym co kocham robić.

W swojej głowie mają prosty schemat, polegający na otworzeniu firmy (zazwyczaj jednoosobowej działalności gospodarczej) i pozwoleniu sobie na pełne oddanie się swojej pasji zaraz po tym jak powstanie logotyp firmy, jej strona internetowa, projekt wizytówki. Do tego dorzućmy jeszcze radosne powiadomienie w mediach społecznościowych o tym, że nasz pasjo-przedsiębiorca właśnie rozpoczął nową przygodę w swoim życiu.

Na czym polega zatem jeden z największych mitów o jaki wcześniej czy później rozbija się pasjo-przedsiebiorca? Zazwyczaj już po kilku miesiącach w porywach do roku odkrywa, że albo wykonuje swoją pasję tworząc np. piękne produkty lub świadcząc usługi za darmo, albo zaangażuje się w stawanie się przedsiębiorcą z krwi i kości, zacznie patrzeć na zestawienia kosztów i przychodów, zostanie najlepszym sprzedawcą jakiego może mieć i…i nie będzie miał prawie w ogóle czasu na wykonywanie swojej pasji.

Co więcej przekonuje się, że najważniejszym „działem” w jego firmie nie jest ten, który tworzy produkt czy świadczy usługę, ale ten który pozyskuje klienta. A ponieważ jest to biznes, który powstał z pasji, osobą potrafiąca oczarować klientów, opowiadającą w sposób niezwykły o produkcie i usłudze, doskonale znającą problem i potrzebę na którą produkt, usługa odpowiada jest właśnie właściciel firmy.

Nagle okazuje się, że jedyną osobą, która może rozwinąć firmę jest osoba, która najbardziej na świecie chciała wykonywać swoja pasję a jest najbardziej potrzebna w innych aktywnościach związanych z prowadzeniem biznesu.

Firma potrzebuje nie pasjonata, ale właściciela, który potrafi myśleć finansowo, potrafi podejmować decyzje biznesowe, potrafi docierać do klientów, nawiązywać partnerstwa biznesowe, a przy tym ogarnia podstawy administracyjno – księgowe.

Czasem jednak wydaje mi się, że największym zaskoczeniem i odkryciem początkującego pasjo – biznesmena jest przekonanie się o tym, jak dużo łatwiej jest zatrudnić ludzi do tworzenia produktu, lub świadczenia usługi niż znalezienie sprzedawcy, który dorówna mu wiedzą o produkcie i charyzmą w rozmowie z klientem.

To co dzieje się dalej, zależy już od konkretnego człowieka. Zależy od tego czy powołał firmę nie tylko opartą na pasji lecz również z misją dzielenia się swoją pasją nawet jeśli sam nie miałby jej dostarczać, czy też nie jest w stanie się z tym pogodzić. Jeśli najbardziej na świecie zależy mu by samemu wykonywać swoja pasję, biznes ma małą szansę na przetrwanie i rozwinięcie się. Jeśli jednak jest gotowy na zmniejszenie swojego udziału w wykonywanej pasji i zaangażowanie się w inne aspekty biznesu, szansa firmy na przeżycie zaczyna rosnąć!”

Autorką tego artykułu jest Anna Kupisz-Cichosz (autorka książki „Moja Pasja Moją Firmą”).

e-biznes i sprzedaż

Na początek autorka i jej, nie tylko radosne, wnioski z pracy z przedsiębiorcami

22 marca 2017

„Już od ładnych paru lat obserwuję narastający trend opuszczania pracy na etacie (w największych miastach, głównie w korporacjach międzynarodowych lub bardzo dużych firmach), by rozpocząć swój własny biznes. W zależności od człowieka jest to biznes na większą lub mniejszą skalę, czasem z kapitałem własnym, czasem nie. Oczywiście, na wzrost liczby działalności gospodarczych przez ostatnich kilka lat wpływ miały również bezzwrotne dotacje z Unii Europejskiej.

To co mnie zaniepokoiło, to fakt, że wśród tych działalności rosła liczba biznesów opartych na pasji, przy jednoczesnym braku wiedzy i doświadczenia w prowadzeniu firmy.

W przeciągu ostatnich 5 lat odbyłam mnóstwo rozmów z pasjonatami garncarstwa, jubilerstwa, mechaniki itd., którzy niemal z dnia na dzień rzucali etat i bez większego przygotowania rejestrowali się jako bezrobotni, by pozyskać dotację z Unii Europejskiej. Następnie otwierali działalność i zaczynali realizować swoją pasję, z dumą określając się jako przedsiębiorcy.

Słynne jest już hasło „Jeśli robisz to co kochasz, to nie przepracujesz ani jednego dnia” głoszone przez przedsiębiorców-pasjonatów. Problem polega jednak na tym, że o ile twoją pasją nie jest prowadzenie biznesu, to twoje życie jako przedsiębiorcy będzie składać się z szeregu rzeczy innych, niż wykonywanie twojej pasji, które nie koniecznie będziesz lubić. Okaże się, że niemal każdego dnia pracujesz i to ciężko. A jeśli tak nie jest, to bardzo prawdopodobne, że za chwilę znikniesz z rynku.

Nagle wychodzi na jaw, że wielu z tych pasjonatów absolutnie nie jest przygotowanych do prowadzenia biznesu i kiedy tylko przychodzi codzienność przedsiębiorcy okazuje się, że decyzja o założeniu firmy była przedwczesna. Nie poprzedziły jej w zasadzie żadne przygotowania, z wyjątkiem przygotowań do stworzenia własnej pracowni czy zakupu materiałów do tworzenia produktów. Nawet strona internetowa dopiero zaczyna się tworzyć (budowana raczej najtańszym kosztem, wzorowana na innych istniejących, bez zadania sobie pytania: jaki cel ma ona realizować?).

Innymi słowy, rezygnacja z etatu i założenie własnej firmy jest obarczone ogromnym ryzykiem. Jest to szczególnie ryzykowne w przypadkach, gdy nie było pracy koncepcyjnej (choćby nad modelem biznesowym), nie stworzono żadnej strategii rynkowej, co więcej nie sprawdzono założeń w praktyce przed rozpoczęciem działalności, a koszty „lecą” od niemalże pierwszego jej dnia. Bo i księgową trzeba opłacić, no i ten ZUS, że o materiałach do produkcji nie wspomnę. Koszty rosną, a przychodu jak nie było przed otworzeniem firmy, tak nie ma.

Do tego dochodzą przeróżne wyobrażenia o tym, jak to jest być przedsiębiorcą, Panem siebie i własnego czasu. Na wielu spotkaniach, konferencjach, webinarach słychać jakie to cudowne uczucie, gdy jesteś sobie sam „sterem, okrętem, żeglarzem”. Wydawałoby się, że na spotkaniach networkingowych pojawiają się tylko przedsiębiorcy, którzy odnoszą sukcesy, że właściciele start-upów od razu wskoczyli na wielotysięczne zyski i nic tylko zrywać się z etatu i zakładać własną firmę, bo tam jest góra złota.

Rzadko jednak wyraźnie słyszę na tych konferencjach czy seminariach o tym, że fakt – jesteś sobie „sterem, okrętem, żeglarzem”, ale płyniesz żaglóweczką po oceanie, bez kompasu i mapy, a sztormów, mielizn i innych pułapek roi się jak pszczół w ulu. Rzadko słyszę o codzienności przedsiębiorcy, o wyzwaniach z jakimi przychodzi mu się mierzyć.

Kiedy jednak po moich prelekcjach, najczęściej słodko-gorzkich, dotyczących prowadzenia swojego biznesu, spotykałam się z przedsiębiorcą-pasjonatem sam na sam, okazywało się, że świat rzeczywisty bardzo odbiega od jego wyobrażeń. A przekonania, z którymi wszedł w biznes lub „złapał” na przeróżnych eventach bardziej utrudniały mu życie, niż pomagały.

Jednak okazywało się, że prowadzenie firmy to praca i w momencie, gdy miał tworzyć coś, co do tej pory tworzył w ramach pasji, hobby, odreagowania, nie sprawiało mu to już takiej radości jak kiedyś. Nagle okazało się, że czekanie na wenę twórczą nie zawsze jest możliwe, czasem trzeba coś po prostu zaprojektować i wykonać na konkretny czas i to jeszcze pod dyktando klienta.

A w dodatku Ci klienci co mieli walić drzwiami i oknami, jakoś nie walą. A Ci znajomi co mówili – to jest super, Ty na tym biznesie powinieneś zarobić, też jakoś sami nie kupują. Podsumowując, wyobrażenia legły w gruzach  w zderzeniu z rzeczywistością. A przekonania?

No cóż, najczęstszym jest (oczywiście nie wypowiedzianym wprost, bardzo powiązanym z nadzieją czy myśleniem życzeniowym), że mój produkt sam się sprzeda. Jest tak fantastyczny, tak piękny i cudowny, z taką jakością wykonany, tyle serca w niego włożone, że nie będę musiał sprzedawać. Lub, że sam Internet w postaci strony internetowej i pozycjonowania, na który będę łożył co miesiąc gigantyczne pieniądze wystarczą. A z reguły nie wystarczają!!

A jeśli pełni nadziei i radości szliśmy w ten projekt, który pochłania pieniądze, lecz ich nie oddaje, a obok nas nie ma drugiej osoby, która nas utrzyma lub oszczędności na koncie niebezpiecznie się kurczą, to nie ma bata, pojawia się frustracja, smutek, żal, złość, ale też i bezsilność.

Biznes–pasja – został założony przez człowieka, stał się jego dzieckiem, oczkiem w głowie, reprezentuje często skryte marzenia i nadzieje, a jego zamknięcie jest dużo bardziej bolesne, bo trudno zamyka się biznes, w którym mieliśmy realizować siebie, w którym mieliśmy robić to co kochamy.

Stąd też często odkładana jest ta chwila, gdy trzeba się z niego wycofać. Niestety czasem jej odkładanie wiąże się z bolesnymi kosztami, na które dłużej nas już nie stać. Robią się zaległości w ZUS-ie czy u kontrahentów. Kończą się pieniądze, a wrócić na etat, co będzie w naszej mentalności przyznaniem się do tego, że nam nie wyszło, czy to przed sobą czy przed przyjaciółmi, jest bardzo ciężko.

Czy zatem chcę powiedzieć, że otwieranie firmy opartej na pasji, na tym co kochamy robić najbardziej jest błędem (o ile nie jest to pasja do prowadzenia biznesu)? I absolutnie nie należy tego robić? Nie! Gdyby tak było, skończyłabym na napisaniu 3 stronicowego artykułu na ten temat i basta!

Właśnie dlatego, że wierzę, że można prowadzić biznes oparty na pasji z sukcesem, zdecydowałam się napisać tę książkę. Wierzę, że jest to możliwe, bo spotkałam się z ludźmi, którym się to udało, ale…

ale sposób w jaki do tego podeszli, sposób w jaki to realizowali, odbiegał od powszechnie występującego i tego, z jakim się spotykam niezmiernie często.

Dlatego książka jest o tym, jak podejść do otworzenia i prowadzenia biznesu opartego na pasji ze szczególnym uwzględnieniem pułapek, jakie czyhają na przedsiębiorców-pasjonatów. Tak, właśnie tak, bo dla nich, poza problemami przed jakimi stają przedsiębiorcy-nie pasjonaci, dołączyć trzeba kilka dodatkowych, z jakimi inni nie muszą się mierzyć, a przynajmniej nie w takiej skali.

Zapraszam Cię zatem do lektury, lecz nie zwyczajnej . Nie będzie to poradnik, ale pewna opowieść, a nawet bajka . Oczywiście będzie ona pewnym uproszczeniem, jak to bajka, ale jestem przekonana, że lepszą formą od poradnika będzie zabranie Cię w świat nierzeczywisty, w którym prawidła naszego świata świetnie działają. A pokazując Ci proces budowania firmy opartej na pasji oraz związane z tym pułapki poprzez historię dwóch mini ludków i ich firm, wspomaganą obrazkami, wierzę, że łatwiej przyswoisz sobie biznesową praktykę i albo ją odrzucisz, albo przyjmiesz, albo zmodyfikujesz . Jeśli znajdziesz tu choć jedno prawidło, które choćby w najmniejszym stopniu wesprze Cię w prowadzeniu firmy, to mój cel został osiągnięty !”

Autorką tekstu jest Anna Kupisz-Cichosz (autorka książki „Moja Pasja Moją Firmą”).