rozwój osobisty i osiąganie celów

Sprawdź, czy czasem nie zarządzasz źle sobą w czasie :-)

17 stycznia 2013

Kiedy rodzi się dziecko, nie ma do niego dołączonej instrukcji obsługi. Wielka szkoda, wtedy pewnie byłoby nam wszystkim nieco łatwiej radzić sobie z wyzwaniami obecnego świata, a ten nie ma dla nas litości.

Rzuca nam raz po raz kolejne tematy do rozwiązania. Jedni doskonale potrafią odnaleźć się w tej rzeczywistości, inni wręcz przeciwnie. Czują ciągły stres spowodowany nieustanną lawiną informacji. Nie wiedzą, jak na tę sytuację zareagować. Co prawda próbują coś zmieniać, ale zwykle wyniki nie dają satysfakcji, albo w ogóle ich nie ma.

Liczy się efekt

Poniżej wypisałem czynniki, które moim zdaniem są odpowiedzialne za złe zarządzanie sobą.

  • Nadmiar wyboru. Bez wątpienia żyjemy w erze ogromnego dostatku. Jeszcze całkiem niedawno telefon komórkowy był wyznacznikiem statusu i zamożności. Posługiwali się nim wyłącznie biznesmeni i to ci z najwyższej półki. W chwili obecnej z komórkami biegają dzieciaki i z ich obsługą radzą sobie często znacznie lepiej niż dorośli. Posiadanie samochodu czy komputera było naprawdę czymś. W chwili obecnej można dostać kręćka od możliwości. Kiedyś po prostu jechało się do sklepu komputerowego po peceta. Dzisiaj, chcąc kupić komputer, będziesz się zastanawiał, jaki wziąć dysk, jak dużo pamięci RAM potrzebujesz, kupić gotowy zestaw czy zlecić poskładanie. Będziesz kierował się ceną czy sprawdzisz, jak wygląda kwestia obsługi posprzedażowej? Nagle proste kupienie komputera staje się skomplikowaną sprawą. Najciekawsze jest to, że kiedy twój zestaw jest już gotowy, na rynku pojawiają się twarde dyski nowej generacji i za niewielką dopłatą możesz mieć znacznie większy i szybszy sprzęt. Czy tego chcesz czy nie, w momencie, kiedy odbierasz swoją machinę ze sklepu komputerowego, jest on już stary. Dlatego na dalszych stronach tej książki dowiesz się, jak rozwinąć dwie kluczowe umiejętności.

Po pierwsze, nauczysz się zawężać opcje wyboru. Kiedy masz zbyt dużo możliwości, umysł przestaje pracować jasno. Nie możesz się skupić. Psycholodzy społeczni wielokrotnie udowodnili, że gdy człowiek ma za dużo opcji do wyboru, to często po prostu rezygnuje. Tak było ze słynnym „dżemowym” eksperymentem. Badacze z Uniwersytetu Stanforda ustawili w markecie stół z dżemami. Pierwszego dnia stało sześć rodzajów dżemów. Kolejnego dnia smaków było aż dwadzieścia cztery. Można by pomyśleć, że drugie16 go dnia osiągnęli większą sprzedaż, bo każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Otóż nic bardziej błędnego! Prawdą jest, że drugiego dnia przy stole zatrzymywało się więcej osób, ale jak przychodziło do decyzji, który dżem kupić, to było już znacznie gorzej. Wyniki pokazały, że klienci, którzy widzieli tylko sześć rodzajów dżemu, kupowali aż dziesięć razy częściej niż ci, którzy do wybory mieli cztery razy więcej opcji.
Z podobnymi problemami spotykamy się na co dzień.

Jakie studia wybrać? W jakim języku programować? Gdzie jechać na wakacje? Z jakiego biura? Jaki styl życia wybrać? Kogo słuchać? Co czytać? Uwierz mi, sam często mam dylemat, co wybrać.

Po drugie, ważną umiejętnością jest generowanie nowych możliwości wtedy, gdy czujesz, że masz ich zbyt mało. W takich chwilach czujesz się jak w potrzasku i brakuje ci motywacji do wykonania kroku w którąkolwiek ze stron.

  • Rozproszenie uwagi. Wszyscy walczą o twoją uwagę. Znajomi, telewizja, portale społecznościowe, portale informacyjne i producenci reklam. Ci ostatni nie przebierają w środkach i jeżeli kiedykolwiek przed twoimi oczami pojawiła się reklama zasłaniająca pół monitora, a krzyżyk do jej zamknięcia był bezczelnie skryty, to wiesz, o czym mówię. Gdyby to było wszystko, świat byłby piękny, ale są jeszcze telefony, SMS-y i maile. Niestety ty też nie jesteś bez winy i bądź świadom, że dzwoniąc, pisząc SMS-y i wysyłając wiadomości, również przerywasz komuś pracę.

Jeżeli naprawdę chcesz poprawić swoją produktywność, jednym z pierwszych kroków będzie zminimalizowanie strumienia
napływających informacji. Jeszcze o tym porozmawiamy.

  • Powierzchowność. Zjawisko powierzchowności można najczęściej zaobserwować w internecie. Ludzie nie czytają, tylko skanują teksty. Nie czynią nad nimi żadnej refleksji. Klipy wideo są coraz krótsze. Jeszcze dekadę temu za umieszczenie długiego i wartościowego nagrania w sieci autor byłby wychwalany pod niebiosa. Dzisiaj producenci treści o bardzo wysokiej wartości są wręcz skazani na komentarze w stylu:

„Wideo całkiem nieźle się zapowiada, ale 30 minut to stanowczo za długo!”. To jest wręcz przerażające, że nie docenia się trudu, włożonej pracy i wartości, jaką niesie za sobą dane nagranie. Swego czasu nagrałem wideo zatytułowane „Jak pokonać lenistwo?” trwające ok. 40 minut. 90% komentarzy dotyczy tego, że nagranie jest za długie. Jednak to był celowy zabieg, ponieważ, przygotowując to nagranie, zdawałem sobie sprawę z tego, jaką ono będzie miało wartość dla tej garstki, która obejrzy nagranie do końca. Z nadesłanych wiadomości wiem, że nagranie naprawdę dało im do myślenia. Zaczęli nad sobą pracować. Zostali moimi czytelnikami, a następnie klientami. Część z nich może w tej chwili czyta te słowa i uśmiecha się pod nosem.

Wracajmy do powierzchowności. Zamiast całych albumów kupujemy pojedyncze piosenki i wręcz obsesyjnie przeskakujemy ze strony na stronę. Mam na myśli to, że ktoś sprawdza maila i widzi, że nie dostał żadnej wiadomości. Wejdzie na Facebooka i po chwili znów wraca do swojej skrzynki mailowej. Nic nowego nie ma, więc ponownie ląduje na Facebooku. Ile godzin rocznie tracisz na takim przeskakiwaniu? Uważam, że przez takie „lizanie powierzchni” tracimy 90% wartości przekazu. Co się z nami stało? Aby sobie z tym poradzić, musimy nauczyć się zgłębiać temat z dziecięcą ciekawością. Musimy trenować nasze skupienie. Pamiętasz ten stan skupienia, kiedy wiedziałeś, że mama trzyma cukierki w szafce na samej górze? Być może tak jak ja ustawiałeś piramidę z krzesła i taboretu, a wszystko po to, by dorwać jednego cukierka. Dzisiaj to wszystko jest na wyciągnięcie ręki i już tak nie cieszy.

  • Wielozadaniowość. Ten punkt jest skorelowany z powyższym. Staramy się robić milion rzeczy naraz. Pojawia się tyle nowości, tyle możliwości, tyle ciekawostek, że chcąc to wszystko ogarnąć, musimy, mówiąc metaforycznie, tylko spojrzeć na okładkę i spis treści, ale nie ma mowy o głębszej lekturze. Osoby prowadzące mały biznes spotykają się z tym problemem każdego dnia. Co dzień pojawia się nowy sposób promocji. Jedni mówią, że konieczna jest reklama na Facebooku. Inni, że żyjemy w erze obrazu, więc musisz być na Youtube.

Jeszcze inni mówią, żeby budować markę osobistą i stawiać na branding. Tym samym wielu małych przedsiębiorców chce być wszędzie, ale żadnej strategii nie potrafią wdrożyć od A do Z. Biję się w pierś, bo jeśli chodzi o sposób promocji swojej firmy, sam przez długi czas przeskakiwałem z kwiatka na kwiatek. Właściwie to dopiero całkiem niedawno rozpisałem szerszą strategię, w której opisałem, czego chcę i co zrobię, żeby tam dojść. Przyznaję, że ciężko wytrwać przy swoim, kiedy słyszysz, że ktoś zastosował to i to, i osiągnął wyniki, które wgniatają w fotel. Ciężko wtedy wytrwać przy swoim, bo pojawia się myśl: „Może ja też tak zrobię?”. No i robisz, ale twoje wyniki są dalekie od tego, co zrobił prekursor danego nurtu. Nasz „stół możliwości” zawiera tyle pyszności, że wszystkiego chciałoby się spróbować.

Zapewne wiele razy zauważyłeś, że niczym nie potrafisz się zająć w 100%, aby później od tego po prostu odetchnąć. W chwili obecnej ludzie są ciągle oderwani. Nieustannie przetwarzają informacje, przerywają pracę, co skutkuje tym, że nie ma wyników. Jak nie ma wyników jest brak satysfakcji. Pojawia się stres, rozmyślanie, spada jakość snu, co wpływa na stan energii kolejnego dnia i historia zatacza koło. Wielozadaniowość musi zostać poskromiona. Najlepszym sposobem jest wytrenowanie laserowej koncentracji. Zajmiemy się tym tematem później, ale w dużym skrócie oznacza to, że masz się skupić tylko na jednej rzeczy przez określony blok czasu. Po zakończeniu zadania masz się od niego oderwać fizycznie, a nade wszystko mentalnie. Robiąc wiele zadań jednocześnie, nie odrywasz się od żadnego z nich. Kiedy kładziesz się spać, nie możesz się w pełni zrelaksować i odpocząć po całym dniu pracy. Nie możesz powiedzieć do siebie: „To był świetny dzień, w pełni zrealizowałem swój plan”. Zamiast tego nieustannie myślisz o tym, co powinieneś zrobić jutro. Oznacza to, że usiłujesz zasnąć, ale jednocześnie cały czas jesteś w pracy. To bardzo męczące.

  • Magiczne pigułki. Zauważyłeś, że dzisiaj dochodzenie do efektów za pomocą wysiłku jest czymś wypieranym? Mimo że nadal jest to najlepsze rozwiązanie, to ludzie chcą wierzyć, że istnieje jakaś magiczna pigułka, która błyskawicznie rozwiąże ich problemy. Na tym schemacie sprzedaje się wszystkie magiczne środki odchudzające, diety cud i kursy uczące, jak w miesiąc stać się milionerem. Każda osoba zakładająca biznes chciałaby szybko doprowadzić firmę do stadium tzw. „dojnej krowy”. To taki moment, kiedy firma się kręci bez twojego udziału. Jest dobry zespół, każdy wie, co ma robić, są klienci, są pieniądze. Żyć nie umierać! Postawmy sprawę jasno — droga do tego celu jest trudna i wymaga olbrzymiej ilości pracy.

„Bartek, a ty nigdy nie chciałeś szybkiego sukcesu?”

Pewnie, że chciałem! Interesowałem się marketingiem sieciowym i innymi branżami obiecującymi góry złota, szybkie samochody i wycieczki na rajskie plaże. Sprawdziłem kilka takich firm i uznałem, że to nie dla mnie. Nie mam zamiaru krytykować firm marketingu sieciowego, bo znam sporo osób, które osiągnęły tam niezłe wyniki, ale są rzeczy, które były dla mnie nie do zaakceptowania. Dlatego zamiast skorzystać z „gotowca” w postaci biznesu MLM, postawiłem na budowę własnego biznesu totalnie od zera. Gdy prowadziłem własną firmę i podejmowałem się różnych działań, wielokrotnie wyniki były bardzo rozczarowujące. Biorę to na siebie. Nie zadałem właściwych pytań, nie sprawdziłem partnera biznesowego ani nie żądałem dowodów na to, co było obiecane. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!

Porażka i błędne decyzje są wpisane w prowadzenie działalności. Sęk w tym, żeby przy podsumowaniu liczba prawidłowych decyzji była jednak większa (a jeżeli decyzji dobrych jest mniej, to muszą być na tyle zyskowne, żeby rekompensowały straty i pozwalały godnie żyć). Pomimo że technologia mocno poszła do przodu i w wielu przypadkach rzeczywiście można osiągnąć konkretny efekt szybciej, to często wiara w to przekonanie może być bardziej krzywdząca niż wspierająca.

Dobrym przykładem może być ból głowy. Kiedy zgłosisz się do lekarza z tym problemem, może on przepisać lekarstwa, które uśmierzą ból. Jednak co będzie, jeśli okaże się, że ból był spowodowany rosnącym w głowie guzem? Lekarstwem zostały zlikwidowane tylko i wyłącznie objawy, ale problem nadal pozostanie nierozwiązany.

Wspominam o tym nieprzypadkowo. Ta książka nie jest pigułką, która ma tylko uleczyć ból. Nie licz na to, że samo przeczytanie jej sprawi, że twoja produktywność radykalnie wzrośnie. Nie oczekuj tego ode mnie. Wzrośnie tylko odrobinę. Wdrażanie przedstawionych strategii może ci zająć nawet kilka tygodni. Jeżeli rzeczywiście to zrobisz, poczujesz więcej szczęścia i satysfakcji.

Będziesz zdrowszy i powinieneś zauważyć znaczący przyrost gotówki w portfelu. Czeka cię dużo pracy, ale pamiętaj, że stawką w tej grze jest podwojenie twoich wyników.

  • Brak zrozumienia idei rezultatów. Zrozumienie tej idei jest niezwykle ważne, jeżeli chcesz potraktować temat produktywności naprawdę serio. Kiedy podejmujesz jakieś działania, to rezultaty krótko- i długoterminowe są zazwyczaj położne na dwóch różnych biegunach. Zacznijmy od efektów krótkofalowych. Powiedzmy, że jesteś fanem wszelkiego rodzaju czipsów, chrupek i orzeszków. Krótkotrwałym efektem spożywania takich przysmaków będzie przyjemność z samego jedzenia. Po prostu takie jedzenie wywołuje u ciebie szereg pozytywnych emocji. Jednak długofalowy efekt będzie całkowicie inny. Twoja waga pójdzie mocno w górę, układ krwionośny i serce zaczną pracować gorzej i możesz nabawić się naprawdę poważnych problemów. Ciało traci swą witalność, pojawiają się różne choroby i zamiast pracować na źródłach problemu, prawdopodobnie sięgniesz po odpowiednie leki.

Teraz druga strona medalu. Weźmy za przykład regularne ćwiczenia lub bieganie. Kiedy zaczynasz to robić, na początku czujesz się źle. Bolą cię mięśnie, czujesz wyraźny spadek energii i jesteś ospały. Lecz długofalowo regularne bieganie sprawi, że poprawisz funkcjonowanie swojego układu krążeniowego, będziesz miał lepszą wydolność, zredukujesz skutki starzenia się, wydasz mniej pieniędzy na lekarzy i lekarstwa. (Panowie! Badania potwierdzają, że osoby, które regularnie biegają, są lepszymi kochankami!)

Dlaczego w ogóle o tym mówię? Wprowadzając strategie z tej książki, wielokrotnie na początku poczujesz się nieco nieswojo. Momentami możesz czuć się jak nałogowy narkoman po odstawieniu kokainy. Będziesz miał dreszcze i ogromną chęć powrotu do tego, co robiłeś wcześniej. Za każdym razem, kiedy poczujesz się rozdarty, przypomnij sobie, że długofalowo działanie według podanych wskazówek przyniesie cudowne rezultaty.

Uwaga: Tekst jest fragmentem pierwszej na świecie książki w formie 2booka, „Liczy się efekt!”, która zostanie wydana niebawem w Złotych Myślach.

Rate this post
<< Poprzedni <<
>> Następny >>

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

*