Muszę przyznać, że z całego procesu kłótni z moją przyszłą małżonką najbardziej lubię etap godzenia się. Jakieś wino, dobra kolacja… i takie tam.
Nie żeby sama kłótnia była jakaś szczególnie zła, bo zawsze to jakaś forma komunikacji. Lub jej braku, gdy mówimy o tzw. „cichych dniach”. Jednak, paradoksalnie, nawet brak komunikacji jest formą komunikacji 🙂
A o komunikacji właśnie dziś mowa. Wyobraź sobie taką sytuację: widzisz, że coś jest nie tak. Podchodzisz na paluszkach do swojej ukochanej i mówisz najsłodszym z głosów: „Kochanie, czy coś się stało? Jesteś na coś zdenerwowana?” W odpowiedzi słyszysz ton, który jest mieszanką ryku dorosłego lwa i spadającej wody w wodospadzie Niagara: „NIE!!! Nic się nie stało!”
Więc już wiesz, że coś się stało i że prawdopodobnie nie masz szans się dowiedzieć, o co chodzi. Standard. Podobnie jak bite 48h nieodzywania się później 🙂 Takie dni, wiadomo.
I teraz tutaj wielkimi krokami w siedmio, lub nawet ośmio-milowych butach nadchodzi moje zdziwienie.
Na etapie godzenia się moja narzeczona zaczyna zdanie od „wybacz…„. I jestem święcie przekonany, że zakończy je dźwięcznym i pełnym przymilającego tonu „mi„. Nic z tego. Całość zdania brzmi „wybaczam Ci„.
Miiii? Wybaczam?! Ale co? 😀
Gdy zaczęliśmy rozmawiać, to dopiero wtedy się okazało, że tak jak ja byłem przekonany o „winie” mojej piękności, tak ona była w 110% przekonana o mojej.
A że kobieta ma zawsze rację, to stanęło, że wina oczywiście leżała po stronie niżej podpisanego. No ale gdybyśmy nie pogadali, to bym tego nie wiedział!
Dlatego też komunikacja to klucz. Bez niej daleko nie zajedziemy. A im lepiej się komunikujemy, tym lepsza jest jakość naszego życia. Czy to osobistego, czy zawodowego.
Kiedyś, jak jeszcze oglądałem telewizję, to była taka reklama: „ryba wpływa na wszystko„. To komunikacja jest właśnie taką rybą.
No Comments