Magda – za 3 miesiące wychodzi za mąż. Ania – jest od 16 lat szczęśliwą mężatką. Co mogą powiedzieć sobie o małżeństwie? 🙂
Ania: Madziu, jak się czujesz? Twój wielki dzień się zbliża… 🙂
Magda: Czuję się doskonale! Nie mogę się już doczekać tej naszej małej stabilizacji. I mieć te dzieci w końcu! 😀
A: No, to już niedługo… 🙂
M: Jak przeżyć ten dzień (dzień ślubu) w radości, a nie stresie?
A: Pomyśl sobie, że tak naprawdę – ten dzień nie musi być perfekcyjny ani idealny. Mnie mój tato powiedział: tak naprawdę dzień ślubu się nie liczy – liczy się później, jak będziecie żyć. Myślę, że jest w tym jakaś mądrość. Dlatego do wesela podejdź minimalistycznie – tak, żebyś Ty nie musiała zbyt wiele załatwiać. Bo faktem jest, że ten dzień wszystko zmienia, ale to tylko JEDEN dzień. Popatrz na to z dystansu… Co będziesz pamiętać za 10 lat? Powiem Ci – będziesz przede wszystkim pamiętać, że BYŁ ślub. A z detali – zapamiętasz tylko to, co nietypowe. Ja pamiętam, że na drzwiach do damskiej toalety było napisane „DAMSKI”, a ktoś doczepił karteczkę: „czyli że dla kobiet”. Tak się z tego śmialiśmy, że do dziś to pamiętam.
M: Jakie pierwsze radości, problemy spotkały Cię po ślubie? Jak nauczyłaś się sobie z tym radzić?
A: Radości? Hm – mój mąż okazał się takim gadułą, że niemal 3 pierwsze doby naszego małżeństwa gadaliśmy bez przerwy 😉 Więc ja nie musiałam zbyt wiele gadać… A pierwszy problem? Pojechaliśmy w podróż poślubną nad jezioro. Udało nam się w samo południe wstać i poszliśmy popływać kajakiem. Tak nas słońce spiekło, że przypomniała mi się dobra rada babci – iż na oparzenia dobre jest zsiadłe mleko. Smarowaliśmy się tym zsiadłym mlekiem i tak upłynęły nam 3 dni urlopu 😉 No to już wiemy teraz, jak sobie radzić z poparzeniem słonecznym… 😉
M: Jak przyjście na świat dzieci zmieniło Twoje małżeństwo? Jak sprawić, by mąż nie czuł się tak, jakby był na drugim planie i by brał czynny udział w wychowaniu dzieci?
A: Na pierwsze dziecko przyszło nam czekać 6 lat. Był to wyczekiwany moment i w naszym przypadku rodzicielstwo wzmocniło nasz związek. Ale faktem jest, że ze mnie zrobiła się taka „kwoka” – matka skupiona i przewrażliwiona na punkcie dziecka. Dobrą radę wymyślił mój mąż – stwierdził, że potrzebuję drugiego dziecka, żeby nie skupiać się na synku tak bardzo… Zadziałało 🙂 Mamy obecnie 10-letniego synka i 8-letnią córeczkę. Wspaniałe dzieci!
M: Czy po 16 latach małżeństwa możesz podpowiedzieć, „jak sobie radzić z mężem”? 🙂
A: Nie. Tego to nie wiem (śmiech). A tak serio – to nauczyłam się głównie tego, że nie zmienię męża, mogę jedynie zmienić siebie. I drugą rzeczą, której się nauczyłam, to zaczynanie od siebie. Chodzi mi o to, żeby nie wpaść w pułapkę wygórowanych oczekiwań ze strony partnera. Jeśli chciałabym, aby mój mąż mnie lepiej rozumiał – to już wiem, że powinnam najpierw zadać sobie pytanie: czy ja robię wszystko, żeby go lepiej rozumieć? A jeśli mam wrażenie, że mój mąż nie słyszy tego, co do niego mówię – to pytam siebie: czy ja go słucham z pełnym zaangażowaniem? I z reguły muszę przyznać, iż jeśli czegoś oczekuję, to tak naprawdę okazuje się, że nie daję tego. Więc jeśli czegoś potrzebuję – staram się najpierw to dawać.
M: Jak i kiedy ustalić między sobą kwestie finansowe, żeby każda strona była zadowolona?
A: My zaraz na początku ustaliliśmy, że mamy osobne konta. Ja ze swoich zarobków ponoszę koszty związane z „wiktem i opierunkiem”, mój mąż – utrzymuje mieszkanie (czynsz, prąd, gaz, woda). Jak kupujemy coś „grubszego” (lodówka, kuchnia, samochód) – umawiamy się na wspólne finansowanie. Do dziś ten układ się sprawdza. Obydwoje mamy poczucie kontrolowania własnych wydatków, pewnej wolności i równości. A to chyba dość istotne.
M: Jaka byłaby Twoja najważniejsza wskazówka dla przyszłej mężatki?
A: Jak najwięcej wspólnie się śmiejcie! Nie chodzi o to, żebyście się uśmiechali. Macie się śmiać aż do utraty tchu. Gdy małżeństwo przechodzi kryzys – z reguły traci zdolność wspólnego śmiania się. Z kolei śmieją się RAZEM, gdy jest wszystko dobrze. Warto więc zadbać o codzienną WSPÓLNĄ dawkę śmiechu. To może być jakiś kawał. Ale też z reguły małżeństwo ma jakieś własne historyjki, powiedzonka, które wystarczy sobie przypomnieć, by się zacząć śmiać.
To jeszcze podam kawał, z którego najdłużej się śmialiśmy:
Małżeństwo z długim stażem. Kobieta postanowiła zwrócić na siebie uwagę męża.
Mąż przychodzi z pracy, żona pięknie ubrana – miniówa, koroneczki, buty na obcasach…
Mąż nic – siedzi, pije piwo, ogląda TV.
Następnego dnia – żona włosy zrobiła na czerwono, pończoszki, zalotne wygibasy…
Facet – nic. TV, piwo, gazeta…
Kolejnego dnia zrozpaczona kobieta założyła maskę przeciwgazową…
Mąż:
– Co? Tyś sobie brwi wyskubała?
Uwaga: Wszystkim, którzy planują małżeństwo lub już są w związku – polecam książkę Tadeusz Niwińskiego „MY„. On sam jest dla mnie wzorem, gdyż jego małżeństwo trwa już ponad 40 lat. Warto uczyć się od tych, którzy mogą świecić przykładem – Anna Grabka
10 komentarzy
Szczera prawda, ja z 31 letnim stażem doszłam do takich samych wniosków. Męża wad nie zmienię każdy je ma i przestałam ( bardzo staram się) je ignorować-szkoda zdrowia. Co do finansów dopóki nie pracowałam i byłam zależna od niego były kłótnie, teraz tak jak autorka artykułu mamy osobne konta i tak samo podzieliliśmy się wydatkami. To naprawdę działa chyba że mąż zarabia kupę kasy i nie wylicza Ci każdej złotówki. Jak w każdym małżeństwie były wzloty i upadki ale wtedy pocieszam się nie ma ludzi idealnych i zawsze myślę ,że mogłam gorzej trafić np na osobę z nałogami. Sumując najważniejszy jest kompromis i wzajemny szacunek.
Przesłanie jedno:WIEJ KOBIETO PÓKI CZAS!!
Żenada. Byle co popisać, byle zareklamować sprzedawane produkty.
Posiadam spore doświadczenie bycia w związku małżeńskim, mam za sobą również ostre zakręty. Wszystkie doświadczenia kształtują naszą osobowość i czynią nas zdolnymi do współistnienia w jedności z drugim człowiekiem. Każdego dnia i wciąż na nowo należy dbać o siebie nawzajem. Tak jak dbamy o swój wygląd, swoje zdrowie czy samopoczucie. Związek dwojga ludzi jest cudowną przygodą, niesamowitym wyzwaniem. Jest pustynią, słońcem i burzą. Oboje muszą być indywidualnością a jednocześnie jednością. Oboje muszą chcieć przejść przez tę drogę mimo zakrętów i stromych wzniesień.Tak wspólny śmiech jest bardzo wskazany 😀 przy tym duża dawka szacunku dla odmienności poglądów i umiejętność prowadzenia dialogu. 🙂
Witam.Ja jestem już 4 lata po ślubie jesteśmy teraz na ostrym zakręcie życia,i jest trochę ciężko,ale myślę że niebawem wszystko się wyprostuje i znów będziemy pędzić przed siebie.Mamy wspaniałą 2ipoł letnią córeczkę wiec wiem ze warto walczyć o szczęście i o siebie.Jest teraz naszą motywacją w dążeniu do celu.:)
Śliczna dziewczynka! 🙂
Dziękujemy za wszystkie komentarze!
Aajjaa – ale się popisałaś. Każdy potrafi krytykować jednak znaleźć w ludziach i tym co robią dla innych to już nie jest takie łatwe.
Aniu bardzo dziękuję. Krótko jednak rzeczowo. Tak jest, wspólnie śmiać się jak najczęściej i bardzo dużo stale wspólnie rozmawiać ze zrozumieniem i SŁUCHANIEM siebie wzajemnie to bardzo pomaga nie wpaść w stan – żyjemy razem ale obok siebie.
Tak, słuchanie jest mega ważne. Uczą mnie tego dzieci… 🙂