Nadszedł czas, aby odpowiedzieć na pytanie, kim jest tytułowy pantofel. Jest to mężczyzna, którego związek znajduje się w fazie trzeciej. Taki mężczyzna jakiś czas temu utracił wartość w oczach swojej kobiety i obecnie najlepszym określeniem odczuć kobiety względem niego jest pogarda. Poprzez swój brak doświadczenia oraz brak wiedzy w zakresie relacji damsko-męskich nie rozumie delikatnej gry, która toczy się pomiędzy partnerami. Jego umysł żyje w świecie halucynacji na temat związku wykreowanych przez kolorowe czasopisma, podpowiedzi równie nieświadomych przyjaciół i koleżanek oraz hollywoodzkich filmów.
Jest to mężczyzna, który zatańczy tak, jak ona mu zagra. Spełnia wszystkie życzenia i prośby swojej kobiety w nadziei, że w ten sposób wkupi się w jej łaski. Nieświadomie pokazuje całkowity brak szacunku do samego siebie oraz bierność w prowadzeniu związku.
Godzi się na traktowanie, na które nigdy by nie pozwolił pewny siebie mężczyzna – na przykład wchodząc w związek małżeński, przyjmuje nazwisko rodowe kobiety. To drastyczny przykład zachowania, które nie tylko pokazuje całkowitą uległość mężczyzny, lecz także stoi w opozycji do wielowiekowej tradycji, w której to kobieta przyjmuje nazwisko męża.
Pantofel to mężczyzna, który panicznie boi się rozpadu związku, myśląc, że drugiej tak wartościowej kobiety już w życiu nie pozna. Ten sposób myślenia stoi w oczywistej sprzeczności z punktem widzenia samca alfa, który jest gotowy w każdej chwili zakończyć związek. Paradoksalnie takie podejście cementuje przywiązanie kobiety i trwale scala związek. Dlaczego tak się dzieje? – zapytasz. Ponieważ kobieta będzie czuła nieustanny pozytywny haj hormonalny związany z brakiem możliwości owinięcia mężczyzny wokół swojego palca. Chodzi tutaj o słynne zdanie: „Nie chodzi o to, aby złapać króliczka, tylko o to, aby go gonić”.
Tak jak alkoholik, pantoflarz też często nie zdaje sobie sprawy z tego, że problem tkwi w nim samym, w związku z tym nie podejmuje właściwych działań w celu poprawy swojej sytuacji. Zamiast tego szuka winny u innych, w tym u swojej partnerki – to ona jest źródłem wszelkich nieszczęść. Przecież on się stara z całych sił. Często rzeczywiście tak jest. Gdy sam byłem w tym stanie, absolutnie nie dopuszczałem do siebie myśli, że cokolwiek robię źle. Dopiero po trzech latach (TRZECH LATACH!), zainspirowany przez mojego przyjaciela, który zachęcił mnie do zgłębienia tematu relacji damsko-męskich, zacząłem desperacko poszukiwać wiedzy i tak zaczęła się moja droga wychodzenia z pantoflarstwa.
Fragment pochodzi z książki „Byłem Pantoflem” (autor: Andrzej Kraczla).
Dlaczego napisałem tę książkę?
Kilka lat minęło od pierwszej myśli, aby popełnić tę książkę, do chwili, w której napisałem te słowa. Publikacja opisuje drogę od niedoświadczonego młodego mężczyzny i pierwszego związku do narzeczeństwa, w którym popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy. Każdy rozdział zakończony jest podsumowaniem oraz wskazaniem, jak warto się zachować w danej sytuacji z pozytywnym skutkiem dla związku.
Od zakończenia opisywanej historii minęło kilka ładnych lat. W tym czasie odbyłem całą masę szczerych rozmów zarówno z kobietami, jak i z mężczyznami. Kobiety opowiadały mi, jak to jest być z pantoflem. Opowiadały o tym, że tak naprawdę to nic przyjemnego i pomimo posiadania kontroli w związku jednak nie czują w takiej relacji szczęścia. Z drugiej strony mężczyźni raz za razem opowiadali mi tę samą historię: na początku było cudownie, a potem – nie wiadomo kiedy – związek zaczął się sypać.
Obie strony opowiadały bardzo podobne historie, których przebieg można zawrzeć w jednym schemacie. Nazwałem go sekretnym mechanizmem niszczącym związki. Dlaczego sekretnym? Ponieważ mimo że w dzisiejszych czasach wiedza jest ogólnie dostępna, to jednak powszechność separacji, rozwodów czy związków, w których miłość już dawno się wypaliła, sugeruje, że większość z nas nie ma pojęcia, jak budować i pielęgnować związek tak, aby czerpać z niego satysfakcję w długim terminie.
Równocześnie prześledziłem mnóstwo badań i zapoznałem się z wypowiedziami ekspertów, książkami czy publikacjami. Co najważniejsze, sprawdzałem zdobytą wiedzę w praktyce w związkach, w których byłem. Według Głównego Urzędu Statystycznego średnio w Polsce rozwodzi się 62 tysiące małżeństw rocznie. Ta liczba rośnie z każdą dekadą pomimo faktu, że w naszym kraju od dłuższego czasu nie przybywa mieszkańców. Pamiętajmy – co jest oczywiste – że każda para, która się rozwiodła, kilka lub kilkanaście lat wcześniej wzięła ślub. Z dużym prawdopodobieństwem możemy więc założyć, że wchodząc w związek małżeński, młodej parze nawet do głowy nie przyszło, że kiedyś się rozwiodą. Wynika z tego, że w trakcie małżeństwa czy też nieformalnego związku musi zachodzić proces, który jest powszechny i który w wielu przypadkach kończy się rozwodem. Po rozmowach przeprowadzonych z ponad tysiącem kobiet i mężczyzn dochodzę do wniosku, że w dużej mierze odpowiada za to wspomniany sekretny mechanizm niszczący związki.
Fragment pochodzi z książki „Byłem Pantoflem” (autor: Andrzej Kraczla).
Innym aspektem myślenia i otwartego umysłu jest nasze zaprogramowanie poprzez enkulturację. „Enkulturacja” to uczone słowo na określenie wszystkiego, czego uczymy się od naszego kulturowego otoczenia od chwili naszych narodzin. Te wpływy pochodzą z całej kultury, w której żyjemy, od naszych przyjaciół, ludzi, których spotkaliśmy, rodziny (a przede wszystkim rodziców), naszych kontaktów z władzami (nauczycielami, policjantami, urzędnikami itd.)… Czyli praktycznie od każdej osoby, rzeczy czy miejsca, z którymi mieliśmy w życiu do czynienia.
To naprawdę sporo wpływów, a wszystkie one programują naszą psychikę, nasz umysł w jakiś sposób, tak że stajemy się kimś innym, niż jesteśmy naprawdę. Enkulturacja wywołuje w nas liczne uprzedzenia, antypatie, irracjonalne skłonności, a także wiarę, że pewne rzeczy są „złe” albo „dobre”, nie dlatego, że takie są, tylko dlatego, że „tak nas życie nauczyło”.
Enkulturacja oczywiście ma też swoje istotne zalety, bo dzięki niej możemy żyć w społeczeństwie, nie podejmując co chwilę trudnych i wymagających długich deliberacji decyzji, tylko czyniąc wiele rzeczy w miarę automatycznie. Jednak w wyniku naszej enkulturacji niemal wszyscy spośród nas mają skłonność do zamykania się na wiele możliwości, nieeksplorowania wielu możliwych, a potencjalnie korzystnych dróg postępowania, ponieważ bezmyślnie określamy je jako „złe”.
Nasze zaprogramowanie przez enkulturację, szczególnie to najwcześniejsze, w dzieciństwie, przez naszych rodziców i resztę rodziny, było oczywiście przeważnie dokonane w dobrej wierze i miało na celu nauczyć nas funkcjonować w naszej kulturze, społeczności, w tym rodzaju życia, jakie dla nas przewidywano. Część z tego była czyniona świadomie, a część nie. Dużą część z tego, co nasi rodzice robili z nami, robili po prostu dlatego, że ich rodzice tak postępowali z nimi. Jako dzieci zazwyczaj to akceptowaliśmy, jako nastolatki buntowaliśmy się przeciw temu… Potem zaś tak samo czynimy z własnymi dziećmi, ponieważ skoro w końcu wyszliśmy na ludzi, to widać rodzice mieli jednak rację.
Powtórzmy – znaczna część tego programowania jest konieczna, byśmy byli bezpieczni, zdrowi i mogli istnieć wśród ludzi. Inna jednak jego część, także zazwyczaj spora, stanowi po prostu balast dla naszych myśli i hamulec dla naszej kreatywności. To ona zamyka nasz umysł, nie pozwalając podejmować rozsądnych decyzji, nie pozwalając na istotne zmiany, utrzymując nas w przywiązaniu do nie najlepszej przyszłości, ponieważ boimy się ryzyka i nowości. Kiedy pozbędziesz się tej negatywnej części swego zaprogramowania, otwierasz drzwi do wielu nowych możliwości, a tym samym – do sukcesu.
Wiele z tego psychicznego zaprogramowania jest całkiem łatwe do rozpoznania. Każdy z nas ma w głowie nagraną taśmę z tego rodzaju programami. Czy nigdy nie łapiesz się na tym, że zaczynasz brzmieć jak Twoja własna matka? Albo powtarzać zdania, które lubił powtarzać Twój dziadek? Albo reagować na coś w dany sposób tylko dlatego, że „to jest właśnie jedyny prawidłowy sposób reakcji na takie coś”? Albo odczuwać do czegoś niechęć, ponieważ zawsze ją odczuwałeś? To wszystko są właśnie te zaprogramowane taśmy.
Zaprogramowanie powoduje przywiązanie do przyszłości – lub raczej przywiązanie do zaprogramowania dokonanego w przeszłości. Takie przywiązanie powoduje negatywne myśli i wypowiedzi, niepotrzebne samoograniczenia w działaniu, nieadekwatne reakcje na wydarzenia. A często także psychiczny przymus podobania się każdemu bez różnicy i tego, by zawsze być „grzecznym chłopczykiem” czy „grzeczną dziewczynką”, choćbyśmy mieli już własne prawnuki. Żadna z tych rzeczy nie sprzyja otwartości umysłu i z pewnością nie przyczyni się do osiągnięcia wymarzonych celów.
To, co sam o sobie mówisz. Oto parę drobnych przykładów tego, co sami o sobie potrafimy mówić – w myślach albo głośno. Są to takie jakby etykietki, które sami sobie przyklejamy, i które nas naprawdę niesamowicie ograniczają:
Nie jestem dość dobry do tej pracy.
Nie jestem dość atrakcyjny, by ta dziewczyna ze mną się umówiła.
Jestem zbyt nieśmiały.
To mi się nigdy nie udaje (albo jeszcze dużo gorsza wersja: „To mi się nigdy nie uda”).
Mój ojciec miał rację. Nigdy nic wielkiego nie osiągnę.
Nie powinienem za wiele oczekiwać od życia. Jak człowiek jest w porządku, nie stanie mu się krzywda. A jeśli się szarpie i mu się nie udaje, to dopiero wychodzi na głupka!
W ten sposób sami sobie przyklejamy metki z negatywnymi ocenami, które nas następnie niesamowicie ograniczają. A przecież to tylko drobna część tego, co złego na swój własny temat potrafi, w ciągu choćby jednej doby, powiedzieć całkiem normalny, psychicznie zdrowy i ogólnie w porządku człowiek!
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Większość tych samoumniejszających stwierdzeń pochodzi bezpośrednio z naszego zaprogramowania. Poniekąd to zadziwiające, jak niewielu ludzi na tym najlepszym ze światów naprawdę lubi samych siebie! I naprawdę nie jest to sprawa wesoła, ponieważ to, co ci ludzie o sobie mówią, tak samo niezawodnie definiuje ich rzeczywistość, jak i ich samych. Jest to bowiem nic innego, niż…
Samospełniające się proroctwo — kiedy mówisz, że czymś jesteś, stajesz się tym!
Takie samospełniające się proroctwa, zazwyczaj pochodzące z bardzo wczesnego zaprogramowania, powodują zwątpienie we własne możliwości i lęk za każdym razem, gdy chce się podjąć ryzyko albo komuś czy czemuś zaufać. W takich wypadkach samospełniające się proroctwa ściągają Cię wstecz, do strefy Twego psychicznego bezpieczeństwa, a potem utrzymują w bezpiecznym zamknięciu. Niczym tamte mustangi w zagrodzie. Utrzymują one także Twe oczekiwania – wobec siebie, wobec innych, wobec świata – na niskim poziomie, chroniąc Cię wprawdzie w pewnym sensie przed możliwością rozczarowania, ale przede wszystkim – ograniczając Twój potencjał, Twoje zdolności i Twoje szanse. Nie pozwalają Ci w ogóle zwracać uwagi na „zwariowane pomysły”, które mogą być drogą do wymarzonego sukcesu. W końcu – jeśli Twoi rodzice nigdy by czegoś takiego nie brali pod uwagę, to dlaczego Ty miałbyś brać? Prawda?
Potrzeba, by mieć zawsze słuszność. Jest to symptom enkulturacji, z reguły przejęty od jakiejś osoby mającej na Ciebie duży wpływ, na przykład kogoś z rodziców. Niezależnie od wszystkiego, po prostu zawsze musisz mieć rację! Zostałeś w tym względzie zaprogramowany tak silnie, że to się już stało odruchem warunkowym. Będziesz się więc kłócił, aż całkiem zsiniejesz na twarzy. Czy czasem zastanawiałeś się po takiej kłótni, po co Ci to w ogóle było? Przecież sam przedmiot sporu nie miał większego znaczenia, a poza tym sam dostrzegałeś, że Twój przeciwnik ma sporo dobrych argumentów. Cóż, to właśnie jeden ze skutków negatywnej enkulturacji. I akurat to nie przyczyni Ci wielu nowych przyjaciół, sam zresztą na to wpadniesz, jeśli się chwilę zastanowisz.
Aby mieć otwarty umysł i osiągać swe cele, trzeba wyrzec się tej potrzeby, by zawsze mieć rację. Wyrzec się trzeba także samoograniczających wypowiedzi (na głos i w myślach) i w ogóle wszelkiej negatywności, która powstrzymuje Cię przed osiąganiem celów i odnoszeniem sukcesów.
Ćwiczenia
Z pewnością nie zdołasz wypracować otwartego umysłu bez pewnej ilości pracy. Dlatego przy końcu każdego rozdziału znajdziesz ćwiczenia, które Ci pomogą w Twym przedsięwzięciu. Bądź w nich tak uczciwy, jak tylko możesz, w końcu robisz to dla siebie samego. Nie martw się też wynikami, bo nikt poza tobą ich nie ujrzy. Z rzeczy materialnych przyda Ci się zeszyt, taki formatu A4, w którym będziesz prowadził dziennik swej pracy nad sobą. W przyszłości bardzo Ci się takie względnie metodyczne zapiski przydadzą, zresztą – wyniki tych ćwiczeń są Ci potrzebne do wykonania ćwiczeń z następnych rozdziałów.
Ćwiczenie 1 — Zbadaj własne myśli
Przyjrzyj się swojej obecnej życiowej sytuacji i sukcesowi, którego osiągnięcia pragniesz.
Zapisz w swym dzienniku swoje cele (jeśli masz ich kilka, wybierz dla potrzeb tego ćwiczenia tylko jeden i używaj go do wszystkich ćwiczeń w tej książce).
Zrób sobie na papierze kilka kopii tabeli ukazanej na następnej stronie.
Przez następnych siedem dni (nie przeskakując żadnego z nich!) notuj wszelkie swe negatywne myśli, wypowiedzi i działania w pierwszej kolumnie tej tabeli. Notuj je niezależnie od tego, czy w tej chwili uważasz, że przeszkadzają Ci w osiągnięciu Twego celu, czy też nie. Użyj tak wielu kartek z tą tabelą, ilu będziesz potrzebował. Z początku z pewnością nie uchwycisz wszystkiego, ale z biegiem tygodnia z pewnością zaczniesz wyłapywać coraz więcej własnych negatywnych myśli, wypowiedzi i działań.
Ćwiczenie 2 — Wpływ zaprogramowania
Korzystając z tabeli z ćwiczenia 1, zrób następujące rzeczy:
Dla każdego „negatywnego” zjawiska (myśli, wypowiedzi, działania) umieszczonego w pierwszej kolumnie tabeli określ, czy wzięło się ono z zaprogramowania (a jeśli tak, to od kogo konkretnie) oraz jak naprawdę mogłeś do tej sytuacji doprowadzić.
Następnie określ, za pomocą jakich wypowiedzi na temat samego siebie (bezwiednie) utrzymujesz to negatywne zaprogramowanie w stanie aktywności we własnym życiu oraz dlaczego czujesz potrzebę, by mieć w tej sprawie rację. Rozpocznij każde takie stwierdzenie od słów: „Jeśli nie mam racji, to…”. Na następnej stronie zobaczysz przykład wypełnionej tabeli, co powinno Ci pomóc zrozumieć, o czym mówimy.
Kiedy już wykonasz wszystkie ćwiczenia zawarte w tej książce, możesz jeszcze odczuć potrzebę powrócenia do ćwiczeń 1 i 2 – aż do czasu, gdy stwierdzisz, że ilość i siła Twych negatywnych myśli, wypowiedzi i czynów zdecydowanie się zmniejszyła. A zatem nie pozbywaj się tych dwóch ćwiczeń ze swego dziennika!
Zobacz przykład wypełnionej tabeli:
Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje myśli”, której autorem jest Alan Falcone.
Zapewne masz swoje własne przemyślenia na temat „Twojego czytania”. Niektórzy z Was zadają sobie pewnie pytanie: a kiedy ja ostatnio sięgnąłem po książkę? Często staramy się usprawiedliwiać nasze nieczytanie brakiem czasu, dużą ilością innych, „ważniejszych” spraw. Co nas, Ciebie, tak naprawdę powstrzymuje przed sięgnięciem po nową książkę? Czy tylko brak czasu?
A ile razy w tym samym czasie kiedy rzekomo nie masz czasu, oglądasz film i później głośno wzdychasz: „Ale nudy!”. A może jest coś innego?
Wyobraź sobie , że masz do dyspozycji dwa samochody. Jeden to stary wysłużony „maluch”, który często odmawia posłuszeństwa. Bywało, że dzięki niemu straciłeś nieraz mnóstwo czasu i nerwów. W Twoim zanadrzu jest również drugie auto. Usiądź wygodnie i pomyśl o swoim wymarzonym samochodzie:
Jakiej jest marki? Jaki ma kolor? Jakie jest jego wnętrze?
Jak się czujesz, jadąc nim i mając świadomość, że Twoje ukochane autko zawiezie Cię na miejsce, na czas?
Nie wiem jak Ty, ale ja już wiem, którym autem chciałbym jeździć.
A teraz zastanów się, może sposób naszego czytania jest jak ten maluch: niewydajny i mało skuteczny. A co by się stało gdybyś dostał coś, co pozwoli Ci zwiększyć tempo czytania i do tego więcej z tego zapamiętać? I już słyszę te głosy płynące z Twojej głowy: „Przecież to niemożliwe, przecież tak się nie da”. Pewnie Twój wewnętrzny doradca Ci podpowiada: „O czym ten gościu tu gada? On chce mi powiedzieć, że ja słabo czytam. Jeszcze trochę i zasugeruje mi ,że nie potrafię czytać.”
Nie, nie. Stop. Dość tych bzdur.
To są właśnie nasze przekonania o tym, że coś jest niemożliwe, że czegoś się nie da. Myślimy, że wiele rzeczy jest po prostu nie dla nas, że została stworzona mała grupka osób, które są w stanie dokonać takich poczynań, a my na pewno do nich nie należymy.
Czy byłeś kiedyś małym dzieckiem? Cóż za pytanie ? Każdy z nas był. Ja dalej jestem. Przypomnij sobie lub zapytaj najbliższych, jak to było z jazdą na rowerze. Kiedy pierwszy raz przewróciłeś się i nie miałeś ochoty na dalszą jazdę. Ocierałaś łzy, krzycząc na cały głos: „Ja nigdy nie nauczę się jeździć na tym wstrętnym rowerze!”. Teraz pewnie uśmiechasz się do siebie, wspominając tamte czasy. Czy dzisiaj też byś powiedział swojemu dziecku, młodszemu koledze/koleżance, że jazda rowerem to coś arcytrudnego?
(…)
Średnie tempo czytania wynosi około 150 – 250 słów na minutę, a jak udowodnili naukowcy z amerykańskich instytutów (np. Prinston), jest to mniej więcej 2 – 3 razy za wolno dla naszego mózgu, który potrzebuje tempa co najmniej 500 słów na minutę, aby się nie nudzić i osiągnąć wysoką koncentrację na tekście. Jeśli czytamy wolniej, nasz mózg zaczyna sobie szukać ciekawszego zajęcia, myślimy o innych rzeczach, patrzymy za okno zapominając zupełnie o leżącym przed nami tekście. Regresję czytelniczą popełniamy także, gdy chcemy się upewnić, że dobrze przeczytaliśmy dane słowo, patrzymy, czy to na pewno to, a cały sens zdania nam umyka, więc czytamy je na nowo. Im więcej takich regresji, tym mniejsze tempo czytania, a my koniec końców rozumiemy mniej, niż gdybyśmy pominęli te kilka wyrazów.
Kolejnym błędem w czytanie jest to, że nie wiemy, jaki jest cel tekstu, z którym mamy zamiar się zapoznać. Nie stosujemy innych strategii do różnych rodzajów tekstu, wszystko czytamy jednakowo, bez świadomości, że można inaczej, niezależnie od tego czy czytamy pracę naukową czy powieść kryminalną.
Fonetyzacja to zmora czytelników, bardzo spowalnia tempo czytania, a jej brak przeraża na początku. To nic innego jak wynikające ze sposobu, w jaki jesteśmy uczeni czytania, „odsłuchiwanie” w myślach czytanych wyrazów, jak na nagraniu.
Do błędów tradycyjnego czytania możemy również zaliczyć czytanie po jednym wyrazie. Mamy już taki nawyk, a także wąskie pole widzenia. Czytanie słowa po słowie to niezwykłe marnotrawstwo czasu, a także pole do popisu dla mózgu, żeby zaczął się nudzić i odciągnąć nas od lektury.
Nasze dzieci idą do szkoły i tam mają za zadanie nauczyć się czytać. Poznają literki, uczą się alfabetu, potem czytają sylabami, sklecają je w całe wyrazy. Powoli mogą czytać już wyraz po wyrazie, całe rządki, co przyspiesza ich tempo czytania, ale na tym niestety, kończy się postęp w nauce czytania. Szkoły nie pokazują metod, które okazałyby się przydatne przy zwiększaniu tempa czytania, a to z kolei mogłoby przysporzyć dziecku wielu korzyści, chociażby przeczytanie „Krzyżaków” w dwa wieczory, brzmi cudownie, prawda?
Jakie są inne korzyści płynące z szybkiego czytania?
Nauka będzie przychodziła łatwiej Twojemu dziecku, stanie się przyjemniejsza i bardziej przyjazna dla niego, co sprawi, że nie będzie się ono stresować.
Czytanie w tempie 800 czy 1000 słów na minutę to nie żadne czary, a umiejętność, którą może nabyć każdy.
Twoje dziecko przestanie rozmyślać o niebieskich migdałach w czasie czytania książki, skupi się w pełni na jej treści, aby maksymalnie skrócić czas tego zajęcia.
Dziecko zacznie chętniej czytać, nie tylko szkolne lektury. Będzie sięgać po powieści, które zaczną go interesować.
Uczeń zrozumie, jak trafnie wybierać teksty w księgarni czy bibliotece.
Zlikwidujesz u dziecka błędy czytelnicze – będzie ono widzieć tekst, nie słyszeć, więc uniknie zarówno fonetyzacji, jaki i regresji czytelniczej, będzie świadome celu czytania.
Pisanie referatów czy sprawozdań stanie się łatwiejsze, bo korzystanie z kilku źródeł naraz stanie się zdecydowanie prostsze.
Dziecko zacznie mieć więcej czasu dla siebie, na odpoczynek, kolegów, zabawę.
Twoja pociecha nabierze pewności siebie, będzie pewne swoich umiejętności, swojego zdania.
Twoje dziecko zacznie dostawać lepsze oceny przy mniejszym wysiłku.
Fragment pochodzi z książki „Sekret geniusza” Ireneusza Czyżewskiego i Julii Czyżewskiej.
Tradycyjne notatki są sporządzane albo w formie narracyjnej, czyli w formie ciągu zdań, albo w formie listy myśli w kolejności ich pojawiania się, albo w formie hierarchicznej, gdzie lista kategorii i podkategorii jest oznaczona literą lub cyfrą. Są to trzy najpopularniejsze sposoby notowania i ponad 95% uczniów, studentów i pracowników firm notuje właśnie w taki sposób. Jakie są wady takich notatek?
Przede wszystkim są zbyt długie – kluczowe pojęcia, rzeczowniki czy czasowniki, które budują od razu pożądane skojarzenia, giną w gąszczu niepotrzebnych słów, sprawiając, że są one nudne, a mózg nie wyłapuje naprawdę istotnych informacji.
Tracimy naprawdę mnóstwo czasu, pisząc wiele niepotrzebnych słów, czytając je i próbując znaleźć wśród nich słowa – klucze.
Są trudne do zapamiętania ze względu na swój monotonny, jednokolorowy wygląd, nie zaciekawiają one wizualnie naszego mózgu i trudno się je przyswaja.
Co ważne, tradycyjne notowanie nie pobudza mózgu do twórczej pracy – nie rozwijamy naszego umysłu, mamy wrażenie, że notatka kończy się wraz z kropką i nie wykraczamy poza te granice, nie wykorzystując nawet trochę potencjału naszego mózgu.
Korzystanie z tradycyjnego, ogólnie przyjętego sposobu notowania może prowadzić do wielu konsekwencji dla pracy naszego umysłu:
tracimy zdolność koncentracji, bo mózg najzwyczajniej w świecie się nudzi, gdy ciągle dajemy mu do analizy ciąg danych;
to co już wcześniej napomniałem – im więcej pracujemy, tym osiągamy słabsze wyniki;
poświęcamy mnóstwo czasu na notatki, które mogłyby zająć nam kilka chwil, w których byłyby jedynie najważniejsze informacje;
tracimy wiarę w siebie, zapał do nauki i ciekawość świata;
tradycyjne notatki są nudne, co działa na nas przygnębiająco i frustrująco.
Dr Howe z uniwersytetu w Exeter przeprowadził badania, które miały stwierdzić efektywność różnych metod notowania. Na miejscu najlepszego sposobu notowania prym wiodły samodzielnie sporządzone notatki w postaci słów – kluczy, co wykazało, jak ogromny wpływ na notatki ma skrótowość, funkcyjność i indywidualne zaangażowanie.
Jak zatem wykorzystać to w praktyce? Warto nauczyć nasze dziecko prawidłowego wykonywania map myśli – niezwykle twórczych notatek, które nie tylko staną się dla ucznia łatwiejsze w odbiorze, ale także pomogą mu zaoszczędzić czas przy wykorzystywaniu znacznie większego potencjału mózgu. Są one wyrazem myślenia wielokierunkowego, nie zamykają tylko na jedną funkcję umysłu jak tradycyjne notatki.
(…)
W tworzeniu map myśli najważniejsza jest kreatywność – tutaj muszą puścić wszelkie hamulce. Musimy więc przekonać dziecko, aby robiło ją w taki sposób, w jaki chce – czy z rysunkami, dużą ilością kolorów. Niech znajdzie swój własny styl. To on ma być królem map myśli. Taki sposób notowania nie tylko rozwinie wyobraźnię i kreatywność dziecka, ale także zacznie ono wykorzystywać potencjał swojego umysłu w znacznie większym stopniu.
Fragment pochodzi z książki „Sekret geniusza” Ireneusza Czyżewskiego i Julii Czyżewskiej.
Warunki zewnętrzne, czyli nasze otoczenie, w którym pracujemy, to często pomijany lub traktowany nieco po macoszemu zespół czynników, ale jego rola jest ogromna. Twoim zadaniem jest takie przeobrażenie swojego otoczenia, aby w jak największym stopniu było ono dla Ciebie pomocne w osiąganiu Twoim celów, a nie tylko niepotrzebnie Ci przeszkadzało. Jeśli pracujesz w otoczeniu ludzi z wysoką motywacją, którzy znają swój cel oraz mają określony plan (dokładnie omówimy sobie te czynniki w dalszej części), to masz ogromne szanse, że kiedyś staniesz się taki jak oni. I na odwrót: jeśli pracujesz w otoczeniu jakieś potężnej budowy, to dźwięk wiertarki oraz nawoływania robotników mogą być jedyną rzeczą, którą zapamiętasz z całej tej nauki. A więc nie lekceważ swojego otoczenia, tylko wyeliminuj wszystko to, co przeszkadza w nauce i otocz się tymi elementami, które Ci w tym pomogą.
Jak to zrobić? O tym przeczytasz właśnie w tym rozdziale.
A) ZAMIEŃ NEGATYWY NA POZYTYWY
Mówiąc krótko, chodzi o to, aby negatywne czynniki zewnętrzne, które przeszkadzają w koncentracji zamienić w pozytywne czynniki zewnętrzne wspomagające Twoją koncentrację. W czasie swojej pracy bezwzględnie musisz wyłączyć radio, telewizor, telefon i wszelkie inne urządzenia, które mogą Ci przeszkodzić w pracy. Pamiętaj jednakże o fakcie, że warto w czasie nauki włączyć sobie bardzo spokojną, instrumentalną muzykę, na tyle cicho, aby grała sobie w tle – to bardzo pomaga w skutecznej koncentracji.
Kolejnym istotnym czynnikiem jest właściwe oświetlenie, o czym już szczegółowo sobie powiedzieliśmy w poprzednim rozdziale, więc nie będę się tutaj powtarzał. Warto jeszcze dodać do tego, że najlepiej jest zawsze i wszędzie pracować przy świetle dziennym.
Jak zapewne wiesz, nasz mózg zużywa ogromne ilości tlenu, a jeszcze więcej go potrzebuje w czasie zdwojonego wysiłku umysłowego, więc jeśli nie chcesz zbyt szybko poczuć się zmęczony i porzucić swojej pracy, zadbaj o odpowiednie zaopatrzenie swojego umysłu właśnie w tlen. Jak to zrobić? Najprostsze sposoby są zwykle najlepsze, a więc przewietrz pomieszczenie, w którym będziesz się uczył – kilka minut przed rozpoczęciem nauki, w czasie przerw w nauce oraz tuż po jej zakończeniu. O przerwach jeszcze sobie szczegółowo powiemy w dalszej części e-booka. Stosowanie tego prostego sposobu zapewni Twojemu mózgowi stały dopływ świeżego tlenu, dzięki czemu będzie Ci się po prostu lepiej pracowało oraz łatwiej koncentrowało. Zwróć jednakże uwagę na szczególnie zimne lub gorące powietrze oraz na przeciągi: lepiej wystrzegać się takich skrajności, gdyż faktycznie zapewniasz tlen, ale jednocześnie szkodzisz swojemu ciału.
Większość z prac wykonujemy w obecnych czasach w pozycji siedzącej, a więc oprócz właściwej postawy naszego ciała w czasie pracy (o czym za chwilę) ważny jest także fakt, na czym właściwie siedzimy. Nie najlepszym pomysłem jest nauka na kanapie, czy szczególnie miękkim fotelu, gdyż siedzenie na nich, jest bardzo przyjemne, ale jednocześnie może wywoływać w nas określone skojarzenia związane z bardziej przyjemnymi rzeczami niż czekająca nas praca. Z drugiej strony surowa, twarda, drewniana ławka, to także nie do końca to, bo po określonym czasie siedzenia na czymś takim, nasz organizm może się zbuntować. Co więc zrobić? Prawda – jak zwykle – „leży” gdzieś po środku. A więc wykorzystuj do pracy fotel/krzesło niezbyt wygodne, ale jednocześnie także niezbyt niewygodne. Innymi słowy: znajdź sobie takie oparcie, aby siedzieć prosto i nie móc się wygodnie rozłożyć.
B) TWOJA POSTAWA, A WIĘC JAK SIEDZISZ W CZASIE PRACY?
Niezmiernie ważnym czynnikiem jest to, jak właściwie siedzimy w czasie wykonywania naszej pracy. Jeśli robimy to nieprawidłowo, to możemy zapomnieć o jakimkolwiek skutecznym koncentrowaniu się. Najlepiej brać przykład ze skutecznie pracujących sekretarek. Większość z nich w czasie pracy ma wyprostowane plecy – to jest raz, a dwa – siedzą na odpowiednim fotelu (tzn. odpowiednio dostosowanym do ich rozmiarów, czyli pozwalającym im trzymać prosto głowę, mieć wyprostowane plecy oraz swobodnie opierać nogi na podłodze). Właśnie tego potrzebujemy do skutecznej nauki. Wszelkie garbienie się, siedzenie krzywo, przekrzywienia, zakładanie nogi na nogę itd., to wszystko powoduje, że wcześniej czy później nasze ciało zbuntuje się, a więc będziemy musieli co i rusz zmieniać pozycję naszego ciała. Po prostu takie siedzenie w czasie pracy jest szalenie niewygodne, co powoduje, że cały czas odczuwamy fizyczny dyskomfort, a to przekłada się na dyskomfort psychiczny. Skutkiem tego są ciągłe zmiany naszej pozycji, co z kolei powoduje, że nijak nie możemy się skupić na tym, co właściwie powinniśmy robić. Sam przyznasz, że to wszystko jest dokładnym przeciwieństwem tego, do czego właśnie zmierzamy.
A więc: siedź zawsze w taki sposób, aby plecy były naprężone, kręgosłup wyprostowany, kark prosty (nie zginaj go) i rozluźniony, nie zakładaj nogi na nogę (to powoduje uciskanie jednej z tętnic, co utrudnia przepływ krwi w uciskanej nodze), całe Twoje ciało powinno być lekko pochylone do przodu w kierunku materiału, z którego się uczysz.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Jeśli jednak uważasz, że postawa ciała nie jest taka ważna, to jeszcze raz przypomnij sobie jak wyglądają pracujące sekretarki w porządnej firmie. Siedzą prosto? Siedzą. A co robią Ci wszyscy słynni jogini i inne medytujące osoby w czasie swojej medytacji? Także siedzą prosto, prawda? A czyż medytacja nie wymaga wysokiego poziomu skoncentrowania się? O tak i to jeszcze jakiego. Oto bardzo proste dowody na to, że właściwa postawa to jeden z kluczowych czynników naszego potencjalnego sukcesu w koncentrowaniu się.
C) PRACUJ TAM, GDZIE LUBISZ PRZEBYWAĆ
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – uczy stare porzekadło, co wcale nie oznacza, że masz pracować w domu. Chodzi tutaj o pomieszczenie, które z pewnych, osobistych względów podoba Ci się i lubisz w nim przebywać. Takie pomieszczenie daje Ci komfortowe warunki oraz pełen relaks, co wprawia Cię automatycznie w dobry nastrój, a to bardzo, bardzo ułatwia skoncentrowanie się na tym, co właśnie robisz, gdyż uwaga naszego mózgu w takim otoczeniu nie jest odciągana przez psychiczny dyskomfort. Z kolei zupełnie obcy pokój, dom, pomieszczenie, które w dodatku jeszcze Ci się nie podoba, to definitywnie zły wybór, jako miejsce do pracy, czy nauki, gdyż wywołuje w nas uczucie psychicznej niewygody, a to potrafi całkiem skutecznie zablokować nasz mózg.
D) POMIESZCZENIE, KTÓRE LUBISZ + W KTRÓYM ZWYKLE PRACUJESZ = MIESZANKA DOSKONAŁA 🙂
Pomieszczenie, w którym lubisz przebywać to jedno, a pomieszczenie, które używasz do nauki to drugie – tak przeważnie właśnie jest, prawda? Jeżeli każde z tych pomieszczeń w Twoim wypadku jest czymś innym, to zmień to i spraw, aby stały się jednym. Dlaczego?
Pomieszczenie, którego używasz do innych rzeczy niż nauka, wywołuje w Twoim mózgu określone skojarzenia z czynnościami, które zwykle w nim wykonujesz. To znaczy, że np. przebywając w kuchni, możesz zacząć się zastanawiać co by tutaj dobrego sobie zjeść, będąc w sypialni, możesz zacząć zastanawiać się, czy to już nie pora, żeby na chwilkę się zdrzemnąć, bo przecież jesteś tak bardzo zmęczony tą całą nauką itp. W takim układzie z perspektywy efektywności Twojej pracy nic Ci nie daje fakt, że dane pomieszczenie lubisz, skoro przebywanie w nim odciąga Twój umysł od pracy, a sprawia, że koncentruje się na czymś innym niż potrzeba.
Rozwiązaniem zarysowanego powyżej problemu jest stworzenie sobie w pomieszczeniu, które lubisz – stałego miejsca do pracy, które wykorzystujesz tylko i wyłącznie w tym celu i w żadnym innym. Z uwagi na ewentualne problemy z wprowadzeniem tej sugestii w życie, możesz wykorzystać po prostu określoną część swojego pokoju z biurkiem, przy którym zwykle się uczysz albo wstawiasz swoje biurko do kuchni, sypialni, korytarza – zrób cokolwiek chcesz, byle tylko to zrobić.
E) WYKORZYSTAJ MOTYWUJĄCE SYMBOLE
Na pewno słyszałeś już nieraz, jak bardzo ważna dla skutecznej pracy jest motywacja. Możesz to wykorzystać poprzez umieszczenie w swoim miejscu pracy określonych symboli przypominających Ci, że jesteś tutaj po to, aby pracować i musisz to robić szybko oraz dobrze, a więc pełna koncentracja jest wymagana:).
Użyłem słowa „symbol”, aby podkreślić fakt, że przy jego wyborze panuje pełna dowolność uzależniona od Twoich osobistych przekonań i uwarunkowań Twojego otoczenia. Może to być równie dobrze jakiś ciekawy plakat, hasło napisane na ścianie, zdjęcie kogoś podziwianego lub rzecz/przedmiot wywołująca określone skojarzenia. Słowem: obojętnie co, byle tylko po prostu było skuteczne i zbytnio nie odciągało Twojej uwagi w czasie pracy.
PODSUMOWANIE
Wiedza na temat, jak uczynić ze swojego otoczenia przyjaciela koncentracji, nie jest oszałamiająca, podobnie jak informacje o tym, jakie negatywne czynniki mogą występować w Twoim otoczeniu, a które skutecznie przeszkadzają w wystąpieniu koncentracji. Najważniejsza jest tutaj kwestia i wymiar praktyczny tych informacji. Skoro bez większych problemów, będąc w 100% uczciwym wobec samego siebie, potrafisz zidentyfikować określone negatywne czynniki swojego otoczenia, to je po prostu zmień na pozytywne korzystając z powyższych sugestii.
Teraz skupimy się na rzeczach, które budują nam całe środowisko nauki. Wielu z nas o tym zapomina, a to właśnie takie szczegóły często warunkują sukces. Dowiesz się, jak zorganizować środowisko pracy, aby w jak największym stopniu wykorzystać potencjał mózgu Twojego dziecka.
ŚRODOWISKO NAUCZANIA
Aby rozwinąć nawyk „mądrej” nauki warto jest stworzyć odpowiednie środowisko nauczania, to kluczowy krok w tym kierunku.
Otoczenie musi się relaksować i odprężać. Ma być miłe dla oka i ucha. To, co zawsze polecam moim uczniom jest słuchanie muzyki klasycznej przy uczeniu się. Łatwiej jest się nam wtedy skoncentrować, procesy myślowe zachodzą szybciej. Jeśli taka muzyka jest dla Ciebie męczarnią może spróbuj muzyki stworzonej typowo do nauki? Wiele takich utworów znajdziesz chociażby na YouTube, wykorzystują one fale alpha i pomagają osiągnąć stan wyjątkowego skupienia.
Postaraj się też (jeśli oczywiście masz możliwość) aby ściana, przy której się uczy Twoje dziecko nie była w ciemnym kolorze – spowolni to Twoje myślenie i spowoduje zły nastrój. Czerwony i żółty również nie wydają się być strzałem w dziesiątkę, pomimo że początkowo pobudzają do myślenia. W dłuższej perspektywie natomiast wywołują stres na poziomie podświadomym. Najlepsze kolory to te jasne, przyjemne dla oka – kremowy, zielony, błękitny. Postaraj się w takim klimacie utrzymać kącik do nauki.
Pozbądź się także wszelkich rozpraszaczy – komórki, drażniących zapachów czy niewygodnych ubrać. To często dekoncentruje i jest uporczywym problemem w procesie nauki. Pamiętaj, że to uczeń ma się czuć tu dobrze, więc zrób to tak, by było to zgodnie z nim – poproś go o pomoc, niech będzie kreatywny i popuści wodze fantazji.
Porządek to kolejna istotna kwestia. Często bałagan na biurko sprawia, że szukamy kilka minut zszywacza czy notesu. To bardzo dezorganizuje proces nauki. Dziecko powinno mieć przygotowane pole pracy tak, by było dostosowane do jego potrzeb. Moja córka na przykład na biurku zawsze ma otwartą książkę, w pojemniku markery, a obok czyste kartki do map myśli, dzięki czemu nie musi tego szukać w trakcie pracy.
Istotne jest, by zadbać o odpowiednią temperaturę pomieszczenia (im niższa, tym lepiej pracuje mózg) a także, by biurko i krzesło były naprawdę wygodne.
Pamiętaj o porządnym nawodnieniu – woda jest kluczowa w pracy całego organizmu, pomaga zwalczyć bóle głowy i utrzymuje cię bardziej skoncentrowanym i produktywnym. Nie zapomnij także, aby otoczenie było jasne (najlepsze światło to to, które mamy za dnia), a także odpowiednio wywietrzone – warto otworzyć okno kwadrans przed nauką i w czasie przerw.
PRZERWY
To, że robienie przerw wpływa korzystnie na efektywność nauki, potwierdzono naukowo. Nasz mózg bowiem zapamiętuje najlepiej informacje, który zdobył na samym początku i w ciągu 20 ostatnich minut nauki. Dodatkowo, stosując system z chwilą na relaks, rozwijamy pamięć długotrwałą. Gdy zatem mamy więc do nauczenia się dużej partii materiału (np. do matury czy sesji), warto pracować w trybie 30-5-30, czyli 30 minut pracy i 5 minut przerwy.
W czasie tych 5 czy 10 minut powinniśmy robić to, co nas odpręża. Zrelaksować się, włączyć ulubioną muzykę, rozciągnąć mięśnie czy otworzyć okno, przejść się po mieszkaniu, a może zadzwonić do przyjaciela. To ma być chwila dla nas, nie myślimy wtedy o nauce.
Fragment pochodzi z książki „Sekret geniusza” Ireneusza Czyżewskiego i Julii Czyżewskiej.
W tej chwili chcę ci przedstawić jedną z najprostszych metod walki z prokrastynacją. To pięć bazowych punktów, które często wystarczają, żeby mocno ruszyć do przodu. Wiadomo — sprawa sprawie nierówna, ale istnieje schemat, który obejmuje większość problemów.
Wybierz ważne zadanie. Nie ma sensu zbyt długo nad tym siedzieć. Tak naprawdę dokładnie wiesz, co powinno być już dawno załatwione, ale nie jest.
Wybierz coś, co jest naprawdę bardzo istotne. Ukończenie tego zadania musi być dla ciebie niezwykłym przeżyciem.
Zacznij od tego dzień. Spraw, by jak największą część tego zadania załatwić jak najwcześniej. Przed pracą, szkołą, sprawdzeniem poczty i Facebooka.
Chcesz zrzucić na wadze, ale nie masz kiedy ćwiczyć? Wstań pół godziny wcześniej i zaaplikuj sobie poranną gimnastykę. To samo z nauką słówek, nauką programowania, pisaniem książki czy podnoszeniem kompetencji zawodowych.
Zachowaj prostotę. Ludzie na siłę komplikują zadanie po to, żeby móc od niego uciec. Nie znam twoich problemów, ale mogę się założyć, że do rozpoczęcia projektu nie potrzebujesz zbyt wielu narzędzi i rozwiązań.
Zacznij tu, gdzie jesteś i z tym, co masz. Naprawdę wiem, co piszę, bo sam zaczynałem ze swoim biznesem od zera. Nie miałem pieniędzy, tradycji biznesowych w rodzinie ani mentora.
Wierz mi — nawet jeżeli masz 50 zł w portfelu, to jest dobry początek. To twoja pierwsza cegiełka do wspaniałego pałacu.
Widzisz, do napisania książki nie potrzebujesz nic, poza notatnikiem.
Aby zrzucić zbędne kilogramy, nie potrzebujesz suplementów, karnetów na siłownię ani specjalistycznego sprzętu. Na początek wystarczy spacer.
Spacer nie wymaga żadnego sprzętu, pozwala spędzić czas z bliskimi i… uwaga, uwaga — jest za darmo!
Nie komplikuj, OK?
Zacznij. Zrób cokolwiek choćby przez 10 minut. Nic nie poprawiaj, nie edytuj, nie rozważaj. Po prostu działaj. Jeśli za długo się nad czymś zastanawiasz, to po pierwsze, pojawiają się wątpliwości, a po drugie, szukasz dróg na skróty, co nie zawsze jest dobrym rozwiązanie.
Nagroda. Na późniejszych etapach nagrody nie są konieczne, bo wiesz, że pracujesz w imię wyższych wartości. Jednak na początku walki z odwlekaniem musisz traktować siebie jak treser w cyrku trenuje foki. Foka zakręci piłkę na nosie i dostanie rybkę. Tygrys przeskoczy przez obręcz, a otrzyma kawałek krwistego steku.
Myślisz, że na nas to nie działa? Grubo się mylisz. Uwielbiamy nagrody i wcale nie muszą to być nagrody materialne. Czasami wystarczy uznanie, uśmiech, poklepanie po plecach i oświadczenie: „Odwaliłeś kawał dobrej roboty!”.
Mało tego — kiedy sam czujesz, że się napracowałeś i twoje działania nie zostały w żaden sposób docenione, to poczujesz się źle. Brak nagrody, choćby w postaci uznania, wiele osób potraktuje jako karę i przy następnym projekcie wykażą się znacznie mniejszym zaangażowaniem.
Skoro już wybrałeś zadanie i zrobiłeś pierwszy mały krok do przodu, zafunduj sobie małą nagrodę. To może być kawa, ciekawa książka, artykuł, odcinek serialu czy cokolwiek innego, co sprawi ci przyjemność.
Od tego się wszystko zaczyna. Zatem zanim przejdziemy do szczegółów, sprawdź powyższą strategię.
Obecna “gorączka złota”, wywołana kursem bitcoina, jest doskonałą okazją, aby przyjrzeć się bliżej także regułom inwestowania i zrozumieć różnicę między inwestowaniem profesjonalnym i okazjonalnym.
W tym artykule poruszam następujące kwestie:
Co to są bitcoiny i kto za tym stoi
Jakie są inne, poza bitcoinem, popularne kryptowaluty
Co to jest blockchain
Na czym polega “kopanie” walut (mining)
Jakie są podstawowe terminy związane z blockchainem i kryptowalutami
Jakie są główne platformy do handlu i inwestowania w kryptowaluty
Dlaczego cena bitcoina tak gwałtownie rosła
Jakie są reguły inwestowania
Różnica między inwestowaniem a spekulowaniem
Dlaczego oszaleliśmy na punkcie kryptowalut?
O bitcoinach i kryptowalutach jest głośno od dobrych kilku lat. Jakkolwiek dopiero w tym roku zawładnęły one masową wyobraźnią z powodu oszałamiających kursów. Najważniejsza z kryptowalut, bitcoin, rozgrzewa wyobraźnię wielu z nas do czerwoności, bowiem stopa zwrotu z inwestycji w bitcoina sięga niewiarygodnych – czasami wręcz niespotykanych nigdzie indziej – poziomów.
Ktoś, kto wyczuł potencjał kryptowalut i zainwestował 100 dolarów w bitcoiny w 2010 roku, ma teraz 73 miliony dolarów!
100 dolarów zainwestowane w bitcoiny w grudniu 2020 roku, dają teraz, po zaledwie 4 miesiącach, trzy razy tyle. Tymczasem tradycyjne formy inwestowania, na przykład w instrumenty finansowe, czy nawet w złoto, dają znaczenie mniej. Na ogół jest to od kilku do kilkunastu procent w skali roku.
Bitcoiny zyskały na prestiżu szczególnie od czasu, kiedy Elon Musk, twórca takich firm, jak PayPal, Tesla, czy SpaceX przygotowującej się do ekspansji na Marsa, kupił w lutym tego roku astronomiczną sumę półtora miliarda dolarów w bitoinów.
Już w maju 2021 Musk, zupełnie nieoczekiwanie, zmienił zdanie prawie o 180 stopni i wycofał się z pomysłu, by za samochody Tesla można było płacić bitcoinami. To potwierdza tylko mocno spekulacyjny, nieprzewidywalny charakter inwestowania w bitcoina – i generalnie w kryptowaluty.
Z drugiej strony coraz więcej znanych instytucji finansowych akceptuje kryptowaluty jako środki płatnicze. Ostatnio do popleczników kryptowalut dołączyła VISA, która oświadczyła, że będzie można płacić krypto używając jej kart.
A jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że kryptowaluty to kolejna spektakularna bańka spekulacyjna.
Ich cena ulega ogromnym wahaniom. W takiej sytuacji, jak zwykle, przewagę mają wiodący gracze, którzy mają środki, by wpływać na ceny i inicjować ich nieoczekiwane wzrosty lub spadki.
Krótki przegląd użytecznych terminów:
Bitoin – pierwsza i najstarsza kryptowaluta wprowadzona w 2009 roku przez legendarnego Satoshi Nakamoto, który jest twórcą rewolucyjnej koncepcji kryptowalut i blockchaina. Tożsamość Satoshi Nakamoto jest niejasna. Jest to pseudonim osoby lub grupy osób.
Pierwszy oficjalny dokument o tych technologiach, które zrewolucjonizowały nasz sposób myślenia o naturze pieniądza możesz znaleźć tutaj.
Blockchain – podstawą funkcjonowania kryptowalut jest zaawansowany system technologiczny zwany blockchainem, czyli “łańcuchem bloków”. Jest to rodzaj bazy danych, która gromadzi informacje o wszystkich płatnościach i operacjach dokonanych przez użytkowników. Blockchain jest również publicznym systemem księgowym, który zapewnia całemu systemowi przejrzystość. Stał się popularny również poza kryptowalutami i jego idea jest wykorzystywana przez rządy i wielkie korporacje takie, jak Google, czy Amazon.
Altoins – zbiorcza nazwa dla setek kryptowalut nie będących bitcoinem – najpopularniejszą kryptowalutą. Tylko najbardziej znane z nich reprezentują w oczach traderów lub inwestorów jakąś wartość. Oto kilka przykładów:
Ethereum – na rynku od 2015. Może zagrozić hegemonii bitcoina, bowiem jej wydobycie jest tańsze i prostsze.
Tether – powstała w 2014. Jest powiązana z amerykańskim dolarem w stosunku 1:1. Wzbudza wiele kontrowersji z racji małej przejrzystości operacji i często niejasnych decyzji jej właściciela, firmy Tether Ltd.
Ripple – kryptowaluta o ustalonej z góry ilości, która wynosi 100 miliardów jednostek.W przeciwieństwie do innych kryptowalut jest oparta o tzw. open source, dzięki czemu można z jej użyciem dokonywać szybkich transakcji.
Mining – generowanie kolejnych bitcoinów poprzez skomplikowane obliczenia matematyczne służące do zatwierdzenia danej transakcji. Do tych procedur można używać niemal każdego komputera. Obliczenia te pochłaniają tak dużo energii, że ostatnio podnosi się coraz więcej krytycznych głosów obrońców naturalnego środowiska.
Wallet – portfel. Kryptowaluty są całkowicie elektroniczne. To wymaga stworzenia dla każdego użytkownika wirtualnego portfela, w którym może przechowywać swoje zasoby.
Trading, czyli handel. To ważne określenie dla użytkowników kryptowalut, bowiem tak naprawdę na ogół kryptowalutami się handluje, obraca, a nie inwestuje w nie w klasycznym rozumieniu. Wykorzystuje się do tego platformy tradingowe. Najbardziej znane to:
TD Ameritrade: dobra zwłaszcza dla początkujących i dla użytkowników urządzeń mobilnych.
tastyworks: dla szukających niskokosztowych platform.
Interactive Brokers: idealna dla traderów międzynarodowych oraz tych, którzy mają zaawansowaną wiedzę o kryptowalutach.
Dlaczego cena bitcoinów mogła tak gwałtownie rosnąć?
Bitcoiny to waluta o skończonej liczbie tokenów. W przeciwieństwie do oficjalnych walut, którymi posługujemy na co dzień, i które są regulowane przez banki centralne, nie można jej “dodrukowywać”, tworzyć w nieskończoność.
To oznacza, że jeśli rośnie na nie popyt a podaż kurczy, cena rośnie.
Wielu inwestorów nie ufa tradycyjnym walutom. Obawiają się oni aktualnego dodrukowania pieniędzy, który jest odpowiedzią większości rządów na kryzys wywołany pandemią. Naturalną i pociągającą alternatywą w tej sytuacji wydają się kryptowaluty.
Czy warto więc teraz inwestować w kryptowaluty?
To zależy. I to zależy niekoniecznie od rynku bitcoina, czy innych kryptowalut, ale w przeważającej mierze od nas i naszych kompetencji.
Tylko zorganizowane, długofalowe działanie przynosi konkretne, pożądane rezultaty finansowe. Jeśli działasz “z doskoku” to jest to spekulacja. Na spekulacji zarabia się (lub traci) krocie, ale musisz się na tym dobrze znać i mieć dużą wprawę w tradingu.
Przypatrzmy się teraz bardzo dokładnie sztuce inwestowania.
Trzy kroki do inwestowania
Inwestowanie jest, obok generowania pieniędzy, najbardziej zaawansowaną formą zarządzania finansami osobistymi. Jednak każdy może profesjonalnie inwestować i każdy, przy pewnym wysiłku, może generować mnóstwo pieniędzy dzięki inwestowaniu. W pewnym sensie to umiejętność, jak na przykład prowadzenie samochodu, komunikowanie się w języku obcym, czy gra na instrumencie muzycznym: potrzebna jest wiedza i praktyka, by taką umiejętność rozwinąć.
Dla zainteresowanych jest doprawdy ogrom najprzeróżniejszych możliwości inwestycyjnych. Można inwestować w nieruchomości, biznesy, zwłaszcza startupy, w złoto i kruszce szlachetne, w sztukę, czy w giełdę i instrumenty finansowe. Kryptowaluty to wszakże tylko jedna z wielu dostępnych opcji.
Oto trzy sprawdzone kroki, które należy podjąć, aby skutecznie inwestować:
Krok 1. Naucz się pracować z ryzykiem (na ogół mówi się o zarządzaniu ryzykiem, ale ja wolę określenie pracować z ryzykiem, bo nieco trafniej oddaje istotę rzeczy).
Krok 2. Uporządkuj swoje finanse. Warto też zbudować kapitał zapasowy, który w razie większych trudności, niż zakładałeś, pozwoli Ci funkcjonować przez okres co najmniej sześciu miesięcy).
Krok 3. Zaplanuj działanie i zabierz się do pracy! Stwórz użyteczny i prosty do zastosowania system pracy.
Poznaj podstawy finansów osobistych
Inwestowanie jest jednocześnie najbardziej dochodowym i najbardziej złożonym stadium zarządzania finansami osobistymi.
Złożonym, ale wykonalnym i dostępnym dla wszystkich zainteresowanych.
W pewnym uproszczeniu, przydatnym dla zrozumienia pieniędzy, którymi dysponujemy na co dzień, nasze finanse osobiste można podzielić na cztery poziomy.
Pierwszy to budżetowanie. Jeśli chcesz zrobić dobry budżet dla Ciebie, czy budżet całej rodziny musisz poznać dokładnie strukturę wydatków, najważniejsze potrzeby bieżące i w przyszłości, wszystkie źródła przychodów i ogólne zasady planowania. Może to zając sporo czasu, zwłaszcza na początku, ale ogólnie rzecz biorąc to dość proste zadanie.
Kolejny poziom to oszczędzanie. Z pozoru proste, jednak może nastręczyć mnóstwa problemów z powodu prawdopodobnej potrzeby zmiany niektórych nawyków-związanych z przyjemnością wydawania, a czasami nawet trzeba zmienić styl życia! Tak więc technicznie oszczędzanie jest bardzo proste, ale z punktu widzenia psychologii niesie pewne wyzwania.
Trzeci poziom to umiejętność wychodzenia z długów. Nieoceniona umiejętność, zwłaszcza w naszym szalonym i nieco chaotycznym świecie, w którym pożyczki, karty kredytowe, debety, czy na ogół życie pod kreską to nie tylko norma, ale wręcz reklamowany codziennie przez biznes i banki styl życia.
Kiedy nauczysz się budżetować, oszczędzać i dawać sobie radę z oddłużaniem, czyli kiedy zrobisz generalne porządki z Twoimi finansami, możesz zabrać się za inwestowanie.
Przygodę z inwestowaniem najlepiej zacząć od krótkiego przeglądu wszystkich kluczowych spraw związanych z zarządzaniem osobistymi finansami.
Następnie warto przyjrzeć się sobie samej, czy sobie samemu, aby mieć jak najbardziej precyzyjny obraz Twoich cech charakteru i osobowości.
Lubisz ryzyko? Jeśli tak, to jaki jest akceptowalny poziom ryzyka w Twoim przypadku? Dajesz sobie radę ze stresem, z podejmowaniem decyzji pod presją czasu, czy wolisz raczej spokojne życie i nie wyobrażasz sobie życia bez wolnych weekendów i obowiązkowych wieczorów ze znajomymi w przytulnej kawiarni?
No i oczywiście umiejętność obowiązkowa, czyli znajomość finansów. Umiesz sprawnie liczyć, rozumiesz bezbłędnie, jak działa procent składany?
Poznaj dokładnie inżynierię finansową, by podejmować skuteczne decyzje inwestycyjne. Finanse nie są trudne, ale wymagają jednak pewnego wysiłku i czasu, by je dobrze zrozumieć i nauczyć się nimi zarządzać.
Uważaj na to, co i jak myślisz
I jeszcze warto przyjrzeć się uważnie tak zwanym błędom poznawczym. Angielska Wikipedia pod hasłem cognitive bias zawiera aż 104 błędy poznawcze charakteryzująca nasze myślenie. Można je pogrupować w kilka kategorii.
W pierwszej z nich znajdują się błędy, które popełniamy ze względu na nadmierną ilość informacji, którą mamy do dyspozycji. Coś, co wszyscy dobrze znamy w epoce internetu, mediów społecznościowych i wszechobecnych smartfonów.
Druga grupa zawiera błędy, które popełniamy z powodu niemożności właściwej interpretacji danych, które mamy do dyspozycji. Dlatego tak popularne są algorytmy, które starają się nas wyręczyć w znajdowaniu jakichś sensownych wzorców w danych, które bombardują nas w różnej formie ze wszystkich możliwych kierunków.
W kolejnej grupie znajdują poważne nieścisłości, które zniekształcają nasze widzenie świata pod wpływem wspomnień. Kiedy się bliżej przyjrzysz sposobowi, w jaki używasz swoich wspomnień, kiedy je przedstawiasz sobie, czy innym, to zauważysz, że wybierasz pewne rzeczy, inne ignorujesz, a jeszcze inne nieco zniekształcasz, żeby lepiej odpowiadały obecnym potrzebom.
I w ostatniej grupie błędów poznawczych znalazły się te, które się nieuchronnie pojawiają w momencie podejmowania decyzji pod presją czasu. Jeśli musisz podjąć decyzję szybko, nie masz czasu na drobiazgowe analizy, więc możesz coś ważnego pominąć.
12 złotych reguł inwestowania
Kiedy już masz za sobą te wszystkie etapy przygotowań, czas na ostatecznie przygotowanie do najbardziej pasjonującej akcji Twojego życia! Oto 12 reguł inwestowania:
Przygotuj dobry plan.
Plan to absolutna podstawa każdego udanego działania! Nie możesz spraw w finansach pozostawić bez dobrego pomysłu, bez dokładnych celów i kalendarza oraz kontroli wykonania.
Najlepszy czas na inwestowanie jest teraz.
Nieważne ile masz lat lub jakie doświadczenie. Jeśli chcesz zacząć inwestować i radykalnie zmienić swoją przyszłość zacznij przygotowania teraz.
Zacznij od czegoś prostego.
Doświadczenie w każdej dziedzinie zdobywa się etapami, dlatego zacznij od czegoś prostego, szybkiego i względnie łatwego. Wyciągnij jak najwięcej wniosków i przygotuj kolejne etapy inwestowanie.
Wiedz dokładnie, co robisz.
Niezależnie od rodzaju i wielkości inwestycji zawsze wiedz, co robisz. Kiedy rozumiesz, jakie będą pozytywne skutki tego, co robisz i kiedy masz świadomość wszystkich aspektów technicznych danej inwestycji i wiesz, dlaczego chcesz dokonać tej inwestycji, wszystko będzie OK!
Ustal akceptowalny dla Ciebie poziom ryzyka.
Przypomnij sobie najważniejsze decyzje Twojego życia. Jakie były? Odważne, inne niż otoczenia? Czy raczej podobne do decyzji innych, większości? A ja jest teraz? Czym jest dla Ciebie ryzyko? Bądź bardzo dokładny, bądź dokładny i szczery w Twoich odpowiedziach, bowiem akceptowalny poziom ryzyka to w pewnym sensie najważniejsza składowa każdej inwestycji.
Wybierz dziedzinę i przedmiot Twoich inwestycji.
Fundamentalna, zwłaszcza na początku drogi, kwestia to wybór rodzaju inwestycji, które chcesz realizować. Co Cię najbardziej kręci? Nieruchomości? Startupy? Metale szlachetne? Dzieła sztuki? A może krypto waluty? Najlepiej inwestować w to, co dobrze znasz i rozumiesz. Kiedy już wybierzesz, branżę oczywiście dalej ją eksploruj, aż znajdziesz bardzo szczegółowy przedmiot inwestowania.
Stosuj proste systemy.
Kiedy masz do napisania książkę o inwestowaniu, czy szkolenie do przygotowania wiesz, że trzeba poruszyć mnóstwo spraw, zaprezentować wiele różnych modeli inwestowania, matryc decyzyjnych i rozmaitych użytecznych narzędzi. Kiedy jednak zaczynasz inwestować, musisz sprawy uprościć poprzez wybór optymalnych systemów i metod. Na ogół im prostszy system w inwestycjach czy biznesie tym jest on skuteczniejszy.
Zautomatyzuj pracę.
Używaj aplikacji internetowych i mobilnych do inwestowania. Poszukaj darmowych czy płatnych narzędzi, które odciążą Cię od żmudnego procesu gromadzenia danych czy ich analizowania.
Dywersyfikować, czy nie, oto jest pytanie!
Waren Buffet ma trzy ulubione branże, w które inwestuje: ubezpieczenia, banki i dobra konsumpcyjne. Generalna zasada dywersyfikacji mówi, że trzeba dobierać branże starannie i nie rozpraszać się na zbyt wielu rodzajach inwestycji. Inni mówią, że najlepiej skupić na jednej dziedzinie. Myślę, że to Ty powinnaś, to Ty powinieneś zdecydować, co Ci służy i przynosi najlepsze efekty.
Rób dokładnie coś innego niż większość.
Unikaj jak ognia porad inwestycyjnych z głównym mediów, czy od znajomych, którzy są amatorami w tej dziedzinie. Zawsze jest tak, że kiedy już o czymś jest głośno, kiedy z serwisu telewizyjnego namawiają Cię na inwestowanie w jakiś fundusz, albo na Facebooku jest głośno o bitcoinach, to znaczy, że prawdziwe pieniądze zarobili już inni. Szukaj dobrych kontaktów ze specjalistami w danej dziedzinie i polegaj raczej na lekturze blogów, czy pism branżowych i eksperckich.
Inwestuj tylko takie pieniądze, które możesz stracić.
Każdą inwestycję trzeba dokładnie skalkulować. Jeśli narażasz zbyt dużą część swojego majątku, czy oszczędności możesz skończyć w poważnych tarapatach. Dlatego nigdy nie inwestuj pieniędzy, na których stratę, w razie niepowodzenia, nie możesz sobie pozwolić.
Skup się na wartościach, a nie cenach.
Ceny się zmieniają, ceny bywają kapryśne. Wartości są ponadczasowe. Kiedy poznajesz dokładnie swoją branżę i dziedzinę swojej inwestycji, zaczynasz dostrzegać wartości, które przetrwają kryzys, czy bańkę spekulacyjną. Naucz się odróżniać ceny “napompowane” czyimiś działaniami spekulacyjnymi od wartości, które są znacznie trwalsze.
Jakkolwiek to są na ogół bardzo subiektywne sprawy. Oceny dokonujesz i decyzję podejmujesz zawsze Ty!
Twoja najważniejsza inwestycja
A skoro tak, to jest jeszcze jedna inwestycja, najważniejszą, przynosząca najwyższe stopy zwrotu: inwestycję w siebie. Im więcej umiesz, im więcej rozumiesz i im większe Twoje doświadczenie, tym więcej zarobisz na inwestowaniu.
Kryptowaluty są kolejną, być może przejściową, modą. Prawdziwa wartość leży w umiejętności inwestowania, a nieco mniej w fascynacji ulotnymi i kapryśnymi bańkami spekulacyjnymi.
Jeśli znasz się na inwestowaniu, masz w tym doświadczenie i jeśli znasz rynek kryptowalut od podszewki, możesz na nich zarabiać krocie nawet teraz, kiedy najwięksi wygrani już dawno zgarnęli większość śmietanki.
W przeciwnym razie weź pod uwagę jedną istotną kwestię. Dlaczego kryptowalutami interesujesz się dopiero teraz, kiedy stały się one przedmiotem zainteresowania popularnych mediów? Profesjonalni inwestorzy polegają na źródłach eksperckich, a nie popularnych, często sensacyjnych doniesieniach.
Jeśli zafascynowały Cię bitcoiny, lub inne kryptowaluty, i jeśli zrozumiałeś ideę pomnażania pieniędzy, wykorzystaj tę energię, by po prostu nauczyć się inwestować profesjonalnie.
Andrzej Mańka
Autor tekstu jest założycielem The Manka Academy LTD, specjalizującej się w e-learningu.
24 maja 2021 Andrzej poprowadzi warsztaty online “Bitcoiny – inwestować czy nie?” sprawdź szczegóły tutaj.
Każdy człowiek ma osobisty styl uczenia się. To najskuteczniejszy sposób odbierania, przetwarzania i zapamiętywania informacji, stworzony na podstawie naszych talentów i pewnej wrodzonej specyfice całej osobowości. Inaczej mówiąc, każdy z nas ma swoje mocne strony, które w jak najszerszym zakresie powinien wykorzystywać w procesie nauki. Większość szkolnych niepowodzeń wynika z faktu, że ta różnorodność stylów uczenia się niestety nie jest uwzględniana w dominujących w szkole programach nauczania. Większość z nich działa tak, jakby wszyscy ludzie w taki sam sposób myśleli i postępowali.
Istnieje bardzo wiele metod określania stylu nauki. Jedną z najbardziej wyczerpujących i funkcjonalnych jest ta, którą proponują profesorowie Ken i Rita Dunnowie z St. Johns University w Nowym Jorku. Uważają oni, że nasz styl uczenia się zależy od kombinacji następujących czynników:
W jaki sposób najłatwiej przyswajamy informacje — czy najłatwiej uczymy się, patrząc, słuchając, poruszając się?
W jaki sposób porządkujemy i przetwarzamy informacje — czy dominuje prawa czy lewa półkula?
Jakie warunkiśrodowiskowe, fizyczne i społeczne pomagają nam w przyswajaniu i zapamiętywaniu informacji?
Cennym uzupełnieniem powyższej propozycji metodologicznej odkrywania własnego stylu uczenia się jest uwzględnienie założeń teorii inteligencji wielorakiej propagowanej przez Howarda Gardnera, profesora pedagogiki z Harvardu. Zakłada ona, że każdy człowiek ma co najmniej siedem różnych typów inteligencji, a prawie każdy jest szczególnie uzdolniony w jednym lub w dwóch obszarach. Rozpoznanie dominujących rodzajów inteligencji pozwala na uwzględnienie związanych z nimi umiejętności w tworzeniu osobistego modelu uczenia się. Poniżej znajdują się testy wraz z opisami wyników, które ułatwią Ci, zgodnie z powyższymi sugestiami, określenie własnego stylu nauki.
Test określający dominujące systemy reprezentacji (hierarchię zmysłów)
W każdym pytaniu wybierz jedną, najbliższą Ci odpowiedź.
Najbardziej lubisz zajęcia, na których: a) prowadzący robi wykład, możesz zadawać pytania i dyskutować; b) robisz notatki i rysunki, oglądasz plansze lub slajdy; c) robisz eksperymenty, projekty, bierzesz udział w scenkach, odtwarzasz role.
Przekazując wiedzę komuś innemu: a) demonstrujesz coś, mocno gestykulujesz, poruszasz się; b) objaśniasz wszystko werbalnie, zachęcasz do zadawania pytań i dyskusji; c) pokazujesz ilustracje, wykresy i rysunki, krótko je wyjaśniając.
Gdy masz czas wolny, najchętniej: a) słuchasz muzyki, audycji radiowych lub audiobooków; b) oglądasz film, czytasz książkę, przeglądasz czasopisma; c) uprawiasz sport, idziesz na spacer, konstruujesz coś.
Jakie filmy lubisz najbardziej: a) z szybką akcją, dynamicznymi scenami, filmy dokumentalne, o sporcie; b) z dużą liczbą rozbudowanych dialogów, historyczne, faktograficzne; c) kostiumowe, krajoznawcze, przyrodnicze.
Kiedy spotykasz nową osobę, najpierw zwraca Twoją uwagę: a) jej wygląd (uroda, ubiór); b) zachowanie (sposób poruszania się, gestykulacja); c) ton głosu.
Gdy wchodzisz do nieznanego Ci pomieszczenia, w pierwszej kolejności: a) słyszysz rozmowę i inne dźwięki; b) skupiasz się na tym, jak się tu czujesz; c) zwracasz uwagę na kolory, przedmioty, architekturę.
Po spotkaniu z nowo poznaną osobą najlepiej pamiętasz: a) co robiliście, jak się zachowywała; b) jak wyglądała; c) co mówiła.
W trakcie rozmowy najczęściej kierujesz wzrok: a) na twarz i oczy rozmówcy; b) w górę (w lewo lub prawo); c) w dół (w lewo i prawo).
Źle się czujesz w miejscach, w których: a) panuje kompletna cisza; b) masz ograniczone możliwości ruchu; c) jest bałagan.
W którym z podanych miejsc mógłbyś spędzić najwięcej czasu: a) w muzeum, w galerii fotograficznej; b) na koncercie, słuchając audycji radiowych i nagranych opowiadań; c) w sali bilardowej, na boisku piłkarskim, na basenie.
Co najlepiej pamiętasz z oglądanych filmów: a) muzykę; b) scenerię, wygląd bohaterów; c) fabułę.
Przypomnij sobie szczęśliwy moment w swoim życiu. Co najpierw przyszło Ci do głowy: a) konkretne zachowanie, przebieg zdarzeń, Twoje działania; b) to, co powiedziałeś, dialog, czyjaś opinia wyrażona werbalnie, muzyka; c) to, co widziałeś — miejsce, ludzie, przedmioty.
Które z poniższych twierdzeń opisuje Ciebie: a) dokładnie dobierasz swój strój, dbasz o fryzurę, irytuje Cię źle dopasowane ubranie u innych i nieład na głowie; b) denerwują Cię osoby mające niewyraźną dykcję, nie potrafiące poprawnie się wyrażać, zwracasz uwagę na błędy językowe; c) nie potrafisz przebywać zbyt długo w jednym miejscu, denerwuje Cię bezruch.
Jeżeli składasz jakąś rzecz: a) zaczynasz od przeczytania instrukcji; b) starasz się od razu dopasować poszczególne części; c) pytasz kogoś i prosisz o instrukcję ustną.
Gdy wybierasz się na wakacje i wyobrażasz sobie swój pobyt w atrakcyjnym miejscu, szczegółowo: a) widzisz to miejsce, jego otoczenie, kolory, oświetlenie, ludzi; b) słyszysz dźwięki (towarzyskiej zabawy, natury, otaczającego gwaru…); c) wyobrażasz sobie, co będziesz robił, czym będziesz się zajmował.
Zaznacz przy każdej pozycji, którą odpowiedź wybrałeś. Podsumuj wyniki:
W (wzrokowiec) =
S (słuchowiec) =
K (kinestetyk) =
Odczytywanie wyników
Najwięcej odpowiedzi W — jesteś wzrokowcem. Najwięcej odpowiedzi S — jesteś słuchowcem. Najwięcej odpowiedzi K — jesteś kinestetykiem.
Test określający dominującą półkulę mózgową
W każdym pytaniu wybierz najbliższą Ci odpowiedź. Możesz również zaznaczać obie odpowiedzi, jeśli opisują Twoją osobę w takim samym stopniu.
Gdy odruchowo mażesz po kartce, najczęściej są to: a) nieokreślone bezkształtne bazgroły; b) określone kształty.
Robiąc notatki, wykorzystujesz: a) różne kolory; b) posługujesz się tylko kolorem czarnym lub niebieskim.
Twoje notatki są: a) logiczne, uporządkowane, oparte na słowach, cyfrach i liniach; b) nieuporządkowane, zawierające oprócz słów również rysunki.
Zamknij oczy i zobacz, jak reaguje Twoja wyobraźnia na słowo „niebieski”: a) zobaczyłeś jakąś niebieską rzecz (osobę); b) zobaczyłeś napis „niebieski”, np. na tablicy albo ścianie.
Twoją dominującą ręką jest: a) ręka lewa; b) ręka prawa.
Jak opisałbyś swoje otoczenie domowe? a) książki, płyty i filmy są ułożone według jakichś zasad, w szufladach i na biurku panuje porządek; b) rzeczy są niepoukładane, panuje wokół „twórczy chaos”, w którym dobrze sobie radzisz.
Przygotowując się do realizacji celów i wykonania zadań: a) dokładnie planujesz każdy krok; b) masz ogólną wizję i działasz raczej spontanicznie.
Jeżeli miałbyś do wykonania w ciągu dnia wiele czynności i chciałbyś to zapisać: a) posłużyłbyś się tradycyjnym terminarzem lub notatnikiem; b) wolałbyś powiesić je na tablicy, na kolorowych kartkach.
Kiedy rozpoczynasz naukę i bierzesz się do czytania grubej książki: a) po prostu otwierasz pierwszą stronę i czytasz tekst po kolei; b) przeglądasz całość i dopiero zaczynasz czytać.
Lubisz pracować i postępować: a) zgodnie z ustalonymi regułami i zasadami oraz procedurami; b) gdy masz możliwość wyboru i większą swobodę w działaniu.
Gdy słuchasz nowego utworu muzycznego, najpierw zwracasz uwagę na: a) melodię; b) słowa.
Lepiej sobie radzisz z instrukcjami w formie: a) pisemnej lub mówionego przekazu; b) obrazów, map.
Uważasz się za osobę: a) racjonalną, logicznie myślącą, przywiązującą dużą wagę do faktów; b) lubiącą marzyć, często posługującą się wyobraźnią twórczą, uważającą, że od faktów ważniejsze są emocje.
Zwykle potrafisz skoncentrować się: a) nad wieloma różnymi projektami; b) nad jednym projektem.
Kiedy czytasz czasopismo: a) „skaczesz” po różnych stronach; b) czytasz od początku do końca.
Podsumuj wyniki: L (półkula lewa) = P (półkula prawa) = L i P (synergia półkul) =
Odczytywanie wyników:
Przewaga L — posługujesz się częściej lewą półkulą mózgową.
Przewaga P — posługujesz się częściej prawą półkulą mózgową.
Dominacja L i P — masz tendencje do synergicznego posługiwania się obiema półkulami.
Równowaga L i P (bez kategorii L i P — zaznaczenia obu odpowiedzi) — wykorzystujesz jedną i drugą półkulę do różnych funkcji.
Dominujące style uczenia się
Wzrokowiec z dominacją lewej półkuli (W – L) Najszybciej uczy się, czytając, oglądając wykresy, schematy, obrazy i grafiki. Szczególnie szybko zapamiętuje informacje wyrażone słowami, cyframi i liczbami. Porządkuje swoje dane; lubi systematykę, kategoryzację i porządek w gromadzonych informacjach. Najlepiej pracuje na notatkach linearnych. Lubi mieć przed sobą przygotowany wcześniej plan pracy. Najchętniej korzysta z opracowanych w punktach strategii działania. Utrzymywanie kontaktu wzrokowego z wykładowcą ułatwia mu koncentrację.
Wzrokowiec z dominacją prawej półkuli (W — P) Najłatwiej przyswaja informacje przedstawione w postaci obrazów, rysunków, plansz, zdjęć, kolorów i relacji przestrzennych. Chętnie korzysta z wszelkich materiałów wizualnych. Ma tendencje do koncentracji na całości; kieruje się przyswajaniem wiedzy od syntezy (ogółu) do analizy (szczegółu). Lubi język obrazowy, bogaty w metafory i barwne opisy. W notowaniu szczególnie przydatne są dla niego mapy myśli.
Słuchowiec z dominacją lewej półkuli (S — L) Najlepiej koncentruje uwagę i uczy się, słuchając. Lubi więc wykłady, prezentacje, płyty, kasety i materiały audio (mp3) oraz dyskusje. Jest uporządkowany, szybko przyswaja informacje przedstawione szczegółowo krok po kroku według jasnej systematyki. Zapamiętuje lepiej, gdy czyta na głos i w trakcie rozmowy na dany temat. Jest wrażliwy na punkcie języka, w którym odbiera informacje — jego ton, barwę, głośność. Szybko rozumie sens słyszanych słów, bez potrzeby silnego angażowania wyobraźni. W czasie czytania powinien często zadawać sobie pytania na temat poznawanych treści.
Słuchowiec z dominacją prawej półkuli (S — P) Najlepiej uczy się, słuchając. W nauce pomaga mu muzyka. Jest wyczulony na rytm, co powoduje, że np. łatwiej zapamiętuje rymowanki oraz te informacje, przy nauce których rytm jest obecny (wystukuje go palcami, nogą, nuci, wyobraża sobie informacje, „słysząc” skojarzone z nimi dźwięki). Lubi i zapamiętuje demonstracje na żywo i konstrukcje trójwymiarowe ze względu na pamięć wizualno-przestrzenną charakterystyczną dla dominacji prawej półkuli. Najlepiej gdy wizualizuje czytany tekst, tworząc w wyobraźni dynamiczne, ruchome obrazy z efektami dźwiękowymi.
Kinestetyk z dominacją lewej półkuli (K — L) Najszybciej uczy się, angażując swoje mięśnie w procesy poznawcze. Lubi brać udział w grach dydaktycznych, „odgrywać role”, uczestniczyć w przygotowanych symulacjach sytuacyjnych. Najskuteczniej uczy się poprzez modelowanie. Lepiej się czuje, gdy w czasie nauki może chodzić lub kołysać się na nogach. Uczy się doskonale na modelach i schematach. Lubi pracować na materiale dobrze zorganizowanym i usystematyzowanym, który może przyswajać krok po kroku. Chętnie planuje, lubi pisać, rysować i robić to, co pozwoli mu zaangażować jak najwięcej mięśni. Przy rozwiązywaniu zadań i problemów szuka analogii z realnym życiem.
Kinestetyk z dominacją prawej półkuli (K — P) Lubi uczyć się w ruchu. Zapamiętuje najlepiej to, co robił i w czym brał czynny udział. Nie potrzebuje szczegółowych instrukcji, od razu bierze się do działania. Dużą rolę w przyswajaniu nowych informacji odgrywają u niego emocje i intuicja — uczy się metodą prób i błędów. W procesie poznawczym kieruje się zasadą od ogółu do szczegółu. Bardzo dobrze przyswaja nową wiedzę, odwołując się do jej praktycznego zastosowania w życiu. Informacje zapamiętuje, tworząc w wyobraźni dynamiczne obrazy z własnym udziałem. Najchętniej korzysta z pomocy dydaktycznych, które może dotykać, przestawiać, łączyć w konstrukcje. Sprawdzają się w jego przypadku plansze i tablice, na których można pisać i rysować. Motywuje go rywalizacja. Powinien uczyć się w spokojnym miejscu, tak aby nie rozpraszał go jakikolwiek ruch w otoczeniu. Pracuje szybko, w sposób impulsywny.
Fragment pochodzi z książki„Ale urwał!” Andrzeja Bubrowieckiego.
W budowaniu indywidualnej optymalnej strategii uczenia koncentrujemy się zgodnie z prezentowanymi tu założeniami na wykorzystaniu swoich największych wartości; dominujących, naturalnych dla każdego sposobów odbierania, przetwarzania i zapamiętywania nowych informacji. Kolejnym krokiem powinno być systematyczne wzmacnianie naszych „słabszych” elementów, tak aby w procesie uczenia się móc korzystać z całego potencjału (naszych zasobów), jakim dysponujemy: zarówno z prawej, jak i lewej półkuli mózgowej, ze zmysłów częściej i tych rzadziej używanych, z całej naszej energii duchowej, fizycznej i emocjonalnej. Ten sposób myślenia charakteryzuje nowoczesne podejście do zagadnień związanych z edukacją, określane jako Accelerated Learning.
Accelerated Learning to współczesna dyrektywa metodologiczna oznaczająca połączenie i wykorzystanie w procesie nauki aktywności fizycznej i wielu zmysłów oraz całego układu umysł — duch — ciało.
Coraz więcej badań i obserwacji sugeruje, że tradycyjna metoda przekazywania wiedzy oparta głównie na wykorzystaniu zmysłu słuchu (wykłady i dyskusje) i wzroku (czytanie) jest niewystarczająca i ogranicza w dużym stopniu możliwości, jakie niesie ze sobą uczenie się „całym sobą”, tak charakterystyczne chociażby dla postępowania małych dzieci. Właściwie dobrana, celowa aktywność ruchowa oraz nauka przez doświadczenie przynoszą zdecydowanie lepsze efekty niż samo czytanie czy słuchanie nauczyciela. Od pewnego czasu wiadomo już, że ruch fizyczny znakomicie wspomaga funkcjonowanie umysłu. Odkryto, że część mózgu odpowiedzialna za motorykę naszego ciała (kora ruchowa) jest położona tuż obok obszarów kierujących procesami twórczego myślenia i rozwiązywania problemów. Potwierdzają to badania sawantów — ludzi posiadających niespotykane, fenomenalne umiejętności w wybranych dziedzinach: liczeniu, zapamiętywaniu, malowaniu, rzeźbieniu. W trakcie prowadzonych laboratoryjnie obserwacji i pomiarów okazało się, że gdy wykonują oni bezbłędnie skomplikowane operacje umysłowe, uaktywnia się właśnie rejon mózgu odpowiedzialny za procesy ruchowe naszego ciała, pomimo tego, że badani leżą praktycznie bez ruchu.
Zgodnie z ideą Accelerated Learning największą skuteczność w uczeniu się osiągniesz wtedy, gdy maksymalnie wykorzystasz jednocześnie:
Kanał somatyczny — włączasz do nauki ruch, angażujesz się fizycznie; wykonujesz modele i schematy, odgrywasz „role”, posługujesz się dotykiem, węchem i smakiem, angażujesz się w gry dydaktyczne.
Kanał wizualny — obserwujesz, rysujesz, wyobrażasz sobie, używasz metafor, posługujesz się w notatkach kolorami, piktogramami i rysunkami, wykonujesz trójwymiarowe modele nowych informacji.
Kanał audialny — uczysz się poprzez słuchanie, mówienie i dyskutowanie, głośno odczytujesz tekst, słuchasz nagranych informacji, ujmujesz nowy materiał w formę ciekawej historii, odtwarzasz wyuczony materiał na głos.
Fragment pochodzi z książki„Ale urwał!” Andrzeja Bubrowieckiego.
Jednak natura wyposażyła Cię w jeszcze jeden „instrument” do kierowania emocjami, do którego masz dostęp w każdym momencie.
Jest nim Twoje ciało.
Niewiele osób zdaje sobie świadomie sprawę z tego, jak wiele można zyskać dzięki odpowiedniemu pokierowaniu swoim ciałem.
Obserwując zachowania większości z nas, można odnieść wrażenie, iż ten obszar jest wyjątkowo zaniedbany. Zdecydowanie więcej czasu poświęcamy na zabiegi kosmetyczne niż na ćwiczenia sportowe. Aby poprawić sobie humor, częściej w biegu „łapiemy coś na ząb”, zamiast wziąć serię głębokich, przeponowych oddechów. Tymczasem ciało to znakomity „instrument”, którym możemy skutecznie posługiwać się, aby kierować swoim nastrojem, emocjami, a nawet umiejętnościami. Jedyne, co trzeba robić, to nauczyć się wykorzystywać je, a nie pozwalać, aby ono wykorzystywało Ciebie.
Ponieważ od teoretyzowania skuteczniejsze są przykłady i własne doświadczenie, chcę, abyś teraz wyobraził sobie następującą sytuację, z którą być może miałeś już kiedyś do czynienia. Zróbmy sobie razem mały, niecertyfikowany test inteligencji emocjonalnej.
Wyobraź sobie, że za Tobą idzie osoba załamana i zrezygnowana. Czy możesz powiedzieć, jak wygląda? (Odpowiedzi udzielaj na głos lub w myślach, ważne, abyś je pamiętał.) Zaczynamy:
Jej głowa i ramiona są podniesione czy opuszczone?
Oczy skierowane są w górę czy w dół?
Na twarzy maluje się uśmiech czy raczej ma ściągnięte brwi?
Idzie szybkim i dynamicznym krokiem czy raczej powoli, powłócząc nogami?
Oddycha pełna piersią czy jej oddech jest krótki i niepełny?
Jeżeli odezwie się, będzie mówić głośno i stanowczo czy raczej cicho i niepewnie?
Czy Twoje odpowiedzi były zbliżone do poniższych: „Jej głowa i ramiona są opuszczone, ciało zgarbione. Wzrok utkwiony w chodniku. Ma ściągnięte brwi. Idzie wolno. Oddycha płytko. Mówi cicho”. Gratulacje, w Akademii Szybkiej Diagnozy Emocji zdałeś test na 5. Jeżeli uda Ci się odpowiedzieć poprawnie na kolejne pytania, masz szansę na 6!
Wyobraź sobie, że po drugiej stronie tej samej ulicy idzie szczęśliwy i pewny siebie człowiek sukcesu. Jak wygląda? Czy jego wygląd i zachowanie jest podobne do poprzedniej osoby czy odwrotne?
Jeżeli uważasz, że jego głowa i ramiona są wysoko, oczy patrzą przed siebie, mówi pewnym siebie głosem, idzie pewnie i szybko, oddycha pełna piersią, to masz 6!
Ruch
To była oczywiście zabawa, ale zauważ, że Twoje odpowiedzi były właściwe. Skąd to wszystko wiesz? Być może odpowiesz: „Bo wiem” albo „To intuicja” bądź „Widziałem takich ludzi”. Nieważne dlaczego; ważne, że w większości przypadków potrafisz właściwe odczytywać zachowanie. Czasy, kiedy ludzie uważali, że ciało i umysł to dwa odseparowane od siebie systemy, zaczynają mijać bezpowrotnie. Ogromy wpływ ma zarówno umysł na ciało, jak i ciało na umysł. To więc, jak się zachowujemy, wpływa na stan emocjonalny oraz warunkuje fizyczne zdrowie.
ZADANIE
Część I
Stań przed lustrem i zacznij sobie opowiadać coś, co dla jest Ciebie całkowicie nieinteresujące, nudne, coś, do czego nie masz żadnego przekonania. Obserwuj, jak się zachowujesz. Zwróć uwagę na:
Ton i tempo mowy (szybkie, wolne).
Postawę (zgarbiony, wyprostowany).
Mimikę.
Pozycję ciała.
Oddech (wysokość głębokość, szybkość).
Gesty.
Część II
Tym razem zacznij sobie opowiadać coś, w co wierzysz, co uwielbiasz, co Cię rozpala i pasjonuje. Obserwuj swoje zachowanie:
Ton i tempo mowy (szybkie, wolne).
Postawę (zgarbiony, wyprostowany).
Mimikę.
Pozycję ciała.
Oddech (wysokość, głębokość, szybkość).
Gesty.
Zwróć uwagę na różnice. Potem proś o częste informacje zwrotne. Dzięki temu dowiesz się, jak zachowujesz się pełen energii, entuzjazmu i pasji, a jak wygląda Twoje zachowanie, kiedy uchodzi z Ciebie cała para. Zauważ, że każda odczuwana emocja wpływa na sposób, w jaki się poruszasz!
Oddech
Skoro empirycznie przekonałeś się, jak duży wpływ na nasze emocje ma ciało, proponuję, abyś zapoznał się z kilkoma niezwykle interesującymi fragmentami artykułów publikowanych w książkach i pismach medycznych, które cytuję poniżej:
„Pierwszego odkrycia dokonał laureat Nagrody Nobla dr Otto Warburg, dyrektor Fizjologii Komórki Instytutu Maxa Plancka w Berlinie. Udowodnił, że kluczowym uwarunkowaniem dla rozwoju raka jest niedostatek tlenu na poziomie komórkowym”1.
„Brak tlenu ewidentnie odgrywa istotną rolę w przemianie komórki zdrowej w rakową”2.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem te informacje, postanowiłem zapoznać się bliżej z tym, jaki wpływ na nasze zdrowie i życie ma oddech. Przecież nasze życie rozpoczyna się wraz z pierwszym wdechem powietrza i kończy głębokim wydechem, a pomiędzy nimi nieprzerwanie wdychamy i wydychamy powietrze setki milionów razy. Oddech, podobnie jak bicie serca, jest niezbędnym elementem życia. Dlatego — zanim przyjrzymy się, jak efektywnie go wykorzystywać — podam trzy znamienne fakty:
80% wdychanego z powietrzem tlenu zużywa mózg.
Do oddychania wykorzystujemy średnio 1/20 spośród 750 milionów pęcherzyków płucnych.
Przez układ wydalniczy usuwamy z naszego organizmu około 10% zbędnych substancji, przez skórę — 20%, a wraz z oddechem — aż 70%!
Anthony Robbins podaje, że dr Jack Shields, limfolog z Santa Barbara w Kalifornii, prowadził badania nad wpływem oddychania na system odpornościowy. Przy użyciu umieszczonych wewnątrz ludzkiego ciała kamer odkrył, że głęboki przeponowy oddech stymuluje oczyszczanie układu limfatycznego. Dzięki temu organizm usuwa toksyny nawet 5 razy szybciej niż normalnie3.
Tlen odgrywa istotną rolę w tworzeniu się komórek rakowych oraz w powstawaniu innych chorób. Czy zauważyłeś, że osoby, które od lat czynnie uprawiają amatorski sport, rzadziej chorują i niezwykle rzadko zapadają na raka?
Nasze ciało zbudowane jest z miliardów komórek, tworzących tkanki i organy. Jego stan zależy od stanu zdrowia komórek, z których jest zbudowane. Te zaś potrzebują odpowiedniej ilości substancji odżywczych. Za ich transport odpowiada układ krwionośny, którego główną „pompą” jest serce. Z kolei do usuwania zbędnych i szkodliwych dla organizmu substancji oraz płynów, będących efektem przemiany materii na poziomie komórkowym, służy układ limfatyczny.
Nie trzeba nikogo przekonywać, co wiąże się z odkładaniem się substancji toksycznych wokół ścianek komórek. To prosta droga do poważnych schorzeń. Układ limfatyczny — cztery razy dłuższy od krwionośnego — zawiera białe ciałka krwi, które chronią cały organizm, oczyszczając go. Płyn limfatyczny zabiera ze sobą proteiny krwi, martwe komórki oraz toksyczne produkty przemiany materii i przepływa przez węzły chłonne, gdzie wszystkie te substancje (z wyjątkiem protein krwi) są neutralizowane i niszczone. Gdyby układ ten przestał funkcjonować, człowiek zmarłby w ciągu 24 godzin z powodu zatorów protein krwi i nadmiaru płynów wokół komórek.
Niestety, w przeciwieństwie do układu krwionośnego, limfatyczny nie posiada własnej „pompy”. Jej rolę przejęły: oddech oraz ruch spowodowany pracą mięśni. Zatem jedynym sposobem, aby limfa mogła poruszać się, jest głębokie oddychanie i ruch. Aby mieć zdrowy układ krwionośny z efektywnym systemem odpornościowym, trzeba oddychać głęboko i wprawiać w ruch swoje mięśnie, tak aby stymulować system limfatyczny. Nie chodzi o forsowanie organizmu intensywnymi ćwiczeniami. Wystarczy, że na początek zaczniesz głęboko oddychać, a natychmiast poprawi się proces oczyszczania organizmu, gdyż głęboki, przeponowy oddech zwiększa szybkość usuwania toksyn nawet 5-krotnie.
To m.in. dlatego joga tak wiele uwagi przykłada do głębokiego oddychania. Zresztą nie tylko ona czy medytacja, ale większość technik relaksacyjnych oraz sztuk walki podkreśla wagę właściwego oddechu.
Zapewne słyszałeś kiedyś radę: „Weź głęboki oddech i uspokój się”. Czy zauważyłeś, że ludzie zdenerwowani oddychają szybko i płytko, a później, aby się uspokoić, zapalają papierosa i mocno się zaciągają? O metodach oddechu można by napisać osobną książkę. Tutaj skupimy się na kilku najważniejszych technikach. Niektóre z nich sprawią, że zaczniesz od razu czuć się lepiej, inne dadzą wymierne efekty dopiero po dłuższym okresie stosowania.
Jak oddychać? Najlepiej nosem, co wynika z jego budowy. Powietrze wdychane nosem zostaje poddane procesowi oczyszczenia, nawilżenia i ocieplenia, podczas gdy wdychane ustami wpływa bezpośrednio do płuc. Wdychanie powietrza ustami jest swego rodzaju „deską ratunkową” dla organizmu i powinno być stosowane tylko wówczas, gdy niemożliwe (lub niewystarczające) jest oddychanie nosem.
Wybrane techniki oddechowe
Pamiętaj, aby w ciągu dnia jak najczęściej zwracać uwagę na sposób oddychania i świadomie oddychać przeponą, wciągając powietrze nosem. Siła oddechu jest nieprawdopodobna. Oddech potrafi leczyć zarówno ciało, jak i psychikę. Jednak moim celem nie jest przekazanie Ci całej wiedzy na temat oddychania, dlatego zachęcam do zapoznania się z literaturą na ten temat oraz do kontaktu z nauczycielami, którzy pomogą Ci rozwinąć tę umiejętność, tak ważną, a tak bardzo zaniedbywaną przez większość z nas. Oddychaj zdrowo i ruszaj się jak najczęściej, bo życie to ciągły ruch i — jak mawiała moja prababcia — „jeszcze zdążysz odpocząć, będziesz miał na to całą wieczność”.
Ćwiczenia oddechowe
Rady: Większość ćwiczeń wymaga liczenia, ale zamiast liczyć w myślach: „1, 2, 3…”, możesz położyć obie dłonie na udach i unosić po kolei palce lewej, a następnie prawej ręki, np. zaczynając od kciuka i kończąc na małym palcu.
Dla bezpieczeństwa ćwiczenia zostały ułożone według zwiększającego się poziomu trudności.
Wydech
Funkcja: Uspokaja serce i rytm oddechu oraz oczyszcza płuca.
Wykonanie: Usiądź wygodnie, rozluźnij mięśnie twarzy, pozwól sobie przez chwilę zapomnieć o kłopotach dnia codziennego, one nie uciekną. Stan rozluźnienia poznasz po tym, że na twarzy pojawi się łagodny uśmiech. Pozwól, aby powietrze z Twoich płuc wypływało spokojnie przez usta i aby towarzyszył temu ledwie słyszalny dźwięk: haaaaaaaaaa… Ma on być cichy, równy, nie świszczący ani chrapliwy. Kiedy poczujesz, że nie masz w płucach powietrza, weź spokojny wdech nosem (przeponą) i ponownie wydychaj w ten sam sposób. Powtórz cykl 7–8 razy.
Można wykonywać to zadanie klika razy w ciągu dnia.
Cisza
Funkcja: Odpręża, wprowadza wewnętrzny spokój i równowagę. Poprawia czujność i koncentrację, prostuje sylwetkę, zwiększa przepływ energii. Codziennie praktykowanie ćwiczenia poprawia postawę, łagodzi bóle kręgosłupa i pleców.
Wykonanie: Usiądź wygodnie. Odpręż się. Zacznij świadomie powoli rozluźniać ciało — od głowy przez ramiona, plecy, pośladki, do ud. Pamiętaj, aby przez cały czas wykonywania ćwiczenia Twoje plecy były proste, a głowa nieznacznie pochylona do przodu. Zamknij oczy i skoncentruj się na oddechu. Wdychaj powietrze nosem, uaktywniając przeponę. Oddychaj łagodnie, powoli i tak cicho, aby tego nie usłyszeć. Najpierw obserwuj, jak unosi się Twój brzuch. Podczas wdechu nabieraj tyle powietrza, ile naturalnie potrzebujesz. Nie wysilaj się, nie ingeruj w ten proces, po prostu obserwuj. Podczas wydechu pozwól powietrzu swobodnie wypływać z płuc. Nie zatrzymuj go. Wydech ma trwać tak długo, aż Twój organizm sam upomni się o kolejny wdech. Wykonuj to ćwiczenie przez 5 minut.
Jakie obserwacje poczyniłeś? Gdzie są napięcia w Twoim ciele? Jak wygląda Twoja postawa? Gdzie znajduje się głowa?
Równowaga
Ćwiczenie to jest podobne do oczyszczania dróg oddechowych, lecz różni się pewnymi szczegółami, co sprawia, że pełni inne zadanie.
Funkcja: Obniża poziom kortyzolu — hormonu stresu. Przywraca równowagę emocjonalną, uspokaja, odpręża, usuwa stres. Idealne przed snem!
Wykonanie: Usiądź prosto na krześle, obie stopy postaw płasko na podłodze. Rozluźnij się, szczególnie na poziomie ramion i pleców. Lewą rękę umieść na lewym kolanie, a kciukiem prawej zamknij prawą dziurkę nosa. Lewą dziurką wykonaj głęboki, spokojny wdech. Teraz palcem serdecznym prawej ręki zamknij lewą dziurkę, a prawą otwórz i powoli, spokojnie wykonaj wydech. Znów zamknij prawą dziurkę kciukiem i wykonaj wdech, a wydech lewą. Ćwicz tak, powtarzając tę czynność.
Po ćwiczeniu odpręż się i rozluźnij.
Aby ćwiczenie było efektywne, powinno być wykonywane minimum przez 15 minut, najlepiej 20.
Energia
Funkcja: Oczyszczenie, stymulacja układu odpornościowego, podniesienie poziomu energii. Idealne tuż po przebudzeniu. Doskonale usuwa złe samopoczucie, spowodowane nadmiarem alkoholu.
Wykonanie: Oddychasz w systemie 1–4–2. Wciągaj powoli powietrze nosem, poczynając od przepony pozwalając powietrzu powoli pomieszczać się do klatki piersiowej.
Biorąc wdech, licz do 6 (1).1. Zatrzymaj powietrze w płucach, licząc do 24 (4 razy 2. tyle ile wdech). Powoli wypuszczaj powietrze ustami, licząc do 12 3. (2 razy tyle, ile wdech).
Najlepiej wykonywać takie oddechy w kolejnych dziesięciu seriach. Jeżeli należysz do osób, które nie uprawiają czynnie sportu i spędzają wiele godzin w pozycji siedzącej, Twój organizm może być niedotleniony. Dlatego w trakcie ćwiczenia mogą wystąpić różne typowe objawy, takie jak lekkie zawroty głowy, ziewanie, chęć śmiechu. Często pojawia się też chłód i lekkość w kończynach. Po kilku minutach od zakończenia serii tych oddechów dostrzeżesz zaś inne objawy. Twój umysł stanie się jaśniejszy, wzrok ostrzejszy, możesz zacząć dostrzegać rzeczy, których do tej pory nie widziałeś itp. Często pojawia się chęć do aktywności fizycznej, a w wypadku odczuwania uprzednio głodu — brak łaknienia.
Ćwiczenie to, wykonywane 2 razy dziennie, daje możliwość oczyszczenia organizmu z toksyn i dotlenienia mózgu. Dodaje sił i energii do działania. Podnosi potencjał witalności, oczyszcza kanały energetyczne i usprawnia oddychanie komórkowe.
Wahadło
Funkcja: Idealnie koi cały układ nerwowy. Błyskawicznie uspokaja i odpręża. Powoduje rozluźnienie mięśni twarzy, w związku z czym zmarszczki się wygładzają.
Wykonanie: Wyobraź sobie wahadło, kołyszące się w lewo i w prawo. Kiedy dochodzi do najwyższego punktu, zwalnia, na ułamek sekundy zatrzymuje się, po czym zmienia kierunek ruchu. I tak w lewo i w prawo przez cały czas.
W ten sam sposób ma wyglądać Twój oddech. Wykonujesz przeponowy wdech nosem, odliczając przy tym 3 sekundy. Kiedy będziesz przy trzeciej, zmień kierunek i zacznij wydychać powietrze nosem, tak aby swobodnie wypływało z Twojego ciała przez następne 3 sekundy. Kiedy będziesz przy trzeciej sekundzie, zmień kierunek i zacznij znów wdychać powietrze. Powtarzaj ten cykl. Ważnym jest, aby nawet przez chwilę oddech nie został zatrzymany. Oddech ma być płynny, rytmiczny, a wdech i wydech równej długości.
Długość faz oddechu możesz zwiększać do 5, 6, 8 sekund itd. Zależy to od Twojej kondycji. Ćwiczenie jest znakomite. Gorąco je polecam. Zaraz po 2–3 minutach pojawiają się efekty.
Istnieje bardzo wiele ćwiczeń oddechowych. Jeżeli będziesz chciał pogłębić znajomość technik oddechowych, proponuję poszukać nauczyciela, który zademonstruje ich wykonywanie.
1 N. Altman, Oxygen Healing Therapies, Rochester 1998.
2 H. Goldblatt, Induced malignancy in cells…, „Journal of Experimental Medicine” 1953, nr 97(4).
3 J.W. Shields, Limph, Lymph Glands, and Homeostasis, „Lymphology” 1992, nr 25(4).
Na Twoje samopoczucie i jakość Twojego całego życia mają wpływ dwa czynniki. Pierwszym są procesy zachodzące w Twoim umyśle, drugim jest to, co się dzieje w danym momencie z Twoim ciałem.
Niezależnie od tego, co wydarza się w Twoim życiu, Ty i tylko Ty kontrolujesz własny stan, swoje samopoczucie, swoje emocje. Jeżeli zrozumiesz tę zasadę — i zaczniesz ją stosować — Twoje życie wejdzie na inny poziom. Będziesz miał w sobie więcej wszystkiego, czego pragniesz, niż kiedykolwiek przedtem. Z drugiej strony możesz wyobrazić sobie cenę, którą często przychodzi nam zapłacić za nieumiejętność zarządzania własnymi emocjami. Historia dostarcza nam wielu przykładów tragicznych zawirowań wybitnych ludzi, takich jak Elvis Presley, Jim Morrison, Jimi Hendrix, Janis Joplin, John Bonham, Marilyn Monroe, John Belushi, Jerzy Kosiński, Zdzisław Beksiński itd. Większość z nich miała wszystko to, co dla wielu z nas jest obiektem pożądania: pieniądze, sławę, podziw współczesnych, szacunek, miłość i uwielbienie tłumów. Jednakże nie potrafili zarządzać własnym stanem emocjonalnym i ich losy potoczyły się tragicznie.
Istnieją trzy metody, pozwalające kontrolować swój stan emocjonalny:
koncentracja — to, na co zwracamy uwagę, o czym myślimy, co mówimy do siebie i co sobie wyobrażamy,
fizjologia — sposób, w jaki oddziałujemy na swoje ciało,
język — to, co mówimy do siebie i do innych ludzi.
Ponieważ roli języka poświęciłem kilkadziesiąt stron w innej książce1, w tej skupimy się głównie na koncentracji i sile naszego ciała.
Przed lekturą dalszej części rozdziału wykonaj poniższe zadanie.
ZADANIE
Rozejrzyj się dookoła po miejscu, w którym się teraz znajdujesz, i zacznij wypisywać wszystkie rzeczy, które mają kolor czerwony. Przypatrz się dokładnie. Przyglądaj się wszystkiemu. Jeżeli w pomieszczeniu jest mało takich rzeczy lub nie ma ich w ogóle, wyjrzyj przez okno albo przejdź do innego pokoju. Wypisz wszystko, co dostrzegłeś. Masz na to 2 minuty.
(zanotuj dane w notatniku)
Co zauważyłeś? Najprawdopodobniej na początku wypisywałeś rzeczy duże, a później zacząłeś dostrzegać coraz mniejsze.
Teraz zamknij oczy i wymień w myśli wszystkie rzeczy w tym pomieszczeniu, które są w kolorze żółtym, szarym, czarnym…
Co zauważyłeś? Jakie wnioski możesz z tego wyciągnąć?
(zanotuj dane w notatniku)
Zrób kolejne proste ćwiczenie. Skoro czytasz w tej chwili ten fragment, na pewno widzisz litery, śledzisz treść, dokonujesz w myślach oceny tego, co jest napisane, ale kątem oka widzisz otaczające Cię przedmioty, ich kształty i kolory. Na swojej skórze czujesz temperaturę pomieszczenia, słyszysz czyjeś głosy oraz inne dźwięki. Jednakże na pewno nie zwracasz uwagi na swoje stopy. A jak one się czują? Jest im wygodnie? Ciepło czy zimno? Może warto byłoby zdjąć to, co masz na nogach, a może lepiej coś założyć?
Dopiero teraz, kiedy przeczytałeś te słowa, zaczynasz zwracać na nie uwagę. Dopiero teraz możesz zdecydować, czy jest im wygodnie, czy nie. Zauważ jednak, że kiedy skoncentrowałeś się na własnych stopach, zaczęły umykać Ci inne rzeczy. Może przestałeś oceniać i analizować sens czytanej treści. Może przestałeś zauważać niektóre przedmioty lub nie słyszysz rozmów, które jeszcze przed chwilą były w obrębie Twojej uwagi.
Często jest tak, że podczas czytania książki lub gazety nie zwracamy uwagi na postawę pleców, chyba że w pewnym momencie zaczną nas boleć. Jeżeli skierowałbyś teraz uwagę na to, czy jest Ci wygodnie czy nie, prawdopodobnie przestaniesz myśleć o nogach. W obszarze Twojej uwagi znajdą się teraz plecy.
Jak widzisz, nie możemy jednocześnie świadomie odbierać, analizować i oceniać wszystkiego, co zachodzi w i wokół nas. Tak dzieje się m.in. w naszych relacjach z ludźmi, a także w wypadku dużych organizacji, gdzie stykają się i ścierają indywidualne i grupowe interesy setek, a nawet tysięcy ludzi, tam, gdzie pojawiają się zależności służbowe, rodzinne, sprzeczne systemy wartości, przekonania, potrzeby itd. Żyjemy w ogromnej sieci wzajemnych powiązań, pośród takich samych ludzi jak Ty i ja, którzy także mają ograniczone możliwości percepcji świata.
Twoja koncentracja na danej rzeczy, idei, zachowaniu lub myśli sprawia, że zaczynasz dostrzegać coraz więcej możliwości, zależności i rozwiązań. Jeżeli skoncentrujesz się na jednej rzeczy lub sytuacji, naraz zaczynasz dostrzegać elementy i możliwości, których nie widziałeś przedtem. Nie dostrzegałeś ich nie z powodu jakichś deficytów, tylko dlatego, że jednocześnie starałeś się w tym samym czasie zwrócić uwagę na inne rzeczy.
Człowiek jest w stanie świadomie odbierać i przetwarzać 7 ± 2 informacje w jednostce czasu. A ile ich do nas dochodzi? Miliardy! Siłą rzeczy nie możemy ich wszystkich odebrać i „przerobić”. Czy w tej sytuacji jest w ogóle możliwe, abyśmy uniknęli nieporozumień i konfliktów? Pytanie retoryczne.
W mózgu człowieka, a ściślej mówiąc, w pniu mózgu i wzgórzu znajduje się tzw. układ siatkowaty, który oprócz spełniania wielu innych ważnych funkcji filtruje docierające do mózgu informacje i tylko te ważne lub niezwykłe kieruje do ośrodków w korze mózgowej. Ważnymi informacjami mogą być te zaprogramowane w nas przez miliony lat ewolucji oraz te, które sami uznamy za ważne.
Dlatego tak niezmiernie istotne jest opanowanie umiejętności koncentrowania się na tym, co dla Ciebie jest istotne, to bowiem umożliwi Ci kontrolę własnego samopoczucia i zachowania, a przez to — całego życia. Dzięki temu to Ty będziesz podejmować decyzje o nim, a nie ono o Tobie. Przez „życie” mam tu na myśli te wybory, których dokonujemy w każdej minucie, a których pochodzenie jest przez nas najczęściej nieuświadomione. Są to wszystkie te programy, które są w nas zapisywane przez innych ludzi i nas samych od chwili urodzin po moment śmierci.
Jak wiadomo, na nasze samopoczucie mają wpływ:
Pogoda.
Brak lub nadmiar snu.
„Ciężkie” jedzenie.
Filiżanka mocnej kawy.
Alkohol.
Ruch, ćwiczenia.
Ból fizyczny.
Słowa i zachowanie innych ludzi.
Negatywne i pozytywne informacje.
Problemy zawodowe i prywatne.
Konflikty i nieporozumienia z innymi.
Poczucie (lub brak) bezpieczeństwa finansowego itd.
Wiele podobnych spraw powtarza się w przypadku wszystkich ludzi, inne są indywidualne. Niemniej, możemy podzielić je na cztery główne zbiory:
Czynniki zewnętrzne.
Relacje z ludźmi.
Wartości i przekonania.
Odżywianie i stan zdrowia.
Jeżeli pytałbym następnie, na co, ich zdaniem, sami mają wpływ, usłyszałbym pewnie, że na sposób odżywiania i aktywność fizyczną. Natomiast na pozostałe czynniki większość ludzi uważa, że nie ma wpływu lub wpływ ten jest bardzo znikomy — szczególnie jeżeli chodzi o takie sprawy jak pogoda, ból, pojawiające się informacje, problemy, konflikty. Jeśli zacznie Cię coś boleć, od razu Twój dobry nastrój ustąpi miejsca złemu, uśmiech zamieni się w jęk lub płacz, a nieprzespana noc zwiększy Twoją uległość w trudnych rozmowach z kontrahentem. Na Twoje samopoczucie bez wątpienia będą miały wpływ także głód lub skok ciśnienia np. po wypiciu filiżanki mocnej kawy.
Jednakże zakres naszej kontroli jest znacznie szerszy, niż może się to z pozoru wydawać. Czy zdarzyło Ci się kiedyś, gdy byłeś bardzo zdenerwowany, że nagle stało się coś, co całkowicie przykuło Twoją uwagę? Pojawił się obok Ciebie ktoś, na kim Ci zależy lub kogo się boisz, usłyszałeś wyjątkowo śmieszny dowcip, a może coś Cię wystraszyło. Co wtedy się stało? Najprawdopodobniej zdenerwowanie całkiem zniknęło lub przynajmniej jego poziom znacznie się obniżył. Czy czasem nie bywa podobnie z bólem, reakcją na pogodę, a nawet z głodem?
Dlaczego tak się dzieje? Są to właśnie efekty koncentracji. To, na czym w danym momencie silnie się skupiasz, sprawia, że nie dostrzegasz innych rzeczy, informacji lub uczuć. Najistotniejsze w tym procesie jest to, jak i na czym się koncentrujesz, czyli forma i przedmiot koncentracji.
1 A. Bednarski. Modelowanie przeznaczenia, Gliwice 2008.
Po zimie, która dla wielu jest czasem stagnacji, lenistwa i psychicznego doła spowodowanego brakiem słońca oraz krótkim dniem, wiosna jest dla wielu prawdziwym wybawieniem. Można, a nawet trzeba się do niej przygotować. W jaki sposób?
1. Zacznij od siebie
Wiesz, jak ważne jest Twoje nastawienie, by wykonać w życiu kolejny, ważny krok? Zacznij od uporządkowania swoich spraw oraz głowy, która musi być wolna od problemów, zagadek i niedopowiedzeń. To czas na podjęcie decyzji, wewnętrzną metamorfozę oraz zmianę nawyków. Spisz listę postanowień, przeorganizuj swoje życie. Kiedy słońce coraz częściej świeci za oknem, będzie Ci łatwiej wprowadzić go także więcej do swojej codzienności.
2. Zweryfikuj postanowienia noworoczne
Rachunek sumienia przed kolejnymi wyzwaniami to podstawa. Po co planować kolejne tygodnie i wyznaczać sobie cele, skoro nie ruszyłeś poprzednich postanowień? Jeśli nie udało Ci się schudnąć, wrócić do formy, zdrowiej się odżywiać – wróć do tego i zacznij pracować nad swoją silną wolą. Wypracowanie nawyków nie trwa trzech dni, ale przekonasz się, że warto.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Zapewne nie raz tłumaczyłeś sobie, że teraz na pewno będziesz się zdrowo odżywiać. Tryb życia, masa problemów na głowie, brak czasu to tylko niektóre wymówki, przez które to się nie udawało. Przesilenie wiosenne będzie powodowało zmęczenie i znużenie, ale odpowiednia dieta pomoże Ci to przezwyciężyć. To co jesz ma wpływ na Twoje samopoczucie, dlatego nie lekceważ tego tematu.
4. Zrób przegląd swojej szafy
Zima kojarzy nam się z ciemnymi i ponurymi kolorami, a wiosna z wszechobecną tęczą. Tak właśnie powinna wyglądać Twoja garderoba. Zaszalej z ubiorem i daj się ponieść wiosennej energii. To nie tylko napędzi Cię do działania, ale także nastroi pozytywnie. Kolory mają wpływ na otoczenie i zobaczysz, że Twoje promienne podejście do życia pozytywnie odbije się na innych.
5. Zacznij się ruszać!
Kiedy na zewnątrz wszystko zaczyna kwitnąć i budzić się do życia, weź przykład z przyrody i znajdź motywację do walki o zgrabną sylwetkę oraz lepsze samopoczucie. Na początku możesz zacząć od spacerów, zabawy z dziećmi, a z czasem wdrażać jazdę na rowerze czy bieganie. Za lepszym wyglądem pójdzie także zwiększona pewność siebie, więcej energii i rozładowany stres. Dużo ruchu to wiele korzyści, dlatego zamiast szukać wymówek, znajdź w szafie ciuchy do treningu i zadbaj o siebie!
Tak naprawdę to, co jest ważne to, żeby po prostu znaleźć taką strategię. Ja w swojej książce „Otrzep kolana i biegnij” bardzo szczegółowo opisuję strategię, którą Brian Tracy w jednej ze swoich książek nazwał „Maksimum osiągnięć”.
To jest dwunastoetapowy system realizowania celów – bardzo fajny system pokazujący, jak krok po kroku możesz go przejść, jak krok po kroku z niego korzystać.
Sam popatrz:
Weźmy „na tapetę” przykład, którym łatwiej zobrazujemy cały model: „Chcę mieć swój dom”.
1. ROZWIŃ W SOBIE PRAGNIENIE
Być może powiesz, że to oczywiste – każdy cel ma przecież swój początek w pragnieniu. Sęk jednak w tym, byś NAPRAWDĘ czegoś pragnął. Masz pragnąć tego ponad wszystko, tak jakby zależało od tego Twoje życie. Niech to będzie Twoje marzenie – marzenie tak wielkie, że nic nie będzie w stanie Cię powstrzymać przed jego realizacją.
Czyli nie wystarczy tylko marzyć o własnym domu, trzeba go pragnąć. Jak tlenu, jak wody, to musi być Twoje „must have”!
2. ROZWIŃ W SOBIE WIARĘ
Jeśli nie uwierzysz, że coś naprawdę może się stać, realizacja Twojego celu może okazać się karkołomna. Twoje myśli mają potężną moc – na pewno nie raz przekonałeś się już, że wystarczy, że o czymś pomyślisz, a po chwili się to dzieje. Działa to także w drugą stronę – jeśli zamiast na wymarzonym efekcie będziesz skupiać się na trudnościach, przeszkodach czy wymówkach, jeśli nie uwierzysz, że jesteś w stanie je pokonać, nie spodziewaj się cudów.
Zatem, musisz uwierzyć, że jesteś w stanie to zrobić. Właśnie TY. Zaufanie do siebie i wiara w swoje możliwości to podstawa!
3. ZAPISZ TO, CZEGO CHCESZ
A jeśli nie lubisz pisać – narysuj, wytnij, wymodeluj. Chodzi o to, żeby zmaterializować cel, który na razie istnieje tylko w Twoich myślach. Bardzo ważne jest natomiast, by opisywać swoje cele i pragnienia w formie dokonanej – nie pisz „chciałbym”, napisz „zrobiłem to”. Nie ma tu miejsca na wątpliwości!
Zatem, niech myśli zostaną przelane na papier. Zapisz dokładnie jak ma wyglądać Twój dom, ile ma mieć pokoi, jaki kolor ścian. Dokładnie to spisz. Albo na kartkę wklej dokładne zdjęcie swojego celu.
4. SPORZĄDŹ LISTĘ KORZYŚCI
No dobrze, czyli masz cel i ponad wszystko pragniesz jego realizacji. Ale co dokładnie Ci on da? Jakie korzyści Ci przyniesie? Załóżmy, że chcesz rzucić palenie. W tym przypadku korzyści są oczywiste, ale skup się na nich i nie pozwól sobie o nich zapomnieć. Pamiętaj, że kiedy rozstaniesz się z papierosem, będziesz mieć lepszą cerę, skończą się zadyszki i pokasływania, Twoje ciuchy przestaną śmierdzieć dymem, a Ty zaoszczędzisz 400 zł miesięcznie. Świadomość tych korzyści znacznie wzmocni Twoją wytrwałość.
Zrób zatem listę wszystkich korzyści, jakie wynikają z posiadania własnego domu. Grillowanie, ogród, przyjęcia ze znajomymi, miejsce na siłownię… To wszystko zmobilizuje Cię jeszcze bardziej do osiągnięcia Twojego celu.
5. OKREŚL SYTUACJĘ WYJŚCIOWĄ
Sprecyzuj, na czym obecnie stoisz. Określ, co konkretnie chcesz zmienić. Wróćmy do przykładu z paleniem – zamierzasz rzucić ten nałóg? Uświadom sobie, ile papierosów dziennie wypalasz, ile wydajesz na nie pieniędzy. Musisz wiedzieć, skąd startujesz i dlaczego obrałeś dany cel. To pomoże Ci wystartować!
Jaki jest Twój start, kiedy zaczynasz poważnie myśleć o swoim domu? Ile masz oszczędności, czy możesz spieniężyć swoje mieszkanie, czy możesz otrzymać kredyt, jeśli taką drogę wybierzesz?
6. OKREŚL OSTATECZNY TERMIN
Twój mózg to przebiegły organ. Jeśli nie sprecyzujesz, kiedy konkretnie planujesz osiągnąć zamierzony cel, nie przekonasz go do zmian. Bez precyzyjnego terminu realizacji Twojego celu niełatwo będzie Ci go osiągnąć. Deadline to świetna motywacja! Im bardziej szczegółowy, tym lepiej. A co jeśli niezależnie od Twoich starań nie uda Ci się go dotrzymać? Wyznacz nowy i się nie rozleniwiaj. Grunt to działać!
Jaką datę sobie stawiasz na to, żeby wejść przez próg własnego domu? Za ile miesięcy, lat? Kiedy dokładnie?
7. STWÓRZ LISTĘ PRZESZKÓD
Być może napotkasz na swojej drodze ludzi, którzy za wszelką cenę będą się starali Ci udowodnić, że nie uda Ci się osiągnąć Twojego celu. Świetnie! Wysłuchaj, co mają do powiedzenia i zanotuj ich uwagi na liście potencjalnych przeszkód, na które możesz trafić, a potem przestań zawracać sobie tymi osobami głowę. Choć musisz wierzyć w realizację Twojego celu, to dobrze jest mieć świadomość trudnych momentów, których możesz doświadczyć po drodze. W ten sposób o wiele łatwiej będzie Ci się z nimi rozprawić.
Zatem, co przeszkodzi Ci, aby mieszkać w swoim domu? Może brak finansów, może brak działki budowlanej, a może to Ty jesteś przeszkodą i Twoje przekonania?
8. OKREŚL INFORMACJE DODATKOWE
Zwracaj uwagę na wszystko, co może wiązać się z realizacją Twojego celu. Także na to, czego nie doświadczasz teraz, ale być może doświadczysz w przyszłości. Zastanów się, co może Ci pomóc i zrób niezbędne sprawdzenie tematu. W przypadku rzucania palenia mogą okazać się pomocne artykuły, porady innych ludzi czy przegląd specjalistycznych leków wspomagających ten proces.
A jeśli chodzi o Twój dom? Może katalog z projektami Ci się przyda? A może porównanie cen w składach budowlanych? Spisuj wszystko, potem będzie jak na wagę złota.
9. ZNAJDŹ LUDZI POMOCNYCH
Z reguły bywa to dużo trudniejsze, niż znalezienie malkontentów, którzy będą powątpiewać w realizację Twojego celu, tym bardziej miej zatem na uwadze, że to bardzo istotny krok. Pomocni ludzie wyróżniają się zdrowym poczuciem wartości – czują się ze sobą dobrze, Twój sukces ich zatem nie przeraża. To właśnie oni wesprą Cię w trudniejszych chwilach i skutecznie zmotywują Cię do działania.
Kto z Twoich znajomych mieszka w domu? Kto go zbudował? Ta osoba może stać się dla Ciebie ogromnym wsparciem!
10. SPORZĄDŹ PLAN
Część osób drży z przerażenia na sam dźwięk tego słowa, ale uwierz, plan jest bardzo pomocny. To dzięki niemu będziesz wiedział, co robić dalej i zauważysz swoje postępy. Wystarczy choćby ogólny zarys, który pomoże Ci zrozumieć, czego tak naprawdę chcesz i jakie etapy Cię do tego zaprowadzą.
Zatem, od czego zaczniesz? Jakie będą kolejne kroki. Zapisz wszystko bardzo precyzyjnie. Projekt domu, działka budowlana, potem jak po sznurku kolejne kroki!
11. UŻYJ WIZUALIZACJI
Wizualizacja to modny ostatnimi czasy termin i nic w tym dziwnego, potrafi bowiem ona zdziałać naprawdę wiele. O co konkretnie chodzi? Najzwyczajniej w świecie zobacz oczami wyobraźni siebie po osiągnięciu celu. Chcesz schudnąć dziesięć kilo? Ujrzyj w myślach tę wersję siebie. Zobacz, jakie nosisz ubrania, jaki rozmiar wybierasz w sklepie, ciesz się swoim widokiem w lustrze i komplementami. Wizualizuj jak najwięcej, a w pewnym momencie odkryjesz, że naprawdę stałeś się osobą z Twoich wyobrażeń.
Wyobraź sobie , jak chodzisz po swoim domu, jak czujesz ciepło kominka, jak pachną kwiaty w wazonie. Poczuj to wszystko i zobacz. To wielkie wsparcie!
12. PODEJMIJ DECYZJĘ, ŻE NIGDY SIĘ NIE PODDASZ
To tak naprawdę kluczowy krok na Twojej drodze do realizacji celu. Bez niego nic nie osiągniesz. Jeśli w pewnym momencie sobie odpuścisz, cały Twój wysiłek pójdzie na marne. Nieważne, jak będzie trudno, nieważne, ile razy coś Ci nie wyjdzie. Ważne, aby po każdym niepowodzeniu po prostu nadal podążać ścieżką, którą dla siebie wybrałeś i wierzyć, że się uda. Bo musi się udać!
Przecież Twój dom to Twój cel!
ĆWICZENIE
Wyznacz swój cel. Użyj 12-etapowego systemu stawiania celów. Przejdź go ze swoim celem krok po kroku, zapisz wszystkie szczegóły i postanowienia, a następnie skutecznie realizuj plan!
Jedna z podstawowych zasad w sprzedaży mówi: ludzie kupują korzyści, a nie cechy produktu. Ludzi nie interesuje, jakie są cechy danego produktu. Ludzi interesuje, co dany produkt czy usługa „robią” i jakie korzyści będą z tego mieli! Jednym z podstawowych błędów popełnianych w sprzedaży jest podawanie zainteresowanym własnych powodów, dla których uważamy, że warto kupić dany produkt. Mówimy: „Nasza firma istnieje od… roku, mamy największy wybór asortymentu X. Produkt, który panu oferuję, jest najwyższej jakości” itd. Jest to błąd . Kupującego to nie interesuje. Osoba kupująca szuka odpowiedzi na następujące pytania: „Co w tym jest dla mnie?”, „Co zyskam dzięki tej transakcji?”.
Im jaśniejsza odpowiedź na to pytanie, tym większe szanse na zamknięcie sprzedaży. Właściciela firmy nie interesuje, czym jest elektroniczna faktura. Właściciela firmy interesują jedynie korzyści wynikające z jej wystawiania. Chce on uzyskać jasną odpowiedź na następujące pytanie: „Co w tym jest dla mnie?”, „Co uzyskam dzięki transakcji?”, „Ile uda mi się zaoszczędzić i jak szybko zwrócą mi się poniesione koszty?”. Osoba sprzedająca elektroniczną fakturę, mówiąca o jej cechach, ma raczej niewielkie szanse na zamknięcie sprzedaży. Osobę zainteresowaną interesują tylko i wyłącznie korzyści, jakie będzie miała dzięki zawarciu transakcji. Poniżej podam przykład próby sprzedaży, która z pewnością nie zostanie sfinalizowana.
Omówię popełnione błędy i wskażę prawidłowe podejście.
Jest to czołowy billboard i hasło reklamowe jednej z prywatnych uczelni wyższych. Stał się on główną wizytówką uczelni. Został umieszczony na tramwajach, przystankach, murach uczelni, stronie internetowej oraz ulotkach reklamowych. Billboard ten miał jedno zadanie: nakłonić do podjęcia nauki we wskazanej uczelni. Spójrzmy na ten billboard oczyma przyszłego studenta i zobaczmy, jakie budzi w nim odczucia. Przyszły student szuka odpowiedzi na pytanie: „Co w tym jest dla mnie? Co zyskam dzięki transakcji?”.
Odpowiedź, jaką otrzymuje: „Nauka na tej uczelni będzie dla mnie wyzwaniem. Będę musiał stawić czoła samemu sobie oraz wykładowcom. Jeśli uda mi się ją ukończyć, będę miał wysokiej jakości wykształcenie. Jednak co będzie w przypadku, gdy nie uda mi się sprostać poziomowi nauki? Lepiej będzie, jak poszukam sobie innej uczelni. Nie chcę się z nikim siłować. Chciałbym dobrze wspominać ten okres w moim życiu”.
Punkt widzenia uczelni: świetnie wykonany billboard, doskonale oddający wysoką jakość nauczania na naszej uczelni. Jakość nauki to nasz największy atut! Jesteśmy z niego niezwykle dumni.
Błędy popełnione przez uczelnię:
Pokazywanie cech produktu, zamiast korzyści płynących z przeprowadzenia transakcji.
Podawanie własnych powodów przemawiających za kupnem.
Nieefektywne wykorzystanie budżetu na reklamę.
Skutkiem popełnionych błędów podczas kampanii reklamowej było zmniejszenie się liczby studentów o połowę w ciągu zaledwie 3 lat. Szkoła była zmuszona ciąć koszty. Zaprzestała reklamy na tramwajach, zrezygnowała z wynajmu jednego biurowca, zapadła również decyzja o zamknięciu jednego wydziału. Poniżej schemat prawidłowego działania, jaki powinna zastosować uczelnia:
Zrobić listę potrzeb, jakie chce zaspokoić klient (student) dzięki zawarciu transakcji.
Ułożyć ją według ważności poszczególnych korzyści.
Określić kluczowy powód zakupu.
Stworzyć hasło reklamowe odzwierciedlające najważniejszą korzyść, jaką klient uzyska dzięki zawarciu transakcji.
Rezultatem jest np.: „Twój sukces, nasza wiedza!”. Hasło to pokazuje, co osiągnie student, wybierając daną uczelnię. Informuje, że do osiągnięcia sukcesu jest niezbędna wiedza, którą uczelnia daje. Pośrednio pokazuje wysoką jakość kształcenia, budzi również pozytywne odczucie chęci niesienia pomocy studentowi. Myślę, że to hasło przyniosłoby o wiele więcej korzyści dla uczelni. Ważne jest, aby w trakcie procesu sprzedaży posługiwać się językiem korzyści. Cechy produktu powinny być jedynie argumentami za tym, że obiecywana korzyść jest możliwa do osiągnięcia.
Przykład. „Dzięki temu, że samochód ten ma pojemny bagażnik (cecha produktu), będzie mógł pan zabrać ze sobą na wakacje wszystkie potrzebne rzeczy. Tak pojemny i przestronny bagażnik na pewno będzie również pomocny w trakcie robienia cotygodniowych zakupów (korzyść z produktu)”.
Gra sprzedaży
Umiejętność sprzedaży tak naprawdę sprowadza się do jednego: do odkrycia kluczowej potrzeby rozmówcy, a następnie przedstawienia mu oferty w taki sposób, aby ten miał pewność, że otrzyma to, czego potrzebuje. Pamiętaj o zasadzie 90/10. 90% decyzji zakupowych jest podejmowanych na podstawie 10% korzyści, jakie zaoferujesz klientowi. Twoim zadaniem jest odkrycie, jakie to korzyści. W chwili gdy odkryjesz kluczowy powód zakupu, staraj się o nim mówić więcej i więcej, nie pozwalając zrezygnować klientowi z zakupu. Musisz wiedzieć, że tak jak w każdej sprzedaży, istnieje kluczowa korzyść, dla której klient decyduje się na zakup. Tak również w każdej sprzedaży występuje kluczowa obiekcja klienta, powstrzymująca go przed decyzją o zakupie.
Dzięki wiedzy na temat kluczowego powodu zakupu jesteśmy w stanie przeciwstawić się obiekcjom klienta. Jeśli klient będzie uchylał się od dokonania zakupu, wymyślając coraz to nowe powody, należy za każdym razem odpowiadać: „Tak, ma pan rację, ale… (kluczowy powód zakupu)”. Załóżmy, że prowadzimy sprzedaż wysokiej jakości sprzętu do nurkowania.
Klient: „Sprzęt ten jest zbyt kosztowny, nie mogę pozwolić sobie na jego zakup. Państwa konkurencja oferuje go średnio o 30 % taniej”.
Sprzedawca: „Tak, to prawda, ma pan całkowitą rację. Na rynku są firmy oferujące sprzęt nurkowy tańszy nawet o 30%, jednak gwarantujemy, że oferowane przez nas wyposażenie jest najwyższej jakości, co zapewni panu większe bezpieczeństwo podczas nurkowania”.
Klient: „No nie wiem, czas oczekiwania na państwa sprzęt nurkowy to blisko 3 tygodnie, podczas gdy u innej firmy z branży maksymalny czas oczekiwania na dostawę wynosi 2 dni”.
Sprzedawca: „Rzeczywiście, słuszna uwaga. Niestety na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie dostarczyć panu sprzętu, o którym mowa, w krótszym czasie. Jego sprzedaż przekroczyła nasze wszelkie oczekiwania (reguła społecznego dowodu słuszności), jesteśmy właśnie w trakcie uzupełniania zapasów. Jednak nieco dłuższy czas oczekiwania na pewno zrekompensuje panu wysoka jakość wykonania, co niewątpliwie bardzo przełoży się na pana bezpieczeństwo podczas nurkowania. Nie chciałby się pan chyba spotkać z sytuacją awarii sprzętu pod wodą, prawda? Co wówczas by pan zrobił?”.
Klient: „Ma pan rację, nie ma co oszczędzać na własnym bezpieczeństwie”.
Powyższy przykład to oczywiście uproszczenie, jednak doskonale pokazuje, w jaki sposób można zamknąć transakcję, jeśli klient próbuje nam „uciec”. Za każdym razem, gdy kupujący zgłasza kolejne obiekcje, sprzedający odpowiada: „Tak, ma pan całkowitą rację, jednak dzięki… (cecha produktu) ma pan absolutną pewność, że… (kluczowa przyczyna zakupu)”.
Technika ta sprawdza się, jeśli podczas rozmowy z klientem odkryjemy jego główny motyw zakupu.
W jaki sposób odkryć główny motyw klienta przy dokonywaniu zakupu? W tym celu należy zadać następujące pytanie:
„Szanowny panie, gdyby miał pan kiedykolwiek kupić ten produkt, to co skłoniłoby pana do podjęcia decyzji?”.
Po zadaniu tego pytania daj klientowi parę chwil na zastanowienie, nie przerywaj. Jeśli zadasz to pytanie w swobodny sposób, teoretyczny klient zapewne odpowie:
„No cóż, jeśli kiedykolwiek miałbym kupić ten produkt, musiałbym być przekonany, że…”.
W ten sposób jesteśmy w stanie poznać główny motyw klienta przemawiający za zakupem.
Później zrób wszystko, aby przekonać rozmówcę, że osiągnie daną korzyść (motyw zakupu) natychmiast, gdy tylko przyjmie Twoją ofertę.
Prostota, prostota, prostota! Zaprawdę powiadam ci: niech twe sprawy będą proste jak jeden, dwa, trzy i tak do stu lub tysiąca… Szczęście nasze bowiem jest proporcjonalne do ilości rzeczy, bez których możemy się obejść. Henry David Thoreau
Po co być minimalistą?
Minimalizm to sposób na ucieczkę od nadmiaru, jakim żyje dzisiejszy świat: konsumpcjonizmu, przedmiotów materialnych, bałaganu, obowiązków, dystrakcji, hałasu, a nawet długów. Jest sposobem na powstrzymanie się od tego, co nie jest w życiu prawdziwie istotne, po to, by można było skupić się na tym, co dla nas ważne, co nadaje naszemu życiu sens i czyni nas szczęśliwymi.
Czy minimalizm nie jest nudny? Czy nie powoduje uczucia pustki?
To powszechnie panujące, aczkolwiek błędne, przekonanie, że życie minimalisty wygląda jak życie tybetańskiego mnicha, że jest puste, sterylne i nudne. Wcale tak nie jest, choć oczywiście może tak być — jeżeli tylko zdecydujesz się kroczyć w tym kierunku. Osobiście nie zachęcam do takiego minimalizmu. Zamiast tego, po prostu oddalmy od siebie to, co zbędne, by przygotować miejsce na to, co daje nam największą radość. Usuńmy rozpraszacze, by móc stworzyć coś niesamowitego. Redukujmy zobowiązania, by więcej czasu spędzać z ukochanymi osobami. Unikajmy hałasu, by skoncentrować się na naszych myślach oraz naszej sferze duchowej. W rezultacie minimalizm prowadzi do większej ilości szczęścia, spokoju, wewnętrznej równowagi i radości, ponieważ zrobiliśmy na te emocje miejsce w naszym życiu.
Na czym polega życie minimalisty?
W skrócie, jest to pozbycie się wszystkiego, czego nie potrzebujesz oraz z czego nie korzystasz, by uzyskać proste, czyste i pozbawione „gratów” środowisko, a także by uprościć własne życie. Jest to egzystencja bez obsesji na punkcie przedmiotów materialnych czy robienia zbyt wielu, przesadnie złożonych, rzeczy. To używanie prostych narzędzi, posiadanie minimalnej garderoby, niewielu przedmiotów osobistych i tzw. lekkie życie, nieodbijające się zbytnio na środowisku naturalnym.
Jakie korzyści płyną z bycia minimalistą?
Jest ich naprawdę wiele. Mniej stresu, mniejsze koszty, mniej długów, mniej sprzątania. Więcej czasu i miejsca na tworzenie, na życie z bliskimi. Więcej spokoju, więcej czynności, które kochasz robić. Więcej czasu na poprawę zdrowia i kondycji fizycznej. Życie w ten sposób jest także w większym stopniu zrównoważone i łatwiejsze w organizacji. A to dopiero początek zalet…
Jak wygląda plan dnia minimalisty?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale minimalista definitywnie skupia się na tym, żeby robić mniej, ale za to same istotne rzeczy; nie rozpycha swojego grafiku banałami — o ile takowy prowadzi; nie rozprasza swojej uwagi porozmieszczanymi dookoła przedmiotami. Dzięki skupieniu się na jednym, najistotniejszym w danym momencie zadaniu, znacznie zwiększa swoją produktywność. Niektórym udaje się nawet praca od zadania do zadania, a inni po prostu ustalają swoje cele każdego ranka.
Jakich zasad muszę przestrzegać, by zostać minimalistą?
Nie ma ustalonego zestawu reguł. Nie ma idealnego sposobu, jedynej drogi. Trzeba starać się żyć prostym życiem, bez niepotrzebnych rzeczy, bez dystrakcji, marnotrawstwa i bałaganu. Jest to po prostu oszczędne, pozbawione długów życie, w zgodzie z naturą i przy zachowaniu równowagi.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Czy aby zostać minimalistą muszę być również wegetarianinem lub weganinem?
Oczywiście, że nie. Jakkolwiek wierzę, że wegański czy wegetariański styl życia jest zgodny z filozofią minimalistyczną, to jednak możesz jeść mięso, jeżeli chcesz. Minimalista w przypadku odżywiania stara się jeść przede wszystkim naturalnie, bez zbytniego obrabiania jedzenia przed spożyciem, jak również nie lubi się przejadać.
Czy nie zaprzeczasz sam sobie, twierdząc, że jesteś minimalistą, posiadając jednocześnie iMaca, duży dom i szóstkę dzieci?
Jak wspominałem, do minimalizmu nie prowadzi jedyna słuszna droga. Każdy musi znaleźć swoją ścieżkę i moja wcale nie musi odzwierciedlać minimalistycznej filozofii żadnego innego człowieka. Nigdy nie uważałem siebie za idealnego minimalistę — nieustannie dążę do osiągnięcia tego stanu, ale cały czas znajduję coś, co mogę ulepszyć. Jakkolwiek mam przedmioty, z których posiadaniem inni minimaliści mogą się nie do końca zgadzać, cały czas nad sobą pracuję. Poza tym, nie mogę nie wspomnieć o wpływie szóstki moich dzieci na mój minimalizm. W tym wypadku trudno jest wszystko uprościć, zrezygnować z absolutnie każdej zbędnej rzeczy, być ekologicznym i jednocześnie mieszkać w małym domku. Nie mam nic na swoją obronę, ale mam za to wyjaśnienie dla tej sytuacji: dzieci urodziły mi się, zanim w moim życiu zaistniało dążenie do adaptacji filozofii minimalistycznej, a także pojawiały się w trakcie jej wdrażania. Spowodowało to, że moja filozofia życiowa ewoluowała i zmienia się nawet teraz, zatem nie mogę napisać, że od zawsze byłem minimalistą. Przykładem tej ewolucji jest moja niedawna decyzja o zostaniu weganinem.
Jak by nie było, nie wyrzucę przecież dzieci z domu tylko dlatego, że zaadaptowałem w swoim życiu nową filozofię — byłoby to nieetyczne. Co więcej, ani trochę nie żałuję, że je mam — są najlepszym, co mnie spotkało w życiu! Poza tym, upraszczając moje życie, mogę spędzać z nimi więcej czasu.
Podsumowując, uważam, że nawet z szóstką dzieci, adaptacją weganizmu, kupowaniem mniejszych ilości rzeczy, świadomością dóbr i energii pochodzących z natury, posiadając jedno auto, którym rzadko jeżdżę, więcej spacerując i żyjąc najlepiej, jak potrafię w zgodzie z tą filozofią… zużywam mniej zasobów naturalnych niż przeciętny obywatel rozwiniętego kraju. Nie jest to usprawiedliwianie faktu posiadania szóstki dzieci, ale udowodnienie, że mój prywatny minimalizm nie jest tak odległy od kanonicznego.
Prostota stanowi najwyższe osiągnięcie. Gdy zagrało się ogromne ilości nut, a potem jeszcze więcej, tym, co stanowi ukoronowanie kunsztu, jest właśnie prostota. Fryderyk Chopin
Fragment pochodzi z książki „Minimalizm” Leo Babauty.
Twoja pamięć jest lepsza, niż sam sądzisz. Douglas J. Herrmann
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że nagle „uciekła” jakaś informacja, którą miałeś „na końcu języka”? Większości z nas zdarzają się takie sytuacje. Zwykle wtedy mocno napinamy się i za wszelką cenę chcemy jak najszybciej przywołać to słowo. Podnosi się ciśnienie krwi, serce zaczyna uderzać coraz mocniej i szybciej. Na pewno takie postępowanie nie sprzyja„odnajdywaniu zagubionych rzeczy”.
Pomoże Ci natomiast zachowanie spokoju, opanowanie i przekonanie, że masz bardzo dobrą pamięć, która wkrótce przypomni Ci poszukiwaną informację, jeśli jest dla Ciebie ważna. Umiejętność relaksu, o którym będzie jeszcze mowa, panowanie nad własnymi emocjami i wiara we własne możliwości to obok konkretnych metod (technik) podstawowe elementy wpływające na efektywność naszego myślenia i zapamiętywania.
Jeżeli w danym momencie nie masz dostępu do pewnej wiedzy a wiesz, że na pewno znajduje się w Twojej głowie, przede wszystkim zachowaj spokój. Wydaj w myślach dyspozycje swojemu mózgowi: „Zależy mi na tym, aby ta nazwa (to imię, informacja) stała się dla mnie dostępna; abym sobie ją przypomniał” i przenieś naprawdę swą uwagę na inne rzeczy lub inny temat rozmowy. Daj czas swojemu umysłowi, aby wykonał Twoją dyspozycję i przywrócił Ci to, co chwilowo umknęło. Pamiętaj o tym i miej tego świadomość, że zachowanie Twojego ciała; wolna i rytmiczna praca serca, niskie ciśnienie a co za tym idzie wewnętrzny spokój, to te cechy, które gwarantują szybką i skuteczną pracę mózgu.
Pierwszym krokiem jest zaprzestanie koncentrowania się na fakcie zgubienia, czyli zajmowania się tym, czego nie pamiętam. Należy skupić uwagę na tym, co możemy sobie przypomnieć w związku z zaistniałą sytuacją; stworzyć z nich łańcuch wspomnień, coraz większe rozgałęzienia kolejnych skojarzeń. Przypomina to systematyczne, powolne i dokładne drążenie kawałka drewna, odsłanianie jego kolejnych fragmentów. Przypominaj sobie kolejne obrazy, które są związane z zagubioną rzeczą; kiedy zauważyłeś, że jej nie masz, jak dokładnie wyglądała, kiedy widziałeś ją ostatni raz, co wtedy z nią robiłeś, czy był ktoś przy tym, czy wykonywałeś jakieś inne czynności (oglądanie telewizji, czytanie książki, rozmowa). Obudowuj swoją lukę w pamięci jak największą ilością informacji – obrazów, skojarzeń. Odtwarzaj cierpliwie wszystkie fakty połączone z zapomnianą informacją. Pytaj siebie o wszystko, co jest związane z Twoimi „poszukiwaniami”. Jednocześnie poleć swojemu mózgowi, aby zapomniał o szukanej informacji na poziomie świadomym i przekazał zadanie do podświadomości.
Ta technika pozwoli Ci również dotrzeć do tych informacji, które na pewno masz w głowie (kiedyś się ich przecież nauczyłeś), a w tej chwili są dla Ciebie niedostępne. Jeżeli znałeś na pamięć listę nazwisk swojej klasy, mógłbyś i do niej dotrzeć dzisiaj. Pamiętaj tylko, że ta technika wymaga od Ciebie żelaznej konsekwencji w jej stosowaniu, systematyczności, cierpliwości i precyzyjnej realizacji.
Do 17 grudnia 2020 r. znajdziesz ją w jednym z pakietów świątecznych! Sprawdź tutaj.
Co było w szkole? — mama kaczka w ten sposób zwracała się do Zuzi, niemal każdego dnia po powrocie z pracy. — Nic szczególnego. No po za tym całym planowaniem. — Planowaniem? — mama nagle zainteresowała się tematem. Zaprzestała krzątaniny po kuchni i usiadła obok córki. — Opowiesz mi o tym? — Pani mówiła nam, że w życiu bardzo ważne jest planowanie różnych czynności. A poza tym, powiedziała coś, czego do końca nie rozumiem. — Tak, a co to takiego? — Pani powiedziała, że najważniejszą rzeczą w życiu jest to, aby stawiać sobie cele — tu Zuzia zrobiła przerwę i spoglądając na mamę, wykrzywiła swój żółty dziobek w grymasie niezadowolenia. — Wiesz, mamo, ja nic z tego nie rozumiem.
— To nic, skarbie. Jeśli chcesz, to spróbuję ci to wytłumaczyć po swojemu. Co ty na to? — Wspaniale, mamo! — wykrzyknęła zadowolona Zuzia. — No dobrze, ale najpierw powiedz mi dokładnie, co na ten temat mówiła pani nauczycielka. — Pani powiedziała, że cele to tak jakby marzenia, tylko że zapisane na kartce papieru. Powiedziała również, że zapisanie celu jest jedną z najważniejszych czynności, jakie należy zrobić, aby zrealizować własne marzenia. Ale ja nie jestem w stanie pojąć, jakie znaczenie ma to, że zapiszę swój cel. Przecież równie dobrze mogę je wypowiedzieć, a potem zapamiętać, tak aby pozostało w mojej głowie. To nawet prostsze, no nie? — To, co mówiła wam nauczycielka, jest naprawdę ważne i w całości się z nią zgadzam. Spróbuję ci to wyjaśnić, w prosty sposób. — Mama chwilę pomyślała, a potem zaczęła tymi słowami: — Pamiętasz bajkę o zaczarowanej studni życzeń? Zuzia kiwnęła głową. — W tamtej bajce małe kaczuszki odnalazły magiczną studnię. Kiedy podchodziły i wrzucały monetę, mogły wypowiedzieć swoje pragnienia, a studnia je spełniała. Jeśli sobie dobrze przypomnisz, aby znaleźć tę studnię, małe kaczuszki przemierzyły niemal cały świat wzdłuż i wszerz, a w dodatku, aby do niej dotrzeć, kierowały się specjalną mapą i wskazówkami wielkiego czarodzieja. Tak naprawdę była to tylko bajka. Nie istnieje żadna studnia życzeń znajdująca się na krańcu świata. Nie ma także żadnej mapy, która by do niej prowadziła. Nie znajdziesz również czarodzieja, który by wskazał ci do niej drogę.
Na twarzy małej kaczuszki nagle pojawił się smutek. Prawdopodobnie Zuzia wierzyła w istnie nie takiej magicznej studni spełniającej życzenia. Tymczasem mama powiedziała właśnie, że była to tylko opowiastka dla dzieci. Mama oczywiście dostrzegła zawiedzioną minkę córeczki, więc podjęła opowieść: — Prawda, kochanie, jest taka, że takie magiczne studnie istnieją. Ale wcale nie na samym końcu świata. One znajdują się w każdym z nas. Każdy ma swoją magiczną studnię życzeń, która spełnia tylko jego życzenia. Nie trzeba mieć żadnej mapy ani nie potrzeba pomocy czarodzieja. Nie potrzeba długotrwałej wędrówki, aby ją znaleźć. Wystarczy jedynie poprosić, a ona spełni każde twoje życzenie. W dodatku nie musisz do niej niczego wrzucać. Nie potrzebujesz żadnych monet. Spełnianie marzeń jest całkowicie darmowe. — Mamo, czy to, co mówisz, to prawda?! — Zuzia słuchała mamy jak zaczarowana. — Oczywiście że to prawda — mama pogładziła kaczusię po skrzydełkach i po główce. — Każdy ją ma, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z jej istnienia. Niektórzy przeżywają całe swoje życie, nie wiedząc, że ją mają. Takie zwierzęta są zazwyczaj bardzo nieszczęśliwe. — Czy to znaczy, że wystarczy, iż wypowiem życzenie i moja studnia je spełni? — dopytywała Zuzia. — W sumie to tak — podjęła dalsze wyjaśnienia mama. — Już samo wypowiedzenie życzenia sprawia, że studnia zaczyna jego realizację. Jednak jej prawdziwa potęga zostaje uruchomiona dopiero wtedy, gdy zawrzesz z nią umowę. A taka umowa jest ważna dopiero wtedy, gdy zostanie zapisana na kartce papieru. Kiedy sformułowane życzenie zostanie zapisane, nic na świecie nie jest w stanie przeszkodzić twojej studni życzeń, aby je zrealizowała. — Aha, to po to jest to całe zapisywanie celów! — wykrzyknęła nagle Zuzia. — Teraz zaczynam to wszystko rozumieć. Tylko że nasza pani mówiła jeszcze o jakichś zasadach „jak formułować nasze cele”. Ale ja niewiele z tego zapamiętałam. Czy ty, mamo, wiesz coś na ten temat? — Oczywiście, kochanie. Każdy, kto chce realizować swoje cele, musi znać te zasady. — Mama spojrzała znacząco na swoją córkę. — Te zasady nie są trudne, ale większość zwierząt nie ma o nich pojęcia lub o nich zapomina. Wtedy formułują życzenia w sposób niewłaściwy i zamiast spełnionych marzeń dostają nędzne ochłapy lub wręcz porażki. — Ale dlaczego studnia życzeń robi im takie psikusy? — Zuzia była zaskoczona. — To nieładnie z jej strony. — To nie jest złośliwość studni ani jej chęć zrobienia psikusa. Ona zawsze spełnia dosłownie to, o co ją prosisz. Jeśli zapiszesz nieodpowiednie życzenie, to właśnie takie zostanie spełnione — nieodpowiednie. — Czy wyjaśnisz mi, mamo, te zasady i podasz odpowiednie przykłady? Może wtedy lepiej to zrozumiem i zapamiętam. — Oczywiście, córeczko. To bardzo dobry pomysł. Weź kartkę papieru i ołówek. Podyktuję cite zasady, a ty zapiszesz je sobie i zachowasz na zawsze, aby nigdy o nich nie zapomnieć. Kaczuszka wybiegła z kuchni. Chwilkę potem rozsiadła się ponownie przy kuchennym stole, uzbrojona w ołówek i czystą kartkę papieru. — Możemy zaczynać? Zuzia kiwnęła łebkiem i zakwakała z uśmiechem na dziobie. — Jestem gotowa. — Po pierwsze twój cel powinien być dokładny, tak aby studnia życzeń nie musiała zgadywać, co tak naprawdę miałaś na myśli. Jeśli na przykład napiszesz „chcę być bogata”, studnia nie będzie wiedziała, czego tak naprawdę oczekujesz. Dla jednych bycie bogatym to posiadanie własnej chatki w lesie, a dla kogoś innego cała skrzynia klejnotów nie oznacza bogactwa. Musisz być więc konkretna. — A jeśli napiszę, że „Chciałabym mieć dwadzieścia złotych monet”, czy to będzie dobrym życzeniem. — Tak, to jest właśnie konkretne postawienie celu. Drugą ważną cechą zapisywanych celów jest ich ścisłe określenie w czasie. Należy określić dokładnie, kiedy spodziewasz się dany cel zrealizować. Na przykład: „Za rok, to jest 20 maja 2014 roku będę posiadała dwadzieścia złotych monet”. Z tak zapisanym życzeniem twoja studnia poradzi sobie bez trudu. Zuzia skrupulatnie notowała każde wypowiadane przez mamę słowo. Starała się pisać jak najstaranniej, aby nie mieć problemów z późniejszym odczytaniem tych zasad. W końcu postawiła kropkę na końcu zdania, odwróciła głowę w stronę mamy i zapytała: — Czy to już wszystko? — Te dwie zasady są najistotniejsze, jednak nie są wystarczające. Zapisując swoje życzenie, należy być ostrożnym, aby nie wpaść w pułapkę. Otóż nasze studnie życzeń mają swoje ograniczenia. Na przykład nie istnieje dla nich słowo „NIE”. Za każdym razem, gdy spisując swój cel, ktoś użyje słowo „NIE”, jego studnia życzeń pomija je i przez to całkowicie zmienia sens życzenia. Kiedy zapiszesz: „nie będę robiła tego lub tamtego”, twoja studnia życzeń przeczyta jedynie „będę robiła to lub tamto”. W ten sposób spełnione zostaje życzenie odwrotne do zamierzonego. Tak wiele zwierząt prosi swoje studnie życzeń o to, aby nie były głodne lub aby nie były chore. A w efekcie dostają od swoich studni głód i choroby. — Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ważne jest odpowiednie formułowanie swoich celów. Czy słowo „NIE” to jedyna pułapka, czy też jest ich więcej? — Są jeszcze inne, choć odrobinę mniej groźne. Innymi pułapkami są słowa „chciałabym”, „chcę”, a także „pragnę”. Studnia życzeń traktuje je dosłownie i sprawia, że nadal chcesz czy też nadal pragniesz. — A więc zamiast „chcę mieć dwadzieścia złotych monet”, powinnam napisać „mam dwadzieścia złotych monet”, czy tak? — Tak, córeczko. Jesteś bardzo pojętna, znacznie bardziej, niż ja byłam w twoim wieku. Szybko się uczysz. — A co powinnam zrobić potem? — Zuzia okazała się bardzo dociekliwą słuchaczką. — Jak to potem? — No, jak już napiszę na kartce papieru swoje życzenie, ten swój cel, to co mam zrobić z tą kartką? Czy mam ją wrzucić do studni? — Oczywiście że nie. Studnia, o której mówię, znajduje się wewnątrz każdego z nas i nie da się jej odnaleźć w sensie fizycznym. To znaczy, że nie da się jej zobaczyć i dotknąć. Ale można ją sobie wyobrazić. Można w tym wyobrażeniu wrzucić zapisane życzenie głęboko do jej wnętrza. Ale tak naprawdę nie jest to konieczne. Wystarczy, że życzenie zostało zapisane, a już podpisałaś kontrakt ze swoją studnią. Dla lepszego efektu warto swoje najważniejsze cele nosić przy sobie. Na przykład w kieszonce pod skrzydełkiem. A dla osiągnięcia piorunujących efektów można to zaklęcie odczytywać po kilka razy w ciągu dnia. Studnie życzeń uwielbiają słuchać zawartego w kontrakcie życzenia odczytywanego przez ich właściciela. A kiedy go słyszą, wzmagają swoje starania, aby to życzenie spełnić. — Mamo, a co jeśli ktoś, na przykład malutka kaczuszka lub kurczaczek, nie potrafi jeszcze pisać? — To bardzo dobre pytanie — pochwaliła mama. — Wtedy wystarczy wziąć kredki lub ołówek i narysować to, o czym się marzy. Studnia życzeń na pewno zrozumie, co jej właściciel miał na myśli. Taki rysunek jest traktowany jak spisany kontrakt i studnia życzeń na pewno spełni przedstawione na nim życzenie. — To wspaniale! — Zuzia zarzuciła swoje malutkie skrzydełka na szyję mamy. — Wiesz, mamo, szkoda, że to nie ty jesteś naszą nauczycielką. Gdybyś to ty tłumaczyła nam lekcję na temat stawiania celów, na pewno więcej dzieci by ją zrozumiało i nauczyło się, jak ważna jest ta umiejętność. — Zuzia zamyśliła się przez chwilę, a potem zwróciła do mamy: — A czy mogę opowiedzieć o studni życzeń gąsce Tosi? Ona jest moją najlepszą przyjaciółką, a jej rodzice są bardo biedni. Zapewne nie mają pojęcia o tym, jak zapisywać życzenia do ich magicznej studni. Mam nadzieję, że ta opowieść odmieni ich życie. — Ja też mam taką nadzieję — mama objęła Zuzię swoim długim skrzydłem. Jeszcze nigdy nie była tak dumna ze swojej córeczki. — To cudownie, że pomyślałaś o swojej koleżance, córeczko. Jesteś wspaniałą kaczuszką. — Dzięki, mamo. Ty też jesteś wspaniała — powiedziała Zuzia, odwzajemniając uścisk. Chwilę potem mama zabrała się za gotowanie obiadu. Zuzia nie traciła czasu. Zaraz zabrała się za spisywanie swojego pierwszego oficjalnego kontraktu z magiczną studnią życzeń. To był początek jej wielkiej przygody zwanej szczęśliwym życiem. Życiem pełnym wspaniałych przygód, zrealizowanych marzeń i niezliczonej liczby spełnionych życzeń.
Pierwszą wersję tego tekstu napisałem równo 10 lat temu, w 2010 roku, kiedy jeszcze mieszkałem w Warszawie. Potem kolejną jego wersję w 2014 roku, już po przeprowadzce do Londynu. I wreszcie teraz, kolejną wersję przygotowałem dla Złotych Myśli, bowiem uważam, że temat jest niesłychanie istotny. Teraz może nawet bardziej na czasie z racji tego, że żyjemy w bardzo burzliwych czasach.
Jeżeli podróżujesz trochę po świecie i jeżeli przywiązujesz większa wagę do ludzi, których spotykasz, a nie do miejsc, prawdopodobnie dostrzegłeś, że są takie nacje, które mają szczególne predyspozycje do przedsiębiorczości i kumulowania majątku. Są też i takie, które nie umieją – lub po prostu nie chcą – wydostać się z zaklętego kręgu biedy. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Ale czy tak jest?
Istnieje wiele teorii i koncepcji, które usiłują rozpoznać te okoliczności, które decydują o zamożności jednych i ubóstwie innych. Jedną z nich jest dzieło Maxa Webera („Etyka protestancka a duch kapitalizmu”), który starał się dowieść, że o bogactwie decyduje religijna aura, w jakiej kształtują się społeczności. W krajach protestanckich panował etos pracy i panowały idealne warunki do nowoczesnego kapitalizmu, który zbudował potęgę gospodarczą i finansową tzw. krajów północy. Wedle tej samej teorii w krajach katolickich cnotą zawsze było ubóstwo, zaś bogactwo budziło wątpliwości natury moralnej. I tak oto do masowej świadomości przeniknął żywy do dzisiaj podział na bogatą Północ i biedne Południe.
Weber bardzo uprościł sprawę bogactwa i ubóstwa wypływających z ideologii religijnej i zdaje się świadomie pominął kilka niewygodnych, bo nie przystających do jego teorii faktów. To kraje północnej, bardzo katolickiej Italii są kolebką kapitalizmu i finansów w Europie, a nie protestanckie Królestwo Niderlandów. Katolicka Francja jest o wiele większą potęgą niż kilka krajów protestanckich razem wziętych.
Tak więc kwestie religijne mogą nam wiele wyjaśnić, ale nigdy nie rozstrzygną kwestii pochodzenia bogactwa i biedy.
Wielu z nas z pewnością uważa, że Żydzi są szczególną nacją, wręcz predestynowaną do kumulowania majątku i robienia intratnych interesów. Rzeczywiście bardzo dużo w tym prawdy. Prawdopodobnie z uwagi na szczególną historię Żydów, zaś z drugiej strony ich przeświadczenie o szczególnej roli w dziejach wpłynęło na imponujące, a niekiedy wręcz niewiarygodne osiągnięcia przedsiębiorców pochodzenia żydowskiego – także naukowców, czy myślicieli. Jednak trudno przecież nie dostrzec w rozmaitych diasporach żydowskich na przestrzeni wieków także ogromnych rzesz biedoty. Również względnie niedawno powstałe państwo Izrael nie należy, jak na razie, do szczególnie wyróżniających się w świecie pod względem gospodarczym (chociaż z całą pewnością jest to kraj na wskroś nowoczesny, demokratyczny i z ogromnymi możliwościami dla przedsiębiorców).
Nawet w Polsce istnieją spore różnice w poziomie życia i mentalności ludzi żyjących w różnych regionach kraju. Znamy wszyscy podział na Polskę A i B. Ta „lepsza” część kraju A, to zachodnia Polska, zaś B część wschodnia. Różnice w cywilizacyjnym zaawansowaniu zwykło się wyjaśniać w dwojaki sposób.
Po pierwsze o bogactwie polskich regionów decyduje bliskość krajów, z którymi sąsiadujemy. Sąsiedztwo Niemiec wymuszało niejako na Polakach większą przedsiębiorczość i operatywność, by sprostać morderczej konkurencji bogatego sąsiada. Bliskość Rosji wpływała raczej negatywnie na rozwój gospodarczy wschodnich regionów, bowiem nasz drugi potężny sąsiad z wolną konkurencją i zaradnością raczej niewiele ma wspólnego.
Ten koncept także nie do końca wyjaśnia kwestię wzrastania w bogactwie lub ciążeniu ku ubóstwie. Cóż bowiem zdecydowało o potędze gospodarczej Niemiec i zacofaniu Rosji? Religia? A może wpływ jakichś sąsiadów tych państw? Przyznajmy, że brzmi to mało przekonująco i nie wyjaśnia znów w sposób nie budzący zastrzeżeń kwestii zamożności i biedy.
Po drugie do dzisiaj pokutuje w Polsce tradycja zaborów. Jeśli jesteś chociaż trochę dociekliwy z łatwością dostrzeżesz np. niesłychanie rozwiniętą strukturę i gęstość szlaków transportowych np. na Śląsku i w Wielkopolsce i fatalną sytuację na Podlasiu, czy Lubelszczyźnie.
Obok uprzemysłowionego, należącego jeszcze 100 lat temu do Niemiec Śląska, toczyło się dość beztroskie, ale naznaczone nieprawdopodobnym ubóstwem życie w „austro-węgierskiej” Galicji.
Tzw. „Ściana Wschodnia” oznaczająca kilka województw na wschodzie Polski (chociaż pierwotnie była to nazwa bogatej, barwnej części Warszawy na wschód od ul. Marszałkowskiej) potrzebuje mnóstwa dotacji i bodźców do rozwoju. W tym czasie Polska zachodnia kwitnie i coraz bardziej oddala się ekonomicznie i mentalnie od regionów wschodnich.
Czy położenie geograficzne może decydować o cywilizacyjnym rozwoju? Na pewno tak. W Polsce ciągle podkreślamy to, że mamy historycznego pecha w tej materii. Nie mamy, jak inne nacje, czasu na bogacenie się, bo musimy regularnie przeznaczać go na walkę o niepodległość. Przyznajmy, że to także wątpliwa teza. Jeśli bowiem uwolnimy się od dziejowo – geograficznych stereotypów, to możemy zadać sobie takie oto pytania:
Jak to możliwe, że Anglia, leżąca na pochmurnej, deszczowej wyspie, z dala od kontynentu stała się potężnym światowym imperium? Czy Anglia miała jakieś szczególne warunki do tego, by skolonizować połowę świata? A Japonia? Czy jest w jej religii lub położeniu geograficznym coś tak bardzo szczególnego, by stała się potęgą gospodarczą mocno dającą się we znaki (ekonomicznie) Stanom Zjednoczonym, Unii Europejskiej i całej Azji? Nie dalej, jak 65 lat temu przegrała wojnę, a dwa jej miasta stały się pierwszymi ofiarami atomowej zagłady. Jeszcze w latach 60. ubiegłego stulecia była bardziej zacofana niż Polska Ludowa.
Wydaje się, że nasz wywód można ciągnąć niemal bez końca, a pytań bez jednoznacznej odpowiedzi pojawi się tak wiele, że moglibyśmy stworzyć osobny serwis internetowy i rozwijać jego zawartość przez długie lata.
Czas zatem zatrzymać się i skoncentrować na pytaniu postawionym w tytule niniejszej rozprawki. A zatem, czy w Polsce można być bogatym? Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Na tak postawione pytanie odpowiedź jest prosta: jasne, że tak. Czy jest to łatwe, tj. czy jest w Polsce „pogoda dla bogaczy”? Nie. Dlaczego?
Spróbujmy odpowiedzieć możliwie krótko i treściwie.
Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Oczywiście, że tak! Dowody na to, że w Polsce można być bogatym, oraz sporo wskazówek jak osiągnąć wolność finansową, znajdziesz na Seminarium online o inwestowaniu i zarabianiu.
Pierwszą przeszkodą dla nas, żyjących w Polsce jest koszmarna spuścizna PRL. Młode pokolenie może nie zdawać sobie z tego do końca sprawy, ale PRL ciągle świetnie się trzyma w demokratycznej i wolnorynkowej Polsce.
Niektórzy uważają, że – jakkolwiek zabrzmi to okrutnie – musi w Polsce nastąpić jeszcze co najmniej kilkakrotna wymiana pokoleń, by pozbyć się tych 50 upiornych lat po wojnie, które o mały włos nie uczyniły z Polaków tzw. „homo sovieticus”.
PRL naznaczył naszą mentalność, niekiedy w sposób prawie nieodwracalny:
Przeciętniactwem. Niewielu Polaków ma wolę – i odwagę – rozwijać i pielęgnować swój indywidualizm. Większość z nas ulega presji przeciętnej większości, która kieruje się filozofią życiową wyrażającą się w takich m. in. narodowych mądrościach, jak „nie wychylaj się przed orkiestrę” lub „jeśli wejdziesz między wrony musisz krakać jak i one”.
Bylejakością. Ta nasza cecha narodowa jest szczególnie zauważalna w stanie polskich dróg, większości usług i krajowych wyrobach – zwłaszcza, jeśli mowa o nowych technologiach.
Próżniactwem. Jeśli jesteś przedsiębiorcą lub jeśli działasz na własną rękę, jako freelancer, i musisz mieć zawsze w zasięgu podwykonawców to spróbuj znaleźć ludzi, którzy dobrze wykonują powierzoną im pracę. Zadanie trudne niesłychanie. A przecież znów mamy spore bezrobocie i, według mediów, tylu zdolnych, wykształconych, nie może znaleźć pracy.
Bezinteresowną zawiścią i niechęcią do wszystkich (i wszystkiego), co wyrasta poza wyimaginowaną średnią. Według rozmaitych sondaży wykonywanych przez ośrodki badania opinii publicznej, a publikowane dość często przez media, nawet 2/3 Polaków nienawidzi biznesmenów! Uważa ich z reguły za złodziei lub co najwyżej kombinatorów uwikłanych w zawsze podejrzane i naganne układy.
Minimalnymi aspiracjami (i ambicjami). Jeszcze w latach 90. Businessman Magazine opublikował raport, w którym wymienił „grzechy główne” polskich przedsiębiorców. Na pierwszym miejscu znalazła się… niezdolność do wielkich marzeń i ambicji! Typowy polski biznesmen, mimo, iż jego potencjał jest taki sam, jak przedsiębiorcy brytyjskiego czy niemieckiego, swoje marzenia uważa za spełnione, jeśli zarobi na dużą willę, luksusowy samochód i parę innych, skądinąd godnych uwagi „gadżetów”. Rzecz w tym, że aspiracje biznesmanów zachodnich sięgają nieskończenie dalej – i wyżej. Oni chcą być najlepsi na świecie – i zmieniać ten świat. Chcą tworzyć wartości, które wpłyną na jakość życia innych.
Prawdopodobnie rzecz trochę uprościliśmy, i może nieco przerysowaliśmy, jednak wydaje się, że spuścizna PRL jest największą barierą na drodze do bogactwa i zamożności w Polsce.
Problemem w Polsce jest nasz bardzo nowoczesny*, zwłaszcza ten prywatny, system edukacji. Od co najmniej 15 lat stał się dochodowym biznesem dla jego właścicieli, studenci zaś mają z tego modelu edukacji niewiele korzyści.
* Z punktu widzenia tzw. wizerunku obecni studenci i młodzi absolwenci skończyli nowoczesne, nawiązujące do światowej czołówki uczelnie. Nic bardziej błędnego. W renomowanym rankingu 500 najlepszych uczelni na świecie znalazły się tylko dwie polskie uczelnie: Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski.
Inna kwestia to moje osobiste doświadczenie jako okazjonalnego wykładowcy w prywatnych szkołach. Do zajęć warto przygotowywać się dla góra 10% studentów – ci bardzo często są błyskotliwymi, pełnymi zaangażowania młodymi ludźmi, którzy poszukują swojego indywidualnego i oryginalnego pomysłu na życie. A co z pozostałymi 90%? Na pewno jestem bardzo niesprawiedliwy, ale wydaje mi się, że to kolekcjonerzy tzw. papierków (dyplom to określenie niezbyt cool/trendy/jazzy).
Uczelnie, nawet te, które mają w nazwie słówko „przedsiębiorczość” produkują poprawnych pracowników – ale nie ludzi przedsiębiorczych. Tego młodzi Polacy muszą się uczyć samodzielnie.
I wreszcie trzecia, bardzo zauważalna w Polsce bariera. Jest nią popularna, taka powiedzmy na poziomie prowincjonalnych parafii, nauka Kościoła katolickiego.
Sam od dzieciństwa formalnie należę do tego Kościoła – ale należę także do absolwentów jednej z dwóch uczelni, które znalazły się w rankingu światowej „500” – więc tym bardziej problem „parafialnego” nauczania Kościoła może dać się we znaki. (Uprzedzając ewentualne złośliwości – nie trzeba być absolwentem jakiejkolwiek uczelni, by doświadczyć mnóstwa rozterek i wątpliwości w zderzeniu z postawą i nauczaniem polskich duchownych).
Co takiego może irytować w stosunku Kościoła w Polsce do kwestii bogactwa i pieniędzy?
Najbardziej popularnym i powtarzanym – z błędnym na ogół założeniem – cytatem z Biblii na temat bogactwa są słowa Chrystusa przy pewnej bardzo specyficznej sytuacji: Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego.
Jeśli jesteś chrześcijaninem lub jeśli interesuje Cię Biblia wiesz, że o bogactwie jest mnóstwo innych, mających zgoła inne znaczenie cytatów, np. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.
Na czym polega ta nie do końca uprawniona promocja ubóstwa? W Biblii jest ponad 2 300 cytatów mówiących o bogactwie i pieniądzach! Jeśli interesuje Cię ten fenomen zajrzyj do rewelacyjnej książki Howarda Daytona „Twoje pieniądze się liczą” i do „Biznes według Biblii” Larry Burketta. W Polsce od 2009 roku działa już polska filia Crown Financial Ministries, fundacji, która pokazuje głęboki, ponadczasowy sens przedsiębiorczości i mądrego zarządzania pieniędzmi.
Trudno mi zrozumieć dlaczego Kościół w Polsce, sam tak bardzo zamożny i wpływowy, pozostaje obojętny lub niechętny bogaceniu się swoich wiernych. Pieniądze są nam bardzo, ale to bardzo potrzebne. Ich brak jest powodem koszmarnych nieszczęść. Jedynie nadmierne przywiązanie do bogactwa można z punktu widzenia chrześcijaństwa uznać za naganne, a nawet zgubne. Ale nie bogactwo samo w sobie! To my wszak nadajemy mu właściwą lub błędną miarę i wartość.
Czy w sytuacji, kiedy mamy w Polsce tak wiele barier na drodze do bogactwa jest coś, co je równoważy – a nawet jest okolicznością istotniejszą i potężniejszą? Tak, jest coś takiego. Na szczęście jest.
Mimo tradycyjnych już w historii Polski zapóźnień cywilizacyjnych w połowie lat 90. załapaliśmy się na globalną rewolucję w komunikacji i dostępie do wiedzy.
Oto dzięki ekspansji mediów internetowych i nowoczesnych technologii każdy z nas, żyjący w Polsce, ma – chyba po raz pierwszy w dziejach – taki sam dostęp do najnowszych informacji i najprzedniejszego w świecie know how, jak Amerykanie, Japończycy, czy Niemcy. Nie możemy już – a nawet nie mamy prawa! – dłużej narzekać, ani usprawiedliwiać krajowej siermięgi brakiem wiedzy, czy niemożnością skorzystania z najbardziej zaawansowanych technologii, zwłaszcza komunikacyjnych, na świecie.
Każdy z nas może partycypować w globalnym przepływie wiedzy i informacji – a nawet konkurować z najlepszymi. Jeśli rozejrzymy się po Internecie dostrzeżemy coraz więcej polskich przedsiębiorców, wolnych strzelców i rozmaitych pasjonatów, którzy tworzą fantastyczne projekty. I zarabiają coraz więcej pieniędzy. (Według GUS i innych źródeł w Polsce rocznie przybywa kilka tysięcy milionerów – może nie są to dane imponujące, ale na pewno bardzo pokrzepiające i inspirujące).
Dzięki krótkim wyjazdom i projektom, które realizowałem w Wielkiej Brytanii (przeniosłem się ostatecznie do Londynu z żoną i dziećmi w lipcu 2012 roku) poznałem sporo Polaków, którzy po pierwszych dwóch-trzech latach spędzonych w pracy poniżej ich kwalifikacji z powodzeniem prowadzą teraz swoje – niekiedy – międzynarodowe biznesy lub pracują w słynnym londyńskim City. Są to z reguły ludzie młodzi, pokolenie 30. latków, pozbawieni jakichkolwiek kompleksów i świetnie czujący się w świecie międzynarodowego biznesu.
Czy jest jeszcze coś, czego nam na ogół brakuje i co powinniśmy jak najszybciej samodzielnie nadrobić? Tak. To edukacja finansowa i biznesowa. Nikt nas tego nie uczy ani w domu, ani w szkole. Ten wysiłek musimy podjąć sami i nauczyć się zasad tej, tylko na pozór, skomplikowanej gry zwanej sztuką zarządzania finansami osobistymi oraz sztuką prowadzenia własnego biznesu.
Czy w Polsce można być wolnym finansowo? Oczywiście, że tak! Dowody na to, że w Polsce można być bogatym, oraz sporo wskazówek jak osiągnąć wolność finansową, znajdziesz na Seminarium online o inwestowaniu i zarabianiu.
Nie jesteś chłonny, ponieważ uwierzyłeś, że jesteś niezdolny, że masz słabą pamięć, że nauka przychodzi Ci z trudem… Katarzyna Gozdek – Michaeli
Aby utrzymać nauczony materiał w pamięci długoterminowej dostępnej, powinieneś go systematycznie przeglądać i powtarzać według skutecznego systemu powtórek. Jeśli uczysz się lub właśnie skończył się wykład, jesteś po zakończonej lekcji, najskuteczniejsze zapamiętanie nowych treści przypadnie mniej więcej 10 minut później.
To najlepszy czas na zrobienie pierwszej powtórki. Polega ona na przejrzeniu notatek pod kątem sprawdzenia, czy zawierają wszystkie potrzebne informacje, wyjaśnienie fragmentów niezrozumiałych, skonsultowaniu ich części z innymi osobami kolegą, nauczycielem, wykładowcą). Następuje wówczas ugruntowanie zapamiętanej wiedzy w pokładach pamięci.
Następną powtórkę powinieneś zrobić po 24 godzinach, trzecią po tygodniu, następną po miesiącu, kolejną po 3 i 6 miesiącach. Jak widzisz, wynika z tego jednoznacznie, że niedobrą metodą jest uczenie się w ostatniej chwili. Tylko system rozłożonych powtórek pozwoli zachować nauczoną wiedzę na najwyższym, wyjściowym poziomie i mięć do niej dostęp przez długi czas.
Poza tym ludzie, którzy mają nawyk powtarzania, przekonują się, że w miarę nabywania coraz większej wiedzy, nowe informacje zapamiętują coraz szybciej.
Czas, który poświęcasz na naukę, powinieneś podzielić na mniejsze jednostki czasowe. Pozwoli Ci to zachować dużą koncentrację, a więc utrzymać zrozumienie na stałym wysokim poziomie. Jednostki te powinny liczyć maksymalnie około 40-50 minut. Po każdej zrób sobie przerwę, nie dłuższą jednak niż 5-10 minut. Przerwę poświęć na kilka ćwiczeń relaksacyjnych, kinezjologię, idź na spacer, napij się wody lub soku, posłuchaj spokojnej muzyki. Będziesz bardziej wypoczęty w trakcie nauki, co wpłynie na lepsze zrozumienie i zapamiętywanie materiału. W czasie przerwy również Twój mózg porządkuje materiał na poziomie podświadomym, a więc w czasie Twojego odpoczynku rośnie ilość przyswajanego materiału.
Dzieląc naukę na mniejsze jednostki czasowe powodujesz, że zwiększa się ilość początków i końców poszczególnych sesji. Ma to duże znaczenie, bowiem właśnie te punkty „jednostek lekcyjnych” pamiętamy najlepiej (początek i koniec). Zmniejszasz jednocześnie ilość „środków”, w których koncentracja, zrozumienie i zapamiętanie są na najniższym poziomie.
Lepszemu zapamiętaniu sprzyja również zrobienie na początku i na końcu każdej jednostki lekcyjnej krótkiego przeglądu tego, czego się nauczyłeś i co jeszcze jest przed Tobą.
Prawo kontekstu
Życie człowieka pomalowane jest barwami jego wyobraźni. Marek Aureliusz
Prawo kontekstu koncentruje się na otoczeniu, w którym się uczysz – miejscu, sytuacji, okoliczności, obecności innych osób.
Jeżeli uczysz się czegoś w określonych warunkach (miejscu, czasie itd.), to szybciej przypomnisz sobie te informacje „w tym samym kontekście”.
Wyniki wielu doświadczeń dotyczących procesu zapamiętywania wskazują, że efekty przypominania mogą być znacznie gorsze, jeśli uczysz się różnorodnego materiału w jednym i tym samym miejscu. A więc uczenie się w różnych miejscach (różnych przedmiotów) większa ilość elementów przypominających–skojarzeń, prowadzących do zapamiętanych informacji.
Aby skorzystać z prawa kontekstu w praktyce:
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Ucz się w miejscu, w którym będziesz odtwarzał później informacje. Jeśli jest to niemożliwe, znajdź miejsce jak najbardziej podobne.
Wykorzystuj „prawo kontekstu” nie tylko w czasie przypominania sobie, ale także w trakcie nauki. Jeżeli trenujesz przemówienie, przygotowujesz się do klasówki, egzaminu, wyobrażaj sobie bardzo dokładnie (szczegółowo) kontekst przyszłego zdarzenia.
Jeżeli w czasie egzaminu nie możesz przypomnieć sobie informacji, przywołaj w wyobraźni okoliczności, w których się uczyłeś.
Jeśli uczysz się w stanie relaksu, to w podobnym stanie zdawaj egzamin.
Jeśli masz więcej kłopotów z uczeniem się niż z przypominaniem, zorganizuj sobie przynajmniej jedno miejsce, w którym będziesz się tylko uczył. Skojarzenia będą silniejsze, a nauka skuteczniejsza.
Czy łatwo akceptujesz zmiany? Czy jesteś elastyczny? Czy łatwo adaptujesz się do nowych okoliczności?
Myślę, że gotowość do zmian jest kluczowa, aby się rozwijać i radzić sobie ze strachem. Jeżeli czytasz tę książkę, która ma pomóc Ci pokonać samego siebie, a nie jesteś gotowy, aby zmienić coś w swoim życiu, to jaki jest w tym cel? Robiąc nowe rzeczy, podejmując coraz bardziej wymagające wyzwania, Twój świat będzie się zmieniał.
Nie trzymam się kurczowo tego, co znam, tego, co mam. Uwielbiam wszystko, co nowe, a w ten sposób wachlarz moich doświadczeń ciągle się poszerza.
Czy zawsze chodzisz tymi samymi ścieżkami, idąc do pracy, szkoły, czy sklepu? A pomyślałeś, żeby czasem wybrać inną drogę, mimo tego, że nie jest najkrótsza? Zmiana otoczenia pobudza kreatywność, wybudza umysł z letargu.
Jeżeli panicznie boisz się zmian, prawdopodobnie uważasz je za coś złego i przykrego. Zapewne to jedynie uczucie dyskomfortu wynikające z niepewności, czyli tego, że nie wiesz jak skończy się dana historia. Wiele osób nawet nie próbuje robić czegoś nowego, ponieważ bojąc się zmian, znajduje sobie masę wymówek.
Jeżeli jesteś gotowy na zmiany, Twoje życie staje się prostsze, dlaczego? Kiedy pojawi się trudna sytuacja, będziesz wiedział, że to kolejne wyzwanie i jedyne co musisz zrobić, to znaleźć dla niej rozwiązanie. Nie będziesz biegał w panice, nie wiedząc co zrobić.
Dla mnie gotowość do zmiany to taka sama umiejętność jak gra na gitarze, jazda samochodem czy taniec. Każdy może się jej nauczyć i ją w sobie wytrenować! Ja robię to w ten sposób:
Jeżeli mogę, to wybieram inną drogę, inny autobus, inne połączenie, przemieszczając się po mieście.
Jeżeli mam okazję spróbować czegoś nowego, to po prostu to robię.
Często improwizuję w kuchni.
Będąc w tej samej restauracji, zamawiam coś innego, coś czego jeszcze wcześniej nie jadłem itp.
Co zrobić, jeżeli sama myśl na temat zmiany wywołuje w Tobie lęk?
1. Zamysł jest prosty, jeżeli masz możliwość zmienić choćby drobną rzecz w jakiejkolwiek czynności, to zrób to. Na początku staraj się, aby były to sprawy błahe, czyli niewywołujące uczucia dyskomfortu. Następnie świadomie i powoli podnoś sobie poprzeczkę. Utrudniaj sobie daną czynność np. codzienną jazdę do pracy.
Jeżeli poruszasz się samochodem, to na początku zmień trasę, następnie zrezygnuj z auta i wsiądź w autobus itd. Możesz tak zrobić dosłownie z każdą czynnością, w ten sposób przyzwyczajasz się do zmian w swoim życiu.
To dość długi proces i zależny od tego, jak szybko będziesz go stopniował. Jeżeli każdego dnia świadomie i konsekwentnie będziesz zmieniał w swoim życiu choćby jedną rzecz, zaskoczysz się efektem tej prostej czynności i szybciej oswoisz się z uczuciem zmiany.
2. Wykorzystaj synergię metody obniżenia ważności, podziału na etapy oraz zmiany perspektywy. W przypadku myśli o zmianie wywołujących lęk, świetnie się one sprawdzają. Dzięki tym metodom możesz świadomie obniżyć ważność nawet takiej decyzji, jak zmiana miejsca zamieszkania. W tym przypadku nowym przedmiotem koncentracji mogą być korzyści wynikające z przeprowadzki do nowego miasta, np. więcej miejsc pracy, przyjazne otoczenie, jezioro w pobliżu.
Szukaj tego, na czym Ci zależy, co będzie dla Ciebie lepsze. Jednocześnie obniżaj ważność pobytu w obecnej miejscowości oraz samej przeprowadzki. Możesz spojrzeć na to z takiej perspektywy:
Gdy jesteś gotowy na zmiany i przychodzą Ci one z łatwością, Twoje życie staje się dużo prostsze. Często sami utrudniamy sobie proste czynności, nadając im ogromną ważność.
Przeprowadzka to nic innego jak prosty proces, który można podzielić na kilka łatwych do wykonania etapów:
Znalezienie miejsca zamieszkania.
Spakowanie najważniejszych rzeczy.
Przewiezienie ich do nowego miejsca.
Rozpoczęcie nowego dnia w innym mieście.
Tak naprawdę to proste. To my sami utrudniamy i nadajemy ogromne znaczenie takim czynnościom.
Pewnie zapytasz: Co z rodziną i znajomymi? W XXI wieku z wideorozmowami, tanimi lotami i wszystkimi formami komunikacji jakie są ogólnodostępne, kontakt z bliskimi jest naprawdę łatwy. Ostatnio leciałem na trasie Warszawa-Rzeszów za 70 zł w 45 min. Więcej czasu stracisz w korkach, jadąc do domu w godzinach szczytu we własnym mieście.
Znajomi? Nowe miasto daje Ci ogromną możliwość zawarcia wspaniałych przyjaźni! Pamiętaj, wszystko zależy jedynie od Twojego sposobu myślenia.
Ta metoda świetnie sprawdza się w przypadku, gdy Twój strach wynika ze środowiska lub znaczenia jakie nadajemy danej czynności. Kilka przykładów:
wystąpienia
egzamin
własna książka
generalnie tworzenie czegoś itp.
Czy słyszałeś o takim pojęciu jak złudzenie fokusowe?
Pozwolę przytoczyć sobie fragment książki Roberta Cialdiniego, PRE-SWAZJA.
„Dlaczego zazwyczaj zakładamy, że coś, na czym skupiamy się w danym momencie, jest szczególnie ważne? Jeden z powodów ma związek z faktem, że wszystko, na czym się skupiamy, zazwyczaj jest wyjątkowo istotne w tym momencie. Kierowanie uwagi na to, co w danej sytuacji ma dla nas największe znaczenie i jest najbardziej użyteczne, jest uzasadnione – czy to będzie usłyszany nocą dziwny dźwięk, zapach dymu wyczuty w teatrze, czy też wstający, by wygłosić mowę, szef. Zwierzęta także do tego doszły i mają podobne priorytety. Na przykład rezusy są skłonne poświęcić nagrodę w postaci jedzenia za możliwość oglądania ważnych (mających wysoki status) członków swojego stada, ale muszą otrzymać nagrodę, żeby zwrócić uwagę na tych nieistotnych (Deaner, Khera i Platt, 2005). W przypadku wszystkich gatunków i z wielu różnych powodów sensowne jest zwracanie uwagi na to, co znajduje się na szczycie hierarchii ważności.
Ten racjonalny system skupiania ograniczonych zasobów naszej uwagi na tym, co rzeczywiście ma specjalną ważność, ma jednak swoje wady. Możemy bowiem dojść do błędnego przekonania, iż coś jest ważne tylko dlatego, że skłonieni przez jakiś nieistotny czynnik, poświęciliśmy temu szczególną uwagę. Nazbyt często ludzie sądzą, że skoro poświęcili uwagę jakiejś idei czy grupie lub jakiemuś wydarzeniu, to te muszą być warte uwagi. Wcale jednak nie musi tak być, o czym świadczą przywołane wcześniej przykłady ustanawiania agendy w Niemczech i Stanach Zjednoczonych.”(1)
Czy przytoczony fragment książki świetnego profesora psychologii nie nadał temu rozdziałowi zbyt dużej ważności? Czy nie jest to pułapka, w którą często wpadamy?
Dokładnie w ten sam sposób złudzenie fokusowe powoduje, że nasze lęki są tak nieadekwatne do sytuacji. My sami, nadając im ważność, tworzymy sobie presje i uzależniamy całe nasze życie często od wcale nie tak ważnych wydarzeń.
W takich momentach strach wynika jedynie z naszego podejścia, a my sami nadajemy tym czynnościom/projektom ogromne znaczenie. Stwierdzenie: „mam ważny egzamin” idealnie to pokazuje. Jeżeli borykasz się z lękiem przed egzaminami, ta metoda jest dla Ciebie. Na czym polega i jak ją zastosować?
Obniż poziom ważności danej czynności!
Na początek zadaj sobie kilka pytań:
Czy ten egzamin naprawdę jest taki ważny?
Czy jeżeli go nie zdam, to stracę swoje zdrowie?
Co tak naprawdę w życiu jest dla mnie najważniejsze?
Czy w przypadku kiedy mi nie pójdzie, mam szansę go poprawić?
Tych kilka pytań pozwoli Ci wyraźnie obniżyć poziom strachu. Ale załóżmy, że jest to ostatni termin poprawkowy i wiesz doskonale, że kolejnego nie będzie. Od tego egzaminu zależy to, czy nie wyrzucą Cię z uczelni. Twoim życiowym marzeniem jest zostać lekarzem, a to już 3 rok medycyny. Wykorzystałeś wszystkie możliwości przedłużenia swojego pobytu na uczelni. Dlatego załóżmy, że jeżeli nie zdasz tego egzaminu, to życie dla Ciebie przestanie mieć sens. Co robić?
Nie namawiam Cię do olewania wszystkiego w Twoim życiu, chociaż prezentowana przeze mnie metoda na to pozwala. Zachęcam Cię jedynie do zmiany poziomu strachu z ograniczającego do motywującego. Jeśli kompletnie odbierzesz sens danej czynności, to nie tylko przestaniesz się jej bać, ale i nigdy jej nie wykonasz. Zachowaj umiar! Przejdźmy więc do praktycznej części.
Zaczynasz znajdować powody, dla których strach przed egzaminem jedynie Cię paraliżuje i ogranicza. Jak to zrobić? To proste: znowu zadając sobie pytania.
Czy będąc sparaliżowanym mam większe szansę na zdanie egzaminu?
Co najgorszego może się wydarzyć jeżeli go nie zdam?
Jakie mogą być tego konsekwencje?
Co zrobić w przypadku negatywnego wyniku egzaminu?
Jakie mam alternatywy?
Nagle okazuje się, że medycynę możesz studiować za granicą, a jeden egzamin co prawda utrudni Twoją drogę do wymarzonego zawodu, ale wcale jej nie przekreśli. Zdasz sobie sprawę, że w tym zawodzie musisz dobrze radzić sobie z presją i stresem, a egzamin możesz potraktować jako świetne przygotowanie do tego, aby stać się jeszcze lepszym lekarzem.
Możesz zadać mi pytanie, czy to nie jest oszukiwanie siebie? Często tak, ale w tym przypadku skupiamy się na rezultacie, a nie sposobie. Jeżeli efekt jaki uzyskasz jest satysfakcjonujący, myślę że nie ma to znaczenia czy się oszukujesz, czy też nie. Ważne, że pozwoli Ci to zrealizować wymarzony cel.
Gdy zdasz sobie sprawę, że w 90% przypadków bardzo negatywne stany emocjonalne wynikają tylko i wyłącznie z „ważności” jaką nadajemy prostym czynnościom i tak naprawdę w kontekście naszego istnienia sprawy te praktycznie nie mają żadnego znaczenia – poczujesz ogromną ulgę. Świadomość tego działa dosłownie wszędzie i nie tylko w momentach, w których się boisz. Szef wyleje Cię z pracy, a masz dwójkę dzieci na utrzymaniu? Jeżeli ze stresu dostaniesz zawału serca, to czy łatwiej Ci będzie znaleźć inną pracę?
Najważniejszymi pytaniami jakie możesz sobie zadać, aby obniżyć strach przed czymś są: Dlaczego?, I co z tego?, Co może się wydarzyć?/Co mogę z tym zrobić? Zadawane do skutku, po każdej odpowiedzi!
Przykład:
Boję się zmienić pracę!
Dlaczego?
Ponieważ mam dwa kredyty!
I co z tego?
I nie wiem jak je spłacić!
Co możesz z tym zrobić?
Mogę szukać nowej pracy, nadal pracując w obecnej.
Tym sposobem, sam odpowiadasz na pytania i sam znajdujesz odpowiedzi!
Zauważ, że najczęściej ludzie kłócą się o bzdury. Kiedy przychodzi duży problem, każdy jest poważny i szuka rozwiązania. Natomiast za niepozmywane gary, zostawione rzeczy nie na swoim miejscu, kołtuny włosów czy inne prozaiczne sprawy dnia codziennego potrafimy robić ogromne awantury. Świetnie, łapmy się na takich sytuacjach i świadomie obniżajmy ich ważność. Nie chodzi tutaj o niewykonywanie codziennych obowiązków, czy też brak podziału pracy. Chodzi jedynie o to, aby się ze sobą nie kłócić, a rozmawiać. A momenty, w których się wściekasz wykorzystaj jako ćwiczenie. Przyda Ci się ono nie tylko w walce ze strachem! Pamiętaj, że większość rzeczy w naszym życiu tak naprawdę nie jest ważna, a z pewnością nie jest warta tak silnych i negatywnych emocji 😊
Podsumowanie:
większość rzeczy jakimi się przejmujemy na co dzień z perspektywy czasu nie mają żadnego znaczenia;
odpowiedzi na odpowiednie pytania w znaczący sposób obniżają ważność;
pytania: Dlaczego?, I co z tego?, Co może się wydarzyć?/Co mogę z tym zrobić? rozwiązują 70% problemów.
Jak ćwiczyć? Szukaj rzeczy, które Cię ograniczają, których się boisz, na myśl o których czujesz dyskomfort. Następnie rozbijaj je na czynniki pierwsze, zadając pytania: Dlaczego?, I co z tego?, Co może się wydarzyć?/Co mogę z tym zrobić?
Szukaj rozwiązań.
Obniżaj ważność, wyłapuj takie momenty szczególnie gdy jesteś zdenerwowany!
Na każdym kroku szukaj alternatyw dla swoich planów, a nie doprowadzisz do sytuacji bez wyjścia. Zawsze staraj się mieć plan awaryjny, a obniżysz swój lęk.
Oto 5 stopniowy proces wchłaniania dowolnej wiedzy:
1. Zrób szybką mapę myśli, uwzględniając to, co już wiesz na dany temat.
Nie analizuj tego, po prostu pisz i rysuj. Będziesz zaskoczony, jak wiele informacji pamiętasz z wykładu, może z rozmowy ze znajomymi, może z jakiejś książki albo z programu telewizyjnego.
Notuj szybko.
2. Teraz porównaj stan swojej aktualnej wiedzy z tym, co dokładnie chcesz / potrzebujesz się dowiedzieć.
W ten sposób wiesz już, czego szukać i na czym się skupić.
3. Kolejnym krokiem jest skanowanie książki i wyciąganie niezbędnych informacji i nanoszenia ich na Twoją pierwszą mapę szkic.
Gdy uznasz już, że wszystkie najistotniejsze informacje znajdują się już na Twojej “mapie szkic” możesz odłożyć książkę na bok.
4. Teraz zajmujesz się uporządkowaniem informacji, podzieleniem ich na kategorie logiczne i rozmieszczeniu w sposób taki, jaki uznasz najlepszy dla Ciebie.
Na tym etapie zaplanuj swoją mapę.
Jeżeli wynotowane przez Ciebie informacje nie wystarczają do tego, aby w pełni zrozumieć zagadnienie, które opracowujesz, wróć do książki i uzupełnij mapę istotnymi informacjami.
5. Stwórz piękną, kolorową mapę myśli, która zawiera przemyślane wcześniej kategorie logiczne, która “spaja” całą wiedzę, pojęcia, daty, wzory z danej dziedziny/zagadnienia i robi to w bardzo kolorowy, kreatywny sposób.
Robiąc to w ten sposób, nie tylko kilkukrotnie powtórzysz materiał po drodze, ale dodatkowo będziesz tworzyć fantastyczną mapę, z którą połączysz pozytywne emocje i dzięki temu zapamiętasz ją raz na zawsze.
Widzisz, być może jedną z najbardziej oczywistych, a jednocześnie najczęściej pomijanych rzeczy w skutecznej nauce jest różnica pomiędzy informacjami a wiedzą.
Czy samo przyjmowanie informacji jest posiadaniem wiedzy? Czy przyswajanie informacji to zdobywanie wiedzy?
Niestety nie.
Informacje przetwarzamy non-stop, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Wcale to jednak nie oznacza, że w każdej minucie naszego życia budujemy nową, przydatną wiedzę, której możemy świadomie używać.
Sama wiedza i jej rodzaje to dość obszerny temat (wyróżniamy różne definicje “wiedzy” oraz jej rodzaje, takie jak: wiedza proceduralna, deklaratywna, jawna, ukryta itd., ale nie będziemy się tym tutaj zajmować – https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiedza)
Jak odróżnić poziom informacji od poziomu wiedzy?
To dość proste.
Najprostsze porównanie jakie mi przychodzi do głowy, to porównanie linijki tekstu (lub kodu) w notatniku do całego skryptu lub dzieła.
Samo zbieranie linijek kodu lub cytatów nie stworzy nam w magiczny sposób programu ani dzieła literackiego. Potrzeba czegoś więcej.
Potrzeba kontekstu do zastosowania tych informacji, funkcji, jaką spełnią i wspólnych zależności.
Aby zbiór informacji zbudował wiedzę, warto zadać sobie pytania:
W jaki jeden spójny obraz mogę połączyć te informacje?
Jakie mechanizmy i zależności tutaj dostrzegam?
Jak wykorzystać te informacje w konkretnej sytuacji?
Co mogę osiągnąć dzięki użyciu tych informacji?
Gdzie i Kiedy mogę użyć tej wiedzy?
Umiejętność budowania wiedzy możemy podzielić zatem na etapy:
Określanie Efektu końcowego, czyli Wiedzy, jaką chcemy zdobyć – tzn. jej ilość, poziom zaawansowania, tak aby mieć “ogólny obraz”.
Zbieranie informacji i nasycanie umysłu odpowiednimi treściami – tzn. wykluczenie z pola uwagi tych treści, które są nam zbędne i tylko niepotrzebnie zużywają koncentrację.
Analiza, Refleksja i Porządkowanie informacji – na tym etapie mamy już najważniejsze informacje, teraz możemy przeanalizować poszczególne zagadnienia i zacząć budować tzw. Mapę Wiedzy.
Mapowanie, Synteza i Budowanie Wiedzy – dzięki pogrupowaniu informacji i stworzeniu z nich “mapy myśli” możemy:
nie tylko zebrać najważniejsze elementy wiedzy w jednym miejscu, widzieć je wszystkie w jednym momencie (zaczniemy dostrzegać dodatkowe połączenia),
ale również dokonać syntezy informacji w wiedzę, tworząc jeden spójny obraz wszystkich informacji razem ze sposobem ich użycia.
Co daje tworzenie takich Map Wiedzy?
Możesz stworzyć segregator z mapami z danej dziedziny, by później mieć łatwy dostęp do “samego mięsa” i najważniejszych treści wg zasady 20/80.
Utrwalenie wiedzy w pamięci przez zaangażowanie wielu obszarów mózgu, zarówno na etapie kodowania (tworzenia mapy), jak i późniejszej pracy z informacjami.
Łatwość powrotu lub powtórki zarówno na kartce, jak i w wyobraźni poprzez pracę z wizualnym odpowiednikiem naszej mapy, który stworzymy w umyśle (nazywam to czasem Mentalną Ściągą w Głowie).
Wybierz określone miejsce specjalnie przeznaczone do pracy.
Może to być pokój w Twoim mieszkaniu, biblioteka, a bardziej szczegółowo: biurko, stół, czy Twoje ulubione krzesło.
WSKAZÓWKA: Stanowczo odradzamy łóżko, czy kanapę, ponieważ Twój mózg już kojarzy te miejsca z relaksem, czy snem i trudno będzie Ci w nich utrzymać koncentrację.
Po pewnym czasie przekonasz się, że stałe miejsce pracy będzie Ci służyć jako bodziec do efektywnej koncentracji.
Gdy tam zasiądziesz, Twój mózg odbierze sygnał: koncentracja.
#2 W OKREŚLONYM CZASIE OKREŚLONE ZADANIE
Ustal godziny przeznaczone na naukę i staraj się ich przestrzegać.
WSKAZÓWKA: Gdy zbliża się czas nauki, siadaj w miejscu pracy i otwieraj książki, z których w danej chwili się uczysz.
Czas nauki nie musi być długi, ale ważne, żeby był zorganizowany w określone bloki czasowe i efektywnie wykorzystany.
Twój umysł – jak laser – powinien być skoncentrowany na celu.
#3 ODIZOLUJ SIĘ OD ZAKŁÓCEŃ AUDIOWIZUALNYCH
Wyeliminuj lub zredukuj zakłócenia w Twoim miejscu pracy.
Zakłóceniami nazywamy wszystko, co może przyciągać Twoją uwagę, zmniejszając przez to koncentrację.
WSKAZÓWKA: Wyłącz komputer, wycisz telefon, nie siadaj twarzą skierowaną w stronę okna, ponieważ okno w zasięgu wzroku może Cię rozpraszać. Kolorowe plakaty czy zdjęcia w twoim miejscu pracy również mogą działać jako dystraktor – ogranicz więc ich liczbę do minimum.
#4 DUŻE ZADANIA DZIEL NA POSZCZEGÓLNE KROKI
O wiele lepiej mieć do czynienia z krótkim zadaniem, nad którym jesteś w stanie się w pełni skoncentrować, niż z dłuższym, w czasie którego Twoja koncentracja pulsuje niczym przypływy i odpływy morza.
Jeśli więc masz do wykonania duże zadanie – podziel je na poszczególne kroki, robiąc między nimi krótkie przerwy.
WSKAZÓWKA: W czasie przerw możesz, np. chwilę pożonglować lub zrobić kilka rozciągających ciało ćwiczeń.
#5 ‘JESZCZE TYLKO 5 MINUT’
WSKAZÓWKA: Gdy czujesz, że Twoja koncentracja zaczyna się obniżać, postaw przed sobą cel, że pouczysz się jeszcze 5 minut (lub przeczytasz jeszcze 2 strony, etc.), a gdy go osiągniesz zrób przerwę, ale nie wcześniej.
Następnie stopniowo stawiaj sobie ambitniejsze zadanie do wykonania po załamaniu koncentracji, na przykład wydłużaj czas lub zwiększaj liczbę stron do przeczytania.
W ten sposób będziesz poprawiać swoją zdolność koncentracji i twoja nauka będzie efektywniejsza.
Dodatkowo, widząc przed sobą metę, zdobędziesz się na dodatkowy wysiłek (pomyśl, jak swoje konkurencje kończą sportowcy!) – przeczytasz więc tekst szybciej, uważnie i z dobrym zapamiętaniem.
Każde dziecko charakteryzuje się tym, że posiada niezwykle rozwiniętą wyobraźnię i tworzy własne wizje praktycznie bez ograniczeń. Nie ma jeszcze za sobą, w przeciwieństwie do dorosłego, wielu przykrych doświadczeń, krytycznych ocen wystawianych przez obcych sobie ludzi, nie rozbrzmiewają mu w uszach pseudo wskazówki typu: „Daj spokój, nie dasz rady” lub „to nie dla Ciebie”.
W takim „dziewiczym”, nie zaśmieconym negatywizmami umyśle powstają pierwsze prawdziwe marzenia, śmiałe plany na przyszłość, zamierzenia co do tego, kim będą i co osiągną. Mój syn na przykład wyobraża sobie czasem, że odkryje coś nowego i pożytecznego dla ludzkości i otrzyma za to nagrodę Nobla.
Jak reagujesz na podobne fantazje swoich dzieci? Pierwsze, co nam – dorosłym – pcha się wtedy na język, to uwagi, typu: „Coś Ty, synku, takie rzeczy osiągają jedynie jednostki wybitne, które można zliczyć na palcach jednej ręki. Nie jesteś w stanie im dorównać” lub też: „Skup się raczej na odrobieniu zadania domowego, zamiast zawracać sobie głowę takimi głupotami”. Czy tak właśnie lub podobnie postępujesz?
Mówiąc swojemu małemu marzycielowi, że jego plany to tylko bajkowe fantazje, z góry skazane w realnym życiu na niepowodzenie, zamykasz dziecku drzwi (żeby nie powiedzieć zatrzaskujesz z hukiem :-)) i odcinasz je wysokim murem od świata, który przedtem stał przed nim otworem.
Otóż jest to jeden z największych błędów, jakie popełniają rodzice. Podcinają dziecku skrzydła, zanim ono nauczy się latać. A z takim defektem młody orzeł nie wzleci już wysoko…
Jeśli chcesz, by Twoje dziecko wyrosło na człowieka, który wyznacza sobie cele, stawiając sobie przy tym poprzeczkę na tyle wysoko, by stale rozwijać się i osiągać coraz to lepsze rezultaty, zarówno w sferze materialnej, jak i duchowej, naucz się wspierać jego marzenia.
Pytaj go, jak sobie wyobraża przyszłe życie, kim chciałby być i dlaczego, co chciałby zdobyć, zobaczyć, przeżyć. Niech opowie Ci to dokładnie i ze szczegółami. I bez względu na to, jak mało prawdopodobne będą Ci się wydawać te zamierzenia, NIGDY nie mów dziecku, że nie jest w stanie tego osiągnąć. Nigdy przenigdy.
Wręcz przeciwnie. Zapewnij, że ma wszystko, co potrzeba, by zrealizować swoje marzenia. Że ma wystarczająco dużo talentu i wytrwałości. Że wierzysz głęboko, iż to wszystko, co sobie wymarzył, może się ziścić. Niech wie, że jest w stanie sięgnąć gwiazd i że ma Twoje silne wsparcie. Będzie miało wówczas świetny start na swej drodze do osiągnięcia życiowego sukcesu. Do tego, by w życiu zwyciężać, niezbędna jest odpowiednia postawa – wiara w siebie i własne możliwości. Pomóż ją dziecku zbudować.
Snując wspólnie z maluchem najrozmaitsze wizje pamiętaj jednak, by od początku tłumaczyć mu, że każde jego marzenie może się spełnić pod warunkiem, że włoży w jego urzeczywistnienie odpowiednio dużo czasu, wysiłku i zaangażowania. Że marzenie bez pracy włożonej w jego realizację jest tylko nierealną mrzonką. Zachęcaj dziecko, by ułożyło sobie „plan działania” i przystąpiło od razu do jego realizacji. Naucz je, że warto i trzeba mieć marzenia, by zamieniać je w swoje cele i stopniowo, krok po kroku, realizować.
Tu nasuwa mi się jeszcze jedna istotna uwaga – niech to będą rzeczywiście cele dziecka, a nie Twoje własne, niespełnione marzenia lub nadzieje, jakie pokładasz w swoim potomku. Twoje dziecko nie jest Tobą, lecz zupełnie odrębną jednostką, która ma prawo mieć inny pomysł na życie. Jeśli pozwolisz mu mieć własne wizje tego, co chciałoby w życiu robić i kim chciałoby być, będzie z pasją i entuzjazmem angażowało się w ich urzeczywistnienie. W przeciwnym razie skażesz siebie i jego na nie kończące się pasmo frustracji, konfliktów, a w końcu – na porażkę i rozczarowanie.
Zatem – pozwólmy dzieciom marzyć i wspierajmy w realizacji ich własnych celów. O celach będzie nieco szerzej w jednym z kolejnych rozdziałów.
Inwestowanie jest jednocześnie najbardziej dochodowym i najbardziej złożonym stadium zarządzania finansami osobistymi. Złożonym, ale wykonalnym i dostępnym dla wszystkich zainteresowanych!
W pewnym uproszczeniu, przydatnym dla zrozumienia pieniędzy, którymi dysponujemy na co dzień, nasze finanse osobiste można podzielić na cztery poziomy.
Pierwszy to budżetowanie. Jeśli chcesz zrobić dobry budżet dla Ciebie, czy budżet całej rodziny musisz poznać dokładnie strukturę wydatków, najważniejsze potrzeby bieżące i w przyszłości, wszystkie źródła przychodów i ogólne zasady planowania. Może to zająć sporo czasu, zwłaszcza na początku, ale ogólnie rzecz biorąc to dość proste zadanie.
Kolejny poziom to oszczędzanie. Z pozoru proste, jednak może nastręczyć mnóstwa problemów z powodu prawdopodobnej potrzeby zmiany niektórych nawyków związanych z przyjemnością wydawania, a czasami nawet zmienić styl życia! Tak więc technicznie oszczędzanie jest bardzo proste, ale z punktu widzenia psychologii niesie pewne wyzwania.
Trzeci poziom to umiejętność wychodzenia z długów. Nieoceniona umiejętność, zwłaszcza w naszym szalonym i nieco chaotycznym świecie, w którym pożyczki, karty kredytowe, debety, czy na ogół życie pod kreską to nie tylko norma, ale wręcz reklamowany codziennie przez biznes i banki styl życia.
Kiedy nauczysz się budżetować, oszczędzać i dawać sobie radę z oddłużaniem, czyli kiedy zrobisz generalne porządki z Twoimi finansami, możesz zabrać się za inwestowanie.
Przygodę z inwestowaniem najlepiej zacząć od krótkiego przeglądu wszystkich kluczowych spraw związanych z zarządzaniem osobistymi finansami.
Następnie warto przyjrzeć się sobie samej, czy sobie samemu, aby mieć jak najbardziej precyzyjny obraz Twoich cech charakteru i osobowości. Lubisz ryzyko? Jeśli tak, to jaki jest akceptowalny poziom ryzyka w Twoim przypadku? Dajesz sobie radę ze stresem, z podejmowaniem decyzji pod presją czasu, czy wolisz raczej spokojne życie i nie wyobrażasz sobie życia bez wolnych weekendów i obowiązkowych wieczorów ze znajomymi w przytulnej kawiarni?
No i oczywiście umiejętność obowiązkowa, czyli znajomość finansów. Umiesz sprawnie liczyć, rozumiesz bezbłędnie, jak działa procent składany? Poznaj dokładnie inżynierię finansową, by podejmować skuteczne decyzje inwestycyjne. Finanse nie są trudne.
I jeszcze warto przyjrzeć się uważnie tak zwanym błędom poznawczym. Angielska Wikipedia pod hasłem cognitive bias zawiera aż 104 błędy poznawcze charakteryzująca nasze myślenie. Można je pogrupować w kilka kategorii. W jednej z nich znajdują się błędy, które popełniamy ze względu na nadmierną ilość informacji, którą mamy do dyspozycji. Coś, co wszyscy dobrze znamy w epoce internetu, mediów społecznościowych i wszechobecnych smartfonów. Druga grupa zawiera błędy, które popełniamy z powodu niemożności właściwej interpretacji danych, które mamy do dyspozycji. Dlatego tak popularne są algorytmy, które starają się nas wyręczyć w znajdowaniu jakichś sensownych wzorców w danych, które bombardują nas w różnej formie ze wszystkich możliwych kierunków.
W kolejnej grupie znajdują poważnie nieścisłości, które zniekształcają nasze widzenie świata pod wpływem wspomnień. Kiedy się bliżej przyjrzysz sposobowi, w jaki używasz swoich wspomnień, kiedy je przedstawiasz sobie, czy innym, to zauważysz, że wybierasz pewne rzeczy, inne ignorujesz, a jeszcze inne nieco zniekształcasz, żeby lepiej odpowiadały obecnym potrzebom.
I w ostatniej grupiebłędów poznawczych znalazły się te, które się nieuchronnie pojawiają w momencie podejmowania decyzji pod presją czasu. Jeśli musisz podjąć decyzję szybko, nie masz czasu na drobiazgowe analizy, więc możesz coś ważnego pominąć.
Kiedy już masz za sobą te wszystkie etapy czas na ostatecznie przygotowanie do najbardziej pasjonującej akcji Twojego życia!
Oto 12 złotych reguł inwestowania.
1. Przygotuj dobry plan.
Plan to absolutna podstawa każdego udanego działania! Nie możesz spraw w finansach pozostawić bez dobrego pomysłu, bez dokładnych celów i kalendarza oraz kontroli wykonania.
2. Najlepszy czas na inwestowanie jest teraz.
Nieważne ile masz lat lub jakie doświadczenie. Jeśli chcesz zacząć inwestować i radykalnie zmienić swoją przyszłość zacznij przygotowania teraz.
3. Zacznij od czegoś prostego.
Doświadczenie w każdej dziedzinie zdobywa się etapami, dlatego zacznij od czegoś prostego, szybkiego i względnie łatwego. Wyciągnij jak najwięcej wniosków i przygotuj kolejne etapy inwestowania.
4. Wiedz dokładnie, co robisz.
Niezależnie od rodzaju i wielkości inwestycji zawsze wiedz, co robisz. Kiedy rozumiesz, jakie będą pozytywne skutki tego, co robisz i kiedy masz świadomość wszystkich aspektów technicznych danej inwestycji i wiesz, dlaczego chcesz dokonać tej inwestycji, wszystko będzie OK!
5. Ustal akceptowalny dla Ciebie poziom ryzyka.
Przypomnij sobie najważniejsze decyzje Twojego życia. Jakie były? Odważne, inne niż otoczenia? Czy raczej podobne do decyzji innych, większości? A ja jest teraz? Czym jest dla Ciebie ryzyko? Bądź bardzo dokładny, bądź dokładny i szczery w Twoich odpowiedziach, bowiem akceptowalny poziom ryzyka to w pewnym sensie najważniejsza składowa każdej inwestycji.
6. Wybierz dziedzinę i przedmiot Twoich inwestycji.
Fundamentalna, zwłaszcza na początku drogi, kwestia – to wybór rodzaju inwestycji, które chcesz realizować. Co Cię najbardziej kręci? Nieruchomości? Start-upy? Metale szlachetne? Dzieła sztuki? A może krypto waluty? Najlepiej inwestować w to, co dobrze znasz i rozumiesz. Kiedy już wybierzesz branżę, oczywiście dalej ją eksploruj, aż znajdziesz bardzo szczegółowy przedmiot inwestowania.
7. Stosuj proste systemy.
Kiedy masz do napisania książkę o inwestowaniu, czy szkolenie do przygotowania – wiesz, że trzeba poruszyć mnóstwo spraw, zaprezentować wiele różnych modeli inwestowania, matryc decyzyjnych i rozmaitych użytecznych narzędzi. Kiedy jednak zaczynasz inwestować, musisz sprawy uprościć poprzez wybór optymalnych systemów i metod. Na ogół im prostszy system w inwestycjach czy biznesie tym jest on skuteczniejszy.
8. Zautomatyzuj pracę.
Używaj aplikacji internetowych i mobilnych do inwestowania. Poszukaj darmowych czy płatnych narzędzi, które odciążą Cię od żmudnego procesu gromadzenia danych czy ich analizowania.
9. Dywersyfikować czy nie – oto jest pytanie!
Waren Buffet ma trzy ulubione branże, w które inwestuje: ubezpieczenia, banki i dobra konsumpcyjne. Generalna zasada dywersyfikacji mówi, że trzeba dobierać branże starannie i nie rozpraszać się na zbyt wielu rodzajach inwestycji. Inni mówią, że najlepiej skupić na jednej dziedzinie. Myślę, że to Ty powinnaś, to Ty powinieneś zdecydować, co Ci służy i przynosi najlepsze efekty.
10. Rób dokładnie coś innego niż większość.
Unikaj jak ognia porad inwestycyjnych z głównych mediów, czy od znajomych, którzy są amatorami w tej dziedzinie. Zawsze jest tak, że kiedy już o czymś jest głośno, kiedy z serwisu telewizyjnego namawiają Cię na inwestowanie w jakiś fundusz, albo w Facebooku jest głośno o bitcoinach, to znaczy, że prawdziwe pieniądze zarobili już inni. Szukaj dobrych kontaktów ze specjalistami w danej dziedzinie i polegaj raczej na lekturze blogów, czy pism branżowych i eksperckich.
11. Inwestuj tylko takie pieniądze, które możesz stracić.
Każdą inwestycję trzeba dokładnie skalkulować. Jeśli narażasz zbyt dużą część swojego majątku, czy oszczędności – możesz skończyć w poważnych tarapatach. Dlatego nigdy nie inwestuj pieniędzy, na których stratę, w razie niepowodzenia, nie możesz sobie pozwolić.
12. Skup się na wartościach, a nie cenach.
Ceny się zmieniają, ceny bywają kapryśne. Wartości są ponadczasowe. Kiedy poznajesz dokładnie swoją branżę i dziedzinę swojej inwestycji, zaczynasz dostrzegać wartości, które przetrwają kryzys, czy bańkę spekulacyjną. Naucz się odróżniać ceny „napompowane” czyimiś działaniami spekulacyjnymi od wartości, które są znacznie trwalsze.
Jakkolwiek to są na ogół bardzo subiektywne sprawy. Oceny dokonujesz i decyzję podejmujesz zawsze Ty! A skoro tak, to jest jeszcze jedna inwestycja, najważniejszą, przynosząca najwyższe stopy zwrotu: inwestycję w siebie. Im więcej umiesz, im więcej rozumiesz i im większe Twoje doświadczenie, tym więcej zarobisz na inwestowaniu.
Dr Alexis Carrel, chirurg, uczony, członek Instytutu Rockefellera, laureat Nagrody Nobla w roku 1912 za swe osiągnięcia w łączeniu naczyń krwionośnych i rzeszczepianie organów, współodkrywca powszechnie stosowanego roztworu Carrela-Dakina, który uczynił gangrenę czymś praktycznie niespotykanym w czasie Pierwszej Wojny Światowej, czym uratował tysiące ludzkich istnień, tak mówi w swej książce pod tytułem Człowiek – istota nieznana (Man, The Unknown):
Nowoczesna cywilizacja wydaje się niezdolna do wyprodukowania ludzi wyposażonych w wyobraźnię, inteligencję i odwagę. Praktycznie w każdym kraju występuje zmniejszenie intelektualnego i moralnego kalibru ludzi odpowiedzialnych za sprawy publiczne. Edukacja udzielana w szkołach i na uniwersytetach składa się głównie z ćwiczeń pamięci i mięśni, pewnych towarzyskim manier oraz kultu sportu. Czy takie dziedziny naprawdę są odpowiednie dla nowoczesnego człowieka, który przede wszystkim potrzebuje moralnej odwagi i wytrwałości?
Te stwierdzenia są dzisiaj bardziej prawdziwe niż wtedy, gdy dr Carrel je pisał, czyli we wczesnych latach 30. dwudziestego wieku. Obecnie, od wczesnych lat 70., nasi najbystrzejsi i najlepsi studenci wykazują spadek przeciętnych wyników w teście SAT. Kontrowersja wywołana tym zjawiskiem odwołuje się do szkodliwego wpływu telewizji, rozluźnienia ogólnej dyscypliny i szczegółów metod edukacyjnych. A jednak ta umysłowa słabość młodego pokolenia nie jest wcale aż tak trudna do wytłumaczenia.
Pionierzy, którzy osiedlali się w naszym kraju, byli ludźmi wielostronnymi – my nimi nie jesteśmy. Byli jednocześnie myśliwymi, traperami, odkrywcami, wojownikami, woźnicami, budowniczymi statków i łodzi, jeźdźcami, kołodziejami, cieślami, stolarzami, kopaczami studni, murarzami, farmerami, kowalami, handlowcami, kucharzami – byli tym wszystkim i jeszcze wieloma innymi. Tak wiele całkiem różnych „wyspecjalizowanych” rzemiosł i zdolności, złączonych w pojedynczym człowieku! Trudno się dziwić, że cieszyli się „psychiczną równowagą, nerwową stabilnością” i innymi pozytywnymi cechami, wymienianymi przez dra Carrela! Byli zrównoważeni, ponieważ ich zdolności były uniwersalne. Posiadali nerwową stabilność, ponieważ była ona naturalnym skutkiem ich spokojnej pewności siebie, opartej na znajomości własnej zdolności poradzenia sobie z każdym problemem, mogącym się pojawić w ich świecie. Trzeźwo oceniali fakty, w każdym razie z reguły, ponieważ ich umysły były rozwinięte, obejmowały wiele dziedzin, należących zarówno do wiedzy potocznej, jak i nauki. Wreszcie – byli zdolni do myślenia na wielu różnorakich płaszczyznach.
Tak samo było z dawnym kupcem. Był on zarazem swym własnym architektem, projektantem wnętrz sklepowych, zaopatrzeniowcem, magazynierem, specem od reklamy, sprzedawcą, księgowym i czarodziejem finansów. Lekarz zaś, jeszcze pokolenie temu, był zarazem położnikiem, ginekologiem, dentystą, okulistą i laryngologiem – krótko mówiąc, „lekarzem ogólnym” we wszystkich gałęziach chirurgii i medycyny.
Dzisiaj mamy inteligentniejsze badania, inteligentniejsze rolnictwo, lepszą architekturę, reklamę, księgowość, położnictwo, dentystykę i chirurgię. Ale co człowiek jako gatunek zyskał, człowiek jako JEDNOSTKA – Ty, Twoja rodzina, Twój pracodawca i Twoi pracownicy – stracił. Utraciłeś zdolność rozległego rozumowania. Jesteś już teraz niezdolny do jednoczesnego analizowania wielu sprzecznych czynników – do rozważenia ich obok siebie, równolegle, w tym samym czasie, oceny ich względnego wpływu i znaczenia, tak by niemal natychmiast móc podjąć decyzję, o której w głębi serca wiesz, że jest właściwą, a potem działać na jej podstawie z całą energią i odwagą wynikającą z takiego przekonania.
Uwalniając nas od konieczności myślenia, poza zbyt wąską sferą tego, co wybraliśmy sobie jako profesję, Wiek Podboju Kosmosu uśpił i stępił większą część naszego umysłu. Ilu spośród nas w tym wieku samochodów potrafiłoby choćby zaprząc konia, nie mówiąc już o opiekowaniu się nim? Przecież większość ludzi nie ma nawet pojęcia, jak samochód w ogóle działa, dlaczego jeździ! Przecież nawet robotnicy biorący udział w budowaniu samochodów – wkładając do odpowiedniego otworu śrubkę nr 146 i dokręcając nakrętkę – nie rozumieją działania gaźnika, zapłonu, przekładni napędowych czy układu rozrządu. Nie ćwiczymy już naszych umysłów tak, by były w stanie zachować myśli, którym chcielibyśmy się podzielić z przyjaciółmi, kiedy znowu będziemy mieli okazję ich spotkać. Obecnie, jeśli te nasze myśli są ważne, chwytamy za telefon albo wysyłamy list. Jeśli są stosunkowo mało ważne, zapominamy je. Maszyny i komputery stały się Panami, nasze zaś własne umysły stają się coraz mniej sprawne, po prostu z powodu coraz mniejszej ilości okazji i coraz mniejszej potrzeby ich używania!
Właśnie dlatego nasze umysły potrzebują swego rodzaju „sportowej zaprawy”. Taka bardzo prosta psychiczna gimnastyka, którą tutaj przedstawię, z początku może Ci się wyda tak bezużyteczna, że aż durna. To jednak będzie tylko wstępna rozgrzewka, dokładnie taka, jaką wykonują sportowcy przed rozpoczęciem zawodów. Ćwiczenia w niej zawarte są proste, łatwe i z pozoru bezużyteczne. To jednak tylko początek. Kiedy Twój umysł nabierze giętkości, kiedy się naprawdę odpowiednio rozgrzeje, poprowadzę Cię dalej i dalej, aż zaczniesz dokonywać rzeczy, które zadziwią Twych przyjaciół. A także ogromnie zwiększą Twe możliwości zawodowe i zdolność zarabiania pieniędzy.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
A teraz już – bez dalszej zwłoki – pierwsza lekcja tego jedynego w swoim rodzaju, a jednocześnie absolutnie praktycznego, kurs Zwielokrotniania Umysłu w 11 lekcjach. Lekcje z ćwiczeniami będą przeplatane kolejnymi krótkimi omówieniami różnych istotnych, a związanych z tematyką tego kursu spraw.
Lekcja I
Choć jest to najprostsza z moich dwunastu lekcji, jest także najważniejsza, bowiem na niej opierają się wszystkie następne. Jest to także czas na to, byś zdobył właściwe nawyki studiowania. „Dobry początek to połowa sukcesu”, jak z pewnością wiesz, a ta pierwsza lekcja – składająca się z trzech oddzielnych zadań – da Ci okazję do wyrobienia w sobie poważnego podejścia do zadań i wytrwałości. Zostało ona tak skonstruowana, byś dzięki niej uzyskał pojęcie o tym, co to naprawdę oznacza ćwiczyć swój umysł w celu osiągnięcia jego Zwielokrotnienia. Poza tym – ma za zadanie dać Ci pewne psychiczne podstawy, od których zależy Twoje powodzenie we wszystkich następnych ćwiczeniach tego kursu.
Powtórzę tutaj to, co jeszcze nieraz przyjdzie mi powtarzać: otóż absolutnie nie wolno Ci tutaj niczego kopiować, przepisywać – wszystko musi być zrobione wyłącznie z pamięci! Tylko w ten sposób będziesz w stanie wyćwiczyć swój umysł tak, by robił to, co Ty chcesz, wtedy i w ten sposób, w jaki sobie życzysz! To będzie całkiem poważna umysłowa praca, nie jakieś głupie figle. Będzie to wymagało autentycznego wysiłku, ale też okaże się naprawdę niezłą zabawą. Zaś wyniki… Uwierz, będą naprawdę zadziwiające!
Zadanie A
Weźmy alfabet – taki bez ogonków i kreseczek, bez X i bez Q, choć za to z Ł. Ja się takiego przynajmniej uczyłem w szkole, może teraz jest inaczej. A zresztą, jeśli znasz alfabet w innej postaci, to możesz tej postaci użyć, to nie ma żadnego znaczenia.
A B C D E F G H I J K L Ł M N O P R S T U W Y Z
Kiedy już alfabet dobrze sobie przypomnimy i umiemy go bezbłędnie na pamięć, przechodzimy do właściwej części tego zadania. Polega ono na tym, że należy wziąć kartkę i długopis (albo ołówek, nieważne) i ten alfabet napisać wspak pięćdziesiąt razy. Pięćdziesiąt razy napisać alfabet od końca do początku. Ale pamiętaj: ANI RAZU NIE WOLNO CI SPOJRZEĆ NA NAPISANY ALFABET – WSZYSTKO TO MUSI BYĆ ZROBIONE WYŁĄCZNIE Z PAMIĘCI!
Polski alfabet napisany wspak wygląda tak:
Z Y W U T S R P O N M Ł L K J I H G F E D C B A
I to właśnie powinieneś za każdym razem uzyskiwać w tym zadaniu.
Z początku będzie to trudne i będziesz się mylił. Ale nie przepisuj, nie podglądaj, pracuj… Wkrótce będziesz potrafił znaleźć następną (a raczej poprzednią) literę w myślach względnie łatwo. Pisz te litery od końca alfabetu do początku, we w miarę równym tempie, niezależnie od tego, jak wolne będzie to tempo. Z PAMIĘCI.
Takie właśnie jest pierwsze zadanie tego kursu. Po dziesięciu lub dwudziestu podejściach będziesz zapewne potrafił napisać cały alfabet wspak bez wielkiej trudności. Mimo to wykonaj je całe pięćdziesiąt razy, by naprawdę znakomicie tę umiejętność opanować.
Zadanie B
Przyjmuję, że już opanowałeś pisanie alfabetu od końca. Jeśli nie, nie przestawaj pracować nad tym po pięćdziesięciu próbach, tylko rób to tak długo, aż naprawdę to świetnie opanujesz.
No więc teraz chodzi nam o to, byś pogrupował wszystkie kolejne litery alfabetu, od A do Z, po cztery, i przestawił litery w każdej grupie w taki oto sposób:
A C B D, E G F H, I K J L, Ł N M O, P S R T, U Y W Z
Czyli w każdej czteroliterowej grupie najpierw ma być litera pierwsza z danej grupy, potem trzecia, potem druga i w końcu czwarta.
Zrób to PIĘĆDZIESIĄT razy, wyłącznie z pamięci.
Podczas kilku pierwszych prób z pewnością nie będzie łatwo, ale szybko osiągniesz perfekcję. Nic jednak nie skorzystasz, jeśli po prostu będziesz zerkał na alfabet i całe to ćwiczenie kopiował. Jego wartość leży bowiem właśnie w ćwiczeniu polegającym na tym, że przetwarzasz sekwencję liter WE WŁASNYM UMYŚLE, bez pomocy wzroku.
Łatwo powinno Ci być zrozumieć, w jaki sposób to ćwiczenie przyczyni się do rozwinięcia elastyczności Twego umysłu, pozwalającej w lot pojmować i rozwiązywać problemy związane np. z biznesem. Dlatego wykonaj je PRZYNAJMNIEJ pięćdziesiąt razy albo po prostu tyle razy, ile okaże się niezbędne, byś był w stanie to potem robić szybko i dokładnie.
Zadanie C
W analogiczny sposób poprzestawiaj litery alfabetu PIĘĆDZIESIĄT razy, tak by były w kolejności 1-24, 2-23, 3-22, 4-21, 5-20 itd. Czyli pierwszych 12 liter (od A do L) w normalnej kolejności, ostatnich 11 (od Z do Ł) w odwrotnej, obie te grupy przemieszane w taki oto sposób:
A-Z B-Y C-W D-U E-T F-S G-R H-P I-O J-N K-M L-Ł
Zrób to oczywiście wyłącznie z pamięci, nic nie przepisuj i nie patrz na zapisany alfabet.
Warto może, byś sobie zdał sprawę z tego, że wykonując to zadanie, w istocie robisz dwie różne rzeczy w tym samym czasie. Pisząc pierwszą połowę alfabetu w normalnej kolejności, a drugą w odwrotnej, zmuszasz swój mózg do robienia czegoś, czego najprawdopodobniej nigdy dotąd nie miał okazji robić. Wykonawszy z powodzeniem tę trzecią część ćwiczenia pierwszego ćwiczenia kursu pięćdziesiąt razy, całkowicie z pamięci, bez żadnego oszukiwania, udowodniłeś sam sobie, że naprawdę potrafisz zmusić swój umysł do solidnej pracy dla Ciebie, w której to pracy wykazał poza tym niespodziewaną sprawność!
Jeśli zaś mimo wszystko oszukiwałeś, to uświadom sobie wreszcie, iż oszukanym byłeś wyłącznie TY SAM i nikt inny. Sam siebie okradasz z przyszłych sukcesów, jeśli nie wykonasz przepisanych ćwiczeń dokładnie tak, jak Ci zalecam, albo też nie poświęcisz na nie pełnej GODZINY DZIENNIE. Jednak wierzę, że nie oszukiwałeś, bo Ci ufam. W końcu mnie też bardzo zależy na Twoim sukcesie.
Opanuj opisane dotąd ćwiczenie – wszystkie trzy jego częściowe zadania – bardzo dokładnie, zanim przejdziesz do następnej lekcji i następnego ćwiczenia. Przypominam Ci, że wszystko, co dalej nastąpi, opierać się będzie na opanowanym już wcześniej materiale. Lekcja II nie jest tutaj wyjątkiem. Pracuj więc rzetelnie i z odpowiedzialnością za własny sukces, spędź na ćwiczeniach co najmniej tyle czasu, ile Ci mówię, tak byś potem potrafił każde z tych ćwiczeń wykonać szybko, dokładnie i z łatwością. Nagroda za ten wysiłek z całą pewnością Cię zaskoczy!
Kiedy ostatnio byłeś w kinie na bardzo słabym filmie? Czy nie czułeś się oszukany? Z pewnością pomyślałeś, że zmarnowałeś swoje pieniądze i czas. Może powiedziałeś, że już nigdy nie pójdziesz na taki seans do kina. Zapragnąłeś obejrzeć coś naprawdę wartościowego?
Dzięki poprzednim ćwiczeniom zauważyłeś, że często budujesz w swojej głowie historie. Zadaj sobie teraz pytanie, jakie filmy chcesz oglądać w swojej wyobraźni.
Przypomnij sobie swój ulubiony. Co ci się w nim podobało? Jak była prowadzona fabuła? Kim byli bohaterowie i co robili? Jak czułeś się w trakcie oglądania i po seansie?
CO DZIŚ GRAJĄ? POZNAJ SWÓJ REPERTUAR
Przyjrzyj się, jakie mentalne filmy tworzysz w swojej głowie. Zacznij obserwować, kim jesteś w tych filmach. Kim są osoby wokół ciebie? Jak wyglądacie? Jakie role gracie?
Gdzie się znajdujecie i co robicie?
Może w zupełności identyfikujesz się z bohaterami? Wierzysz w swoją postać. Mówisz do innych i obserwujesz ich reakcje, nawet nie wiedząc, że sam jesteś twórcą całej sceny. Czy to nie szaleństwo?
W jakich sytuacjach najczęściej tworzysz mentalne filmy? Stałeś się już ich świadomy, bo wykonałeś ćwiczenia z rozdziału piątego.
Przypomnij sobie, jakie historie budujesz przed ważnym spotkaniem lub egzaminem. Czy automatycznie widzisz, jak wszystko idzie po twojej myśli i pod koniec dnia już nie możesz doczekać się, aż zasiądziesz do pisania? A może nie śpisz całą noc, nieustannie zamartwiając się pytaniami, na które, jak już podejrzewasz, nie znasz odpowiedzi?
Zauważ, jaki to ma wpływ na całe twoje ciało. Brian Tracy, opowiadając o różnicy między wygranymi i przegranymi, często powtarza, że wygrani tworzą w swojej głowie wizje zwycięstwa, a przegrani wizje klęski. Byron Katie mówi, że jakiekolwiek uczucia pojawiają się w twoim ciele, są wynikiem fałszywego postrzegania otaczającej rzeczywistości. Nie chodzi zatem tylko o to, aby myśleć pozytywnie na każdy temat bez względu na to, co tak naprawdę, gdzieś w głębi, o tym sądzimy. To, co jest istotne, to zdanie sobie sprawy (i jak widzisz, nie namawiam cię do walki ze swoimi przekonaniami), że sami kreujemy rzeczywistość. To, co czujemy, jest zawsze wynikiem naszych myśli.
Doszukaj się w swoim życiu momentów, w których mentalne filmy pomogły lub przeszkodziły ci w działaniu. Mocne oddziaływanie tych filmów można zauważyć w stosunkach międzyludzkich.
Ludzie układają sobie wizję całego życia w wyobraźni. Tworzą przyszłość i przeszłość w odniesieniu do danej osoby. Budują dokładne sceny, jak może być lub co powinno się wydarzyć. Nie jest to do końca złe, dopóki ten ktoś nie straci przez to kontaktu z rzeczywistością, a mentalne filmy nie staną się ważniejsze od prawdziwego życia. Wtedy jest to sen na jawie. A nikt nie chce przespać całego życia, prawda?
Zbadajmy, co się dzieje, gdy na przykład mężczyzna chce podejść, by zagadać do nieznajomej kobiety. W jego głowie może powstać kilka mentalnych filmów o tym, co się stanie.
Jedna z jego wersji może przedstawiać wizję sukcesu: nawiąże uroczy kontakt, a następnie miło spędzi czas, a nawet zbuduje razem z wybranką poważny związek. Drugi mentalny film może mieć zupełnie inny charakter. Będzie ukazywał odrzucenie przez drugą osobę oraz upokorzenie, jakie się z tym wiąże.
Takie projekcje często powstają instynktownie, powodując negatywne emocje i wpływając na działanie. Oczywiście gdy w głowie danej osoby powstanie obraz klęski i poniżenia, da to bolesne reakcje. Jest więc mało prawdopodobne, żeby ktoś w takim stanie podjął właściwe działanie.
Jeśli jednak powstanie obraz sukcesu, radości i szczęścia, dana osoba z pewnością podejdzie, by zagadać.
Możesz powiedzieć: „W porządku, ale to wcale nie gwarantuje, że nie zostanę odrzucony. Co wtedy? Jak się będę czuł?”.
I znów tworzysz negatywne obrazy tego, jak będziesz się czuł. Dlaczego tak bardzo się tego boisz, skoro zdążyłeś to przeżyć już kilka razy w swojej głowie?
Czy widzisz teraz, ile bólu sam sobie przysparzasz? Pomyśl, o ile byłbyś szczęśliwszym człowiekiem, pozbywając się tego nieustannego zadawania ran i skrępowania.Uwierz, nie jesteś w stanie przeżyć tylu bolesnych sytuacji, ile tworzysz w głowie każdego dnia. Popatrz na swoje życie tak, jak ono naprawdę wygląda. Jest piękne, czyż nie?
Oczywiście to był najprostszy przykład. Może również być tak, że w głowie powstaną dwa odmienne filmy. Jeden będzie prezentował sukces, a drugi porażkę. W takim wypadku podjęcie decyzji będzie się wiązało z tym, który będzie powodował większe emocje. Jeśli nie jesteś tego świadom i nie potrafisz zapanować nad swoimi wizualizacjami, prawdopodobnie przychylisz się raczej w kierunku tych złych emocji, bo to one w jakiś sposób górują w niedoświadczonym umyśle. Na szczęście już posiadłeś tę wiedzę i bez wątpienia nie jesteś już niedoświadczony. Teraz musisz tylko praktykować i rozwijać się.
Na ten moment zapoznaj się ze swoim repertuarem.
Uzmysłów sobie swoje mentalne filmy z przeszłości i ich wpływ na twoje życie. Zdaj sobie sprawę, czy w nie wierzyłeś. Może miałeś w nich momenty, gdy zbudowałeś w swojej głowie pewien obraz zdarzenia, które miało nastąpić, a okazało się, że było zupełnie inaczej — nie taki diabeł straszny, jak go malują. Podobnie mogło być z sytuacją z przeszłości. Być może ją koloryzowałeś lub wręcz przeciwnie — demonizowałeś zaszłe zdarzenia.
Zajrzyj w głąb siebie. Świadomość tych procesów da ci wielką moc i doświadczenie, które na pewno przyda się w życiu.
Popatrz na mentalne filmy, jakie budują inne osoby. Może twoi bliscy kiedyś zaczęli opowiadać jakąś historię. W jaki sposób przedstawiali pewne sceny? Na czym się skupiali? Które zmysły były dominujące oraz jakie emocje pojawiały się w ich opowieściach?
Nigdy wcześniej się temu nie przyglądałeś? Teraz możesz łatwo rozpoznać u każdej napotkanej osoby, jakie emocje i zmysły u niej dominują. Już wiesz, jak do niej mówić, jakich słów używać, aby w pełni cię zrozumiała.
Mała rzecz, a naprawdę ułatwia kontakty z ludźmi. Po raz kolejny zachęcam cię do badania zawartych w tej książce ćwiczeń właśnie pod tym kątem — jak mogą ułatwić ci codzienne życie? Bo o to chodzi. Pamiętaj: nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
CZAS NA FILM
Jakie filmy lubisz oglądać? Z jakiego gatunku? Co się w nich dzieje? Jak toczy się akcja? Czy jest dużo efektów specjalnych? Zacznij zastanawiać się nad muzyką, ruchem kamery, grą aktorów. Pomyśl o początku i o zakończeniu.
Przypomnij sobie pięć ulubionych filmów. Jeśli masz czas, to obejrzyj je jeszcze raz, tym razem z wielką uwagą i zastosowaniem wskazówek tu podanych. Zauważ jak najwięcej szczegółów. Teraz na pewno jesteś lepszym obserwatorem rzeczywistości.
Ćwiczenie rozgrzewające wyobraźnię przed tworzeniem mentalnych filmów
Po obejrzeniu swojego ulubionego filmu połóż się lub przyjmij inną wygodną pozycję. Zamknij oczy i zrelaksuj się.
Wyobraź sobie, że oglądasz swój film. Po prostu włącz go. Możesz wyobrazić sobie, że siedzisz w kinie, a twój film wyświetlany jest na wielkim ekranie. Oczywiście możesz również wyobrazić sobie, że nie tylko oglądasz film, ale w nim grasz.
Żeby lepiej przypomnieć sobie fabułę, postaraj się poczuć emocje, jakich doznawałeś w trakcie oglądania.
Nie przejmuj się, że niektóre sceny pojawiają się w złej kolejności. Wyjdź z założenia, że nie chcesz obejrzeć dokładnie tej samej produkcji, tylko film, który został zarejestrowany przez twój mózg przy pomocy twoich zmysłów.
Jeśli chcesz, możesz również stać się narratorem filmu lub osobą, która opisuje dane sceny. Wyobraź sobie, że opowiadasz o wszystkich scenach swojemu przyjacielowi lub komuś bliskiemu.
Pamiętaj również, że możesz w czasie wizualizacji swojego filmu wykorzystywać wszystkie zmysły, nawet węch i smak. Nic cię nie ogranicza, a więc pozwól ponieść się fantazji. Niech każda scena będzie przesycona kolorami, dźwiękami, dynamiką, zapachami, smakami oraz głębią.
Zacznij zwalniać i przyspieszać poszczególne sceny.
Rób to nawet kilka razy. Jednak postaraj się działać według praw, jakie rządziły w filmie.
Dzięki temu ćwiczeniu dowiesz się bardzo wiele o swoim sposobie postrzegania.
Jeszcze raz określ wszystkie swoje preferencje. Na moment stań się wielkim krytykiem filmowym. Oceń swoje filmy pod każdym względem. Pamiętaj o szczegółach. Zwróć uwagę na efekty audiowizualne. Możesz każdy aspekt oceniać w skali od jednego do dziesięciu.
W skrócie: 1. Obejrzyj swój ulubiony film. 2. Zrelaksuj się. 3. Zacznij wizualizować cały film. 4. Pamiętaj o:
wizji,
dźwięku,
efektach specjalnych,
dynamice,
bohaterach,
fabule,
głębi,
innych zmysłach — smaku, dotyku i zapachu.
5. Na końcu oceń jakość swojej wizualizacji. 6. Pomyśl, co byś zrobił lepiej, jakie sceny byś ominął.
Równie dobrze możesz stworzyć film na podstawie ulubionej książki. Tym razem wykreuj wszystko samodzielnie, korzystając z danej fabuły. To ćwiczenie oczywiście będzie wymagało od ciebie większej kreatywności, ponieważ nie będziesz kopiował scen, tylko fabułę.
Dla zachęcenia powiem, że w trakcie czytania instynktownie tworzyłeś już scenerie, w jakich miała miejsce akcja. Twój umysł musiał to robić, żeby zrozumieć czytaną treść. Tworzył postaci i krajobrazy, nadawał ton głosu postaciom. Teraz wystarczy rozwinąć te projekcje — dodać do nich więcej szczegółów. Sprawić, by były bardziej wyraziste.
Otwórz swoją głowę, stań się bardziej spontaniczny. Dodaj emocje. Pamiętaj o ciągłej uwadze.
KURS TWORZENIA WŁASNYCH MENTALNYCH FILMÓW
Teraz, gdy masz już jakieś doświadczenie, jeśli chodzi o projekcje filmów, stwórz własną mentalną produkcję.
Zaplanuj ją dokładnie. Pomyśl o szczegółach. Wykorzystaj wiedzę zdobytą w poprzednim ćwiczeniu.
Możesz być głównym aktorem. Film będzie wtedy przedstawiał na przykład historię twojego życia. Twoje wzloty i upadki. Dzięki temu, że będziesz widział w swojej wyobraźni oba te elementy, będziesz mógł też lepiej zrozumieć znaczenie tych zdarzeń. Co zmieniły w twoim życiu? Jakie były ich bezpośrednie, a co ważniejsze, pośrednie efekty (możesz je zobaczyć dopiero teraz, kiedy minęło trochę czasu)?
Określ zawczasu, kim chcesz być na końcu tego filmu. Równie dobrze możesz być tylko narratorem opowieści.
Jeśli masz ochotę, opowiedz jakąkolwiek historię w swojej głowie, a później zdaj się na to, co się pojawi.
Dobrze jest określić początek i koniec. Na przykład: film będzie opowiadał o biednym chłopcu, a w zakończeniu będziesz widział pewnego siebie, rosłego mężczyznę, który wiele w życiu osiągnął.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Jeśli jesteś trenerem lub nauczycielem, stwórz w swojej głowie prezentację jakiegoś tematu. Nie ograniczaj się, dorzuć do niej jakieś efekty specjalne. Zrób ją w jakimś dziwnym miejscu. Dołóż do niej wszystkie zmysły. Zaskocz odbiorców. Stwórz fascynującą prezentację pełną rozmachu.
W skrócie: 1. Pomyśl, o czym chcesz stworzyć mentalny film. 2. Zidentyfikuj emocje, które mają ci towarzyszyć. 3. Jeśli chcesz, określ dokładnie fabułę. 4. Przyjmij wygodną pozycję, zrelaksuj się i zamknij oczy. 5. Zacznij tworzyć swój film. 6. Wciel się w różne role: reżysera, aktora, scenarzysty, operatora. 7. Wykorzystaj wszystkie zmysły. 8. Pamiętaj o obserwacji ciała. 9. Zakończ film. 10. Podsumuj ćwiczenie.
Rozwinięciem tego ćwiczenia jest stworzenie mentalnego filmu na jakiś konkretny temat. Na przykład stwórz produkcję o jakimś swoim idolu lub o postaciach takich jak da Vinci, Edison. Stań się Albertem, który jest o krok od teorii względności, lub Napoleonem dowodzącym wojskami.
Poszukaj również inspiracji dookoła siebie. Pomyśl, czy można stworzyć jakiś film o prostych rzeczach.
Doszukaj się nowych możliwości. Przecież nie musisz robić takich samych filmów. Stwórz coś wyjątkowego, coś futurystycznego, coś dziwnego. Zauważ, że nic cię to nie kosztuje, możesz zrobić, cokolwiek tylko zechcesz.
ZDOBĄDŹ DWANAŚCIE OSCARÓW
Mam nadzieję, że już masz za sobą wyreżyserowanie pierwszego mentalnego filmu.
Ze zdobytą wiedzą oraz umiejętnościami nie będzie ci trudno stworzyć naprawdę wyjątkową produkcję w swojej wyobraźni. Najlepiej jeśli będzie ona w tobie wywoływała bardzo pozytywne emocje oraz motywowała do działania.
Zatroszcz się o swój mentalny film pod każdym względem. Dbając o obraz w głowie, dbasz o swój rozwój i całą otaczającą cię rzeczywistość. Niech będzie żywy. Dodaj do niego poruszającą ścieżkę dźwiękową. Zadbaj o głębię i zapach. Skorzystaj z wszelkich wniosków, jakie nasunęły ci się poprzednio i jakie nasuwają ci się w trakcie pracy nad filmem.
Możesz zacząć od stworzenia wstępnego planu, określenia, jaki charakter ma mieć film. Oceń każdy pomysł pod wieloma aspektami. Stań się marzycielem, krytykiem oraz wykonawcą w jednym.
Pamiętaj o zachowaniu spójności. Niech twój mentalny film nabierze znaczenia. Wypełnij go wartościami, które wyznajesz. Dodaj do niego uczucia, które są ci najbliższe.
Możesz być głównym bohaterem i równocześnie narratorem, lub opowiadać historię całkowicie z boku.
TWOJA NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ
Czy zastanawiasz się, po co tworzyć takie filmy? Wykorzystaj to pytanie, tak jak powinieneś wykorzystać każde, które pojawia się w twoim umyśle. Znajdź na nie odpowiedź, ale nie poprzestawaj na jednej. Sam szukaj rozwiązań.
W zasadzie już na początku tego rozdziału podałem kilka przyczyn.
Najbardziej praktyczny powód zawiera się w wykorzystywaniu swojej wyobraźni w jak najbardziej kreatywny sposób. Twoje mentalne filmy mogą być użyte na przykład przed jakimś ważnym wydarzeniem. Zamiast wpadać w panikę, myśląc o tym, jak źle może się coś potoczyć, wykreuj bardzo klarowny film o tym, co możesz zrobić dobrze i co może się udać. Nie chodzi tu o bezmyślne fantazjowanie.
Po raz setny powtórzę: zachowaj świadomość i obserwuj wpływ, jaki mają dane obrazy na twoje ciało i umysł.
Liczy się świadomy wybór. Nie walcz z negatywnymi wizjami, zauważ je, bardzo dokładnie zbadaj. Na pewno niosą wiele wartościowych informacji. Powiedzą ci, czy tak naprawdę jesteś przygotowany do danego wydarzenia, wskażą ci twoje nawyki.
Gdy zdobędziesz te informacje, odtwórz inny film w swojej głowie. Tym razem w wersji, gdzie przedstawisz sytuację, która powinna się wydarzyć.
Niech będzie to od razu kilka wersji. Eksperymentuj. Zadawaj sobie pytania. Zachowaj świadomość. Wiedz o tym, że to ty tworzysz te wizualizacje. One jeszcze się nie wydarzyły, a to, czy tak się stanie, zależy w głównej mierze od ciebie.
W skrócie: 1. Twórz tylko pozytywne scenariusze swojego życia. 2. Odtwórz w głowie ulubiony film lub książkę. 3. Wykreuj swój własny film. 4. Wspomagaj się w trudnych chwilach pozytywnymi filmami w twojej głowie.
Większość ludzi tak do głębi akceptuje się takimi, jacy są, że niemal wcale nie zastanawiają nad kwestią tego, jak się stali takimi, jacy są.
W ogromnej większości przypadków jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, wskutek wpływów z dzieciństwa. Większość lęków, fobii, zahamowań i kompleksów, które niesiemy przez życie, powstała w naszej psychice, gdy byliśmy dziećmi.
Rozważmy na przykład nieśmiałość. Niemal nikt nie staje się nieśmiały jako dorosły. To pewne sugestie, otrzymane przez nas, gdy byliśmy bardzo młodzi, zostały potem wyolbrzymione i teraz je niesiemy przez życie.
Matka może chcieć zaprezentować małą Marysię swoim gościom. Prosi więc Marysię, żeby coś wyrecytowała albo zaśpiewała. Z jakiegoś powodu Marysia się opiera. Wtedy matka, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, stwierdza, że Marysia jest taka nieśmiała.
„Kiedy jest sama, trajkocze jak katarynka, ale w towarzystwie milknie i zamyka się w sobie”, tłumaczy matka.
Takie komentarze, wypowiadane w obecności dziecka, tworzą świadomość nieśmiałości. Kiedy Marysia dorośnie, będzie stale mówić o własnej nieśmiałości, marząc jednocześnie o tym, by móc się czuć swobodnie w towarzystwie innych, ale przyznając, że nie może, ponieważ jest zbyt nieśmiała. Ci z nas, którzy wiedzą cokolwiek o działaniu psychiki, zdają sobie sprawę z tego, że za każdym razem, gdy Marysia wyraża opinię (albo choćby myśli) o własnej nieśmiałości, pogłębia ją tylko. W wyniku tego ta pani idzie przez życie, tracąc wiele z jego rozkoszy właśnie z powodu swej nieśmiałości.
To poczucie niepewności, które tak wielu z nas nosi w sobie stale, nie rozwinęło się w życiu dorosłym. Znowu musimy winić za to rodziców, niewiedzących nic albo prawie nic o psychologii dziecka.
Mały Mareczek bawi się na podwórku i słyszy ostrzeżenie: „Uważaj na spodnie — Bóg jeden wie, kiedy dostaniesz drugą parę!”. Jeśli Mareczek zostawi na talerzu okruszek, usłyszy zaraz, ilu to ludzi na świecie głoduje i marzyłoby o tym okruszku, potem zaś słyszy, że może nadejść czas, gdy on sam zamarzy, że ma ten okruszek dla siebie.
Mareczek idzie potem przez życie, nigdy nie czując się naprawdę bezpieczny. Obawia się zrobić cokolwiek, co by wymagało inicjatywy, ponieważ — jak sądzi — mogłoby mu się nie udać.
Nie chodzi mi o to, że dzieci powinny być wychowywane do rozrzutności i niedbalstwa, ale że mogą być wychowywane bez poczucia, że nędza czyha na nie za każdym rogiem. Stwierdzono, że większość z tych, którym przez całe życie się nie powodzi, ma instynkt porażki, który został tym ludziom wpojony w psychikę, gdy byli jeszcze dziećmi.
Wielu z nas krępuje nabyte w dzieciństwie poczucie, że się w jakiś sposób nie nadajemy. „Odejdź stamtąd, zepsujesz! Zupełnie się nie znasz się na narzędziach”. Dziecko zawsze słyszy o tym, czego nie potrafi robić, rzadko jednak chwali się je za to, co umie. Taki chłopak wyrośnie potem i będzie powtarzał: „Nie radzę sobie z narzędziami”. Nie radzi sobie, ponieważ powiedziano mu bardzo wcześnie w jego życiu — w czasie, gdy był najbardziej podatny na wpływy — że się na narzędziach nie zna. I on w to uwierzył.
Można by dowolnie mnożyć przykłady ukazujące, dlaczego jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy. W większości przypadków utrwaliły się w naszych umysłach schematy myślowe, że jesteśmy „tacy właśnie” albo „całkiem nie tacy” — i stąd czerpiemy nasze przekonanie.
Jesteś tym, kim myślisz, że jesteś. Jeśli twoi rodzice mieli dość rozumu, by wpoić ci przekonanie, że masz w sobie wszystko, czego potrzeba, by zostać odnoszącym sukcesem biznesmenem, będziesz nadal widział siebie jako kogoś takiego, w późniejszych zaś latach będziesz ten zachowany obraz odtwarzał w swym biznesowym życiu.
Czy wyjaśniłem to wszystko dość jasno? Czy rozumiesz już teraz, co oznacza stwierdzenie: „JESTEŚ TYM, KIM MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ”? Czy już wiesz, że nieważne, kim byłeś dotychczas — teraz możesz być kim zechcesz?
Twoja ważna przemiana
Ile czasu zajmie ci przemienienie się z tego, kim jesteś, w tego, kim pragniesz być? To jest sensowne pytanie i odpowiedź będzie interesująca — a nawet inspirująca.
Twoja transformacja nie będzie natychmiastowa. Po tym, jak uzyskasz świadomość, że możesz robić rzeczy, które zawsze pragnąłeś robić, zaczniesz zdobywać technikę, co nie zajmie ci wiele czasu.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Jeśli na przykład zawsze marzyłeś, by zostać pisarzem, ale uważałeś, że nie jesteś do tego „stworzony”, możesz spróbować coś napisać, ale wynik tego wysiłku nie będzie najprawdopodobniej bardzo dobry. Każde napisane przez ciebie zdanie będzie wyrażało twój brak wiary w siebie. Jednak jeśli stworzysz sobie świadomość, że jesteś dobrym pisarzem, zauważysz poprawę w tym, co piszesz, dosłownie ze strony na stronę. Nowe pomysły zaczną do ciebie same przychodzić, zaczniesz świadomie stosować odpowiednie środki ekspresji, będzie ci też coraz łatwiej znajdować odpowiednie słowa, które w interesujący sposób wyrażą twe myśli. Słownik, encyklopedia i inna literatura referencyjna staną się twymi przyjaciółmi.
W sensownie krótkim czasie zaczną do ciebie przychodzić zamówienia od wydawców pragnących opublikować twoje prace.
Załóżmy, że zawsze zazdrościłeś tym, którzy mają własny biznes. Nigdy nie próbowałeś zająć się biznesem, bo się bałeś. Bałeś się, że brakuje ci zdolności do prowadzenia biznesu i dlatego on upadnie. Załóżmy jednak, że dokonałeś reedukacji swego Twórczego Umysłu w ten sposób, że teraz widzisz siebie jako kogoś, kto mógłby stworzyć odnoszący sukcesy biznes. Co teraz nastąpi? Kiedy już zdecydujesz, jaki rodzaj biznesu dałby ci radość, podejmiesz odpowiednie kroki, by taki biznes stworzyć. Zaś sukces, który osiągniesz, zależy wyłącznie od wyrazistości mentalnego obrazu biznesmena, który masz na swój temat. Im silniejszy ten obraz, tym większy odniesiesz sukces.
Oto stwierdzenie, którego znaczenia nie da się po prostu przecenić! Bądź pewien, że nie jest tak, że po prostu chciałbyś tych wszystkich zmian. Jak możesz przeczytać w tylu moich książkach — „chciałbym” jest negatywne! Kiedy „chciałbyś” czegoś, oznacza to, że się tego nie spodziewasz — inaczej nie miałbyś powodu, by wypowiadać czy myśleć, że tego „chciałbyś”.
Stan, o który nam w tym rozdziale chodzi, to taki, w którym wiesz, iż jesteś dobrym biznesmenem, jesteś dobrym pisarzem, jesteś wspaniałym muzykiem — czy kimkolwiek być pragniesz.
W dalszych rozdziałach otrzymasz dokładnie instrukcje, które pozwolą ci łatwo — i szybko — zmienić się z tego, kim jesteś, w tego, kim chciałbyś być… kiedy będziesz spać! Dowiesz się, jak wykorzystać swój Twórczy Umysł i jego zdolność rozumowania w celu stworzenia nowego i większego ciebie… Podczas gdy twoja świadomość nie ma nic do gadania, ponieważ śpi.
Najnowsze komentarze