Browsing Tag

Lechosław Chalecki

rozwój osobisty i osiąganie celów

Obwinianie

30 stycznia 2017

„Chcę tu przedstawić pewien przykład: historię skierowanego do premiera listu, który krążył na Facebooku. W owym liście mały, siedmioletni Piotruś pyta szefa rządu, dlaczego tak jest, że kiedy tata wraca do domu z pieniążkami, to strasznie krzyczy, że mało zarabia. Kiedy mama wraca do domu z tabletkami, narzeka, że lekarstwa są takie drogie. Tata krzyczy, że nie pojedziemy do babci na święta, bo nie ma za co kupić paliwa, itd. Piotruś prosi więc szefa rządu, aby ten zrobił coś, żeby wszystko było tańsze.

Autor listu jest nad wyraz elokwentny jak na siedmiolatka, prawda? Jednak nie spreparowany przez dorosłą osobę list jest ważny, a komentarze, które się pod nim pojawiły. Jeden z bardziej delikatnych i cenzuralnych brzmiał mniej więcej tak: „Nie trzeba być dzieckiem, żeby widzieć, że w tym kraju wszystko jest nie tak”. Pozostałe nie nadają się do cytowania w eleganckiej książce. Ruszyło mnie to, ponieważ reprezentuję inny sposób myślenia, i dlatego zamieściłem również swoją opinię. Napisałem, że nie wszystkie dzieci narzekają, że mają sfrustrowanych rodziców.

Że można oczywiście narzekać, ale nigdy nie jest tak, żeby od tego narzekania czegoś komuś przybyło. Może więc lepiej zadać sobie pytanie, co konkretnie zrobiłem, żeby mnie i moim dzieciom było lepiej. Jak się zapewne domyślasz, od razu pojawiły się kontrkomentarze – jak te o właścicielach prywatnych firm, którzy zatrudniają ludzi za najniższą krajową. Ktoś sprawdził, że prowadzę działalność gospodarczą, i dopisał sobie scenariusz. Odpisałem, że nie chodzi o to, że prowadzę działalność, tylko o to, że jeżeli będziemy narzekać, obwiniać innych, że jest nam niedobrze, że się nam nie powodzi, to na niewiele się to zda. A potrzebni są i przedsiębiorcy, i ludzie na etatach, i praktykujący studenci… Wszyscy są potrzebni. I nie znam nikogo, komu by od narzekania przybyło. Pojawiły się kolejne komentarze. Ostatni był bardzo ostry, mniej więcej takiej treści: „Wszystko jest do d…, rząd mnie okrada, nawet Lewy nie chce grać w reprezentacji”. I tak dalej.

Znasz takich ludzi? Pomyśl, czego można nauczyć kogoś, kto reprezentuje taki sposób myślenia? Czy taki ktoś jest w stanie przyswoić sobie nową wiedzę, skoro po brzegi wypełnia go zatęchła ciecz mętnych myśli? Otóż nie. Oby jak najmniej takich osób było w twoim otoczeniu. Zadbaj o to. Z takiego środowiska najlepiej jest zrezygnować, świadomie i jak najszybciej się od niego odciąć, ponieważ przebywanie w nim jest jak wejście do zanieczyszczonej wody – z pewnością pozostawi brudny ślad, że o zapachu nie wspomnę.

Warto przyjrzeć się, kiedy i w jakich sytuacjach obwiniamy innych. Najlepiej zacznij od siebie. Być może masz żal do rodziców za sposób wychowania, do szefa za podejście i relacje, jakie z tobą buduje. Jednak czasami obwiniamy „w dół”, na przykład swoje dzieci, zamiast wysłuchać ich racji. Może obwiniasz swoich podwładnych, zamiast ich inspirować do rozwiązania problemu? Jeśli tak się dzieje, to występujesz z pozycji silniejszego, wykorzystujesz swoją przewagę. Być może jest to dla ciebie łatwiejsze, bo drugiej stronie trudniej się w takim układzie bronić. Jednak w ten sposób nie dojdziesz do prawdziwego porozumienia, nie zbudujesz na obarczaniu winą innych niczego wartościowego. Ponadto, obwiniając kogoś, odbierasz sobie sprawczość nad własnym życiem i wszystkich wokół obciążasz swoim złym samopoczuciem.

Co się stanie, jeśli nie zrezygnujesz? Oto kolejna analogia, która to wyjaśnia. Wiesz, jak działają witaminy, co dają organizmowi? „Wzmacniają” – powiesz i oczywiście będziesz miał rację. A czy wiesz, że jeśli organizm jest zatruty, zanieczyszczony, jeśli są w nim jakieś niedobre bakterie i dostarczy mu się witamin, wówczas one wzmacniają nie tylko samo ciało, ale również te zanieczyszczenia?

Ujmę to tak: powiedzmy, że chcesz kogoś „wyprostować”, chcesz komuś pomóc, masz dobre intencje i mówisz mu na przykład: „Weź się do roboty, zrób coś, żeby poprawić swoją sytuację – jeśli masz złą pracę, to ją zmień, jeśli masz nieodpowiedniego klienta, to poszukaj innego…” itd. Wówczas dostarczasz mu takiej „witaminy”, która zamiast motywować do działania, powoduje wzrost agresji. Bo jeśli ten ktoś uważa, że to inni są sprawcami jego nieszczęść, twoje słowa mogą wywołać jego złość – pokazujesz mu, że to on robi coś nie tak. I to twoja „wina”, że się zdenerwował.

Być może znasz kogoś, kto się tak zachowuje. A może sam w ten sposób postępujesz? Możliwe, że ktoś w dobrej intencji dostarczył ci garść dobrych „witamin”, a twój „zainfekowany” organizm zareagował agresywnie.

Trzeba przyznać, że rezygnacja z obwiniania innych to trudna lekcja. Dlaczego? Bo żeby do niej dojść, trzeba uświadomić sobie swój sposób myślenia, swoje ograniczenia, swoje myśli, swój wewnętrzny głos. A to zwykle nie jest ani przyjemne, ani wygodne. Pamiętaj tylko, że jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz miał szansy na rozwój, na to, żeby poznać nowe, bo sam się ograniczasz, pozwalasz „ściągać się w dół”.

Masz prawo teraz pomyśleć: „Jak to tak, mam nie obwiniać innych? Jak mam nie oskarżać innych ludzi, skoro oni naprawdę są winni mojego nieszczęścia? To mój partner mnie nie kocha, szef nie docenia, dzieci nie szanują…”. Pamiętasz, to ty nadajesz znaczenie sytuacjom. To od ciebie zależy, kogo uznasz za sprawcę wydarzeń w twoim życiu: siebie, innych, los, Boga…

Oto spostrzeżenie z prostego ćwiczenia: czy wiesz, że kiedy składasz dłoń tak, żeby na kogoś wskazać palcem, równocześnie trzy pozostałe kierujesz w swoją stronę? Sprawdź to. Mam rację?

Jeśli więc ciągle obwiniasz innych za swoje niepowodzenia, za brak atrakcyjnej pracy, za to, że składki na ZUS są zbyt wysokie, a paliwo jest zbyt drogie, zadaj sobie pytanie, co konkretnie możesz zrobić, żeby poprawić swoją sytuację. Bo szczerze powiedziawszy, uważam (i w związku z tym jestem „normalny inaczej”, do czego się z pełną świadomością przyznaję), że w naszym kraju jest dobrze. Pytanie tylko, do czego się porównujemy. To ty o tym decydujesz.

Jeżeli jednak tak bardzo chcesz narzekać, to wiedz, że każdego dnia możesz narzekać coraz więcej. Codziennie możesz wskazywać innych winnych swojego nieszczęścia. Za to ja mogę podać przykłady dziesiątek, setek osób, które odniosły sukces. I zapewniam, że nie są to ludzie, którzy koncentrują się na narzekaniu.

Obwinianie innych bardzo często ma źródło w obszarze nieświadomym. To się „samo narzeka”, tak niemal automatycznie, z rozpędu, bez zastanowienia się, prawda? I mogłoby się wydawać, że narzekanie bywa potrzebne. Czasem chcesz tak po polsku usiąść przy kawie, herbacie z przyjaciółmi i tak zwyczajnie, zdrowo ponarzekać. Jednak w rzeczywistości nawet takie niewinne narzekanie, obwinianie innych niczemu nie służy. Przecież można usiąść z przyjacielem, partnerem, sąsiadem i stworzyć coś dobrego.

Jedyne, czemu służy narzekanie, to usprawiedliwianiu naszego lenistwa: „Po co mam coś robić, skoro i tak inni wszystko zepsują?”. Umywam ręce, zdejmuję z siebie w ten sposób odpowiedzialność: „To wcale nie ja robię coś nie tak, to inni zawodzą”. Wygodne, prawda? Dobry pretekst, żeby nie zmieniać swojego życia. Jednak jeśli chcesz coś zmienić, to pierwszym bardzo ważnym punktem jest zatrzymanie się i postawienie sobie pytania: „Czy na pewno muszę obwiniać innych? A może będzie lepiej, jeśli przejmę część odpowiedzialności i zrobię coś konkretnego dla siebie i moich bliskich?”.

Czy znasz kogoś, komu od narzekania przybyło? Możesz powiedzieć, że politykom. Bardzo prawdopodobne, ale oni prowadzą pewną grę – na wierzchu jest narzekanie, a pod spodem dzieje się dobrze. Oni żyją z pozornego narzekania. A może osoby korzystające z pomocy społecznej? Niewykluczone, tylko czy chciałbyś odnieść taki „sukces” jak oni? Pewnie nie.

Zastanów się więc, czy każdego dnia zupełnie niepotrzebnie nie zrzucasz winy na kogoś za swoje niepowodzenie lub sytuację, w której jesteś. Bo twoja obecna sytuacja jest wynikiem twojego wcześniejszego myślenia. I twoja przyszła sytuacja również jest wynikiem twojego wcześniejszego myślenia. To trudne – nie mieć na kogo zrzucić odpowiedzialności za niepowodzenia, wziąć „winę” na siebie, ale wierz mi, że to otwiera nowe perspektywy.

Jak sobie poradzić z rezygnacją z obwiniania innych? Po pierwsze, trzeba zacząć wykształcać w sobie umiejętność patrzenia na sytuację z różnych punktów widzenia. Są dwie kategorie ludzi, którzy mają różne „ustawienia fabryczne”, różną naturę. Jedni ustawieni są na ja i z tej perspektywy spoglądają na świat, pozostali patrzą przez pryzmat inni. Tylko nieliczni są elastyczni i potrafią przełączać ustawienia w zależności od sytuacji. Właśnie tej elastyczności uczę podczas moich szkoleń. Aby nauczyć się patrzenia na daną sytuację z perspektywy drugiego człowieka, trzeba sobie wyobrazić, jak ona wygląda w jego oczach. Należy zadać sobie pytania: „Gdybym ja był na tym miejscu, to jak bym to widział?”, „Gdybym miał to doświadczenie, taką wiedzę, takie umiejętności i tyle lat, to ta sytuacja byłaby dla mnie…”. Potrenuj to, proszę, spójrz na twoje relacje z bliskimi ci osobami z ich perspektywy. Zobacz, czy dzięki temu skłonność do obwiniania ich będzie mniejsza. Po drugie, aby przestać narzekać, warto zastanowić się nad skutkami tej czynności – po co to robisz, do czego to może doprowadzić. Jeżeli zobaczysz negatywne rezultaty, rezygnacja z obwiniania może przyjść znacznie łatwiej.

Inną kwestią, którą trzeba przemyśleć, jest obwinianie siebie. Z tego również warto zrezygnować, jeżeli ci nie służy i nie motywuje do działania, nie zachęca do podejmowania wysiłku. Zdrowa dawka poczucia winy może oczywiście być motywująca, ponieważ popycha cię do takiej aktywności, aby to poczucie zatrzeć. Jednak zbytnie obwinianie siebie jest destrukcyjne, blokuje działanie i może zniszczyć życie. Poczucie winy zwykle wynika z doświadczeń, którym nadajemy znaczenie porażki. Kierujemy je do przeszłości, czyli w kierunku, na który absolutnie nie mamy wpływu. Brak poczucia wpływu przytłacza jeszcze bardziej.

Zrezygnuj z obwiniania się, zamiast tego zadaj sobie lepiej takie pytania: „Czego ta sytuacja mnie nauczyła, jak mnie ukształtowała, w jaki sposób mnie wzmacnia?”, „Jakich błędów dzięki temu mogę uniknąć w przyszłości?”, „Jak dzięki temu mogę pomóc innym ludziom?”. Obserwuj, jak te pytania na ciebie działają. Zrezygnuj z niezdrowego obwinia innych i siebie – to niczemu nie służy. To „zatęchłe” wyobrażenia, które odbierają ci siłę, zatruwając każdą kroplę czystego, dobrego myślenia. Pamiętasz pytanie z pierwszego rozdziału? „Kim byłbyś bez tego sposobu myślenia?”.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strach ma wielkie oczy

26 stycznia 2017

„Kolejny filtr to strach. Jeśli dokonasz interpretacji przez filtr strachu, to licz się z reakcjami: „pewnie mi coś nie wyjdzie”, „zdenerwuję się”, „coś mi się pomyli”, „co sobie o mnie pomyślą?”.

Dobrym przykładem są wystąpienia publiczne. Ponoć Amerykanie najbardziej boją się właśnie ich, Anglicy największy lęk odczuwają przed pająkami, potem przed wystąpieniami (sic!), a dalej przed śmiercią. Ja lubię wystąpienia, przemawianie i rozmawianie z ludźmi, dla mnie stanowi to sens życia, choć nie zawsze tak było. Dzisiaj oczywiście, jeżeli mam wystąpić przed nową publicznością, czuję podekscytowanie. Jednak aby zamienić strach na entuzjazm, świadomie musiałem nad tym pracować. Kiedyś tak dla zabawy zacząłem porównywać polski show Mam talent! z jego amerykańskim odpowiednikiem America’s Got Talent. Zauważyłem, jakie są różnice w reakcji uczestników na pytanie jurorów: „Jak się czujesz przed występem?”. Polacy zwykle odpowiadają coś w rodzaju: „Jest trema”. Reakcje amerykańskich kandydatów na celebrytów są inne – ci zwykle mówią: „I am excited”. To doświadczenie pokazuje, że interpretacja jest ważna: powiedz sobie, że się boisz, wówczas będziesz się bał, powiedz, że jesteś podekscytowany, a poczujesz ekscytację.

Powiedzmy, że w ciągu dwóch tygodni masz przygotować prezentację. To, czy podejdziesz do niej ze strachem czy z entuzjazmem, będzie miało następstwa – przygotujesz ją tak, aby twoje oczekiwania się potwierdziły. Podobno tylko dwa rodzaje lęku są biologicznie uzasadnione: lęk przed hałasem i lęk przed upadkiem. Wszystkie inne wytworzyliśmy sobie sami. Dla mnie osobiście pomaga świadome przeanalizowanie definicji strachu, którą kiedyś sformułowałem na własne potrzeby. Może przysłuży się również tobie: „strach jest naturalną reakcją, przygotowującą organizm na zmianę”. Co najmniej dwa punkty tej definicji są niezmiernie istotne. Po pierwsze, strach jest naturalną reakcją, czyli jeżeli coś jest naturalne, należy to zaakceptować, ponieważ walczyć z naturą nie ma sensu. Jeżeli coś jest naturalne, jest to też potrzebne. Do czego? Precyzuje to druga część definicji: do przygotowania organizmu na zmianę.

Pomyśl teraz przez chwilę – jaki jest twój oddech, jeżeli się czegoś boisz? Przyspieszony, prawda? Co z tego wynika? Dzięki temu więcej tlenu dostaje się do organizmu i do krwiobiegu. Jakie masz tętno w obliczu zagrożenia? Oczywiście szybsze, przez co bogata w tlen krew szybciej dociera do mózgu. W związku z tym uzyskujesz lepszy dostęp do zakamarków twojej pamięci. Dlaczego więc czasami dzieje się tak, że trema powoduje, iż zapominasz wcześniej wyuczonych treści? Jest to spowodowane tym, że negatywnie interpretujesz strach. Ma to swoje biologicznie wytłumaczenie: w takiej sytuacji obkurczają się twoje naczynia krwionośne, rośnie ciśnienie tętnicze i w efekcie mózg jest dotleniony słabiej. Ja w takiej chwili, kiedy pojawia się jakaś emocja, którą można powiązać ze strachem, mówię do siebie coś w rodzaju: „To super, mój organizm będzie gotowy na to, co ma się wydarzyć”. Jeżeli czeka mnie jakieś publiczne wystąpienie, mówię sobie: „Świetnie, będę miał lepszy kontakt z publicznością, lepszy dostęp do wiedzy i zapamiętanych przykładów”. I rzeczywiście tak się dzieje.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Emocje

16 stycznia 2017

„Mrowienie, łaskotanie, drżenie, wibrowanie, wrażenie przepływu, ociężałość, falowanie i pulsowanie w ciele oraz na skórze, wrażenie kłucia, ciarki, ból, palące lub zimne powierzchnie, skurcze mięśni… Można by tak wymieniać długo, ponieważ ludzie zwykle mają swoje własne określenia na odczucia powstałe w wyniku emocji. Warto sobie uświadomić, że owe odczucia nie biorą się znikąd: zawsze są efektem myśli, reakcją ciała na pojawiające się wspomnienia, obserwacje lub wyobrażenia. Skoro jednak proces nadawania znaczenia doświadczeniu jest nieświadomy, nieświadomie też rodzą się emocje. W rezultacie zauważamy i zapamiętujemy je, nie rejestrując myśli, które je poprzedzały.

Kiedyś jedna z uczestniczek moich szkoleń powiedziała:
Czasami jak coś powiem, to się potem tego wstydzę.
Co konkretnie musisz powiedzieć, aby poczuć wstyd? – zapytałem.
Nie pamiętam, co mówiłam, pamiętam tylko wstyd – odparła.

Słyszałeś kiedyś stwierdzenie „emocje rządzą światem”? Z punktu widzenia ewolucji emocje pomogły naszemu gatunkowi przetrwać i dojść do poziomu, w którym jesteśmy obecnie. Mogą uskrzydlić albo uziemić i są niezwykle ważne w procesie planowania i podejmowania decyzji. Jedne z bardziej pozytywnych znanych mi emocji towarzyszą zakochaniu. Człowiek zakochany ma u stóp cały świat, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Odczucia towarzyszące zakochaniu dodają siły, odwagi i pewności siebie.

Zakochani postrzegają świat w różowych kolorach i wykazują dużą skłonność do ryzyka. Przeżyłeś kiedyś ten stan? Jeżeli tak, to jestem pewien, że pamiętasz bardziej odczucia i emocje niż myśli, jakie towarzyszyły temu wyjątkowemu doświadczeniu. Po drugiej stronie emocjonalnej huśtawki mamy strach, niepewność, przygnębienie. Te emocje powodują powstawanie bardzo nieprzyjemnych odczuć, co prowadzi do zniechęcenia w podejmowaniu jakiegokolwiek działania lub do działania irracjonalnego.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

W poszukiwaniu szczęścia…

2 stycznia 2017

„Celem ludzkiej egzystencji jest poszukiwanie szczęścia”, mówi Dalajlama. Dziś zagłębimy się w ten temat i odkryjemy głoszoną przez wielu filozofów naczelną wartość życiową.

  • Czym jest szczęście?

Szczęście nie jest jednoznacznie definiowalne dla każdego. To jest stan trwania. Coś, za czym chcemy podążać. Najczęściej jest to zrozumienie własnych wartości, które nie są nadane nam w dniu narodzin i trzymane do śmierci, ale czasami się zmieniają, bo dochodzimy do wniosku, że coś innego teraz jest ważne.

Szczęście to też poczucie tego, kim dla siebie jesteśmy i jak o sobie myślimy. Samoakceptacja. Szczęśliwym jest więc ten, kto lubi siebie.

  • Jaka jest droga do szczęścia?

Nie ma. To droga jest szczęściem. To tak jakby powiedzieć, że życie polega na śmierci. Nie, to doświadczenia, nauka, wchodzenie w nowe relacje, ważne decyzje, porażki i wstawanie po nich. Tak samo szczęście nie jest instrukcją, jak do niego dojść, by gdzieś na końcu drogi to szczęście się ukazało. Nie – szczęście jest procesem.

  • Skąd wiadomo, że jest się szczęśliwym człowiekiem?

Trzeba rozwiązać test 😉 Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo dla jednej osoby szczęściem będzie posiadanie rodziny, dwójka dzieci i stabilność w jednym miejscu, a dla kogoś innego będzie to szalone podróżowanie po świecie. Szczęście to zrozumienie siebie, lubienie siebie i podróż przez życie. Oczywiście mogą być ludzie, dla których podróżą jest siedzenie w miejscu, ale jeżeli im to sprawia radość, to proszę bardzo. Kwestia indywidualna.

  • Czy brak kłopotów to szczęście?

Mówi się: „jedyne co mi potrzeba do szczęścia to święty spokój”. Nie, absolutnie, wręcz przeciwnie, bo jeśli nie ma w naszym życiu żadnych trudności, to zaczyna się wegetacja, nic się nie dzieje. Szczęściem często jest rozwiązywanie problemów. Nie tęsknota za szczęściem jest szczęściem, tylko zrozumienie, że w tej chwili mamy wszystko, żeby być człowiekiem szczęśliwym.

  • Co, jak masz dużo, ale nie odczuwasz szczęścia?

Oddaj wszystko i ruszaj w podróż. Jeżeli to, co robisz, nie daje Ci szczęścia, to zrób coś innego. Jeżeli zgromadziłeś ogromny majątek i z każdym kolejnym milionem nie odczuwasz większego szczęścia, to może to nie jest Twoja droga? Może byłbyś szczęśliwy, mieszkając w małej chatce na wsi, pisząc książki. Może byłbyś szczęśliwy, oddając się pomocy innym ludziom? Może byłbyś szczęśliwy, gdybyś się zajął zupełnie czymś innym.

Ogromna liczba osób dała sobie wmówić, że szczęście jest wtedy, gdy zgromadzą ogromny kapitał, a o dziwo, wciąż są nieszczęśliwi. Są też szczęśliwi, którzy nie mają nic. To jasny dowód, że szczęście nie zależy od stanu posiadania. Jest stanem umysłu, stanem ducha. Nawet więzień na dożywociu może być szczęśliwy.

Szczęście to poczucie sensu istnienia, które dla każdego może oznaczać coś innego. Nie ma na to jasnej instrukcji – szukaj, sprawdzaj, zobacz, co Ci daje radość. Łatwo powiedzieć, ale jak w dzisiejszych czasach rzucić wszystko, kiedy jesteśmy uwiązani: kredyty, umowa zobowiązująca do pracy w miejscu, którego nie lubimy, ludzie obok nas, którzy nas nie wspierają i wiecznie narzekają. W każdej sytuacji można coś zrobić – podjąć decyzję i zacząć iść w innym kierunku, zamiast kopać sobie dół jeszcze głębiej. Jak masz wokół siebie wampiry energetyczne, jesteś w miejscu, w którym nie chcesz być, czasami trzeba to miejsce i to środowisko zmienić. Zacząć robić coś, co chcemy i lubimy.

  • Jak czuć szczęście?

Szczęście wynika z nadawania znaczenia temu wszystkiemu, co się dzieje każdego dnia. Można spotkać kogoś, kto się uśmiecha na ulicy i być szczęśliwym, że ktoś podarował uśmiech. A ktoś inny może pomyśleć: „Ze mnie się śmieje?!”. To jest szczęście, żeby w każdym aspekcie życia szukać dobrej strony, żeby się rozwijać, żeby iść do przodu i ciągle się uczyć czegoś nowego.

Szczęście jest dla tych osób, które akceptują stan obecny, mówią, że jest dobrze i chcą się dalej rozwijać. Nie ma szczęścia tam, gdzie jest non-stop pogoń za tym szczęściem. Możemy wtedy uparcie szukać i nie zauważyć, że to, co mamy w tej chwili, już jest szczęściem. Zmiany też są dobre, niekiedy wręcz potrzebne, w końcu jak to mówił Heraklit z Efezu „Wszystko płynie, nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Świat też sam się zmienia, a my nie mamy na to wpływu. Przede wszystkim za tymi zmianami powinniśmy nadążać. Albo i nie. To jest indywidualne. Ludziom się wmawia, że każdy musi odnieść sukces, każdy musi się zmieniać. Nie każdy. Dajmy ludziom szansę żyć tak, jak chcą.

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak zainspirować innych do zmiany?

27 grudnia 2016

„Masz ochotę coś dobrego przekazać swoim najbliższym, natchnąć ich do poprawy swojego życia? Zdarza ci się mówić: „nie oglądaj tego, wybierz się ze mną na szkolenie, przeczytaj tę książkę”, a oni cię nie słuchają?

Główną przeszkodą, może być to, że skupiasz się zbytnio na samej rzeczy, którą chcesz przekazać, a nie zauważasz tego, że ta osoba może nie wiedzieć, po co jej to jest potrzebne. Jeśli po prostu mówisz, np. o jakimś spotkaniu związanym z rozwojem osobistym, to wielu ludzi myśli, że to jest szarlatanizm, marnowanie czasu, że po tym nie będzie nic lepiej. Może sugerujesz czytanie wartościowej książki, która przegrywa z banalnym, ale łatwiej przyswajalny programem telewizyjnym. Zamiast irytować się na tę osobę, zastanów się najpierw, co dobrego może być z tego wyniesione, a dopiero później daj pod rozwagę. Odpowiedz sam sobie: Co jej da ta wiedza? Jaki problem rozwiąże? Jak będzie wyglądało jej życie po tym, jak się z tym zapozna i zaimplementuje w swoim życiu? Skup się na sytuacji tej osoby i jej własnych sprawach, obojętnie czy to rodzic, rodzeństwo lub dalszy krewny. Może ma problemy w pracy, ciężko dogaduje się z szefem, ciągle robi wszystko na ostatnią chwilę i jest osobą zupełnie niezorganizowaną? Najpierw wysłuchaj. Dowiesz się może przypadkiem, że matka nie może zrozumieć, dlaczego ojciec robi po raz kolejny coś, co według niej robić nie powinien, dlaczego tak długo siedzi w garażu czy na rybach; siostra nie wie, kim być w przyszłości; a może powstał jakiś konflikt z sąsiadem, który mógłby być prosto rozwiązany?

Jak to zrobić w praktyce?

Cokolwiek by to nie było, wiele spraw może być rozwiązanych za pomocą rozmowy, w której skupimy uwagę na drugiej osobie, czyli zamiast rad, najpierw badamy sytuację i określamy problem. Przegadanie tego tematu i umiejętne przekierowanie na zasadzie: „Wiesz co, skoro tak wygląda sytuacja, to chodź ze mną na to spotkanie, sprawdź, jakie rozwiązania tam są proponowane i zobacz, czy to jest coś dla ciebie. Nikt ci nic nie będzie narzucał, a ty możesz się przekonać, z czego to wynika i co jest powodem tego problemu. Znam ludzi, którzy znaleźli tam dla siebie wiele podpowiedzi”. Jeśli nie namawiamy dla samego: „chodź, bo chodź”, to jest dużo większe prawdopodobieństwo, że osoba się tam z tobą pojawi, przeczyta daną książkę, czy po prostu odkryje, co będzie chciała w swoim życiu zmienić na lepsze. Zauważamy też w ten sposób, co jest dla niej ważne i pomagamy jej to osiągnąć.

Co jeśli ta osoba nie chce się zmienić?

Zupełnie innym tematem jest to, że niektóre osoby po prostu nie chcą się zmieniać. Nie widzą negatywów związanych ze swoją sytuacją, lub widzą, ale nie chcą zaakceptować konieczności zmiany. Problem stał się ich drugim ja, ich tożsamością. Gdyby go nie było, straciliby ważną dla siebie część życia. Przyzwyczaili się do problemu, a może nawet go polubili. W tym wypadku, nie ma co zmuszać ludzi do czegoś, czego nie chcą, bo później gdyby problem ewentualnie wrócił, okaże się, że to „twoja wina”. Nie jest to ich motywacja, więc jedyne, co można zrobić, to pokazywać przykład siebie i swojego rozwoju. Może kiedyś to zaskoczy.

Jak być autorytetem dla rodziny?

Mówi się „trudno być prorokiem we własnym kraju”. Często tak jest w naszych domach. My chcemy zmiany, a tu wciąż pozostajemy niewysłuchani, bo jak to syn chce uczyć ojca dzieci robić? Wtedy im bardziej się starasz być autorytetem, tym gorzej to wychodzi. Dlatego pierwsza, absolutnie zasadnicza, kwestia to odpuścić. Autorytet, to jest osoba, która daje swoim zachowaniem, swoimi osiągnięciami przykład, że to, co robi i miejsce, w którym jest, naprawdę ma sens. Nie można być autorytetem tylko i wyłącznie z poziomu intelektualnego – przegadania, zachęcania i pokazywania – bo im więcej o tym mówisz, tym mniej to działa. To syndrom psa goniącego własny ogon. Im bardziej gonisz, tym bardziej ogon ucieka. Dlatego nie ważne jest to, kim ty jesteś, ale jak widzi cię twoja rodzina. Autorytetem można się stawać w oczach innych ludzi, ale nie można po prostu podjąć takiej decyzji i nim być. To tak nie działa. Dawaj sobą przykład – swoim zaangażowaniem, zrozumieniem, tym, że potrafisz wysłuchać, a nie tylko mówić o sobie. Pokaż, że rodzina wiele dla ciebie znaczy. Nie liczy się to, że masz szeroką wiedzę i znasz wiele mądrych podpowiedzi. To są twoje rady i wcale nie muszą pasować osobie, do której to kierujesz. Bardziej cenna jest umiejętność zadawania dobrych pytań, wtedy masz szansę szybciej stać się autorytetem, niż kiedy tylko gadasz i gadasz. Nigdy się nie zniechęcaj i stań się wzorem idealnego kompana dla swoich bliskich. W którymś momencie, jak będziesz robił to, co mówisz, poczujesz, że rodzina chętniej cię słucha, łapczywiej chwyta każde słowo i to jest znak, że stałeś się autorytetem.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak wyjść ze strefy komfortu?

21 grudnia 2016

„Czym jest strefa komfortu? Jest to obszar, gdzie dla ciebie wszystko jest znane np. w zakresie budowania relacji, wykonywania jakiś czynności. To jest to, co znasz, potrafisz, lubisz. Oczywiście nie było tak zawsze, bo prawie na pewno, kiedyś było to dla ciebie zupełnie nieznanym obszarem, a stało się strefą komfortu, bo świadomie tego doświadczałeś.

W jaki sposób można opuszczać strefę komfortu i po co to robić? Z reguły, jako ludzie chcemy poprawiać swoją sytuację. Chcemy zmiany na lepsze, ale z drugiej strony unikamy tej zmiany, bo zmiana wiąże się z trudnościami i zrobieniem czegoś zupełnie nowego. Jednak, jeśli nie opuścimy swojej strefy komfortu, nie dokonamy dobrej dla siebie zmiany, to nie będziemy mieli efektu, na którym nam zależy. Aby ułatwić opuszczanie strefy komfortu wystarczy zadać pytanie: „na czym się koncentrujesz?”. Ludzie, którzy koncentrują się na efekcie, z dużo większym prawdopodobieństwem, szybciej i łatwiej opuszczają swoją strefę komfortu, czyli robią coś efektywniej niż ci, co koncentrują się na procesie. Weźmy taki przykład: chcesz wyremontować mieszkanie. Są dwie rzeczy, na których skupiasz uwagę. Z jednej strony efekt, jaki uzyskasz: świeży zapach, piękny wygląd, poznikają stare plamy, będziesz czuć się w takim mieszkaniu bardzo komfortowo. Jest jeszcze też proces, który do takiego efektu doprowadza: trzeba wynieść meble, poobklejać, nakurzyć, nachlapać, potem to wszystko pozmywać. Wymaga to wysiłku i czasu. I teraz w zależności od tego, na czym się koncentrujesz, na efekcie czy na procesie, to będzie ci łatwiej bądź trudniej opuścić strefę komfortu. Moja prośba jest taka: koncentruj się na efekcie, który chcesz uzyskać, a będzie ci stokroć łatwiej.

W jakim tempie opuścić strefę komfortu? To zależy, jaki jesteś. Jeżeli wolisz wskoczyć szybko do zimnej wody, bo takie macanie i sprawdzanie, czy ta woda jest dobra, powoduje, że nigdy do niej nie wejdziesz, to właśnie tak zrób. Szybko podejmij decyzję i działaj. Natomiast, jeżeli jesteś osobą, która woli powolutku i to u ciebie lepiej działa, jak stawiasz jeden krok, widzisz, że jest w porządku, potem dopiero stawiasz drugi. Tak też możesz dojść do dobrych efektów. I tutaj taką analogią może być ciepła woda. Powiedzmy, że jesteś w wannie, dolewasz sobie gorącej wody, ta temperatura bardzo powoli się podnosi i w pewnym momencie ta woda jest nawet bardzo ciepła, a ty tej temperatury tak nie odbierasz, bo podnosiła się ona stopniowo. Gdyby jednak ktoś przyszedł z boku, włożył rękę, powiedziałby: „Wow! To jest wrzątek!”. Dlatego przetestuj, sprawdź, jakim ty jesteś człowiekiem, czy potrzebujesz szybko rzucić się na temat, czy zrobić to bardzo powoli. Przetestuj, sprawdź i w swoim tempie opuszczaj swoją strefę komfortu.

Kolejny bardzo ważny temat, który pomoże ci opuścić strefę komfortu są inni ludzie. Przede wszystkim słuchaj tych, co cię wspierają. Zobacz, jakich masz wokół siebie doradców. Jeżeli to są tacy, którzy mówią: „to nie ma sensu, to ci się nie uda”, ty zaczynasz ich słuchać i zaczynasz im wierzyć – to są ludzie, którzy w twojej strefie komfortu cię przetrzymają. Natomiast, jeżeli masz ludzi, którzy cię wspierają, to warto ich słuchać. Ludzie są nam też potrzebni do tego, abyśmy z nimi mogli się umówić na pewien efekt. Powiedzmy, że wystąpienia publiczne są kompetencją, którą chciałbym rozwijać, to w takim razie mogę się z tobą umówić, że w przyszły piątek przygotuję dla ciebie jakieś wystąpienie. W związku z tym, że jest już ustalony termin i wiem, że to ma być dla ciebie, to mam pewne zobowiązanie. Takie zobowiązanie przed kimś jest dużo istotniejsze niż przed sobą. Z samym sobą zawsze mogę umówić się inaczej, napisać aneks do mojej wewnętrznej umowy i zrezygnować z tego postanowienia. Im większa liczba osób, z którymi się umówisz, tym większe prawdopodobieństwo, że tę strefę komfortu trzeba będzie opuścić. Czyli: masz ustaloną datę, ustalonych ludzi, powiedziałeś, że zrobisz i zaczynasz to realizować.

Dlaczego z jednej strony pragniemy zmiany, bycia lepszym człowiekiem i posiadania wokół siebie lepszych rzeczy, a jednocześnie nie opuszczamy strefy komfortu? Dlatego, że jest coś takiego jak nasze ego, którego zadaniem jest, aby nas chronić, abyśmy po prostu przeżyli. Dla naszego ego najlepiej by było, jakbyśmy leżeli wygodnie na kanapie, jak najmniej się ruszali, bo tak jest najbezpieczniej, wtedy z całą pewnością nic nam się nie stanie. Jednak wtedy nie ma szans na rozwój, Wszystko zależy od tego, czy słuchamy swego ego, które mówi: nie ruszaj się, zostań, usiądź i poczekaj, czy słuchamy głosu rozsądku i chcemy się rozwijać, i iść do przodu.

Podsumowując – jeżeli masz zdiagnozowaną swoją strefę komfortu, to pamiętaj, że poza tą strefą komfortu są rzeczy, których nie znasz. Gdy je poznasz, zaczniesz działać i robić nowe rzeczy to ta strefa komfortu z każdym kolejnym okresem będzie coraz większa. Im większa – tym więcej rzeczy będziesz mógł robić i one będą dla Ciebie komfortowe. Pamiętaj, by umawiać się z ludźmi, im większa liczba tym lepiej. Rób wszystko bardzo szybko lub powoli – przetestuj, co lepiej działa. Podejmij decyzję, że słuchasz chęci bycia lepszym, a nie swego ego. I to, co najważniejsze – koncentruj się na efekcie, a nie na procesie. Na tym, co uzyskasz, a nie na tym jak ciężko tam dojść. Jeżeli koncentrujesz się na efekcie, to włącz w sobie ciekawość – jak będzie to wyglądało, jakie będziesz miał życie, jak będziesz szczęśliwy, kiedy już do tego efektu dojdziesz.

Powodzenia w opuszczaniu strefy komfortu!”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak osiągnąć sukces?

9 grudnia 2016

„Obecnie mówi się wiele na temat osiągania sukcesu, realizacji siebie, realizacji celów itp.

Ty też chcesz osiągnąć sukces?

A zastanowiłeś się najpierw, czym dla Ciebie jest sukces? Nie? To jak chcesz go osiągnąć, jeśli nie wiesz, czego chcesz? Przecież nie wiesz wtedy, kiedy już go masz.

Określ dokładnie, czy w Twoim przypadku jest to:

  • założenie własnej działalności?
  • określone dochody?
  • wymarzona liczba klientów?
  • zatrudnienie jakiejś liczby pracowników?
  • stworzenie i sprzedaż swoich produktów?
  • coś jeszcze innego?

Gdy już wiesz, czego tak naprawdę chcesz, łatwiej będzie Ci to zrealizować, bo będziesz się skupiać na celu. Określ jeszcze czas, w którym zamierzasz tego dokonać, to będzie jak podpisanie kontraktu terminowego – im bliżej terminu, tym bardziej będzie Cię to motywować.

Doskonale obrazuje to ten cytat:

Ludzie z celami odnoszą sukcesy, ponieważ wiedzą dokąd zmierzają. To jest aż tak proste”. Earl Nightingale

Przeczytaj też poniższe rady i powiedzenia. Każde z nich może pomóc Ci osiągnąć to, czego naprawdę pragniesz.

  1. Z każdego doświadczenia czerp jak najwięcej.

Bez względu na to, czy jest to szkolenie, czy rozmowa z klientem, partnerem, czy nawet niepowodzenie, wynieś z tego jakąś lekcję dla siebie. Nie bądź jak ludzie, którzy jak cokolwiek dzieje się nie po ich myśli, to uważają, że coś stracili. Gdy przyjdzie Ci uczestniczyć w szkoleniu, to wyciągaj z niego wnioski, myśl jak możesz zinterpretować słowa prowadzącego i wykorzystać w swoich celach. Z absolutnie wszystkiego można wyciągnąć jakąś naukę. Czasami jest to nauka czego nie robić, ale to też ważna lekcja.

  1. O sukcesie nie wystarczy tylko myśleć. Nie wystarczy marzyć. Nie wystarczy się nakręcić. Trzeba czegoś jeszcze. Co trzeba? Działać!

Samo się nie zrobi. Jeśli czegoś pragniesz – działaj, innego wyjścia nie ma. Nie myśl, że wygrasz w Lotto, że inwestor Cię odkryje zanim coś zrobisz, że klient sam przyjdzie kupić, zanim zobaczy i przetestuje produkt. Działaj, szukaj, twórz.

  1. Radość z tego, co może się udać musi być większa niż strach przed tym, co może się nie udać.

Kiedyś podczas szkolenia jeden uczestnik stwierdził: „Nie zakładam biznesu, bo boję się, że nie pójdzie po mojej myśli”. Odpowiedziałem: „Mogę opatrzyć to moim podpisem, opieczętować, włożyć w ramkę i powiesić nad kominkiem. Jest bardziej niż pewne, że nie pójdzie po Twojej myśli. Ale czy to znaczy, że nie warto tego robić?”.

Przeprowadź analizę, twórz plany, ale nigdy nie zakładaj ich realizacji w 100%. Czasami 90% realizacji przynosi ogromny zysk. Jest takie bardzo mądre powiedzenie: „Twórz cele z betonu, ale plany ich realizacji z piasku”. Bądź elastyczny, reaguj w zależności do sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś kapitanem statku. Jego kurs zmienia się w zależności, z której strony wieje wiatr. Ty cały czas to kontroluj, dostosowuj kurs statku tak, aby w rezultacie trafił do celu. A czy w efekcie dojdziesz tam szybko i płynnie, czy długo i z przygodami, w końcowym etapie ma znaczenie samo dopłynięcie do portu.

  1. Wszystko na świecie ma znaczenie, ale tylko takie, jakie temu nadasz.

Twoja interpretacja jest ważna. Każde Twoje odczucie, każda Twoja myśl zależy od nadawanego przez Ciebie znaczenia. Jak rano wstaniesz to nie mów sobie „Nie wyspałem się, już cały dzień bez sensu”. Zamień to na: „Jestem ciekaw, jaki ten dzień będzie”. Zadawaj sobie dobre pytania. Zamiast „Nie mam pieniędzy, nie wiem jak zarobić na firmę”, zmień na: „Jak mogę zdobyć klientów, którym sprzedam mój produkt?”. „Co musiałbym zrobić, jak musiałbym się zachowywać, jak musiałbym się ubrać, co musiałbym zjeść, żeby czuć się lekko i zdrowo?” -> żeby czuć się tak, jak człowiek sukcesu. Zamiast problemów, wyszukuj rozwiązań, a idealną pomocą jest tu budowanie pytań i poszukiwanie odpowiedzi.

  1. Jeżeli uczeń nie jest gotowy, to żaden mistrz mu nie pomoże.

Masz swoją rodzinę, pracowników, znajomych. Czasami zdarza się, że zaczynasz coś nowego – czy to biznes, czy nową pasję. Najczęściej Twoje otoczenie nie jest zbyt szczęśliwe na tę zmianę. Jeszcze jak chcesz coś stworzyć wspólnie z nimi, czegoś ich nauczyć, zainspirować do czegoś, nagle się okazuje, że oni wcale nie chcą. Nie zmuszaj więc, poczekaj. Jak Ty odniesiesz sukces, sami się zgłoszą, Ty po prostu rób swoje. Ludzi nie zmienisz. Możesz jednak zmienić siebie.

Stosuj odważnie te zasady, a zobaczysz, jak znacznie przyspieszą Twój sukces.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Co robić, gdy nie wychodzi?

30 listopada 2016

Porażka. Przegrana. Klęska. To takie słowa ostateczne. Brzmią jakby po nich nie było już niczego, cały świat znika a człowiek zostaje z poczuciem zmarnowania życia. A przecież tak nie jest. Ciągle popełniamy jakieś błędy ale nie musimy ich określać ani porażką, ani przegraną czy klęską. Z każdego doświadczenia da się wyciągnąć jakąś naukę. Z każdej złej sytuacji można znaleźć rozwiązanie. Kiedy zamykają się drzwi, trzeba się rozejrzeć za otwartym oknem. Nie ma sytuacji bez wyjścia.

  • Czy się poddać?

Przede wszystkim za szybko się poddajemy. Dziecko jak uczy się chodzić to upada wielokrotnie, ale czy to znaczy, że ma przestać? W Internecie krąży taka bardzo adekwatna grafika, gdzie dwóch górników chce znaleźć diament. Jeden jest na początku drogi i zawzięcie kopie, choć jeszcze długa droga przed nim. Drugi natomiast jest tuż przed złożem, jeszcze jedno uderzenie kilofa i znalazłby swój skarb, a on rezygnuje. Zniknęła w nim motywacja, ulotniło się zaangażowanie i zostało tylko zniechęcenie. Gdy długo nie widzimy efektów swoich działań, to przestaje się nam tak mocno chcieć osiągnąć cel. Jak z tym walczyć? Wystarczy przekierować nasze myśli. Powinniśmy jeszcze mocniej skupiać się na nagrodzie, na celu, na tym co będziemy robić, jakimi będziemy ludźmi, jak już go osiągniemy. Będą oczywiście z tym związane jakieś koszta, czy to pieniądze, czy zainwestowany czas, ale czy można mieć coś dobrego zupełnie za darmo? Na pewno nie będzie dobrej jakości. Naszą motywację możemy stymulować przez zmianę punkty ciężkości i zwracanie większej uwagi nawet w ciągu dnia na rezultaty i zalety z osiągnięcia celu niż jego koszty. Pamiętaj też, że ważna jest sama droga, nie zawsze lepiej jest dogonić króliczka, ale właśnie jego ściganie jest największą nauką. Rozwijaj się, buduj swoją wartość i nigdy się nie poddawaj.

Thomas Edison, oficjalny twórca żarówki, kiedy poszukiwał odpowiedniego materiału, zapytany został kiedyś przez reportera: „Przeprowadził pan 5 tysięcy prób. Wszystkie na nic. Czemu pan się nie poddał skoro poniósł pan porażkę?”. Odpowiedział: „Nie poniosłem porażki. Odkryłem po prostu 5 tysięcy metod, które nie działają”.

Podobnym przykładem ogromnej determinacji był Harland Sanders. Swoją recepturę starał się sprzedać do 1009 potencjalnych partnerów. Dopiero za 1010 razem zrobił to. Tak powstało KFC.

  • Masz wszystko, aby osiągnąć to, czego potrzebujesz.

To jedno z haseł, które dokładnie rozpakowane zostało na Centrum Sedna, comiesięcznym spotkaniu rozwoju osobistego. Powstało na bazie obserwacji ludzi, którzy często porównują siebie do innych i siebie stawiają w gorszym świetle. Uważają, że mają zbyt małe wykształcenie, że nie mają tak rozbudowanej pewności siebie, że za mało pieniędzy. To wszystko nieprawda. To tylko subiektywny punkt widzenia. Skup się na tym, co jest tu i teraz, poznaj swoje możliwości, własne talenty, zasoby jakie posiadasz. Możesz osiągnąć wszystko, czego pragniesz. Wystarczy, że wykorzystasz to, co w tobie najlepszego. Może jest to zdolność do organizacji, może generujesz wspaniałe pomysły, może świetnie dogadujesz się z ludźmi. Wszystko możesz wykorzystać. Jeśli faktycznie coś nie wychodzi ci jeszcze tak, jakbyś tego chciał i spędza ci to sen z powiek – poszukaj partnera. Znajdź do współpracy osobę, która już to potrafi, która uzupełni twoje talenty.

  • Magia „jeszcze”

Nawet, gdy czegoś nie potrafisz, coś ci nie wychodzi, czegoś nie masz, warto zmienić swój sposób myślenia i mówienia o tym. Wystarczy, że dodasz małe słowo „jeszcze”. Od razu poczujesz różnicę. Zamiast mówić: „Nie umiem prowadzić firmy”, powiedz raczej „Nie umiem JESZCZE prowadzić firmy”. Twój umysł przekieruje swój tok myślenia z ubolewania, że tego nie potrafisz, na to żeby się tego nauczyć.

  • Kijek czy marchewka

Jak to jest z tą motywacją? Od lat wiadomo, że są dwa podstawowe sposoby zyskania zaangażowania drugiego człowieka, czyli tzw.: marchewka – obietnica nagrody, gdy coś się wykona, oraz kijek – kara, jeśli się czegoś nie zrobi. Szeroko jest to stosowane w dzisiejszych czasach: awans, gdy projekt zostanie zakończony sukcesem lub zabranie premii, gdy zadanie nie będzie wykonane na czas. Jak się okazuje, te metody przestają działać. Przykładowo: większe zaangażowanie pracownika po podniesieniu pensji wystarczy pewnie na 2-3 miesiące, później człowiek staje się taki, jaki jest w istocie. Psychologowie doszli do wniosku, że bardziej od tych metod, większą motywację można osiągnąć przez tzw. poczucie sensu, wspólny cel, społeczną akceptację, czyli wszystko to, co przyczyni się do osiągnięcia czegoś razem, co będzie miało ważny skutek w rzeczywistości, nawet bez wynagrodzenia. Dobrym dowodem jest tu Wikipedia, która została stworzona przez wolontariuszy zupełnie niewynagradzanych. O encyklopedii Microsoft, utworzonej przez najlepiej opłacanych i wykwalifikowanych naukowców już niestety niewielu ludzi słyszało, a jeszcze mniej stosuje. Tymczasem Wikipedia jest znana na całym świecie. Gdy więc będziesz tworzyć swój biznes, pomyśl, jaką motywację twoi pracownicy będą mieli poza wypłatą. Co ich będzie łączyć? Jaką misję będzie miała Twoja firma?

Pamiętaj: cokolwiek ci się w życiu przydarza – ważna jest twoja postawa wobec tych zdarzeń. Szukaj rozwiązań, tam gdzie zamykają się drzwi, z pewnością otwiera się jakieś okno. Dbaj o swoje myśli, zastanów się nad motywacją swoją i swoich pracowników, a przede wszystkim nigdy się nie poddawaj.”

Lechosław Chalecki

rozwój osobisty i osiąganie celów

Konsekwencja w działaniu

7 listopada 2016

„Znowu nie udało się… Tak mocno się starałeś, ale nie dobiegłeś do mety na czas, nie wygrałeś, nie podpisałeś kontraktu, nie schudłeś, nie pojawiłeś się na spotkaniu, nie dotrzymałeś słowa, nie wstałeś z budzikiem. Znowu i znowu.

Dlaczego tak jest?

Twoje ciało przyzwyczaiło się do odkładania na później, do tych małych „porażek”. Zapamiętało, że to jest twój domyślny sposób działania. W końcu na każde wydarzenie, na każde niespełnione oczekiwanie, od razu w twoim umyśle pojawia się koło ratunkowe – powód niepowodzenia. Musiałeś wymyślać usprawiedliwienie, kolejną wymówkę, zarówno dla innych jak i dla siebie. Stajesz się coraz bardziej kreatywny w wymyślaniu powodów swoich niepowodzeń, bo robisz to znowu i znowu. Twoja uwaga jest skierowana na to, co będzie jak polegniesz i jak się ratować z tej sytuacji, zamiast na to co będzie jak zwyciężysz i co dobrego tobie to przyniesie. Najwyższy czas to przekierować.

Jak definitywnie skończyć z wymówkami i wreszcie zrobić coś zgodnie z planem?

Skup się na tym, czego chcesz, a następnie skorzystaj z następujących kroków, najlepiej jakbyś je wypisał i nie śpiesz się. Po pierwsze musisz ustalić plan. Załóżmy, że twoim celem jest schudnięcie 20 kg – podziel swój cel na mniejsze etapy – określ, jaką ilość kg jesteś w stanie stracić w ciągu tygodnia, miesiąca, roku. Po drugie, zacznij myśleć o sobie nie jak „pozbyć się otyłości?”, a „jak ważyć… kg?”; nie „jak przeżyć do pierwszego?”, ale „jak sprzedać i zarobić?”. Po trzecie, myśl w kontekście dokonanym i określ dokładny czas osiągnięcia celu „ja ważę… kg do 20 czerwca 2016 roku”. Możesz podstawić tu dowolny przykład, byle konkretny, np. nie „spędzam więcej czasu z rodziną”, ale „mam 2 godziny dziennie i cała niedzielę dla rodziny od przyszłego tygodnia”. Po czwarte, pomyśl, co najgorszego może się stać. Określ, co będzie, jeśli zawiedziesz – przytyjesz, stracisz klienta, nie wyślesz projektu na czas. Co wtedy się wydarzy? Wyobraź sobie wszystkie najgorsze konsekwencje swojego niepowodzenia. Po piąte, odwróć teraz myślenie o 180 stopni – co się stanie, jeśli spełnisz oczekiwania? Jakie nagrody na ciebie czekają? Może szacunek innych, większa premia, ogromny wzrost pewności siebie? Jak się z tym czujesz? I ostatni, szósty krok – co konkretnie zrobisz dziś, aby osiągnąć ten cel? Może ustalisz plan działania w tygodniu, może znajdziesz dietetyka, albo przygotujesz ofertę? Zrób coś konkretnie w kierunku realizacji celu.

Świetnie. Przeszedłeś właśnie proces konkretnego definiowania celu, teraz twoja podświadomość zacznie pracować nad jego osiągnięciem i ma już do niego ustaloną motywację. Samą motywację można zdefiniować jak MOTYW + AKCJA. Im silniejszy powód, tym większa chęć działania. W kroku czwartym i piątym została ona określona: wiesz już na czym ci najbardziej zależy, a czego nie chcesz. Krok szósty, pozwolił ci na pierwszy krok. Wystarczy teraz, że podtrzymasz tę energię, przypomnisz sobie swoje powody, wzmocnisz je i dopiszesz kolejne, żebyś działał tak mocno i tak konsekwentnie aż ten cel osiągniesz.

Kilka praktycznych rad przyspieszających sukces

Obierz sobie kilka, żebyś nie skupiał się tylko na jednym, ale też nie zbyt wiele celów. Najlepiej trzy, każdy z innej dziedziny: zdrowie, relacje, biznes. Kolejne cele obieraj dopiero, gdy skończysz poprzednie. Pamiętaj, że nie zawsze od razu widać efekty, twoich starań, więc pragnienie natychmiastowego rezultatu, zamień na potrzebę natychmiastowego działania. Rób swoje w swoim tempie, gdybyś na chwilę upadł, zawsze możesz wrócić, ale żeby nie było to zbyt częste, ustal sobie jakąś „karę” – przelewasz jakąś kwotę na fundację, pomagasz teściowej bezinteresownie w zakupach itp. Zawsze, gdy osiągniesz jakiś poziom swojego celu, daj sobie „nagrodę” i niech to będzie coś, czego normalnie byś sobie nie dał, np. kolejna para butów, masaż, obiad w wykwintnej restauracji. Powiedz o swoich planach znajomym i rodzinie, np.: „Kochani, mam cel, podnoszę swój poziom z angielskiego i za rok zdaję test CAE”. Będzie to dla ciebie kolejna motywacja, bo nie będziesz chciał ich rozczarować. Nie porównuj się do innych, patrzy tylko na swoje postępy, żebyś każdego dnia poczuł, że jesteś coraz bliżej. A przede wszystkim nie poddawaj się, konsekwentnie dąż do spełnienia swoich marzeń.

Powodzenia w realizacji swoich celów!”

Lechosław Chalecki