Browsing Tag

nałóg

inne

Renesans, czyli odrodzenie królowej

17 grudnia 2021
Królowa Marysieńka

Przyglądając się konopiom, nieodłącznie widzimy obraz marihuany kojarzonej z narkomanią, zepsuciem, degeneracją. Marihuana zakazana, sprzedawana nielegalnie, będąca narzędziem w rękach szatana jest uznawana za substancję deprawującą młodzież. Slogany z cyklu „każdy narkoman na początku jarał marychę” i inne nieogarnięte ani naukowo, ani badawczo steki bzdur sprowadziły naszą królową do podziemia (czy w narożnik ringu, trzymając się poprzedniej metafory).

Ale czy ona naprawdę szkodzi? Kiedy palimy konopie, nie tylko indyjskie, ale takie, w których stężenie kannabinoidu THC jest wysokie, „upalamy się” i jesteśmy „na haju”, jeśli taki mamy cel, lub się rozluźniamy, jeśli zachowujemy umiar — taki też możemy mieć cel. Czy dlatego ta roślina jest nielegalna w większości krajów, bo może mieć właściwości odurzające? Pewnie po części tak, ale przyjrzyjmy się temu z innej strony. Główne przyczyny, dlaczego marihuana jest nielegalna, w kilku zdaniach już przedstawiłem, rysując uproszczony historycznie obrazek. A czy może być szkodliwa? No pewnie. Może być tak samo szkodliwa jak większość leków z apteki. Jeżeli zjemy na raz całe opakowanie aspiryny albo innego ibuprofenu czy ketonalu, to nam zaszkodzi. Jeżeli zjemy na raz kilo miodu, to nam zaszkodzi. Jeżeli zjemy na raz kilo cukru… Nie no, bez przesady, to by nas mogło zabić. Wszystko w nadmiarze szkodzi. Lekarstwo staje się trucizną wtedy, kiedy spożyjemy go za dużo. Marihuana mądrze używana — nawet ta „dobra do upalenia się” — jest według badań przeprowadzonych na całym świecie lecznicza. Koniec, kropka! Czy wciąga i uzależnia? Pewnie niektórych tak. Uzależnia także oglądanie porno, zjadanie batoników, czyli cukru, objadanie się fast foodami, przemoc, alkohol — legalny, papierosy — legalne. Wszystko to może uzależniać. Nie usprawiedliwiam i nie popieram narkomanii ani żadnego innego uzależnienia. Nałóg to nałóg. Uzależnienie to uzależnienie i oznacza, że człowiek nie jest kimś samodzielnie myślącym i kierującym sobą samym. Nie popieram tego. Jestem przeciw. Ale równocześnie jestem za zdroworozsądkowym podejściem do tego, co nas otacza.

A co w kwestii legalności? Jeśli uczynimy marihuanę legalną (no bo teraz jest zakazana, oprócz tej „medycznej” — upraszczam pewne kwestie z uwagi na nienaukowy charakter tej pracy), to będziemy mieli to samo, co mieli Holendrzy, kiedy uczynili posiadanie jej legalnym — takie są niczym niepoparte teorie, wyssane może nie tyle z kciuka, ile z małego palca stopy. No i co się stało w tejże Holandii? Wszyscy Holendrzy chodzą dziś ujarani? Narkomania kwitnie? Proponuję zapoznać się z danymi dotyczącymi tego tematu — zdziwicie się. Jest odwrotnie. Statystyki, które powinny niby rosnąć z uwagi na zwiększający się odsetek osób uzależnionych, spadają. Cytując klasyka polskiej alternatywnej strony sceny medycznej, powiem: „Włączamy myślenie!”.

Fragment pochodzi z publikacji „Królowa Marysieńka”, której autorem jest Marek R.S. Zabiciel.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Nie pozwalajmy nikomu ani niczemu sobą rządzić. Ekranom też!

4 lipca 2017

„Hejka. Mimo najlepszych chęci niestety od poniedziałku nic nie skrobnęłam. Zbliża się wystawianie ocen, więc gonią mnie kartkówki, sprawdziany, projekty, klasówki i różne inne formy weryfikowania naszej wiedzy, a ja nie mogę od nich uciec. No, może i mogłabym, tylko chyba nie czułabym się potem z tym zbyt dobrze. Całe szczęście, że wakacje tuż-tuż.

Poza tym zgłębialiśmy z Michałem temat uzależnień, bo tydzień temu dostaliśmy kilka pytań z tego zakresu. Na szczęście nie były one z kategorii tych bardzo ciężkich, takich jak narkotyki czy też zbierające smutne żniwo różne dopalacze. Bo te już wymagają kompetencji i doświadczenia fachowców.

Lap podjął się odpowiedzi na pytanie: „Co zrobić, żeby rodzice nie ograniczali mi dojścia do kompa?”. Chyba temat mu bliski.

Zaczął tak…

***

Najprościej można powiedzieć: nie dawaj im powodu do tego, żeby to robili. U mnie w domu panuje zasada: „Najpierw obowiązki, potem przyjemności”. Próbowaliśmy z bratem różnych sztuczek, niestety moi rodzice okazali się na nie odporni. Gdy kiedyś ewidentnie przegięliśmy z kompami, zrobili nam „rodzinny tydzień”. Sporą część popołudnia spędzaliśmy wtedy z nimi i poznawaliśmy (jak to ujęła mama) świat wartości. Temat wydawał się supernudny, ale niektóre zabawy były całkiem spoko.

Kolejna rada: nie pokazuj rodzicom, że się wkurzasz, jak ci każą wstać od kompa. Gdy widzą twoje nerwowe ruchy, słyszą burczenie i ruszanie się z miejsca po siódmym „zaraz”, wyskakują z „uzależnieniem” i z tekstami typu: „Ta maszyna już tobą naprawdę rządzi”. Jak kiedyś próbowałem grać po kryjomu i ojciec to odkrył, musiałem przez miesiąc oddawać kompa „do depozytu” na noc.

Następna sprawa to szkoła. Nie każdy musi być naukowcem, ale kiedy rodzice widzą, że laczki się mnożą, a ty niewiele sobie z tego robisz, to dajesz im kolejny argument, żeby zwalić winę na niewinnego kompa. Więc pilnujcie się, ludziska, i nie dawajcie swoim starym pretekstu do cięć. W końcu miło jest wieczorami mieć jakiś kontakt na fejsie.

***

Kolejne pytanie było nieco zbliżone do poruszanej już tematyki i wyglądało trochę jak tłumaczenie się. Brzmiało ono tak: „Jak przekonać rodziców, że nie muszę wychodzić z domu? Wystarczy, że jestem codziennie w szkole. Osobiście wolę spędzać czas przy kompie. A jak chcę więcej pogadać, to przecież jest FB”. Odpowiedzi na nie udzielił brat Michała — Mateusz.

Rozpoczął całkiem poważnie…

***

Mądre książki mówią, że jesteśmy istotami społecznymi. To znaczy, że aby nauczyć się życia, musimy kontaktować się z innymi ludźmi. To dotyczy też ciebie. Przykro mi, ale nie dostarczę ci argumentów do walki z rodzicami w tej sprawie. Może warto, żebyś zastanowił się, dlaczego tak niechętnie opuszczasz swój pokój. Może, jak mówią moi rodzice, jakaś bezduszna maszyna (komputer, tablet, iPod, smartfon i co tam jeszcze kolejne zdobycze techniki nam w najbliższym czasie przyniosą) zaczęła tobą rządzić? Spróbuj uczciwie policzyć, ile czasu spędzasz codziennie „przy ekranach”. Jak wyjdzie powyżej dwóch godzin, niech ci się zapali lampka alarmowa.

By the way, jeśli np.:

  • mówisz rodzicom, że nie musisz spotykać się z kumplami, bo masz ich w szkole lub na Facebooku;
  • nie idziesz do kina, bo oglądasz filmy w sieci;
  • sport i wszelkie formy ruchu przestały cię niemal całkowicie interesować, a twoje mięśnie, chociaż nie chcesz tego widzieć, są już niemal w zaniku;
  • ciekawy koncert też nie jest dla ciebie, bo wolisz słuchać muzyki z YouTube’a;
  • wrzeszczysz lub mówisz po raz n-ty „zaaaraz”, jak ci każą odkleić się od kompa;
  • wykręcasz się od wszelkich rodzinnych spotkań, nawet tych z ukochanymi dziadkami;
  • na podejmowane przez rodziców próby rozmów reagujesz przewracaniem oczami, wzdychaniem, burczeniem lub, co gorsza, trzaskaniem drzwiami;
  • grasz po kryjomu w nocy, a w dzień jesteś ciągle niewyspany i nieprzytomny;
  • uważasz, że jeść możesz przy kompie, bo nie tracisz cennego czasu;
  • nie możesz dłużej skupić się na czymś innym niż granie;
  • w szkole ostatnio mnożą ci się laczki, a ty się nimi nie przejmujesz;
  • i odkryjesz, że większość z tego, co powiedziałem, dotyczy ciebie, to znaczy, że pora brać się za siebie.

Ja ci dobrze życzę. Pamiętaj jednak, że fejs nie nauczy cię tego, jak się dogadywać z kumplami. Nie poczujesz, jak to jest wygrać lub przegrać w realu. Kontakty „na żywo” uczą współpracy, pomagają w opanowywaniu sztuki kompromisu oraz rozwijają tak potrzebną w dzisiejszych czasach inteligencję emocjonalną.

Jesteśmy w wieku, w którym dużą rolę odgrywa poszukiwanie. Poznając nowych ludzi, mamy możliwość przyglądania się im, analizowania ich zachowań oraz lepszego zrozumienia ich, a przy okazji także siebie (każdy robi coś po coś i dobrze jest wiedzieć dlaczego). Im lepiej będziesz to rozumiał, tym mniej lęków będzie tobą targało. Kumple dają ci tak potrzebne w naszym wieku wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. W grupie starasz się też być kimś ważnym, zależy ci na tym, żeby zdobyć uznanie. Wymaga to prawdziwej pracy, a nie kreowania swojego wymarzonego, ale dalekiego od rzeczywistości obrazu, który możesz łatwo stworzyć w wersji wirtualnej. Prawdziwe życie uczy cię obserwacji, analizowania i wyciągania wniosków oraz popycha do pracy nad sobą.

Ponieważ zdarzają się kumple, którzy dbają głównie o swoje interesy, masz możliwość oswojenia się także z tymi niezbyt miłymi częściami relacji międzyludzkich, takimi jak: rywalizacja bez zasad fair play, niesprawiedliwość, zawiść, zazdrość, zdrada, nielojalność itd. Lajki i hejty nie dadzą ci informacji, co ewentualnie mógłbyś w sobie zmienić. One często w ogóle są niewiele warte, bo zależą od humoru, a niekiedy też charakteru osoby, która je wystawia.

***

Na zakończenie spotkania przedstawiłam moje wskazówki dotyczące tego, jak rzucić palenie, bo takie było ostatnie pytanie. Sama jakoś dotąd uchroniłam się przed tym nałogiem. Więc trochę popytałam „praktykujących” tę używkę znajomych, rodziców, psychologa szkolnego, no i oczywiście wujka Google’a.

Postawiłam na profilaktykę…

***

Na początek chciałabym zaapelować do tych, którzy jeszcze nie palą. Aby nie mieć takich problemów jak autor pytania, które usłyszeliśmy, najlepiej powstrzymać się od eksperymentowania z papierosami. Papierosy, cygara, cygaretki i tego typu produkty zawierają nikotynę, która ma działanie silnie uzależniające. Niestety, w nałóg wpaść jest bardzo łatwo, ale wyjść z niego już nie jest tak prosto. Często początki są niewinne — „papieros do towarzystwa”, dla szpanu, na imprezie. Z czasem częstotliwość palenia i liczba wypalanych papierosów zwiększają się. A ponieważ powodują one nie tylko uzależnienie fizyczne, ale też psychiczne, niezmiernie trudno jest rozstać się z tą używką.

Nie będę was straszyć ani uprzedzać o ewentualnych zagrożeniach płynących z nałogu. Każdy, kto chce cokolwiek o tym wiedzieć, jest wystarczająco kumaty, żeby znaleźć coś na ten temat w Internecie. Ja mogę tylko dodać od siebie, że papierosy powodują gorszą kondycję fizyczną, przez co nie tylko wpływają na zdrowie, ale też na wyniki w sporcie. Koleżanki natomiast może zainteresować fakt, że dym papierosowy przyspiesza powstawanie zmarszczek i sprawia, że cera staje się szara i pomimo młodego wieku wygląda na zmęczoną. A jak traficie na partnera wolnego od nałogu, na pewno będzie mu przeszkadzał wasz nieświeży oddech.

Po tym wstępie przejdę już do rzeczy, czyli do tego, jak rzucić palenie. Na początek warto przyjrzeć się, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach palimy. Niektórzy robią to na szkolnych przerwach i jak stado baranów (przepraszam barany) biegną za elitą lub grupką silnie uzależnionych. Inni palą wyłącznie na imprezach. Jeszcze inni robią to, gdy ich coś wkurzy, np. po awanturze z dziewczyną, chłopakiem, rodzicami. Bywa, że w takich sytuacjach sięga się po szluga bez zastanowienia. A przecież gimnazjalista (nie gimbus) jest istotą rozumną. Musi zachować czujność w sytuacjach, w których zwykle czuje potrzebę zapalenia. Dobrze jest wcześniej przygotować sobie plan działania pt. „Co mogę zrobić zamiast sięgania po papierosa” i gdy przyjdzie taki czas, po prostu… to zrobić.

Gdyby przypadkiem dopadło cię przeziębienie (wcale ci tego nie życzę), to spróbuj to wykorzystać w ramach „przekuwania złego na dobre”. Podobno w czasie choroby papierosy smakują mniej lub nawet wcale. Jeśli zalegasz w łóżku w domu i masz „opiekę” rodziców, to nawet jakbyś chciał, wyjście na dymka może być niemożliwe lub znacznie utrudnione. Wiele osób uwolniło się od nałogu, kontynuując niepalenie wymuszone przez czas choroby.

Jeśli jednak jesteś zdrów jak rybka (na razie, bo w przyszłości fajki mogą to zmienić), musisz opracować inny plan działania. Pomocne może być opowiedzenie o planach rozstania się z papierosami znajomym, których możesz zaskoczyć swoją decyzją. Przy okazji zorientujesz się, czy w ciebie wierzą i są gotowi do wsparcia. Wyznacz datę rzucenia i zaznacz ją w kalendarzu lub ustaw przypominacz w telefonie. Zaopatrz się w potrzebne akcesoria pomocnicze: gumy do żucia, marchewki do chrupania, orzeszki, pestki słonecznika lub dyni do przegryzania i co jeszcze twoja radosna fantazja podpowie.

Jeśli się nie uda za pierwszym razem, pamiętaj, że nie od razu Kraków zbudowano. Daj sobie kolejną szansę. Gdy nie wytrzymujesz dnia bez fajki, próbuj ograniczeń — każdego dnia mniej, aż zejdziesz do zera. Wtedy będziesz gość.

Początki niemal nigdy nie są łatwe. W razie zaawansowanego uzależnienia dobrze mieć przy sobie plastry lub gumy nikotynowe. To takie „protezy”, które pozwolą podeprzeć się w chwilach krytycznych. Gdyby jednak używanie ich się przedłużało, zastanów się, czy rzeczywiście jesteś „niepełnosprawny” i potrzebujesz sztucznego wspomagania, żeby wytrwać w wolności od nałogu.

Staraj się, aby twój dzień był wypełniony (sport, spacery, spotkania z niepalącymi, zajęcia dodatkowe, pomoc w domowych obowiązkach, nauka, pasje). Niestety, zdarza się, że z nadmiaru wolnego czasu i z nudów możesz znów wrócić do palenia. Gdyby te argumenty jeszcze cię nie przekonały, trzymam w rękawie ostatniego asa. Jest nim… KASA. Łatwo obliczyć, jakie straty (oprócz zdrowia) ponosi zaawansowany palacz. Pali on średnio paczkę papierosów dziennie. Załóżmy, że sięga po te z „dolnej półki”, płacąc w zaokrąglaniu 10 złotych za paczkę. Mnożymy te 10 złotych przez 365 dni i wychodzi nam… 3650 złotych. Z doświadczenia jednak wiem, że naprawdę niewiele osób ceni siebie tak nisko. Moi koledzy i koleżanki zazwyczaj wydają po 15 złotych za paczkę. Po ponownym przemnożeniu daje nam to 5475 (słownie: pięć tysięcy czterysta siedemdziesiąt pięćdziesiąt złotych rocznie!!!). Za taką kasę można co roku zwiedzić kawał świata, zakupić ekstra ciuchy lub zafundować sobie wysokiej klasy sprzęt sportowy. Tylko looser by tego nie wykorzystał. Więc pomyśl jeszcze raz, czy warto tyle kasy puszczać z dymem?

Teraz modne są różne grupy wsparcia. Może założysz taką wśród znanych ci palaczy? Stara prawda mówi, że w grupie zawsze raźniej. To nie żaden kit. Trzymam kciuki i wierzę, że ci się uda.

***

Potem dodaliśmy, że nie chcemy przedłużać dzisiejszego spotkania, bo czas przed wystawianiem ocen jest cenny dla ambitnych gimnazjalistów.

Na koniec Lap przebiegł się jeszcze po sali ze znaną tulipanową torebką, zbierając pytania na następne spotkanie. Widać, że ludzie mają głowy zajęte czym innym, bo sprawy związane z dorastaniem zeszły na nieco dalszy plan. Pytań nie było zbyt wiele. Nam też będzie łatwiej, bo ostatnio doby są dla nas zbyt krótkie.

Do domu wracaliśmy bardzo wydłużoną trasą. Chyba potrzebne nam to było do odreagowania napięcia, które nadal nam towarzyszy podczas cotygodniowych spotkań.

Do zobaczenia. Nie wiem kiedy, bo ostatnio trudno mi coś ściśle zaplanować. Najczęściej planują za mnie… klasówki, sprawdziany, projekty i tym podobne formy testowania mojej szerokiej wiedzy i umiejętności ;-).”

Fragment pochodzi z książki „Blogowy poradnik młodzieżowy” Barbary Stańczuk.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Kaizen rzuca nałóg

15 listopada 2016

„Kiedy ludzie starają się rzucić nałóg, jednym z największych problemów jest wysokie prawdopodobieństwo powrotu do dawnych nawyków po krótkim okresie zwycięstwa. Nieważne, czy chodzi o uzależnienie od papierosów, jedzenia, alkoholu, narkotyków czy czegoś jeszcze innego. Nawet po wielomiesięcznej abstynencji ludzie często wracają na dawną drogę. Jest jednak nadzieja. Widziałem bowiem wiele osób rzucających nałóg na dobre dzięki metodzie podejmowania małych kroków.

Sam zacząłem polecać ów szczególny sposób korzystania z kaizen w chwili, gdy zauważyłem pewną prawidłowość u palaczy wracających do nałogu. Często mówili oni: „Papierosy to moi przyjaciele”. Jasne, nierzadko śmiali się z własnych słów, ale ich uczucie było prawdziwe. Jak się później dowiedziałem, duża część tych palaczy dorastała w rodzinach, w których nie mogli liczyć na ciągłą opiekę, dlatego też już jako dzieci nauczyli się nie ujawniać swoich problemów i nie zwierzać się nikomu w trudnych chwilach.

Samowystarczalność jest częstą, lecz jednocześnie bardzo kiepską strategią radzenia sobie z problemami życiowymi. Dzieje się tak, gdyż biologicznie jesteśmy  „zaprogramowani” do tego, by korzystać z pomocy innych. Taka jest nasza natura. Pomyśl, co robi dziecko obudzone w środku nocy przez koszmar albo burzę z piorunami. Ucieka do łóżka rodziców, żeby tam szukać pomocy, przytula się do mamy lub taty i po uspokojeniu zasypia w ramionach rodzica. Zakłócenie owego naturalnego procesu radzenia sobie przez fizyczną lub emocjonalną niedostępność rodziców rodzi postawę cechującą się stoicyzmem i poczuciem samowystarczalności. W miarę jak takie dziecko dorasta, papierosy, jedzenie lub inne substancje zaczynają zastępować mu wiarygodnych przyjaciół, zapewniających mu spokój, kiedy jest on potrzebny. Niestety, dzieje się tak za cenę chorób, otyłości lub jeszcze gorszych przypadków. Jeżeli taki człowiek stara się rzucić nałóg, nie ucząc się przy tym, jak prosić o pomoc, jego szanse powodzenia będą niewielkie. Życie bez „przyjaciół” będzie bowiem dla niego zbyt przerażające.

Jedna z moich klientek, czterdziestokilkuletnia Renata, opisywała swoje życie następująco: jako dziecko zdecydowała, że nigdy nie będzie od nikogo pożyczać. I tak zrobiła. Nauczyła się być niezależna finansowo i udało się jej dbać o dom i karierę bez żadnej pomocy z zewnątrz. Sprawiło to jednak, że nie potrafiła otrzymywać pomocy od innych.

Renata miała kilku przyjaciół, z którymi lubiła przebywać, ale nie zwierzała im się ani nie odkrywała swoich osobistych spraw. Umawiała się głównie z mężczyznami zdystansowanymi. Wszyscy jednak potrzebujemy wsparcia z zewnątrz, które u Renaty przyjęło formę palenia. W trudnych chwilach brała swoich „najlepszych przyjaciół” i szła zapalić. Nikotyna poprawiała jej nastrój w czasie depresji i uspokajała ją w stresie. Renata przyszła do mnie, ponieważ wiedziała, że musi rzucić nałóg — częste problemy z oddychaniem uświadamiały jej to przerażająco jasno. Czasami udawało jej się odstawić papierosy na miesiąc lub dwa, lecz, jak nietrudno się domyślić, wkrótce sięgała po nie ponownie.

Wiedziałem, że w tym przypadku przepisywanie najnowocześniejszych rozwiązań medycznych nie miało większego sensu. Renata miała w sobie wystarczająco dużo dyscypliny, by wykonać ów pierwszy krok, lecz jednym z najlepszych wskaźników sukcesu życiowego jest umiejętność zwrócenia się do innego człowieka w trudnych chwilach. Jeżeli Renata miała odnieść prawdziwe zwycięstwo, musiała nauczyć się ufać innym i znaleźć powiernika i przyjaciela, który mógłby zastąpić jej papierosy. Oboje wiedzieliśmy, że stawką jest tu jej zdrowie, i nie można było poświęcić kilku lat na psychoterapię i omawianie dzieciństwa przed rozpoczęciem prób rzucenia nałogu. Renata nie miała też wystarczająco dużo cierpliwości. Podejrzewałem, że intensywna terapia będzie dla niej zbyt poważnym i zbyt przerażającym rozwiązaniem.

Na początku poleciłem Renacie, by raz dziennie dzwoniła na moją pocztę głosową i mówiła: „Cześć, to ja, Renata”. Dużym zdziwieniem dla niej było to, że nawet to małe zadanie wywołuje u niej podenerwowanie. Wkrótce zrozumiała sens takiego działania: jeżeli człowiek całe życie unika zależności, coś tak prostego jak zadzwonienie do kogoś jest sprzeczne z jego życiowym credo. Kiedy ów krok stał się mniej zatrważający, dodaliśmy jeszcze jeden telefon, tym razem przed każdym zapaleniem papierosa. Nie miało to na celu zawstydzenia Renaty, gdyż uzgodniliśmy, że może ona palić tyle, ile uzna za stosowne. Chodziło tylko o to, by zadzwoniła przed paleniem i powiedziała: „Cześć, to ja. Idę zapalić”. Jako że Renata oduczyła się pożądać towarzystwa, starałem się obudzić w niej tę potrzebę w sposób, który nie będzie w stanie jej wystraszyć. Dodatkowo odsuwałem w ten sposób Renatę o jeden krok od jej „najlepszych przyjaciół”. Pracowaliśmy tak przez miesiąc.

Następnie poprosiłem Renatę, aby zaczęła spisywać swoje odczucia w dzienniku. Badania wykazują, że opisywanie stanów emocjonalnych w pamiętniku wywołuje podobne efekty jak rozmowa z lekarzem, kapłanem lub przyjacielem. Moim zdaniem dzieje się tak, gdyż dla wielu osób wielką wagę może mieć decyzja o tym, że ich życie emocjonalne jest wystarczająco istotne, by opisywać je w książce, której nikt poza nimi nigdy nie zobaczy. Badania psychologiczne sugerują, że pacjenci powinni każdego dnia poświęcać 15 – 20 minut na prowadzenie pamiętników, aby takie działanie było skuteczne, lecz Renata w żaden sposób nie mogła poświęcić na to aż tyle czasu. Zaczęliśmy więc od pisania przez dwie minuty dziennie. W ten sposób Renata pisała i dzwoniła przez dwa miesiące, dzięki czemu w chwilach stresu zaczynała myśleć o mnie i pamiętniku. Pod koniec tego okresu Renata ze zdumieniem odkryła, że pali o 30 procent mniej praktycznie bez żadnego wysiłku ze swojej strony.

Następnie poprosiłem ją, aby wykorzystała kolejną technikę kaizen, czyli małe pytania. Musiała wyobrazić sobie, że ma najlepszego przyjaciela (człowieka!), który jest przy niej cały czas, oraz myśleć o tym, co chciałaby, by taka osoba robiła w różnych momentach. Może mogłaby słuchać jej opowieści o osiągniętych celach albo porozmawiać z nią o tym, co zjeść na lunch. Pytania te powoli ulegały zakorzenieniu (więcej informacji o małych pytaniach kaizen znajdziesz w rozdziale „Zadawaj małe pytania”). Wkrótce Renata zaczęła dzwonić do innych ludzi, głównie do przyjaciół, którzy byli warci związanego z tym ryzyka, i zaczęła czerpać przyjemność z nawiązywania z nimi bliższych kontaktów. Mniej więcej w tym samym czasie wróciła także do techniki rzucania palenia, z której korzystała wcześniej. W ciągu miesiąca udało się całkowicie odstawić papierosy na dobre. Od dwóch lat Renata ani razu nie sięgnęła po tytoń.”

Fragment pochodzi z książki pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok…”, której autorem jest Robert Maurer.