Browsing Tag

podróż

Droga do spełnienia

WSTĘP: What’s The Point? Lub: o co tu chodzi?

1 lutego 2024

Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Droga jest celem.

Szczęście trzeba umieć sobie zorganizować.

Takie sentencje i wiele innych przychodziły barwnymi myślokształtami do głowy kapitana Vargasa, który stojąc przy sterach galeonu o nieziemskiej nazwie El Dragon, przyglądał się załodze kończącej załadunek. Trzy lata przygotowań do tej wyprawy pozwoliły mu zrozumieć, czego tak naprawdę szuka i gdzie chce dotrzeć ze swoją załogą. Całość strategii, jaką przyjął, zburzyły mu jednak słowa, które słyszał kilka dni temu: „Nie jest ważne, co w życiu robisz, ale jak”. Odkąd jako młody chłopak usłyszał kiedyś od starego wilka morskiego, że w życiu trzeba mieć cel i dążyć do jego spełnienia, nie tracił ani chwili, by dotrzeć do szczytów własnych osiągnięć.

Ta podróż miała być zwieńczeniem tego, co do tej pory uczynił. Azymut był ustawiony dosyć jasno: La Bella — wyspa Samorealizacji. Jak wiedział z opowieści, nie była to łatwa podróż i oczywisty kierunek, ale Vargas poświęcił się tak bardzo, że przez trzy lata zbudował plan przewidujący niemal wszystko i zebrał załogę, która gotowa była podążyć za nim nawet do bram piekieł, jeśliby tego sobie zażyczył. I wszystko było przygotowane doskonale. Tylko te słowa, które zamąciły mu w głowie, nie dając spokoju: „Nie jest ważne, co w życiu robisz, ale jak”. Wiedział, że rozwiązanie tej zagadki przyjdzie samo, nie wiedział tylko jeszcze, kiedy i w jaki sposób.

— Kapitanie, jesteśmy gotowi. Możemy wypływać — zameldował, podchodząc do Vargasa, stary bosman Jack.

— Dziękuję, Jack — odparł Vargas. — Podnosimy kotwicę. Wszyscy wiedzą, co mają robić?

Wiedział, że nie musi o to pytać, bo znał swoją załogę jak własną kieszeń, albo przynajmniej tak mu się wydawało.

— Wszyscy — odparł Jack, który nie posługiwał się gwarą okrętową. Zawsze mówił dziwnie jak na marynarza. Vargas doskonale o tym wiedział, więc tylko się uśmiechnął.

Galeon odbił od brzegu i nagle bezpośrednio przed Vargasem pojawiła się biała gołębica. Usiadła na sterze i trzy razy zagruchała.

„Jesteś piękna — pomyślał. — Jaką wiadomość przynosisz?”.

Ptak zatrzepotał skrzydłami, po czym odleciał w kierunku, w jakim miał podążać galeon.

„To dobry znak — pomyślał Vargas. — To dobry znak…”.


Sukces nie jest dziełem przypadku. No, może czasami. Albo pozornie. Osiągnięcie dowolnej przez nas wybranej w życiu rzeczy czy stanu będzie łatwiejsze do osiągnięcia, jeśli zaplanujemy nie tylko co, ale i w jaki sposób to zrobić. I teraz uwaga, bo będzie konkretnie!

Wizja – to się liczy. Zanim zabierzesz się za robienie czegokolwiek, najpierw ustal plan działania.

Pracuj nad nim tak długo, aż stwierdzisz, że jest przynajmniej dobry. Przy tworzeniu takiego planu o wiele ważniejsza od samego planu jest Wizja, dokąd ma Cię to zaprowadzić, kim chcesz się stać, kiedy osiągniesz już to, co zamierzałeś. Wizja przedsięwzięcia (obojętnie jakiego) jest najczęściej pomijana lub lekceważona. Bez znaczenia, czy jest to plan związany z prowadzeniem jakiegoś przedsięwzięcia, osiągnięcia czegoś materialnego, czy stania się kimś. Zawsze u podstaw tego co się wydarzy leży wizja. Brak wizji to brak azymutu, brak wiedzy w jakim kierunku płynąć, by dopłynąć tam, gdzie się chce. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że brak wizji to tak, jakby na pokładzie Galeonu brakowało kapitana.

Dopłyniemy tam gdzie… No właśnie, gdzie? Wizja jest jak dobra mapa, jak kompas, jak wytyczne dla kapitana wtedy, kiedy nie bardzo wiadomo co robić, lub wtedy kiedy spawy nie idą tak, jak byśmy chcieli.

Kiedy zaczynamy podróż (bez znaczenia, jaką – czy to wycieczka w góry czy zrobienie firmy) i chcemy być „optymalnie skuteczni”, pierwszym krokiem jest stworzenie Wizji, którą tworzy się na podstawie marzeń, wyobrażeń, dalej pragnień i w końcu celów. Robiąc właśnie to w tej kolejności, doprowadzimy do tego, że szczęście nie jest dziełem przypadku, ale jest zaplanowane i nie wydarza się czysto spontanicznie. Tak właśnie organizuje się szczęście.

Ci którzy nie wiedzą, dokąd i po co zmierzają, zmierzają tak naprawdę donikąd. I jest wielce prawdopodobne, że po dojściu gdzieś tam, kiedyś stają i mówią do siebie :” Co to jest? Po co mi to było? To o to chodziło?”.

Przygotowanie do stworzenia czegoś może czasem potrwać dłużej niż przewidywaliśmy. Nie należy jednak lekceważyć tego, by zrobić to starannie. Jeśli mamy do przygotowania jakiś bardziej złożony projekt, to warto poświęcić więcej czasu na planowanie. Abraham Lincoln powiedział podobno, że tajemnicą jego sukcesu – jego skuteczności jest zasada, że jeśli ma osiem godzin na ścięcie drzewa to siedem godzin ostrzy piłę.

Kolejnym krokiem po stworzeniu wizji są przygotowania do działania. Najpierw zastanawiamy się, gdzie chcemy dojść i jak wtedy będzie wyglądać nasze życie. Następnie, kiedy już wiemy, zaczynamy zbierać elementy układanki, by naszą podróż do osiągnięcia czegokolwiek zacząć idąc do przodu, a nie do tyłu. Firmę zakładamy oficjalnie wtedy, kiedy mamy już przygotowane całe zaplecze i mamy przemyślany plan działania. Firmy nie zakładamy wtedy, kiedy przyjdzie nam do głowy pragnienie jej posiadania. Najpierw się do tego przygotowujemy.

Na podryw nie wychodzimy w podartych gaciach i bez zrobionych pazurów, tylko najpierw robimy się na bóstwo i wiemy, która dyskoteka zawiera obiekt naszego zainteresowania.

Borówek amerykańskich nie sadzimy na byle jakiej ziemi i w dowolny sposób. Najpierw trzeba się dowiedzieć jaką ziemię lubi borówka, jeśli naszym celem jest zapewnienie optymalnych warunków do tego, by rodziła nam owoce.

Zrobienie ciasta drożdżowego, czy innego dowolnego słodkiego twórcę kalorii bez przepisu, runie w gruzach. Bez przepisu, czy bez przygotowania. Najpierw plan, najpierw wizja, potem działanie, nie odwrotnie.

To wielce zastanawiające, że ludzie tyle godzin poświęcają na przygotowania dotyczące stworzenia rzeczy nieważnych, czy szkodliwych, a tak niewiele odnośnie tego co istotne.

Jeśli podejdziemy do realizacji czegokolwiek w sposób zorganizowany, to możemy mieć poczucie i uczucie, że w trakcie realizacji droga staje się celem. Dzieje się tak z różnych powodów.

Dlatego, że bez niej cel nie zostanie osiągnięty, bo w trakcie podążania nią, wydarzają się te wszystkie fajne rzeczy jakich oczekiwaliśmy od samego celu. Bo tak naprawdę chodziło o działanie, a nie o marchewkę jaka wisi na kiju na końcu naszej drogi.

No i jeszcze jedno. Jeśli ruszasz w jakąkolwiek podróż zadaj sobie pytanie: „Co mnie czeka, gdy pójdę dalej tą drogą?”. Zadaj pytanie i czekaj co się wydarzy. Czekaj na sygnał.

Jeśli otrzymasz pozytywny znak – jak biała gołębica lub inny dobry znak dla Ciebie – Gratulacje!

Nie bój się i idź za nim, ale jeśli zobaczysz znaki, które nie są pozytywne z Twojego punktu widzenia, zastanów się, czy ten projekt jest dla Ciebie odpowiedni.