Browsing Tag

wiedza

Droga do spełnienia

22. Wspinaj się na szczyty na barkach gigantów

6 marca 2024

Wieczory na pełnym oceanie bywają raczej chłodne. Ten nie był chłodny. Był przyjemny. Gwiazdy rozpoczęły swoją codzienną wędrówkę po sobie tylko znanym niebie.

— Brema, opowiedz nam jedną z tych twoich historii — rzucił hasło Dobry Bud. Nikt nie wiedział, dlaczego Bud zyskał ten przydomek, ale jakoś wszyscy tak na niego wołali.

Brema z zadowoleniem zakręcił swój ponad siedemdziesięcioletni siwy wąs. Lubił opowiadać marynarzom różne historie, a marynarze bardzo lubili ich słuchać.

— To o czym dziś będzie? — ciągnął Dobry Bud.

— Hmm… — Brema zamyślił się, zamykając oczy. — O gigantach. Dziś będzie o gigantach. — I zaczął swoją opowieść.

Dawno, dawno temu, ale nie za górami i nie za lasami, tylko za siedmioma morzami, żyli giganci.

Nawiasem mówiąc, nietrudno było się domyślić, że stary wilk morski będzie snuł opowieść zza mórz, a nie zza lasów.

Brema kontynuował.

Giganci mieli w sobie potężną moc. Ludzie nie mogli się z nimi równać. Giganci byli raczej niechętni do obcowania z ludźmi, którzy wtedy tam żyli, bo ludzie byli zawistni, głupi i słabi nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie.

Kiedyś jeden człowiek założył się z drugim o to, że zdoła przekonać giganta, by ten pozwolił mu na swoich barkach wznieść się na Szczyt Osiągnięć. Ludzie zawarli zakład. Leo — bo tak nazywał się ów śmiałek, który zdecydował się usiąść na barkach giganta — poszedł na równiny, gdzie przebywali giganci, i upatrzył sobie jednego takiego — a miał ten gigant z dziewięć metrów: był wielki jak dąb — po czym wyjawił mu cel swojej wizyty. Gigant zgodził się, choć niezbyt chętnie, by na jego barkach człowiek mógł zdobyć Szczyt Osiągnięć. Ale postawił warunek.

— Siedem życzeń mych spełnisz — zażądał, a Leo na to przystał.

Zadania były niewyobrażalnie trudne, ale Leo był tak zdeterminowany, że wszystkie je wypełnił. Kiedy tego dokonał, wrócił do giganta i razem wyruszyli w podróż na Szczyt Osiągnięć.

Podróż do Góry Osiągnięć zajęła im osiem długich miesięcy. Przeżyli różne przygody i najczęściej Leo siedział wtedy na barkach giganta, który pokonywał przeszkody jedną po drugiej. Nie było możliwości, by człowiek bez tej pomocy dotarł do miejsca przeznaczenia — Leo sam tak kiedyś stwierdził, mówiąc to wprost do giganta.

Kiedy dotarli do Góry Osiągnięć, gigant zdjął Leo ze swego ramienia, postawił na ziemi i odwróciwszy się na pięcie, udał się w drogę powrotną.

— A ty gdzie??!!! — zakrzyknął Leo. — Przecież szczyt jest tak wysoko, jak tam wejdę bez twojej pomocy?

— Tak to już jest w życiu, Leo. — Gigant przyjął bardzo poważny ton. — Giganci mogą ci pomóc do czasu, do pewnego momentu, ale szczyt swoich osiągnięć musisz zdobyć sam.

— I co, i co, Leo zdobył ten szczyt? — zniecierpliwiony wykrzyknął Dobry Bud.

— Hmm… — zamyślił się Brema. — Pomyślmy…


Żyjemy wśród ludzi, zwierząt, otoczenia i przyrody. Jesteśmy częścią układanki o wdzięcznej lub niewdzięcznej nazwie życie. Biorąc pod uwagę tę okoliczność, trudno sobie wyobrazić, że człowiek sam w sobie mógłby być oderwany, „autonomiczny”, skazany na siebie. Żyjemy w sieci wzajemnych powiązań, zależności i układów. Bez pomocy matki, rodzica lub innych ludzi, nowonarodzone dziecko nie przeżyje. Bez nauczyciela nie będzie ucznia. Bez mędrca nie będzie głupca lub będą sami głupi. Rządzący zwierzętami instynkt przetrwania, jak to niektórzy nazywają, pozwala im egzystować, żyć i zabijać, by żyć. Wszystko jest zależne od czegoś. Akcja rodzi reakcję, a warunki nie biorą się same z siebie, tylko wynikają z przyczyn, które je tworzą. A teraz przełóżmy to na podejście do naszych działań, a w szczególności na to, co nazywam „wspinaniem się na szczyty na barkach Gigantów”.

Robiąc określone przedsięwzięcie, zakładając firmę, dążąc do dowolnego celu, czy to materialnego, czy jakiegokolwiek innego, możemy używać dźwigni. Dźwignią dla nowej firmy może być wsparcie finansowe lub włączenie do jej szeregów kogoś, kto zna się na biznesie. Dźwignią dla adepta medytacji jest i może być mistrz, który wskaże mu drogę. Gdybyśmy chcieli podzielić te dźwignie w jakiś sposób, można stwierdzić, że są dwa główne typy: materialne – jak np. pieniądze oraz niematerialne – wiedza. Przez pieniądze rozumiemy także sytuację, w której ktoś udostępnia Ci zaplecze logistyczne pod Twoją bazę. Niekoniecznie musi to być pieniądz wprost. Przez niematerialne możemy rozumieć nie tylko podpowiedzi co i jak dobrze jest zrobić, nie tylko naukę fachu, ale także wsparcie mentalne życzliwych osób, które często jest o niebo ważniejsze niż wszystkie pieniądze i wskazówki świata.

Co do samych Gigantów, to można powiedzieć, że tak najogólniej są to istoty lub szeroko rozumiane instytucje, które mają większą moc (szeroko rozumianą – materialną i niematerialną) lub wiedzę niż nasza. Korzystając z ich zasobów, możemy łatwiej osiągać nasze cele. Jeśli chcesz się nauczyć dobrze sprzedawać nieruchomości, idź do kogoś, kto robi to dobrze lub doskonale i ucz się od niego. Pracuj u niego za darmo, albo płać mu przez rok za to, żeby u niego pracować, jeśli nie chce słuchać o współpracy z Tobą. Jeśli chcesz stać się super mechanikiem samochodowym, znajdź najlepszego fachowca w tej dziedzinie i idź do niego na staż. Jeśli Twoje problemy mogą być rozwiązane przez powiększone zaplecze finansowe, to pożycz pieniądze. Choć z tym pożyczaniem pieniędzy to lepiej ostrożnie.

A teraz o zagrożeniach, czy może o wyobrażeniach, które mogą nam strzelać gole do naszych własnych bramek. Korzystanie z pomocy jakiejkolwiek dźwigni, jakiegokolwiek rodzaju Giganta, nie rozwiązuje do końca wszystkich kwestii, a jedynie albo aż wspiera nas w tym, by było łatwiej osiągnąć cokolwiek. Dobry fachowiec może nam przekazać wiedzę, ale to zupełnie inna kwestia, jak tą wiedzę zinterpretujemy, przyjmiemy i co najważniejsze, jak ją zastosujemy w praktyce, czyli jak będziemy nią posługiwali się na naszym własnym podwórku. Pieniądze same nie rozwiązują różnych kwestii, stanowią tylko zasób do wykorzystania. Od tego, czy to zasób potrzebny i właściwy, świadczyć będzie dopiero to, jak go wykorzystamy. Gdyby pieniądze same w sobie były rozwiązaniem na większość bolączek, abstrahując od dziedziny życia, w jakiej je wykorzystamy, to nie widzielibyśmy tylu plajt i nieszczęść następujących po niewłaściwym ich wykorzystaniu. Pieniądze szczęścia nie dają. Zgoda. Święta zgoda. Mogą natomiast pomóc w budowie szczęścia, tylko wtedy, kiedy właściwie z nich skorzystamy.

Jeśli masz jakiś projekt, jakiś cel, chcesz coś osiągnąć i chcesz to zrobić szybciej niż wolniej, to szukaj trampoliny w dowolnej postaci. Trampoliny, od której będziesz się mógł odbić i chwycić swoje marzenia, plany czy cele. Wiedz jednak, że tak naprawdę prędzej czy później będziesz musiał sam pokonać to, co jest w Tobie. Tak jest z każdym wchodzeniem na każdy godny szczyt. Dzieje się tak, bowiem tak naprawdę przeszkodą, jaką musimy pokonać, idąc na dowolny ambitny szczyt, jest nasze wyobrażenie o nim i nasze ograniczenia, które powodują, że jeszcze go nie zdobyliśmy. Zawsze ostatecznie pokonujemy samych siebie. Łamiemy swoje własne stereotypy, zmieniamy przekonania, nawyki, koncentrujemy się na określonych działaniach, najczęściej tych mniej przyjemnych, by rozerwać kajdany ograniczających nas uwarunkowań stojących na drodze do naszej wielkości w dowolnej dziedzinie.
A Giganci? Pomimo tego, że prawdziwi i dobrze dobrani Giganci to doświadczenie i wiedza, to moc i mądrość, trzeba pamiętać, że są tylko dodatkiem. Są pomocą na ścieżce, na naszej drodze. Prawdziwy Gigant jest w Tobie, to Twoja moc, która może przenosić góry i ruszać świat w jego posadach. Pytanie jest tylko takie, czy zdołasz w to uwierzyć, budząc swojego Giganta?

Droga do spełnienia

11. Nie myl wiary z wiedzą

15 lutego 2024

— Obiad!!! Obiad!!! — Kucharz Wurst walił jak opętany w okrętowy dzwon. — Ruszać się, moczymajtki, bo gulasz wystygnie!!

„Dlaczego marynarze muszą zawsze tak drzeć mordę?” — pomyślał galopujący ile sił w nogach po swoją michę cieśla James. „No pewnie dlatego, żeby się dobrze słyszeć” — przyszło mu od razu do głowy. „To takie proste” — znów pomyślał, zanim runął na deski El Dragona jak długi. No i tym razem stał w kolejce po strawę ostatni.

Wiatr nie może wiać cały czas, słońce czasem chowa się za chmury, po nocy przychodzi dzień. I dlatego galeon El Dragon poznał w końcu smak flauty. Bezwietrzna pogoda i do tego bardzo suche jak na morskie warunki powietrze rozleniwiły załogę. Nic do roboty, szwendanie się z jednego końca okrętu na drugi. Ileż można? Może właśnie dlatego poobijany jeszcze James rzucił nieprzygotowane, wydawałoby się, pytanie:

— Skoro nic się nie dzieje, to może zagramy w brydża?

Gra w karty wśród marynarzy często kończy się mordobiciem. Nie trzeba wzbogacać tych sytuacji żadnym z mocniejszych trunków, by dochodziło do rękoczynów. Ot, taka już krew płynie w żyłach wilków morskich. Jednak nasza załoga miała we krwi coś, co utrudniało im zapalanie się iskry w żyle, gdy ktoś nadepnął komuś na odcisk. Byli opanowani.

— Ech, było zagrać w pokera — smutno rzekł kucharz Wurst. — Wtedy może by mi się poszczęściło, a tak przerżnąłem całą kasę z tą fajtłapą Jamesem.

— Ale jak mogłeś z nim wygrać, skoro on to robi od dwudziestu lat, a ty nauczyłeś się gry w brydża, kiedy poznałeś tę lafiryndę z Breville, jak jej było… — Tak wspierał Wursta jego najlepszy przyjaciel Lowel.

— A, już nie pamiętam, jak jej było. Zresztą czort z nią. Ech, nie mam szczęścia — lamentował Wurst.

— To nie szczęścia ci zabrakło, bracie — rzekł do Wursta Vargas, który nie grał z nimi, ale siedział kilka metrów dalej, rozkoszując się rekreacyjną pogodą. — Nie szczęścia. Zamiast wiedzieć, jak wygrać, wierzyłeś, że wygrasz. Szczęście można sobie wypracować. Może nie zawsze, ale często. Szczęściu trzeba pomóc.

— Ale jak? — zapytał Wurst.

— Dobrym przygotowaniem, bracie. Dobrym przygotowaniem.


Jeśli Sukces, obojętnie w jakiej dziedzinie, można osiągnąć dzięki dobremu przygotowaniu. Zaplanuj to, co chcesz zrobić, przygotuj się odpowiednio, naszykuj narzędzia… i sukces murowany. Czy tak? No, nie zawsze, ale takie podejście zwiększa szanse na powodzenie. Ludzie szukają Złotych Środków, Złotych Myśli i Złotych Reguł, nie zdając sobie sprawy, że tak właściwie wynik naszych działań składa się z wielu czynników. To tak jak Prawo przyciągania czy inne złote receptury. Autor napisał, ty zastosowałeś, wyprułeś sobie flaki, a tu niestety mówiąc kolokwialnie „dupa”. Nie ma Złotych Reguł i jedynie słusznych rozwiązań. Są jedynie albo aż kierunkowskazy, które mogą nasze działanie uczynić mniej lub bardziej efektywnym, skutecznym. Dobre przygotowanie nie gwarantuje sukcesu, ale zwiększa jego szanse.


Siadasz do brydża z mistrzem świata w tej dziedzinie i oczekujesz, że wygrasz. On spędził przy karcianym stole całe życie, a ty jesteś po weekendowym kursie, więc jak na boga to się może udać? Jesteś po szkole oficerskiej i chcesz zostać masarzem, no to kupujesz rzeźnię, no i co ma z tego wyjść? Befsztyk tatarski? Na pewno wyjdzie rzeźnia.

Dobre przygotowanie „zwiększa szanse”, ale nie gwarantuje sukcesu. Trzeba mieć to wkodowane. Jednocześnie trzeba wiedzieć, że brak wiary we własny sukces to droga do klęski. Trzeba także czynnie wspierać swoje mentalne nawyki i robić pewne fikołki „niematerialne”, tak to nazwijmy, by zwiększyć szansę jeszcze bardziej. Te fikołki to afirmacje, wizualizacje, czy inne duchowe czary mary, które w zasadzie działają, tylko trzeba wiedzieć, jak i kiedy ich używać.


W całej tej układance jest jeszcze kilka czynników, które wpływają na to, czy to, co zakładasz, powiedzie się, czy nie. Są to czynniki nieprzewidywalne lub ciężkie do określenia czy zdiagnozowania, kiedy zaczyna się podróż. Pojawiają się z różnych stron i mają różne oblicza. Czasem są to nasze podświadome kody, które rozbijają nasze starania w drobny pył. Czasem są to okoliczności, które wynikają pod wpływem tego, co i jak robimy. A czasem są to po prostu takie czynniki, które mają czysto ludzką naturę, czyli charakteryzują się tym, co nazywamy „zmienność”.

Nasze podświadome kody sabotują nas jako istoty. Chcesz mieć kupę kasy, ale niestety Twoje kody są zaprogramowane na biedę. No i możesz milion lat naparzać głową w słup ogłoszeniowy z czystego betonu i ni hu hu. Trzeba zmienić kody.
Okoliczności są super. Zaorałeś pole, żeby hodować sałatę, a okazało się, że w tym roku poszły takie ulewy, że dorobiłeś się garba. Trzeba było sadzić ryż! No, ale skąd było wiadomo, jak tam matka Natura rozegra sobie zabawę w słońce i deszcz w tym roku?
Czysto ludzkie czynniki są przeurocze, ale najczęściej wyprowadzają nasze ręce z równowagi. Budujesz firmę i strukturę sprzedaży, oparłeś na dwóch najlepszych laskach w mieście w tej dziedzinie. Zatrudniłeś je i zaplanowaliście wszystko, co i jak ma hulać. A tu nagle jedna zachodzi w ciążę i idzie na macierzyński, a druga, pod wpływem tej pierwszej, też chce mieć dziecko i wpada w półroczną depresję z powodu „dziecięcego myślokształtu”. No i możesz sobie swoją strategię sprzedaży wsadzić wiadomo gdzie. Trzeba budować od nowa.


No to jak już wiemy, że dobre przygotowanie może nas zaprowadzić na szczyt, ale może nie wystarczyć, to wiemy, że nie należy do wszystkiego podchodzić tak ogromnie poważnie. Nie zmienia to jednak faktu tezy, jaką postawiłem na początku tego wywodu. Dobre przygotowanie ZWIĘKSZA SZANSE. Dlatego też nie należy go ani bagatelizować, ani pomijać. To tak jak na szali czegokolwiek. Zbierasz na prawej kupce kamyczki i na lewej. Jak je później zapakujesz na szalki odpowiednio z każdej strony wagi, to wiadomo, co jest cięższe.

Podejmując się czegokolwiek, jakiegokolwiek działania, możemy przygotować „dobry grunt” pod zbiory. Tym dobrym gruntem jest właśnie przygotowanie się, w miarę możliwości, na ewentualności czy inne „ości”, nie tylko te, które mogą stanąć w gardle po niewłaściwym spożyciu karpia.


Podsumowując – jak się za coś bierzesz, naucz się tego, w miarę możliwości, nie tylko teoretycznie. Postaraj się pomyśleć, co i dlaczego może pójść nie tak, zbierz do pomocy fachowców, zaplanuj, co jeśli nie pójdzie wszystko tak, jak zaplanowałeś (tu uwaga – to nie to samo co planowanie porażki!).


Przygotuj się do tego, co masz zrobić, na tyle dobrze, by mieć osobiste poczucie, że zrobiłeś to, co trzeba – tylko tak, realnie i optymalnie zdefiniowane. A dalej? A dalej idź i nie zwlekaj, bo nie ma skończonych idealnych planów. Życie robi to, co chce. A ty modyfikuj to, co się dzieje w trakcie. I dalej planuj i szykuj. Bądź przygotowany na to, że trzeba być przygotowanym. To pomoże.

szybkie czytanie i nauka

5 stopniowy proces wchłaniania dowolnej wiedzy

14 października 2020

Oto 5 stopniowy proces wchłaniania dowolnej wiedzy:

1. Zrób szybką mapę myśli, uwzględniając to, co już wiesz na dany temat.

Nie analizuj tego, po prostu pisz i rysuj. Będziesz zaskoczony, jak wiele informacji pamiętasz z wykładu, może z rozmowy ze znajomymi, może z jakiejś książki albo z programu telewizyjnego.

Notuj szybko.

2. Teraz porównaj stan swojej aktualnej wiedzy z tym, co dokładnie chcesz / potrzebujesz się dowiedzieć.

W ten sposób wiesz już, czego szukać i na czym się skupić.

3. Kolejnym krokiem jest skanowanie książki i wyciąganie niezbędnych informacji i nanoszenia ich na Twoją pierwszą mapę szkic.

Gdy uznasz już, że wszystkie najistotniejsze informacje znajdują się już na Twojej “mapie szkic” możesz odłożyć książkę na bok.

4. Teraz zajmujesz się uporządkowaniem informacji, podzieleniem ich na kategorie logiczne i rozmieszczeniu w sposób taki, jaki uznasz najlepszy dla Ciebie.

Na tym etapie zaplanuj swoją mapę.

Jeżeli wynotowane przez Ciebie informacje nie wystarczają do tego, aby w pełni zrozumieć zagadnienie, które opracowujesz, wróć do książki i uzupełnij mapę istotnymi informacjami.

5. Stwórz piękną, kolorową mapę myśli, która zawiera przemyślane wcześniej kategorie logiczne, która “spaja” całą wiedzę, pojęcia, daty, wzory z danej dziedziny/zagadnienia i robi to w bardzo kolorowy, kreatywny sposób.

Robiąc to w ten sposób, nie tylko kilkukrotnie powtórzysz materiał po drodze, ale dodatkowo będziesz tworzyć fantastyczną mapę, z którą połączysz pozytywne emocje i dzięki temu zapamiętasz ją raz na zawsze.

Fitness Mózgu

 

szybkie czytanie i nauka

Umiejętność Budowania Wiedzy

14 października 2020

Budowanie wiedzy?
Co to takiego?

Widzisz, być może jedną z najbardziej oczywistych, a jednocześnie najczęściej pomijanych rzeczy w skutecznej nauce jest różnica pomiędzy informacjami a wiedzą. 


Czy samo przyjmowanie informacji jest posiadaniem wiedzy?
Czy przyswajanie informacji to zdobywanie wiedzy?

Niestety nie.

Informacje przetwarzamy non-stop, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

Wcale to jednak nie oznacza, że w każdej minucie naszego życia budujemy nową, przydatną wiedzę, której możemy świadomie używać.

Sama wiedza i jej rodzaje to dość obszerny temat (wyróżniamy różne definicje “wiedzy” oraz jej rodzaje, takie jak: wiedza proceduralna, deklaratywna, jawna, ukryta itd., ale nie będziemy się tym tutaj zajmować –
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiedza)

Jak odróżnić poziom informacji od poziomu wiedzy?

To dość proste.

Najprostsze porównanie jakie mi przychodzi do głowy, to porównanie linijki tekstu (lub kodu) w notatniku do całego skryptu lub dzieła.

Samo zbieranie linijek kodu lub cytatów nie stworzy nam w magiczny sposób programu ani dzieła literackiego. Potrzeba czegoś więcej.

Potrzeba kontekstu do zastosowania tych informacji, funkcji, jaką spełnią i wspólnych zależności.


Aby zbiór informacji zbudował wiedzę, warto zadać sobie pytania:

  1. W jaki jeden spójny obraz mogę połączyć te informacje?
  2. Jakie mechanizmy i zależności tutaj dostrzegam?
  3. Jak wykorzystać te informacje w konkretnej sytuacji?
  4. Co mogę osiągnąć dzięki użyciu tych informacji?
  5. Gdzie i Kiedy mogę użyć tej wiedzy?

 


Umiejętność budowania wiedzy możemy podzielić zatem na etapy:

  1. Określanie Efektu końcowego, czyli Wiedzy, jaką chcemy zdobyć – tzn. jej ilość, poziom zaawansowania, tak aby mieć “ogólny obraz”.
  2. Zbieranie informacji i nasycanie umysłu odpowiednimi treściami – tzn. wykluczenie z pola uwagi tych treści, które są nam zbędne i tylko niepotrzebnie zużywają koncentrację.
  3. Analiza, Refleksja i Porządkowanie informacji – na tym etapie mamy już najważniejsze informacje, teraz możemy przeanalizować poszczególne zagadnienia i zacząć budować tzw. Mapę Wiedzy.
  4. Mapowanie, Synteza i Budowanie Wiedzy – dzięki pogrupowaniu informacji i stworzeniu z nich “mapy myśli” możemy:
  • nie tylko zebrać najważniejsze elementy wiedzy w jednym miejscu, widzieć je wszystkie w jednym momencie (zaczniemy dostrzegać dodatkowe połączenia),
  • ale również dokonać syntezy informacji w wiedzę, tworząc jeden spójny obraz wszystkich informacji razem ze sposobem ich użycia.

 Co daje tworzenie takich Map Wiedzy?

  1. Możesz stworzyć segregator z mapami z danej dziedziny, by później mieć łatwy dostęp do “samego mięsa” i najważniejszych treści wg zasady 20/80.
  2. Utrwalenie wiedzy w pamięci przez zaangażowanie wielu obszarów mózgu, zarówno na etapie kodowania (tworzenia mapy), jak i późniejszej pracy z informacjami.
  3. Łatwość powrotu lub powtórki zarówno na kartce, jak i w wyobraźni poprzez pracę z wizualnym odpowiednikiem naszej mapy, który stworzymy w umyśle (nazywam to czasem Mentalną Ściągą w Głowie).

Fitness Mózgu

e-biznes i sprzedaż

Czy dobrym handlowcem trzeba się urodzić? Model „6 kroków od wiedzy do rezultatu”

17 stycznia 2020

Czy dobrym handlowcem trzeba się urodzić?

Wielu ludzi uważa, że dobrym sprzedawcą trzeba się urodzić. Nic bardziej mylnego. Jestem przekonany, że tak naprawdę nikt się nim nie rodzi. Dobrym handlowcem można stać się z czasem, wymaga to jednak wysiłku. Oczywiście możesz mieć w tym kierunku talent i określone predyspozycje, jednak najpierw powinieneś je w sobie odkryć. Kiedy to nastąpi, dopiero wtedy będziesz je mógł z powodzeniem zastosować w praktyce.

Rozwijanie umiejętności „sprzedawcy naturalnego” jest procesem, którego długość będzie zależeć wyłącznie od Ciebie. Proces ten prawdopodobnie potrwa kilka miesięcy, może mniej, ale równie dobrze może potrwać nawet kilka lat. Aby stać się prawdziwym „sprzedawcą naturalnym”, będziesz musiał przyjąć przypisaną sobie liczbę „nie”, po to żebyś zrozumiał, na czym tak naprawdę polega prawdziwa sprzedaż i nauczył się jej. Być może w Twoim przypadku liczba „nie”, które będziesz musiał zaliczyć, wyniesie dziesięć, a być może sto lub dwieście – tego nie wiem. Wiem natomiast, że osiągniesz swój cel, jeśli naprawdę będziesz tego chciał. Podejmij więc odpowiednią decyzję i przystąp do działania.

Model „6 kroków od wiedzy do rezultatu”

Od wiedzy, którą właśnie przyswajasz, do rezultatów, które zamierzasz osiągnąć, prowadzi pewna droga. Aby pomóc Ci przebyć tę drogę, opracowałem proces, który nazywam modelem „6 kroków od wiedzy do rezultatu”.
Oto one:

1. Wiedza:

a) aktywna,
b) pasywna;

2. Rozumienie;

3. Akceptacja;

4. Identyfikacja:

a) decyzja,
b) plan działania;

5. Działanie;

6. Rezultat.

Pierwszym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest zdobywanie wiedzy i umiejętne posługiwanie się nią. W zależności od sposobu oraz stopnia wykorzystywania tej, którą już posiadasz, podzielimy ją na wiedzę na poziomie aktywnym i wiedzę na poziomie pasywnym. Ta na poziomie aktywnym to zasób wiadomości, które codziennie wykorzystujesz w praktyce, po to żeby się rozwijać, zdobywać nowe kompetencje i stawać się coraz lepszym sprzedawcą. Ta na poziomie pasywnym to zasób wiadomości, które masz, ale z różnych powodów z nich nie korzystasz. W takiej sytuacji trudno mówić o jakichkolwiek efektach. Często, kiedy po raz kolejny słyszysz to samo, Twój mózg podpowiada Ci: „Hej, ale przecież ja to już wiem”.

Jeżeli raz za razem słyszysz o rzeczach, które już wiesz, ale nie korzystasz z tej wiedzy, Twój mózg zaczyna płatać figle, stwierdza: „Przecież to jest banalne”, i wrzuca ją do zakładki z napisem: „Informacja jest banalna, to oczywiste”.

Odpowiedz sobie dzisiaj uczciwie na pytanie, jak często miałeś do czynienia z tym zjawiskiem? Czy faktycznie robisz dobry użytek z wiedzy, którą już masz, czy może wręcz przeciwnie, nie wykorzystujesz jej w ogóle – jesteś tylko jej kolekcjonerem? Nie jest ważne to, co wiesz, lecz to, w jaki sposób z tego korzystasz – czy Twoja wiedza jest na poziomie aktywnym. Wiedza na poziomie pasywnym jest czysto teoretyczna. Jaki będziesz miał pożytek z tego, że teoretycznie znasz np. zasady telefonowania do klienta celem umówienia spotkania, jeżeli nie będziesz potrafił przywołać ich w pamięci i zastosować? Do tego potrzebna Ci wiedza na poziomie aktywnym, czyli praktyczna, ugruntowana na bazie Twoich doświadczeń. Dlatego też od dzisiaj zamień teorię na praktykę – wiedzę pasywną na aktywną. Przecież chcesz stać się prawdziwym „sprzedawcą naturalnym” w praktyce, a nie w teorii.

Drugim etapem opracowanego przeze mnie procesu jest bardzo dokładne zrozumienie tego, co przyswajasz, czyli tego, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Jeśli czegoś nie zrozumiesz, nie zdołasz tego dobrze opanować i właściwie wykorzystać. Rozumienie jest więc zdolnością do wyławiania z ogromu wiedzy, którą już posiadasz, konkretnych informacji i powiązań pomiędzy nimi, dzięki czemu informacje te możesz w pełni wykorzystać w działaniu oraz maksymalnie rozwijać swój potencjał.

Trzecim etapem opracowanego przeze mnie procesu jest akceptacja, czyli wewnętrzna zgoda (lub jej brak) na zrozumienie wiedzy, którą się z Tobą tutaj dzielę. Każdy z nas ma w głowie coś, co określam mianem – detektor bullshitu. Może być on bardziej lub mniej wyczulony na pewne rzeczy – wiadomości, które do nas docierają. Twój detektor bullshitu zapewne również w jakimś stopniu zareaguje na to, co za pośrednictwem tej książki będę Ci przekazywał, i być może w pewnym momencie albo powiesz sobie: „Nie. To jest zbyt banalne, zbyt proste”, albo wręcz będzie Ci sygnalizował, że to nie może zadziałać.

Skąd to wiem? Po powrocie z emigracji prowadziłem szkolenie w dużym Polskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Bardzo często przychodzili do mnie agenci ubezpieczeniowi i pytali, co mają mówić ludziom w konkretnych sytuacjach. Odpowiadałem im wówczas (wytrącając ich kompletnie z równowagi) następująco: – Jeżeli dzwonisz do klienta i on się z Tobą umawia, to czy możesz przez chwilę założyć, że może mieć jakieś zamiary względem spotkania z Tobą?

Zwykle odpowiadali: – No w sumie tak. Człowiek ten faktycznie może mieć jakieś zamiary względem naszego spotkania.

Wówczas kontynuowałem: – To czy nie byłoby przejawem ogromnego szacunku dla tego człowieka, gdybyś na samym początku rozmowy zapytał go, jakie są jego oczekiwania względem waszego spotkania?

Tłumaczyłem w ten sposób agentom, by dowiadywali się od swoich klientów, w jakim celu się z nimi umówili. Co ciekawe, zwykle w tym miejscu trafiałem na nieprawdopodobny opór z ich strony, ponieważ nie potrafili sobie wyobrazić, że już na samym początku można zapytać kogoś o jego oczekiwania. Postrzegali siebie najczęściej jako tych, którzy przychodzą do potencjalnego nabywcy z konkretnym celem – sprzedania mu określonej polisy. Ku ich zdziwieniu odwróciłem tę sytuację i poprosiłem, aby za każdym razem pytali swoich klientów, w jakim celu się z nimi spotkali. Ich detektory bullshitu sprawiły, że tylko nieliczni zastosowali to genialne posunięcie. Co ciekawe, po pewnym czasie zacząłem otrzymywać informacje od osób uczestniczących w moich szkoleniach, że metoda ta działa. Po prostu zaczęli robić coś, czego większość ludzi na tym rynku wtedy nie robiła. Podchodzili z pewnego rodzaju szacunkiem do klienta, zadając mu na samym początku pytanie: OK. W takim razie proszę mi powiedzieć, w jakim celu spotkał się pan dzisiaj ze mną?

Akceptacja w Twoim przypadku będzie polegać na tym, żebyś dostroił swój detektor bullshitu do wiedzy, którą Ci daję, i dopiero kiedy zastosujesz ją w praktyce, ocenił, czy działa.

Czwartym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest identyfikacja. Żeby dokładniej zobrazować to, o czym przed chwilą powiedziałem, i lepiej wyjaśnić, co właściwie pojęcie „identyfikacja” oznacza, posłużę się przykładem nałogu palenia. We wczesnych latach 50. XX wieku panowało przekonanie, że palenie ma zbawienny wpływ na ludzkie zdrowie. Dzisiaj wiadomo na pewno, że palenie jest bardzo szkodliwym nawykiem. A zatem wszyscy doskonale wiemy, że palenie szkodzi. Ludzie, którzy palą, zazwyczaj również o tym wiedzą i rozumieją, dlaczego tak jest. Jednak palą dalej. Robią to, ponieważ na tym etapie życia, kiedy zdrowie im dopisuje, uważają, że problem ich nie dotyczy. Nie uświadamiają sobie jego wagi – nie identyfikują się z tymi, którzy mogą zachorować. Palacze zaczynają uzmysławiać sobie istotę problemu dopiero wtedy, gdy dowiadują się, że jeżeli nie rzucą nałogu, pożyją jeszcze tylko kilka miesięcy. Nagle okazuje się, że problem ten odnosi się jednak bezpośrednio do nich. Wówczas utożsamiają się z przekonaniami innych, uznając je za własne i rzucają palenie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę. Właśnie w tym momencie następuje zmiana – czyli utożsamienie się z dostarczoną wiedzą. Niestety, ale bardzo często zdarza nam się głośno mówić: – Tak, tak! Powinno się to robić, ale ja mam swoje nawyki i powody, dla których nie mogę. To nie dla mnie. Chyba po prostu nie nadaję się do tego.

To właśnie jest nic innego, jak prawdziwy detektor bullshitu. „Sprzedawcą naturalnym” zostaniesz wtedy gdy wiedzę, którą Ci dostarczam, zrozumiesz, zaakceptujesz, utożsamisz się z nią i zaczniesz działać. Będzie to możliwe jedynie pod warunkiem, że przekonasz do tego swój wewnętrzny detektor bullshitu. OK, ale po czym tak naprawdę poznasz, że zacząłeś utożsamiać się z wiedzą, z którą masz styczność?

Moment ten skutkuje dwoma kolejnymi krokami:

  1. Podjęciem decyzji o działaniu;
  2. Planowaniem działania.

Utożsamienie się z czymś oznacza podjęcie decyzji podobnej do tej, co w przypadku palenia. Wówczas myślisz sobie: „OK! To jest ostatni papieros w moim życiu. Chcę tego! To da się zrobić! To musi się udać!”.

Właśnie to jest decyzja, ale żeby w niej wytrwać i odnieść sukces, powinieneś opracować swój własny plan działania oraz wdrożyć go – np. plan i działanie polegające na rzuceniu palenia papierosów. Bez względu na umiejętność, jaką zamierzasz zdobyć, nie poddawaj się, jeśli Twój plan nie wyjdzie za pierwszym razem. Opracuj taki, który umożliwi Ci zrealizowanie celu poprzez praktyczne zastosowanie wiedzy, którą już masz w odniesieniu do kolejnych spotkań i klientów.

Piątym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest działanie. Wszelkie Twoje działania powinny być nastawione na osiąganie długotrwałych zmian i konsekwentnie prowadzić Cię do realizacji wyznaczonych celów. Właściwe rezultaty w sprzedaży zaczniesz osiągać dopiero wtedy, gdy odpowiednio zaplanujesz tok postępowania oraz wytrwale i systematycznie będziesz wszystko wdrażał krok po kroku.

Szóstym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest rezultat, czyli to, co tak naprawdę chcesz osiągnąć. Rezultatem może być osiągnięcie efektywności telefonowania na poziomie 70 – 90%. Czyli na dziesięć przeprowadzonych rozmów 7 – 9 osób umówi się z Tobą na spotkanie, dając Ci szansę na zaprezentowanie Twojego produktu (usługi). Dojście do rezultatu wymaga przejścia wszystkich poprzednich pięciu kroków, które opisałem przed chwilą. Musisz wykonać pewnego rodzaju działania.

Czy słyszałeś o czymś, co nazywa się definicją szaleństwa? Jeżeli podejmowane przez Ciebie działania nie przynoszą pożądanych wyników, powinieneś podjąć inne, nowe. Nie możesz podchodzić do sprzedaży ciągle w ten sam sposób i spodziewać się nie wiadomo czego. Działanie, ale też ciągła zmiana, permanentne doskonalenie się stanowią klucz do Twojego sukcesu – osiągnięcia efektu finalnego (rezultatu).

"Sprzedaż naturalna"Podsumowując krótko ten rozdział, pragnę, żebyś zapamiętał, że możesz osiągnąć sukces, pod warunkiem że wiedzę, którą przyswajasz, będziesz utrzymywał na poziomie aktywnym. Aby tak się stało, musisz ją nabywać zarówno w sposób racjonalny, jak i trochę emocjonalny – dostarczając przykładów, opisów i obrazów. Powinieneś sobie poradzić z Twoim wewnętrznym detektorem bullshitu, spojrzeć przychylnym okiem na dostarczane informacje. Najważniejszym punktem procesu „od wiedzy do rezultatu” będzie utożsamienie się z wiedzą. Zidentyfikuj się z przekonaniem, że od dzisiaj pewne rzeczy będziesz robił po prostu inaczej. Do tego potrzebne są decyzja i plan działania. Dopiero wtedy dokonasz zmian w swoim postępowaniu i dasz sobie szansę na wygenerowanie nowych, lepszych rezultatów. Gdy przestaniesz w końcu myśleć: „Tak powinno się robić”, a zamiast tego zaczniesz myśleć: „To ja muszę to zrobić”, stuprocentowo zidentyfikujesz się z ideą, o której tutaj mówię. Musisz podjąć wewnętrzną decyzję, że zostaniesz „sprzedawcą naturalnym”, postępując w sposób, którego właśnie Cię nauczam.

 

Fragment pochodzi z książki „Sprzedaż naturalna” Fryderyka Karzełka