Browsing Tag

wymarzona praca

e-biznes i sprzedaż

O walce o marzenie (cz. 3)

7 czerwca 2017

„Shippy mieszkał w trzypokojowym mieszkaniu z czterema innymi przyjaciółmi, stałem się więc lokatorem numer sześć. Miejsce nie było przyjemne. Nie miałem własnej sypialni; spałem na kanapie albo na podłodze, w zależności od tego, o której godzinie wracałem do domu. Nie miałem szafy. Miałem za to poduszkę i wszyscy wiedzieli, że należała tylko do mnie. Mój samochód nadal miał dziurę w desce podłogowej i nadal spalał więcej oleju, niż było mnie stać. Co gorsza, żywiłem się, korzystając z happy hour food.

Każdy bar, oferujący darmowe jedzenie w zamian za kupienie dwóch piw, stawał się moim ulubionym miejscem spożywania posiłków. Jedzenie było tanie i kaloryczne. Znasz te wszystkie dowcipy na temat grubego dzieciaka w bufecie? W ciągu roku przytyłem około czternastu kilogramów.

Nie zawsze byłem pewny siebie, ale dobrze się bawiłem. Nie zrozum mnie źle, ale naprawdę miałem radochę: wspaniali przyjaciele, wspaniałe miasto, wspaniała energia, piękne dziewczyny. No dobra, w tamtym czasie piękne dziewczyny nie interesowały się moim tłustym i rosnącym tyłkiem, ale to zupełnie inna historia…

Byłem zmotywowany, aby robić to, co kocham, tyle że nie zdawałem sobie sprawy, co to mogłoby być. Sporządziłem listę różnych prac, które chciałbym wykonywać (nadal ją posiadam), problem jednak polegał na tym, że nie miałem wystarczających kwalifikacji do żadnej z nich. A rachunki musiałem płacić.

W końcu znalazłem pracę w klubie jako barman. Przynajmniej jakiś początek, choć nie mogłem tego nazwać karierą. W ciągu dnia musiałem poszukać czegoś innego.

Po około tygodniu od przyjazdu odpowiedziałem na ogłoszenie w gazecie. Szukano kogoś do sprzedawania oprogramowania komputerowego w pierwszym sklepie detalicznym z oprogramowaniem w Dallas. Ogłoszenie zamieścił urząd pracy. Firma miała płacić za samo zgłoszenie się, więc postanowiłem zaryzykować…”

Fragment pochodzi z książki „Jak grać żeby wygrać w biznesie”, której autorem jest Mark Cuban (miliarder, który rozpoczynał od sprzedawania worków na śmieci i mleka w proszku, chodząc od drzwi do drzwi).

Zobacz też koniecznie dwie pierwsze części tej historii!

Część 1 >>>
Część 2 >>>

Chcesz poznać dalsze losy tego człowieka? Przeczytaj książkę „Jak grać żeby wygrać w biznesie” i poznaj pełną opowieść o spełnieniu swoich marzeń totalnie od ZERA!

e-biznes i sprzedaż

O walce o marzenie (cz. 2)

8 maja 2017

„Kiedy ukończyłem uniwersytet w Indianie, z pewnością nie marzyłem o posadzie w banku. Chciałem dostać pracę, w której będę mógł nauczyć się czegoś więcej o komputerach, dlatego rozpocząłem pracę w Mellon Bank w Pittsburgu. Pomagałem w adaptacji systemów, czyli zmienianiu dotychczasowych instrukcji obsługi w małych bankach w zautomatyzowane systemy. Choć nie byłem w tym dobry, praca okazała się niezłą zabawą przez kilka pierwszych miesięcy, a ja pracowałem ze świetnymi ludźmi, którzy lubili spotykać się i wychodzić po pracy na piwo.

Ale mijały miesiące i podobało mi się coraz mniej. Niejednokrotnie musiałem przypominać sobie, dlaczego tam się znalazłem. Płacono mi, abym uczył się, jak działają komputery, jak funkcjonują duże firmy i jak pracują menedżerowie średniego szczebla – to było dużo lepsze niż płacenie za czesne w celu zdobycia edukacji biznesowej.

Wytrzymałem dziewięć miesięcy. W kolejnej firmie, Tronics 2000, wytrzymałem prawie osiem.

Misją Tronics było tworzenie punktów franczyzowych w branży napraw telewizyjnych. Firma miała być przedsiębiorcza i iść w kierunku koncesji napraw komputerowych (w wolnym czasie kazano mi napisać analizę możliwości rozwoju przedsiębiorstwa w tym zakresie). Jak się okazało – żadne z powyższych twierdzeń nie było prawdziwe. Ale płacono mi 1500 dolarów miesięcznie i nauczyłem się bardzo dużo.

Co się okazało? Firma sprzedała JEDNĄ franczyzę. A właściwie – ja ją sprzedałem, mimo że wciąż daleko mi było do zostania pracownikiem miesiąca zbyt dużo czasu spędzałem na dobrej zabawie kosztem pracy. Pojawianie się w pracy raz w tygodniu na kacu też nie było zbyt dobrym posunięciem z mojej strony.

Praca bywała również frustrująca. Ciągłe dzwonienie do sklepów naprawiających telewizory i niełatwe próby wytłumaczenia zalet franczyzy. Nauczyłem się, jak dzwonić w ciemno. Nauczyłem się, jak sięgać po książkę telefoniczną, wybierać numer i nie bać się tego.

W pracy miałem możliwość rozmawiania z weteranem branży telewizyjnej, Larrym Menaughiem. Larry podpisał pierwsze kontrakty usługowe. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele o firmie lub samej branży, ale o tym, jak wykonać moją robotę. Dawał mi uczciwe i konstruktywne komentarze na temat zadań, którymi się zajmowałem. Już wtedy wiedziałem, że były właściwe, bo pochodziły od Larry’ego. Chciałbym móc cofnąć czas, by mu podziękować.

Po odejściu z pracy wystartowałem do Dallas w Teksasie w poszukiwaniu zabawy, słońca, pieniędzy i kobiet. Miałem 23 lata. Byłem bez grosza. Fiat 77, który posiadałem, miał dużą dziurę w desce podłogowej i pochłaniał olej szybciej, niż ja byłem w stanie pochłaniać piwo. Nocowałem na kawałku podłogi u przyjaciół, którzy przeprowadzili się z akademika do wieżowca zwanego Village.

Nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość. Byłem bezrobotny. Nie miałem jakichkolwiek perspektyw, ale przecież wziąłem kilka lekcji w prawdziwym świecie biznesu, w którym zapłacono mi za „czesne”; w Dallas miałem zamiar robić to samo, dopóki sprawy nie ułożą się tak, jak należy.

Greg Schipper, do którego udałem się zaraz po przyjeździe do Dallas, najwyraźniej nie zakładał, że się wprowadzę. Nie miałem jednak wyjścia – był jedyną osobą w mieście, którą znałem.”

Fragment pochodzi z książki „Jak grać żeby wygrać w biznesie”, której autorem jest Mark Cuban (miliarder, który rozpoczynał od sprzedawania worków na śmieci i mleka w proszku, chodząc od drzwi do drzwi).

Chcesz poznać dalszą część tej historii? Już niebawem na naszym blogu 🙂

Zobacz też jej początek! Tutaj znajdziesz część pierwszą >>>

e-biznes i sprzedaż

O walce o marzenie (cz. 1)

24 kwietnia 2017

CZĘŚĆ PIERWSZA: MARZENIE

Też to robiłem. W każdy weekend przejeżdżałem obok dużych domów i zastanawiałem się, kto w nich mieszkał; czym zajmowali się ich mieszkańcy; z czego się utrzymywali; w jaki sposób zarabiali pieniądze. „Kiedyś – mówiłem sobie – też będę mieszkał w takim domu”. Czytałem książki o ludziach sukcesu. Czytałem każdy magazyn, który wpadł mi w ręce. Przekonywałem siebie, że wystarczy jeden dobry pomysł, że od jednej książki może zależeć, czy uda mi się czy nie. (Mam nadzieje, że ta książka będzie miała dla ciebie znaczenie!).

Pracowałem w miejscach, których nie lubiłem. Pracowałem w miejscach, które kochałem, choć nie miałem szansy na zrobienie w nich kariery. Pracowałem w miejscach, z których pensja ledwie wystarczała na opłacenie czynszu. Wykonywałem tyle zajęć, że moi rodzice zastanawiali się, czy kiedykolwiek zatrzymam się w jednym miejscu. O większości z tych prac nie wspominam w swoim życiorysie, ponieważ albo zajmowałem się nimi przez krótki czas, albo okazywały się na tyle głupie, że zwyczajnie się ich wstydziłem. Nie chciałbyś pisać w swoim CV o sprzedawaniu mleka w proszku lub franczyzie serwisów telewizorów, prawda?

Każdą pracę, niezależnie od tego, czy ją kochałem czy nie, próbowałem usprawiedliwiać, przekonując samego siebie, że płacono mi, abym się uczył, i że każde doświadczenie okaże się dodatkową zaletą w momencie, kiedy zdam sobie sprawę z tego, kim chcę być, gdy „dorosnę”.

Zakładałem, że jeśli kiedykolwiek „dorosnę”, będę zarządzać własnym biznesem – to właśnie powtarzałem sobie każdego dnia. W rzeczywistości miałem równie wiele wątpliwości, co pewności siebie. Żywiłem jedynie nadzieję, że pewność siebie wygra z wątpliwościami i zaowocuje czymś dobrym.

Wszyscy pragniemy wykonywać wymarzoną pracę lub prowadzić własny biznes. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Potrzebujemy pracy, która opłaci nasze rachunki, dlatego nie możemy czekać i w nieskończoność poszukiwać idealnej sytuacji. Wszystko sprowadza się do jednego pytania: jaką pracę powinieneś wykonywać, skoro nie znalazłeś jeszcze tej wymarzonej?

Nie wszystkie sytuacje są takie same, ale dla świeżo upieczonych absolwentów, dla bezrobotnych, dla osób, które nie lubią swojej pracy, odpowiedź wydaje się prosta (a przynajmniej taka wydawała mi się, gdy kończyłem szkołę średnią): kontynuacja edukacji.

Nie tędy droga. Powrót do szkoły? Nie. Zdobycie tytułu magistra zarządzania? Nie!

Większość świeżo upieczonych absolwentów spędziła ostatnie cztery lata, opłacając czesne, aby zdobyć edukację. Teraz, gdy są absolwentami, nadszedł czas, aby to im zapłacono za naukę. A co, jeśli nie jesteś świeżo upieczonym absolwentem? Zastosuj tę samą logikę.”

Fragment pochodzi z książki „Jak grać żeby wygrać w biznesie”, której autorem jest Mark Cuban (miliarder, który rozpoczynał od sprzedawania worków na śmieci i mleka w proszku, chodząc od drzwi do drzwi).

Chcesz poznać dalszą część tej historii? Już niebawem na naszym blogu 🙂