Browsing Tag

cele

Droga do spełnienia

PODSUMOWANIE: THAT’s The Point, czyli o to chodzi

12 marca 2024

Pewność osiągnięcia celu wskazuje bezpośrednio na jego osiągnięcie.

Cel wskazuje drogę.

Podążając drogą, mamy szczęście… prędzej czy później.

Vargas rozmyślając, patrzył w dal. Na horyzoncie pojawiły się mewy zwiastujące ląd. „Jest!! To jest ląd naszego przeznaczenia!!”. Spojrzał na mapę, definiując długość i szerokość geograficzną. Zapisał te dane w dzienniku pokładowym, który miał akurat przy sobie. „Nareszcie — myślał, nie posiadając się z radości. — Tyle czasu zajęło nam, by dotrzeć na wyspę Samorealizacji. Ale w końcu jest: La Bella!”.

Vargas patrzył przed siebie na zbliżający się coraz szybciej ląd. Kontury wyspy przeszły w pejzaże i oczom kapitana ukazały się przepiękne egzotyczne drzewa, cudowny złoty piasek, lazurowa toń morskiego brzegu. Kolorowe ptaki wesoło tańczyły na szczytach różnobarwnych roślin.

W lewym oku Vargasa zakręciła się łza, która po chwili spłynęła mu po policzku. Płakał ze szczęścia. „A jednak to nie był mit. La Bella istnieje naprawdę. Ileż to lat szukałem właśnie jej! Ile razy głupi ludzie mówili, że gonię za mirażem, za utopią, za tym, co nie istnieje. Moja La Bella!!”. Ostatnie zdanie zabrzmiało jak słowa zakochanego człowieka do obiektu swego oblubienia (lub może raczej: do swojej oblubienicy).

W tym natłoku emocji w głowie Vargasa pojawiła się niepokojąca myśl: „Gdzie jest załoga?”. Rozejrzał się. Na pokładzie nie było żadnego marynarza. „Co jest grane? Gdzie oni są?! Gdzie wszyscy moi przyjaciele, -ele, -ele…?”.

— Kapitanie! Kapitanie!!!

Vargas otworzył oczy.

— Prosił pan, by zbudzić pana na wieczorną wachtę — oznajmił bosman Jack i wyszedł z kajuty.

Leżąc na łóżku, Vargas pomyślał: „Więc to był tylko sen. A już myślałem, że dotarliśmy na miejsce. Ale przecież ten sen był taki realny. Nie może być inaczej. La Bella istnieje naprawdę!!! Zaraz, zaraz, w moim śnie zapisałem do dziennika pokładowego dokładne współrzędne tej wyspy…”.

No i jak to często bywa w takich chwilach, tylko częściowo udało się odtworzyć koordynaty wyspy Samorealizacji. Ale to nie zniechęciło kapitana, wręcz przeciwnie. Wyszedł na pokład, przeciągnął się i zapytany przez pełniącego swe obowiązki marynarza: „Kapitanie, co będzie jutro? Gdzie jutro płyniemy?”, spokojnie i z pewnością w głosie odpowiedział:

— Do celu. Jutro płyniemy do celu.


Świat potrzebuje bohaterów. Nie dlatego, że światu czegoś brakuje, ale dlatego, że stając się bohaterem, człowiek, kobieta, mężczyzna, dziecko, stary, prosty czy garbaty, daje świadectwo tego, że jest w nas nieograniczony potencjał – potencjał, byśmy byli kim chcemy, potencjał do tego, byśmy robili to, co chcemy, potencjał do tego, byśmy realizowali się tam, gdzie tylko zapragniemy. Droga każdego człowieka może być drogą po cierniach, po tłuczonym szkle. Może być także poezją, symfonią, może być drogą spełnienia. Najczęściej, nawet u wybitnych jednostek, jest to kolaż, mix wszystkiego tego, czym jesteśmy i do czego dążymy. Żeby wejść na własny szczyt swoich własnych osiągnięć, żeby dotrzeć na wyspę naszego przeznaczenia, najpierw trzeba sobie zdać sprawę, że taki szczyt czy wyspa istnieje. Później trzeba podjąć decyzję, że się tam dotrze, a na koniec trzeba już tylko zrobić to, co się zaplanowało.

Celowo użyłem wcześniej słowa „wybitna jednostka”. Myślimy o Jezusie, o Gandhi, czy o innym wyzwolicielu, czy zbawcy jako o kimś szczególnym. Myślimy o jego ogromnym potencjale i zestawiamy go z naszym potencjałem człowieka z blokowiska, który zakupy robi w Konsumie, czy innym sklepie Społem i myślimy – gdzie mi tam do nich. Nawet się nad tym nie zastanawiamy, bo mamy w głowie tak głęboko wryte absurdy, że jesteśmy słabi, bez siły, zdani na okoliczności i jak nas wyleją z roboty, to trzeba iść do urzędu pracy, żeby dostać zasiłek. Jak mamy myśleć o Wyspach Szczęścia, skoro wokół szaleje wirus, czy inny pasożyt? Jak mamy myśleć o radości, skoro kiedy kichniemy w tramwaju zza bardzo ściśle nałożonej na kaganiec twarzy maski, patrzą na nas oczy pełne lęku, strachu i agresji? O jakich wyspach szczęścia mamy sobie imaginować podczas kiedy siedzimy na stołku przychodni onkologicznej, myśląc jedynie o dacie, kiedy nas pochowają na Powązkach?

Świat stanął na rozdrożu i nie ma co do tego dwóch zdań. I właśnie dlatego potrzebujemy bohaterów: ludzi z ambicją i pasją do tego, by pozwolić sobie na „szczęśliwe życie”. Życie bez strachu, bez napięcia, życie z uśmiechem. To jest kwestia wyboru, na co się decydujemy. Kiedy z telewizorów płynie stek bzdur i kłamstw, mamy prawo go wyrzucić na śmietnik. Kiedy straszą nas pandemią, mamy prawo myśleć zdrowo i rozsądnie, mamy prawo wierzyć w swój system odpornościowy, który właściwie pielęgnowany poradzi sobie nie tylko z pasożytami umysłu. Kiedy widzimy ilość chemii w pożywieniu, mamy prawo mieć własny ogródek, w którym wyhodujemy kartofle. Kiedy nas straszą wojną, śmiercią czy czymkolwiek, mamy prawo powiedzieć: „To nie mój świat”. Moc jest w nas, i to nie są puste słowa. Nie doświadczysz nigdy niczego, jeśli nie będziesz sobie w stanie tego wyobrazić. Nie doświadczysz tego, co zanegujesz, zastępując smutne wizje swoją wersją zdarzeń, bowiem moc podąża za uwagą, a świat, w którym żyjemy, budujemy WŁASNYMI MYŚLAMI – WŁASNYM UMYSŁEM.

Nasze Wyspy Szczęścia są w nas, trzeba tylko być bohaterem, by pozwolić sobie na przełamanie stereotypu. Trzeba wyjść poza stado i przestać jak baran na zad innego barana. Trzeba podnieść głowę i poszybować w górę jak orzeł, wytyczyć swój własny szlak, zebrać swoją załogę i ruszyć tam, gdzie ma się ochotę, z podobnie myślącymi ludźmi. To wszystko jest tu i na wyciągnięcie ręki. Trzeba jednocześnie pamiętać, że nic się samo z siebie nie zadzieje. Potrzebne jest nasze przyzwolenie i decyzja, a jak już się ruszy, determinacja. Każdy sam określa, gdzie i jak płynie. Determinizm, darwinizm czy inni „izm” są jak opium dla naszych umysłów, ciał, a co za tym idzie, dla naszego życia. I poszło to trochę za daleko, dlatego też właśnie dziś Świat potrzebuje bohaterów.

Żeby życie było ekscytujące, trzeba wiedzieć, po co się żyje, dokąd się zmierza i co się ma osiągnąć. Vargas szuka swojej Wyspy, bo wie, że istnieje, wie, że może tam dotrzeć i wcale nie przejmuje się tym, że to był tylko sen, że tam dotarł, BO WIE, że cel jest drogą, a droga jest celem. I tak samo jest w naszym życiu. Jeśli pragniemy spełnienia, to uczmy się za wszelką cenę traktować małe rzeczy, małe sprawy, docieranie do każdego małego z pozoru celu jako dar, jako błogosławieństwo i jako naszą misję. Inaczej całe życie będzie jedną wielką frustracją i zastanawianiem się, dlaczego jeszcze nie dotarliśmy tam, gdzie mieliśmy dotrzeć. A prawda stara jak świat i oczywista, tak jak oczywista oczywistość, jest taka, że dotarcie do celu, dotarcie na sam szczyt da satysfakcję tylko na krótką chwilę. Nie zasiądziesz na tronie i nie będziesz potrafił napawać się tą chwilą w nieskończoność. Zrobisz imprezę, dwie, czy nawet trzysta, ale przy trzysta pierwszej znudzisz się i zaczniesz kombinować, o co w tym chodzi, tylko po to, by dojść do punktu, w którym wytyczysz nowy cel i zaczniesz kolejną podróż. Czy to się kiedyś kończy? Hmm, pomyślmy…

Droga do spełnienia

21. Idź za błyskiem

8 marca 2024

— Skały po prawej, skały po prawej!!! — alarmował majtek pokładowy z bocianiego gniazda na szczycie galeonu.

— Kapitanie, mamy problem! — Bosman Jack wpadł jak burza do kajuty kapitana siedzącego nad mapami. — Skały przed nami!

„Skały?! Skąd tu skały?! Na mapach nie ma w tym miejscu żadnych skał!”. — Przez głowę Vargasa pędzącego na górny pokład przelatywały gorączkowe myśli. Kiedy dotarł do steru, zaczął wypatrywać podwodnych przeszkód na kursie galeonu. Po chwili znieruchomiał. Skały były wszędzie!!!

— Kapitanie, nie damy rady ich ominąć, jest ich za dużo, wiatr z tyłu tak dmucha, że nie zatrzymamy ani nie zawrócimy naszego El Dragona. Zginiemy, ach, zginiemy! — lamentował na całe gardło Ameliusz Raz.

— Uspokój się, marynarzu — ryknął jak lew kapitan. — Poradzimy sobie! Cisza i spokój, wszyscy na swoje miejsca i słuchać moich poleceń!!!!

Kolejne piętnaście minut zmroziłoby krew w żyłach zamrażalnika. Najpierw Vargas manewrował galeonem to w prawo, to w lewo, zręcznie omijając ostre jak brzytwy skały wystające z morskiej toni. Trwało to może dziesięć minut. Następnie ni stąd, ni zowąd, ku przerażeniu całej załogi oddał ster w ręce Ameliusza Raza. Ostatnią fazę pokonywania podwodnego toru przeszkód marynarze przepłynęli z rozdziawionymi gębami i kiedy El Dragon minął ostatnią widoczną skałę, słychać było, jak na jego pokład spadają z serc marynarzy bardzo ciężkie głazy.

Tego wieczoru wszyscy musieli się napić. I to sporo. Przetrwali, mimo że byli już na granicy życia i śmierci.

Vargas pił razem z załogą, choć robił to niezmiernie rzadko. W końcu wyszedł na pokład zaczerpnąć świeżego powietrza.

— Nie rozumiem. — Bosman Jack, zataczając się nieco, „podpłynął” do kapitana. — Anton, jesteś przecież taki zapobiegliwy i ostrożny, więc dlaczego dziś podczas tego horroru oddałeś ster w ręce żółtodzioba? — Jack rzadko zwracał się do kapitana po imieniu, ale tym razem było to nawet na miejscu.

— Powiem ci, Jack. Dlatego, że tak mi przyszło do głowy.

— Hęę??? — żachnął się bosman Jack.

— Wiesz, że często podejmuję decyzje czysto intuicyjnie: wierzę w moją intuicję, ale tym razem do intuicji doszły „błyski”. Po prostu wiedziałem, co mam robić. Lawirowałem pomiędzy skałami, bo to z lewej, to z prawej strony pojawiały się różne sygnały, które wskazywały, co robić. Przed ostatnią przeszkodą nie pojawiły się sygnały, tylko intuicja, że właśnie ten żółtodziób nas uratuje. Miałem przeczucie, że ja bym nas zatopił. Dlatego oddałem ster.

— O mój Boże! — Jack dopił resztkę rumu i legł jak długi na pokładzie galeonu.

— Śpij, przyjacielu, śpij. To był ciężki dzień — powiedział Vargas i wrócił pod pokład.


Masz problem, szukasz rozwiązania, nie wiesz jak rozwiązać daną sytuację, siedzisz i naparzasz się w głowę jak tylko możesz. Nic nie skutkuje. Nie wiesz, czy masz ją rzucić czy z nią zostać, chyba Cię zdradza, ale nie wiesz na pewno. I właśnie w tej chwili dzwoni telefon. Odbierasz i słyszysz:

– Nie mogę we wtorek się z Toba spotkać – dzwoni Twój kumpel.

Odkładasz telefon i dalej myślisz, co zrobić z Twoją dziewczyną. Podejmujesz decyzję. Rzucasz ją. I rzucasz ją rzeczywiście. Po tygodniu dowiadujesz się, że ten chłopak, z którym się obejmowała, to jej brat z Mozambiku. Rzuciłeś ją, a przecież w odpowiednim momencie życie powiedziało ci „Nie” ustami Twojego kumpla, który odwołał spotkanie. Co się stało? Nie byłeś uważny.

Uważność jest kluczem do tego, by móc poruszać się przez życie, idąc za sygnałami „błysków”. Błyski to nic innego, jak podszepty intuicji. Przez intuicję należałoby rozumieć tę część nas, która wie, co dla nas dobre, wie, co powinniśmy zrobić, by w najgorszym razie nie narobić większego bałaganu niż ten, który już jest. Obojętnie, czy to nasz wewnętrzny bóg, czy anioł stróż, czy nadświadomość, czy mix nad i podświadomości. Komunikacja pomiędzy naszą świadomą strukturą, świadomym myśleniem, a tym, co niewidzialne, a co nas chroni, wspomaga, czy nas wspiera przez cały czas, jest nazywana popularnie intuicją. Każdy może sobie zmajstrować dowolną definicję i żadna nie będzie jakaś ogromnie wadliwa, bowiem tego mechanizmu nikt nie zdefiniował jednoznacznie, a już na pewno nie tak, by cała reszta się z tym zgodziła – przynajmniej ja o czymś takim nie słyszałem, a doktoryzuję się w tym temacie nie od dziś☺ Bezpiecznie będzie nazwać tę część, która się z nami komunikuje, naszą nadświadomością. Przyjmijmy, że to taka mądrzejsza część nas samych, która lepiej wie, co dla nas dobre, bo widzi i rozumie więcej niż nasza codzienna świadomość, której używamy.

Najogólniej wydaje się zasadnym stwierdzić, że jeśli korzystamy z tych podszeptów nadświadomości, to nieźle na tym wychodzimy. Co do samych form przekazu nam „tego, co dobre dla nas, a tego, co nie”, jest ich sporo. Komunikacja może następować poprzez nasze zmysły: możemy coś zobaczyć, poczuć, odczuć, usłyszeć. Możemy poczuć ucisk w splocie słonecznym lub ból w dowolnej części ciała, może nam się coś przyśnić, ale także, jak w naszym przykładzie z chłopakiem, który rzucił dziewczynę, mogą to być podszepty innych ludzi, zachowania zwierząt czy inne okoliczności, jak zmiany pogody. Trzeba być uważnym. Ćwiczenie się w odbiorze intuicyjnym jest niełatwym zadaniem. Jeszcze trudniejsze jest poleganie na „błyskach”, które nam się pojawiają. Jest to o tyle trudne, bo wymaga „zawierzenia”, że podpowiedź nam udzielana jest na pewno „z tego prawdziwego źródła”. A z wiarą jest tak, że wymaga praktyki, by stała się wiedzą. Czyli nie pozostaje nam nic innego, jak tylko ćwiczyć, jeśli chcemy intuicyjnie kierować się w tym, co robimy. Poza tym każdy może mieć indywidualny zestaw odczuć, interpretacji i narzędzi. Każdy z nas ma jakiś dominujący zmysł, każdy z nas jest indywidualny, inny od innych, choć z grubsza niby jesteśmy podobni.

Co do przykładów, może być ich sporo i jest. Czujesz dym papierosa, choć nikt nie pali. Okazuje się, że Twój kolega – palacz – czule myśli o tobie. Ktoś składa Ci propozycję biznesową, a ty w tym momencie czujesz niepokój w splocie słonecznym. Iść czy nie iść – „dzwoni radosny telefon”. Zrobić czy nie zrobić – i właśnie czytasz o tym w książce, jak ktoś miał ten sam dylemat i robiąc tak jak zamierzałeś, zrobił odwrotnie i odniósł porażkę. Spieszysz się na samolot, a tu zepsuł się samochód. Wzywasz drugi, a ten nie może odpalić, i coś Ci podpowiada, żeby nie lecieć. Odwołujesz swój lot, a później okazuje się, że samolot, którym miałeś lecieć, nie doleciał. Nie możesz znaleźć ulubionego młotka, by wbić gwóźdź, ale bierzesz ten młotek, którego nie cierpisz, i zamiast w gwoździa, walisz sobie w palec z całej mocy! Takie i inne historie. Trzeba czytać sygnały. Żeby je czytać, trzeba umieć je czytać. Żeby umieć je czytać, trzeba się w tym szkolić. Cała Ameryka. Coś Ci podpowiada, żeby dziś nie jechać tą najkrótszą trasą, którą zawsze dojeżdżasz do pracy. Ale nie. Ty jesteś mądrzejszy! No i pakujesz się w korek na dwie godziny, bo akurat był wypadek. Twoja intuicja wiedziała. Ty niestety nie. No ale ty przecież jesteś najmądrzejszy i dopiero, jak szef wylał Cię na zbity pysk z pracy, bo to nie było pierwsze spóźnienie, to widzisz, jaki jesteś mądry. A przecież intuicja mówiła…

Logika i rutyna, którą często posługujemy się w życiu (zresztą słusznie), zawodzi, kiedy pojawiają się okoliczności, o których nie mamy świadomości. Intuicja jest po to, by nam wskazywać, kiedy i co zmienić, czy co zrobić, by nie wdepnąć w gówno lub co zrobić, by odebrać nagrodę Pulitzera, Oscara, Nobla czy Frankensteina. Trzeba tylko jej słuchać i współgrać z tym, co podpowiada. Wtedy jest szansa na to, by częściej trafiać w dziesiątkę lub siódemkę niż w płot. No bo na co nam dziury w płocie?

Droga do spełnienia

22. Wspinaj się na szczyty na barkach gigantów

6 marca 2024

Wieczory na pełnym oceanie bywają raczej chłodne. Ten nie był chłodny. Był przyjemny. Gwiazdy rozpoczęły swoją codzienną wędrówkę po sobie tylko znanym niebie.

— Brema, opowiedz nam jedną z tych twoich historii — rzucił hasło Dobry Bud. Nikt nie wiedział, dlaczego Bud zyskał ten przydomek, ale jakoś wszyscy tak na niego wołali.

Brema z zadowoleniem zakręcił swój ponad siedemdziesięcioletni siwy wąs. Lubił opowiadać marynarzom różne historie, a marynarze bardzo lubili ich słuchać.

— To o czym dziś będzie? — ciągnął Dobry Bud.

— Hmm… — Brema zamyślił się, zamykając oczy. — O gigantach. Dziś będzie o gigantach. — I zaczął swoją opowieść.

Dawno, dawno temu, ale nie za górami i nie za lasami, tylko za siedmioma morzami, żyli giganci.

Nawiasem mówiąc, nietrudno było się domyślić, że stary wilk morski będzie snuł opowieść zza mórz, a nie zza lasów.

Brema kontynuował.

Giganci mieli w sobie potężną moc. Ludzie nie mogli się z nimi równać. Giganci byli raczej niechętni do obcowania z ludźmi, którzy wtedy tam żyli, bo ludzie byli zawistni, głupi i słabi nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie.

Kiedyś jeden człowiek założył się z drugim o to, że zdoła przekonać giganta, by ten pozwolił mu na swoich barkach wznieść się na Szczyt Osiągnięć. Ludzie zawarli zakład. Leo — bo tak nazywał się ów śmiałek, który zdecydował się usiąść na barkach giganta — poszedł na równiny, gdzie przebywali giganci, i upatrzył sobie jednego takiego — a miał ten gigant z dziewięć metrów: był wielki jak dąb — po czym wyjawił mu cel swojej wizyty. Gigant zgodził się, choć niezbyt chętnie, by na jego barkach człowiek mógł zdobyć Szczyt Osiągnięć. Ale postawił warunek.

— Siedem życzeń mych spełnisz — zażądał, a Leo na to przystał.

Zadania były niewyobrażalnie trudne, ale Leo był tak zdeterminowany, że wszystkie je wypełnił. Kiedy tego dokonał, wrócił do giganta i razem wyruszyli w podróż na Szczyt Osiągnięć.

Podróż do Góry Osiągnięć zajęła im osiem długich miesięcy. Przeżyli różne przygody i najczęściej Leo siedział wtedy na barkach giganta, który pokonywał przeszkody jedną po drugiej. Nie było możliwości, by człowiek bez tej pomocy dotarł do miejsca przeznaczenia — Leo sam tak kiedyś stwierdził, mówiąc to wprost do giganta.

Kiedy dotarli do Góry Osiągnięć, gigant zdjął Leo ze swego ramienia, postawił na ziemi i odwróciwszy się na pięcie, udał się w drogę powrotną.

— A ty gdzie??!!! — zakrzyknął Leo. — Przecież szczyt jest tak wysoko, jak tam wejdę bez twojej pomocy?

— Tak to już jest w życiu, Leo. — Gigant przyjął bardzo poważny ton. — Giganci mogą ci pomóc do czasu, do pewnego momentu, ale szczyt swoich osiągnięć musisz zdobyć sam.

— I co, i co, Leo zdobył ten szczyt? — zniecierpliwiony wykrzyknął Dobry Bud.

— Hmm… — zamyślił się Brema. — Pomyślmy…


Żyjemy wśród ludzi, zwierząt, otoczenia i przyrody. Jesteśmy częścią układanki o wdzięcznej lub niewdzięcznej nazwie życie. Biorąc pod uwagę tę okoliczność, trudno sobie wyobrazić, że człowiek sam w sobie mógłby być oderwany, „autonomiczny”, skazany na siebie. Żyjemy w sieci wzajemnych powiązań, zależności i układów. Bez pomocy matki, rodzica lub innych ludzi, nowonarodzone dziecko nie przeżyje. Bez nauczyciela nie będzie ucznia. Bez mędrca nie będzie głupca lub będą sami głupi. Rządzący zwierzętami instynkt przetrwania, jak to niektórzy nazywają, pozwala im egzystować, żyć i zabijać, by żyć. Wszystko jest zależne od czegoś. Akcja rodzi reakcję, a warunki nie biorą się same z siebie, tylko wynikają z przyczyn, które je tworzą. A teraz przełóżmy to na podejście do naszych działań, a w szczególności na to, co nazywam „wspinaniem się na szczyty na barkach Gigantów”.

Robiąc określone przedsięwzięcie, zakładając firmę, dążąc do dowolnego celu, czy to materialnego, czy jakiegokolwiek innego, możemy używać dźwigni. Dźwignią dla nowej firmy może być wsparcie finansowe lub włączenie do jej szeregów kogoś, kto zna się na biznesie. Dźwignią dla adepta medytacji jest i może być mistrz, który wskaże mu drogę. Gdybyśmy chcieli podzielić te dźwignie w jakiś sposób, można stwierdzić, że są dwa główne typy: materialne – jak np. pieniądze oraz niematerialne – wiedza. Przez pieniądze rozumiemy także sytuację, w której ktoś udostępnia Ci zaplecze logistyczne pod Twoją bazę. Niekoniecznie musi to być pieniądz wprost. Przez niematerialne możemy rozumieć nie tylko podpowiedzi co i jak dobrze jest zrobić, nie tylko naukę fachu, ale także wsparcie mentalne życzliwych osób, które często jest o niebo ważniejsze niż wszystkie pieniądze i wskazówki świata.

Co do samych Gigantów, to można powiedzieć, że tak najogólniej są to istoty lub szeroko rozumiane instytucje, które mają większą moc (szeroko rozumianą – materialną i niematerialną) lub wiedzę niż nasza. Korzystając z ich zasobów, możemy łatwiej osiągać nasze cele. Jeśli chcesz się nauczyć dobrze sprzedawać nieruchomości, idź do kogoś, kto robi to dobrze lub doskonale i ucz się od niego. Pracuj u niego za darmo, albo płać mu przez rok za to, żeby u niego pracować, jeśli nie chce słuchać o współpracy z Tobą. Jeśli chcesz stać się super mechanikiem samochodowym, znajdź najlepszego fachowca w tej dziedzinie i idź do niego na staż. Jeśli Twoje problemy mogą być rozwiązane przez powiększone zaplecze finansowe, to pożycz pieniądze. Choć z tym pożyczaniem pieniędzy to lepiej ostrożnie.

A teraz o zagrożeniach, czy może o wyobrażeniach, które mogą nam strzelać gole do naszych własnych bramek. Korzystanie z pomocy jakiejkolwiek dźwigni, jakiegokolwiek rodzaju Giganta, nie rozwiązuje do końca wszystkich kwestii, a jedynie albo aż wspiera nas w tym, by było łatwiej osiągnąć cokolwiek. Dobry fachowiec może nam przekazać wiedzę, ale to zupełnie inna kwestia, jak tą wiedzę zinterpretujemy, przyjmiemy i co najważniejsze, jak ją zastosujemy w praktyce, czyli jak będziemy nią posługiwali się na naszym własnym podwórku. Pieniądze same nie rozwiązują różnych kwestii, stanowią tylko zasób do wykorzystania. Od tego, czy to zasób potrzebny i właściwy, świadczyć będzie dopiero to, jak go wykorzystamy. Gdyby pieniądze same w sobie były rozwiązaniem na większość bolączek, abstrahując od dziedziny życia, w jakiej je wykorzystamy, to nie widzielibyśmy tylu plajt i nieszczęść następujących po niewłaściwym ich wykorzystaniu. Pieniądze szczęścia nie dają. Zgoda. Święta zgoda. Mogą natomiast pomóc w budowie szczęścia, tylko wtedy, kiedy właściwie z nich skorzystamy.

Jeśli masz jakiś projekt, jakiś cel, chcesz coś osiągnąć i chcesz to zrobić szybciej niż wolniej, to szukaj trampoliny w dowolnej postaci. Trampoliny, od której będziesz się mógł odbić i chwycić swoje marzenia, plany czy cele. Wiedz jednak, że tak naprawdę prędzej czy później będziesz musiał sam pokonać to, co jest w Tobie. Tak jest z każdym wchodzeniem na każdy godny szczyt. Dzieje się tak, bowiem tak naprawdę przeszkodą, jaką musimy pokonać, idąc na dowolny ambitny szczyt, jest nasze wyobrażenie o nim i nasze ograniczenia, które powodują, że jeszcze go nie zdobyliśmy. Zawsze ostatecznie pokonujemy samych siebie. Łamiemy swoje własne stereotypy, zmieniamy przekonania, nawyki, koncentrujemy się na określonych działaniach, najczęściej tych mniej przyjemnych, by rozerwać kajdany ograniczających nas uwarunkowań stojących na drodze do naszej wielkości w dowolnej dziedzinie.
A Giganci? Pomimo tego, że prawdziwi i dobrze dobrani Giganci to doświadczenie i wiedza, to moc i mądrość, trzeba pamiętać, że są tylko dodatkiem. Są pomocą na ścieżce, na naszej drodze. Prawdziwy Gigant jest w Tobie, to Twoja moc, która może przenosić góry i ruszać świat w jego posadach. Pytanie jest tylko takie, czy zdołasz w to uwierzyć, budząc swojego Giganta?

Droga do spełnienia

13. Celuj w gwiazdy

29 lutego 2024

— I raz, ciągnij linę, ciągnij linę!!! — To już przechodziło w rutynę, że kiedykolwiek zajrzało się na pokład galeonu El Dragon, ktoś wrzeszczał. Tym razem był to Koral, który będąc najgłośniejszym kibicem, a jednocześnie bratem marynarza Uwego, tak motywował go do wygranej.

Awans na statku to przywilej okupiony ciężką pracą. W tym właśnie dniu miało się okazać, który z marynarzy dostanie „o jedną belkę więcej na swoje pagony”. Było trzech kandydatów: Uwe, Sam i Bose i tylko jedno miejsce do obsadzenia. Miejsce nadzorcy takielunku — wszystkich ruchomych części galeonu powyżej pokładu.

Konkurencja z liną dobiegła końca. Uwe siedział ze spuszczoną głową. Do końca zawodów zostały trzy konkurencje. On był ostatni. Przeciąganie liny przerżnął z kretesem. Siedział na pokładzie i prawie płakał.

— Możesz wygrać! — Usłyszał nad sobą głos Korala.

— Co ty pierdzielisz, braciszku? Jak mogę wygrać? Sam jest najszybszy, Bose najsilniejszy, a ja cóż… Nadaję się chyba tylko do tego, by flądrom spod ogona wymiatać.

Koral się nie poddawał.

— Wyobraź sobie, że już masz tę funkcję. Nie patrz na to, co widzisz, tylko na to, co chcesz zobaczyć. Możesz wygrać, masz jeszcze trzy podejścia, nikt nie jest mądrzejszy niż ty.

— Całe życie będę majtkiem — dalej lamentował Uwe.

— Nieprawda, możesz być kapitanem. I będziesz, zobaczysz. Tylko przestań się mazać i bierz się do roboty. Celuj w gwiazdy!

— Że co? W jakie gwiazdy? — zapytał, podnosząc głowę, Uwe.

— Jeśli celujesz w gwiazdy, to w najgorszym razie wylądujesz na księżycu lub w przestrzeni kosmicznej. Jeśli celujesz w szczyt masztu galeonu, to nie dolecisz nawet do chmur, bo nie potrafiłeś sobie tego wyobrazić.

Uwe podniósł głowę i stanął prosto. Nie do końca rozumiał, co się działo, ale uwierzył bratu. Coś w nim po tych słowach się zmieniło, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wyobraził sobie, jak celuje w gwiazdy.

Kolejne trzy konkurencje wyłoniły zwycięzcę. Kiedy Uwe odbierał od Vargasa gratulacje wraz z tytułem nadzorcy takielunku, kapitan zapytał:

— Jak ci się udało? Jak tego dokonałeś? Byłeś ostatni, a jednak wygrałeś.

Uwe uśmiechnął się i spojrzał na stojącego na czele tłumu marynarzy Korala.

— Celowałem w gwiazdy, kapitanie! Celowałem w gwiazdy!


„Energia idzie za uwagą”, dlatego można się spodziewać, że ta energia spowoduje, że zbyt poważne, czasem nawet z pozoru nierealne rzeczy, mogłyby przydarzyć się określonym ludziom. No bo jak wytłumaczyć np. to, że tacy, a nie inni ludzie po roku 1990 w Polsce obejmowali kolejno fotele Prezydenta czy Premiera? Aż do dnia dzisiejszego stanowiska od Prezydenta po Premiera w kolejnych RP są obejmowane niejako dlatego, że niemożliwe, nierealne, będące za pan brat z aberracją rzeczywistości rzeczy dzieją się. Ci panowie piastujący te urzędy musieli uwierzyć najpierw, że mogą. Zobacz, jaką potęgą jest siła Wiary!
Tendencja do tego, by coś się wydarzało, wydaje się mieć taką trajektorię, że trudniej jest osiągnąć coś, czego nie obejmujemy w swoim umyśle jako potencjalną możliwość do tego, by się zrealizowała. Można powiedzieć: „Ok., a Nikodem Dyzma?” Nikoś tylko to potwierdza.


Weźmy dwóch gości, którzy od małego pielęgnowali w głowie odpowiednio – Baltazar, by być Prezesem, Franc – by być ochroniarzem. Nie ma nic złego w jakimkolwiek celu, jeśli nie krzywdzi innych ludzi, innych istot, bo Baltazar zrealizuje się jako miliarder, a Franc jako ktoś, kto pomaga ludziom w tym, by czuli się bezpieczni. Chodzi o meritum. Po trzydziestu latach Baltazar ściska dłoń swojego szefa ochrony – Franca i pamiątkowe zdjęcie tej chwili zdobi kominki tych panów w ich domach. Czemu jest tak, że po latach ludzie lądują tam, gdzie myślą, że wylądują? Co jest tego powodem? Przypadek? No weź, proszę Cię! Przypadkiem mogę sobie zbić dużego palca u stopy, jak zapodam nieuważnie w kant sofy…choć z grubsza trzeba by było tu przywołać przyczynę, a nie „przypadek”.

Co płynie zatem z tych rozważań, i zaznaczę, że nie tylko teoretycznych? Analizując historycznie różnych ludzi, barbarzyńców, zbawców, złoczyńców, kaznodziei i złodziei, napotykamy na każdym kroku na schemat: twoje myślenie prowadzi twoją grę życia i rysuje scenariusz tego, co się w tym życiu wydarza.


Mamy w sobie ogromne potencjały energii i ogromne możliwości. Demagodzy traktujący nas jak stado baranów narzucili nam pewne wzorce społeczno-środowiskowe, mieszając je z historyczną gównoprawdą, czym, kim jesteśmy, po co i dlaczego. Narzucono nam kajdany przekonań i brzemię, jakie dźwigamy od dawna. Tym brzemieniem jest niewiara we własne możliwości. Brak wiary we własne siły, we własną moc, we własną drogę, która nam się należy jak świeży śnieg dziecku do lepienia bałwana, jest defektem i skazą na powłoce zawierającej programy naszych możliwości. Pierwotne programy naszych możliwości.
„Wyżej płota nie podskoczysz, miarkuj swoje zamiary, dostosuj się do rzeczywistości.” Jakiej rzeczywistości? Skoro jedyna rzeczywistość, jaka istnieje, to ta, którą postrzegasz? To do czego masz się dostosowywać? No do norm moralno-etycznych – zgoda, jakiś kodeks dobrze by było mieć, bo inaczej łby moglibyśmy sobie z szyj powyrywać. Natomiast w kwestiach możliwości i osiągnięć – to dawaj na gaz, ile możesz. No pewnie, że nie wszystko może Ci się udać zrealizować, ale mierząc w gwiazdy, nie chodzi o to, by wszystko ogarnąć, tylko o to, by zrozumieć, gdzie tak naprawdę jest Twoja moc. Albo zrozumieć, co jest źródłem niemocy.

Można byłoby sypnąć cytatami niby wielkich ludzi odnośnie celowania w gwiazdy, ale to nie musi być konieczne, żeby każdy zrozumiał, że jeśli dziś dajesz susa na długość 92 centymetrów, to za sto dni możesz skoczyć dwa razy tyle, jeśli nad tym popracujesz, jeśli to stanie się Twoją pasją. A co ma skok w dal w układzie celowania w gwiazdy? Ma i to sporo, dlatego że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Ludzie mają różne fobie i kompleksy. Jedni uważają za szczyt swych możliwości by wyrazić inny wdzięczność, a drudzy nie mogą się doczekać, kiedy polecą na Księżyc. No, z tym lataniem na Księżyc to drobna dygresja – powodzenia – i wcale nie dlatego, że Księżyc to nie skała. Więc jeśli powiem, że „Celuj w gwiazdy” to metafora, to co poniektórzy mogą się poczuć jakbym drwił, ale w tym kontekście to ma sens.


Uśredniając, może to wyglądać tak, że masz większe szanse na kierownika, jeśli celujesz w fotel dyrektora, masz większe szanse na dyrektora, jeśli celujesz na prezesa, i masz większe szanse na prezesa, jeśli celujesz w żonę prezesa! Taki żarcik. Nadążamy przecież. I cały czas chodzi tu nie o pewność, ale o to, by zwiększyć szanse na „potencjalne możliwości”.
Tak z innej beczki, pomyślmy, czy większe szanse na to, że ktoś stanie się aktorem, jest to, że najpierw pójdzie do szkoły aktorskiej, czy nie? Tak statystycznie.

No więc, jeśli chcesz być wielki, celuj tam, gdzie siedzą Wielcy. Jeśli nie wierzysz w swoje możliwości, to trudniej będzie ci osiągnąć szczyty możliwości. Wybieraj, czy celujesz w stodołę sąsiada, czy w Gwiazdę Polarną?! Wybór zawsze należy do ciebie. Nie wybór, kim się staniesz, ale czego chcesz. Choć jeśli wystarczająco silnie będziesz się starał, osiągniesz to, jeśli celując w Gwiazdy, będziesz pamiętał, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Droga do spełnienia

8. Nie poddawaj się

22 lutego 2024

— Wojna!! Wojna!! — krzyczeli, podnosząc ręce do góry, marynarze. — Wojna!!!

Tak wilki morskie z galeonu El Dragon określały zdarzenie w rodzaju: ulubiona rozrywka marynarzy, czyli MMA. Ulubiona, bo to MMA, a rozrywka, bo miała miejsce zawsze wtedy, kiedy znalazło się przynajmniej dwóch takich, którzy mieli różne zdania na ten sam temat, i nie było innej możliwości, jak tylko ustalić ręcznie, który z nich ma rację.

Tego dnia naprzeciw siebie stanęli Gorilla i Lolek. Na „tablicy sporów” zapisano, co następuje: „Gorilla twierdzi, że Konstancja to panna najzacniejsza, posiadająca powabów po szyję, a Lolek uważa, że niekoniecznie, bo tak nie może być, skoro większość tych powabów Lolek już zna”. No i takie „męskie sprawy” zainicjowały „męskie granie” z cyklu: ten ma rację, kto komu po ryju nakładzie bardziej.

Ruszyli na siebie z impetem. Po kilku kuksańcach Lolek wskoczył na plecy Gorilli i zaczął okładać swego oponenta gradem argumentów ze zbioru pięści zaciśniętej. Pojedynek trwał i o ile można było przewidzieć, że w końcu któryś z oponentów przestanie mieć argumenty czysto fizyczne, by dowieść swej racji, o tyle w kwestii werdyktu nie było to już takie oczywiste, albowiem stare prawo wilków morskich głosiło, że ten przegrać może, który wypowie: „poddaję się”. Praktycznie oznaczało to, że dany jegomość mógł leżeć nieprzytomny w kałuży krwi, ale nie przegrał, bo nie wymówił owych dwóch magicznych słów, świadczących o tym, że uznał wyższość przeciwnika.

Pojedynek trwał jeszcze dwieście minut i warto dodać, że na tej podstawie powstał później scenariusz filmu o Rockym Balboi. Kolokwialnie rzecz ujmując, Lolek wpierdolił Gorilli, ale ten nie wypowiedział magicznych słów „poddaję się”.

Po trzytygodniowej rekonwalescencji, kiedy Gorilla siedział na łóżku w izolatce, wszedł żwawo Lolek i z impetem zaatakował:

— To jak, poddajesz się, leszczu?

— Nie poddaję się, flądro! — Gorilla patrzył twardo spode obitego i posiniaczonego jeszcze łba.

— No to powtórka z rozrywki — wrzasnął Lolek i znów można było usłyszeć na pokładzie galeonu słowa, które marynarze tak uwielbiali: — Wojna!! Wojna!!

I tak historia wydarzyła się trzykrotnie. Trzy raz Lolek rozwalał po wielu minutach napierdalanki Gorillę. Za trzecim razem, kiedy Lolek wszedł do izolatki i usłyszał od Gorilli, że ten się nie poddaje, usiadł na łóżku rekonwalescenta i zawyrokował:

— No, bracie, jesteś niezły twardziel. Nie poddajesz się. Jesteś twardy, choć dostajesz ode mnie łomot jak się patrzy. Zasługujesz na to. To ja się poddaję, bo ja już po pierwszym razie w przypadku takiego łomotu uległbym przeciwnikowi. A ty możesz sobie wygrawerować gdzie tylko chcesz hasło morskiego twardziela: „Nie poddaję się. Nigdy”.


„Kiedy życie jest twarde – Twardziele idą naprzód”. Można by rzec, że ten cytat wyczerpuje temat tego, że jeśli chcesz coś osiągnąć, a na Twojej drodze stają przeszkody, to trzeba trwać niezłomnie do momentu, aż przeszkody znikną. Teoretycznie to proste, ale to nie teoria buduje się rzeczywistość, tylko idącą za nią praktykę. A w praktyce, jak wiemy, bywa różnie.
Poza tym jest tu jeszcze kilka niuansów. Jednym z nich jest używanie inteligencji, wyczucia, intuicji w tym celu, żeby zdefiniować – wiedzieć – czy „nasza drabina jest oparta o właściwą ścianę”. Zdarza się bowiem, i to wcale nie tak rzadko, że to, co zamierzamy osiągnąć, wcale nie jest tego warte lub to zwyczajna fanaberia naszego umysłu, który ma tendencję do tego, by skakać po naszych zachciankach jak małpa po drzewie. Wypruwamy sobie flaki, dążąc do czegoś i nie poddajemy się, czołgamy się po tłuczonym szkle tylko po to, by na końcu tej drogi, kiedy już osiągniemy obiekt naszego pożądania, stwierdzić: „What the fuck!”. Nie ma radości, nie ma spełnienia i widzimy, patrząc wstecz, że to, co zamierzaliśmy osiągnąć, wcale nie było warte tych trudnych chwil, które wybrukowały naszą drogę do celu. Ale to może być wątek na inną okoliczność.

A zatem, jeśli wiemy, że to, co chcemy osiągnąć, to naprawdę cel wart zachodu i jego osiągnięcie będzie dla nas zwieńczeniem godnym i zacnym, wtedy właśnie warto spiąć pośladki – tekstem i nie tylko tekstem – żeby się nigdy nie poddawać. Nieważne zamiecie i burze śnieżne, nieważny żar z nieba czy stado rozpędzonych hipokrytów stwierdzających, że i tak nam się nie uda. Idziemy naprzód, choćby nie wiadomo co.

No i kolejna dygresja. Mało jest takich celów, które wymagają od nas aż takiego poświęcenia, jakie rzekomo włożył Eryk Lubos lejąc w konfrontacji Khalidowa w „Underdogu”. Czemu tak uważam? Po pierwsze, dlatego że mam przekonanie, że jeśli droga, którą idziemy, jest zawalona gruzem, to może być nie ta droga, którą powinniśmy iść. Po drugie, nawet jeśli mamy przed sobą ogromne przeszkody, to wyżej wywołana inteligencja może nam wskazać drogę okrężną, która nie będzie od nas wymagała aż takiego wysiłku. Mało tego, są przecież takie koncepcje, że jeśli coś nie idzie nam łatwo i z przyjemnością, to znaczy, że błądzimy. Problem z koncepcjami i teoriami jest taki, że czasem pasują jak ulał do naszej układanki, a czasami pasują jak pięść do oka (nie licząc „Underdoga”). Mówiąc krótko, trzeba wiedzieć, kiedy nacisnąć na gaz, kiedy zacisnąć zęby, kiedy bastować, a kiedy wziąć zabawki i iść do innej piaskownicy. Wydaje mi się, że najczęściej jest tak, że nasza droga, obojętnie do jakiegokolwiek celu, to mix tych sytuacji – zachowań.

Kolejną kwestią jest czas. Jeśli na naszej drodze pojawiają się kłopoty, przeszkody, czy niedogodności i zaciskamy zęby „walcząc z rzeczywistością”, to dobrze jest wiedzieć, do jakiego momentu spinać się, czy z innej strony można powiedzieć, powyżej jakiego odcinka czasu spinanie się jest waleniem głową w mur, którego i tak nie przebijemy. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym, albo pokonanym – ale przynajmniej można żyć. Abstrahując od Underdoga, czy Rocky’ego Balboa, wielu ludzi pokaleczyło się do śmierci, tylko dlatego, że nie potrafili znaleźć balansu i granicy, kiedy przestać walczyć. To nie jest żadne bohaterstwo, tylko głupota, brak wyobraźni i „zapieczętowanie się w swoim ego”, jeśli tracimy zdrowie czy życie w imię naszych wyimaginowanych szczytów, które przynoszą cierpienie zarówno nam, jak i ludziom wokół nas. Często daje się słyszeć głupoty z cyklu „robię to dla Ciebie”, „robię to dla rodziny”, „robię to dla nich”. Gównoprawda połączona z egoizmem jest tak wryta w głowy niektórych „twardzieli”, że nie sposób jej z tych głów wykorzenić.

Następna kwestia to okoliczności. Startujemy od zera i zaczynamy nasz bieg do celu. Mija rok czy dwa i wszystko się zmienia. Zmieniają się okoliczności, pory roku, zmienia się nawet stosunek Głównego Inspektora Sanitarnego do tematu noszenia uzdrawiających maseczek. Pytanie, które warto sobie zadać po jakimś czasie, brzmi: „czy to, do czego dążę, jest wciąż tego warte?” i pytanie kolejne, „czy to, do czego dążę, jest warte aż takiego zaangażowania i podejścia z cyklu – Niezłomny ja?”.
Jeśli odpowiedź na oba pytania jest twierdząca – no to nie pozostaje nam nic innego, jak ocierać pot z czoła, zakładać po raz kolejny rękawice, no i wychodzić po raz kolejny na ring, dopóki nie pokonamy zgagi, jaką jest przeszkoda na drodze do naszego upragnionego celu.


Na koniec przytaczając jakże elektryzujący cytat Winstona Churchilla, który zapytany o przyczynę tego, że historia określiła go mianem człowieka sukcesu, rzucił hasło: „Nigdy się nie poddawaj, nigdy, nigdy i jeszcze raz nigdy”, wskażę na rzecz następującą. Churchill był politykiem kutym i bitym na cztery nogi. Wycofywał się wiele razy, pozorując i siejąc niepewność w szykach przeciwników, po to, by osiągać cele długofalowe. Konkludując, powiem tak, że wycofanie się w odpowiednim momencie jest taką samą umiejętnością i może być tak samo skuteczne (a czasem bardziej) niż atak.



rozwój osobisty i osiąganie celów

Dlaczego odwlekasz?

23 września 2021

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tak się dzieje.

Przecież masz marzenia, wiesz, co trzeba robić, a mimo to nic nie robisz. Marnujesz czas. Marnujesz energię i pogrążasz się w marazmie.

Zróbmy mały przegląd powodów odwlekania. Wiem, że czytasz tę książkę, bo chcesz poznać rozwiązania. Jednak zanim do tego dojdziemy, najpierw musisz dobrze poznać wroga.

Odwlekanie jest jak bandzior czający się na powóz przejeżdżający przez las. Jeśli nic o nim nie wiesz, to nie masz pojęcia, w jaki sposób zaatakuje, gdzie i kiedy. Nie masz świadomości, czy tylko zabierze łupy, czy też może będzie wolał nie zostawiać żadnych świadków i wyrżnie wszystkich jak oszalały rzeźnik.

Gdy poznasz przyczyny odwlekania, twoja reakcja będzie bardziej świadoma. Będziesz wiedział, że zbliżasz się do „niebezpiecznej strefy” i warto złapać za rękojeść miecza.

Zatem do rzeczy. Oto powody odwlekania:

  1. Natychmiastowa gratyfikacja. Siedzenie przed komputerem jest wygodniejsze niż bieganie. Przeglądanie maila jest przyjemniejsze niż praca nad projektem. Wypicie kawy przed pracą jest nagrodą za pracę, która jeszcze nie została wykonana. Po co masz się wysilać i czekać na efekty, skoro dobre emocje możesz mieć tu i teraz? Przecież wystarczy tylko kilka kliknięć i już czujesz się lepiej.
  2. Brak konsekwencji. W szkole stał nad tobą nauczyciel. W pracy przez ramię zaglądał kierownik. Niestety, kiedy pracujesz na własny rachunek musisz pilnować się sam.

Będąc freelancerem, sam sobie jesteś sterem, wiatrem i okrętem, dlatego często zbaczasz z kursu. Przeglądasz blogi, oglądasz wideo na Youtube, przeglądasz Facebook, grasz w gry i robisz wiele innych rzeczy, zamiast zająć się pracą.

Nie dostajesz nagany, nie jesteś wzywany do szefa na dywanik, zatem twoje zachowanie nie jest w żaden sposób ukarane. Kara oczywiście przyjdzie w postaci słabych ocen lub marnych zarobków, ale na razie jest jeszcze jest poza twoim doświadczeniem.

  1. Przeceniasz swoje możliwości. Wybacz, ale wcale nie jesteś taki dobry, jak sądzisz. Gdybyś rzeczywiście był, miałbyś zdecydowanie lepsze efekty.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Twoje wyniki są słabe (nieważne, czy w nauce, czy w biznesie), bo ty jesteś słaby.

Może myślisz sobie: „Dzisiaj będę się obijał i zabiorę się za to od przyszłego tygodnia. Będę na tym maksymalnie skoncentrowany. Jak już się zmobilizuję, to zrobię wszystko od A do Z”. Niestety w konfrontacji z rzeczywistością wygląda to zupełnie inaczej. Pamiętaj, że chwila obecna to też kiedyś była przyszłość.

Prawda wygląda tak, że skoro teraz nie potrafisz się zabrać za pracę, to w przyszłości będzie tak samo. Może nóż na gardle nieco cię zmobilizuje, ale zobaczysz, że i tak nie zdążysz ze wszystkim na takim poziomie, jakiego oczekujesz.

Powtórzę to jeszcze raz: przeceniasz swoje możliwości. Wcale nie jesteś taki dobry, jak myślisz, że jesteś, a najlepszym tego dowodem są twoje wyniki. Kropka.

  1. Realizujesz nie swój plan. Niestety odwlekanie, przerywanie pracy i oddawanie się przyjemnościom jest domeną osób, które zdecydowały się podjąć jakąś pracę, ale nigdy nie odbyły konkretnej podróży w głąb siebie.

Wspinają się po drabinie, która oparta jest o niewłaściwą ścianę. Jeżeli wybrałeś kierunek studiów ze względu na panujące trendy, to mocno się na tym przejedziesz.

Robiąc coś naprawdę doskonale, bez względu na fach, zarobisz godziwe pieniądze. Są kucharze, którzy gotują w zajazdach przy drodze, a są i tacy, którzy gotują dla gwiazd ekranu. Są krawcowe, które całe życie będą skracać nogawki, i są projektanci, którzy za swoje kreacje biorą ogromne pieniądze. Tak samo z fryzjerami, ogrodnikami czy trenerami fitnessu.

Kiedy odkryjesz, co lubisz robić, w czym jesteś dobry i za co ludzie ci zapłacą, to sprawa odwlekania będzie zamknięta raz na zawsze.

Osobiście lubię mówić. Zawsze byłem gadułą. Jestem w tym dobry. Lubię także zdobywać nową, praktyczną wiedzę i testować ją na sobie. To poprawia jakość mojego życia. W ten sposób zmieniłem swoje nawyki, jestem w cudownym związku, wiem, jak rozwiązywać konflikty, jak szybko się uczyć i jak pracować produktywnie.

(…)

Kiedy odkryjesz swoje mocne strony i zrealizujesz zgodne z nimi cele (a to wcale nie jest takie proste), życie nabierze zupełnie innych barw. Doświadczysz szczęścia i cudownego uczucia zwanego spełnieniem.

Zajmij się tym tematem, żebyś nie obudził się jako sfrustrowany czterdziestolatek, który chciał być pisarzem, ale został prawnikiem, bo uległ presji ze strony rodziny.

  1. Perfekcjonizm. Perfekcjonizm ma swoje dobre i złe strony. To, co produkujesz, będzie naprawdę wysokiej jakości, ale często będziesz poprawiał swoje projekty w nieskończoność.

Nagle pojawi się konkurencja, która wypuści swój produkt wcześniej i sprzątnie ci sprzed nosa najlepszą część tortu. Może będziesz lepszy, ale jak przekonasz ludzi do swojej oferty, skoro ich potrzeba już została zaspokojona?

Niestety dzisiaj nie jest aż tak ważne, kto jest lepszy, ale kto jest pierwszy. Warto spojrzeć na takiego giganta jak Microsoft.

Bill Gates wielokrotnie był krytykowany za techniczne błędy Windowsa. Strategia Microsoftu jest bardzo prosta: wypuszczamy produkt na rynek — ludzie zgłaszają błędy — wypuszczamy aktualizacje i uzupełnienia. Kto jak kto, ale Bill Gates chyba wie, co robi. W końcu facet przez długi czas był najbogatszym człowiekiem na świecie. Nawet dzisiaj, mając tylko udziały w Microsofcie, Bill podczas porannego mycia zębów zarobi więcej niż większość ludzi na świecie przez całe swoje życie.

Panowie Hewitt i Flett, autorzy książki Perfectionism: Theory, Research, and Treatment(4) twierdzą, że perfekcjonizm dzieli się na trzy zasadnicze kategorie:

a. Zorientowany na siebie — osoba sama sobie stawia wyśrubowane normy. Ma wysoką motywację do osiągnięcia perfekcji w tym, co robi. Wynika to z jej wnętrza. Sama ocenia pozytywnie bądź negatywnie swoje osiągnięcia.

b. Zorientowany na innych — to nic innego jak wymaganie od pracowników czy współpracowników perfekcyjnego działania. Często standardy wyznaczane przez człowieka z tak pojmowanym perfekcjonizmem są nierealistyczne.

c. Uwarunkowany społecznie — ten rodzaj perfekcjonizmu jest najbardziej dotkliwy. Jest to przekonanie, że inni ludzie (rodzina, współpracownicy, pracownicy,szefowie, klienci) mają wobec nas ogromne wymagania.

Osoba z takim podejściem czuje, że jej działania są nieustannie krytykowane. Wierzy, że otoczenie oczekuje od niej doskonałości.

Ludzie tak uwarunkowani nie czerpią przyjemności ze swojej pracy. Ciągle myślą, że to, co robią, nie jest wystarczająco dobre.

Badania potwierdzają, że perfekcjonizm niekoniecznie jest przejawem wewnętrznej potrzeby bycia najlepszym. Wynika znacznie częściej z presji zewnętrznej (która realnie niekoniecznie musi istnieć).

Kiedy prowadzę konsultacje lub szkolenia z efektywnej nauki, wymagam od podopiecznych przejścia przez „tor wyzwań” dla ich wyobraźni. Jest to powrót do dzieciństwa, gdzie wystarczył karton, kilka butelek, a reszta fabryki była namalowana w naszych głowach.

Zmuszam kursantów do zabawy wyobraźnią. Dorośli na początku mają z tym problemy. Dzieci radzą sobie lepiej, ale zauważam, że z roku na rok coraz młodsze roczniki nie radzą sobie z tworzeniem żywych, barwnych i nacechowanych emocjami wizualizacji. Kursanci na początku wstydzą się dzielić tym, co sami stworzyli.

Dlatego pierwszą rzeczą mocno podkreślaną na kursie jest przekonanie: „Zrób źle — ale zrób”. Od razu nie będziesz miał takich skojarzeń jak ja, bo ja tematem zajmuję się od lat. Na początku nie będziesz też tak dobrym pisarzem jak Stephen King, Harlan Coben, Andrzej Sapkowski czy Terry Pratchett.

Myślę, że warto sobie zaszczepić to podejście. Pozwala ono ruszyć z miejsca, nawet jeśli uważasz, że nie jesteś zbyt dobrze przygotowany, albo że to, co zrobiłeś, nie jest wystarczająco dobre. Wypuść z rąk — zbierz opinię — popraw — wypuść ponownie.

  1. Strach i niepewność. Odwlekasz podjęcie działania, bo jest to dla ciebie coś nowego. Coś, czego rezultatu nie potrafisz przewidzieć. Lęk przed nieznanym to nieco większy temat, dlatego poświęcę mu osobny rozdział.

(4) 4 G.L. Flett, P.L. Hewitt, Perfectionism. Theory, Research, and Treatment, Washington 2002.

Fragment pochodzi z książki „Przestań odwlekać i zacznij działać!”, której autorem jest Bartłomiej Popiel.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Zaprogramowanie przez enkulturację

16 lipca 2021

Innym aspektem myślenia i otwartego umysłu jest nasze zaprogramowanie poprzez enkulturację. „Enkulturacja” to uczone słowo na określenie wszystkiego, czego uczymy się od naszego kulturowego otoczenia od chwili naszych narodzin. Te wpływy pochodzą z całej kultury, w której żyjemy, od naszych przyjaciół, ludzi, których spotkaliśmy, rodziny (a przede wszystkim rodziców), naszych kontaktów z władzami (nauczycielami, policjantami, urzędnikami itd.)… Czyli praktycznie od każdej osoby, rzeczy czy miejsca, z którymi mieliśmy w życiu do czynienia.

To naprawdę sporo wpływów, a wszystkie one programują naszą psychikę, nasz umysł w jakiś sposób, tak że stajemy się kimś innym, niż jesteśmy naprawdę. Enkulturacja wywołuje w nas liczne uprzedzenia, antypatie, irracjonalne skłonności, a także wiarę, że pewne rzeczy są „złe” albo „dobre”, nie dlatego, że takie są, tylko dlatego, że „tak nas życie nauczyło”.

Enkulturacja oczywiście ma też swoje istotne zalety, bo dzięki niej możemy żyć w społeczeństwie, nie podejmując co chwilę trudnych i wymagających długich deliberacji decyzji, tylko czyniąc wiele rzeczy w miarę automatycznie. Jednak w wyniku naszej enkulturacji niemal wszyscy spośród nas mają skłonność do zamykania się na wiele możliwości, nieeksplorowania wielu możliwych, a potencjalnie korzystnych dróg postępowania, ponieważ bezmyślnie określamy je jako „złe”.

Nasze zaprogramowanie przez enkulturację, szczególnie to najwcześniejsze, w dzieciństwie, przez naszych rodziców i resztę rodziny, było oczywiście przeważnie dokonane w dobrej wierze i miało na celu nauczyć nas funkcjonować w naszej kulturze, społeczności, w tym rodzaju życia, jakie dla nas przewidywano. Część z tego była czyniona świadomie, a część nie. Dużą część z tego, co nasi rodzice robili z nami, robili po prostu dlatego, że ich rodzice tak postępowali z nimi. Jako dzieci zazwyczaj to akceptowaliśmy, jako nastolatki buntowaliśmy się przeciw temu… Potem zaś tak samo czynimy z własnymi dziećmi, ponieważ skoro w końcu wyszliśmy na ludzi, to widać rodzice mieli jednak rację.

Powtórzmy – znaczna część tego programowania jest konieczna, byśmy byli bezpieczni, zdrowi i mogli istnieć wśród ludzi. Inna jednak jego część, także zazwyczaj spora, stanowi po prostu balast dla naszych myśli i hamulec dla naszej kreatywności. To ona zamyka nasz umysł, nie pozwalając podejmować rozsądnych decyzji, nie pozwalając na istotne zmiany, utrzymując nas w przywiązaniu do nie najlepszej przyszłości, ponieważ boimy się ryzyka i nowości. Kiedy pozbędziesz się tej negatywnej części swego zaprogramowania, otwierasz drzwi do wielu nowych możliwości, a tym samym – do sukcesu.

Wiele z tego psychicznego zaprogramowania jest całkiem łatwe do rozpoznania. Każdy z nas ma w głowie nagraną taśmę z tego rodzaju programami. Czy nigdy nie łapiesz się na tym, że zaczynasz brzmieć jak Twoja własna matka? Albo powtarzać zdania, które lubił powtarzać Twój dziadek? Albo reagować na coś w dany sposób tylko dlatego, że „to jest właśnie jedyny prawidłowy sposób reakcji na takie coś”? Albo odczuwać do czegoś niechęć, ponieważ zawsze ją odczuwałeś? To wszystko są właśnie te zaprogramowane taśmy.

Zaprogramowanie powoduje przywiązanie do przyszłości – lub raczej przywiązanie do zaprogramowania dokonanego w przeszłości. Takie przywiązanie powoduje negatywne myśli i wypowiedzi, niepotrzebne samoograniczenia w działaniu, nieadekwatne reakcje na wydarzenia. A często także psychiczny przymus podobania się każdemu bez różnicy i tego, by zawsze być „grzecznym chłopczykiem” czy „grzeczną dziewczynką”, choćbyśmy mieli już własne prawnuki. Żadna z tych rzeczy nie sprzyja otwartości umysłu i z pewnością nie przyczyni się do osiągnięcia wymarzonych celów.

To, co sam o sobie mówisz. Oto parę drobnych przykładów tego, co sami o sobie potrafimy mówić – w myślach albo głośno. Są to takie jakby etykietki, które sami sobie przyklejamy, i które nas naprawdę niesamowicie ograniczają:

  • Nie jestem dość dobry do tej pracy.
  • Nie jestem dość atrakcyjny, by ta dziewczyna ze mną się umówiła.
  • Jestem zbyt nieśmiały.
  • To mi się nigdy nie udaje (albo jeszcze dużo gorsza wersja: „To mi się nigdy nie uda”).
  • Mój ojciec miał rację. Nigdy nic wielkiego nie osiągnę.
  • Nie powinienem za wiele oczekiwać od życia. Jak człowiek jest w porządku, nie stanie mu się krzywda. A jeśli się szarpie i mu się nie udaje, to dopiero wychodzi na głupka!

W ten sposób sami sobie przyklejamy metki z negatywnymi ocenami, które nas następnie niesamowicie ograniczają. A przecież to tylko drobna część tego, co złego na swój własny temat potrafi, w ciągu choćby jednej doby, powiedzieć całkiem normalny, psychicznie zdrowy i ogólnie w porządku człowiek!


Brakuje Ci celu w życiu?

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawa Sukcesu Napoleon Hill
  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Większość tych samoumniejszających stwierdzeń pochodzi bezpośrednio z naszego zaprogramowania. Poniekąd to zadziwiające, jak niewielu ludzi na tym najlepszym ze światów naprawdę lubi samych siebie! I naprawdę nie jest to sprawa wesoła, ponieważ to, co ci ludzie o sobie mówią, tak samo niezawodnie definiuje ich rzeczywistość, jak i ich samych. Jest to bowiem nic innego, niż…

Samospełniające się proroctwo — kiedy mówisz, że czymś jesteś, stajesz się tym!

Takie samospełniające się proroctwa, zazwyczaj pochodzące z bardzo wczesnego zaprogramowania, powodują zwątpienie we własne możliwości i lęk za każdym razem, gdy chce się podjąć ryzyko albo komuś czy czemuś zaufać. W takich wypadkach samospełniające się proroctwa ściągają Cię wstecz, do strefy Twego psychicznego bezpieczeństwa, a potem utrzymują w bezpiecznym zamknięciu. Niczym tamte mustangi w zagrodzie. Utrzymują one także Twe oczekiwania – wobec siebie, wobec innych, wobec świata – na niskim poziomie, chroniąc Cię wprawdzie w pewnym sensie przed możliwością rozczarowania, ale przede wszystkim – ograniczając Twój potencjał, Twoje zdolności i Twoje szanse. Nie pozwalają Ci w ogóle zwracać uwagi na „zwariowane pomysły”, które mogą być drogą do wymarzonego sukcesu. W końcu – jeśli Twoi rodzice nigdy by czegoś takiego nie brali pod uwagę, to dlaczego Ty miałbyś brać? Prawda?

Potrzeba, by mieć zawsze słuszność. Jest to symptom enkulturacji, z reguły przejęty od jakiejś osoby mającej na Ciebie duży wpływ, na przykład kogoś z rodziców. Niezależnie od wszystkiego, po prostu zawsze musisz mieć rację! Zostałeś w tym względzie zaprogramowany tak silnie, że to się już stało odruchem warunkowym. Będziesz się więc kłócił, aż całkiem zsiniejesz na twarzy. Czy czasem zastanawiałeś się po takiej kłótni, po co Ci to w ogóle było? Przecież sam przedmiot sporu nie miał większego znaczenia, a poza tym sam dostrzegałeś, że Twój przeciwnik ma sporo dobrych argumentów. Cóż, to właśnie jeden ze skutków negatywnej enkulturacji. I akurat to nie przyczyni Ci wielu nowych przyjaciół, sam zresztą na to wpadniesz, jeśli się chwilę zastanowisz.

Aby mieć otwarty umysł i osiągać swe cele, trzeba wyrzec się tej potrzeby, by zawsze mieć rację. Wyrzec się trzeba także samoograniczających wypowiedzi (na głos i w myślach) i w ogóle wszelkiej negatywności, która powstrzymuje Cię przed osiąganiem celów i odnoszeniem sukcesów.

Ćwiczenia

Z pewnością nie zdołasz wypracować otwartego umysłu bez pewnej ilości pracy. Dlatego przy końcu każdego rozdziału znajdziesz ćwiczenia, które Ci pomogą w Twym przedsięwzięciu. Bądź w nich tak uczciwy, jak tylko możesz, w końcu robisz to dla siebie samego. Nie martw się też wynikami, bo nikt poza tobą ich nie ujrzy. Z rzeczy materialnych przyda Ci się zeszyt, taki formatu A4, w którym będziesz prowadził dziennik swej pracy nad sobą. W przyszłości bardzo Ci się takie względnie metodyczne zapiski przydadzą, zresztą – wyniki tych ćwiczeń są Ci potrzebne do wykonania ćwiczeń z następnych rozdziałów.

Ćwiczenie 1 — Zbadaj własne myśli

Przyjrzyj się swojej obecnej życiowej sytuacji i sukcesowi, którego osiągnięcia pragniesz.

  • Zapisz w swym dzienniku swoje cele (jeśli masz ich kilka, wybierz dla potrzeb tego ćwiczenia tylko jeden i używaj go do wszystkich ćwiczeń w tej książce).
  • Zrób sobie na papierze kilka kopii tabeli ukazanej na następnej stronie.
  • Przez następnych siedem dni (nie przeskakując żadnego z nich!) notuj wszelkie swe negatywne myśli, wypowiedzi i działania w pierwszej kolumnie tej tabeli. Notuj je niezależnie od tego, czy w tej chwili uważasz, że przeszkadzają Ci w osiągnięciu Twego celu, czy też nie. Użyj tak wielu kartek z tą tabelą, ilu będziesz potrzebował. Z początku z pewnością nie uchwycisz wszystkiego, ale z biegiem tygodnia z pewnością zaczniesz wyłapywać coraz więcej własnych negatywnych myśli, wypowiedzi i działań.

Ćwiczenie 2 — Wpływ zaprogramowania

Korzystając z tabeli z ćwiczenia 1, zrób następujące rzeczy:

  • Dla każdego „negatywnego” zjawiska (myśli, wypowiedzi, działania) umieszczonego w pierwszej kolumnie tabeli określ, czy wzięło się ono z zaprogramowania (a jeśli tak, to od kogo konkretnie) oraz jak naprawdę mogłeś do tej sytuacji doprowadzić.
  • Następnie określ, za pomocą jakich wypowiedzi na temat samego siebie (bezwiednie) utrzymujesz to negatywne zaprogramowanie w stanie aktywności we własnym życiu oraz dlaczego czujesz potrzebę, by mieć w tej sprawie rację. Rozpocznij każde takie stwierdzenie od słów: „Jeśli nie mam racji, to…”. Na następnej stronie zobaczysz przykład wypełnionej tabeli, co powinno Ci pomóc zrozumieć, o czym mówimy.

Kiedy już wykonasz wszystkie ćwiczenia zawarte w tej książce, możesz jeszcze odczuć potrzebę powrócenia do ćwiczeń 1 i 2 – aż do czasu, gdy stwierdzisz, że ilość i siła Twych negatywnych myśli, wypowiedzi i czynów zdecydowanie się zmniejszyła. A zatem nie pozbywaj się tych dwóch ćwiczeń ze swego dziennika!

Zobacz przykład wypełnionej tabeli:

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje myśli”, której autorem jest Alan Falcone.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Nadchodzi wiosna! Jak dobrze się na nią przygotować?

3 marca 2021

Po zimie, która dla wielu jest czasem stagnacji, lenistwa i psychicznego doła spowodowanego brakiem słońca oraz krótkim dniem, wiosna jest dla wielu prawdziwym wybawieniem. Można, a nawet trzeba się do niej przygotować. W jaki sposób?

1. Zacznij od siebie

Wiesz, jak ważne jest Twoje nastawienie, by wykonać w życiu kolejny, ważny krok? Zacznij od uporządkowania swoich spraw oraz głowy, która musi być wolna od problemów, zagadek i niedopowiedzeń. To czas na podjęcie decyzji, wewnętrzną metamorfozę oraz zmianę nawyków. Spisz listę postanowień, przeorganizuj swoje życie. Kiedy słońce coraz częściej świeci za oknem, będzie Ci łatwiej wprowadzić go także więcej do swojej codzienności.

2. Zweryfikuj postanowienia noworoczne

Rachunek sumienia przed kolejnymi wyzwaniami to podstawa. Po co planować kolejne tygodnie i wyznaczać sobie cele, skoro nie ruszyłeś poprzednich postanowień? Jeśli nie udało Ci się schudnąć, wrócić do formy, zdrowiej się odżywiać – wróć do tego i zacznij pracować nad swoją silną wolą. Wypracowanie nawyków nie trwa trzech dni, ale przekonasz się, że warto.


Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!


 

3. Zadbaj o dietę

Zapewne nie raz tłumaczyłeś sobie, że teraz na pewno będziesz się zdrowo odżywiać. Tryb życia, masa problemów na głowie, brak czasu to tylko niektóre wymówki, przez które to się nie udawało. Przesilenie wiosenne będzie powodowało zmęczenie i znużenie, ale odpowiednia dieta pomoże Ci to przezwyciężyć. To co jesz ma wpływ na Twoje samopoczucie, dlatego nie lekceważ tego tematu.

4. Zrób przegląd swojej szafy

Zima kojarzy nam się z ciemnymi i ponurymi kolorami, a wiosna z wszechobecną tęczą. Tak właśnie powinna wyglądać Twoja garderoba. Zaszalej z ubiorem i daj się ponieść wiosennej energii. To nie tylko napędzi Cię do działania, ale także nastroi pozytywnie. Kolory mają wpływ na otoczenie i zobaczysz, że Twoje promienne podejście do życia pozytywnie odbije się na innych.

5. Zacznij się ruszać!

Kiedy na zewnątrz wszystko zaczyna kwitnąć i budzić się do życia, weź przykład z przyrody i znajdź motywację do walki o zgrabną sylwetkę oraz lepsze samopoczucie. Na początku możesz zacząć od spacerów, zabawy z dziećmi, a z czasem wdrażać jazdę na rowerze czy bieganie. Za lepszym wyglądem pójdzie także zwiększona pewność siebie, więcej energii i rozładowany stres. Dużo ruchu to wiele korzyści, dlatego zamiast szukać wymówek, znajdź w szafie ciuchy do treningu i zadbaj o siebie!

Autor: Paulina Wolska

rozwój osobisty i osiąganie celów

12-etapowy system stawiania celów

29 stycznia 2021

Tak naprawdę to, co jest ważne to, żeby po prostu znaleźć taką strategię. Ja w swojej książce „Otrzep kolana i biegnij” bardzo szczegółowo opisuję strategię, którą Brian Tracy w jednej ze swoich książek nazwał „Maksimum osiągnięć”.

To jest dwunastoetapowy system realizowania celów – bardzo fajny system pokazujący, jak krok po kroku możesz go przejść, jak krok po kroku z niego korzystać.

Sam popatrz:

Weźmy „na tapetę” przykład, którym łatwiej zobrazujemy cały model: „Chcę mieć swój dom”.

1. ROZWIŃ W SOBIE PRAGNIENIE

Być może powiesz, że to oczywiste – każdy cel ma przecież swój początek w pragnieniu. Sęk jednak w tym, byś NAPRAWDĘ czegoś pragnął. Masz pragnąć tego ponad wszystko, tak jakby zależało od tego Twoje życie. Niech to będzie Twoje marzenie – marzenie tak wielkie, że nic nie będzie w stanie Cię powstrzymać przed jego realizacją.

Czyli nie wystarczy tylko marzyć o własnym domu, trzeba go pragnąć. Jak tlenu, jak wody, to musi być Twoje „must have”!

2. ROZWIŃ W SOBIE WIARĘ

Jeśli nie uwierzysz, że coś naprawdę może się stać, realizacja Twojego celu może okazać się karkołomna. Twoje myśli mają potężną moc – na pewno nie raz przekonałeś się już, że wystarczy, że o czymś pomyślisz, a po chwili się to dzieje. Działa to także w drugą stronę – jeśli zamiast na wymarzonym efekcie będziesz skupiać się na trudnościach, przeszkodach czy wymówkach, jeśli nie uwierzysz, że jesteś w stanie je pokonać, nie spodziewaj się cudów.

Zatem, musisz uwierzyć, że jesteś w stanie to zrobić. Właśnie TY. Zaufanie do siebie i wiara w swoje możliwości to podstawa!

3. ZAPISZ TO, CZEGO CHCESZ

A jeśli nie lubisz pisać – narysuj, wytnij, wymodeluj. Chodzi o to, żeby zmaterializować cel, który na razie istnieje tylko w Twoich myślach. Bardzo ważne jest natomiast, by opisywać swoje cele i pragnienia w formie dokonanej – nie pisz „chciałbym”, napisz „zrobiłem to”. Nie ma tu miejsca na wątpliwości!

Zatem, niech myśli zostaną przelane na papier. Zapisz dokładnie jak ma wyglądać Twój dom, ile ma mieć pokoi, jaki kolor ścian. Dokładnie to spisz. Albo na kartkę wklej dokładne zdjęcie swojego celu.

4. SPORZĄDŹ LISTĘ KORZYŚCI

No dobrze, czyli masz cel i ponad wszystko pragniesz jego realizacji. Ale co dokładnie Ci on da? Jakie korzyści Ci przyniesie? Załóżmy, że chcesz rzucić palenie. W tym przypadku korzyści są oczywiste, ale skup się na nich i nie pozwól sobie o nich zapomnieć. Pamiętaj, że kiedy rozstaniesz się z papierosem, będziesz mieć lepszą cerę, skończą się zadyszki i pokasływania, Twoje ciuchy przestaną śmierdzieć dymem, a Ty zaoszczędzisz 400 zł miesięcznie. Świadomość tych korzyści znacznie wzmocni Twoją wytrwałość.

Zrób zatem listę wszystkich korzyści, jakie wynikają z posiadania własnego domu. Grillowanie, ogród, przyjęcia ze znajomymi, miejsce na siłownię… To wszystko zmobilizuje Cię jeszcze bardziej do osiągnięcia Twojego celu.

5. OKREŚL SYTUACJĘ WYJŚCIOWĄ

Sprecyzuj, na czym obecnie stoisz. Określ, co konkretnie chcesz zmienić. Wróćmy do przykładu z paleniem – zamierzasz rzucić ten nałóg? Uświadom sobie, ile papierosów dziennie wypalasz, ile wydajesz na nie pieniędzy. Musisz wiedzieć, skąd startujesz i dlaczego obrałeś dany cel. To pomoże Ci wystartować!

Jaki jest Twój start, kiedy zaczynasz poważnie myśleć o swoim domu? Ile masz oszczędności, czy możesz spieniężyć swoje mieszkanie, czy możesz otrzymać kredyt, jeśli taką drogę wybierzesz?

6. OKREŚL OSTATECZNY TERMIN

Twój mózg to przebiegły organ. Jeśli nie sprecyzujesz, kiedy konkretnie planujesz osiągnąć zamierzony cel, nie przekonasz go do zmian. Bez precyzyjnego terminu realizacji Twojego celu niełatwo będzie Ci go osiągnąć. Deadline to świetna motywacja! Im bardziej szczegółowy, tym lepiej. A co jeśli niezależnie od Twoich starań nie uda Ci się go dotrzymać? Wyznacz nowy i się nie rozleniwiaj. Grunt to działać!

Jaką datę sobie stawiasz na to, żeby wejść przez próg własnego domu? Za ile miesięcy, lat? Kiedy dokładnie?

7. STWÓRZ LISTĘ PRZESZKÓD

Być może napotkasz na swojej drodze ludzi, którzy za wszelką cenę będą się starali Ci udowodnić, że nie uda Ci się osiągnąć Twojego celu. Świetnie! Wysłuchaj, co mają do powiedzenia i zanotuj ich uwagi na liście potencjalnych przeszkód, na które możesz trafić, a potem przestań zawracać sobie tymi osobami głowę. Choć musisz wierzyć w realizację Twojego celu, to dobrze jest mieć świadomość trudnych momentów, których możesz doświadczyć po drodze. W ten sposób o wiele łatwiej będzie Ci się z nimi rozprawić.

Zatem, co przeszkodzi Ci, aby mieszkać w swoim domu? Może brak finansów, może brak działki budowlanej, a może to Ty jesteś przeszkodą i Twoje przekonania?

8. OKREŚL INFORMACJE DODATKOWE

Zwracaj uwagę na wszystko, co może wiązać się z realizacją Twojego celu. Także na to, czego nie doświadczasz teraz, ale być może doświadczysz w przyszłości. Zastanów się, co może Ci pomóc i zrób niezbędne sprawdzenie tematu. W przypadku rzucania palenia mogą okazać się pomocne artykuły, porady innych ludzi czy przegląd specjalistycznych leków wspomagających ten proces.

A jeśli chodzi o Twój dom? Może katalog z projektami Ci się przyda? A może porównanie cen w składach budowlanych? Spisuj wszystko, potem będzie jak na wagę złota.

9. ZNAJDŹ LUDZI POMOCNYCH

Z reguły bywa to dużo trudniejsze, niż znalezienie malkontentów, którzy będą powątpiewać w realizację Twojego celu, tym bardziej miej zatem na uwadze, że to bardzo istotny krok. Pomocni ludzie wyróżniają się zdrowym poczuciem wartości – czują się ze sobą dobrze, Twój sukces ich zatem nie przeraża. To właśnie oni wesprą Cię w trudniejszych chwilach i skutecznie zmotywują Cię do działania.

Kto z Twoich znajomych mieszka w domu? Kto go zbudował? Ta osoba może stać się dla Ciebie ogromnym wsparciem!

10. SPORZĄDŹ PLAN

Część osób drży z przerażenia na sam dźwięk tego słowa, ale uwierz, plan jest bardzo pomocny. To dzięki niemu będziesz wiedział, co robić dalej i zauważysz swoje postępy. Wystarczy choćby ogólny zarys, który pomoże Ci zrozumieć, czego tak naprawdę chcesz i jakie etapy Cię do tego zaprowadzą.

Zatem, od czego zaczniesz? Jakie będą kolejne kroki. Zapisz wszystko bardzo precyzyjnie. Projekt domu, działka budowlana, potem jak po sznurku kolejne kroki!

11. UŻYJ WIZUALIZACJI

Wizualizacja to modny ostatnimi czasy termin i nic w tym dziwnego, potrafi bowiem ona zdziałać naprawdę wiele. O co konkretnie chodzi? Najzwyczajniej w świecie zobacz oczami wyobraźni siebie po osiągnięciu celu. Chcesz schudnąć dziesięć kilo? Ujrzyj w myślach tę wersję siebie. Zobacz, jakie nosisz ubrania, jaki rozmiar wybierasz w sklepie, ciesz się swoim widokiem w lustrze i komplementami. Wizualizuj jak najwięcej, a w pewnym momencie odkryjesz, że naprawdę stałeś się osobą z Twoich wyobrażeń.

Wyobraź sobie , jak chodzisz po swoim domu, jak czujesz ciepło kominka, jak pachną kwiaty w wazonie. Poczuj to wszystko i zobacz. To wielkie wsparcie!

12. PODEJMIJ DECYZJĘ, ŻE NIGDY SIĘ NIE PODDASZ

To tak naprawdę kluczowy krok na Twojej drodze do realizacji celu. Bez niego nic nie osiągniesz. Jeśli w pewnym momencie sobie odpuścisz, cały Twój wysiłek pójdzie na marne. Nieważne, jak będzie trudno, nieważne, ile razy coś Ci nie wyjdzie. Ważne, aby po każdym niepowodzeniu po prostu nadal podążać ścieżką, którą dla siebie wybrałeś i wierzyć, że się uda. Bo musi się udać!

Przecież Twój dom to Twój cel!

ĆWICZENIE

Wyznacz swój cel. Użyj 12-etapowego systemu stawiania celów. Przejdź go ze swoim celem krok po kroku, zapisz wszystkie szczegóły i postanowienia, a następnie skutecznie realizuj plan!

………………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………………

Autor: Anna Urbańska

Chcesz, aby rok 2021 był Twoim najlepszym rokiem, a nie poprzednim rokiem przeżytym drugi raz?

Sprawdź nagranie „Mój Najlepszy 2021” i do dzieła!

rozwój osobisty i osiąganie celów

Studnia życzeń, czyli o umiejętności stawiania sobie celów

8 grudnia 2020

Co było w szkole? — mama kaczka w ten sposób zwracała się do Zuzi, niemal każdego dnia po powrocie z pracy.
— Nic szczególnego. No po za tym całym planowaniem.
— Planowaniem? — mama nagle zainteresowała się tematem. Zaprzestała krzątaniny po kuchni i usiadła obok córki. — Opowiesz mi o tym?
— Pani mówiła nam, że w życiu bardzo ważne jest planowanie różnych czynności. A poza tym, powiedziała coś, czego do końca nie rozumiem.
— Tak, a co to takiego?
— Pani powiedziała, że najważniejszą rzeczą w życiu jest to, aby stawiać sobie cele — tu Zuzia zrobiła przerwę i spoglądając na mamę, wykrzywiła swój żółty dziobek w grymasie niezadowolenia. — Wiesz, mamo, ja nic z tego nie rozumiem.

Studnia życzeń, czyli o umiejętności stawiania sobie celów

— To nic, skarbie. Jeśli chcesz, to spróbuję ci to wytłumaczyć po swojemu. Co ty na to?
— Wspaniale, mamo! — wykrzyknęła zadowolona Zuzia.
— No dobrze, ale najpierw powiedz mi dokładnie, co na ten temat mówiła pani nauczycielka.
— Pani powiedziała, że cele to tak jakby marzenia, tylko że zapisane na kartce papieru. Powiedziała również, że zapisanie celu jest jedną z najważniejszych czynności, jakie należy zrobić, aby zrealizować własne marzenia. Ale ja nie jestem w stanie pojąć, jakie znaczenie ma to, że zapiszę swój cel. Przecież równie dobrze mogę je wypowiedzieć, a potem zapamiętać, tak aby pozostało w mojej głowie. To nawet prostsze, no nie?
— To, co mówiła wam nauczycielka, jest naprawdę ważne i w całości się z nią zgadzam. Spróbuję ci to wyjaśnić, w prosty sposób. — Mama chwilę pomyślała, a potem zaczęła tymi słowami: — Pamiętasz bajkę o zaczarowanej studni życzeń?
Zuzia kiwnęła głową.
— W tamtej bajce małe kaczuszki odnalazły magiczną studnię. Kiedy podchodziły i wrzucały monetę, mogły wypowiedzieć swoje pragnienia, a studnia je spełniała. Jeśli sobie dobrze przypomnisz, aby znaleźć tę studnię, małe kaczuszki przemierzyły niemal cały świat wzdłuż i wszerz, a w dodatku, aby do niej dotrzeć, kierowały się specjalną mapą i wskazówkami wielkiego czarodzieja. Tak naprawdę była to tylko bajka. Nie istnieje żadna studnia życzeń znajdująca się na krańcu świata. Nie ma także żadnej mapy, która by do niej prowadziła. Nie znajdziesz również czarodzieja, który by wskazał ci do niej drogę.

Na twarzy małej kaczuszki nagle pojawił się smutek. Prawdopodobnie Zuzia wierzyła w istnie nie takiej magicznej studni spełniającej życzenia. Tymczasem mama powiedziała właśnie, że była to tylko opowiastka dla dzieci. Mama oczywiście dostrzegła zawiedzioną minkę córeczki, więc podjęła opowieść:
— Prawda, kochanie, jest taka, że takie magiczne studnie istnieją. Ale wcale nie na samym końcu świata. One znajdują się w każdym z nas. Każdy ma swoją magiczną studnię życzeń, która spełnia tylko jego życzenia. Nie trzeba mieć żadnej mapy ani nie potrzeba pomocy czarodzieja. Nie potrzeba długotrwałej wędrówki, aby ją znaleźć. Wystarczy jedynie poprosić, a ona spełni każde twoje życzenie. W dodatku nie musisz do niej niczego wrzucać. Nie potrzebujesz żadnych monet. Spełnianie marzeń jest całkowicie darmowe.
— Mamo, czy to, co mówisz, to prawda?! — Zuzia słuchała mamy jak zaczarowana.
— Oczywiście że to prawda — mama pogładziła kaczusię po skrzydełkach i po główce. — Każdy ją ma, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z jej istnienia. Niektórzy przeżywają całe swoje życie, nie wiedząc, że ją mają. Takie zwierzęta są zazwyczaj bardzo nieszczęśliwe.
— Czy to znaczy, że wystarczy, iż wypowiem życzenie i moja studnia je spełni? — dopytywała Zuzia.
— W sumie to tak — podjęła dalsze wyjaśnienia mama. — Już samo wypowiedzenie życzenia sprawia, że studnia zaczyna jego realizację. Jednak jej prawdziwa potęga zostaje uruchomiona dopiero wtedy, gdy zawrzesz z nią umowę. A taka umowa jest ważna dopiero wtedy, gdy zostanie zapisana na kartce papieru. Kiedy sformułowane życzenie zostanie zapisane, nic na świecie nie jest w stanie przeszkodzić twojej studni życzeń, aby je zrealizowała.
— Aha, to po to jest to całe zapisywanie celów! — wykrzyknęła nagle Zuzia. — Teraz zaczynam to wszystko rozumieć. Tylko że nasza pani mówiła jeszcze o jakichś zasadach „jak formułować nasze cele”. Ale ja niewiele z tego zapamiętałam. Czy ty, mamo, wiesz coś na ten temat?
— Oczywiście, kochanie. Każdy, kto chce realizować swoje cele, musi znać te zasady. — Mama spojrzała znacząco na swoją córkę. — Te zasady nie są trudne, ale większość zwierząt nie ma o nich pojęcia lub o nich zapomina. Wtedy formułują życzenia w sposób niewłaściwy i zamiast spełnionych marzeń dostają nędzne ochłapy lub wręcz porażki.
— Ale dlaczego studnia życzeń robi im takie psikusy? — Zuzia była zaskoczona. — To nieładnie z jej strony.
— To nie jest złośliwość studni ani jej chęć zrobienia psikusa. Ona zawsze spełnia dosłownie to, o co ją prosisz. Jeśli zapiszesz nieodpowiednie życzenie, to właśnie takie zostanie spełnione — nieodpowiednie.
— Czy wyjaśnisz mi, mamo, te zasady i podasz odpowiednie przykłady? Może wtedy lepiej to zrozumiem i zapamiętam.
— Oczywiście, córeczko. To bardzo dobry pomysł. Weź kartkę papieru i ołówek. Podyktuję cite zasady, a ty zapiszesz je sobie i zachowasz na zawsze, aby nigdy o nich nie zapomnieć.
Kaczuszka wybiegła z kuchni. Chwilkę potem rozsiadła się ponownie przy kuchennym stole, uzbrojona w ołówek i czystą kartkę papieru.
— Możemy zaczynać?
Zuzia kiwnęła łebkiem i zakwakała z uśmiechem na dziobie. — Jestem gotowa.
— Po pierwsze twój cel powinien być dokładny, tak aby studnia życzeń nie musiała zgadywać, co tak naprawdę miałaś na myśli. Jeśli na przykład napiszesz „chcę być bogata”, studnia nie będzie wiedziała, czego tak naprawdę oczekujesz. Dla jednych bycie bogatym to posiadanie własnej chatki w lesie, a dla kogoś innego cała skrzynia klejnotów nie oznacza bogactwa. Musisz być więc konkretna.
— A jeśli napiszę, że „Chciałabym mieć dwadzieścia złotych monet”, czy to będzie dobrym życzeniem.
— Tak, to jest właśnie konkretne postawienie celu. Drugą ważną cechą zapisywanych celów jest ich ścisłe określenie w czasie. Należy określić dokładnie, kiedy spodziewasz się dany cel zrealizować. Na przykład: „Za rok, to jest 20 maja 2014 roku będę posiadała dwadzieścia złotych monet”.
Z tak zapisanym życzeniem twoja studnia poradzi sobie bez trudu.
Zuzia skrupulatnie notowała każde wypowiadane przez mamę słowo. Starała się pisać jak najstaranniej, aby nie mieć problemów z późniejszym odczytaniem tych zasad. W końcu postawiła kropkę na końcu zdania, odwróciła głowę w stronę mamy i zapytała:
— Czy to już wszystko?
— Te dwie zasady są najistotniejsze, jednak nie są wystarczające. Zapisując swoje życzenie, należy być ostrożnym, aby nie wpaść w pułapkę. Otóż nasze studnie życzeń mają swoje ograniczenia. Na przykład nie istnieje dla nich słowo „NIE”. Za każdym razem, gdy spisując swój cel, ktoś użyje słowo „NIE”, jego studnia życzeń pomija je i przez to całkowicie zmienia sens życzenia. Kiedy zapiszesz: „nie będę robiła tego lub tamtego”, twoja studnia życzeń przeczyta jedynie „będę robiła to lub tamto”. W ten sposób spełnione zostaje życzenie odwrotne do zamierzonego. Tak wiele zwierząt prosi swoje studnie życzeń o to, aby nie były głodne lub aby nie były chore. A w efekcie dostają od swoich studni głód i choroby.
— Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ważne jest odpowiednie formułowanie swoich celów. Czy słowo „NIE” to jedyna pułapka, czy też jest ich więcej?
— Są jeszcze inne, choć odrobinę mniej groźne. Innymi pułapkami są słowa „chciałabym”, „chcę”, a także „pragnę”. Studnia życzeń traktuje je dosłownie i sprawia, że nadal chcesz czy też nadal pragniesz.
— A więc zamiast „chcę mieć dwadzieścia złotych monet”, powinnam napisać „mam dwadzieścia złotych monet”, czy tak?
— Tak, córeczko. Jesteś bardzo pojętna, znacznie bardziej, niż ja byłam w twoim wieku. Szybko się uczysz.
— A co powinnam zrobić potem? — Zuzia okazała się bardzo dociekliwą słuchaczką.
— Jak to potem?
— No, jak już napiszę na kartce papieru swoje życzenie, ten swój cel, to co mam zrobić z tą kartką? Czy mam ją wrzucić do studni?
— Oczywiście że nie. Studnia, o której mówię, znajduje się wewnątrz każdego z nas i nie da się jej odnaleźć w sensie fizycznym. To znaczy, że nie da się jej zobaczyć i dotknąć. Ale można ją sobie wyobrazić. Można w tym wyobrażeniu wrzucić zapisane życzenie głęboko do jej wnętrza. Ale tak naprawdę nie jest to konieczne. Wystarczy, że życzenie zostało zapisane, a już podpisałaś kontrakt ze swoją studnią. Dla lepszego efektu warto swoje najważniejsze cele nosić przy sobie. Na przykład w kieszonce pod skrzydełkiem. A dla osiągnięcia piorunujących efektów można to zaklęcie odczytywać po kilka razy w ciągu dnia. Studnie życzeń uwielbiają słuchać zawartego w kontrakcie życzenia odczytywanego przez ich właściciela. A kiedy go słyszą, wzmagają swoje starania, aby to życzenie spełnić.
— Mamo, a co jeśli ktoś, na przykład malutka kaczuszka lub kurczaczek, nie potrafi jeszcze pisać?
— To bardzo dobre pytanie — pochwaliła mama. — Wtedy wystarczy wziąć kredki lub ołówek i narysować to, o czym się marzy. Studnia życzeń na pewno zrozumie, co jej właściciel miał na myśli. Taki rysunek jest traktowany jak spisany kontrakt i studnia życzeń na pewno spełni przedstawione na nim życzenie.
— To wspaniale! — Zuzia zarzuciła swoje malutkie skrzydełka na szyję mamy. — Wiesz, mamo, szkoda, że to nie ty jesteś naszą nauczycielką. Gdybyś to ty tłumaczyła nam lekcję na temat stawiania celów, na pewno więcej dzieci by ją zrozumiało i nauczyło się, jak ważna jest ta umiejętność. — Zuzia zamyśliła się przez chwilę, a potem zwróciła do mamy: — A czy mogę opowiedzieć o studni życzeń gąsce Tosi? Ona jest moją najlepszą przyjaciółką, a jej rodzice są bardo biedni. Zapewne nie mają pojęcia o tym, jak zapisywać życzenia do ich magicznej studni. Mam nadzieję, że ta opowieść odmieni ich życie.
— Ja też mam taką nadzieję — mama objęła Zuzię swoim długim skrzydłem. Jeszcze nigdy nie była tak dumna ze swojej córeczki. — To cudownie, że pomyślałaś o swojej koleżance, córeczko. Jesteś wspaniałą kaczuszką.
— Dzięki, mamo. Ty też jesteś wspaniała — powiedziała Zuzia, odwzajemniając uścisk.
Chwilę potem mama zabrała się za gotowanie obiadu. Zuzia nie traciła czasu. Zaraz zabrała się za spisywanie swojego pierwszego oficjalnego kontraktu z magiczną studnią życzeń. To był początek jej wielkiej przygody zwanej szczęśliwym życiem. Życiem pełnym wspaniałych przygód, zrealizowanych marzeń i niezliczonej liczby spełnionych życzeń.

Opowieść pochodzi z książki „Bajki z sukcesem w tle” Sławomira Żbikowskiego.

finanse i inwestowanie

12 złotych reguł inwestowania

12 sierpnia 2020

Poznaj 12 złotych reguł inwestowania!

Niniejszy artykuł został zaczerpnięty z kursu 100 najważniejszych pytań i odpowiedzi na temat Twoich finansów i biznesu.

Inwestowanie jest jednocześnie najbardziej dochodowym i najbardziej złożonym stadium zarządzania finansami osobistymi. Złożonym, ale wykonalnym i dostępnym dla wszystkich zainteresowanych!

W pewnym uproszczeniu, przydatnym dla zrozumienia pieniędzy, którymi dysponujemy na co dzień, nasze finanse osobiste można podzielić na cztery poziomy.

Pierwszy to budżetowanie. Jeśli chcesz zrobić dobry budżet dla Ciebie, czy budżet całej rodziny musisz poznać dokładnie strukturę wydatków, najważniejsze potrzeby bieżące i w przyszłości, wszystkie źródła przychodów i ogólne zasady planowania. Może to zająć sporo czasu, zwłaszcza na początku, ale ogólnie rzecz biorąc to dość proste zadanie.

Kolejny poziom to oszczędzanie. Z pozoru proste, jednak może nastręczyć mnóstwa problemów z powodu prawdopodobnej potrzeby zmiany niektórych nawyków związanych z przyjemnością wydawania, a czasami nawet zmienić styl życia! Tak więc technicznie oszczędzanie jest bardzo proste, ale z punktu widzenia psychologii niesie pewne wyzwania.

Trzeci poziom to umiejętność wychodzenia z długów. Nieoceniona umiejętność, zwłaszcza w naszym szalonym i nieco chaotycznym świecie, w którym pożyczki, karty kredytowe, debety, czy na ogół życie pod kreską to nie tylko norma, ale wręcz reklamowany codziennie przez biznes i banki styl życia.

Kiedy nauczysz się budżetować, oszczędzać i dawać sobie radę z oddłużaniem, czyli kiedy zrobisz generalne porządki z Twoimi finansami, możesz zabrać się za inwestowanie.

Przygodę z inwestowaniem najlepiej zacząć od krótkiego przeglądu wszystkich kluczowych spraw związanych z zarządzaniem osobistymi finansami.

Następnie warto przyjrzeć się sobie samej, czy sobie samemu, aby mieć jak najbardziej precyzyjny obraz Twoich cech charakteru i osobowości. Lubisz ryzyko? Jeśli tak, to jaki jest akceptowalny poziom ryzyka w Twoim przypadku? Dajesz sobie radę ze stresem, z podejmowaniem decyzji pod presją czasu, czy wolisz raczej spokojne życie i nie wyobrażasz sobie życia bez wolnych weekendów i obowiązkowych wieczorów ze znajomymi w przytulnej kawiarni?

No i oczywiście umiejętność obowiązkowa, czyli znajomość finansów. Umiesz sprawnie liczyć, rozumiesz bezbłędnie, jak działa procent składany? Poznaj dokładnie inżynierię finansową, by podejmować skuteczne decyzje inwestycyjne. Finanse nie są trudne.

I jeszcze warto przyjrzeć się uważnie tak zwanym błędom poznawczym. Angielska Wikipedia pod hasłem cognitive bias zawiera aż 104 błędy poznawcze charakteryzująca nasze myślenie. Można je pogrupować w kilka kategorii. W jednej z nich znajdują się błędy, które popełniamy ze względu na nadmierną ilość informacji, którą mamy do dyspozycji. Coś, co wszyscy dobrze znamy w epoce internetu, mediów społecznościowych i wszechobecnych smartfonów. Druga grupa zawiera błędy, które popełniamy z powodu niemożności właściwej interpretacji danych, które mamy do dyspozycji. Dlatego tak popularne są algorytmy, które starają się nas wyręczyć w znajdowaniu jakichś sensownych wzorców w danych, które bombardują nas w różnej formie ze wszystkich możliwych kierunków.

W kolejnej grupie znajdują poważnie nieścisłości, które zniekształcają nasze widzenie świata pod wpływem wspomnień. Kiedy się bliżej przyjrzysz sposobowi, w jaki używasz swoich wspomnień, kiedy je przedstawiasz sobie, czy innym, to zauważysz, że wybierasz pewne rzeczy, inne ignorujesz, a jeszcze inne nieco zniekształcasz, żeby lepiej odpowiadały obecnym potrzebom.

I w ostatniej grupie błędów poznawczych znalazły się te, które się nieuchronnie pojawiają w momencie podejmowania decyzji pod presją czasu. Jeśli musisz podjąć decyzję szybko, nie masz czasu na drobiazgowe analizy, więc możesz coś ważnego pominąć.

Kiedy już masz za sobą te wszystkie etapy czas na ostatecznie przygotowanie do najbardziej pasjonującej akcji Twojego życia!

 

Oto 12 złotych reguł inwestowania.

 

1. Przygotuj dobry plan.

 

Plan to absolutna podstawa każdego udanego działania! Nie możesz spraw w finansach pozostawić bez dobrego pomysłu, bez dokładnych celów i kalendarza oraz kontroli wykonania.

 

2. Najlepszy czas na inwestowanie jest teraz.

 

Nieważne ile masz lat lub jakie doświadczenie. Jeśli chcesz zacząć inwestować i radykalnie zmienić swoją przyszłość zacznij przygotowania teraz.

 

3. Zacznij od czegoś prostego.

 

Doświadczenie w każdej dziedzinie zdobywa się etapami, dlatego zacznij od czegoś prostego, szybkiego i względnie łatwego. Wyciągnij jak najwięcej wniosków i przygotuj kolejne etapy inwestowania.

 

4. Wiedz dokładnie, co robisz.

 

Niezależnie od rodzaju i wielkości inwestycji zawsze wiedz, co robisz. Kiedy rozumiesz, jakie będą pozytywne skutki tego, co robisz i kiedy masz świadomość wszystkich aspektów technicznych danej inwestycji i wiesz, dlaczego chcesz dokonać tej inwestycji, wszystko będzie OK!

 

5. Ustal akceptowalny dla Ciebie poziom ryzyka.

 

Przypomnij sobie najważniejsze decyzje Twojego życia. Jakie były? Odważne, inne niż otoczenia? Czy raczej podobne do decyzji innych, większości? A ja jest teraz? Czym jest dla Ciebie ryzyko? Bądź bardzo dokładny, bądź dokładny i szczery w Twoich odpowiedziach, bowiem akceptowalny poziom ryzyka to w pewnym sensie najważniejsza składowa każdej inwestycji.

 

6. Wybierz dziedzinę i przedmiot Twoich inwestycji.

 

Fundamentalna, zwłaszcza na początku drogi, kwestia – to wybór rodzaju inwestycji, które chcesz realizować. Co Cię najbardziej kręci? Nieruchomości? Start-upy? Metale szlachetne? Dzieła sztuki? A może krypto waluty? Najlepiej inwestować w to, co dobrze znasz i rozumiesz. Kiedy już wybierzesz branżę, oczywiście dalej ją eksploruj, aż znajdziesz bardzo szczegółowy przedmiot inwestowania.

 

7. Stosuj proste systemy.

 

Kiedy masz do napisania książkę o inwestowaniu, czy szkolenie do przygotowania – wiesz, że trzeba poruszyć mnóstwo spraw, zaprezentować wiele różnych modeli inwestowania, matryc decyzyjnych i rozmaitych użytecznych narzędzi. Kiedy jednak zaczynasz inwestować, musisz sprawy uprościć poprzez wybór optymalnych systemów i metod. Na ogół im prostszy system w inwestycjach czy biznesie tym jest on skuteczniejszy.

 

8. Zautomatyzuj pracę.

 

Używaj aplikacji internetowych i mobilnych do inwestowania. Poszukaj darmowych czy płatnych narzędzi, które odciążą Cię od żmudnego procesu gromadzenia danych czy ich analizowania.

 

9. Dywersyfikować czy nie – oto jest pytanie!

 

Waren Buffet ma trzy ulubione branże, w które inwestuje: ubezpieczenia, banki i dobra konsumpcyjne. Generalna zasada dywersyfikacji mówi, że trzeba dobierać branże starannie i nie rozpraszać się na zbyt wielu rodzajach inwestycji. Inni mówią, że najlepiej skupić na jednej dziedzinie. Myślę, że to Ty powinnaś, to Ty powinieneś zdecydować, co Ci służy i przynosi najlepsze efekty.

 

10. Rób dokładnie coś innego niż większość.

 

Unikaj jak ognia porad inwestycyjnych z głównych mediów, czy od znajomych, którzy są amatorami w tej dziedzinie. Zawsze jest tak, że kiedy już o czymś jest głośno, kiedy z serwisu telewizyjnego namawiają Cię na inwestowanie w jakiś fundusz, albo w Facebooku jest głośno o bitcoinach, to znaczy, że prawdziwe pieniądze zarobili już inni. Szukaj dobrych kontaktów ze specjalistami w danej dziedzinie i polegaj raczej na lekturze blogów, czy pism branżowych i eksperckich.

 

11. Inwestuj tylko takie pieniądze, które możesz stracić.

 

Każdą inwestycję trzeba dokładnie skalkulować. Jeśli narażasz zbyt dużą część swojego majątku, czy oszczędności – możesz skończyć w poważnych tarapatach. Dlatego nigdy nie inwestuj pieniędzy, na których stratę, w razie niepowodzenia, nie możesz sobie pozwolić.

 

12. Skup się na wartościach, a nie cenach.

 

Ceny się zmieniają, ceny bywają kapryśne. Wartości są ponadczasowe. Kiedy poznajesz dokładnie swoją branżę i dziedzinę swojej inwestycji, zaczynasz dostrzegać wartości, które przetrwają kryzys, czy bańkę spekulacyjną. Naucz się odróżniać ceny „napompowane” czyimiś działaniami spekulacyjnymi od wartości, które są znacznie trwalsze.

Jakkolwiek to są na ogół bardzo subiektywne sprawy. Oceny dokonujesz i decyzję podejmujesz zawsze Ty! A skoro tak, to jest jeszcze jedna inwestycja, najważniejszą, przynosząca najwyższe stopy zwrotu: inwestycję w siebie. Im więcej umiesz, im więcej rozumiesz i im większe Twoje doświadczenie, tym więcej zarobisz na inwestowaniu.

Andrzej Mańka

 

Zarejestruj się na darmowy kurs zarządzania finansami osobistymi „Co musisz wiedzieć o pieniądzach” tutaj >>>

rozwój osobisty i osiąganie celów

Sprawdzone sposoby na motywację

31 maja 2019

Problemy, codzienne obowiązki, gonitwa za lepszym życiem dla siebie i rodzimy powoduje, iż jesteśmy wykończeni codzienną walką o lepszy byt. Mamy ambicje i marzenia, ale brak jest motywacji, by zacząć działać, a nie tylko rozmyślać. Co zatem zrobić, by w drodze do celu nie pojawiło się znużenie i brak chęci?

 

1. Wyznacz sobie cele

 

Usiądź, pomyśl w ciszy i spokoju, czego tak naprawdę w życiu chcesz. Wyznacz jeden cel, który masz z tyłu głowy już od dłuższego czasu i zastanów się nad pierwszym i kolejnymi krokami, które musisz wykonać. Ułóż wstępny plan i realizuj go. Ważne, by nie odkładać nic na potem. W ten sposób dalej będziesz tkwił w miejscu.

 

2. Wizualizuj

 

Kiedy ułożysz plan, poświęć kilka minut na wizualizacje swojego celu. Pomyśl, co się wydarzy, jeśli to osiągniesz i spełnią się Twoje marzenia, jak zmieni się Twoje życie i dlaczego będzie warto się poświęcić.

 

3. Wypisz korzyści

 

Weź kartkę, na której spisałeś swój plan i na odwrocie wypisz korzyści, jakie pojawią się po dobiegnięciu do linii mety. Widzisz tę radość rodziny? Dostrzegasz więcej pieniędzy, które otworzą Ci zamknięte dotąd drzwi? Patrzysz na te piękne widoki po wyjściu na sam szczyt? Teraz na pewno łatwiej Ci będzie utrzymać motywację, jeśli Twój cel jest na wyciągnięcie ręki i macha do Ciebie oczami wyobraźni.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

 

4. Twórz mniejsze zadania

 

Duże punkty i wielkie cele mają to do siebie, że długo nie widać efektów pracy i zaangażowania. Nasza motywacja spada, bo nie widzimy sensu poświęcania się dla idei. Kiedy każdy punkt rozbijesz na mniejsze zadania, odhaczając je po realizacji, będziesz każdego dnia i tygodnia widział, jak wiele już udało się zrobić. To samonapędzanie się sprawi, iż łatwiej będzie Ci stawiać kolejne kroki.

 

5. Słuchaj ulubionej muzyki

 

Kiedy nie chce Ci się biegać, a wiesz, że powinieneś wyjść na trening, zakładasz słuchawki i to dostarcza Ci dodatkowej energii. Dzięki temu jesteś wstanie przebiec nawet więcej, niż miałeś zamiar. Tak samo jest z innymi rzeczami. Jeśli zdopingujesz się muzyką, treningiem lub czymkolwiek, co Cię napędza, łatwiej będzie Ci realizować plan.

 

6. Nagradzaj się

 

To chyba lubią wszyscy. Jeśli przejdziesz jakiś pułap swojej gry, spraw sobie małą przyjemność. Wiedząc, że jeśli do końca tygodnia zrealizujesz mały cel, łatwiej Ci przyjdzie zmobilizowanie się. W przypadku przekroczenia swojego deadline’u, nie nagradzaj się. Tylko trzymanie się pewnych zasad będzie z pozytywnym skutkiem dla Ciebie.

 

7. Codzienne nawyki

 

Kiedy planujesz swoje działania i chcesz osiągnąć długoterminowe cele, weź pod uwagę fakt, że musisz zmienić swoje dotychczasowe nawyki. Jeśli chcesz nauczyć się języka, zmienić pracę lub zrzucić kilkanaście kilogramów, codziennie musisz wypracować nawyk, który sprawi, że na końcu drogi będziesz mógł powiedzieć z satysfakcją – zrobiłem to! Może to był półgodzinny trening, nauka słówek lub rozwijanie swoich kompetencji zawodowych, które docenią w nowej firmie – regularność to podstawa.

Autor: Paulina Wolska

finanse i inwestowanie

Trzy demony.

13 maja 2019

Modele życia finansowego (3 z 5). Trzy demony.

 

W poprzedniej sesji skoncentrowaliśmy się na kolejnych dwóch modelach życia finansowego. Pierwszy z nich, nawiązujący do hierarchii potrzeb Abrahama Maslowa, pokazuje w jaki sposób uporządkować i uszeregować w optymalnej kolejności kluczowe sfery naszego życia. Drugi, inspirowany imponującym dorobkiem Alvina Halla (więcej na http://alvinhall.com), poszerza nasze kompetencje i gwarantuje wyższą jakość zestawień finansowych dzięki wprzęgnięciu w ich sporządzanie czynnika emocjonalnego.

Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nasz świat wydaje się być tak bardzo chaotyczny, nieuporządkowany, zaś nasze życie stało się jakimś katastrofalnym, pośpiesznym i bezładnym wyścigiem – nie bardzo wiadomo w jakim dokładnie kierunku, po co i w jakim celu? Wydaje się, że odpowiedzią na te pytania są
3 Upiory, które stanowią również poważne bariery na drodze do osiągnięcia wolności finansowej.

 

PIERWSZY UPIÓR: Nadmiar informacji (Chaos)

Czasy, w których teraz żyjemy, pracujemy i usiłujemy realizować ambitne plany (lub po prostu przetrwać) nazywa się epoką informacyjną. Oto, gdzieś mniej więcej w połowie lat 90. w Polsce przeszliśmy niezauważalnie od ery industrialnej, cechującej się stabilnością i pewną przewidywalnością do tzw. epoki informacyjnej. Najważniejszą stałą cechą naszej epoki jest ciągła zmiana, nieprzejrzystość rzeczy, niewiarygodne tempo przyrostu informacji i brak dostatecznych kryteriów selekcji informacji. Na szczęście natura ludzka ma tę wspaniałą właściwość, że szybko przystosowuje się do nowych warunków. Tym niemniej czy nie masz czasami wrażenia, że ilość bodźców i informacji, która usiłuje zatrzymać Twoją uwagę jest tak ogromna, że podejmowanie na ich podstawie decyzji przypomina rzut kostką albo co najwyżej grę w statki? Jeszcze kilkanaście lat temu problemem był szybki dostęp do informacji i wiedzy, zaś teraz problemem jest umiejętność dokonywania skutecznej selekcji i trafnych wyborów. Wydaje się, że problem ten dotyczy zwłaszcza rynków finansowych, których kondycja decyduje o losach naszych inwestycji.

Jeśli chcesz utrzymywać się stale na powierzchni w tych okolicznościach jest tylko jeden niezawodny sposób: permanentna edukacja, nieustanne rozwijanie kompetencji i maksymalna aktywność.

 

Wykonaj proszę 1 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):

  1. Wypisz każdą metodę (sposoby/techniki) podejmowania decyzji: Te, które znasz i te, które stosujesz w codziennym życiu.
  2. W jaki sposób podejmujesz decyzje finansowe? Czym się kierujesz? Co przesądza o Twojej decyzji? Fakty finansowe, czy finansowe iluzje?

 

DRUGI UPIÓR: Nasz ZEITGEIST, czyli konsumpcja za wszelką cenę

Zeitgeist to, według słownika Kopalińskiego duch czasu; niedostrzegalne wpływy tworzące klimat opinii i poglądów epoki; konwencje myślowe i nie kwestionowane założenia, zawarte w kulturze i nauce danego okresu, charakterystyczne dla niego tendencje gustów i moralności (twórcą tego pojęcia jest geniusz niemieckiego romantyzmu Goethe).

Kwestią bezsporną jest to, iż dominującą cechą „ducha czasu”, w którym żyjemy jest ideologia konsumpcji, czyniąca z nas dość łatwowiernych i niezbyt odpornych na perswazję niewolników kupowania, wydawania i życia na kredyt (nie mówię konkretne o Tobie, mówię o „sytuacji statystycznej”). Nieco więcej na ten temat mówiliśmy w sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”.

Konsumpcja stanowi najważniejszy rys naszego stylu życia oraz jest głównym motorem napędowym współczesnych systemów gospodarczych. Okrutny paradoks naszej epoki polega na tym, że gdybyśmy nagle przestali się zadłużać i radykalnie ograniczyli konsumpcyjny styl życia w błyskawicznym tempie runąłby globalny system gospodarczy i finansowy!

 

TRZECI UPIÓR: Wątpliwe cele

Większość z nas realizuje cele innych – tych, którzy umieją planować i sprawiać, że ich cele bierzemy za swoje (tu znów odwołujemy się do sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”) Realizujemy cele naszych pracodawców, wreszcie rytm naszego życia bardzo często wyznaczają ramówki mediów – szczególnie nadawców telewizyjnych oraz przywiązanie do mediów społecznościowych i nieskończenie przepastnych, hipnotycznych treści w Internecie. Gdzie jest zatem czas i miejsce na realizacje własnych celów i ambicji?

Niektórzy z nas próbują ustalać cele, ale są one wadliwie formułowane i tylko nieliczni z nas wiodą świadome życie celowe. Według amerykańskich statystyk niespełna 5% populacji trafnie i systematycznie planuje swoje życie (i ma dostatecznie rozwiniętą wolę realizacji planów). Mniej więcej tyle samo populacji skupia w swoich rękach (czy raczej na kontach i w sejfach bankowych) ponad 90% światowego majątku. Czy ta zbieżność jest tylko przypadkiem, czy to ci, którzy umieją dobrze planować znajdują się w światowej elicie finansowej?

Być może zadajesz sobie pytanie dlaczego na początku tej sesji pojawiły się takie nieco akademickie, a więc z reguły niezbyt praktyczne, rozważania? Powód jest prosty. Czy taka aura sprzyja racjonalnym wydatkom? Czy ułatwia planowanie finansowe? Czy pozwala na komfort pracy, uporządkowane życie osobiste i skuteczną, systematyczną kontrolę finansów osobistych? Na pewno nie. Dlatego warto od czasu do czasu zatrzymać się i spróbować znaleźć sposób na poprawę jakości naszego życia.

Oto proponowane przez nas antidotum na destrukcyjny wpływ 3 Upiorów w naszym życiu.

 

Model wyznaczania celów SMART/WARTO

Jeżeli potrzebujesz dobrej techniki definiowania i wyznaczania celów finansowych, zawodowych i osobistych skorzystaj z modelu SMART (to dla tych, którzy bardziej ufają precyzji angielskich pierwowzorów) lub WARTO (jeśli ktoś woli całkiem udatne, rodzime odpowiedniki anglojęzycznych konceptów; ten zaczerpnęliśmy z „Seminarium dla inwestorów w nieruchomości dr Andrzeja Fesnaka i Franciszka Staniszewskiego).
rys1

Dobrze sformułowany cel powinien być wymierny, ambitny, realny, terminowy i określony (w czasie). Oto przykłady takiego celu.

 

  • Do 30 grudnia tego roku zredukuję moje wydatki o 40%, zaś każdą uzyskaną nadwyżkę będę inwestował miesięcznie w TFI na 12% w skali roku. Dzięki temu na początku przyszłego roku zarobię 20 tysięcy złotych.
  • Przez najbliższe pół roku będę pilnie zdobywał wiedzę o inwestowaniu
    w nieruchomości. Przeznaczę na to 5 tysięcy złotych. Dzięki tym umiejętnościom na początku przyszłego roku zrealizuję pierwszą transakcję, zaś do końca przyszłego roku przeprowadzę jeszcze minimum 4. W ten sposób mój przychód pasywny (z wynajmu) do końca przyszłego roku osiągnie minimum 20 tysięcy miesięcznie (Do końca przyszłego roku zarobię 400 tysięcy netto.)

 

Oba cele spełniają warunku modelu WARTO. Są wymierne, określone w czasie, (bardzo) ambitne i realne (możliwe do realizacji). Nawet jeśli uda Ci się osiągnąć 70, 50, czy nawet 20% za pierwszym razem, to czy nie WARTO podjąć próbę? To już zależy tylko od Ciebie.

 

Wykonaj proszę 2 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):

Przemyśl dokładnie i sporządź co najmniej 3 cele finansowe posługując się modelem SMART / WARTO według następujących kryteriów:

  1. Pierwszy dotyczy struktury wydatków.
  2. Drugi ma wygenerować pomysły na dodatkowe dochody.
  3. Trzeci powinien być pomysłem na dobrą inwestycję lub dochodowy biznes.

 

Co na pewno pomoże Ci w skutecznym określeniu i realizacji celów? Kilka modeli życia finansowego już poznaliśmy, dzisiaj czas na kolejny inspirowany jedną z najbardziej wartościowych prac, jakie pojawiły się w wydaniu polskojęzycznym w ciągu ostatnich lat. To książka Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie T. Harva Ekera (oryginalny tytuł: Secrets of the Millionaire Minds).

Twój „schemat pieniędzy” według T. Harva Ekera.

Kiedy pierwszy raz zabrałem się za lekturę Harva Ekera skończyłem ją po kilkunastu minutach i pożałowałem szczerze, że dałem się namówić kilkorgu znajomym na tak podejrzaną wizję rozwoju osobistego ujętego w zgrabne hasło „Daj mi pięć minut, a powiem ci, jaką będziesz miał finansową przyszłość”. Dlaczego? Eker, jak wielu innych amerykańskich guru finansów i rozwoju osobistego opiera swoją koncepcję na dominującej roli podświadomości w naszych postawach, zachowaniach i decyzjach. [Dla naszych potrzeb, łamiąc niekiedy precyzję terminologiczną, będziemy zamiennie stosować określenia „podświadomość” i „nieświadomość”]

Na stronie 27 polskiego wydania przeczytamy o ZASADZIE BOGACTWA: „Jeśli podświadomość musi wybrać między głęboko zakorzenionymi emocjami a logiką, emocje niemal zawsze wygrywają”.

Eker przypomniał mi moją wielce inspirującą, ale bardzo „depresjogenną” przygodę z Freudem podczas studiów w UJ. Studia były wprawdzie filmoznawcze i medioznawcze, ale idea Freuda zapłodniła umysły niezliczonych intelektualistów, zwłaszcza mocno lewicujących. Tak więc wypadało, w gronie postępowych „Jagiellonidów”, znać koncepcje Freuda. Te zaś budziły od początku moją szczerą i głęboką niechęć. Oto Freud oznajmił, iż „nikt już nie jest panem w swoim domu”, co oznaczało mniej więcej tyle, że potężna energia podświadomości obraca w pył każdy nasz wysiłek życia celowego. Wszystko w naszym życiu decyduje się mniej więcej do 3 roku (od narodzin), potem zaś już tylko powielamy jakieś paskudne, neurotyczne schematy nie mając pojęcia o tym, co tak naprawdę rządzi naszą świadomością. Kiedy indziej Freud, jakby jego celem życiowym było zaciągnięcie całej ludzkości do gabinetów psychiatrycznych (sam był psychiatrą, może więc nie był to przypadek☺), usiłował wmówić, że aż do grobowej deski gnębi nas kompleks Edypa (lub Elektry): zależnie od płci, marzymy o uśmierceniu jednego naszego rodzica i seksu z drugim. To, że wiedeński psychiatra zaczerpnął ten efektowny (efekciarski) koncept z mitologii greckiej miało tylko nadać jego metaforom erudycyjnego blasku.

Jak długo, i jak dalece serio można traktować takie dyrdymały? (Czyli, głupotę, niedorzeczność, nonsens, androny, bajędę, bzdet, pierdoły – wg Słownika synonimów On-Line). Jako że wychowałem się w rodzinie katolickiej już w dzieciństwie zaszczepiono mi głębokie (i mające się świetnie do dzisiaj) przekonanie, że nic w naszym życiu nie jest przesądzone. I nigdy nie jest za późno na zmianę (metanoję).

A jednak, kiedy mniej więcej w 2009 roku powróciłem do Ekera i postarałem się pozbyć pierwotnych uprzedzeń dostrzegłem, że – czerpiąc ze skądinąd sensownych koncepcji mocno eksponujących nieświadomą potęgę naszego umysłu – pokazuje on w jaki sposób można zmieniać nasze treści ukryte, odkrywać błędne, szkodliwe schematy i zastępować je pożądanymi. A więc podświadomość tak, ale znów jesteśmy „panem w swoim domu”!

Prześledźmy to, co ma nam do powiedzenia T. Harv Eker. Nasze decyzje, które wydają się racjonalne i starannie przemyślane z reguły opierają się na potężnej sile tego, co zamieszkuje nieświadome czeluście umysłu:

rys2

Ten diagram pokazuje, że najczęściej nieświadome treści wygrają z tzw. rozsądkiem (na naszej wadze bardziej ciąży Nieświadomość niż Rozsądek).

Co zatem zrobić, by nieświadomość działała na naszą korzyść i wspierała nas w osiąganiu zamierzonych celów?

Eker powiada, że „Myśli prowadzą do uczuć. Uczucia prowadzą do działań. Działania prowadzą do wyników”. Oczywiście o jakości naszych myśli decydują treści podświadome.

Przekreśla też „freudowskie przekleństwo” pokazując jak pokonać fatum niepoddającej się kontroli podświadomości.
rys3

Tym, co umożliwia nam wpływ i zmianę niepożądanych treści w nieświadomej części umysłu jest tzw. PROGRAMOWANIE.

Jak tego dokonać? Jak się „programować”, by łatwiej i pewniej osiągać cele finansowe? Możesz to zrobić na własną rękę sięgając wprost do Ekera lub ogromnej liczby blogów, które z reguły dosłownie przytaczają kluczowe tezy amerykańskiego milionera oraz autora książek i seminariów.

Jednak w następnej sesji pokażemy Ci pewną „drogę na skróty”: zaprezentujemy koncepcje innego guru edukacji finansowej i rozwoju osobistego, które, naszym zdaniem, świetnie korespondują z propozycją Ekera i pozwalają spojrzeć na jego koncepcję z innego punktu widzenia.

 

Wykonaj proszę 3 zadanie:  

  1. Sięgnij do czasów dzieciństwa i edukacji szkolnej. Znajdź w tamtym czasie wszystkie 100 najważniejszych pytań i odpowiedzi na temat Twoich finansów i biznesudoświadczenia dotyczące pieniędzy i zamożności, które mają wpływ na Twoją aktualną kondycję finansową. Te doświadczenia to m. in. opinie i system wartości, jakie Ci wpajano i doświadczenie, które mogły ukształtować Twój stosunek do bogactwa i pieniędzy.
  2. Czy wiesz w jaki sposób samodzielnie „przeprogramować” te nieświadome przekonania o pieniądzach, które stoją na drodze do Twojej zamożności?

 

A teraz wykonaj proszę najbardziej znaczące ćwiczenie tej sesji: Skup się na PLANOWANIU i PROGRAMOWANIU kiedy będziesz medytować nad ponadczasową mądrością Biblii.

 

Autor: Andrzej Mańka

Trzy demony oraz pozostałe sesje tego kursu znajdziesz w najnowszym dziele Andrzeja Mańki – kursie „100 najważniejszych pytań i odpowiedzi na temat Twoich finansów i biznesu” – jako jeden z niezwykle przydatnych bonusów finansowych.

SuperWebinar

W sobotę 18 maja 2019 roku odbędzie się SuperWebinar, darmowa konferencja online poświęcona przyszłości finansów osobistych, na którym Andrzej Mańka będzie jednym z prelegentów.

Mówcy głównie z Wielkiej Brytanii i z Polski przygotowali znakomite 20 minutowe prezentacje z 10 minutowymi blokami na pytania. Prezentacje poruszają takie finansowe zagadnienia jak planowanie finansowe, finansowy coaching, budżetowanie, zarabianie i oszczędzanie, podatki, inwestowanie, nowe technologie i fintech. Finanse będą zaprezentowane z różnych interesujących aspektów: psychologicznego, technologicznego, ekonomicznego i biznesowego.

Sobota, 18 maja 2019 roku (o 11 czasu polskiego. Konferencja potrwa do 15:00.)

Poznaj szczegóły i zarejestruj się >>>

rozwój osobisty i osiąganie celów

Dlaczego warto stawiać sobie cele?

15 stycznia 2019

Człowiek bez celu umiera – wielu zapewne podpisałoby się pod tym rękami i nogami. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż brak światełka w tunelu na końcu drogi powoduje, iż tracimy motywację, a cała energia z nas ulatuje.

Dlaczego zatem warto mieć cele? Oto 5 powodów, które Cię do nich przekonają:

 

1. Obieramy kierunek

 

Ciągle jesteśmy zabiegani, wiele spraw przytłacza nas każdego dnia. Przez to trudno się skupić na właściwych działaniach oraz priorytetach. Kiedy masz wyznaczony cel i za wszelką cenę chcesz dążyć wyznaczoną ścieżką, nie zabraknie Ci motywacji i koncentracji na danym punkcie. Zamiast mówić „co będzie, to będzie”, mamy większą kontrolę nad swoim życiem.

 

2. Sens życia

 

Mamy rodzinę, pracę i swoje ambicje, ale to cele nadają naszemu życiu smak. Często robimy to dla bliskich, ale zazwyczaj dla swojego lepszego samopoczucia. Dążąc do realizacji celów, zmieniamy swoją codzienną egzystencję na lepsze. Może nasza pasja stanie się pracą i będzie najlepszym, co nam się w życiu przytrafiło, a nie tylko przykrym obowiązkiem? Przeszkody, które się pojawiają na naszej drodze, również wiele nas uczą, dzięki czemu smak zwycięstwa oraz satysfakcji będzie jeszcze bardziej wykwintny.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

 

3. Szczęście

 

Czy osiągnięcie wyznaczonego celu nie sprawia frajdy? Oczywiście, że tak! Realizacja planu oraz patrzenie na to, co udało nam się już osiągnąć, jeszcze bardziej nas napędzają. To sprawia, że chcemy więcej i więcej. Stajemy się bardziej pewni siebie, bardziej wartościowi w naszych oczach i utwierdzamy się w przekonaniu, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.

 

4. Szansa na naukę

 

Każde obranie celu to okazja do nauczenia się wielu nowych rzeczy. Nie wystarczy tylko chcieć – trzeba dać od siebie coś więcej i poszerzać swoje horyzonty. Jeśli marzysz o nowej pracy zgodną z Twoimi zainteresowaniami, obejrzyj trening online, pójdź na szkolenie, czytaj książki. Będziesz ekspertem w swojej dziedzinie, dzięki czemu na pewno osiągniesz ten cel.

 

5. Osiągniesz sukces szybciej niż inni

 

Są osoby, które od dziecka mają sukces w genach, głównie przez swój status materialny. Jeśli jednak nie masz tyle szczęścia i wszystko przychodzi Ci z większym trudem, możesz być pewny, że osiągniesz sukces szybciej, niż osoby, które nie wiedzą, czego chcą. Działasz celowo, wiesz jakie narzędzia będą Ci potrzebne, dlatego stajesz się bardziej efektywny i skracasz drogę do wyznaczonego celu.

Autor: Paulina Wolska

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak myśleć perspektywicznie?

9 lipca 2018

Każdy z nas chciałby mieć taką odwagę, by decyzje, które podejmuje były z myślą o przyszłości. Kiedy jest odwrotnie to większość postanowień jest złych lub nienajlepszych. Nie jesteśmy nauczeni takiego myślenia, a jeśli już, to są one tylko ogólnikami typu „ucz się dobrze, a będziesz miał dobrą pracę”.

To jednak bardzo osobista i ważna sprawa, by zdać sobie sprawę, jak podjęta decyzja wpłynie na mnie, na moją przyszłość i jakie drzwi przede mną otworzą.

Jak się tego nauczyć? Jak myśleć perspektywicznie?

Oto 5 rad dla Ciebie, które pomogą Ci otworzyć się na takie właśnie myślenie.

1. Spójrz w przyszłość

To oczywiste, że nie możemy jej przewidzieć i czasem nawet na wiele spraw nie mamy wpływu. Pomyśl jednak, jakie będą konsekwencje danej decyzji, jak ona może wpłynąć na najbliższą przyszłość i co może się zmienić. Jak pod wypływem tej decyzji – będzie za miesiąc, dwa lub rok?

Każda próba rozegrania danego problemu w przyszłości – daje Ci nowe pomysły i perspektywy. Pojawią się kwestie, które jeszcze raz warto przemyśleć i rozłożyć na czynniki pierwsze.

2. Skup się też na innych

Choć myślenie perspektywiczne to subiektywna sprawa, to musisz wiedzieć, że wiele podjętych decyzji ma wpływ także na Twoje otoczenie. Jak zareaguje Twoja żona, dzieci, rodzice, współpracownicy? Nie możesz wszystkiego przewidzieć, ale bycie egoistą nie pomaga i może zaburzyć Wasze relacje.

Wtedy nerwy i kłótnie sprawią, że Twoja koncepcja legnie w gruzach, dlatego warto zastanowić się, czy nie skrzywdzisz innych. Dodaj również ten czynnik do swoich przemyśleń.

3. Dąż do celu

Kiedy „przewidujesz” przyszłość, w kolejnym kroku starasz się ją kreować. To napędza Cię do działania i sprawia, że chcesz osiągnąć to, co sobie wymyśliłeś. Starasz się robić wszystko, by iść w kierunku sukcesu.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

4. Staraj się być przygotowanym na każdą ewentualność

Gdybyśmy nie popełniali błędów, świat byłby dużo lepszy. Tak to jednak nie działa. Warto być przygotowanym na każdą ewentualność. Dzięki temu łatwiej jest zaryzykować, iść o krok dalej. Świadomość możliwości popełnienia błędu i co za tym idzie – przygotowania planu B – dodaje pewności siebie.

5. Planuj

Można myśleć o przyszłości, ale bez planowania małych i dużych kroków niewiele nam to da.

Codziennie należy nakreślić plan działania, który przybliża nas do określonego celu. To również pozwoli na weryfikację decyzji oraz monitorowanie, ile nam jeszcze zostało kroków do sukcesu.

Dzięki temu możemy reagować na bieżąco i ewentualnie zmieniać perspektywę. W końcu każdy z nas się myli – pozostaje tylko kwestia naprawy błędów i świadomości ich popełnienia. W ten sposób działa też myślenie perspektywiczne.

Autor: Paulina Wolska

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

Chcesz być lepszym człowiekiem? Koniecznie to przeczytaj!

26 marca 2018

Codziennie staramy się być lepszymi ludźmi. Niestety bardzo rzadko nam się to udaje. W szarej rzeczywistości, kiedy ciągle za czymś gonimy, trudno jest zwracać na to uwagę. Zmęczenie i pogoń za pieniądzem sprawia, iż zostawiamy bycie dobrym człowiekiem daleko w tyle.

Co zatem robić, by móc o sobie tak powiedzieć?

1. Częściej się uśmiechaj

Znasz takie powiedzenie, że najlepiej Ci do twarzy z uśmiechem? To stuprocentowa prawda! Nic tak nie rozładowuje napięcia między ludźmi jak szczery uśmiech. Zastanów się, jak postrzegasz ludzi naburmuszonych, wiecznie złych i nieszczęśliwych. Czasem nawet boisz się do nich podejść. Zupełnie inaczej jest z osobami wesołymi. Uśmiech spowoduje, że zjednamy sobie ludzi i nawet najtrudniejszy problem będzie łatwiejszy do przeskoczenia.

2. Chcesz być dobry dla innych? Zacznij od siebie!

Kiedy ktoś chce sprawić sobie przyjemność, często jest postrzegany jako egoista. Pamiętajmy jednak, że to ze sobą musimy czuć się dobrze. Nigdy nie będziemy wstanie pomóc drugiej osobie, kiedy przestaniesz dbać o siebie. Zwyczajnie zabraknie Ci na to sił. Nie oczekuj od innych tego, czego sam nie potrafisz zrobić. To niesprawiedliwe. Pamiętaj, że to od nas samych zaczynają się zmiany w naszym otoczeniu.

3. Oddaj się swojej pasji

Człowiek szczęśliwy i spełniony jest wstanie dać z siebie więcej. Frustracja powoduje, że zamykamy się w sobie. Lubisz jeździć na rowerze? Codziennie lub co drugi dzień  znajdź godzinę, by realizować swoje pasje. Coś innego sprawia Ci radość? Super – zacznij to robić! Endorfiny zaczną się uwalniać, dzięki czemu będziesz miłym i zdecydowanie bardziej przyjaźnie nastawionym do świata człowiekiem.

4. Ucz się nowych rzeczywistości

Z doświadczenia wiemy, że wraz z poszerzaniem swojej wiedzy wzrasta nasza pewność siebie. Uczenie się nowych rzeczy rozwija nas jako ludzi, ale także daje jeszcze większe możliwości. W końcu poszerzamy swój umysł i zwiększamy kreatywność. Być może znajdziemy lepszą pracę, zostaniemy docenieni przez szefa. To będzie miało istotny wpływ na nasze samopoczucie i zachowanie. Gdy będziemy bardziej zadowoleni z siebie i ze swojego życia, zdecydowanie łatwiej będziemy dostrzegać pozytywne rzeczy wokół nas.

5. Rywalizuj z lepszymi od siebie

Podstawą w tym przypadku jest zdrowa rywalizacja. Nie chodzi o to, by podstawiać koleżance z pracy nogę, by urosnąć w oczach szefa. Jeśli współpracujesz ze specjalistami w danej dziedzinie, korzystaj z ich wiedzy. Uprawiasz sport? Pokonuj bariery czasowe, by stawać się lepszym. Gdy trenujesz z kimś bardziej wytrzymałym, musisz dać z siebie jeszcze więcej, by go doścignąć. Ambicja da o sobie znać.

6. Wyznaczaj sobie krótkie terminy

Kiedy dasz sobie na wykonanie jakiegoś zadania zbyt dużo czasu, często i tak zrobisz to na ostatnią chwilę. Jeśli dasz go sobie mniej, będziesz zaskoczony jak wiele rozwiązań możesz znaleźć, by wykonać ćwiczenie profesjonalnie i z należytą starannością, jednak dużo szybciej. Zmusi Cię to do większej twórczości i pomysłowości, a co za tym idzie, rozwinie jako człowieka.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

7. Posprzątaj swoje życie

Zbyt dużo czasu spędzasz na rzeczach, które tylko zaśmiecają Twoją głowę? Ogranicz portale społecznościowe, czytanie komentarzy czy wizyty na profilach kompletnie obcych Ci osób. To nie tylko Cię nie rozwija, ale przede wszystkim nie są warte Twojej uwagi. Znajdź sobie ambitne zajęcie, które odciągnie Cię od „śmieci” w swoim życiu.

8. Staraj się pomagać innym

W dzisiejszym świecie tak dużo jest obojętności na drugiego człowieka, że postaraj się być inny niż reszta społeczeństwa. Pomóż sąsiadce z zakupami, zawieź ją do lekarza, gdy tego potrzebuje. Tak proste gesty spowodują, że satysfakcja będzie rekompensować stracony czas. Uwierz, że pomaganie innym jest dużo cenniejsze niż pieniądze, a szczery uśmiech i słowo „dziękuje” warte więcej niż „lajk” na Facebooku.

Autor: Paulina Wolska

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strzeż daru

11 stycznia 2017

„Jesteśmy świadomymi współtwórcami samych siebie. Nasza wolna wola odzwierciedla nasz pierwiastek boski.

Uważam, że największym darem, jaki otrzymaliśmy od losu, jest nasza osobista zdolność wyboru reakcji. Oznacza to wolność wyboru własnych celów i własnego kierunku oraz wolność definiowania swojego celu w życiu.

Często spotykam jednak ludzi, którzy zaniedbują ten wspaniały boski dar. Są wśród nich zarówno tacy, którzy nigdy nie poświęcili czasu na zastanowienie się, czego tak naprawdę chcą, jak i tacy, którzy nie wierzą, że mają moc sprawczą czy kontrolę nad swoim życiem i sytuacją. Wielu wydaje się przestraszonych czy nawet zdegustowanych samą ideą wyznaczania celów. Być może wynika to z przekonań, że pieniądze i sukces materialny są w pewnym sensie złe i że powodzenie w tych dziedzinach jest „nieduchowe”. Czasami trafiam na ludzi, którzy w ogóle obawiają się bogactwa czy obfitości w jakiejkolwiek formie. Jednak rzadko poznaję osoby, które świadomie chciałyby mieć w życiu gorzej niż obecnie mają.

 

Urodziliśmy się, by uczynić widoczną chwałę Boga, która jest w każdym z nas. Nie w nielicznych. W każdym.
— Marianne Williamson

 

Jesteśmy wraz z Bogiem współ-twórcami, a nie marionetkami czekającymi na zrządzenie losu.
— Leo Booth

 

Poczucie cofania się w życiu można porównać do załamania umysłowego i emocjonalnego, do fizycznego osłabienia i wyczerpania. To odwrotność siły napędowej życia i ewolucji. Jak mawia Tony Wilson, świetny mówca i mój przyjaciel: „Przyroda funkcjonuje tylko w dwóch stadiach — w zielonym stadium wzrostu lub w dojrzałym stadium gnicia. Wybierz, które stadium wolisz”.

Z mojego doświadczenia wynika, że każdy człowiek przy zdrowych zmysłach chce czuć się „zielono i rosnąco”, robić postępy i dziś mieć się lepiej niż przed rokiem. Nie musi to oznaczać większych zasobów finansowych czy materialnych. Może chodzić o nową umiejętność lub świeżo zdobytą wiedzę. Może chodzić o osiągnięcia takie, jak: zdobycie kwalifikacji, zdanie testu, gruntowne udoskonalenie jakiejś cechy osobowości (np. stanie się bardziej cierpliwym, dbałym, wyrozumiałym, zdeterminowanym, zmotywowanym, skoncentrowanym) czy inne osiągnięcia najważniejsze dla danej osoby.

Zarówno te wymienione powyżej, jak i każdy inny typ osiągnięcia — bycie szczęśliwym, zadowolonym lub świadomym duchowo — zdobywa się poprzez wyznaczenie celu lub intencji. Jest to spójne i zgodne z naturalną siłą napędową życia. Chodzi o poruszanie się naprzód. Na początku XX w. Abraham Maslow stwierdził: „Prawdziwe szczęście polega na poczuciu, że robi się postępy, i na sięganiu wyżej”.

Ewolucyjna podróż ludzkości od zarania dziejów układa się w jeden długi łańcuch celów. Niektórzy mogą czuć, że nie zaprowadziło nas to do niczego dobrego. Zgodzę się, że wiele rzeczy trzeba zmienić, by nasza planeta i życie na niej były w długotrwałym rozkwicie. Jednak nie ma sensu, by przyczyn biedy, zanieczyszczenia środowiska, zatrucia gleby czy ogólnego chaosu szukać w procesie wyznaczania celów. Postęp poprzez wyznaczanie celów leży w naszej naturze. To wynik ewolucji naszego mózgu. Aby spowodować pozytywną zmianę ewolucyjną, musimy po prostu skupić nasze intencje na czymś innym i zmienić cele, do osiągnięcia których dążymy.”

 

Szczęście to świadomy wybór, nie reakcja automatyczna.
— Michael Bartel

To umysł czyni dobro lub zło, umysł daje szczęście lub desperację, bogactwo lub biedę.
— Edmund Spenser

 

Fragment pochodzi z książki „Mapowanie Celów” Briana Mayne.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Spójrz prawdzie w oczy – jesteś zbyt słaby

31 marca 2016

Popatrz na siebie. Mógłbyś być KIMŚ. Ale nie jesteś. Nie jesteś na własne życzenie.

A dlaczego? Przez ten nieszczęsny głos w Twojej głowie, który ciągle Cię ogranicza.

Spójrz prawdzie w oczy

Mógłbyś oczywiście napisać książkę, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze masz za mało wiedzy, jeszcze nie jest dobry moment, jeszcze musisz zdobyć nieco doświadczenia.

Mógłbyś mówić do ludzi, ale jeszcze chwilę. Jeszcze musisz przejść dwa kursy na ten temat i skończyć kolejny projekt, żeby zdobyć lepszą wiedzę, być bardziej cenionym ekspertem.

Mógłbyś założyć firmę, ale oczywiście jeszcze nie w tym roku. Masz jak na razie zbyt małe wyczucie rynku i nie wiesz jeszcze wszystkiego odnośnie biznesu.

Mógłbyś, mógłbyś, mógłbyś…

Wiesz, że mógłbyś, ale jakoś nie możesz. Cały czas czekasz na lepsze warunki, na idealny moment, na to, by stać się lepszym.

Za co byś się nie zabrał, to głos w Twojej głowie szybko sprowadzi Cię na ziemię. Głos, który wciąż powtarza tylko jedno zdanie:

NIE JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRY

A Ty go słuchasz. Słuchasz, bo ten głos jest Ci dobrze znany. Jest taki Twój. Osobisty. Kochany.

Zabójczy.

Nic nie osiągniesz, słuchając tego głosu.

Nie podejdziesz do dziewczyny, która Ci się podoba. Nie pójdziesz na rozmowę do firmy, w której chciałbyś pracować. Nie pójdziesz na spotkanie z klientem, który mógłby odmienić Twój finansowy los.

I żadna książka, żaden poradnik i żadne szkolenie tego nie zmienią. Możesz to zmienić tylko Ty sam. Teraz, za rok, za dziesięć lat lub NIGDY.

A zegar cichutko tyka, odmierzając czas do Twojego pogrzebu.

Artykuły, rozwój osobisty i osiąganie celów

Tablica marzeń – wspomagacz 19

28 maja 2015

Każdy człowiek ma jakieś marzenia. Niezależnie od wieku i kultury ludzie marzą o tym, co chcieliby zrobić, zobaczyć lub po prostu mieć.

Mimo iż wszyscy marzą o tym, by coś osiągnąć, tylko nieliczni są w stanie zrealizować te marzenia. Dzieje się tak z kilku powodów.

W tym rozdziale zajmiemy się tylko jednym konkretnym elementem. Może się on okazać niezmiernie pomocny podczas twojej drogi, na której końcu jest to, o czym marzysz. Elementem, o którym teraz zamierzam trochę więcej napisać, jest tak zwana „tablica marzeń”.

Co to takiego „tablica marzeń”? Dla wielu jest to po prostu zwykła tablica korkowa, którą zawieszają na ścianie w pokoju lub w biurze i umieszczają tam zdjęcia rzeczy, jakie chcą posiadać, lub miejsc, które chcieliby odwiedzić. Tak pokrótce można to opisać.

Kiedy przyjrzymy się takiej tablicy, okaże się, że jest to niesamowite narzędzie, które bywa bardzo pomocne w poczynaniach na drodze do wytyczonego celu. Nie mówię tu o tym, że trzeba umieścić na tej tablicy szczegółowy plan osiągnięcia tego celu, lecz bardziej o znaczeniu psychologicznym, jakie będzie miało stworzenie takiej tablicy.

Na jednym z wykładów usłyszałem kiedyś: „człowiek przyciąga do siebie to, na czym skupia swoje myśli i uwagę”. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale jest w tym sporo prawdy. Chyba każdy miał w swoim życiu sytuacje, w których działo się coś, na czym długo skupialiśmy swoją uwagę. Jeżeli było to coś dobrego, to oczywiście wspaniale, jednak wielu ludzi myśli i wyobraża sobie sytuacje, które mają negatywne zakończenie.

Chociaż trudno w to uwierzyć, w wielu przypadkach wystarczy zrezygnować ze sposobu myślenia nastawionego na negatywne zakończenie, aby zaobserwować pojawiające się okazje do zrealizowania celu i marzenia.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o „tablicy marzeń”, podszedłem do tego raczej sceptycznie. Pomyślałem sobie jednak, że tak naprawdę nic nie stracę, jeśli coś takiego zrobię, więc… po prostu to zrobiłem. Nie miałem wtedy w domu żadnej tablicy korkowej (jak wiadomo, nie należy ona do najpotrzebniejszych sprzętów domowych), ale miałem coś, co pomogło mi ją zastąpić. Kilka lat wcześniej potrzebowałem biurka, a kiedy zacząłem szukać odpowiedniego, okazało się, że żadne mi nie odpowiadało.

Było to spowodowane tym, iż w pokoju, do którego miałem wstawić biurko, stały meble robione na zamówienie i pozostało niewiele wolnego miejsca. Skoro zakup w sklepie nie wchodził w grę, postanowiłem zamówić i biurko. Dodatkowo zaopatrzone ono zostało w dwie szafki, które ustawiłem w rogach, co zaowocowało dużą ilością wolnego miejsca na komputer, skaner i inne rzeczy.

Tak więc miałem biurko z szafkami i to właśnie te szafki (a raczej boczne ścianki tych szafek) posłużyły mi jako moja „tablica marzeń”. Ponieważ szafki stały na końcach biurka, a pomiędzy nimi znajdował się monitor, codziennie, kiedy tylko siadałem do komputera, mogłem wiedzieć moją „tablicę”. Umieściłem na ściankach szafek grube kartony, do których przyklejałem różne zdjęcia tego, co chciałem osiągnąć lub kupić. Tak oto dopasowałem „tablicę marzeń” do moich możliwości.

Można powiedzieć, że jeśli coś bardzo chcemy osiągnąć lub zrobić, to nawet wówczas, kiedy wydaje się, że nie ma żadnych możliwości na zrealizowanie naszego celu, warto rozejrzeć się dookoła. Wówczas (choć może nie od razu) znajdzie się coś, co odmieni całą sytuację. Warto szukać nowych pomysłów, gdyż mogą one okazać się o wiele lepsze od dotychczas obowiązujących rozwiązań.

Po pewnym czasie moja „tablica” nie była już dla mnie w pełni pomocna. Zrobiłem wówczas pewnego rodzaju „dywersję”. Umieszczenie na jednej tablicy kilku zdjęć, które przedstawiały na przykład różne rodzaje zegarków, wcale nie było pomocne. Dopiero kiedy pozostawiłem zdjęcia konkretnych rzeczy, które chciałem posiadać, byłem w stanie zacząć urzeczywistniać swoje plany. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że nie wszedłem w ich posiadanie w ciągu kilku lub kilkunastu dni, ale to posunięcie przyspieszyło ich zdobycie.

Dalsze poszukiwanie nowych rozwiązań zaowocowało tym, że już wkrótce miałem nową „tablicę marzeń”. Do tego celu wykorzystałem mój komputer. Zamiast dotychczasowego tła pulpitu opracowałem moje prywatne, indywidualne tło, które zawierało różne zdjęcia tego, co chciałem mieć, co zamierzałem zrobić, lub tego, co chciałem zobaczyć (gdzie chciałem wyjechać).

Po pewnym czasie opracowałem sposób, który dawał mi jeszcze większe wsparcie w dążeniu do urzeczywistnienia moich celów i marzeń. Również tym razem moja nowa „tablica” powiązana została z komputerem.

Pewnego dnia spotkałem się ze znajomym. Od dłuższego czasu nosił się on z zamiarem kupna swojego pierwszego komputera. Kiedy już go kupił, zadzwonił do mnie, gdyż chciał, abym nauczył go, jak może go obsługiwać. Wtedy to po raz pierwszy zobaczyłem u niego, jak co kilkanaście sekund zmieniały się zdjęcia umieszczone jako tło pulpitu. Było to bardzo ciekawe. Przypomniałem sobie, jak jeszcze kilka lat temu praktycznie na każdym komputerze umieszczane były najróżniejsze wygaszacze ekranu.

Po powrocie opracowałem kilkanaście stron, na których umieściłem po kilka zdjęć, jednak tym razem na jednej stronie znalazły się zdjęcia, które przedstawiały jedną, konkretną rzecz (samochód konkretnej marki, laptop oraz inne). Strony zostały opracowane w formie prezentacji i umieszczone jako wygaszacz ekranu, dzięki czemu kiedy przez kilka minut nie pracowałem przy komputerze, rozpoczynała się prezentacja mojej nowej „tablicy marzeń”, a właściwie mojego „wygaszacza” albo raczej „przywoływacza marzeń”.

Dzięki temu wielokrotnie w ciągu dnia jestem w stanie skupić się i skoncentrować swoją uwagę na tym, co jest dla mnie ważne i do czego dążę. Jest to pewnego rodzaju drogowskaz, a raczej magnes, który przyciągając mój wzrok, przekierowuje moje myśli na moje celów i marzeń. „Tablica marzeń” na pulpicie komputera lub jako wygaszacz ekranu daje mi jeszcze coś więcej.

Kiedy po ciężkim dniu wracam do domu i chcę poszukać czegoś w Internecie, wówczas pojawia się mój „wygaszacz marzeń”. Odwraca on moje myśli od minionego dnia i ponownie nakierowuje je na to, do czego dążę. Dzięki temu szybciej wraca ochota do dalszego działania. Mimo że zdarzają się dni, kiedy po prostu buszuję w sieci bez konkretnego celu, to jednak taki czas jest sprowadzony do minimum.

Oczywiście czas spędzony na bezcelowym przeglądaniu sieci może okazać się bardzo przyjemny w danej chwili, jednak o wiele przyjemniejsze jest osiąganie i urzeczywistnianie swoich marzeń i celów. To dzięki takiej albo innej tablicy ludzie znajdują motywację do dalszego działania nawet wówczas, kiedy dalsza droga wydaje się trudna i daleka. Wówczas na jej końcu widzą swój cel.

Mimo że dla wielu będzie on jeszcze bardzo daleko, podążają tą drogą, gdyż wiedzą, że czeka tam na nich wymarzona nagroda. Niestety, tak już w życiu bywa, że z chwilą, w której przestajemy dążyć do jakiegokolwiek celu, zaczynamy przegrywać nasze życie. Ludzie, którzy nie mieli marzeń, nie mieli motywacji do działania. Jednym z powodów braku motywacji był brak konkretnego magnesu, który — podobnie jak pole magnetyczne naszej planety nieprzerwanie przyciąga strzałkę kompasu — kieruje każdego na cele, jakie sobie wyznaczył.

Można powiedzieć, że „tablica marzeń” staje się dla ludzi, którzy ją stosują, pewnego rodzaju drogowskazem. Najczęściej tacy ludzie dokładnie wiedzą, dokąd chcą dotrzeć, niemniej bywa i tak, że to właśnie ta indywidualnie opracowana tablica utrzymuje ich na odpowiednim kursie. Zdarza się, iż w codziennym zabieganiu zapominają oni o swoich celach i marzeniach albo po prostu zaczynają poświęcać mniej czasu na ich zrealizowanie.

To właśnie w takiej sytuacji tablica przychodzi im z pomocą, gdyż pozwala ponownie skupić uwagę na tym, co chcą osiągnąć. Dlatego tak ważne jest początkowe określenie, co chcemy osiągnąć, gdyż tylko wtedy, kiedy człowiek sam określa swoje cele, będzie w stanie je zrealizować. Kiedy już stworzysz sobie taki „drogowskaz”, pamiętaj, aby jak najczęściej z niego korzystać.

Aby osiągnąć to, o czym marzysz, konieczne jest wypełnienie swoich myśli tym marzeniem, a jeśli jeszcze dodatkowo zostanie ono wsparte przez bodźce wizualne (zdjęcia na tablicy), będzie to dodatkowy czynnik wspomagający twoje dążenia i działania. Jeśli do tej pory nigdy nie udało ci się stworzyć swojej własnej tablicy marzeń, to może to być ten czas, aby ją zrobić. Wierzę, że jesteś osobą, która posiada swoje cele oraz marzenia i dąży do ich zrealizowania.

Pamiętaj, że wszystkie twoje działania skierowane na urzeczywistnienie twoich pragnień pomogą ci w szybszym ich osiągnięciu. Poświęć czas na przygotowanie swojej własnej tablicy i umieść na niej jak najwięcej zdjęć, które będą przedstawiały wszystko to, o czym od dawna myślisz i do czego zmierzasz. Zobaczysz, jaką to zajęcie sprawi ci wielką frajdę i satysfakcję, a następnie będzie dla ciebie dodatkowym motywatorem w działaniu i dążeniu do celu, jaki sobie wyznaczysz.

PS Tablica marzeń, niezależnie od tego, w jakiej formie zostanie przez ciebie opracowana, będzie niesamowitym wspomagaczem, który możesz wykorzystać podczas przyciągania tego, o czym marzysz i do czego dążysz. Życzę ci miłej zabawy w tworzeniu twojej własnej „tablicy marzeń”, a następnie wytrwałości i determinacji podczas urzeczywistniania tych marzeń i celów.

 


Fragment książki Janusza Kozła „Wspomagacze sukcesu”

Zaciekawił Cię ten fragment? Pobierz więcej za darmo
DARMOWY FRAGMENT

Artykuły, rozwój osobisty i osiąganie celów

Wykręty i wymówki – oto dlaczego nie osiągasz sukcesu

11 maja 2015

Mądrze jest skierować swój gniew na problem – nie na ludzi, skupić swoją energię na rozwiązaniach – nie wymówkach.
William Arthur Ward

Wielu ludzi rozpoczęło jakieś działanie, lecz w pewnym momencie coś zaczynało się układać nie po ich myślach.

Najczęściej w takich sytuacjach wyszukują sobie najróżniejsze wymówki, dlaczego to właśnie im nie udało się doprowadzić do końca tego, co rozpoczęli. Często te wykręty brzmią całkiem realnie. Jednak po dłuższym zastanowieniu można dojść do wniosku, że tak naprawdę doprowadzenie do pomyślnego końca zadania, jakiego się podjęli wykonać, nie było czymś ekstremalnym i niemożliwym do zrealizowania.

Ludzie tacy już od dawna w swym umyśle stworzyli coś w rodzaju „furtek” z przeróżnymi napisami: „jestem za stary”, „nie ukończyłem dobrej szkoły”, „mam za małe doświadczenie”, „w życiu i tak nic mi nigdy nie wyszło”, „było za zimno lub za gorąco”, „z pewnością mi się nie uda”, „to jest niemożliwe do wykonania”, „jest to nazbyt trudne, by można było to ukończyć” oraz wiele, wiele innych. Takie furtki pozwalają im na poczekaniu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyczarować wymówkę, dzięki której czują się lepiej i uważają, że na tym koniec.

Co się jednak dzieje, kiedy tacy ludzie nazbyt często zaczynają korzystać z tych „furtek”? Następstwem takiej sytuacji może być to, że wielu z nich zaczyna uważać się wtedy za mniej zdolnych. Taki „brak” zdolności jest jednym z głównych powodów, dla którego nie podejmują żadnego działania mającego na celu wprowadzenie jakichś zmian w swoim życiu.

Ich życie zaczyna się toczyć starymi, dobrze znanymi torami, kiedy inni już dawno zmienili swój „środek transportu”, dzięki któremu mogą poruszać się szybciej i wygodniej.

Bardzo dobrze pamiętam, jak w czasach szkolnych zbliżał się ważny sprawdzian. Zdarzyło się, że parę razy poszedłem do lekarza z „ciężką chorobą” (kilkakrotnie nawet udało mi się otrzymać zwolnienie nawet na tydzień).

Oczywiście jakimś dziwnym trafem w tym dniu to i nawet temperatura była trochę wyższa, niż powinna i wszystko się zgadzało; zwolnienie w kieszeni i klasówka „przepadła”. Jak mówi stare powiedzenie: paluszek i główka to szkolna wymówka. Najgorzej jest jednak w chwili, kiedy zaczynamy korzystać z tego przysłowia w każdej życiowej sytuacji (oczywiście, ponieważ nie jesteśmy już uczniami, zostaje ono dopasowane do realiów naszego życia).

Wymówki więc można w pewnym sensie porównać do choroby (np. przeziębienia). Kiedy tylko zaczyna coś układać się nie po naszej myśli, od razu szukamy jakiegoś antidotum, które uleczy naszą chorobę (wyrzuty sumienia). Przecież lepiej jest powiedzieć: „to było niemożliwe”, niż uświadomić sobie jeden prosty fakt – że wysiłek i działanie, jakie zostały włożone w osiągnięcie pożądanego celu, były niewspółmierne do oczekiwanych rezultatów.

Kolejnym ważnym czynnikiem, dla którego sięgamy po wykręty, jest strach przed krytyką. Krytyka, zwłaszcza ta, która pochodzi z ust bliskiej osoby, potrafi bardzo mocno zranić. Dlatego właśnie bardzo często spotykamy się z sytuacją, w której ludzie mający świetny pomysł nie robią nic, by go urzeczywistnić – właśnie w obawie przed niepochlebną oceną najbliższych. Obawa przed krytyką jest jednym z największych „hamulców” powstrzymujących ludzi przed wprowadzaniem zmian na lepsze.

Aby uniknąć krytyki – nic nie rób, nic nie mów, bądź nikim.
Elbert Hubbart

Dobrym przykładem osoby potrafiącej radzić sobie z krytyką jest Michael Schumacher. Niemiecki kierowca w trakcie swojej kariery bardzo często był krytykowany za śmiałą, pełną brawury jazdę. Jazdę, która w wielu przypadkach nie podobała się jego konkurentom na torze oraz innym ludziom.

Taka jazda doprowadziła nawet do zdyskwalifikowania tego zawodnika w jednym z sezonów (w 1997 roku podczas ostatniego wyścigu doszło do kolizji z Jacques’em Villeneuvem. W konsekwencji tego zdarzenia odebrano mu wszystkie punkty, przez co utracił tytuł wicemistrza świata Formuły1. Jednak w ostateczności jego determinacja doprowadziła do zdobycia w latach 2000-2004 pięciu tytułów mistrzowskich. W sumie zdobył ich siedem.

Każdy głupi potrafi krytykować, potępiać i narzekać, ale potrzeba charakteru i samokontroli, by być rozumiejącym i przebaczającym.
Dale Carnegie

Każdy może krytykować. Ci, którzy często krytykują, robią to w stosunku do rzeczy lub sytuacji, których nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć. Taka zmiana burzyłaby ich światopogląd. Ludzie, dla których krytyka jest jedyną znaną metodą obrony przed nieznanym, są w stanie przyczepić się do wszystkiego, co wybiega poza wcześniej ustalony w swym umyśle porządek.

Może to być również związane z chęcią „ochrony” krytykowanej osoby (najczęściej chodzi o członka rodziny) przed ewentualną porażką. Nie rozumieją jednak, iż taka krytyka w wielu przypadkach zabija w osobie krytykowanej pewność siebie oraz chęć zmiany życia na lepsze (nawet jeśli po drodze mogą przydarzyć im się drobne kłopoty).

Musisz teraz podjąć decyzję, że zapomnisz o usprawiedliwianiu się i wymówkach, które dla wielu okazały się wystarczające, by nie podejmować żadnego działania, które miało na celu zrealizowanie i urzeczywistnienie marzeń. Twoje cele i marzenia z pewnością są na tyle ważne, abyś niezwłocznie przystąpił do ich realizacji.

Najlepszym sposobem, aby zaprzestać usprawiedliwiania się w każdej sytuacji, kiedy coś zaczyna układać się inaczej, niż byśmy chcieli, jest znalezienie przyczyn takiego stanu rzeczy i jak najszybsze ich wyeliminowanie. Dopiero kiedy będziemy w stanie spojrzeć obiektywnie na powstałą sytuację, możliwe będzie takie zadziałanie, aby po wyeliminowaniu problemu podobna sytuacja już nigdy nie miała miejsca.

 


Fragment książki Janusza Kozła „Hamulce sukcesu”

Zaciekawił Cię ten fragment? Pobierz więcej za darmo
DARMOWY FRAGMENT

Artykuły, Blog ZM, rozwój osobisty i osiąganie celów

Miej marzenia

4 maja 2015

Pamiętam, że jako młody mieszkaniec dzielnicy Overtown często widywałem okolicznych alkoholików, którzy kręcili się przy jednym z tutejszych sklepów monopolowych. Przechodząc obok, zawsze czułem niepokój. Mieli pustkę w oczach, pokładali się na chodniku, cuchnęli moczem pomieszanym z alkoholem. Byli dla mnie ludzkimi wrakami.

Niektórzy z uczniów urywali się z lekcji i przychodzili tam, prosząc o parę łyków z butelek owiniętych w papierowe torby na zakupy. Wewnętrzny głos kazał mi trzymać się z daleka od tych ludzi, od ich martwoty i kiepskich trunków, pozbawiających ich resztek życia.

— Nigdy nie będziesz taki jak oni — mówił mój wewnętrzny głos.

Ów głos był niezwykle silny. Musiał taki być.

Gdzieś w głębi ducha miałem pewność tego, że moje życie będzie zupełnie inne. Czułem to, chociaż dziesiątki osób z mojego środowiska próbowały zmienić swoje życie. Nie podołali. Wielu zdało maturę i zaczęło studiować. Byli na dobrej drodze do lepszego życia, lecz — pozbawieni psychicznego przygotowania do osiągnięcia sukcesu — powracali do dawnego stylu życia. Dziedzictwo dzielnicy Overtown siedziało w nich pomimo zmiany otoczenia.

W Overtown mieszkało się w wynajętych mieszkaniach, które przypominały psie budy ustawione jedna obok drugiej. Pozostałe wyglądały jak domki letniskowe, z trzema do pięciu pokojami w amfiladzie. Gdyby ktoś strzelił do środka, kula zatrzymałaby się na tylnej ścianie, bez przeszkód przemierzając całe wnętrze.

I chociaż dzisiejsze Overtown jest najbiedniejszą dzielnicą Miami, za moich czasów nie było aż tak źle. Istniały miejsca, których należało unikać, jeśli nie chciało się zostać okradzionym lub napadniętym.

Najgorszym miejscem była tzw. rzeźnia. Rzeźnia — jak sama nazwa wskazuje — była miejscem, w którym dochodziło do częstych zbrodni. Adekwatnym opisem tej części Overtown był napis widniejący na ścianie izby przyjęć okolicznego szpitala: „Rany cięte i postrzałowe: poniedziałki i wtorki. W weekendy mamy innych pacjentów”.

Wielu sąsiadów powyprowadzało się w lepsze okolice, mieszkali w lepszych warunkach. Wiedziałem, że fizyczna ucieczka od tego miejsca jest możliwa.


Pewnego dnia Mama przedstawiła mnie pewnemu nauczycielowi.

Mawiano, że jestem do niego fizycznie podobny. Mieliśmy niemal identyczne uśmiechy, co niezmiernie mnie cieszyło. Któregoś dnia wybrałem się do niego w towarzystwie Mamy. Kiedy wszedłem do środka, odniosłem wrażenie, jakbym znajdował się we wnętrzu pałacu. Podłogi wyłożone były miękką wykładziną z długim włosem, co było absolutnym rajem dla małych stópek znających jedynie twardość posadzki z linoleum.

Pamiętam, jak Mama powiedziała mi, że znajomość ta sięga czasów szkolnych. Poznali się, kiedy obydwoje mieli tyle lat, co ja. Znajomy Mamy skończył szkołę, poszedł na studia i prowadził bardzo udane życie.

Zależało jej na tym, abym go poznał. Jej cichym marzeniem było, abym poszedł kiedyś w jego ślady. Tak też się stało. Pamiętam, że gdy patrzyłem na ten piękny, przestronny dom, przez głowę przebiegła mi myśl: „I ja mógłbym tak mieszkać”.

Ustal, co jest twoim prawdziwym marzeniem, i wiedz, że jego spełnienie jest możliwe

Mama była mądrą kobietą. Nie było jej stać na wyprowadzkę z Overtown. Nie było jej stać na wynajęcie domu o standardzie podobnym do tego, w jakim mieszkał jej znajomy. Robiła jednak, co mogła, abyśmy mieli świadomość istnienia ogromnych możliwości w życiu. Mama zaszczepiła w nas celowość i ambicję.

Nasiona wykiełkowały. Kiedy zrozumiałem, że poza dusznym, skisłym Overtown istnieć może o niebo lepsze życie, w moim sercu pojawiła się nadzieja.


Pewnego wieczoru wprosiłem się do jednego z bogatszych domów w dzielnicy. Było tuż po szkolnym przedstawieniu. Kilku zamożnych uczniów pochodzących z eleganckiej dzielnicy Miami Beach zaproponowało, że odwiozą mnie do domu. Nie chciałem, żeby zobaczyli, w jak podłych warunkach żyję, więc poprosiłem ich o wysadzenie mnie naprzeciw okazałej rezydencji jednego z lekarzy.

Rezydencja ta od zawsze wzbudzała mój zachwyt. Mój prawdziwy dom znajdował się w zupełnie innym kierunku.

Koledzy byli pod ogromnym wrażeniem. Nalegali, żebym wpuścił ich do środka. Zapytali, czy mogą popływać w basenie. Nie zgodziłem się. Nie chcieli odjechać. Kręcili się wokół i hałasowali. Zapragnąłem zmyć się stamtąd, zanim pojawi się policja. Miałem nadzieję, że odjadą sobie, a ja spokojnie udam się na przystanek autobusowy.

Dom, o którym mowa, był skromny jak na tamtejszą okolicę. Byłem wówczas bardzo biedny. Wystarczyło, że mijałem jakikolwiek bank, a w jakiś tajemniczy sposób uruchamiał się alarm przeciwwłamaniowy. Chcąc pozbyć się kolegów, zacząłem z wolna iść w kierunku frontowych drzwi.

— W porządku, chłopaki. Trzymajcie się. Do jutra.

Ku mojej konsternacji koledzy okazali się bardzo dobrze ułożonymi młodymi ludźmi.

— W takim razie poczekamy tu, aż wejdziesz bezpiecznie do środka i zapalisz światło.

— Nie, nie. To nie jest dobry pomysł — protestowałem. — Domy w tej okolicy są bacznie strzeżone. Ktoś mógłby zawołać policję, widząc, jak obcy samochód kręci się tutaj przez jakiś czas. Lepiej już pójdę. Nic mi nie będzie. Poza tym muszę jeszcze skoczyć do ogrodu i wziąć klucz ze schowka.

W końcu odjechali. Podszedłem powoli do drzwi domu, na wypadek gdyby przyszło im do głowy pokrążyć tam jeszcze przez chwilę, a następnie pognałem jak szalony w kierunku autobusu.

Następnego dnia cała szkoła mówiła tylko o mnie.

— Wiecie, jaką wypasioną chatę ma ten Les Brown? — mówili.

— Jeszcze nie — pomyślałem. — Ale możliwe, że kiedyś tak będzie.


Fragment książki Lesa Browna „Live Your Dreams” – urzeczywistniaj swoje marzenia.

Zaciekawił Cię ten fragment? Pobierz więcej za darmo
DARMOWY FRAGMENT

Blog ZM, Inspirujące rozmowy, rozwój osobisty i osiąganie celów

Czy Henry Ford był nieukiem?

24 kwietnia 2015

Parę lat temu podczas wojny pan Ford wytoczył proces przeciw „Chicago Tribune”, oskarżając tę gazetę o publikację oszczerczych stwierdzeń o nim. Jednym z tych stwierdzeń było, iż Ford to „ignoramus”,  to znaczy nieuk, a do tego pacyfista.

Kiedy sprawa trafiła do sądu, prawnicy „Tribune” próbowali udowodnić, przy „pomocy” samego Forda, że ich stwierdzenie było prawdą: że faktycznie jest nieukiem. W tym celu przepytali go skrupulatnie ze wszystkich możliwych przedmiotów.

Jedno z pytań, jakie zadali, brzmiało:

– Ilu żołnierzy wysłali Anglicy do zduszenia powstania kolonii amerykańskich w 1776 roku?

Z cierpkim uśmiechem na twarzy Ford odpowiedział nonszalancko:

– Nie wiem, ilu dokładnie, ale słyszałem, że było ich dużo więcej niż tych, którzy potem wrócili do domu. Po tym nastąpił głośny śmiech sędziego, ławy przysięgłych, ludzi na sali, a nawet sfrustrowanego prawnika, który to pytanie zadał.

Tę linię pytań kontynuowano przez ponad godzinę. Ford cały czas zachowywał stoicki spokój, pozwalając „szczwanym lisom” strony przeciwnej bawić się z nim, aż wreszcie miał tego dość. W odpowiedzi na szczególnie nieznośne i obraźliwe pytanie, Ford wyprostował się, wskazał palcem na pytającego prawnika i odpowiedział:

– Gdybym naprawdę chciał odpowiedzieć na to głupie pytanie, które pan mi teraz zadał, albo na którekolwiek inne z pytań, jakie mi pan wcześniej zadawał, pragnę przypomnieć panu, iż nad moim biurkiem wisi rząd elektrycznych guzików, a przyciskając odpowiedni z tych guzików, mógłbym wezwać ludzi, którzy podaliby mi poprawną odpowiedź na wszystkie pytania zadane tu dziś przez was oraz na wiele innych pytań, których z braku inteligencji nie umiecie ani zadać, ani odpowiedzieć na nie. A teraz zechce mi pan łaskawie wyjaśnić, dlaczego miałbym zaśmiecać sobie umysł masą bezużytecznych szczegółów i odpowiadać potem na każde pytanie zadane mi przez każdego głupca, kiedy mam wokół siebie ekspertów i oni dostarczą mi wszelkich faktów, jakich potrzebuję, kiedy tylko ich zawołam? Cytuję z pamięci, ale to w zupełności oddaje odpowiedź Forda.

Na sali sądowej zaległa cisza. Zadającemu pytania prawnikowi opadła szczęka, oczy wyszły mu z orbit. Sędzia wychylił się ze swojego miejsca i gapił na pana Forda. Wielu sędziów przysięgłych przebudziło się i patrzyło wkoło, jakby nastąpiła tu jakaś eksplozja (co dokładnie się stało).

Znany człowiek kościoła, obecny na sali, powiedział mi potem, że scena ta przypominała mu to, co prawdopodobne się działo wtedy, gdy Jezus Chrystus był sądzony przez Poncjusza Piłata; zaraz po tym, jak podał swoją słynną odpowiedź na pytanie Piłata: „Czym jest prawda?”

A mówiąc po naszemu, Ford tak odpowiedział, że tamtemu buty spadły. Do tego momentu w procesie ów prawnik całkiem dobrze się bawił.

– jak myślał – kosztem Forda, szeroko ukazując własną wiedzę ogólną jako przykład i porównując ją z brakiem wiedzy Forda o wielu sprawach i wydarzeniach.
Ale ta odpowiedź popsuła mu zabawę!

Udowodniła także po raz kolejny (wszystkim, którzy byli dość inteligentni, by to przyjąć), że prawdziwe wykształcenie oznacza rozwijanie umysłu, a nie samo zbieranie i klasyfikowanie wiedzy.

Ford nie mógłby w żadnym wypadku podać nazw wszystkich stolic stanowych USA, ale mógłby – i zrobił tak w rzeczywistości – zbić „kapitał”, którym można w każdym stanie USA „pociągnąć za wiele sznurków”.

Edukacja – nie zapominajmy tego – składa się z mocy dostania wszystkiego, co ktoś potrzebuje wtedy, kiedy tego potrzebuje, bez naruszania praw innych ludzi. Ford doskonale pasuje do tej definicji z powodu, który autor usiłował tutaj wyłożyć, opisując powyżej wspomniany incydent związany z prostą filozofią Forda.

Zapraszamy do zapoznania się z wieloma innymi inspirującymi historiami opisanymi przez Napoleona Hilla w jego ksiażce: „Prawa Sukcesu. Tom I i II.”