Droga do spełnienia

13. Celuj w gwiazdy

29 lutego 2024

— I raz, ciągnij linę, ciągnij linę!!! — To już przechodziło w rutynę, że kiedykolwiek zajrzało się na pokład galeonu El Dragon, ktoś wrzeszczał. Tym razem był to Koral, który będąc najgłośniejszym kibicem, a jednocześnie bratem marynarza Uwego, tak motywował go do wygranej.

Awans na statku to przywilej okupiony ciężką pracą. W tym właśnie dniu miało się okazać, który z marynarzy dostanie „o jedną belkę więcej na swoje pagony”. Było trzech kandydatów: Uwe, Sam i Bose i tylko jedno miejsce do obsadzenia. Miejsce nadzorcy takielunku — wszystkich ruchomych części galeonu powyżej pokładu.

Konkurencja z liną dobiegła końca. Uwe siedział ze spuszczoną głową. Do końca zawodów zostały trzy konkurencje. On był ostatni. Przeciąganie liny przerżnął z kretesem. Siedział na pokładzie i prawie płakał.

— Możesz wygrać! — Usłyszał nad sobą głos Korala.

— Co ty pierdzielisz, braciszku? Jak mogę wygrać? Sam jest najszybszy, Bose najsilniejszy, a ja cóż… Nadaję się chyba tylko do tego, by flądrom spod ogona wymiatać.

Koral się nie poddawał.

— Wyobraź sobie, że już masz tę funkcję. Nie patrz na to, co widzisz, tylko na to, co chcesz zobaczyć. Możesz wygrać, masz jeszcze trzy podejścia, nikt nie jest mądrzejszy niż ty.

— Całe życie będę majtkiem — dalej lamentował Uwe.

— Nieprawda, możesz być kapitanem. I będziesz, zobaczysz. Tylko przestań się mazać i bierz się do roboty. Celuj w gwiazdy!

— Że co? W jakie gwiazdy? — zapytał, podnosząc głowę, Uwe.

— Jeśli celujesz w gwiazdy, to w najgorszym razie wylądujesz na księżycu lub w przestrzeni kosmicznej. Jeśli celujesz w szczyt masztu galeonu, to nie dolecisz nawet do chmur, bo nie potrafiłeś sobie tego wyobrazić.

Uwe podniósł głowę i stanął prosto. Nie do końca rozumiał, co się działo, ale uwierzył bratu. Coś w nim po tych słowach się zmieniło, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wyobraził sobie, jak celuje w gwiazdy.

Kolejne trzy konkurencje wyłoniły zwycięzcę. Kiedy Uwe odbierał od Vargasa gratulacje wraz z tytułem nadzorcy takielunku, kapitan zapytał:

— Jak ci się udało? Jak tego dokonałeś? Byłeś ostatni, a jednak wygrałeś.

Uwe uśmiechnął się i spojrzał na stojącego na czele tłumu marynarzy Korala.

— Celowałem w gwiazdy, kapitanie! Celowałem w gwiazdy!


„Energia idzie za uwagą”, dlatego można się spodziewać, że ta energia spowoduje, że zbyt poważne, czasem nawet z pozoru nierealne rzeczy, mogłyby przydarzyć się określonym ludziom. No bo jak wytłumaczyć np. to, że tacy, a nie inni ludzie po roku 1990 w Polsce obejmowali kolejno fotele Prezydenta czy Premiera? Aż do dnia dzisiejszego stanowiska od Prezydenta po Premiera w kolejnych RP są obejmowane niejako dlatego, że niemożliwe, nierealne, będące za pan brat z aberracją rzeczywistości rzeczy dzieją się. Ci panowie piastujący te urzędy musieli uwierzyć najpierw, że mogą. Zobacz, jaką potęgą jest siła Wiary!
Tendencja do tego, by coś się wydarzało, wydaje się mieć taką trajektorię, że trudniej jest osiągnąć coś, czego nie obejmujemy w swoim umyśle jako potencjalną możliwość do tego, by się zrealizowała. Można powiedzieć: „Ok., a Nikodem Dyzma?” Nikoś tylko to potwierdza.


Weźmy dwóch gości, którzy od małego pielęgnowali w głowie odpowiednio – Baltazar, by być Prezesem, Franc – by być ochroniarzem. Nie ma nic złego w jakimkolwiek celu, jeśli nie krzywdzi innych ludzi, innych istot, bo Baltazar zrealizuje się jako miliarder, a Franc jako ktoś, kto pomaga ludziom w tym, by czuli się bezpieczni. Chodzi o meritum. Po trzydziestu latach Baltazar ściska dłoń swojego szefa ochrony – Franca i pamiątkowe zdjęcie tej chwili zdobi kominki tych panów w ich domach. Czemu jest tak, że po latach ludzie lądują tam, gdzie myślą, że wylądują? Co jest tego powodem? Przypadek? No weź, proszę Cię! Przypadkiem mogę sobie zbić dużego palca u stopy, jak zapodam nieuważnie w kant sofy…choć z grubsza trzeba by było tu przywołać przyczynę, a nie „przypadek”.

Co płynie zatem z tych rozważań, i zaznaczę, że nie tylko teoretycznych? Analizując historycznie różnych ludzi, barbarzyńców, zbawców, złoczyńców, kaznodziei i złodziei, napotykamy na każdym kroku na schemat: twoje myślenie prowadzi twoją grę życia i rysuje scenariusz tego, co się w tym życiu wydarza.


Mamy w sobie ogromne potencjały energii i ogromne możliwości. Demagodzy traktujący nas jak stado baranów narzucili nam pewne wzorce społeczno-środowiskowe, mieszając je z historyczną gównoprawdą, czym, kim jesteśmy, po co i dlaczego. Narzucono nam kajdany przekonań i brzemię, jakie dźwigamy od dawna. Tym brzemieniem jest niewiara we własne możliwości. Brak wiary we własne siły, we własną moc, we własną drogę, która nam się należy jak świeży śnieg dziecku do lepienia bałwana, jest defektem i skazą na powłoce zawierającej programy naszych możliwości. Pierwotne programy naszych możliwości.
„Wyżej płota nie podskoczysz, miarkuj swoje zamiary, dostosuj się do rzeczywistości.” Jakiej rzeczywistości? Skoro jedyna rzeczywistość, jaka istnieje, to ta, którą postrzegasz? To do czego masz się dostosowywać? No do norm moralno-etycznych – zgoda, jakiś kodeks dobrze by było mieć, bo inaczej łby moglibyśmy sobie z szyj powyrywać. Natomiast w kwestiach możliwości i osiągnięć – to dawaj na gaz, ile możesz. No pewnie, że nie wszystko może Ci się udać zrealizować, ale mierząc w gwiazdy, nie chodzi o to, by wszystko ogarnąć, tylko o to, by zrozumieć, gdzie tak naprawdę jest Twoja moc. Albo zrozumieć, co jest źródłem niemocy.

Można byłoby sypnąć cytatami niby wielkich ludzi odnośnie celowania w gwiazdy, ale to nie musi być konieczne, żeby każdy zrozumiał, że jeśli dziś dajesz susa na długość 92 centymetrów, to za sto dni możesz skoczyć dwa razy tyle, jeśli nad tym popracujesz, jeśli to stanie się Twoją pasją. A co ma skok w dal w układzie celowania w gwiazdy? Ma i to sporo, dlatego że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Ludzie mają różne fobie i kompleksy. Jedni uważają za szczyt swych możliwości by wyrazić inny wdzięczność, a drudzy nie mogą się doczekać, kiedy polecą na Księżyc. No, z tym lataniem na Księżyc to drobna dygresja – powodzenia – i wcale nie dlatego, że Księżyc to nie skała. Więc jeśli powiem, że „Celuj w gwiazdy” to metafora, to co poniektórzy mogą się poczuć jakbym drwił, ale w tym kontekście to ma sens.


Uśredniając, może to wyglądać tak, że masz większe szanse na kierownika, jeśli celujesz w fotel dyrektora, masz większe szanse na dyrektora, jeśli celujesz na prezesa, i masz większe szanse na prezesa, jeśli celujesz w żonę prezesa! Taki żarcik. Nadążamy przecież. I cały czas chodzi tu nie o pewność, ale o to, by zwiększyć szanse na „potencjalne możliwości”.
Tak z innej beczki, pomyślmy, czy większe szanse na to, że ktoś stanie się aktorem, jest to, że najpierw pójdzie do szkoły aktorskiej, czy nie? Tak statystycznie.

No więc, jeśli chcesz być wielki, celuj tam, gdzie siedzą Wielcy. Jeśli nie wierzysz w swoje możliwości, to trudniej będzie ci osiągnąć szczyty możliwości. Wybieraj, czy celujesz w stodołę sąsiada, czy w Gwiazdę Polarną?! Wybór zawsze należy do ciebie. Nie wybór, kim się staniesz, ale czego chcesz. Choć jeśli wystarczająco silnie będziesz się starał, osiągniesz to, jeśli celując w Gwiazdy, będziesz pamiętał, że nie ma rzeczy niemożliwych.

5/5 - (1 vote)
<< Poprzedni <<
>> Następny >>

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

*