Browsing Tag

zmiana

Droga do spełnienia

19. Wielkie idee rodzą się w ciszy

27 lutego 2024

Medytacja to fajna rzecz. I jakże użyteczna. Vargas o tym wiedział. Nie był mistrzem żadnej medytacji, ale od czasu do czasu wykorzystywał możliwość, by pobyć ze sobą w ciszy, skutecznie odciąć się od czynników zewnętrznych.

Ciszę na morzu najczęściej można uchwycić w nocy, kiedy milkną już komendy marynarskie i okrzyki świadczące o tym, że załoga okrętu jest żywym organizmem. Jednak słowo „cisza” jest nieadekwatne i nieodpowiednie, bo przecież całkowitej ciszy i tak nie jesteśmy w stanie ani znaleźć, ani uchwycić, ani usłyszeć.

Od jakiegoś czasu głowa kapitana Vargasa zaprzątnięta była nietuzinkowymi pytaniami: „Po co tak naprawdę żyjemy?”, „Jaki jest cel życia?”. Dlatego od ponad dwóch tygodni nocą, kiedy większość załogi już spała, siadał na swojej koi i medytował, myśląc i nie myśląc.

Nie jest łatwo wejść w głąb siebie. Nie jest także łatwo uzyskać odpowiedzi na pytania, które są naprawdę ważne: „Skąd jesteśmy?”, „Dokąd zmierzamy?”, „Jaki jest cel naszego życia?”. Kiedy zadamy sobie takie pytania, jest nawet wielce prawdopodobne, że nie dojdziemy drogą zdroworozsądkową do żadnych istotnych konkluzji, podsumowań czy odpowiedzi. Ale jest jedno „ale”.

Noc była raczej pogodna, lekko wiał niekoniecznie ciepły wiatr. Vargas spacerował po pokładzie El Dragona. Robił to subtelnie, by nie stukać marynarskimi butami o deski, bo większość załogi była pogrążona we śnie.

Twarz Vargasa była spokojna i kapitan lekko się uśmiechał, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kiedy przystanął niedaleko rufy galeonu, ujrzał czuwającego Elfiego. Ten spojrzał na kapitana i zapiszczał:

— Kapitanie, ty świecisz!

Vargas zaśmiał się cicho.

— Tak, tak, Elfie, świecę. — Niezmiernie go rozbawił ten tekst młodego marynarza. Po chwili odrzekł: — Nie świecę, to takie złudzenie. Księżyc świeci na moją twarz i tak to wygląda, jakbym świecił.

— No tak, kapitanie, ale wyglądasz jakoś tak… spokojnie, dostojnie, jak posąg greckiego boga. — Elfie należał do tych marynarzy, którzy nie stronili od poezji i sztuki, a przynajmniej do tych, którzy odróżniali kulturę od sztuki. — Skąd taki nastrój, kapitanie?

— Wiem już, jak mamy płynąć, by dotrzeć do miejsca, które na nas czeka. Wiem, co i jak zrobić, kiedy i jak zmienić kurs, wiem to wszystko. — Vargas mówił rzeczywiście niczym nawiedzony bóg.

— Jak się dochodzi do takiej mądrości, kapitanie?

— Do niej się nie dochodzi, ona sama przychodzi wtedy, gdy ktoś jest gotowy.

— Czyli myślałeś o tym i wymyśliłeś? — Elfie jakby nie rozumiał, co powiedział Vargas.

— Nie, Elfie. Rozwiązanie przyszło wtedy, kiedy w ciszy myślałem o czymś zupełnie innym. Dasz wiarę?

Elfie już więcej nie pytał, a na nocnym niebie jaśniał księżyc i jaśniał kapitan Vargas.


Cisza – ciszą, medytacja – medytacją, a żyć trzeba. Pewnie, że jest chyba optymalnym rozwiązaniem, żeby każdy z nas przynajmniej raz na jakiś czas starał się wyciszyć, wejść do środka samego siebie, czy pomedytować. Nie tylko po to, by stać się świętym czy innym Buddą, ale dlatego, że to ułatwia życie, obniża napięcie nerwowe, pozwala nabrać dystansu do z pozoru ważnych kwestii, czy obniża ciśnienie krwi, która jest w nas burzona za sprawą nas samych, jak i otaczających nas okoliczności. Rozluźnienie i relaks umysłowy w sytuacji, kiedy zarabiamy na chleb myśląc, są jak wentyle bezpieczeństwa, by nie przegrzać silnika pod wpływem zbyt wysokiego ciśnienia, jakie płynie z tłoków. Nie ma tu żadnych czarów, ani nic nie jest za bardzo skomplikowane. Po prostu trzeba wyrównywać potencjały, zachowując równowagę i harmonię. Jeśli ktoś po dziesięciu godzinach ciężkiej pracy fizycznej idzie się wyluzować do siłowni, to jest wielka szansa na to, że zaniedbuje swoją intelektualną sferę. I odwrotnie. Urzędnik siedzący przez kilka godzin w towarzystwie bzdurnych papierów, niechże po robocie spróbuje gry w palanta, zamiast oglądać bzdurne kwestie w telewizorze. Nie będę rozwijał tego wątku, bo to nudne. Nadmienię jedynie kilka rzeczy, które wydają mi się sensowne w kontekście szukania rozwiązań pod nasze potrzeby.

Kluczykiem do drzwiczek naszej szkatułki wydaje się być „zmiana”. Zmiana otoczenia, zmiana podejścia, zmiana punktu widzenia, poprzez zmianę punktu siedzenia. Szczególnie istotna to kwestia wtedy, kiedy szukamy tak zwanych „kreatywnych rozwiązań”. Jeśli głowisz się nad czymś i nie możesz tego rozkminić w betonowych murach swojego biura, to wsiądź do swojego Mercedesa i jedź do lasu. Tam usiądź na pniu, zdejmij swoje podkute wyścigiem szczurów lakierki, zanurz swoje wypielęgnowane od manicure stopy w leśny mech i posiedź tak na tym pniu, dopóki dupa Ci nie ścierpnie. Wtedy wstań, przejdź się po lesie i pozbieraj grzyby, a jest wielce prawdopodobne, że schylając się po kolejnego muchomora, nagle pojawi Ci się w głowie schemat, jak pociągnąć temat sprzedaży Twoich produktów na wschodzie. Albo wpadniesz na to, wracając swoim Cadillackiem z lasu do miasta. Jeśli pracujesz łopatą, to po robocie wypożycz w bibliotece „Makbeta” i chociaż spróbuj ogarnąć o co w tym bełkocie chodzi. Być może wtedy pojawi Ci się schemat, jak Twoja brygada ma przerzucać żużel z jednej kupy na drugą.

Zasady i reguły mówią tak, że najpierw zadajesz pytanie, a później szukasz świadomie i logicznie rozwiązań, jednocześnie zadając je w nieskończoność. Nie wiesz, jaką podjąć decyzję, co zrobić, jak coś wykonać. Zadajesz pytanie sobie, pytasz innych, robisz burzę mózgów na dowolnym poziomie, który uważasz za właściwy i wygodny. I tak starasz się znaleźć rozwiązanie. Jeśli dochodzisz do punktu, w którym widzisz, że po kilku dniach, czy tygodniach, czy godzinach, głowa Ci paruje, a rozwiązania jak nie było, tak nie ma, to odpuszczasz… i zajmujesz się czymś innym. Według mądrych głów, wtedy Twoja podświadomość zaczyna dochodzić do głosu i już wiesz. Według mnie to nie podświadomość, ale nadświadomość, lub może mix powyższych, ale to operacyjnie bez znaczenia. Rozwiązanie może pojawić się nagle i z pozoru niespodziewanie. Trzeba tylko jeszcze umieć rozpoznać, czy ten impuls to prawda, czy podszept wrogiej publicystyki, ale o tym będzie w innym miejscu.

Co to wszystko może mieć wspólnego z ciszą? Czemu jest tak, że mówi się o tym, że cisza stanowi kolejny kluczyk błogosławieństwa? I o jaką ciszę tu chodzi? Można tę ciszę podzielić na dwie i pewnie na więcej, ale ja ją podzielę na dwie. Cisza zewnętrzna i cisza wewnętrzna. Cisza zewnętrzna to cały zgiełk i chaos informacyjny, jaki płynie do nas wciąż podczas naszego życia. Telewizor, ludzie wkoło nas, partnerzy, dzieci, psy, konie, karetki pogotowia, teściowa i inne takie. Tu rzeczywiście wyjście poza, zamknięcie się w swoim pokoju, wyłączenie zmysłów, a szczególnie słuchu, działa cuda, relaksuje i jest prawdziwym antidotum na stres, napięcie i zmartwienia. Joga, medytacja, chodzenie po lesie, w góry, przebywanie w miejscach, gdzie nie hałasuje nic – to podnosi poziom kreatywności, relaksuje, uzdrawia i to bez przesady.

A Cisza Wewnętrzna? To cisza naszego wewnętrznego dialogu z samym sobą – myśli płynące wciąż i bez przerwy, o przeszłości i przyszłości, o tym, co było i co będzie. I teraz, eureka! To właśnie zabiera nam moc, a co za tym idzie, kreatywność. To zaraza i plaga. Nasza moc jest tu i teraz, w tym miejscu, bez myśli. Myślenie o przeszłości i przyszłości osłabia nas, bowiem rozpamiętujemy to, co było, często żałując, a myśląc o tym, co będzie, często się boimy – żal przeszłości i strach przyszłości. Że kogoś skrzywdziliśmy, że nas mama nie kochała, że stary nas naparzał sznurem od żelazka, że ktoś nas molestował, że ktoś nas porzucił, że zabiliśmy kota sąsiada. Że jak zapłacimy za szkołę dzieci, na kogo one wyrosną, że wirus pojawił się i zabija, że wojna się szykuje, że konserwy w słoikach trzeba robić, bo nie będzie schabu na półkach sklepowych, że mamy raka i umrzemy. Z tym rakiem to rzeczywiście najpewniej umrzemy, jak tylko oddamy się w ręce onkologów z NFZ.

Rozwiązanie?! A walić to! Cisza wewnętrzna to pozbycie się ciągłych dialogów z samym sobą odnośnie tego, co było i tego, co będzie. Jak się nauczymy wchodzić w te momenty „bez dialogu wewnętrznego”, i wejdziemy w ten rodzaj ciszy, to mamy jak w banku, że nasza kreatywność wzrośnie, poprawi się zdrowie i intuicja, i zaczniemy dostrzegać rozwiązania, o jakich kiedyś moglibyśmy tylko pomarzyć.

Droga do spełnienia

31. Buduj wspierające Cię nawyki

20 lutego 2024

— Rudolf, zabieraj łapy od tego smalcu! — krzyknął kucharz Markos.

— Oj tam, oj tam — cicho zachichotał Rudolf i wytoczył się z pokładowej spiżarni.

Sto siedemdziesiąt kilo żywej wagi, biorąc pod uwagę zawód marynarza, to prawie porażka, ale Vargas miał do Rudolfa słabość. Kapitan wierzył, że ten ludzki wieloryb przynosi szczęście. Niejednokrotnie przekonał się o tym, że wszędzie, gdzie był Rudolf, wiał pozytywny i szczęśliwy wiatr. Po prostu w towarzystwie Rudolfa wszystko było prostsze. A że dodatkowo Rudolf był bardzo zdolnym kartografem i superspecem od czytania map i kompasów, miał u Vargasa specjalne względy.

Kiedy Rudolf oblizywał palce, czyszcząc je z kapiącego smalcu, Markos mówił już spokojniej:

— Rudolf, narzekasz, że ważysz tyle co potwór morski, że ledwo oddychasz, że nie możesz się wtoczyć po schodach, że sznurowadeł nie możesz sobie sam zawiązać, a żresz ten smalec jak oszalały. Co z tobą? Przecież tak nigdy nie schudniesz, ogarnij się, chłopie!

— Łatwo ci tak mówić, bo nie jesteś mną. — Rudolf trochę posmutniał, spuścił głowę i wyszedł, tocząc się, z kuchni.

Popołudniowa bryza zastała Rudolfa siedzącego na pokładzie. Po chwili przysiadł się Markos.

— Wiem, chłopie, jak to jest, kiedyś też mierzyłem się z podobnymi problemami.

— Tak? I jak sobie z nimi radziłeś? — zaciekawił się Rudolf.

— Wspierałem się określonymi rodzajami nawyków.

— Że co? — Rudolf był inteligentny, ale widocznie nie po tej stronie ogarnięcia.

— To proste. Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu, to przestań robić to, co wspiera to, co chcesz przestać robić.

Rudolf spojrzał na Markosa, jakby chciał zapytać: „Czyli?”.

Markos wyczuł pismo nosem i rzucił niby od niechcenia:

— Jak chcesz schudnąć, to nie przebywaj w towarzystwie żrących wciąż grubasów, przestań przy każdej sposobności odwiedzać kuchnię, nie zaglądaj do chłodni, gdzie jest żarcie, przestań myśleć tylko o tym, co chcesz zjeść. Zamiast tego znajdź sobie nowe hobby, jak musisz coś koniecznie zjeść, to wypij kubeł wody, obierz sobie za cel, że każdego dnia musisz schudnąć o kilogram, i po prostu to zrób. Jeśli masz jeszcze jakieś inne nawyki, które wspierają twoją otyłość, to je znajdź, zagoń do kąta i zmień. Nie niszcz ich, tylko zastąp je innymi. Pomyśl o tym. Jesteś inteligentny, dasz sobie radę — oznajmił na koniec, po czym wstał i poszedł szykować kolację dla załogi.

A Rudolf myślał.

Po trzech tygodniach, kiedy załoga rano wstała do ćwiczeń, ni z tego, ni z owego przyłączył się do nich Rudolf, ważący już tylko sto czterdzieści kilo.

— Rudolf, jakim cudem tyle schudłeś w tak krótkim czasie? — zapytał zdyszany Doni, pompując na kościach.

— Idź do niego. — Rudolf wskazał głową na Markosa. — On ci powie.


Negatywne i szkodliwe nawyki są naszą zmorą. Prowadzą nas na skraj wyczerpania, cicho i podstępnie. Żeby skutecznie radzić sobie z trudnościami nawyków, a co za tym idzie, aby budować te, które będą nas wspierały, potrzebne jest przekonanie, że jest coś do zmiany, oraz motywacja, by tej zmiany dokonać.


Motywacja powinna być na tyle silna, by swoją mocą była zdolna pokonać komfort starego przyzwyczajenia, w jakim utknęliśmy. Mówiąc po ludzku, jeśli bardziej będzie nam zależało na zmianie czegoś niż na trwaniu w utartym schemacie, to mamy większe szanse na powodzenie. Co dalej? Dalej jest już tylko pod górkę.


Zawsze na początku jest plan, nie chaos, tylko plan. Jeśli nam coś doskwiera, trzeba usiąść i napisać plan. Taki w głowie ma tendencję do tego, by się „zapomnieć”, bo kto by tam pamiętał za jakiś czas, cośmy „wygdybali”. Chcesz schudnąć? Bierzesz notes i notujesz: sto siedemnaście i pół. Robisz plan. Za tydzień ma być mniej o sześć kilo. I naparzasz. Przez tydzień nie zjadasz pączków i chudniesz. Wprowadzasz także inne ograniczenia i inne dyspozycje, bo masz schudnąć.

Masz problem, obojętnie czy to jest nadwaga, czy braki w portfelu, czy niemożliwość wejścia na taki pułap, o jakim marzysz. Zawsze kwestia tkwi w Twoim wyobrażeniu o samym sobie. To niby jest takie proste. Zawsze kluczem jest umiejętność zrozumienia, że to my tworzymy naszą rzeczywistość – zawsze. Nieudolny Mike Tyson, chuderlawy Arnold Schwarzenegger, niemyślący ja. Mike – mistrzem mistrzów – pomimo tego, że na jego ulicy każdy go tłukł jak tylko mógł. Arnold, ja – no, może zła kolejność…
Kilka takich podpowiedzi z cyklu „to co wszyscy już wiedzą” w kontekście utrwalania w sobie nawyków wspierających osiągnięcie tego, co chcemy uzyskać. Nie otaczaj się „krabami w wiaderku”, czyli zrezygnuj z toksycznych ludzi, z toksycznego środowiska. Jeśli jesteś alkoholikiem i chcesz rzucić nałóg, przestań chodzić pod budkę z piwem, gdzie stoją Twoi dobrzy znajomi. Zastąp kulawe działania działaniami stojącymi prosto. Jeśli masz tendencję zjadać za dużo smalcu o czternastej trzydzieści, to od czternastej do piętnastej trzydzieści zaplanuj sobie spacer po lesie, by nie mieć dostępu w tym czasie do lodówki, a co za tym idzie do smalcu. Jeśli po piwo sięgasz o szesnastej, a chcesz przestać pić piwo, to o piętnastej czterdzieści pięć wypij dwa litry zdrowej, źródlanej wody z niskim potencjałem redox (znaczy z ujemnym redox). Wtedy jest szansa, że nie będzie ci się chciało już tak bardzo pić piwa. No to tyle może rad z cyklu. A co jeszcze można powiedzieć w tym temacie?

Można powiedzieć, że wszelkie nawyki, przyzwyczajenia, nałogi i fobie są zaprogramowane w naszej, nazwijmy to, podświadomości jako elementy zaspokajające nas w jakiś sposób – jako elementy dające nam poczucie spełnienia, komfortu. Może to być „ucieczka od”, jak na przykład nałóg picia alkoholu, który często jest przez nas wykombinowany, bo rzeczywistość, z jaką się spotykamy, jest dla nas nie do przyjęcia. Nie będę się tu zbytnio rozwodził nad tymi kwestiami opisywanymi w różnych podręcznikach. Tyjemy, bo zakrywamy to, a chudniemy, bo odkrywamy tamto. Obojętnie.

Chodzi o to, że tak naprawdę większość tych fobii, nałogów czy przyzwyczajeń (jeśli nie wszystkie) to odpowiedź naszego ciała i naszego myślenia, a co za tym idzie działania na negatywne, tak to nazwijmy, zdarzenia lub kody z przeszłości. Albo coś ukrywamy, albo coś nas dręczy, albo coś nas dusi. Żal do matki, nienawiść do ojca, złość na rodzeństwo, gniew wobec nauczycieli, rówieśników, oprawców, katów, ciemiężycieli i innych typów powoduje, że wpadamy w koleiny, z których wydostanie się jest niezmiernie trudne. Najczęściej kluczem do zamka naszego wybawienia jest przebaczenie. Przebaczenie wszystkim i wszystkiego. Zrozumieć wszystko, to wszystko wybaczyć. Powtórzę, bo to jest najważniejsze. Za każdym przypadkiem jakiegokolwiek krzywdzącego nas samych lub szkodliwego dla naszego ducha i ciała nałogu czy przyzwyczajenia stoi nasza psychika i demony, jakie mamy w naszych umysłach. Nic innego. Jeśli zatem będziemy pracować z dowolnym nawykiem czy przyzwyczajeniem tylko z perspektywy zmiany diety, harmonogramu zajęć czy innych fizycznych aspektów, to może się nie udać, i najczęściej się nie udaje. Przyczyną jest brak pracy na polu psychiki, a szczególnie wybaczenia. Efekt jojo czy nieudane próby wyjścia z dowolnego nałogu są wyłącznie potwierdzeniem tego, co pozwoliłem sobie naszkicować powyżej.

Dlatego najskuteczniejszą metodą czy sposobem zmiany naszych przyzwyczajeń jest dojście do źródła, dlaczego tak, a nie inaczej działamy, a to źródło ZAWSZE siedzi w naszej psychice, w naszej przeszłości, w naszych doświadczeniach. Dopiero dotarcie do przyczyny problemu pomoże skutecznie go rozwiązać. Pomoże, bo nie rozwiąże. Żeby rozwiązać temat, po rozpoznaniu przyczyny, trzeba ją usunąć – i tu jest popis dla naszej pracy nad samym sobą. I tu kłania się myślenie. Dlatego Rudolf myślał ☺

rozwój osobisty i osiąganie celów

Proces zmiany pasji w profesję

2 listopada 2023

Proces zmiany pasji w profesję w naszym modelu wygląda tak:

  1. Poznaj swoje mocne strony, talenty i naturalne predyspozycje
  2. Odkryj pasję, która staje się motywacją do uczenia się
  3. Zbuduj wokół niej umiejętności specjalistyczne,
  4. Znajdź rynek, na którym te umiejętności są pożądane,
  5. Wejdź na niego robiąc pierwsze projekty komercyjne,
  6. Stwórz portfolio realizacji
  7. Wypracuj powtarzalny proces produkcji i pozyskiwania klientów

Fragment pochodzi z ebooka „Droga od pasji do profesji”, którego autorem jest Kamil Dunowski.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Zaprogramowanie przez enkulturację

16 lipca 2021

Innym aspektem myślenia i otwartego umysłu jest nasze zaprogramowanie poprzez enkulturację. „Enkulturacja” to uczone słowo na określenie wszystkiego, czego uczymy się od naszego kulturowego otoczenia od chwili naszych narodzin. Te wpływy pochodzą z całej kultury, w której żyjemy, od naszych przyjaciół, ludzi, których spotkaliśmy, rodziny (a przede wszystkim rodziców), naszych kontaktów z władzami (nauczycielami, policjantami, urzędnikami itd.)… Czyli praktycznie od każdej osoby, rzeczy czy miejsca, z którymi mieliśmy w życiu do czynienia.

To naprawdę sporo wpływów, a wszystkie one programują naszą psychikę, nasz umysł w jakiś sposób, tak że stajemy się kimś innym, niż jesteśmy naprawdę. Enkulturacja wywołuje w nas liczne uprzedzenia, antypatie, irracjonalne skłonności, a także wiarę, że pewne rzeczy są „złe” albo „dobre”, nie dlatego, że takie są, tylko dlatego, że „tak nas życie nauczyło”.

Enkulturacja oczywiście ma też swoje istotne zalety, bo dzięki niej możemy żyć w społeczeństwie, nie podejmując co chwilę trudnych i wymagających długich deliberacji decyzji, tylko czyniąc wiele rzeczy w miarę automatycznie. Jednak w wyniku naszej enkulturacji niemal wszyscy spośród nas mają skłonność do zamykania się na wiele możliwości, nieeksplorowania wielu możliwych, a potencjalnie korzystnych dróg postępowania, ponieważ bezmyślnie określamy je jako „złe”.

Nasze zaprogramowanie przez enkulturację, szczególnie to najwcześniejsze, w dzieciństwie, przez naszych rodziców i resztę rodziny, było oczywiście przeważnie dokonane w dobrej wierze i miało na celu nauczyć nas funkcjonować w naszej kulturze, społeczności, w tym rodzaju życia, jakie dla nas przewidywano. Część z tego była czyniona świadomie, a część nie. Dużą część z tego, co nasi rodzice robili z nami, robili po prostu dlatego, że ich rodzice tak postępowali z nimi. Jako dzieci zazwyczaj to akceptowaliśmy, jako nastolatki buntowaliśmy się przeciw temu… Potem zaś tak samo czynimy z własnymi dziećmi, ponieważ skoro w końcu wyszliśmy na ludzi, to widać rodzice mieli jednak rację.

Powtórzmy – znaczna część tego programowania jest konieczna, byśmy byli bezpieczni, zdrowi i mogli istnieć wśród ludzi. Inna jednak jego część, także zazwyczaj spora, stanowi po prostu balast dla naszych myśli i hamulec dla naszej kreatywności. To ona zamyka nasz umysł, nie pozwalając podejmować rozsądnych decyzji, nie pozwalając na istotne zmiany, utrzymując nas w przywiązaniu do nie najlepszej przyszłości, ponieważ boimy się ryzyka i nowości. Kiedy pozbędziesz się tej negatywnej części swego zaprogramowania, otwierasz drzwi do wielu nowych możliwości, a tym samym – do sukcesu.

Wiele z tego psychicznego zaprogramowania jest całkiem łatwe do rozpoznania. Każdy z nas ma w głowie nagraną taśmę z tego rodzaju programami. Czy nigdy nie łapiesz się na tym, że zaczynasz brzmieć jak Twoja własna matka? Albo powtarzać zdania, które lubił powtarzać Twój dziadek? Albo reagować na coś w dany sposób tylko dlatego, że „to jest właśnie jedyny prawidłowy sposób reakcji na takie coś”? Albo odczuwać do czegoś niechęć, ponieważ zawsze ją odczuwałeś? To wszystko są właśnie te zaprogramowane taśmy.

Zaprogramowanie powoduje przywiązanie do przyszłości – lub raczej przywiązanie do zaprogramowania dokonanego w przeszłości. Takie przywiązanie powoduje negatywne myśli i wypowiedzi, niepotrzebne samoograniczenia w działaniu, nieadekwatne reakcje na wydarzenia. A często także psychiczny przymus podobania się każdemu bez różnicy i tego, by zawsze być „grzecznym chłopczykiem” czy „grzeczną dziewczynką”, choćbyśmy mieli już własne prawnuki. Żadna z tych rzeczy nie sprzyja otwartości umysłu i z pewnością nie przyczyni się do osiągnięcia wymarzonych celów.

To, co sam o sobie mówisz. Oto parę drobnych przykładów tego, co sami o sobie potrafimy mówić – w myślach albo głośno. Są to takie jakby etykietki, które sami sobie przyklejamy, i które nas naprawdę niesamowicie ograniczają:

  • Nie jestem dość dobry do tej pracy.
  • Nie jestem dość atrakcyjny, by ta dziewczyna ze mną się umówiła.
  • Jestem zbyt nieśmiały.
  • To mi się nigdy nie udaje (albo jeszcze dużo gorsza wersja: „To mi się nigdy nie uda”).
  • Mój ojciec miał rację. Nigdy nic wielkiego nie osiągnę.
  • Nie powinienem za wiele oczekiwać od życia. Jak człowiek jest w porządku, nie stanie mu się krzywda. A jeśli się szarpie i mu się nie udaje, to dopiero wychodzi na głupka!

W ten sposób sami sobie przyklejamy metki z negatywnymi ocenami, które nas następnie niesamowicie ograniczają. A przecież to tylko drobna część tego, co złego na swój własny temat potrafi, w ciągu choćby jednej doby, powiedzieć całkiem normalny, psychicznie zdrowy i ogólnie w porządku człowiek!


Brakuje Ci celu w życiu?

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawa Sukcesu Napoleon Hill
  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Większość tych samoumniejszających stwierdzeń pochodzi bezpośrednio z naszego zaprogramowania. Poniekąd to zadziwiające, jak niewielu ludzi na tym najlepszym ze światów naprawdę lubi samych siebie! I naprawdę nie jest to sprawa wesoła, ponieważ to, co ci ludzie o sobie mówią, tak samo niezawodnie definiuje ich rzeczywistość, jak i ich samych. Jest to bowiem nic innego, niż…

Samospełniające się proroctwo — kiedy mówisz, że czymś jesteś, stajesz się tym!

Takie samospełniające się proroctwa, zazwyczaj pochodzące z bardzo wczesnego zaprogramowania, powodują zwątpienie we własne możliwości i lęk za każdym razem, gdy chce się podjąć ryzyko albo komuś czy czemuś zaufać. W takich wypadkach samospełniające się proroctwa ściągają Cię wstecz, do strefy Twego psychicznego bezpieczeństwa, a potem utrzymują w bezpiecznym zamknięciu. Niczym tamte mustangi w zagrodzie. Utrzymują one także Twe oczekiwania – wobec siebie, wobec innych, wobec świata – na niskim poziomie, chroniąc Cię wprawdzie w pewnym sensie przed możliwością rozczarowania, ale przede wszystkim – ograniczając Twój potencjał, Twoje zdolności i Twoje szanse. Nie pozwalają Ci w ogóle zwracać uwagi na „zwariowane pomysły”, które mogą być drogą do wymarzonego sukcesu. W końcu – jeśli Twoi rodzice nigdy by czegoś takiego nie brali pod uwagę, to dlaczego Ty miałbyś brać? Prawda?

Potrzeba, by mieć zawsze słuszność. Jest to symptom enkulturacji, z reguły przejęty od jakiejś osoby mającej na Ciebie duży wpływ, na przykład kogoś z rodziców. Niezależnie od wszystkiego, po prostu zawsze musisz mieć rację! Zostałeś w tym względzie zaprogramowany tak silnie, że to się już stało odruchem warunkowym. Będziesz się więc kłócił, aż całkiem zsiniejesz na twarzy. Czy czasem zastanawiałeś się po takiej kłótni, po co Ci to w ogóle było? Przecież sam przedmiot sporu nie miał większego znaczenia, a poza tym sam dostrzegałeś, że Twój przeciwnik ma sporo dobrych argumentów. Cóż, to właśnie jeden ze skutków negatywnej enkulturacji. I akurat to nie przyczyni Ci wielu nowych przyjaciół, sam zresztą na to wpadniesz, jeśli się chwilę zastanowisz.

Aby mieć otwarty umysł i osiągać swe cele, trzeba wyrzec się tej potrzeby, by zawsze mieć rację. Wyrzec się trzeba także samoograniczających wypowiedzi (na głos i w myślach) i w ogóle wszelkiej negatywności, która powstrzymuje Cię przed osiąganiem celów i odnoszeniem sukcesów.

Ćwiczenia

Z pewnością nie zdołasz wypracować otwartego umysłu bez pewnej ilości pracy. Dlatego przy końcu każdego rozdziału znajdziesz ćwiczenia, które Ci pomogą w Twym przedsięwzięciu. Bądź w nich tak uczciwy, jak tylko możesz, w końcu robisz to dla siebie samego. Nie martw się też wynikami, bo nikt poza tobą ich nie ujrzy. Z rzeczy materialnych przyda Ci się zeszyt, taki formatu A4, w którym będziesz prowadził dziennik swej pracy nad sobą. W przyszłości bardzo Ci się takie względnie metodyczne zapiski przydadzą, zresztą – wyniki tych ćwiczeń są Ci potrzebne do wykonania ćwiczeń z następnych rozdziałów.

Ćwiczenie 1 — Zbadaj własne myśli

Przyjrzyj się swojej obecnej życiowej sytuacji i sukcesowi, którego osiągnięcia pragniesz.

  • Zapisz w swym dzienniku swoje cele (jeśli masz ich kilka, wybierz dla potrzeb tego ćwiczenia tylko jeden i używaj go do wszystkich ćwiczeń w tej książce).
  • Zrób sobie na papierze kilka kopii tabeli ukazanej na następnej stronie.
  • Przez następnych siedem dni (nie przeskakując żadnego z nich!) notuj wszelkie swe negatywne myśli, wypowiedzi i działania w pierwszej kolumnie tej tabeli. Notuj je niezależnie od tego, czy w tej chwili uważasz, że przeszkadzają Ci w osiągnięciu Twego celu, czy też nie. Użyj tak wielu kartek z tą tabelą, ilu będziesz potrzebował. Z początku z pewnością nie uchwycisz wszystkiego, ale z biegiem tygodnia z pewnością zaczniesz wyłapywać coraz więcej własnych negatywnych myśli, wypowiedzi i działań.

Ćwiczenie 2 — Wpływ zaprogramowania

Korzystając z tabeli z ćwiczenia 1, zrób następujące rzeczy:

  • Dla każdego „negatywnego” zjawiska (myśli, wypowiedzi, działania) umieszczonego w pierwszej kolumnie tabeli określ, czy wzięło się ono z zaprogramowania (a jeśli tak, to od kogo konkretnie) oraz jak naprawdę mogłeś do tej sytuacji doprowadzić.
  • Następnie określ, za pomocą jakich wypowiedzi na temat samego siebie (bezwiednie) utrzymujesz to negatywne zaprogramowanie w stanie aktywności we własnym życiu oraz dlaczego czujesz potrzebę, by mieć w tej sprawie rację. Rozpocznij każde takie stwierdzenie od słów: „Jeśli nie mam racji, to…”. Na następnej stronie zobaczysz przykład wypełnionej tabeli, co powinno Ci pomóc zrozumieć, o czym mówimy.

Kiedy już wykonasz wszystkie ćwiczenia zawarte w tej książce, możesz jeszcze odczuć potrzebę powrócenia do ćwiczeń 1 i 2 – aż do czasu, gdy stwierdzisz, że ilość i siła Twych negatywnych myśli, wypowiedzi i czynów zdecydowanie się zmniejszyła. A zatem nie pozbywaj się tych dwóch ćwiczeń ze swego dziennika!

Zobacz przykład wypełnionej tabeli:

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje myśli”, której autorem jest Alan Falcone.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Gotowość na zmiany

29 października 2020

Czy łatwo akceptujesz zmiany? Czy jesteś elastyczny? Czy łatwo adaptujesz się do nowych okoliczności?

Myślę, że gotowość do zmian jest kluczowa, aby się rozwijać i radzić sobie ze strachem. Jeżeli czytasz tę książkę, która ma pomóc Ci pokonać samego siebie, a nie jesteś gotowy, aby zmienić coś w swoim życiu, to jaki jest w tym cel? Robiąc nowe rzeczy, podejmując coraz bardziej wymagające wyzwania, Twój świat będzie się zmieniał.

Nie trzymam się kurczowo tego, co znam, tego, co mam. Uwielbiam wszystko, co nowe, a  w  ten sposób wachlarz moich doświadczeń ciągle się poszerza.

Czy zawsze chodzisz tymi samymi ścieżkami, idąc do pracy, szkoły, czy sklepu? A pomyślałeś, żeby czasem wybrać inną drogę, mimo tego, że nie jest najkrótsza? Zmiana otoczenia pobudza kreatywność, wybudza umysł z letargu.

Jeżeli panicznie boisz się zmian, prawdopodobnie uważasz je za coś złego i przykrego. Zapewne to jedynie uczucie dyskomfortu wynikające z niepewności, czyli tego, że nie wiesz jak skończy się dana historia. Wiele osób nawet nie próbuje robić czegoś nowego, ponieważ bojąc się zmian, znajduje sobie masę wymówek.

Jeżeli jesteś gotowy na zmiany, Twoje życie staje się prostsze, dlaczego? Kiedy pojawi się trudna sytuacja, będziesz wiedział, że to kolejne wyzwanie i jedyne co musisz zrobić, to znaleźć dla niej rozwiązanie. Nie będziesz biegał w panice, nie wiedząc co zrobić.

Dla mnie gotowość do zmiany to taka sama umiejętność jak gra na gitarze, jazda samochodem czy taniec. Każdy może się jej nauczyć i ją w sobie wytrenować! Ja robię to w ten sposób:

  • Jeżeli mogę, to wybieram inną drogę, inny autobus, inne połączenie, przemieszczając się po mieście.
  • Jeżeli mam okazję spróbować czegoś nowego, to po prostu to robię.
  • Często improwizuję w kuchni.
  • Będąc w tej samej restauracji, zamawiam coś innego, coś czego jeszcze wcześniej nie jadłem itp.

Co zrobić, jeżeli sama myśl na temat zmiany wywołuje w Tobie lęk?

1.
Zamysł jest prosty, jeżeli masz możliwość zmienić choćby drobną rzecz w jakiejkolwiek czynności, to zrób to. Na początku staraj się, aby były to sprawy błahe, czyli niewywołujące uczucia dyskomfortu. Następnie świadomie i powoli podnoś sobie poprzeczkę. Utrudniaj sobie daną czynność np. codzienną jazdę do pracy.

Jeżeli poruszasz się samochodem, to na początku zmień trasę, następnie zrezygnuj z auta i wsiądź w autobus itd. Możesz tak zrobić dosłownie z  każdą czynnością, w  ten sposób przyzwyczajasz się do zmian w swoim życiu.

To dość długi proces i zależny od tego, jak szybko będziesz go stopniował. Jeżeli każdego dnia świadomie i konsekwentnie będziesz zmieniał w swoim życiu choćby jedną rzecz, zaskoczysz się efektem tej prostej czynności i szybciej oswoisz się z uczuciem zmiany.

2.
Wykorzystaj synergię metody obniżenia ważności, podziału na etapy oraz zmiany perspektywy. W przypadku myśli o zmianie wywołujących lęk, świetnie się one sprawdzają. Dzięki tym metodom możesz świadomie obniżyć ważność nawet takiej decyzji, jak zmiana miejsca zamieszkania. W tym przypadku nowym przedmiotem koncentracji mogą być korzyści wynikające z przeprowadzki do nowego miasta, np. więcej miejsc pracy, przyjazne otoczenie, jezioro w pobliżu.

Szukaj tego, na czym Ci zależy, co będzie dla Ciebie lepsze. Jednocześnie obniżaj ważność pobytu w obecnej miejscowości oraz samej przeprowadzki. Możesz spojrzeć na to z takiej perspektywy:

Gdy jesteś gotowy na zmiany i przychodzą Ci one z łatwością, Twoje życie staje się dużo prostsze. Często sami utrudniamy sobie proste czynności, nadając im ogromną ważność.

Przeprowadzka to nic innego jak prosty proces, który można podzielić na kilka łatwych do wykonania etapów:

  1. Znalezienie miejsca zamieszkania.
  2. Spakowanie najważniejszych rzeczy.
  3. Przewiezienie ich do nowego miejsca.
  4. Rozpoczęcie nowego dnia w innym mieście.

Tak naprawdę to proste. To my sami utrudniamy i nadajemy ogromne znaczenie takim czynnościom.

Pewnie zapytasz: Co z  rodziną i  znajomymi? W  XXI wieku z  wideorozmowami, tanimi lotami i  wszystkimi formami komunikacji jakie są ogólnodostępne, kontakt z bliskimi jest naprawdę łatwy. Ostatnio leciałem na trasie Warszawa-Rzeszów za 70 zł w 45 min. Więcej czasu stracisz w korkach, jadąc do domu w godzinach szczytu we własnym mieście.

Znajomi? Nowe miasto daje Ci ogromną możliwość zawarcia wspaniałych przyjaźni! Pamiętaj, wszystko zależy jedynie od Twojego sposobu myślenia.

 

Fragment pochodzi z książki „Pokonaj siebie!” Piotra Porowskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Dlaczego jesteś taki, jaki jesteś?

30 czerwca 2020

Większość ludzi tak do głębi akceptuje się takimi, jacy są, że niemal wcale nie zastanawiają nad kwestią tego, jak się stali takimi, jacy są.

W ogromnej większości przypadków jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, wskutek wpływów z dzieciństwa. Większość lęków, fobii, zahamowań i kompleksów, które niesiemy przez życie, powstała w naszej psychice, gdy byliśmy dziećmi.

Rozważmy na przykład nieśmiałość. Niemal nikt nie staje się nieśmiały jako dorosły. To pewne sugestie, otrzymane przez nas, gdy byliśmy bardzo młodzi, zostały potem wyolbrzymione i teraz je niesiemy przez życie.

Matka może chcieć zaprezentować małą Marysię swoim gościom. Prosi więc Marysię, żeby coś wyrecytowała albo zaśpiewała. Z jakiegoś powodu Marysia się opiera. Wtedy matka, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, stwierdza, że Marysia jest taka nieśmiała.

„Kiedy jest sama, trajkocze jak katarynka, ale w towarzystwie milknie i zamyka się w sobie”, tłumaczy matka.

Takie komentarze, wypowiadane w obecności dziecka, tworzą świadomość nieśmiałości. Kiedy Marysia dorośnie, będzie stale mówić o własnej nieśmiałości, marząc jednocześnie o tym, by móc się czuć swobodnie w towarzystwie innych, ale przyznając, że nie może, ponieważ jest zbyt nieśmiała. Ci z nas, którzy wiedzą cokolwiek o działaniu psychiki, zdają sobie sprawę z tego, że za każdym razem, gdy Marysia wyraża opinię (albo choćby myśli) o własnej nieśmiałości, pogłębia ją tylko. W wyniku tego ta pani idzie przez życie, tracąc wiele z jego rozkoszy właśnie z powodu swej nieśmiałości.

To poczucie niepewności, które tak wielu z nas nosi w sobie stale, nie rozwinęło się w życiu dorosłym. Znowu musimy winić za to rodziców, niewiedzących nic albo prawie nic o psychologii dziecka.

Mały Mareczek bawi się na podwórku i słyszy ostrzeżenie: „Uważaj na spodnie — Bóg jeden wie, kiedy dostaniesz drugą parę!”. Jeśli Mareczek zostawi na talerzu okruszek, usłyszy zaraz, ilu to ludzi na świecie głoduje i marzyłoby o tym okruszku, potem zaś słyszy, że może nadejść czas, gdy on sam zamarzy, że ma ten okruszek dla siebie.

Mareczek idzie potem przez życie, nigdy nie czując się naprawdę bezpieczny. Obawia się zrobić cokolwiek, co by wymagało inicjatywy, ponieważ — jak sądzi — mogłoby mu się nie udać.

Nie chodzi mi o to, że dzieci powinny być wychowywane do rozrzutności i niedbalstwa, ale że mogą być wychowywane bez poczucia, że nędza czyha na nie za każdym rogiem. Stwierdzono, że większość z tych, którym przez całe życie się nie powodzi, ma instynkt porażki, który został tym ludziom wpojony w psychikę, gdy byli jeszcze dziećmi.

Wielu z nas krępuje nabyte w dzieciństwie poczucie, że się w jakiś sposób nie nadajemy. „Odejdź stamtąd, zepsujesz! Zupełnie się nie znasz się na narzędziach”. Dziecko zawsze słyszy o tym, czego nie potrafi robić, rzadko jednak chwali się je za to, co umie. Taki chłopak wyrośnie potem i będzie powtarzał: „Nie radzę sobie z narzędziami”. Nie radzi sobie, ponieważ powiedziano mu bardzo wcześnie w jego życiu — w czasie, gdy był najbardziej podatny na wpływy — że się na narzędziach nie zna. I on w to uwierzył.

Można by dowolnie mnożyć przykłady ukazujące, dlaczego jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy. W większości przypadków utrwaliły się w naszych umysłach schematy myślowe, że jesteśmy „tacy właśnie” albo „całkiem nie tacy” — i stąd czerpiemy nasze przekonanie.

Jesteś tym, kim myślisz, że jesteś. Jeśli twoi rodzice mieli dość rozumu, by wpoić ci przekonanie, że masz w sobie wszystko, czego potrzeba, by zostać odnoszącym sukcesem biznesmenem, będziesz nadal widział siebie jako kogoś takiego, w późniejszych zaś latach będziesz ten zachowany obraz odtwarzał w swym biznesowym życiu.

Czy wyjaśniłem to wszystko dość jasno? Czy rozumiesz już teraz, co oznacza stwierdzenie: „JESTEŚ TYM, KIM MYŚLISZ, ŻE JESTEŚ”? Czy już wiesz, że nieważne, kim byłeś dotychczas — teraz możesz być kim zechcesz?

Twoja ważna przemiana

Ile czasu zajmie ci przemienienie się z tego, kim jesteś, w tego, kim pragniesz być? To jest sensowne pytanie i odpowiedź będzie interesująca — a nawet inspirująca.

Twoja transformacja nie będzie natychmiastowa. Po tym, jak uzyskasz świadomość, że możesz robić rzeczy, które zawsze pragnąłeś robić, zaczniesz zdobywać technikę, co nie zajmie ci wiele czasu.

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

Jeśli na przykład zawsze marzyłeś, by zostać pisarzem, ale uważałeś, że nie jesteś do tego „stworzony”, możesz spróbować coś napisać, ale wynik tego wysiłku nie będzie najprawdopodobniej bardzo dobry. Każde napisane przez ciebie zdanie będzie wyrażało twój brak wiary w siebie. Jednak jeśli stworzysz sobie świadomość, że jesteś dobrym pisarzem, zauważysz poprawę w tym, co piszesz, dosłownie ze strony na stronę. Nowe pomysły zaczną do ciebie same przychodzić, zaczniesz świadomie stosować odpowiednie środki ekspresji, będzie ci też coraz łatwiej znajdować odpowiednie słowa, które w interesujący sposób wyrażą twe myśli. Słownik, encyklopedia i inna literatura referencyjna staną się twymi przyjaciółmi.

W sensownie krótkim czasie zaczną do ciebie przychodzić zamówienia od wydawców pragnących opublikować twoje prace.

Załóżmy, że zawsze zazdrościłeś tym, którzy mają własny biznes. Nigdy nie próbowałeś zająć się biznesem, bo się bałeś. Bałeś się, że brakuje ci zdolności do prowadzenia biznesu i dlatego on upadnie. Załóżmy jednak, że dokonałeś reedukacji swego Twórczego Umysłu w ten sposób, że teraz widzisz siebie jako kogoś, kto mógłby stworzyć odnoszący sukcesy biznes. Co teraz nastąpi? Kiedy już zdecydujesz, jaki rodzaj biznesu dałby ci radość, podejmiesz odpowiednie kroki, by taki biznes stworzyć. Zaś sukces, który osiągniesz, zależy wyłącznie od wyrazistości mentalnego obrazu biznesmena, który masz na swój temat. Im silniejszy ten obraz, tym większy odniesiesz sukces.

Oto stwierdzenie, którego znaczenia nie da się po prostu przecenić! Bądź pewien, że nie jest tak, że po prostu chciałbyś tych wszystkich zmian. Jak możesz przeczytać w tylu moich książkach — „chciałbym” jest negatywne! Kiedy „chciałbyś” czegoś, oznacza to, że się tego nie spodziewasz — inaczej nie miałbyś powodu, by wypowiadać czy myśleć, że tego „chciałbyś”.

Stan, o który nam w tym rozdziale chodzi, to taki, w którym wiesz, iż jesteś dobrym biznesmenem, jesteś dobrym pisarzem, jesteś wspaniałym muzykiem — czy kimkolwiek być pragniesz.

W dalszych rozdziałach otrzymasz dokładnie instrukcje, które pozwolą ci łatwo — i szybko — zmienić się z tego, kim jesteś, w tego, kim chciałbyś być… kiedy będziesz spać! Dowiesz się, jak wykorzystać swój Twórczy Umysł i jego zdolność rozumowania w celu stworzenia nowego i większego ciebie… Podczas gdy twoja świadomość nie ma nic do gadania, ponieważ śpi.

Tekst pochodzi z książki „Bogać się, kiedy śpisz” Bena Sweetlanda.

"Jesteś tym, kim myślisz, że jesteś."

rozwój osobisty i osiąganie celów

Dlaczego tak ważnym jest, aby mieć dobre nastawienie?

3 września 2019

Mówi się, że przyciągasz to, co dajesz od siebie. Kiedy ciągle narzekasz i nie potrafisz dostrzec pozytywów, a Twój wyraz twarzy odstrasza smutnymi minami, nie spodziewaj się, że będziesz miał wokół siebie samych optymistów. Siła sprawcza i podświadomość jest często niedoceniania i lekceważona. Czas to zmienić!

 

Psychologia pozytywna

 

Szczególnie w naszym kraju panuje przekonanie, że jeśli ktoś nie narzeka, to jest z nim coś nie tak. W dobie Internetu, gdzie wszyscy są idealni i bez wad, kreują tylko wyobrażenie o swoim życiu odbiegające od rzeczywistości, ciężko się nie dołować. Kiedy ktoś ma zachwiane poczucie własnej wartości, łatwiej nim manipulować i zdołować. „Dlaczego ja nie jestem taka piękna, jak ta dziewczyna na zdjęciu? Dlaczego nie potrafię znaleźć sobie faceta, nie jeżdżę na wakacje i nie mam ciekawej pracy?” – to tylko niektóre myśli kłębiące się w głowie po obejrzeniu cudownego, beztroskiego życia koleżanki na Instagramie.

Skupmy się zatem na pozytywnym aspekcie człowieka, zaletach, zrozumieniu i pielęgnowaniu najważniejszych wartości. Stawianie się w roli ofiary, totalna nieporadność i wmawianie sobie, że nie dam rady – nie jest sposobem na stres i złe samopoczucie.

Atmosfera w domu, w pracy wpływa na nasze postrzeganie samego siebie, dlatego przyswajaj tylko te pozytywne informacje. Wydzielanie się endorfin sprawi, że będziesz bardziej zmotywowany, silniejszy i z większa wiarą w siebie pokonasz przeszkody w swoim życiu.

 

Jak z tym walczyć?

 

  • uśmiechaj się do innych, nawet jeśli nie masz na to ochoty,
  • nie uciekaj przed konstruktywną krytyką – wykorzystaj ją do stawiania się lepszym człowiekiem,
  • unikaj ludzi, którzy wiecznie narzekają i obarczają innych za swoje niepowodzenia,
    nie bój się ryzykować, otwórz umysł na zmiany,
  • nawet z przykrych sytuacji wyciągaj pozytywne wnioski i wypunktuj, co nauczyło Cię to wydarzenie,
  • nie oceniaj innych osób, a akceptuj ich odmienność,
  • spisuj przed snem pozytywy, które wydarzyły się danego dnia.

To kilka punktów nie wymagają zbyt wielkiego wysiłku, ale spowodują wielkie zmiany w Twoim życiu. Narzekanie i biadolenie nic nie wniesie, a radość, uśmiech sprawią, że w końcu zaczniesz działać!

Brakuje Ci celu w życiu?

 

Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.

Prawo Sukcesu

  • Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
  • Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
  • Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków

Pobieram ebooka!

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wstanie z kanapy i walka z samym sobą nakręca do wykonywania czynności oraz ożywia interakcje międzyludzką. Widząc postępy, motywacja przychodzi sama. Jeśli potrzebujesz skupienia wyjdź na spacer, na fitness czy pobiegaj. Nie bądź robotem i znajdź dla siebie kilka minut, by usiąść w fotelu, położyć się i zamknąć oczy. Wyłapuj negatywne myśli, skoncentruj się na tym, co dobre i walcz o swoje lepsze samopoczucie. Z nową energią nie tylko znajdziesz lepsza pracę, Twój związek będzie bardziej emocjonalny i szczęśliwszy, ale przede wszystkim dobrze poczujesz się sam ze sobą. Zdecydowanie łatwiej jest się w pełni zaakceptować, kiedy zamiast niepotrzebnie się dołować, idziemy z nową energią w przyszłość.

Autor: Paulina Wolska

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

finanse i inwestowanie

Trzy demony.

13 maja 2019

Modele życia finansowego (3 z 5). Trzy demony.

 

W poprzedniej sesji skoncentrowaliśmy się na kolejnych dwóch modelach życia finansowego. Pierwszy z nich, nawiązujący do hierarchii potrzeb Abrahama Maslowa, pokazuje w jaki sposób uporządkować i uszeregować w optymalnej kolejności kluczowe sfery naszego życia. Drugi, inspirowany imponującym dorobkiem Alvina Halla (więcej na http://alvinhall.com), poszerza nasze kompetencje i gwarantuje wyższą jakość zestawień finansowych dzięki wprzęgnięciu w ich sporządzanie czynnika emocjonalnego.

Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nasz świat wydaje się być tak bardzo chaotyczny, nieuporządkowany, zaś nasze życie stało się jakimś katastrofalnym, pośpiesznym i bezładnym wyścigiem – nie bardzo wiadomo w jakim dokładnie kierunku, po co i w jakim celu? Wydaje się, że odpowiedzią na te pytania są
3 Upiory, które stanowią również poważne bariery na drodze do osiągnięcia wolności finansowej.

 

PIERWSZY UPIÓR: Nadmiar informacji (Chaos)

Czasy, w których teraz żyjemy, pracujemy i usiłujemy realizować ambitne plany (lub po prostu przetrwać) nazywa się epoką informacyjną. Oto, gdzieś mniej więcej w połowie lat 90. w Polsce przeszliśmy niezauważalnie od ery industrialnej, cechującej się stabilnością i pewną przewidywalnością do tzw. epoki informacyjnej. Najważniejszą stałą cechą naszej epoki jest ciągła zmiana, nieprzejrzystość rzeczy, niewiarygodne tempo przyrostu informacji i brak dostatecznych kryteriów selekcji informacji. Na szczęście natura ludzka ma tę wspaniałą właściwość, że szybko przystosowuje się do nowych warunków. Tym niemniej czy nie masz czasami wrażenia, że ilość bodźców i informacji, która usiłuje zatrzymać Twoją uwagę jest tak ogromna, że podejmowanie na ich podstawie decyzji przypomina rzut kostką albo co najwyżej grę w statki? Jeszcze kilkanaście lat temu problemem był szybki dostęp do informacji i wiedzy, zaś teraz problemem jest umiejętność dokonywania skutecznej selekcji i trafnych wyborów. Wydaje się, że problem ten dotyczy zwłaszcza rynków finansowych, których kondycja decyduje o losach naszych inwestycji.

Jeśli chcesz utrzymywać się stale na powierzchni w tych okolicznościach jest tylko jeden niezawodny sposób: permanentna edukacja, nieustanne rozwijanie kompetencji i maksymalna aktywność.

 

Wykonaj proszę 1 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):

  1. Wypisz każdą metodę (sposoby/techniki) podejmowania decyzji: Te, które znasz i te, które stosujesz w codziennym życiu.
  2. W jaki sposób podejmujesz decyzje finansowe? Czym się kierujesz? Co przesądza o Twojej decyzji? Fakty finansowe, czy finansowe iluzje?

 

DRUGI UPIÓR: Nasz ZEITGEIST, czyli konsumpcja za wszelką cenę

Zeitgeist to, według słownika Kopalińskiego duch czasu; niedostrzegalne wpływy tworzące klimat opinii i poglądów epoki; konwencje myślowe i nie kwestionowane założenia, zawarte w kulturze i nauce danego okresu, charakterystyczne dla niego tendencje gustów i moralności (twórcą tego pojęcia jest geniusz niemieckiego romantyzmu Goethe).

Kwestią bezsporną jest to, iż dominującą cechą „ducha czasu”, w którym żyjemy jest ideologia konsumpcji, czyniąca z nas dość łatwowiernych i niezbyt odpornych na perswazję niewolników kupowania, wydawania i życia na kredyt (nie mówię konkretne o Tobie, mówię o „sytuacji statystycznej”). Nieco więcej na ten temat mówiliśmy w sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”.

Konsumpcja stanowi najważniejszy rys naszego stylu życia oraz jest głównym motorem napędowym współczesnych systemów gospodarczych. Okrutny paradoks naszej epoki polega na tym, że gdybyśmy nagle przestali się zadłużać i radykalnie ograniczyli konsumpcyjny styl życia w błyskawicznym tempie runąłby globalny system gospodarczy i finansowy!

 

TRZECI UPIÓR: Wątpliwe cele

Większość z nas realizuje cele innych – tych, którzy umieją planować i sprawiać, że ich cele bierzemy za swoje (tu znów odwołujemy się do sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”) Realizujemy cele naszych pracodawców, wreszcie rytm naszego życia bardzo często wyznaczają ramówki mediów – szczególnie nadawców telewizyjnych oraz przywiązanie do mediów społecznościowych i nieskończenie przepastnych, hipnotycznych treści w Internecie. Gdzie jest zatem czas i miejsce na realizacje własnych celów i ambicji?

Niektórzy z nas próbują ustalać cele, ale są one wadliwie formułowane i tylko nieliczni z nas wiodą świadome życie celowe. Według amerykańskich statystyk niespełna 5% populacji trafnie i systematycznie planuje swoje życie (i ma dostatecznie rozwiniętą wolę realizacji planów). Mniej więcej tyle samo populacji skupia w swoich rękach (czy raczej na kontach i w sejfach bankowych) ponad 90% światowego majątku. Czy ta zbieżność jest tylko przypadkiem, czy to ci, którzy umieją dobrze planować znajdują się w światowej elicie finansowej?

Być może zadajesz sobie pytanie dlaczego na początku tej sesji pojawiły się takie nieco akademickie, a więc z reguły niezbyt praktyczne, rozważania? Powód jest prosty. Czy taka aura sprzyja racjonalnym wydatkom? Czy ułatwia planowanie finansowe? Czy pozwala na komfort pracy, uporządkowane życie osobiste i skuteczną, systematyczną kontrolę finansów osobistych? Na pewno nie. Dlatego warto od czasu do czasu zatrzymać się i spróbować znaleźć sposób na poprawę jakości naszego życia.

Oto proponowane przez nas antidotum na destrukcyjny wpływ 3 Upiorów w naszym życiu.

 

Model wyznaczania celów SMART/WARTO

Jeżeli potrzebujesz dobrej techniki definiowania i wyznaczania celów finansowych, zawodowych i osobistych skorzystaj z modelu SMART (to dla tych, którzy bardziej ufają precyzji angielskich pierwowzorów) lub WARTO (jeśli ktoś woli całkiem udatne, rodzime odpowiedniki anglojęzycznych konceptów; ten zaczerpnęliśmy z „Seminarium dla inwestorów w nieruchomości dr Andrzeja Fesnaka i Franciszka Staniszewskiego).
rys1

Dobrze sformułowany cel powinien być wymierny, ambitny, realny, terminowy i określony (w czasie). Oto przykłady takiego celu.

 

  • Do 30 grudnia tego roku zredukuję moje wydatki o 40%, zaś każdą uzyskaną nadwyżkę będę inwestował miesięcznie w TFI na 12% w skali roku. Dzięki temu na początku przyszłego roku zarobię 20 tysięcy złotych.
  • Przez najbliższe pół roku będę pilnie zdobywał wiedzę o inwestowaniu
    w nieruchomości. Przeznaczę na to 5 tysięcy złotych. Dzięki tym umiejętnościom na początku przyszłego roku zrealizuję pierwszą transakcję, zaś do końca przyszłego roku przeprowadzę jeszcze minimum 4. W ten sposób mój przychód pasywny (z wynajmu) do końca przyszłego roku osiągnie minimum 20 tysięcy miesięcznie (Do końca przyszłego roku zarobię 400 tysięcy netto.)

 

Oba cele spełniają warunku modelu WARTO. Są wymierne, określone w czasie, (bardzo) ambitne i realne (możliwe do realizacji). Nawet jeśli uda Ci się osiągnąć 70, 50, czy nawet 20% za pierwszym razem, to czy nie WARTO podjąć próbę? To już zależy tylko od Ciebie.

 

Wykonaj proszę 2 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):

Przemyśl dokładnie i sporządź co najmniej 3 cele finansowe posługując się modelem SMART / WARTO według następujących kryteriów:

  1. Pierwszy dotyczy struktury wydatków.
  2. Drugi ma wygenerować pomysły na dodatkowe dochody.
  3. Trzeci powinien być pomysłem na dobrą inwestycję lub dochodowy biznes.

 

Co na pewno pomoże Ci w skutecznym określeniu i realizacji celów? Kilka modeli życia finansowego już poznaliśmy, dzisiaj czas na kolejny inspirowany jedną z najbardziej wartościowych prac, jakie pojawiły się w wydaniu polskojęzycznym w ciągu ostatnich lat. To książka Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie T. Harva Ekera (oryginalny tytuł: Secrets of the Millionaire Minds).

Twój „schemat pieniędzy” według T. Harva Ekera.

Kiedy pierwszy raz zabrałem się za lekturę Harva Ekera skończyłem ją po kilkunastu minutach i pożałowałem szczerze, że dałem się namówić kilkorgu znajomym na tak podejrzaną wizję rozwoju osobistego ujętego w zgrabne hasło „Daj mi pięć minut, a powiem ci, jaką będziesz miał finansową przyszłość”. Dlaczego? Eker, jak wielu innych amerykańskich guru finansów i rozwoju osobistego opiera swoją koncepcję na dominującej roli podświadomości w naszych postawach, zachowaniach i decyzjach. [Dla naszych potrzeb, łamiąc niekiedy precyzję terminologiczną, będziemy zamiennie stosować określenia „podświadomość” i „nieświadomość”]

Na stronie 27 polskiego wydania przeczytamy o ZASADZIE BOGACTWA: „Jeśli podświadomość musi wybrać między głęboko zakorzenionymi emocjami a logiką, emocje niemal zawsze wygrywają”.

Eker przypomniał mi moją wielce inspirującą, ale bardzo „depresjogenną” przygodę z Freudem podczas studiów w UJ. Studia były wprawdzie filmoznawcze i medioznawcze, ale idea Freuda zapłodniła umysły niezliczonych intelektualistów, zwłaszcza mocno lewicujących. Tak więc wypadało, w gronie postępowych „Jagiellonidów”, znać koncepcje Freuda. Te zaś budziły od początku moją szczerą i głęboką niechęć. Oto Freud oznajmił, iż „nikt już nie jest panem w swoim domu”, co oznaczało mniej więcej tyle, że potężna energia podświadomości obraca w pył każdy nasz wysiłek życia celowego. Wszystko w naszym życiu decyduje się mniej więcej do 3 roku (od narodzin), potem zaś już tylko powielamy jakieś paskudne, neurotyczne schematy nie mając pojęcia o tym, co tak naprawdę rządzi naszą świadomością. Kiedy indziej Freud, jakby jego celem życiowym było zaciągnięcie całej ludzkości do gabinetów psychiatrycznych (sam był psychiatrą, może więc nie był to przypadek☺), usiłował wmówić, że aż do grobowej deski gnębi nas kompleks Edypa (lub Elektry): zależnie od płci, marzymy o uśmierceniu jednego naszego rodzica i seksu z drugim. To, że wiedeński psychiatra zaczerpnął ten efektowny (efekciarski) koncept z mitologii greckiej miało tylko nadać jego metaforom erudycyjnego blasku.

Jak długo, i jak dalece serio można traktować takie dyrdymały? (Czyli, głupotę, niedorzeczność, nonsens, androny, bajędę, bzdet, pierdoły – wg Słownika synonimów On-Line). Jako że wychowałem się w rodzinie katolickiej już w dzieciństwie zaszczepiono mi głębokie (i mające się świetnie do dzisiaj) przekonanie, że nic w naszym życiu nie jest przesądzone. I nigdy nie jest za późno na zmianę (metanoję).

A jednak, kiedy mniej więcej w 2009 roku powróciłem do Ekera i postarałem się pozbyć pierwotnych uprzedzeń dostrzegłem, że – czerpiąc ze skądinąd sensownych koncepcji mocno eksponujących nieświadomą potęgę naszego umysłu – pokazuje on w jaki sposób można zmieniać nasze treści ukryte, odkrywać błędne, szkodliwe schematy i zastępować je pożądanymi. A więc podświadomość tak, ale znów jesteśmy „panem w swoim domu”!

Prześledźmy to, co ma nam do powiedzenia T. Harv Eker. Nasze decyzje, które wydają się racjonalne i starannie przemyślane z reguły opierają się na potężnej sile tego, co zamieszkuje nieświadome czeluście umysłu:

rys2

Ten diagram pokazuje, że najczęściej nieświadome treści wygrają z tzw. rozsądkiem (na naszej wadze bardziej ciąży Nieświadomość niż Rozsądek).

Co zatem zrobić, by nieświadomość działała na naszą korzyść i wspierała nas w osiąganiu zamierzonych celów?

Eker powiada, że „Myśli prowadzą do uczuć. Uczucia prowadzą do działań. Działania prowadzą do wyników”. Oczywiście o jakości naszych myśli decydują treści podświadome.

Przekreśla też „freudowskie przekleństwo” pokazując jak pokonać fatum niepoddającej się kontroli podświadomości.
rys3

Tym, co umożliwia nam wpływ i zmianę niepożądanych treści w nieświadomej części umysłu jest tzw. PROGRAMOWANIE.

Jak tego dokonać? Jak się „programować”, by łatwiej i pewniej osiągać cele finansowe? Możesz to zrobić na własną rękę sięgając wprost do Ekera lub ogromnej liczby blogów, które z reguły dosłownie przytaczają kluczowe tezy amerykańskiego milionera oraz autora książek i seminariów.

Jednak w następnej sesji pokażemy Ci pewną „drogę na skróty”: zaprezentujemy koncepcje innego guru edukacji finansowej i rozwoju osobistego, które, naszym zdaniem, świetnie korespondują z propozycją Ekera i pozwalają spojrzeć na jego koncepcję z innego punktu widzenia.

 

Wykonaj proszę 3 zadanie:  

  1. Sięgnij do czasów dzieciństwa i edukacji szkolnej. Znajdź w tamtym czasie wszystkie 100 najważniejszych pytań i odpowiedzi na temat Twoich finansów i biznesudoświadczenia dotyczące pieniędzy i zamożności, które mają wpływ na Twoją aktualną kondycję finansową. Te doświadczenia to m. in. opinie i system wartości, jakie Ci wpajano i doświadczenie, które mogły ukształtować Twój stosunek do bogactwa i pieniędzy.
  2. Czy wiesz w jaki sposób samodzielnie „przeprogramować” te nieświadome przekonania o pieniądzach, które stoją na drodze do Twojej zamożności?

 

A teraz wykonaj proszę najbardziej znaczące ćwiczenie tej sesji: Skup się na PLANOWANIU i PROGRAMOWANIU kiedy będziesz medytować nad ponadczasową mądrością Biblii.

 

Autor: Andrzej Mańka

Trzy demony oraz pozostałe sesje tego kursu znajdziesz w najnowszym dziele Andrzeja Mańki – kursie „100 najważniejszych pytań i odpowiedzi na temat Twoich finansów i biznesu” – jako jeden z niezwykle przydatnych bonusów finansowych.

SuperWebinar

W sobotę 18 maja 2019 roku odbędzie się SuperWebinar, darmowa konferencja online poświęcona przyszłości finansów osobistych, na którym Andrzej Mańka będzie jednym z prelegentów.

Mówcy głównie z Wielkiej Brytanii i z Polski przygotowali znakomite 20 minutowe prezentacje z 10 minutowymi blokami na pytania. Prezentacje poruszają takie finansowe zagadnienia jak planowanie finansowe, finansowy coaching, budżetowanie, zarabianie i oszczędzanie, podatki, inwestowanie, nowe technologie i fintech. Finanse będą zaprezentowane z różnych interesujących aspektów: psychologicznego, technologicznego, ekonomicznego i biznesowego.

Sobota, 18 maja 2019 roku (o 11 czasu polskiego. Konferencja potrwa do 15:00.)

Poznaj szczegóły i zarejestruj się >>>

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strach ma wielkie oczy

26 stycznia 2017

„Kolejny filtr to strach. Jeśli dokonasz interpretacji przez filtr strachu, to licz się z reakcjami: „pewnie mi coś nie wyjdzie”, „zdenerwuję się”, „coś mi się pomyli”, „co sobie o mnie pomyślą?”.

Dobrym przykładem są wystąpienia publiczne. Ponoć Amerykanie najbardziej boją się właśnie ich, Anglicy największy lęk odczuwają przed pająkami, potem przed wystąpieniami (sic!), a dalej przed śmiercią. Ja lubię wystąpienia, przemawianie i rozmawianie z ludźmi, dla mnie stanowi to sens życia, choć nie zawsze tak było. Dzisiaj oczywiście, jeżeli mam wystąpić przed nową publicznością, czuję podekscytowanie. Jednak aby zamienić strach na entuzjazm, świadomie musiałem nad tym pracować. Kiedyś tak dla zabawy zacząłem porównywać polski show Mam talent! z jego amerykańskim odpowiednikiem America’s Got Talent. Zauważyłem, jakie są różnice w reakcji uczestników na pytanie jurorów: „Jak się czujesz przed występem?”. Polacy zwykle odpowiadają coś w rodzaju: „Jest trema”. Reakcje amerykańskich kandydatów na celebrytów są inne – ci zwykle mówią: „I am excited”. To doświadczenie pokazuje, że interpretacja jest ważna: powiedz sobie, że się boisz, wówczas będziesz się bał, powiedz, że jesteś podekscytowany, a poczujesz ekscytację.

Powiedzmy, że w ciągu dwóch tygodni masz przygotować prezentację. To, czy podejdziesz do niej ze strachem czy z entuzjazmem, będzie miało następstwa – przygotujesz ją tak, aby twoje oczekiwania się potwierdziły. Podobno tylko dwa rodzaje lęku są biologicznie uzasadnione: lęk przed hałasem i lęk przed upadkiem. Wszystkie inne wytworzyliśmy sobie sami. Dla mnie osobiście pomaga świadome przeanalizowanie definicji strachu, którą kiedyś sformułowałem na własne potrzeby. Może przysłuży się również tobie: „strach jest naturalną reakcją, przygotowującą organizm na zmianę”. Co najmniej dwa punkty tej definicji są niezmiernie istotne. Po pierwsze, strach jest naturalną reakcją, czyli jeżeli coś jest naturalne, należy to zaakceptować, ponieważ walczyć z naturą nie ma sensu. Jeżeli coś jest naturalne, jest to też potrzebne. Do czego? Precyzuje to druga część definicji: do przygotowania organizmu na zmianę.

Pomyśl teraz przez chwilę – jaki jest twój oddech, jeżeli się czegoś boisz? Przyspieszony, prawda? Co z tego wynika? Dzięki temu więcej tlenu dostaje się do organizmu i do krwiobiegu. Jakie masz tętno w obliczu zagrożenia? Oczywiście szybsze, przez co bogata w tlen krew szybciej dociera do mózgu. W związku z tym uzyskujesz lepszy dostęp do zakamarków twojej pamięci. Dlaczego więc czasami dzieje się tak, że trema powoduje, iż zapominasz wcześniej wyuczonych treści? Jest to spowodowane tym, że negatywnie interpretujesz strach. Ma to swoje biologicznie wytłumaczenie: w takiej sytuacji obkurczają się twoje naczynia krwionośne, rośnie ciśnienie tętnicze i w efekcie mózg jest dotleniony słabiej. Ja w takiej chwili, kiedy pojawia się jakaś emocja, którą można powiązać ze strachem, mówię do siebie coś w rodzaju: „To super, mój organizm będzie gotowy na to, co ma się wydarzyć”. Jeżeli czeka mnie jakieś publiczne wystąpienie, mówię sobie: „Świetnie, będę miał lepszy kontakt z publicznością, lepszy dostęp do wiedzy i zapamiętanych przykładów”. I rzeczywiście tak się dzieje.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak zainspirować innych do zmiany?

27 grudnia 2016

„Masz ochotę coś dobrego przekazać swoim najbliższym, natchnąć ich do poprawy swojego życia? Zdarza ci się mówić: „nie oglądaj tego, wybierz się ze mną na szkolenie, przeczytaj tę książkę”, a oni cię nie słuchają?

Główną przeszkodą, może być to, że skupiasz się zbytnio na samej rzeczy, którą chcesz przekazać, a nie zauważasz tego, że ta osoba może nie wiedzieć, po co jej to jest potrzebne. Jeśli po prostu mówisz, np. o jakimś spotkaniu związanym z rozwojem osobistym, to wielu ludzi myśli, że to jest szarlatanizm, marnowanie czasu, że po tym nie będzie nic lepiej. Może sugerujesz czytanie wartościowej książki, która przegrywa z banalnym, ale łatwiej przyswajalny programem telewizyjnym. Zamiast irytować się na tę osobę, zastanów się najpierw, co dobrego może być z tego wyniesione, a dopiero później daj pod rozwagę. Odpowiedz sam sobie: Co jej da ta wiedza? Jaki problem rozwiąże? Jak będzie wyglądało jej życie po tym, jak się z tym zapozna i zaimplementuje w swoim życiu? Skup się na sytuacji tej osoby i jej własnych sprawach, obojętnie czy to rodzic, rodzeństwo lub dalszy krewny. Może ma problemy w pracy, ciężko dogaduje się z szefem, ciągle robi wszystko na ostatnią chwilę i jest osobą zupełnie niezorganizowaną? Najpierw wysłuchaj. Dowiesz się może przypadkiem, że matka nie może zrozumieć, dlaczego ojciec robi po raz kolejny coś, co według niej robić nie powinien, dlaczego tak długo siedzi w garażu czy na rybach; siostra nie wie, kim być w przyszłości; a może powstał jakiś konflikt z sąsiadem, który mógłby być prosto rozwiązany?

Jak to zrobić w praktyce?

Cokolwiek by to nie było, wiele spraw może być rozwiązanych za pomocą rozmowy, w której skupimy uwagę na drugiej osobie, czyli zamiast rad, najpierw badamy sytuację i określamy problem. Przegadanie tego tematu i umiejętne przekierowanie na zasadzie: „Wiesz co, skoro tak wygląda sytuacja, to chodź ze mną na to spotkanie, sprawdź, jakie rozwiązania tam są proponowane i zobacz, czy to jest coś dla ciebie. Nikt ci nic nie będzie narzucał, a ty możesz się przekonać, z czego to wynika i co jest powodem tego problemu. Znam ludzi, którzy znaleźli tam dla siebie wiele podpowiedzi”. Jeśli nie namawiamy dla samego: „chodź, bo chodź”, to jest dużo większe prawdopodobieństwo, że osoba się tam z tobą pojawi, przeczyta daną książkę, czy po prostu odkryje, co będzie chciała w swoim życiu zmienić na lepsze. Zauważamy też w ten sposób, co jest dla niej ważne i pomagamy jej to osiągnąć.

Co jeśli ta osoba nie chce się zmienić?

Zupełnie innym tematem jest to, że niektóre osoby po prostu nie chcą się zmieniać. Nie widzą negatywów związanych ze swoją sytuacją, lub widzą, ale nie chcą zaakceptować konieczności zmiany. Problem stał się ich drugim ja, ich tożsamością. Gdyby go nie było, straciliby ważną dla siebie część życia. Przyzwyczaili się do problemu, a może nawet go polubili. W tym wypadku, nie ma co zmuszać ludzi do czegoś, czego nie chcą, bo później gdyby problem ewentualnie wrócił, okaże się, że to „twoja wina”. Nie jest to ich motywacja, więc jedyne, co można zrobić, to pokazywać przykład siebie i swojego rozwoju. Może kiedyś to zaskoczy.

Jak być autorytetem dla rodziny?

Mówi się „trudno być prorokiem we własnym kraju”. Często tak jest w naszych domach. My chcemy zmiany, a tu wciąż pozostajemy niewysłuchani, bo jak to syn chce uczyć ojca dzieci robić? Wtedy im bardziej się starasz być autorytetem, tym gorzej to wychodzi. Dlatego pierwsza, absolutnie zasadnicza, kwestia to odpuścić. Autorytet, to jest osoba, która daje swoim zachowaniem, swoimi osiągnięciami przykład, że to, co robi i miejsce, w którym jest, naprawdę ma sens. Nie można być autorytetem tylko i wyłącznie z poziomu intelektualnego – przegadania, zachęcania i pokazywania – bo im więcej o tym mówisz, tym mniej to działa. To syndrom psa goniącego własny ogon. Im bardziej gonisz, tym bardziej ogon ucieka. Dlatego nie ważne jest to, kim ty jesteś, ale jak widzi cię twoja rodzina. Autorytetem można się stawać w oczach innych ludzi, ale nie można po prostu podjąć takiej decyzji i nim być. To tak nie działa. Dawaj sobą przykład – swoim zaangażowaniem, zrozumieniem, tym, że potrafisz wysłuchać, a nie tylko mówić o sobie. Pokaż, że rodzina wiele dla ciebie znaczy. Nie liczy się to, że masz szeroką wiedzę i znasz wiele mądrych podpowiedzi. To są twoje rady i wcale nie muszą pasować osobie, do której to kierujesz. Bardziej cenna jest umiejętność zadawania dobrych pytań, wtedy masz szansę szybciej stać się autorytetem, niż kiedy tylko gadasz i gadasz. Nigdy się nie zniechęcaj i stań się wzorem idealnego kompana dla swoich bliskich. W którymś momencie, jak będziesz robił to, co mówisz, poczujesz, że rodzina chętniej cię słucha, łapczywiej chwyta każde słowo i to jest znak, że stałeś się autorytetem.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.