Czy Potrójny Efekt działa w praktyce? Jakie są wrażenia z „przerabiania” tego treningu? Postanowiłem osobiście to sprawdzić, na własnej skórze przechodząc ten trening, notując wszelkie uwagi i spostrzeżenia. Nie wiem, jakie będą efekty. Trochę się tego obawiam, bo co jeśli efekt nie będzie „potrójny”? Mam jednak zamiar w 100% uczciwie i szczerze „przerobić” całość i relacjonować wszystko na bieżąco na blogu. Zapraszam do lektury wrażeń i moich przemyśleń. Jeśli nie wiesz, czym jest Potrójny Efekt, wejdź na tę stronę >>
Zdaję sobie sprawę, że jako osoba zaangażowana w ten projekt mogę się wydawać mało obiektywny. Od samego początku bowiem wierzę w tę ideę i po prostu wiem, że muszę przetestować to na sobie, aby mieć absolutnie 100-procentową pewność.
Nie mam jednak wpływu na to, jak Ty odbierzesz moją relację. Zapraszam Cię jednak do zadawania pytań i gwarantuję, że otrzymasz szczerą odpowiedź.
No to zaczynamy!
Pierwsze wiadomości od prowadzącego to wprowadzenie. Dzięki temu wiem, jak powinienem sobie rozplanować działanie. Albo weekendowo po 2-3 godzinki, albo co 1, 2, 3 dni, po mniej więcej godzinę dziennie. Wydaje się dużo. Ale jeśli ktoś chce mieć realny efekt, to czy może na to liczyć, nie poświęcając odpowiedniej ilości czasu? Raczej nie.
Zaczynamy od prostego testu, oceny sytuacji bieżącej – bowiem żeby dojść do konkretnych rezultatów, najpierw musimy wiedzieć, w którym miejscu jesteśmy teraz. W związku z tym, że Potrójny Efekt to trening oparty na szybkim czytaniu i na tym, jak wykorzystać tę umiejętność do wejścia na szybką drogę rozwoju, najpierw muszę dowiedzieć się, jaka jest moja aktualna prędkość czytania.
Wykonałem ćwiczenie, przeczytałem przykładowy tekst w 4 minuty i 55 sekund (295 sekund). Tekst zawierał 1234 słowa. Łatwo można z tego obliczyć, że moja aktualna prędkość czytania to 250 słów na minutę.
Jestem pozytywnie zaskoczony, bo prowadzący trening – Marcin Matuszewski – informuje mnie, że przeciętna prędkość czytania to 150-250 słów na minutę. Zmieściłem się zatem idealnie w najwyższej granicy. Dowiaduję się jednak, że nie ma to większego znaczenia, bo osiągnięcie lepszych rezultatów jest możliwe w taki sam sposób dla osób, które startują z granicy 150 słów na minutę.
Ale teraz następny krok. Zrozumienie tekstu. I tutaj troszkę się podłamałem. Po wypełnieniu testu wyszło, że zrozumienie przeczytanego tekstu miałem na poziomie zaledwie 40%. Co ciekawe, przeciętnie, ta wartość wynosi ok 60%. Ludziom często się wydaje, że czytają z pełnym zrozumieniem i zapamiętaniem tekstu, ale tak nie jest. Każdy, kto uczył się do jakiegoś egzaminu, wie dobrze, jak jest w praktyce.
Tak czy inaczej jednak, wygląda na to, że za bardzo spieszyłem się z moim czytaniem i w efekcie mój wynik jest poniżej średniej w zrozumieniu przeczytanego tekstu. Wiem, nad czym będę musiał popracować.
W następnym kroku dowiedziałem się, jak obliczyć wskaźnik zrozumienia – czyli taki wskaźnik, który mówi o tym, z jaką prędkością, teoretycznie, powinienem czytać, aby osiągnąć 100% zrozumienia tekstu. Wyszło mi dokładnie 100 słów na minutę. Nic dziwnego więc, że czytając 250 słów na minutę miałem tylko 40%.
Za szybko czytałem? Za mało uwagi zwracałem na szczegóły? To możliwe, ale dowiedziałem się też czegoś bardzo istotnego, co muszę sprawdzić – tego, że może to być kwestia zbyt wolnego czytania. Mój mózg odpływał w jego trakcie i nie notował pewnych faktów. Nie chce mi się wierzyć, ale po to uczestniczę w tym treningu, aby sprawdzić i zaufać trenerowi.
Całe nagranie jest tak zrealizowane, że gdy Marcin Matuszewski mówi o teorii i tłumaczy poszczególne ćwiczenia, to czuję się tak jakbym był z nim w jednym pomieszczeniu. Tak jakby faktycznie to konkretnie mi tłumaczył. Staraliśmy się taki efekt uzyskać podczas nagrania tego treningu i teraz widzę, że to się udało. Po prostu dobrze się to ogląda.
Czas na pierwsze ćwiczenie. Trening ze wskaźnikiem – mam wrażenie, że faktycznie jest szybciej, łatwiej się czyta, a wzrok mniej ucieka na boki. Ale nie jest to komfortowe. Marcin to wyjaśnia i faktycznie ma to sens. Kwestia nawyku, jak wiele rzeczy w naszym życiu. Wszelkie wątpliwości od razu są wyjaśniane i to w zrozumiały i przystępny sposób – to moim zdaniem bardzo ważne.
Marcin też prosi, aby wypisać 10 powodów, dla których zdecydowałem się rozpocząć trening „Potrójny Efekt”. Bardzo dobry pomysł. Bo o to tutaj chodzi. Aby wiedzieć, po co się to robi i co tak naprawdę ta umiejętność nam da w życiu. Jakie będą z tego korzyści i w jaki sposób ją wykorzystam.
Jaki efekt chcę uzyskać? O to pyta Marcin z ekranu. Ciekawe doświadczenie. Mam wziąć książkę, którą chcę przeczytać i określić, w ile godzin chciałbym ją przeczytać. To ma na celu pokazanie realnie i w praktyce, jakie rezultaty są możliwe, ale co ważniejsze – określić cel – prędkość czytania, która taki efekt pozwoli osiągnąć.
Wybrałem książkę „Dzieci szczęścia”, którą zachwyca się Marta, moja żona. Wiem, że muszę ją koniecznie przeczytać. Książka ma 245 stron litego tekstu. Patrząc na nią, oceniam, że realnie, jakbym przeczytał ją w 3 godziny, to taki efekt by mnie zadowolił (nie wiem w sumie, czego oczekiwać).
Po chwili, w której Marcin udzielił kilku wskazówek w kwestii obliczeń, wiem już, że aby osiągnąć taki efekt, musiałbym czytać mniej więcej 500 słów na minutę. Hm… Nie brzmi jakoś nierealnie. Teraz czytam 250 słów (tak, wiem, ze słabym zrozumieniem, więc pewnie realnie wolniej), czyli wystarczy, że zwiększę prędkość 2-krotnie (i zwiększę też zrozumienie tekstu). Co ważne – znam swój cel, wiem, do czego dążę na tym etapie. To, moim zdaniem, bardzo ważne.
Całość zajęła mi mniej więcej godzinę. Wiem, w jakim miejscu jestem, wiem, co chcę osiągnąć, jaki jest mój cel. Następne w kolejności, jak już sprawdziłem – będą ćwiczenia na zwiększenie zrozumienia tekstu. Przydadzą mi się z pewnością przy moich aktualnych wynikach.
1 Comment
Bardzo polecam potrójnyefekt.pl – daje niesamowite efekty!