To jest tylko moje prywatne przypuszczenie, ale oceniam, że co najmniej 95 procent wszystkiego, co robimy, wynika raczej z nawyku niż z działania intelektu.
Kiedy się rano budzisz, ubierasz się świadomie czy nieświadomie? Oczywiście to drugie. Kiedy się golisz, czy myślisz o tym, w jaki sposób trzymasz maszynkę? Wcale o tym nie myślisz. Twoje myśli mogą być zaprzątnięte na przykład twoją pracą. Kiedy jesz obiad, czy zastanawiasz się, w jaki sposób posługujesz się nożem i widelcem? Po prostu jesz, nie zastanawiając się nad mechaniką jedzenia.
Jeśli jesteś, powiedzmy, maszynistką, to nie zastanawiasz się, w który klawisz uderzyć. Uwagę masz skoncentrowaną na tekście, który masz zapisać na papierze, a twój Twórczy Umysł kieruje twymi palcami.
Dobry kierowca nie prowadzi świadomie. Posługuje się kierownicą, hamulcem, pedałem gazu czy klaksonem wyłącznie na podstawie sygnałów własnego Twórczego Umysłu.
Kiedy uczymy się czegoś nowego, z początku idzie nam wolno, ponieważ musimy myśleć, aby działać. Kiedy Twórczy Umysł przejmuje stery, stajemy się szybsi i dokładniejsi w tym, co robimy.Innymi słowy, stajemy się w czymś dobrzy, kiedy dana czynność staje się nawykiem.
Czy masz zatem wciąż zbyt mało podstaw, by stwierdzić, że jeśli nie jesteś obecnie zadowolony ze swego życia, to wszystkim, co musisz uczynić, będzie stworzenie sobie wzorców zachowania zgodnych z tym, do czego w życiu aspirujesz? Nie, na pewno masz już dość podstaw, by to stwierdzić — jeśli oczywiście czytałeś ze zrozumieniem.
Porozmawiajmy jeszcze chwilę o nawykach, potem zaś dam ci ćwiczenie, które wydatnie zwiększy twe zdrowie, bogactwo i poczucie szczęścia.
Nawyki nie formują się od razu. Istnieje takie stare powiedzenie: „Nawyk jest jak lina — każdego dnia dodajemy do niej jedną nitkę, aż w końcu nie potrafimy jej zerwać”. Jest to prawda, o ile tylko pozwolimy by to była prawda. Nawyki dają się złamać, jeśli się celowo postaramy to zrobić.
Jeśli twoje ciało jest fizycznie w marnej formie, ktoś, kto zna się na tych sprawach, potrafiłby ci pokazać, co masz robić, by poprawić to w bardzo krótkim czasie. Jednak samo pokazanie nie wystarczy. Musisz także przez jakiś czas stosować się do tych instrukcji, zanim dadzą się dostrzec jakiekolwiek zmiany.
Jeśli ci się nie udaje w życiu, jeśli nie jesteś szczęśliwy, jeśli stale ci coś dolega i na coś się skarżysz — jest tak, ponieważ kierowany jesteś tego rodzaju nawykami, które powodują właśnie tego typu stany. Myślisz o sobie jako o nieudaczniku, może jako o kimś, kto nie zasługuje na sukces. Wierzysz, iż przypisanym ci losem jest, byś był nieszczęśliwy.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Naturalną konsekwencją umysłu wypełnionego poczuciem porażki i beznadziejności jest ciało obolałe i pełne różnych przypadłości, co z kolei daje ci jeszcze więcej powodów do rozczulania się nad samym sobą.
Jeden z moich przyjaciół — człowiek, któremu naprawdę się w życiu udaje — opowiedział mi historię mającą bezpośredni związek z tym, o czym właśnie ci teraz mówię.
„Wypowiedziana od niechcenia uwaga na mój temat, której w ogóle nie powinienem był usłyszeć, zmieniła całe moje życie”, powiedział mi ten przyjaciel.
„Zawsze wiodło mi się nie najlepiej, po prostu jakoś tam żyłem”, kontynuował, „ale zawsze chwaliłem się wielkimi rzeczami, których dokonam”.
„Pewnego dnia przypadkiem podsłuchałem uwagę wypowiedzianą przez kogoś, kogo uważałem za przyjaciela: »Joe to dość miły facet, ale gnuśny marzyciel, zawsze opowiada, jak to coś zrobi, i nigdy nic nie robi«”.
„Ta myśl, że jestem gnuśnym marzycielem, dosłownie mnie zmroziła. Zadecydowałem wtedy, że udowodnię, iż nie jestem gnuśnym marzycielem”.
I ten człowiek zmienił cały swój sposób myślenia. Ten „gnuśny marzyciel” kuł go cały czas, aż w końcu stworzył sobie całkiem nowy obraz samego siebie. Zaczął się sam widzieć jako człowiek czynu — zamiast tylko ktoś, komu łatwo przychodzi mówienie, czego to on nie dokona. Z czasem — wcale nie tak długim — ten jego nowy mentalny obraz został sfinalizowany i człowiek ten zaczął odnosić nadzwyczajne sukcesy.
Przyroda nie spieszy się, a jednak ze wszystkim nadąża. Laozi
Prowadzenie życia w zgodzie z regułami minimalizmu to nie tylko pozbycie się namacalnych przedmiotów, ale również pozbycie się niepotrzebnych działań z twojego napiętego i zabieganego planu dnia. Mówiąc wprost: chodzi o to, żeby robić tylko to, co absolutnie konieczne, i dzięki temu wygenerować czas na robienie tego, co czyni cię szczęśliwym.
Zredukuj ilość obowiązków
Najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, aby uprościć swój roboczy plan dnia, to wypisać na kartce wszystkie swoje obowiązki i wybrać te o największej wadze.
Do obowiązków wlicza się wszystko, co zajmuje twój czas: są to zatem sprawy narzucone przez pracodawcę, prace dorywcze, pomaganie lokalnej społeczności, naprawa domu, udział w szkolnej radzie rodziców czy nawet sędziowanie w drużynie piłkarskiej twojego dziecka.
Łatwo zgodzić się na te zobowiązania, ale trudno zauważyć, jak szybko wypełniają życie, aż jesteśmy tak zajęci, że nie mamy czasu na to, co dla nas jest najbardziej istotne. Reguły minimalizmu sugerują zredukowanie tych obowiązków do absolutnie najistotniejszych, zostawiając miejsce w naszym życiu na robienie tego, co prawdziwie kochamy oraz zostawienie sobie odrobiny wolnego czasu, aby uniknąć nadmiernego zestresowania.
Aby osiągnąć ten stan, sporządź listę wszystkich swoich zobowiązań, które przyjdą ci do głowy: wszystko, co wykonujesz regularnie lub do czego zobowiązałeś się w krótszym lub dłuższym czasie.
Teraz spójrz na listę i odpowiedz na pytanie: które cztery do pięciu rzeczy, jakie wypisałeś, są dla ciebie najważniejsze? Chodzi o rzeczy, które sprawiają ci największą radość oraz oferują najcenniejsze doświadczenia. To one mają największy priorytet. Całą resztę — naturalnie w miarę możliwości — powinieneś usunąć ze swojego życia.
Zazwyczaj wystarczy telefon, spotkanie lub e-mail z informacją, że już nie możesz dalej zajmować się daną sprawą. Odmawianie jest zwykle dość trudne i nieprzyjemne, często także powoduje, że ktoś się na tobie zawodzi. Ale wiesz co? Oni dalej będą żyli, a ich projekty i życia będą się dalej toczyły. Jakkolwiek niełatwo jest kogoś zawieść, to rzadko powoduje to aż tak straszne konsekwencje, jak się zazwyczaj obawiamy.
Cały proces rezygnowania ze zbędnych obowiązków jest bardzo powolny i na pewno z kilku z nich nie da się od razu wyeliminować. Jeżeli jednak będziesz pamiętać o tym, że ostatecznie chcesz się pozbyć wszystkich niepotrzebnych zobowiązań, powoli się z nich wykaraskasz: albo po prostu mówiąc „nie”, albo gdy się z nich najzwyczajniej w świecie wywiążesz.
Ważne jest, aby od tej pory starać się mówić „nie” wszystkim prośbom o podjęcie się czegokolwiek, co nie ma związku z najważniejszymi rzeczami z twojej listy. Sprawę w telegraficznym skrócie można przedstawić tak: albo nowym nadchodzącym zobowiązaniom z dużym entuzjazmem powiesz: „Jasne, że tak!” lub „No pewnie!”, albo najzwyczajniej w świecie odmówisz. Staraj się nigdy nie doprowadzać do sytuacji, w których będziesz bez namysłu i z obojętnością godził się na nowe obowiązki oraz wiążącą się z nimi większą odpowiedzialność.
Gdy tylko pozbędziesz się mało istotnych zadań i obowiązków, w twoim życiu w magiczny sposób pojawi się czas na robienie tego, co prawdziwie kochasz robić.
Oczyść swój plan dnia
Zastanów się, jak bardzo możesz „oczyścić” swój grafik. Głównie mam na myśli zredukowanie ilości spotkań, które i tak często są stratą czasu, oraz unikanie umawiania się na nowe. Chodzi również o wygenerowanie dużych bloków czasu na działania twórcze oraz wykonywanie pracy w sposób skupiony, produktywny i satysfakcjonujący, ale także na inne rzeczy sprawiające ci przyjemność.
Zostaw trochę czasu pomiędzy składowymi elementami twojego grafiku. Dzięki temu będziesz przechodził od jednego zadania do drugiego bez stresującego pośpiechu, a jeżeli któreś miałoby ci zająć odrobinę dłużej, unikniesz w ten sposób spóźnienia.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Jeżeli twoja praca wymaga częstego spotykania się z innymi ludźmi, postaraj się grupować je do jednego–dwóch dni w tygodniu. Pozwoli ci to zachować większą swobodę w jej organizacji.
Zredukuj listę rzeczy do zrobienia
Jeżeli twoja lista rzeczy do zrobienia zawiera dziesiątki pozycji, minimalistyczne podejście sugeruje… uprościć listę.
Aby to zrobić, musisz być ze sobą szczery: czy wszystko, co zawiera lista, uda ci się wykonać dziś? A w ciągu trzech kolejnych dni? Często wierzymy, że uda się nam zrobić więcej, niż w rzeczywistości jesteśmy w stanie. Ten fakt sprawia, że robimy przydługawe listy, których możemy nie zrealizować nawet w tydzień.
Nie da się ukryć, że listy rzeczy do zrobienia są z natury niekończące się, jednak prawdziwy problem stanowi to, że często wypełniamy je bzdurnymi zadaniami, które tylko z pozoru czynią nas niezwykle zajętymi, a efekty ich wykonywania są mizerne. Zamiast tego powinniśmy się skupiać na mniejszej ilości istotnie niezbędnych zadań, które odegrają istotną rolę w naszym życiu osobistym lub zawodowym.
Mniej zadań oznacza, że będziemy mniej zajęci. Zatem każdego dnia wybierz z listy trzy absolutnie najważniejsze i dające najistotniejsze efekty zadania. Właśnie na nich, tych trzech najważniejszych zadaniach (ang. Most Important Tasks — MIT), powinieneś się najbardziej skupić każdego dnia i powinieneś zabrać się za ich realizację, zanim poświęcisz czas i uwagę rzeczom mniej istotnym.
Pamiętaj: najważniejszym zajmij się od razu, a dopiero potem martw się o rzeczy mniejszej wagi.
Fragment pochodzi z książki „Minimalizm” Leo Babauty.
Przyznaj to! Czasem czujesz się przytłoczony przez wydającą się nie mieć końca robotę papierkową i zastanawiasz się, czy kiedykolwiek będziesz w stanie to wszytko poukładać. E-maile, które chcesz zachować, pomysły, które znalazłeś w Internecie, notatki i dokumenty szkolne, zapisy pomysłów, które przyszły Ci do głowy w poczekalni u dentysty, wycinki z gazet… Gromadzisz to wszytko, gromadzisz i gromadzisz, a potem po prostu nie pamiętasz, gdzie włożyłeś ten artykuł, którego potrzebowałeś, żeby zakończyć pracę, która miała być gotowa w zeszłym tygodniu! Uff! To wszystko jest bardzo meczące!
Nawyk sporządzania list jest niezwykle pomocny. Jeżeli męczy Cię niekończąca się żonglerka „piłeczkami”, którymi są praca, czas dla rodziny, domowy interes oraz zajmowanie się gospodarstwem domowym oraz kilka zainteresowań i „koników” — cóż, czas zostać entuzjastą list. Czas ułatwić sobie życie!
Wszyscy poszukujemy dobrych sposobów na uporządkowanie naszego życia.
Dla wszystkich niezwykle zajętych ludzi na świecie istnieje kilka bardzo pomysłowych, a jednocześnie łatwych sposobów pomocnych w porządkowaniu życia i zachowywaniu zdrowia psychicznego.
1) Używaj notesów: Trzymaj pod ręką notes i długopis. Zabieraj je ze sobą, gdziekolwiek idziesz, i zapisuj pomysły, spotkania lub rzeczy, które musisz zrobić, zamiast starać się zapamiętać wszystko, co zapewne później zapomnisz.
2) Wyrób u siebie dobre nawyki telefoniczne: Określ limit czasowy dla każdej rozmowy telefonicznej i poinformuj o tym swojego rozmówcę — w ten sposób zaoszczędzisz sobie stresu związanego z usiłowaniem zakończenia połączenia. Pomoże to również Twojemu rozmówcy sformułować zwięźle informację, którą chce Ci przekazać. Może wydaje się to aż nazbyt drobiazgowe, lecz pozwoli Ci znacznie zaoszczędzić czas.
3) Zrób pożytek z czekania: Następnym razem, gdy będziesz mieć wizytę u dentysty, spotkanie z szefem lub będziesz czekał na obiad, wykorzystaj dany Ci czas na nadrobienie zaległości czytelniczych lub na planowanie. Jeżeli na tym polu nie masz sobie nic do zarzucenia, wykorzystaj czas na układanie, sprzątanie lub po prostu pomyśl.
4) Dziękuj: Następnym razem, kiedy ktoś Ci w czymś pomoże, nie omieszkaj go pochwalić. Nieważne, kto to będzie — Twój podwładny, współpracownik czy też członek Twojej rodziny — zauważ wysiłek, który włożył w wykonaną pracę. Wówczas z radością pomoże Ci ponownie, gdy znów będziesz go potrzebować.
5) Zrób to teraz! Nie pozwól sobie na luksus zwlekania. Jeśli sobie na to pozwolisz, ów znienawidzony obowiązek znajdujący się na Twojej liście „rzeczy do zrobienia” będzie Cię tylko stresował za każdym razem, gdy o nim pomyślisz! Skończy się na tym, że Twoja lista urośnie do niewyobrażalnych rozmiarów i stanie się niemal niewykonalna! Zacznij od największego i najbardziej przez Ciebie nielubianego zadania, dzieląc je na części, z którymi możesz sobie poradzić na raz. Dzięki temu wszelkie pozostałe obowiązki będą przyjemne jak letni wietrzyk!
6) Obowiązki administracyjne: Zleć zadania, na które nie masz czasu, lub połącz siły z kimś, kto może Ci w nich pomóc najbardziej.
7) Raz a dobrze: Zaoszczędź sobie czasu i chodzenia, zbierając na raz wszystko, co będzie Ci potrzebne do załatwienia Twoich spraw lub co powinno być rozmieszczone w różnych pokojach w Twoim domu, zamiast urządzać liczne piesze wycieczki po każdą rzecz z osobna. Zrób podręczną listę, planując trasę, i upewnij się, że uwzględniłeś każdy konieczny przystanek — nie będziesz musiał wracać i tracić czas.
8) Zaplanuj nieco czasu na zabawę! Wyznacz czas tylko dla SIEBIE. Przeznacz trochę czasu w swoim planie dnia, choćby planując spotkanie ze sobą, i trzymaj się tego, nawet jeśli jest to jedynie leniwa 30-minutowa kąpiel bądź 20-minutowy wiosenny spacer!
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
9) Stwórz więcej przestrzeni: Przejrzyj swój cały system segregowania dokumentów i pozbądź się wszelkich starych, niepotrzebnych akt. Uwolnij nieco przestrzeni!
10) Zajmuj się wszystkim tylko raz: Zajmij się każdym listem, dokumentem czy innym papierem tylko raz! Przeczytaj go i włóż do odpowiedniej teczki, prześlij go dalej, wpleć go w swój plan dnia lub wyrzuć. Nie odkładaj go na niekończący się stos na Twoim biurku z nadzieją, że prędzej czy później się nim zajmiesz. NIE ZAJMIESZ SIĘ!
11) Bądź swoim administratorem: Używaj niezwykle przydatnych karteczek samoprzylepnych i zapisuj sprawy do załatwienia. Przyklejaj je do drzwi wejściowych lub lodówki, aby przypominały Ci o Twoich zadaniach tuż przed wyjściem. To się świetnie sprawdza!
12) Bądź swoim projektantem systemów: Uważasz, że zbyt wiele czasu marnujesz codziennie na poszukiwaniu różnych rzeczy? Znajdź nowy system, który będzie odpowiedni dla Ciebie i Twojego trybu życia, a następnie zastosuj go w absolutnie każdej dziedzinie! Spraw, by Twój system był jak mechanizm zegarowy, a odkryjesz nowe luki w czasie — wolne chwile, których istnienia nigdy nie podejrzewałeś!
Fragment pochodzi z książki „Zorganizuj się!”, której autorem jest John Doowhit.
Czasami trzeba się potknąć, by odnaleźć właściwą drogę. Autorka – Ewelina Golba
Najpierw skaczesz w dół; skrzydła rozwijasz w trakcie spadania. Ray Bradbury
Nawet nie wiesz, jakie szczęście Cię spotkało! Na prawdę! Kryzys jest dowodem na to, że coś w Twoim życiu źle funkcjonowało i dlatego powinieneś to zmienić. Im szybciej bądź intensywniej przebiega — tym bardziej widoczne jest, że świat tak bardzo Cię kocha, iż uprzedza Cię przed zmarnowaniem życia!
Nim sama to sobie uświadomiłam, w chwili załamania raczej szukałam winnych i wcale nie miałam zamiaru nikomu dziękować za to, że do niego doszło. Ale gdy zrozumiałam, jak wielkim jest darem — zaczęłam za niego dziękować!
To on sprawia, że:
zmieniasz sposób patrzenia na świat;
zaczynasz myśleć, rozmawiać ze sobą;
na nowo szukasz swojej drogi;
znajdujesz swoje najmocniejsze strony.
Wiem, że to, co Ci teraz przekazuję, jest lekko szokujące, ale zdaję sobie też sprawę z tego, że jako osoba inteligentna zrozumiesz, co mam na myśli.
Dlatego zamiast rozpaczać nad swoim losem — postaraj się wysłuchać tego, co świat chce Ci powiedzieć. Niby w jaki sposób miałby Ci przekazać, że coś w Twoim życiu funkcjonuje nie tak, jak powinno? Może obdarowując? Jeśli masz dzieci, to pewnie nie raz zdarzyło Ci się je ukarać. Dlaczego tak uczyniłeś? Czy nie dlatego, by coś zrozumiały? By zastanowiły się nad swoim postępowaniem? By je zmieniły? Czy miałeś coś złego na myśli, karząc je? Czy może robiłeś to dla ich dobra? Z tego samego powodu, z jakiego świat karze Ciebie — Ty karzesz swoje dzieci! A czy przypadkiem nie robisz tego z miłości?
I właśnie dlatego powinieneś dziękować za kryzys: bo jest on wyrazem miłości świata do Ciebie! Teraz nadchodzi pora, byś z wdzięczności za tę miłość — skorzystał z niego!
Niepowodzenia i porażki mogą zmienić Twoje życie — zawsze na lepsze. Są doskonałym przygotowaniem gleby do zasadzenia nowych nasion, z których w przyszłości zbierzesz plony. Pamiętaj tylko, by zasiać inne nasiona niż wcześniej, oraz o tym, by przygotować dobrą glebę… A jak to zrobić, zdradzę Ci w kolejnych rozdziałach. Nim do nich przejdziesz, zrób coś dla mnie:
Ćwiczenie. Przepis na nowe życie.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Weź czystą kartkę papieru i podziel ją na pół pionową linią.
Z lewej strony napisz rzecz, którą traktowałeś jako powód do załamania, coś, co się rozpadło, lub coś, co straciłeś.
Postaraj się wypisać dziesięć przemyśleń na temat tego, co źle funkcjonowało wokół tej rzeczy/sytuacji.
Z prawej napisz wielkimi literami „Trzy lata później”.
Spróbuj sobie wyobrazić siebie po upływie 3 lat, jeśli ta rzecz nadal by trwała.
Wypisz dziesięć takich wyobrażeń po prawej stronie kartki.
Już? Teraz przeczytaj to, co zapisałeś.
Zastanów się, skąd się wzięły podpunkty z lewej strony kartki.
Pomyśl, co świat chciał Ci przekazać, do czego mogły te rzeczy doprowadzić.
Zastanów się, jak wielki miałbyś problem, gdyby Cię nie ostrzegł już teraz?
Zastanów się, co powinieneś zrobić, by w przyszłości do nich nie doprowadzić.
Jeśli tego dnia nie jesteś w stanie racjonalnie odpowiedzieć na te pytania, spróbuj jutro, pojutrze, za tydzień. Porozmawiaj o tym z zaufaną i szczerą osobą, czasem ktoś stojący z boku potrafi więcej zauważyć niż my sami.
Gdy odkryjesz sposób na uniknięcie podobnej sytuacji w przyszłości — zapisz go kartce. Przeczytaj go na głos. Właśnie zapisałeś swój przepis na nowe życie!
Powieś go w widocznym miejscu i działaj zgodnie z nim!
Fragment pochodzi z książki „Pozytywny egoista”, której autorką jest Ewelina Golba.
Masz możliwość uczenia się w dowolnym, dogodnym dla Ciebie czasie. Technologia informatyczna pozwala Ci na naukę w każdym miejscu, w którym aktualnie przebywasz – wykorzystaj to. Wielu ludzi korzysta z tej formy studiowania i wyraża swoje zadowolenie na forach dyskusyjnych uczelni wyższych, organizujących ten sposób kształcenia.
W jaki sposób postępować, aby samokształcenie było efektywne?
Jak wytrwać w postanowieniach?
Jak podnosić siłę motywacji w trakcie samokształcenia?
Zastanówmy się najpierw wspólnie nad tym, co decyduje o powodzeniu samokształcenia, jego efektywności, jakie są warunki skutecznego samokształcenia?
Zacznijmy od powodzenia w samokształceniu i jego skuteczności. Kiedy je uzyskasz?
Tylko wtedy, gdy:
właściwie zorganizujesz warsztat pracy samokształceniowej w domu;
umiejętnie dobierzesz odpowiednie źródła informacji niezbędnej do samokształcenia;
będziesz umiejętnie uzyskane informacje wykorzystywał w trakcie uczenia się;
rzetelnie i wytrwale będziesz wypełniał wyznaczone zadania;
będziesz właściwie planował pracę samokształceniową;
każde zadanie wykonane będziesz poddawał kontroli pod względem poprawności wykonania, będziesz krytyczny wobec siebie i swoich możliwości;
ważne treści i informacje będą utrwalane, powtarzane, a w efekcie zapamiętane;
będziesz bacznie obserwował otaczającą rzeczywistość i wyciągał wnioski, szczególnie dotyczy to faktów i zjawisk związanych z przedmiotem ważnym dla treści kształcenia.
Cóż znaczą te porady? Powiesz, że to zbyt filozoficznie brzmi – odpowiem Ci: nie – dlatego że praca umysłowa związana z samokształceniem wymaga właściwej organizacji, aby była efektywna. Ta zasada obowiązuje nie tylko na stanowisku pracy w dowolnym zakładzie pracy, ona również będzie obowiązywać Ciebie, jeśli podejmiesz się samokształcenia.
Ogólne sformułowanie „warsztat pracy” obejmuje wszystko to, co jest związane z Twoją działalnością samokształceniową w domu. Mianowicie – musisz znaleźć przynajmniej miejsce na biurko, przy którym będziesz pracować, w którym będziesz przechowywał niezbędne rzeczy do pracy. Na nim lampę – ponieważ często będziesz pracować wieczorami, poza tym komputer lub notebook i drukarkę. To są Twoje podstawowe narzędzia pracy – powinny być sprawne i utrzymane w należytym porządku, abyś nie tracił czasu wtedy, gdy pracujesz. Praca umysłowa wymaga spokoju – pamiętaj, aby zapewnić sobie komfort w tej dziedzinie.
Każda praca musi być odpowiednio zaplanowana – samokształceniowa także – a plan ten musi zakładać czas i zakres czynności do wykonania. Na każdy dzień powinieneś zaplanować odpowiednią ilość pracy – oczywiście realną, nie planuj zbyt dużo, gdyż nie ilość, a jakość się liczy. Plan ten musi zawierać rodzaj niezbędnych informacji, materiałów szkoleniowych, podręczników, przewiduj w nim czas na ich pozyskanie.
Nie bez kozery powiedziałam „na każdy dzień” – to ważne! Każdego dnia powinieneś jakąś, choćby niewielką, część planu wykonać. Wszelkie nagromadzenie zadań jest trudne do wykonania – unikaj tego bezwzględnie. Musisz stosować samodyscyplinę.
Jeśli zgromadziłeś źródła informacji, postawiłeś sobie zadanie do wykonania – teraz czeka Cię najważniejsza sprawa, mianowicie znalezienie rozwiązania zadania. W tym pomogą Ci materiały szkoleniowe. Problem w tym, aby wybierać z nich tylko te informacje, które bezpośrednio prowadzą do celu, skupiaj się tylko na tych zagadnieniach, które wiążą się z tematyką zadania.
Czytając materiały, sporządzaj tzw. „fiszki” – możesz je tworzyć na osobnych kartkach lub w komputerze w odpowiednio oznaczonym pliku. Wybór należy do Ciebie – zależy to od przyzwyczajenia i postrzegania wygody. Jeżeli jesteś tzw. „wzrokowcem”, to radzę Ci sporządzać fiszki w sposób tradycyjny – czyli na oddzielnych kartkach papieru.
Co na takiej fiszce należy umieścić? Przypuśćmy, że przygotowujesz zadanie na temat sposobów zarządzania zasobami ludzkimi w firmie. Znalazłeś kilka podręczników i artykułów w czasopismach na temat zarządzania kadrami, a także w Internecie kilka stron na ten temat. Poszukujesz w nich sposobów zarządzania i ich omówienia. Zobacz zatem przykład fiszek, które warto robić w trakcie poszukiwań.
Numeracja fiszek jest przydatna, bowiem podczas opracowywania zadania, wykonując konspekt jego rozwiązania, wpiszesz numer odpowiedniej fiszki, z której odnalezione informacje posłużą Ci do referowania zagadnienia i formułowania swoich wniosków. Ponadto wykorzystasz je przy tworzeniu bibliografii i netografii, na którą powinieneś się powołać na zakończenie zadania.
Jeżeli natrafisz na pojęcia, które są trudne, dotąd nie spotkałeś się z nimi – nie zostawiaj ich bez wyjaśnienia. Przerwij zadanie i poszukaj wyjaśnienia – zapisz je na odrębnej fiszce lub wydrukuj z Internetu i zachowaj, aby powrócić do niego podczas opracowywania zadania lub powtarzania.
Po zakończeniu pracy każdego dnia dokonaj przeglądu wykonanych zadań – sprawdź, czy wykonałeś wszystko zgodnie z planem, jeśli nie, to zapisz zagadnienia, które musisz uzupełnić następnego dnia. Przeczytaj sporządzone fiszki, sprawdź, czy dokładnie zapisałeś informacje.Podkreśl kolorowym pisakiem najważniejsze zagadnienia przydatne do omówienia rozwiązań zadanych. W ten sposób powtarzasz opracowany materiał, co sprzyja zapamiętywaniu.
Natomiast warunki skutecznego samokształcenia będą spełnione wtedy, gdy:
odczuwasz potrzebę uczenia się;
emocjonalnie zaangażujesz się w podjęcie nauki;
rozumiesz to, co poznajesz, widzisz zależności zachodzące między występującymi w materiale zagadnieniami;
potrafisz samodzielnie wyodrębnić z określonej informacji elementy składowe i wiązać je w nową całość;
I jeszcze jedno: powiesz na pewno, że to takie oczywiste, ale zapewniam Cię, bardzo często pomijamy fakt zapewnienia sobie prawidłowych warunków pracy samokształceniowej. Ważnych, ponieważ mogą okazać się barierą w uzyskaniu zaplanowanych osiągnięć.
I tak:
miejsce do pracy samokształceniowej – pokój powinien być niezbyt mały, niezatłoczony, dobrze przewietrzony, temp. ok. 18–200 C, światło o mocy 60–80 W padać powinno na miejsce pracy z Twojej lewej strony, w pokoju powinna być cisza i spokój;
zmęczenie, znużenie – największy nasz wróg – do nauki siadamy przecież po pracy; jeśli pojawią się objawy zmęczenia – zrób przerwę, szczególnie jeśli pracujesz przy komputerze;
wypoczynek i znaczenie snu – nie zaniedbuj wypoczynku, szczególnie czynnego, np. spaceru lub pracy w ogrodzie, na działce itp.; zadbaj też o odpowiednią dla Ciebie liczbę godzin snu;
odżywianie się – tylko racjonalne odżywianie pozwala na właściwą pracę mózgu;
rozkład dnia pracy – planuj zajęcia na dzień następny dzień wcześniej, aby znaleźć czas na wszystko – pracę, wypoczynek, rozrywkę i sen.
Jeżeli zwrócisz uwagę na wszystkie wymienione warunki i będziesz starał się ich przestrzegać – gwarantuję Ci, że osiągniesz powodzenie w samokształceniu. A powodzenie osiągane będzie motorem do dalszych działań, będzie czynnikiem motywującym.
„Dobrze jest oprzeć się o drugiego, bo nikt nie dźwiga życia sam” Friedrich Höderlin
Jak jednak wytrwać? Siłę wytrwania czerpać musisz z siły motywacji i świadomości, że codziennie poznajesz coś nowego, stajesz się lepszy, zdobywasz wiedzę, która przyda Ci się w życiu i w pracy zawodowej, będziesz przecież dumny z siebie, jeśli osiągniesz kolejne cele.
Wytyczyłeś sobie cel główny i cele szczegółowe, wyznaczyłeś terminy i czas ich osiągania – kontrolujesz dochodzenie do celu, bo zawsze masz na uwadze fakt, iż kolejny osiągnięty cel szczegółowy przybliża Cię do celu głównego.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Powiedzmy, że Twoim celem głównym jest zdobycie nowych kwalifikacji. Zapytaj siebie, dlaczego chcesz je zdobyć?
Czy motywem jest chęć np. znalezienia zatrudnienia, ponieważ jesteś bezrobotny i na rynku pracy nie ma popytu na kandydatów w Twoim zawodzie? A może chcesz zmienić miejsce zatrudnienia, osiągnąć wyższe zarobki? Planujesz założyć rodzinę i zdajesz sobie sprawę, że współczesny pracownik musi być elastyczny i posiadać wiele do zaoferowania, aby być docenianym, lepiej zarabiać? Wszystkie te motywy mogą być silnymi motywami, o ile będą podbudowane świadomym dążeniem do zdobywania wiedzy, samodyscypliną, cierpliwością i odpornością na ewentualne porażki. Porażki będą się zdarzać – na to musisz być przygotowany i nie poddawać się – walcz z przeciwnościami losu do końca, wbrew wszystkiemu. Tylko wtedy odniesiesz zwycięstwo.
W tabeli wpisałeś osoby, które będą Cię wspierać w pracy samokształceniowej – skorzystaj z ich pomocy zawsze, kiedy czujesz, że poddajesz się, że Twoja wytrwałość łamie się. Porozmawiaj z nimi o swoich trudnościach – na pewno uzyskasz pomoc. Ponadto zweryfikuj warunki, w jakich pracujesz – może tam występują bariery, które osłabiają Twoją motywację.
Pamiętaj, każdy osiągnięty sukces jest motorem dalszych działań. Nie ma osób niezdolnych do samokształcenia. Samokształcenie to przecież umiejętność jak każda inna. Wymaga tylko dużego wysiłku i determinacji w jej opanowaniu i zastosowaniu.
Nasuwa się retoryczne pytanie: Która z wykonywanych przez nas codziennie czynności nie wymagała uprzedniej nauki?
Czy jeśli chciałbyś upiec tort na urodziny, a dotąd nigdy tego nie robiłeś, nie musiałbyś się najpierw pouczyć? Choćby poczytać przepisy kulinarne i wybrać najlepszy.
A od czego zależałoby powodzenie? Pomyśl chwilkę!
A teraz do pracy! Pnij się w górę! Realizuj samokształcenie, a potem potraktuj je jako narzędzie w edukacji ustawicznej, przejdź na wyższy poziom „wtajemniczenia”!
Uwodzenie nie jest sprawą prostą, powiem więcej — uwodzenie jest sztuką, a tacy legendarni uwodziciele, jak Don Juan de Marco czy Casanova niewątpliwie w swojej branży stali się artystami, sztukmistrzami i wirtuozami.
Oczywiście pomijam fakt, że zahacza się tutaj o pewne, seksuologom bliżej znane syndromy, zdobywanie kobiet dla samego tylko faktu zdobycia jest bowiem przejawem poważnych zaburzeń osobowości. Tutaj nie o to chodzi. Jednak prawdziwy mężczyzna to taki, który umie sobie radzić z kobietami na rożnych polach eksploatacji — w pracy, na ulicy, w dyskotece, w łóżku i w kawiarni. Dlatego też warto, abyś co nieco wiedział o uwodzeniu. Uwodząc, podrywając i umawiając się na randki, wreszcie trafisz — i mam na to głęboką nadzieję — na kobietę wartą Ciebie, właśnie tę jedyną, z którą zechcesz spędzić najbliższe lata w szczęściu, dobrobycie i uśmiechu. I dlatego o tym piszę. Mężczyzna bez partnerki jest bowiem jak drzewo bez liści i pustynia bez piasku. Tak samo jest też z kobietami — zostaliśmy stworzeni po to, aby być razem, ale aby tak się stało, najpierw trzeba się poznać. Jest też teoria — wymyślił ją, o ile mnie pamięć nie myli, Platon — która mi się bardzo podoba i pozwolę sobie ją przytoczyć. Otóż Grek ten twierdził, że każdy człowiek na ziemi jest tylko połówką — połówką całości, i rozdzielony tak na dwie dusze, żyje sobie w nieświadomości, a jego duch krąży po meandrach tego padołu i nieustannie szuka tej drugiej części. Oby tak było naprawdę, bo kiedy spotka tę druga połówkę, wtedy wreszcie będzie szczęśliwy. Tego Ci życzę najbardziej. Ale to jest filozofia… A rzeczywistość? Hm, jest kilka problemów, które napotykają szkolący się w arkanach sztuki uwodzenia.
Chyba najgorsze, co może spotkać mężczyznę, to syndrom „miłego” lub „przyjaciela”. Owszem, przyjaźń jest niezwykle ważnym uczuciem, cennym i wyjątkowym — niektórzy twierdzą nawet, że przyjaźń jest rodzajem miłości, przy czym bez pociągu seksualnego, który wszystko komplikuje, i jeśli tak jest, to prawdopodobnie dlatego przyjaźnie są raczej monopłciowe. Coś w tym jest, bo niezwykle rzadko zdarza się prawdziwa przyjaźń pomiędzy mężczyzną a kobietą. Niestety najczęściej jest tak, że przyjaźń ta kończy się po przekroczeniu pewnej subtelnej granicy bycia ze sobą blisko. Zwykle wszystko komplikuje jakieś bliżej nieokreślone zbliżenie fizyczne, kiedy okazuje się, że jedno z przyjaciół tak naprawdę kocha — wtedy pryska czar i raptem dowiadujemy się, że oto nie była to wcale przyjaźń. Przykra sprawa. Często jest tak, że zakochany mężczyzna spotyka swoją „przyjaciółkę”, przez długie lata utrzymując znajomość, bo zdaje sobie sprawę, że jego wysiłki w uwiedzeniu jej są bezcelowe, ale kocha ją tak mocno, że w obawie przed utratą tej chociaż namiastki kochanki — milczy i niesie swój ciężki krzyż przez wiele lat. Czasem bywa też odwrotnie. Ale wszystko to dowodzi, że prawdziwa, czysta przyjaźń różnopłciowa jest zjawiskiem tak rzadkim, jak zorza polarna w Mozambiku. Jest możliwość, że taka znajomość ma rację bytu, ale nikogo nie krzywdząc, powiem, że jest to sytuacja marginalna — wtedy, kiedy oboje z takiej pary są miłośnikami tej samej płci. Zatem chyba nie ma nic gorszego niż słowa:
XXX — jesteś bardzo miłym facetem, ale…
albo:
Uważam, że jesteś wspaniałym mężczyzną i nasza znajomość jest wyjątkowa, ale wolałabym, abyśmy zostali przyjaciółmi…
„O losie! Tylko nie to!” — zakrzykniesz. Ale prawda jest taka, że sam jesteś sobie, mężczyzno, zwykle winny, jeśli tak jest. Dlaczego? Tak naprawdę starasz się za wszelką cenę być przyjazny i miły — aż do przesady. To poważny błąd — interesujące kobiety zwykle takich mężczyzn od razu kwalifikują jako „miłych kolesi” albo, co gorsza, jako „frajerów” — i tak już zostaje. Czasem po dłuższej znajomości okazuje się, że mogą zdobyć status „przyjaciela”, ale to marne pocieszenie. Oczywiście nie chodzi o to, aby traktować kobiety władczo — niczym Maczo Leczo Gulasz, ale nie można być do przesady miłym kolesiem, bo to pętla zarzucona na własną szyję, strzał do własnej bramki i najpodlejszy z podłych autosabotaż. Pewnie nieraz widziałeś, jak Twoje koleżanki albo inne dziewuszki umawiały się z mężczyznami, którzy w Twoim odczuciu byli 100% palantami i dziwiło Cię to niczym pojawienie się o północy słońca w sierpniu nad Hanowerem, ale niestety — to ma swoją przyczynę. Dzieje się tak dlatego, że kobiety szukając mężczyzn, szukają tego, co męskie — a więc facetów stanowczych, zdecydowanych i konkretnych, a nie przyjaznych. Bycie miłym kolesiem nie spowoduje na pewno, że pani spojrzy na Ciebie jak na obiekt swojego pożądania. Tak już jest — i koniec. Czasem trudno się z tym pogodzić, ale taka jest naga prawda. Dlatego w kontaktach z płcią piękną przekonywanie w jakikolwiek sposób, żeby Ola, Ala czy Ania Cię polubiła, jest trafieniem kulą w płot. Szczególnie jeśli używasz do tego, o zgrozo, racjonalnych argumentów. Kobiety niestety nie są racjonalnie, nie były i nie będą — no, może za wyjątkiem Marii Skłodowskiej-Curie, ale w naszym wypadku niczego to nie zmienia, tak więc racjonalne argumenty nie mają szans najmniejszych. Nie próbuj kobiety przekonać do czegoś argumentacją opartą na logice i rozumowaniu — kobieta nie jest mężczyzną! Tak już jest. Oczywiście nie znaczy to, że masz być gburem — klasę musisz utrzymywać i nie obniżać swoich standardów, ale tak jak pisałam wcześniej — nie rób, bo to jest „fe!”. Niczego nie osiągniesz — co najwyżej śmieszność. I wiesz co? Szepnę Ci w tajemnicy — choć może nie zdajesz sobie z tego sprawy, to zatrważająco wielka grupa mężczyzn tak właśnie próbuje uwodzić kobiety, zatem sposób ten jest tak samo popularny, jak i nieskuteczny. Nie zachowuj się również tak, jakbyś szukał u niej akceptacji…. Tutaj zapala mi się czerwona lampka ostrzegawcza — facet zniewolony przez władczą i zaborczą matkę, która zwichrowała jego psychikę. Co za nieszczęście! Ale kalek emocjonalnych nie potrzeba nam więcej. Co prawda spod pantofla równouprawnienie wygląda niego inaczej, ale taki mężczyzna jest dobry dla kobiety, która owinie go wokół siebie niczym nitkę wokół palca — to jednak straszna nuda. Takie sposoby nie działają… To samo dotyczy mężczyzn, którzy chcą kobietę kupić. Dobry sposób na uwiedzenie kobiety, która szuka tymczasowego — albo, co gorsza, życiowego — frajera. Pół biedy, jeśli kupujesz jej kwiaty, zabierasz do kin, teatrów, na wystawy, koncerty i wernisaże i bulisz za wszystko, sowicie obsypując ją dodatkowo drogimi prezentami (ciuszki, perfumy, biżuteria), a ona po wszystkim i tak wybiera innego. Przynajmniej masz świadomość, że przegrałeś — choć w marnym stylu, ale wciąż jesteś wolny i możesz naprawić swój błąd. Gorzej, jeśli trafisz na cwaniarę, o której pisałam kilka zdań wcześniej. Nic zatem dziwnego, że jest to sposób na podryw nieskuteczny — kobieta odbiera to tak, jakbyś jej mówił:
Słuchaj, kotku, wiem, że nie zaakceptujesz mnie takiego, jakim jestem, więc będę próbował kupić Twoje zainteresowanie i akceptację w inny sposób.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Niestety, takie zachowanie to oznaka słabości, której kobiety bardzo nie lubią, nie lubią też ponad wszystko manipulacji — bo też kto ją lubi? Tak więc jest to kolejny nieskuteczny sposób — możliwe, że sprawdza się w przypadku prostytutek, ale tym paniom w większości takie niuanse są obojętne, a Twoje prezenciki potraktują jako napiwek. A i Ty chyba nie jesteś zainteresowany ich uwodzeniem, prawda? Jeśli już jednak uda Ci się nie popełnić wcześniej wspomnianych błędów i dochodzi do kilku spotkań, a Wasza znajomość zaczyna się obiecująco rozwijać, pojawia się często kolejny fundamentalny, rzec można, błąd — tzw. falstart. O ile w wypadku lekkoatletów jeden falstart jest przepisami dopuszczony i dopiero drugi dyskwalifikuje z dalszych zmagań, o tyle tu jest inaczej. Tutaj będziesz zdyskwalifikowany od razu. O co chodzi? Śpieszę już z wyjaśnieniami. Sprawa ma się tak: spotykasz inteligentną, interesującą i piękną kobietę. Zaczynacie się spotykać, bo obojgu Wam jest dobrze, i nagle wyskakujesz z jakimś zdaniem w stylu : „Och, tak bardzo cię lubię …”.
Lub z czymś podobnym. A ona, nieboga, odwraca się na pięcie i czym prędzej zmyka, gdzie pieprz rośnie zostawiając Cię z osłupiałą miną. O co chodzi? A o to, niedojdo, że taka kobieta jest narażona na ataki mężczyzn niemal nieustannie, chyba za wyjątkiem tylko damskiej toalety — otrzymuje propozycje co godzinę, codziennie, cały czas. To pozwoliło jej wypracować naturalny systemy immunologiczny na napaleńców. I Ciebie właśnie potraktowała jak napaleńca. Przy okazji uświadomiła sobie, rozczarowując się jednocześnie, że nie różnisz się niczym od tych wszystkich bawidamków, z którymi się dotąd spotykała… Brak oryginalności to niestety w tym wypadku sromotna klęska. Nie spiesz się zatem z wyznaniami i, tym bardziej, ze swoim pożądaniem. Jak zapewne gdzieś już wyczytałeś, proces zainteresowania u kobiet i u mężczyzn przebiega zupełnie inaczej, innymi torami i w innych płaszczyznach czasoprzestrzennych. Wam wystarczy, że zobaczycie piękną dziewczynę — i już jesteście zainteresowani seksem. Ogon w górę, jest erekcja i gotowość do kopulacji — to naturalne, tak zostaliście stworzeni, tak zaprojektowała Was natura: do prokreacji, kiedy zamieszkiwaliśmy jeszcze dziuple drzew, rozpadliny skalne, szałasy i jaskinie, okrywając się mamucimi skórami. Ale czasy się nieco zmieniły i już tak nie jest. Jeśli ma się twardy ogon, trzeba mieć miękkie serce — znacznie lepiej mieć twarde serce i miękki ogon, jeśli szuka się życiowej partnerki. U kobiet mechanizm pożądania jest wyzwalany zupełnie inaczej — nawet jeśli kobieta jest pod wpływem alkoholu. Zwykle jest tak, że owszem, na pierwszy rzut oka pojawia się zainteresowanie wyglądem, dopiero jednak później przychodzi pożądanie, nigdy zaś te dwie rzeczy nie mają miejsca równolegle. Ileż razy słyszałam od koleżanek:
Zobaczyłam go — i myślę: „Co za zajebisty facet!”, ale kiedy się tylko odezwał, już nawet na niego nie spojrzałam.
Rozumiesz, o co chodzi? Tak więc zapomnij o szybkich numerkach na początku znajomości — za dużo telewizji się naoglądałeś. Dla rozbudzenia pożądania kobiety o wiele ważniejsze jest to, jakie w niej emocje wywołujesz i jak się przy Tobie czuje, a nie to, kim jesteś lub jak się prezentujesz. A teraz coś dla tych z Was, którzy przypominają Dzwonnika z Notre Dame… Otóż, jak wcześniej już wspomniałam, dla nas wygląd ma drugorzędne znaczenie. Ma znaczenie na początku, ale potem, w miarę rozwijania się znajomości, traci na znaczeniu, i to bardzo. Mężczyźni natomiast sądzą uparcie, że piękne kobiety patrzą wyłącznie na przystojnych mężczyzn, a do tego jeszcze na bogatych. Co za głupota! O tak, tak jest w istocie — w wypadku kobiet cwaniarek. Ale takie kobiety to złe kobiety są — unikaj ich, nie będziesz z taką szczęśliwy. Jeśli jesteś prawdziwym mężczyzną, masz w swojej osobowości cechy, które będą przyciągały niektóre kobiety jak magnes. Wystarczy je uwypuklić. I nie chodzi tutaj o kolor oczu czy mięśnie, a o charakter i zachowanie. Nawet jeśli nie przypominasz Jamesa Deana, możesz działać na nie jak on. Nie musisz chwalić się supersyntetycznym olejem do swojego supersrebrnego mercedesa SLK, jeśli takiego masz — niewiele to da. Lepiej, jeśli będziesz miał zupełnie naturalny olej w głowie. To pociąga bardziej. Nie oceniaj też kobiet przez pryzmat własnych pragnień, bo Wasze pragnienia muszą się zasadniczo różnić. Przede wszystkim chodzi o to, że jeśli chcesz coś wybrać — prezent, miejsce na randkę etc. — myśl o niej, a nie o sobie, bo to, co dla Ciebie będzie szalenie ekscytujące, prawdopodobnie nie będzie ekscytujące dla niej. Wasze punkty widzenia muszą się różnić — wynika to z odmienności kobiecej i męskiej psychiki. Oczekiwania kobiet są ponadto zupełnie inne niż Wam się wydaje i opisywanie ich zajęłoby zbyt wiele miejsca, kto wie, czy nie byłoby to nie do zniesienia. To zwykle dlatego sposób zachowywania się kobiet, ich decyzje i wybory są dla Was zwykle pozbawione sensu. Prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiesz — ale jeśli nauczysz się o tym myśleć i zrozumiesz najistotniejsze różnice, będzie to wielki sukces i będzie Ci to po prostu ułatwiać życie i kontakty z paniami.
Są jednak sytuacje, w których nie wiadomo, jak się zachować. Jesteś z nią — chciałbyś ją pocałować, ale nie masz pewności, że ona też tego chce. A na dodatek wcale Ci tego nie ułatwia. „O zgrozo!” — pomyślisz. Przykłady można mnożyć — chciałbyś ją przytulić, ale też nie jesteś do końca pewny, czy to dobry pomysł. Ona to wie — możesz ukrywać to tak głęboko, jak tylko chcesz, ale dla niej w tym momencie jesteś żałosny i śmieszny. Oczywiście możesz być też śmieszny i słodki — bo z kobietami nigdy nic nie wiadomo — ale raczej na to nie licz. Albo więc decydujesz się na coś, albo unikaj sytuacji, w której nie czujesz się pewnie. Nie dawaj jej też zbyt dużej swobody — może brzmi to niezbyt pozytywnie dla feministek, ale tak właśnie być musi. Taktyka uwodzenia, która polega na dawaniu jej pełni władzy we wszystkim, co Was wokoło otacza, jest może i miła dla kobiety, ale ma bardzo krótką przyszłość. Jeśli ona żąda i ona dostaje, jeśli ona mówi i zawsze jest tak, jak chce — szybko się Tobą znudzi, bo jesteś przewidywalny jak zachodzące słońce. Znacznie lepiej, aby się z Tobą droczyła, bo coś zrobiłeś nie po jej myśli, ale nie wie, co będzie dalej, i umiera z ciekawości, niż ma umierać z nudów. Musisz ją sobą zainteresować, a nie zanudzić. Niektórzy nazywają to podkręcaniem.
Na koniec tego rozdziału najważniejsza zasada we wszystkim, co czytasz, robisz i mówisz. Prawdziwy mężczyzna to taki, który wie, jak się zachować, ma klasę i styl, a nieodłącznym atrybutem takiego kogoś jest umiar. Umiar we wszystkim. Więcej już na ten temat pisać nie będę, bo jest takie przysłowie: „Mądrej głowie dość dwie słowie”… No!
Otwórz dowolną liczbę książek poświęconych pisarskim problemom — w dziewięciu przypadkach na dziesięć znajdziesz tam, zapewne już w pierwszym rozdziale, ponuro brzmiące ostrzeżenia, że być może wcale nie jesteś pisarzem, że prawdopodobnie brak Ci smaku, zdolności oceny, wyobraźni, i nie masz jakichkolwiek symptomów posiadania owych wyjątkowych zdolności, niezbędnych, by z aspiranta przerodzić się w artystę, albo chociaż w znośnego rzemieślnika.
Najprawdopodobniej dowiesz się, iż Twoje pragnienie pisania to tylko infantylny ekshibicjonizm, albo zostaniesz ostrzeżony, że tylko dlatego, iż Twoi przyjaciele uważają Cię za wielkiego pisarza (jakby kiedykolwiek uważali!), nie powinieneś oczekiwać, że cały świat zacznie tę pochlebną opinię podzielać. I tak dalej, w wyjątkowo męczący sposób.
Przyczyna tego pesymizmu na temat młodych pisarzy jest dla mnie niejasna. Książki napisane dla malarzy nie zakładają, że ich czytelnik nigdy nie zostanie niczym innym, jak tylko zadufanym w sobie pacykarzem, ani książki na temat inżynierii nie zaczynają się od ostrzeżeń, że z faktu, iż ktoś potrafił z dwóch gumek recepturek i zapałki zrobić pasikonika, nie wynika, że ma prawo się uważać za przyszłą dumę wybranej przez siebie profesji.
Może prawdą jest, że samooszukiwanie się najczęściej przybiera formę wiary w to, że umie się pisać. Nie mogę temu kategorycznie zaprzeczyć. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że nie ma innej dziedziny, w której ktoś mający szczery zamiar nauczyć się solidnej pracy, mógłby zrobić tak ogromne postępy w tak krótkim czasie.
(…)
Może jest tak, że tylko moje nadzwyczajne szczęście sprawiło, iż spotkałam więcej pisarzy, o których można to wszystko powiedzieć, niż zarozumiałych i durnych grafomanów. Jednak spotkałam także, i to jest smutne, pewną liczbę wrażliwych młodych ludzi, którzy niemal doszli do przekonania, że wcale nie są zdolni pisać — a to dlatego, że natknęli się na jedną z tych przeszkód w pisaniu, które wkrótce zamierzam przeanalizować. Czasem pragnienie pisania okazało się silniejsze od upokorzenia, którego musieli doświadczyć, ale inni wycofali się w życie pozbawione kreatywnego ujścia, nieszczęśliwi, sfrustrowani, rozczarowani i nerwowi.
Moje doświadczenie wskazuje na cztery pojawiające się raz po raz trudności. Ludzie proszą mnie o radę w tych sprawach znacznie częściej, niż zwracają się do mnie o pomoc w kwestii struktury opowiadania czy zarysowania postaci.
Podejrzewam, że każdy nauczyciel słyszy te same skargi, a jednak, rzadko samemu będąc praktykującym autorem, ma tendencję do zbywania ich, jako nienależących do jego dziedziny, albo do dostrzegania w nich dowodu, że taki dręczony wątpliwościami student nie ma prawdziwego powołania. A jednak to właśnie ci w najoczywistszy sposób utalentowani uczniowie najbardziej cierpią z powodu tych trudności, a im są z natury wrażliwsi, tym bardziej wydają się one dla nich niebezpieczne. Jakiś początkujący dziennikarz czy inne pióro do wynajęcia rzadko prosi o jakąkolwiek pomoc — on raczej poszukuje agentów i redaktorów, podczas gdy jego poważniejszy kolega po fachu cierpi potępieńcze tortury z powodu własnych braków. Mimo to kursy mające uczyć pisania są zazwyczaj kierowane do niezbyt ambitnego czeladnika literackiego rzemiosła, podczas gdy problemy artysty zostają zignorowane lub przeoczone.
Trudność pisania w ogóle
Po pierwsze istnieje trudność pisania W OGÓLE. Co zrobić, jeśli nie udaje się zapoczątkować tego pełnego, bogatego strumienia, niezbędnego, aby pisarz został wysłuchany i przebił się ze swoim przekazem? Durna konkluzja, że jeśli ktoś nie potrafi pisać bez wysiłku, to widać pomylił się co do swego powołania, to czysty nonsens. Istnieje tuzin możliwych powodów tej trudności i każdy z nich powinien zostać szczegółowo przedyskutowany, zanim nauczyciel będzie miał prawo powiedzieć, że nie widzi dla danego ucznia nadziei.
Może się zdarzyć, że przyczyną tej trudności jest młodość i nieśmiałość. Czasem to brak pewności siebie tamuje przypływ pomysłów. Często jest to wynik błędnego postrzegania pisarstwa albo też wynika to z przesadnych skrupułów: początkujący może czekać na boski ogień, którego płomień, jak słyszał, zawsze płonie wyraźnie i który może rozpalić tylko nieprzewidziana iskra z nieba. Należy tu podkreślić jedną ważną kwestię — otóż ta trudność POPRZEDZA wszelkie problemy związane ze strukturą narracji czy konstrukcją intrygi, jeśli zaś dany pisarz nie otrzyma tutaj pomocy, prawdopodobnie nie będzie w ogóle potrzebował żadnych technicznych instrukcji.
„Autor jednej książki”
Trudność druga: zdarza się, i to o wiele częściej, niż się może wydawać laikom, że jakiś pisarz odniósł wczesny sukces, ale nie potrafi go już powtórzyć. I znów, w sytuacji kiedy napotykamy na ów problem, pojawia się obłudne wytłumaczenie: otóż dany pisarz, jak nas zapewniają, jest „autorem jednej książki” — napisał fragment autobiografii, wyżalił się i wyrzucił z siebie negatywne emocje, które miał wobec rodziców i otoczenia, z którego pochodzi, teraz zaś, uwolniony od tego brzemienia, nie potrafi powtórzyć swego osiągnięcia. Jednak pisarz ten ewidentnie nie uważa siebie za autora jednej książki, bo inaczej byśmy już nic o nim nie słyszeli. Co więcej, wszelka fikcja literacka jest, w użytym tutaj sensie, autobiograficzna, a mimo to istnieją szczęśliwi autorzy, przekształcający, przestawiający i obiektywizujący elementy własnego doświadczenia w formę długiej serii zadowalających książek czy opowiadań. Nie, on ma rację, uważając nagły zanik swego talentu za niezdrowy objaw i słusznie, zazwyczaj uważa, że można mu pomóc.
Oczywistym jest, że jeśli ten pisarz odniósł zasłużony sukces, to już coś wie, zapewne nawet całkiem sporo, o technicznych aspektach swojej sztuki. Nie w tym tkwi jego problem i, poza jakimś szczęśliwym przypadkiem, żadna liczba porad czy instrukcji na tematy techniczne nie wyrwie go z impasu. Ma on, na swój sposób, więcej szczęścia niż początkujący, który nie potrafi się nauczyć płynnie pisać — bo przynajmniej dał dowód, że jest w stanie ustawiać słowa w robiącym wrażenie porządku. Jednak jego początkowa niecierpliwość wywołana niezdolnością powtórzenia swego sukcesu może przerodzić się w zniechęcenie, potem zaś w autentyczne zwątpienie i rozpacz, skutkiem czego możemy utracić znakomitego autora.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Trzecia trudność jest w pewnym sensie połączeniem dwóch pierwszych: istnieją pisarze potrafiący, tyle że ze zniechęcająco długimi przerwami, z sukcesem pisać doskonałe teksty. Miałam kiedyś uczennicę, której literacki dorobek ograniczał się do jednego świetnego opowiadania raz do roku — stanowczo zbyt mało, by mogło to zadowolić duszę czy ciało. Te bezpłodne okresy były dla niej torturą, świat, do czasu gdy znów mogła pisać, zdawał się jałową pustynią. Za każdym razem, gdy odkrywała, że nie potrafi pracować, była pewna, że już nigdy nie powtórzy swego sukcesu. Co więcej, przy naszym pierwszym spotkaniu niemal mnie samą o tym przekonała. Kiedy jednak cały cykl dobiegał końca i zataczał się krąg, znowu pisała i pisała dobrze.
Tutaj także żadne techniczne instrukcje nie są w stanie dotknąć istoty problemu. Ci, którzy cierpią na te „zaniki sił twórczych”, kiedy to nie pojawia się żadna idea, kiedy nawet jedno zdanie nie ujawnia się uporczywie na powierzchni umysłu, mogą pisać jak skończeni artyści i rzemieślnicy, kiedy tylko uda im się zdjąć urok. Mający udzielić pomocy nauczyciel musi poznać przyczynę tego problemu i w zależności od niej poradzić i pomóc znaleźć rozwiązanie. Być może stanowi ją jakiś rodzaj oczekiwania na iskrę natchnienia. Często trudność ta wynika z posiadania przez adepta sztuki pisarskiej takich ideałów doskonałości, których po prostu nie da się pogodzić z rzeczywistością. Czasem, choć rzadko, działa tu swego rodzaju drażliwa próżność, niegodząca się z żadnym ryzykiem odrzucenia i niepozwalająca na przedsięwzięcie czegokolwiek, co by z góry nie miało zapewnionego uznania.
Pisarz nierówny
Czwartą trudnością, która faktycznie ma także swój techniczny aspekt, jest niezdolność doprowadzenia historii, żywej, choć nie do końca umiejętnie uchwyconej, do udanego zakończenia. Pisarze cierpiący na tę przypadłość często potrafią w interesujący sposób rozpocząć opowieść, jednak po kilku stronach tracą nad nią kontrolę. Bywa też, że piszą dobrą historię w tak suchy i lakoniczny sposób, że traci ona przez to wszelkie swe zalety. Czasem zaś nie potrafią należycie umotywować swej centralnej fabuły, w wyniku czego nie przekonuje ona czytelnika.
Prawdą jest, iż Ci, którzy borykają się z tym właśnie problemem, wiele mogą skorzystać, jeśli nauczą się czegoś o strukturze, o różnych formach, jakie może przybrać fabuła, a także tych rozmaitych niedostrzegalnych „zawodowych tricków”, które pomagają przeprowadzić historię przez potencjalnie trudne miejsca. Jednak i tutaj prawdziwa trudność rozpoczęła się na długo zanim pojawiła się kwestia FORMY.
Autor nie ma dość wiary w siebie, niezbędnej do właściwego przedstawienia swojej idei, albo też jest zbyt niedoświadczony, by wiedzieć, jak jego postacie zachowywałyby się w prawdziwym życiu, albo też jest zbyt nieśmiały, by pisać z takim przekonaniem i tak emocjonalnie, jak to konieczne, by jego historia nabrała życia.
Pisarz raz za razem wypuszczający słabe, pełne wyczuwalnego zażenowania albo też powierzchownie opowiedziane historie, z pewnością potrzebuje czegoś więcej niż tylko krytycznej analizy swych poszczególnych utworów. Musi jak najszybciej nauczyć się ufać własnym uczuciom na temat opowiadanej historii, nauczyć się ją opowiadać w sposób zrelaksowany, aż do momentu, gdy nabierze pewności pióra kogoś, kto w pełni opanował swe medium. Tak więc nawet ten dylemat koniec końców sprowadza się do problemów leżących w osobowości pisarza, nie zaś w jego warsztacie.
Problemy nie leżą w warsztacie pisarskim
Takie są cztery problemy, które najczęściej napotykałam u ludzi rozpoczynających pisarskie życie. Niemal każdy spośród tych, którzy kupują książki poświęcone pisaniu fikcji literackiej albo uczestniczą w kursach pisania opowiadań, cierpi na któryś z powyższych, i zanim je przezwycięży, niewiele mu dadzą wszelkie techniczne szkolenia, które będą dla niego tak cenne później. Czasem zdarza się, że atmosfera klasy pobudza pisarza na tyle, że podczas trwania kursu potrafi tworzyć swe historie, jednak przestaje natychmiast, kiedy ów bodziec znika. Zadziwiająco duża część tych, którzy naprawdę chcą pisać, nie potrafi zrealizować nawet zadanych tematów, a mimo to wciąż pojawia się, z nadzieją, nieraz co roku.
Oczywistym jest, że poszukują pomocy, której nikt im nie udziela, a także to, iż traktują sprawę bardzo serio — gotowi poświęcać tyle czasu, wysiłku i pieniędzy, ile mogą, aby po wyjściu z klasy początkujących i „pragnących”, zająć miejsce pomiędzy twórczymi artystami.
Jeśli te trudności są właśnie takie, musimy starać się im zaradzić tam, gdzie powstają — w życiu, w nastawieniach i w nawykach, w samej osobowości twórcy. Kiedy zaczniesz rozumieć, co to znaczy być pisarzem, kiedy dowiesz się, jak artysta funkcjonuje i także zaczniesz postępować w ten sam sposób; gdy zorganizujesz swoje sprawy i swoje stosunki tak, żeby Ci pomagały, zamiast stanowić przeszkodę na drodze do wybranego przez Ciebie celu, wówczas tamte książki na Twoich półkach, te o technice pisania literackiej fikcji albo te inne, przedstawiające modele stylu prozy czy konstrukcji fabuły do naśladowania, będą w Twych oczach wyglądały całkiem inaczej i staną się zdecydowanie bardziej pomocne. Ta książka nie ma na celu zastąpienia tamtych książek o pisarskim rzemiośle. Istnieją pewne podręczniki tak cenne, że żaden pisarz nie powinien się bez nich obywać. Moja książka nie jest nawet uzupełnieniem dla takich prac, jest natomiast do nich pewnym wstępem. Jeśli jej się uda, nauczy początkującego nie jak pisać, ale jak być pisarzem, a to coś całkiem innego.
———– (1) Autorka pisze tu o literaturze angielskiej, ponieważ w języku angielskim sama pisała i jest to język oryginału tej książki. Dla większości czytelników polskiej jej wersji literatura ta będzie zapewne polska. Niby sprawa oczywista, ale to właśnie przykład takiego miejsca, kiedy każde tłumaczenie staje się w jakiś sposób „zdradą” — jak to ujmuje znane włoskie powiedzonko: traduttore traditore [przyp. tłum.]. ———
Fragment pochodzi z książki „Będę pisarzem”, której autorką jest Dorothea Brande.
Choć Dorothea Brande napisała swój poradnik w 1934 roku, nadal jest on zadziwiająco aktualny. Dlaczego? Ponieważ do tego czasu ani na jotę nie zmieniły się prawdziwe problemy pisarzy – zarówno początkujących, jak i tych bardziej doświadczonych.
Autorka – sama przecież będąc pisarką i mając wielu znajomych pisarzy – doskonale zdawała sobie sprawę, że najpoważniejsze problemy, jakie możesz spotkać na swojej drodze, wcale nie będą dotyczyły trudności językowych, umiejętności opowiadania i konstruowania wątków czy jakiejkolwiek innej technicznej drobnostki. Zdecydowana większość przyczyn, dla których „wydaje Ci się”, że nie potrafisz, nie umiesz lub nie jesteś w stanie napisać książki, leży w Twoim umyśle.
Kim była Dorothea?
Dorothea Brande to nazwisko, które wzbudza podziw i szacunek nie tylko wśród początkujących pisarzy na całym świecie, którzy korzystają z jej rad. „Będę pisarzem” to jej drugi światowy bestseller. Pierwszym jest „Obudź się i zacznij żyć”, który napisała w 1936 roku. Od tego czasu sprzedało się ponad 2 mln egzemplarzy tej niesamowitej książki, której tytuł mówi sam za siebie. Doczekała się ona również wersji musicalowej, nakręconej przez wytwórnię Twentieth Century Fox.
Brande dała się poznać czytelnikom zarówno jako pisarka, jak i felietonistka prestiżowego American Review. Gdy stała się sławna, za cel obrała propagowanie swojego życiowego motta, które brzmiało: „Działaj tak, jakby porażka nie istniała!”.
Wielu ludzi uważa, że dobrym sprzedawcą trzeba się urodzić. Nic bardziej mylnego. Jestem przekonany, że tak naprawdę nikt się nim nie rodzi. Dobrym handlowcem można stać się z czasem, wymaga to jednak wysiłku. Oczywiście możesz mieć w tym kierunku talent i określone predyspozycje, jednak najpierw powinieneś je w sobie odkryć. Kiedy to nastąpi, dopiero wtedy będziesz je mógł z powodzeniem zastosować w praktyce.
Rozwijanie umiejętności „sprzedawcy naturalnego” jest procesem, którego długość będzie zależeć wyłącznie od Ciebie. Proces ten prawdopodobnie potrwa kilka miesięcy, może mniej, ale równie dobrze może potrwać nawet kilka lat. Aby stać się prawdziwym „sprzedawcą naturalnym”, będziesz musiał przyjąć przypisaną sobie liczbę „nie”, po to żebyś zrozumiał, na czym tak naprawdę polega prawdziwa sprzedaż i nauczył się jej. Być może w Twoim przypadku liczba „nie”, które będziesz musiał zaliczyć, wyniesie dziesięć, a być może sto lub dwieście – tego nie wiem. Wiem natomiast, że osiągniesz swój cel, jeśli naprawdę będziesz tego chciał. Podejmij więc odpowiednią decyzję i przystąp do działania.
Model „6 kroków od wiedzy do rezultatu”
Od wiedzy, którą właśnie przyswajasz, do rezultatów, które zamierzasz osiągnąć, prowadzi pewna droga. Aby pomóc Ci przebyć tę drogę, opracowałem proces, który nazywam modelem „6 kroków od wiedzy do rezultatu”. Oto one:
1. Wiedza:
a) aktywna, b) pasywna;
2. Rozumienie;
3. Akceptacja;
4. Identyfikacja:
a) decyzja, b) plan działania;
5. Działanie;
6. Rezultat.
Pierwszym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest zdobywanie wiedzy i umiejętne posługiwanie się nią. W zależności od sposobu oraz stopnia wykorzystywania tej, którą już posiadasz, podzielimy ją na wiedzę na poziomie aktywnym i wiedzę na poziomie pasywnym. Ta na poziomie aktywnym to zasób wiadomości, które codziennie wykorzystujesz w praktyce, po to żeby się rozwijać, zdobywać nowe kompetencje i stawać się coraz lepszym sprzedawcą. Ta na poziomie pasywnym to zasób wiadomości, które masz, ale z różnych powodów z nich nie korzystasz. W takiej sytuacji trudno mówić o jakichkolwiek efektach. Często, kiedy po raz kolejny słyszysz to samo, Twój mózg podpowiada Ci: „Hej, ale przecież ja to już wiem”.
Jeżeli raz za razem słyszysz o rzeczach, które już wiesz, ale nie korzystasz z tej wiedzy, Twój mózg zaczyna płatać figle, stwierdza: „Przecież to jest banalne”, i wrzuca ją do zakładki z napisem: „Informacja jest banalna, to oczywiste”.
Odpowiedz sobie dzisiaj uczciwie na pytanie, jak często miałeś do czynienia z tym zjawiskiem? Czy faktycznie robisz dobry użytek z wiedzy, którą już masz, czy może wręcz przeciwnie, nie wykorzystujesz jej w ogóle – jesteś tylko jej kolekcjonerem? Nie jest ważne to, co wiesz, lecz to, w jaki sposób z tego korzystasz – czy Twoja wiedza jest na poziomie aktywnym. Wiedza na poziomie pasywnym jest czysto teoretyczna. Jaki będziesz miał pożytek z tego, że teoretycznie znasz np. zasady telefonowania do klienta celem umówienia spotkania, jeżeli nie będziesz potrafił przywołać ich w pamięci i zastosować? Do tego potrzebna Ci wiedza na poziomie aktywnym, czyli praktyczna, ugruntowana na bazie Twoich doświadczeń. Dlatego też od dzisiaj zamień teorię na praktykę – wiedzę pasywną na aktywną. Przecież chcesz stać się prawdziwym „sprzedawcą naturalnym” w praktyce, a nie w teorii.
Drugim etapem opracowanego przeze mnie procesu jest bardzo dokładne zrozumienie tego, co przyswajasz, czyli tego, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Jeśli czegoś nie zrozumiesz, nie zdołasz tego dobrze opanować i właściwie wykorzystać. Rozumienie jest więc zdolnością do wyławiania z ogromu wiedzy, którą już posiadasz, konkretnych informacji i powiązań pomiędzy nimi, dzięki czemu informacje te możesz w pełni wykorzystać w działaniu oraz maksymalnie rozwijać swój potencjał.
Trzecim etapem opracowanego przeze mnie procesu jest akceptacja, czyli wewnętrzna zgoda (lub jej brak) na zrozumienie wiedzy, którą się z Tobą tutaj dzielę. Każdy z nas ma w głowie coś, co określam mianem – detektor bullshitu. Może być on bardziej lub mniej wyczulony na pewne rzeczy – wiadomości, które do nas docierają. Twój detektor bullshitu zapewne również w jakimś stopniu zareaguje na to, co za pośrednictwem tej książki będę Ci przekazywał, i być może w pewnym momencie albo powiesz sobie: „Nie. To jest zbyt banalne, zbyt proste”, albo wręcz będzie Ci sygnalizował, że to nie może zadziałać.
Skąd to wiem? Po powrocie z emigracji prowadziłem szkolenie w dużym Polskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Bardzo często przychodzili do mnie agenci ubezpieczeniowi i pytali, co mają mówić ludziom w konkretnych sytuacjach. Odpowiadałem im wówczas (wytrącając ich kompletnie z równowagi) następująco: – Jeżeli dzwonisz do klienta i on się z Tobą umawia, to czy możesz przez chwilę założyć, że może mieć jakieś zamiary względem spotkania z Tobą?
Zwykle odpowiadali: – No w sumie tak. Człowiek ten faktycznie może mieć jakieś zamiary względem naszego spotkania.
Wówczas kontynuowałem: – To czy nie byłoby przejawem ogromnego szacunku dla tego człowieka, gdybyś na samym początku rozmowy zapytał go, jakie są jego oczekiwania względem waszego spotkania?
Tłumaczyłem w ten sposób agentom, by dowiadywali się od swoich klientów, w jakim celu się z nimi umówili. Co ciekawe, zwykle w tym miejscu trafiałem na nieprawdopodobny opór z ich strony, ponieważ nie potrafili sobie wyobrazić, że już na samym początku można zapytać kogoś o jego oczekiwania. Postrzegali siebie najczęściej jako tych, którzy przychodzą do potencjalnego nabywcy z konkretnym celem – sprzedania mu określonej polisy. Ku ich zdziwieniu odwróciłem tę sytuację i poprosiłem, aby za każdym razem pytali swoich klientów, w jakim celu się z nimi spotkali. Ich detektory bullshitu sprawiły, że tylko nieliczni zastosowali to genialne posunięcie. Co ciekawe, po pewnym czasie zacząłem otrzymywać informacje od osób uczestniczących w moich szkoleniach, że metoda ta działa. Po prostu zaczęli robić coś, czego większość ludzi na tym rynku wtedy nie robiła. Podchodzili z pewnego rodzaju szacunkiem do klienta, zadając mu na samym początku pytanie: OK. W takim razie proszę mi powiedzieć, w jakim celu spotkał się pan dzisiaj ze mną?
Akceptacja w Twoim przypadku będzie polegać na tym, żebyś dostroił swój detektor bullshitu do wiedzy, którą Ci daję, i dopiero kiedy zastosujesz ją w praktyce, ocenił, czy działa.
Czwartym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest identyfikacja. Żeby dokładniej zobrazować to, o czym przed chwilą powiedziałem, i lepiej wyjaśnić, co właściwie pojęcie „identyfikacja” oznacza, posłużę się przykładem nałogu palenia. We wczesnych latach 50. XX wieku panowało przekonanie, że palenie ma zbawienny wpływ na ludzkie zdrowie. Dzisiaj wiadomo na pewno, że palenie jest bardzo szkodliwym nawykiem. A zatem wszyscy doskonale wiemy, że palenie szkodzi. Ludzie, którzy palą, zazwyczaj również o tym wiedzą i rozumieją, dlaczego tak jest. Jednak palą dalej. Robią to, ponieważ na tym etapie życia, kiedy zdrowie im dopisuje, uważają, że problem ich nie dotyczy. Nie uświadamiają sobie jego wagi – nie identyfikują się z tymi, którzy mogą zachorować. Palacze zaczynają uzmysławiać sobie istotę problemu dopiero wtedy, gdy dowiadują się, że jeżeli nie rzucą nałogu, pożyją jeszcze tylko kilka miesięcy. Nagle okazuje się, że problem ten odnosi się jednak bezpośrednio do nich. Wówczas utożsamiają się z przekonaniami innych, uznając je za własne i rzucają palenie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę. Właśnie w tym momencie następuje zmiana – czyli utożsamienie się z dostarczoną wiedzą. Niestety, ale bardzo często zdarza nam się głośno mówić: – Tak, tak! Powinno się to robić, ale ja mam swoje nawyki i powody, dla których nie mogę. To nie dla mnie. Chyba po prostu nie nadaję się do tego.
To właśnie jest nic innego, jak prawdziwy detektor bullshitu. „Sprzedawcą naturalnym” zostaniesz wtedy gdy wiedzę, którą Ci dostarczam, zrozumiesz, zaakceptujesz, utożsamisz się z nią i zaczniesz działać. Będzie to możliwe jedynie pod warunkiem, że przekonasz do tego swój wewnętrzny detektor bullshitu. OK, ale po czym tak naprawdę poznasz, że zacząłeś utożsamiać się z wiedzą, z którą masz styczność?
Moment ten skutkuje dwoma kolejnymi krokami:
Podjęciem decyzji o działaniu;
Planowaniem działania.
Utożsamienie się z czymś oznacza podjęcie decyzji podobnej do tej, co w przypadku palenia. Wówczas myślisz sobie: „OK! To jest ostatni papieros w moim życiu. Chcę tego! To da się zrobić! To musi się udać!”.
Właśnie to jest decyzja, ale żeby w niej wytrwać i odnieść sukces, powinieneś opracować swój własny plan działania oraz wdrożyć go – np. plan i działanie polegające na rzuceniu palenia papierosów. Bez względu na umiejętność, jaką zamierzasz zdobyć, nie poddawaj się, jeśli Twój plan nie wyjdzie za pierwszym razem. Opracuj taki, który umożliwi Ci zrealizowanie celu poprzez praktyczne zastosowanie wiedzy, którą już masz w odniesieniu do kolejnych spotkań i klientów.
Piątym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest działanie. Wszelkie Twoje działania powinny być nastawione na osiąganie długotrwałych zmian i konsekwentnie prowadzić Cię do realizacji wyznaczonych celów. Właściwe rezultaty w sprzedaży zaczniesz osiągać dopiero wtedy, gdy odpowiednio zaplanujesz tok postępowania oraz wytrwale i systematycznie będziesz wszystko wdrażał krok po kroku.
Szóstym etapem opracowanego przeze mnie procesu jest rezultat, czyli to, co tak naprawdę chcesz osiągnąć. Rezultatem może być osiągnięcie efektywności telefonowania na poziomie 70 – 90%. Czyli na dziesięć przeprowadzonych rozmów 7 – 9 osób umówi się z Tobą na spotkanie, dając Ci szansę na zaprezentowanie Twojego produktu (usługi). Dojście do rezultatu wymaga przejścia wszystkich poprzednich pięciu kroków, które opisałem przed chwilą. Musisz wykonać pewnego rodzaju działania.
Czy słyszałeś o czymś, co nazywa się definicją szaleństwa? Jeżeli podejmowane przez Ciebie działania nie przynoszą pożądanych wyników, powinieneś podjąć inne, nowe. Nie możesz podchodzić do sprzedaży ciągle w ten sam sposób i spodziewać się nie wiadomo czego. Działanie, ale też ciągła zmiana, permanentne doskonalenie się stanowią klucz do Twojego sukcesu – osiągnięcia efektu finalnego (rezultatu).
Podsumowując krótko ten rozdział, pragnę, żebyś zapamiętał, że możesz osiągnąć sukces, pod warunkiem że wiedzę, którą przyswajasz, będziesz utrzymywał na poziomie aktywnym. Aby tak się stało, musisz ją nabywać zarówno w sposób racjonalny, jak i trochę emocjonalny – dostarczając przykładów, opisów i obrazów. Powinieneś sobie poradzić z Twoim wewnętrznym detektorem bullshitu, spojrzeć przychylnym okiem na dostarczane informacje. Najważniejszym punktem procesu „od wiedzy do rezultatu” będzie utożsamienie się z wiedzą. Zidentyfikuj się z przekonaniem, że od dzisiaj pewne rzeczy będziesz robił po prostu inaczej. Do tego potrzebne są decyzja i plan działania. Dopiero wtedy dokonasz zmian w swoim postępowaniu i dasz sobie szansę na wygenerowanie nowych, lepszych rezultatów. Gdy przestaniesz w końcu myśleć: „Tak powinno się robić”, a zamiast tego zaczniesz myśleć: „To ja muszę to zrobić”, stuprocentowo zidentyfikujesz się z ideą, o której tutaj mówię. Musisz podjąć wewnętrzną decyzję, że zostaniesz „sprzedawcą naturalnym”, postępując w sposób, którego właśnie Cię nauczam.
Świat jest wielkim lustrem. Odbija do Ciebie to, kim jesteś. Jeśli jesteś kochający, przyjacielski, pomocny – świat okaże się kochający i przyjacielski, i pomocny dla Ciebie. Świat jest tym, kim Ty jesteś. THOMAS DREIER
Przyszedł czas, aby dokładnie przyjrzeć się własnemu odbiciu w lustrze i przyznać przed sobą, że Twoim najgorszym wrogiem lub najlepszym przyjacielem jesteś Ty sam. Na świecie istnieją trzy rodzaje ludzi:
Ci, którzy uczą się na własnych błędach – ludzie mądrzy;
Ci, którzy uczą się na błędach innych – ludzie szczęśliwi;
Ci, którzy nie uczą się ani na własnych, ani na cudzych błędach – głupcy.
Podejmij decyzję, że nigdy nie dołączysz do ostatniej z wymienionych grup. Obiecaj sobie, że od dziś zaczniesz mocno stać na własnych nogach, odrzucisz ciężkie kule rozczulania się nad sobą i pogardy dla własnej osoby.
W mojej książce zatytułowanej „Pieniądze są sexy” opisałem czternaście kompetencji miękkich, które decydują o efektywności w działaniu. Nie ma znaczenia, czy jest to sprzedaż, zarządzanie czy cokolwiek innego. Tych czternaście kompetencji ma decydujący wpływ na to, jakie osiągniesz rezultaty.
Pamiętasz, jak mówiłem, że każdy, kto chce stać się prawdziwym „sprzedawcą naturalnym”, musi odebrać przypisaną sobie liczbę odmów. Gdybyś dzisiaj bezmyślnie wyszedł z domu i odebrał przypisaną sobie liczbę „nie”, to z całą pewnością będziesz je odbierał w nieskończoność, jeżeli po drodze nie zaczniesz analizować swoich zachowań – wyciągać z nich właściwych wniosków oraz uczyć się na błędach. Tak właśnie postępował Frank Bettger i opisał to w swojej książce. Frank zdawał sobie sprawę ze swoich postępów i błędów, ponieważ każdego dnia robił notatki ze spotkań, które odbywał z klientami. Dlatego zachęcam Cię, abyś i Ty wypracował sobie kompetencję, którą nazywam sztuką patrzenia w lustro – umiejętność podsumowywania na zakończenie dnia lub tygodnia tego, co się u Ciebie wydarzyło, a także patrzenia na siebie z pewnej perspektywy. Zachęcam Cię, żebyś po każdym spotkaniu z klientem robił notatki i dokonywał analizy, dlaczego akurat dzisiaj odebrałeś swoje „nie”. Pamiętaj, że z każdym „nie” jesteś coraz bliżej upragnionego „tak”.
Zasada Charliego Woopa
Jeden z moich wielkich nauczycieli opowiedział mi kiedyś o zasadzie Charliego Woopa, według której prawdziwy sukces możesz osiągnąć tylko wtedy, kiedy robisz wszystko dokładnie tak, jak powinno to być robione. Bardzo często zaniedbujemy drobiazgi, które wydają nam się nieistotne, w związku z czym popełniamy błędy. Ludzie, którzy uczą się na własnych błędach, są mądrzy, ludzie którzy uczą się na błędach innych, są szczęśliwi. Ja natomiast nie chcę, żebyś był tylko i wyłącznie szczęśliwy – chcę, żebyś był efektywny. Dlatego też namawiam Cię, żebyś ciągle spotykał się z klientami i nie obawiał się popełniać błędów, ponieważ jedynie prawdziwy kontakt z klientem sprawi, że poczujesz ten niezwykły dreszczyk emocji i czegoś się nauczysz. Moją rolą jako Twojego mentora jest przede wszystkim nauczyć Cię, jak stać się „sprzedawcą naturalnym”. Twoją zaś – teorię, którą sobie przyswoisz, przełożyć na realne działanie.
To, jaki będziesz miał stosunek do siebie jako sprzedawcy, zdecyduje w przyszłości, czy osiągniesz sukces. Wszystko znajduje się w Twojej głowie. Każdego dnia produkujesz w niej nastawienie do siebie i swojego zawodu, do firmy, z którą współpracujesz, produktów (usług), z którymi idziesz do potencjalnego nabywcy i wreszcie podejście do samego klienta. To właśnie Twoje nastawienie w ponad 90% zadecyduje o tym, czy osiągniesz sukces w tym zawodzie, czy też poniesiesz sromotną porażkę.
Jak zatem powinieneś pracować nad swoim nastawieniem? Co możesz zrobić, żeby każdego dnia chciało Ci się po raz kolejny pójść na spotkanie z klientem? Tak jak powiedziałem, najpierw musisz sam sobie sprzedać to, że Twój zawód jest najbardziej elitarnym zawodem na świecie.
W tym miejscu przypomniała mi się opowieść o dwóch handlowcach, których wysłano do Afryki, żeby zaczęli sprzedawać tam buty. Historia jest banalna i stara jak świat. Kiedy dotarli do jednego z biedniejszych krajów w Afryce, któryś z owych ludzi wysłał wiadomość do firmy: „Tutaj nikt nie nosi obuwia. Tutaj nie da się sprzedawać!”.
Chwilę później ten drugi również wysłał wiadomość o podobnej treści, lecz z zupełnie innymi wnioskami: „Tutaj nikt nie nosi obuwia. Wyślijcie mi tysiąc par butów. Właśnie tutaj da się sprzedawać!”.
Kiedy pod koniec lat 90. wróciłem z emigracji z Niemiec, zacząłem prowadzić szkolenia. Ilekroć opowiadałem o własnych sukcesach w sprzedaży ubezpieczeń w Niemczech, słuchacze moich wykładów mówili, że miałem dużo łatwiej niż oni. Twierdzili, że w Niemczech wszyscy już wiedzą, że trzeba się ubezpieczać. Przekonywali, że na polskim rynku idzie to jak po grudzie, ponieważ u nas nikt nie chce się ubezpieczać. Mówili, że w Polsce mało kto zawiera tego typu umowy, natomiast w Niemczech polisy ma prawie każdy, więc niemieccy klienci są bardziej świadomi i skorzy do zakupu tego rodzaju usług. Aby udowodnić swoje racje, odwoływali się do konkretnych statystyk, podając nawet, ile pieniędzy statystyczny Niemiec przeznacza na zakup ubezpieczeń. W tym czasie w Polsce mało kto myślał poważnie o ubezpieczaniu się lub inwestowaniu we własną przyszłość. Za każdym razem, kiedy słyszałem podobne zarzuty, zawsze się uśmiechałem. Odpowiadałem wtedy przekornie: – Aha! U sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona.
To, że na danym rynku ludzie mają pozytywne nastawienie do ubezpieczeń i chętnie je kupują, może oznaczać tylko jedno – mianowicie, że większość z nich prawdopodobnie posiada już polisy. W takiej sytuacji zawód sprzedawcy może być zdecydowanie trudniejszy do wykonywania. Wprawdzie my Polacy mamy już coraz bardziej pozytywne nastawienie do ubezpieczeń, ale być może występują inne problemy, z powodu których odstajemy jeszcze na tle naszych niemieckich sąsiadów. Mówiąc o polskim rynku, na którym prawie nikt nie posiadał żadnych polis, wspomniani przeze mnie akwizytorzy nie potrafili zrozumieć, że Polska to doskonałe miejsce dla profesjonalistów, którzy potrafią sprzedawać ludziom ideę zakupu tego rodzaju rozwiązań.
Jakie są dzisiaj Twoje przekonania na temat sprzedaży?
(…)
Czym jest Sprzedaż Naturalna?
Aby wytłumaczyć Ci, czym tak naprawdę jest Sprzedaż Naturalna i jaka idea leży u jej podstaw, opiszę Ci kolejną historię, którą kiedyś przeczytałem. Opowiada ona o młodym, świeżo upieczonym managerze dużej korporacji i jego pięcioletnim synu.
Pewnego dnia ów młody manager, przytłoczony ciężarem liczby zadań do wykonania, postanowił zabrać ze sobą robotę do domu. Wieczorem, kiedy zasiadł do swoich zawodowych obowiązków, jego pięcioletni syn ciągle jeszcze nie spał. Chłopiec co chwilę przerywał ojcu pracę, zadając przeróżne pytania. Żony mężczyzny nie było w tym czasie w domu, więc malcem nie miał się kto zaopiekować. Mężczyzna nie mogąc się skupić, postanowił, że zajmie czymś chłopczyka. Kiedy rozejrzał się po mieszkaniu, zauważył gazetę, a w niej na jednej ze stron ogromną, kolorową mapę. Wpadł szybko na genialny pomysł. Ostrożnie wyrwał z gazety stronę z mapą i pociął ją nożyczkami na małe kawałki. Następnie rozsypał je na podłodze i poprosił syna, żeby w ramach zabawy je poskładał. Mężczyzna był przekonany, że złożenie układanki w całość zajmie dziecku przynajmniej godzinę – no bo niby skąd taki brzdąc potrafiłby ułożyć szybko mapę? Jakież było jego zdziwienie, kiedy chłopiec po kilkunastu minutach przyszedł do niego i pokazał pięknie wyklejoną mapę świata. Ojciec był tak zdumiony tym, co zobaczył, że zapytał syna, jakim cudem dokonał tego tak szybko? W odpowiedzi usłyszał: – Tatusiu, po drugiej stronie obrazka, który mi dałeś, jest człowiek, więc poskładałem go w całość.
Po czym dodał jeszcze: – Tatusiu, jeżeli człowiek jest w porządku, to świat również będzie w porządku.
Jest to pewnego rodzaju przenośnia, która bardzo mocno wiąże się z procesem sprzedaży. Jeżeli człowiek będzie w porządku, to jego sprzedaż też taka będzie. Dlatego Sprzedaż Naturalna jest ideą wolną od wszelkich technik i manipulacji – ideą daleką od nudnych, przepełnionych słowami kluczami monologów wygłaszanych pod adresem klienta. Nie znajdziesz tutaj cudownych sposobów i magicznych zaklęć na zwiększenie liczby zbywanych przez siebie towarów (usług). Sprzedaż Naturalna opiera się na osobowości tego, kto się nią zajmuje – na tym, jakim jesteś człowiekiem, na tym, z jakimi intencjami idziesz do drugiego człowieka, aby zaproponować mu swoje produkty (usługi).
Problemem nie jest kształcenie ludzi. Problemem jest fakt, że są oni kształceni jedynie na tyle, aby mogli uwierzyć, że zostali nauczeni, ale niedostatecznie, aby kwestionować to, czego ich nauczono. ~Autor nieznany
KURS JEST GÓWNO WARTY…
SKRYPT nie jest instrukcją zawierającą zasady i reguły rozdawaną w szkole czy też mapą dopiętą do Twojego dyplomu z uniwersytetu. Nie jest czymś, co można zobaczyć czy dotknąć, ale istnieje. Jego wszechobecny — jak powietrze, którym oddychasz.
Moja opowieść o podróży do centrum miasta, w której występuje horda zasilonych kofeiną zombie, uwidacznia typowy los człowieka Pierwszego Świata, niezależnie od kraju czy kultury. Zmuszasz się do pobudki, następnie gramolisz się z łóżka, jedziesz samochodem, pociągiem czy idziesz pieszo do pracy, i tak przez kolejne 50 lat. Jak zdarta płyta, grająca w kółko ten sam kawałek, dzisiejszy dzień odgrywany jest identycznie jak wczorajszy. W rezultacie wypłatą Twojego życia jest weekend, podczas którego dają o sobie znać odkładane przez cały tydzień, zaległe sprawy. Wolne, potencjalnie służące zabawie i relaksowi. Chwila wytchnienia dla Twojej duszy od ciężarów transakcji, mająca na celu odbudować utraconą energię.
Niewielu zdaje sobie sprawę, że zostaliśmy zaprogramowani do takiego istnienia — bezwolnego, nowoczesnego niewolnictwa. To jest tak, jak w systemie operacyjnym komputera. SKRYPT kieruje całym przedsięwzięciem. Oddaj mu ster życia i przyjmij wyrazy mojego współczucia. Wskaże Ci on, jak myśleć, pracować, jak się bawić, głosować, oszczędzać, inwestować, odejść na emeryturę i jak umrzeć.
W 2005 roku, podczas przemowy z racji rozdania dyplomów na uniwersytecie Stanforda, Steve Jobs powiedział: „Nie dajcie się uwięzić przez dogmat, którym jest życie zgodne z myśleniem innych”. Steve Jobs miał na myśli SKRYPT — zbiór kulturowych założeń uformowany przez „myślenie innych ludzi”, schemat prowincjonalnych przekonań i obowiązujących obyczajów.
Zapytaj sam siebie — czy to jest Twoje myślenie? Czy myślenie innych?
Idź na studia i zdobądź dyplom, niezależnie od kosztów, zapotrzebowania czy rachunku ekonomicznego. Sfinansuj swoją edukację kredytem studenckim, nie rezygnując przy tym z wyrobienia pięciu kart kredytowych, które z góry zatwierdziły banki. Skończ uczelnię z pustymi kwalifikacjami i bezużytecznym wykształceniem, zostając jednym z milionów podobnych sobie, z tym samym dyplomem. Opuść klasztor, zwany uniwersytetem, z bagażem długu — własnego, rodziców lub obydwoma. Zdobądź pracę, abyś mógł oficjalnie dołączyć do szeregów uprzywilejowanych ludzi, uprawiających prostytucję czasu, wymieniając ogromne bloki czasu z zasobów Twojego życia — pięć lub siedem dni — w zamian za małe kawałki papieru nazywane pieniędzmi. Bądź niewolnikiem całymi dniami, co zazwyczaj związane jest z powtarzaniem tych samych monotonnych czynności, abyś mógł zapłacić za swoje właśnie skończone studia, ciuchy, które nosiłeś, samochód, który prowadziłeś, i mieszkanie, którego już nie wynajmujesz. Korzystaj z kart kredytowych dla osiągnięcia wygodniejszego życia — Starbucks na śniadanie, Chipotle na lunch, a Chick-fil-A na kolację. Imprezuj do rana w klubach, kupuj kolejki drinków, starając się zrobić wrażenie na obcych ludziach i kobietach z wyższej ligi. Kupuj butelki drogiej wódki i próbuj wywrzeć na nich jeszcze większe wrażenie w pokojach dla VIP-ów. Zaciągaj dług bez ograniczeń — przecież w końcu skończyłeś studia!
Kilka lat później.
Wespnij się po drabinie korporacyjnej. Budź się, usypiaj budzik i budź się ponownie. Wejdź w schemat działania — praca, korki, powtórki seriali, sen. Powtórz to jeszcze cztery razy w tym tygodniu. Weź nadgodziny i pokaż swoim korporacyjnym włodarzom, że zrobisz wszystko, co będzie konieczne. Podlizuj się szefowi — temu w źle skrojonym garniturze i z nieświeżym oddechem. Nie cierp swojej pracy, toleruj współpracowników, ale kochaj swoją wypłatę. Dostań podwyżkę i awans. Kup fajny samochód, niezłe mieszkanie i modne ciuchy. Przeżywaj wspaniałe weekendy, ubarwione alkoholem i rozrywką, korzystając z „przepustki”. Pracuj dobrze, baw się jeszcze lepiej. Wydawaj bez hamulców — w końcu raz się żyje!
Kilka lat później.
Śledź trendy mody. Prada, Louis Vuitton, Chanel. Śledź popkulturę — LeBron, Miley, TMZ. Oglądaj popularne seriale w telewizji: Gra o tron, Breaking Bad, The Walking Dead. Śledź życie nieistniejących ludzi w sztucznie stworzonych programach telewizyjnych, pokazanych jako rzeczywistość. Czcij sportowców i celebrytów. Przyjmuj opinie sław i ich poglądy polityczne, ponieważ są sławni. Płać podatki. Płać rachunki. Płać kredyt hipoteczny, raty kredytu samochodowego, rachunek za kablówkę, czynsz do spółdzielni. Nie przestawaj powiększać kredytu — przecież ciężko pracujesz, więc należy Ci się.
Kilka lat później.
Wakacje trwają każdego roku dwa tygodnie, ale tylko za przyzwoleniem włodarzy. Kupuj najnowsze i najlepsze przedmioty. Dr. Dre wypuścił słuchawki z kasowaniem szumów, P.Diddy coś innego, a Lady Gaga jeszcze coś innego. Wydawaj dla poczucia spełnienia. Wydawaj dla poprawy samopoczucia — przynajmniej do poniedziałku lub do rachunku, jaki poniedziałkowa praca musi zapłacić. Wydawaj, aby wypełnić lukę, której nie umiesz wytłumaczyć. Poczuj się zapędzony w róg przez pracę, kredyt hipoteczny, samochód, kartę kredytową i samo istnienie. Poczuj, jak umyka Ci wolność, podczas gdy Twoja prawda łatana jest dalszym odwracaniem uwagi, powiększeniem długu i kolejnymi fikcyjnymi ucieczkami.
Kilka lat później.
Usłysz tykanie swojego zegara biologicznego. Zacznij się martwić, że nadal jesteś singlem. Umów się na randkę z koleżanką lub współpracowniczką. Zacznij randkować przez internet. Tinder, Match, eHarmony. Spotkaj swoją drugą połowę. Wejdź w związek małżeński. Wydaj fortunę na sześciogodzinną ceremonię ślubną — taką, którą będziesz spłacał przez sześć kolejnych lat.
Kontynuuj pracę. Nie przestawaj wydawać. Nadal odwracaj uwagę. Kontynuuj obawy przed nadejściem niedzielnego wieczoru. Poniedziałkowego poranka obawiaj się jeszcze bardziej. Zacznij marzyć o rzuceniu tego wszystkiego, o podróżowaniu po świecie. O budzeniu się wtedy, kiedy chcesz. Snuj marzenia o wspaniałości, o czymś, co ma wyższe znaczenie niż bezsensowność powtarzanego w koło, ciągłego płacenia rachunków. Fantazjuj na temat marzeń, które od dawna są martwe.
Kilka lat później.
Miej dzieci. Wychowuj je. Bądź odpowiedzialny. Zmień sposób, w jaki postrzegasz dług. Zacznij planować emeryturę. Idź za radą zadufanych w sobie person z telewizji — tych w pomarańczowym sweterku i postawionym kołnierzyku. Podążaj za finansowymi poradami spłukanych brokerów. Dowiedz się, jak zdobyć bogactwo, od tych, którzy nie są bogaci. Oszczędzaj 10 procent i módl się, żeby nie było krachu.
Odkładaj na edukację swojego dziecka. Pracuj ciężej i dłużej. Pozbądź się długu. Planuj budżet. Trzymaj się go. Odcinaj kupony. Zrezygnuj z kanałów filmowych. Zrezygnuj z kablówki. Przestań pić kawę ze Starbucksa. Nie chodź na lunch do Chipolte. Rób kanapki w domu. Nie chodź do kina. Nie kupuj markowych produktów. W ogóle nic nie kupuj. Przestań marzyć o sportowych samochodach, ponieważ każda złotówka musi być przekazana do Wall Street. Zgódź się na mniej, przestań się dobrze bawić, przestań żyć i zacznij umierać.
Kilka lat później.
Uwierz, że będziesz w stanie przejść na emeryturę w wieku 65 lat. Uwierz, że w ogóle będziesz jeszcze żył w wieku 65 lat. Nie przestawaj wierzyć w Wall Street. Ufaj procentowi składanemu, mając nadzieję na dziesięcioprocentowy wzrost w skali roku, mimo braku wzrostu przez całą ubiegłą dekadę. Ufaj, że gospodarka zawsze będzie miała dla Ciebie pracę. Miej wiarę w stały wzrost wartości Twojego domu. Ufaj mainstreamowym mediom, nie wątpiąc w ich obiektywizm. Ufaj koncernom farmaceutycznym. Ufaj, że żywność, którą spożywasz, jest zdrowa i wierz w piramidę żywieniową USDA5, FDA6 i jej zarząd farmaceutów. Ufaj swojemu otyłemu lekarzowi i przedstawicielom rządu.
Kilka lat później.
Domagaj się, aby twoje dzieci miały lepsze stopnie, aby mogły dostać się na dobrą uczelnię i tak samo jak Ty zdobyć dobrą pracę, aby mogły powtarzać ten sam marsz śmierci, z którego Ty nie możesz się wyrwać. Naucz swoje dzieci różnicy pomiędzy „mrzonkami” a „rzeczywistością”.
Nie przestawaj pracować. Starzej się nadal w zobojętnieniu. Powtarzaj to w koło — ustaw autopilota i cierpliwie czekaj, będąc przykutym do najgorszych możliwych partnerów — nadziei i czasu. Miej nadzieję, że giełda pomnożyła Twoje środki. Łudź się, że inflacja nie pożarła zysków. Miej nadzieję, że procent składany przyniesie zyski, obiecane przez finansowych zachwalaczy. Miej nadzieję, że Twoje pieniądze nie uległy hiperinflacji za sprawą nierozważnych polityków. Żyw nadzieję, że ubezpieczenie socjalne istnieje i że jest tam dosyć środków, aby w końcu wygrać wolny czas, którego nigdy nie miałeś, a o którym zawsze marzyłeś.
Lata później.
Poczuj żal. Wyrzuty sumienia. Twoja lista wymarzonych rzeczy do zrobienia przed śmiercią nadal jest pełna, a zasób pozostałego czasu niemal się wyczerpał. Twoje oszczędności odzwierciedlają podobny stan. Dobij do wieku emerytalnego. Uświadom sobie, że nadzieja i czas nie zapewniły obiecanego 10-procentowego zwrotu w skali roku. Opóźnij emeryturę. Opóźnij emeryturę żony. Odłóż je w czasie, aby móc dłużej pracować. Oszczędzaj więcej i żyj skromniej.
Niestety czas o nic nie dba. Ma w nosie, że miałeś obiecaną beztroską emeryturę, ponieważ zawierzyłeś sześciu dekadom funduszu indeksowego. Czasu nie obchodzi, że jesteś lata świetlne od wymarzonego rejsu dookoła świata. Nie dba o to, że pracowałeś 63 lata, wydałeś fortunę, umacniając gospodarkę, i oddałeś fortunę w podatkach. Nie obchodzi go różnica pomiędzy tym, co było obiecane, a co dostarczono.
Ponieważ czas mówi, że pora umierać…
Przed emeryturą, przed zrealizowaniem punktów z listy marzeń, przed pozbyciem się żalu…
Witamy w SKRYPCIE…
Wyprodukowanym przez konwencjonalną mądrość…
Rozpowszechnionym przez zinstytucjonalizowaną indoktrynację…
I połkniętym w ślepej wierze…
Obudź się… wytwarzanym produktem jesteś Ty.
Stada tworzy się z powodów ekonomicznych — aby ostrzyc, wydoić, ubić. Dołącz do stada, a otrzymasz łatwe do przewidzenia rezultaty, które zostały dla niego z góry założone.
5 Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych. 6 Agencja Żywności i Leków (USA).
Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco.
W wyniku systematycznej sprzedaży masom dobrze opakowanych kłamstw przez całe pokolenia, prawda będzie się wydawać zupełnie niedorzeczna, a ten, kto ją głosi, zostanie uznany za kompletnego szaleńca. ~Dresden James, pisarz
A co, gdybym Ci powiedział…
Że coś jest faktycznie czymś. Większość ludzi kompletnie tego nie zauważa i traktuje wewnętrzny głos jak zwykły hałas otoczenia. Inni słyszą te szepty, lecz tłumią je weekendową balangą. Reszta z nas — mowa tu o tych, którzy nie dają się łatwo zmanipulować — poddaje je rozważaniom. Szukamy ich źródła, kwestionujemy je i zadajemy pytania: „Co się, u diabła, dzieje?”.
Po raz pierwszy zauważyłem, że coś jest nie tak ze światem, kiedy zmagałem się z trudami bycia młodym przedsiębiorcą w Chicago. W tym czasie wykonywałem służalczą pracę kierowcy limuzyny, która pozwalała mi opłacić rachunki i finansować moje szalone pomysły biznesowe. Ponieważ praca ta wymagała specjalnej licencji, musiałem przystąpić w centrum miasta do specjalnego testu kwalifikacji. Na miejsce dotarłem wcześnie i mając trochę czasu do zabicia, usiadłem z kawą przy oknie kawiarni. Kiedy gapiłem się na chmary ludzi przedzierających się w drodze do pracy przez poranne poniedziałkowe korki, coś przykuło moją uwagę. Każdy poruszał się w trochę upiorny, robotyczny sposób — w otępieniu i zobojętnieniu. Wszystkie twarze, niezależnie od wieku i płci, miały wyraz pustki i zrezygnowania. Każdą z nich cechowało kamienne spojrzenie — jakby wykonywali tę czynność tysięczny raz.
Fascynował mnie ten przykład masowej żywiołowości, a ruch uliczny powoli zamieniał się w przedziwną, ruchomą mgłę. Odrębne jednostki z własnymi celami, marzeniami i aspiracjami — synowie, córki, żony i mężowie — wszystkie nagle zlały się w jednolitą, instynktownie napędzaną masę. Czy ktokolwiek w tym tłumie zadał sobie pytanie, dlaczego znajduje się na zamarzniętej ulicy o 6:30 rano?
I z jakiego powodu powtarza ten szaleńczy proceder przez kolejne cztery dni? Czy ktokolwiek z nich podążał za swoimi marzeniami, czy podążali za tym, do czego zaprogramowała ich kultura?
To nagłe spostrzeżenie uderzyło mnie i zaniepokoiło. To nie był obraz działania wolności wyboru, ale uwarunkowanego instynktu — jak pszczoły w drodze do ula lub mrówki maszerujące do mrowiska. Ubiór, czy też sugerowana nim hierarchia socjalna, nie miał tu żadnego znaczenia. Były tu trzyczęściowe garnitury, dżinsy, robocze ogrodniczki — cała horda zachowywała się, jakby była pod kontrolą jednego mistrza marionetek.
Snując swoje rozważania na temat oglądanej sceny, wiedziałem, że nigdy nie będę normalny według standardów narzuconych przez naszą kulturę. Ten dzień przypieczętował mój los przedsiębiorcy — albo tego, który w końcu odniesie sukces, albo tego, który polegnie, próbując. Całe szczęście dla mnie (i dla Ciebie), przedsiębiorczość okazała się nożycami zdolnymi przeciąć sznurki marionetek.
W hicie kinowym z 1999 roku pod tytułem Matrix Neo staje przed wyborem — połknąć niebieską pigułkę i nadal żyć w przeciętności i ignorancji lub połknąć czerwoną pigułkę i dostrzec wolną, choć niedoskonałą rzeczywistość. W tej dystopii matrix reprezentuje domyślny system operacyjny dla rodzaju ludzkiego — wirtualną rzeczywistość zmuszającą nas do machinalnego, pasożytniczego wyścigu. W stanie otumanienia i zniewolenia, maszyny karmią nasze umysły symulacją, zaprojektowaną, aby utrzymywać nas w zapomnieniu, rozproszeniu uwagi i pełni posłuszeństwa systemowi, który wyniszcza ludzkość.
Cóż…
A co, gdybym Ci powiedział, że nasz świat dręczy identyczne oszustwo? Fortel, któremu przewodzi nie sztuczna inteligencja, ale zwykła, konwencjonalna inteligencja? Podstęp niekwestionowanej, przestarzałej mądrości — zabijającego marzenia dogmatu styranizowanego zamierzchłymi tradycjami, ograniczonymi przekonaniami i kulturowym konformizmem? Oszustwo stanowiące największy przekręt cywilizowanego świata — symulację wolności i komfortu, podczas gdy jego jedynym celem jest wywołanie uzależnienia ekonomicznego i ujednolicenie ludzkości. Jest to służalczy system, w którym stajesz się narzędziem. Nie inspiracją czy aspiracją, lecz perspiracją i desperacją.
Co, gdybym Ci powiedział, że to oszustwo spenetrowało Twój umysł i zagnieździło się w nim jako domyślny system operacyjny? Autonomiczny program, rzucający cień na całe Twoje życie — od kołyski aż po grób? Od kariery po życie towarzyskie? Arogancka, niepisana księga zasad regulujących wszelkie decyzje, niezależnie od konsekwencji dla serca i duszy?
Co, gdybym Ci powiedział, że ten system operacyjny dostarczył Ci nieprawdziwe życie, które w rzeczywistości zaplanował ktoś inny? Życie, którego nie wybrałeś samodzielnie. Życie drobiazgowo zaaranżowane i zaprogramowane, abyś podążał za przewidywalną strategią przeciętności. Życie wyświęcane przez przestarzały schemat, narzucony odgórnie, usankcjonowany przez system edukacji, zatwierdzony przez media i ukryty przez rząd. Życie jedynie zmierzające do śmierci, zamiast służenia Tobie.
Co, gdybym Ci powiedział, że stałeś się nieświadomym uczestnikiem w obowiązkowej grze — pojedynczą ofiarą w masakrze marzeń — pionkiem sterowanym hierarchiczną doktryną, w której każdy człowiek musi iść na studia, zdobyć pracę, wziąć ślub, mieć dzieci, korzystać z kart kredytowych, sfinansować samochód, zaciągnąć kredyt hipoteczny, gapić się w najnowszego smartfona (pogłębiając jeszcze bardziej swoje posłuszeństwo), żyć za ułamek wypłaty, oddając jej większość Wall Street — i wszystko to podczas dalszego karmienia spragnionych Twojej krwi pasożytów, upijających się Twoją życiową energią.
Co, gdybym Ci powiedział, że wszystkie Twoje szepty, Twoja zależność i niepokój to Twoja dusza pukająca do drzwi świadomości, błagając o wysłuchanie? Zażyj czerwoną pigułkę, przyjacielu… Nie żyjesz zgodnie z wolną wolą — żyjesz według SKRYPTU.
Niedzielny wieczór to papierek lakmusowy dla SKRYPTOWEJ egzystencji. Jak się czujesz na myśl o nieuchronnie zbliżającym się poniedziałku? Podekscytowany czy przybity i przygnębiony?
Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco.
Nie przyszedłeś na świat, aby niewolniczo pracować od dziewiątej do piątej, od poniedziałku do piątku, płacić rachunki, po czym umrzeć. Pomyśl — jakie uczucia będą Ci towarzyszyć, kiedy nadejdą ostatnie chwile Twojego życia? Będą to żale i wyrzuty sumienia, czy poczucie pokoju i szczęście?
Zastanów się przez chwilę i wyobraź sobie swoje przyszłe życie aż do śmierci. Bądź ze sobą szczery. Czy będzie Ci żal wszystkich rzeczy, których nie zrobiłeś? Miejsc, których nie zobaczyłeś? Czy patrząc wstecz na swoje życie, zobaczysz jedynie pracę i nic, co po niej pozostało? Jeśli reszta Twojego życia zapowiada się nieciekawie i nic nie wskazuje na to, że będzie ono warte wspomnienia w kronice rodzinnej, masz szansę to zmienić — tu i teraz.
Starsi ludzie, zbliżając się do schyłku życia, nierzadko żałują, że nie mogą za pomocą wehikułu czasu przenieść się wstecz i pogadać z samym sobą w młodości. Gdyby było to możliwe, przekazaliby młodszej wersji siebie mądrości życiowe oraz ostrzeżenia przed tym, czego później żałowali. Przemyślenia, które mogły powstać jedynie jako skutek dekad doświadczenia. Poprzez zmianę przeszłości mieliby nadzieję na zmianę tego, co przed nimi — tego, co jest ich teraźniejszością. Niestety, zazwyczaj to, co pozostaje, jest życiem dręczonym przez duchy martwych od długiego czasu marzeń.
Po sprzedaniu mojej firmy internetowej w 2007 roku i przejściu na emeryturę po trzydziestce, zamiast na starość — po sześćdziesiątce, postanowiłem dogłębnie zastanowić się nad kwestią „młodszego siebie”, ponieważ dotyczyło to zarówno życia, jak i biznesu. Gdybym mógł porozmawiać z dwudziestoletnim mną, kimś, kto wiecznie zmagał się z trudnościami — jaką wiedzą podzieliłbym się wtedy ze sobą? Jaką mądrością musiałbym dostać wtedy po twarzy? Co ujawniły moje porażki? A jak mogliby na tym skorzystać inni?
Po trzech latach rozważań sam brudnopis tej książki sprawił, że Moby Dick wygląda jak nowela. Tak — ogrom popełnionych przeze mnie błędów i nauk z nich płynących wypełniał stronę za stroną. Ale dzięki temu powstała książka zupełnie odmienna od jakiejkolwiek innej — całkowicie niezgodna ze standardowym sposobem rozumowania. Innymi słowy, nie osiągnąłem szczęścia w wyniku podążania za logiką konwencjonalnego myślenia — zdobyłem je, postępując dokładnie na odwrót.
Napisano mnóstwo książek na temat finansów, podążania przez życie oraz zakładania biznesów, ale żadna z nich nie opowiada prawdziwej historii. Zamiast tego, książki te promują bajki mające poprawić nasze samopoczucie oraz fantazje z Wall Street — gotowe szablony, uwzględniające przeciętność i porzucone marzenia. Być może czytałeś te książki i zastanawiałeś się nad tym samym co ja: Czy faktycznie istnieją multimilionerzy żyjący jak gwiazdy rocka dzięki niewolniczej pracy od poniedziałku do piątku, oszczędzający każdy grosz w dążeniu do zbilansowanego portfela funduszy wzajemnych? A pani guru od finansów z CNBC z pomarańczową twarzą i denerwującym głosem? Czy stała się ona bogata dzięki temu, co jawnie rozgłasza, czy może dzięki temu, co skrycie praktykuje? I moje ulubione pytanie: Czy i jak mogę wieść życie marzeń, sprzedając produkty Amway i jednocześnie dystansując się od moich przyjaciół i rodziny?
W procesie powstawania książki „eksperci” wydawniczy ostrzegali, że nigdy się ona nie sprzeda. Ci sami eksperci twierdzili również, że popełniam kardynalny błąd, polegający na niewciąganiu czytelników w „lejek sprzedażowy”, dzięki któremu mógłbym im sprzedać seminarium coachingowe o wartości cadillaca.
Cóż. Gówno mnie to obchodziło.
Pisałem prosto z serca. Nie dla sławy, fortuny czy jakichś egocentrycznych motywów, które mogłyby mnie katapultować do uprzywilejowanego świata guru i kanciarzy od seminariów. W roku 2011, po całorocznym maratonie, w końcu samodzielnie opublikowałem Fastlane milionera z ograniczonymi możliwościami dystrybucyjnymi i bez fanfar. Przez „brak fanfar” mam na myśli to, że nie wynająłem firmy PR, żeby sfałszowała listę bestsellerów, wdrażając z góry ustawioną strategię wejścia na rynek. Nie czerpałem korzyści z jakichkolwiek barterów z wpływowymi personami czy inspiratorami biznesowymi. Praktycznie nie wydałem grosza na reklamę. Media mainstreamowe mnie zignorowały. Blogerzy również. Startupowa klika paradująca ulicami Silicone Valley także. Ale wiecie, kto tego nie zrobił? Czytelnicy, zmęczeni przeciętnymi radami z przeciętnych książek, promujących przeciętne życie.
Mijały miesiące, a książka utrzymywała stabilną sprzedaż. Tuziny sprzedanych sztuk zamieniały się w setki, później w tysiące, a następnie dziesiątki tysięcy. Wkrótce wartość sprzedaży przekroczyła milion dolarów, potem dwa miliony. Pojawiły się tłumaczenia na koreański, japoński, włoski i inne języki. Moje konto na Twitterze eksplodowało od wpisów czytelników, którzy nie mogli oderwać się od książki…
To jest najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałem. Genialna mądrość biznesowa. Słuchając Twojej książki, jestem w bezustannym szoku.
I wiele innych.
Mimo faktu, że wielu widziało „tani” tytuł, sugerujący wzbogacenie się metodą na skróty, i paskudną okładkę, książka osiągnęła najwyższą sprzedaż w serwisie Amazon w wielu kategoriach. Mimo że nigdy nie dostała się na listę Bestsellerów „New York Times”, sprzedała się lepiej niż większość z nich. Warto dodać, że przeciętna książka wydana samodzielnie zarabia w sprzedaży detalicznej mniej więcej 900 dolarów rocznie.
Zapewne zszokowałem czytelników szczerością — podaniem kompletnej mapy do finansowego sukcesu, opartej na niepodważalnej matematyce, niezwiązanej z czasem, okolicznościami czy ekonomią. Czytelnicy dostali gorzką prawdę o przedsiębiorczości, samodzielnym dochodzeniu do bogactwa, hipokrytach, którzy to rozgłaszają, a nawet o szczęściu.
W miarę rozpowszechniania się Fastlane na całym świecie, czytelnicy błagali „Chcemy kolejnej książki!”. Fastlane wskrzeszał marzenia i zmieniał życia. Pisanie kolejnej książki w identycznym stylu nie było moim zamierzeniem. Wiedziałem, że drzemie we mnie jeszcze jedna książka, ponieważ największy przekręt stulecia, ujawniony w Fastlane, miewał się dobrze i rósł w siłę. A wraz z tym niszczył krytyczne myślenie, odpowiedzialność osobistą i wreszcie mordował marzenia. Podczas gdy Fastlane, demaskując mity bogactwa, wskazuje o wiele więcej: ezoteryczną rzeczywistość ukrytą pod powłoką społeczeństwa. Kulturowe podbrzusze ukazujące podstępne oszustwo — socjologiczny spisek skazujący Cię na ślepe posłuszeństwo, przeciętność oraz porzucenie marzeń.
Jeśli nie zrealizujesz marzeń, nie będzie to wynikiem braku włożonego wysiłku czy entuzjazmu — będzie to skutek zaprzedania życia machiawellistycznemu systemowi, w którym Twoja życiowa rola została z góry WYZNACZONA. Zostałeś bezwiednie zatrudniony do odegrania z góry ustalonej gry karnawałowej pod przykrywką życia, w której niewielu wygrywa, a wielu traci…
UNSCRIPTED: Życie, Wolność oraz Przedsiębiorczość jest piórem, którym możesz zmienić zapisy z ukartowanej przyszłości. Nie czekaj na zmierzch życia, aby marzyć o wehikule czasu. Twój czas jest teraz.
Teraz jesteś młodszą wersją siebie. W tej chwili. Teraz masz sposobność wskrzeszenia własnych marzeń i zmiany historii, która na Ciebie oczekuje.
Fragment pochodzi z książki „Unscripted” MJ DeMarco.
This article has been prepared to encourage you to take part in the SuperWebinar “How to earn more money”. This online event will be launched on Tuesday 12 November at 7 pm UK Time.
I’ve been in the personal finance management business for quite a while, running a personal finance blog and founding a fintech startup called The Financial Manifesto LTD.
Before my meetings with attendees of our events in London, or business meetings with clients, I was often thinking of who can run successful projects related to personal finance. I came to the conclusion that it might be three types of people.
A rich and famous influencer whose message to the audience is “if you want to be rich, happy and famous like me, just follow my advice.”
An expert who showcases his or her great professional career and various certificates and says “look how great my professional achievements are; it’s worth following my advice!”
A blogger who is quite similar to their readers. They are neither rich or famous nor have any spectacular professional achievements, but they share their personal experience with money management, which is relevant to their readers.
I feel I belong to the third category. I am quite like you, but decided to explore in depth how finance works and share with you some useful insights and tools.
Exploring finance is at the same time improving financial literacy and working on your beliefs, patterns of thinking and values. Without knowing very accurately how modern finance works, you have no chance of achieving financial freedom. On the other hand, financial expertise alone is not enough to be financially successful. You also need to develop proper patterns of thinking, useful habits and productive beliefs.
There are quite a lot of dangerous, common myths about finance and business that can be real obstacles preventing you from accumulating and multiplying money. Let’s examine three of them.
The whole of our civilisation is about making our lives easy, quick and enjoyable. Almost 100% of all advertising messages try to persuade us how easy it is to take out a loan, how fast you can travel to your destination, and how fun an educational programme or online course can be, and so on. Every modern product and service is designed to make our lives effortless so we can experience more pleasures.
All these things produce a specific atmosphere we live in. That’s why whenever we consider doing something more ambitious or challenging, we often give up before we really try. We give up because we think that it is too difficult or too complicated.
The lion’s share of our financial challenges are a matter of lifestyle, not because finance is difficult. The problem is that we don’t have any serious financial education and that we are programmed to spend money and pursue pleasures.
I am not saying that finance is easy and you can learn it very quickly. But it is not rocket science, either.
The real problem is your mindset and that you have been programmed to delve into instant gratification and avoid difficult decisions.
If you learn finance for more than a couple of weeks, you may have already noticed that to be good at saving, investing or earning more money, you quite often need to focus on totally nonfinancial stuff: things like self-discipline, your life goals, your self-image, or your ability to manage risk.
When you start working on your lifestyle and making long term life goals matter in your life, then finance appears much easier to comprehend.
Since nineteenth century when Mark Twain stated “Find a job you enjoy doing, and you will never have to work a day in your life” we’ve come to believe that loving what we do is absolutely essential. The same thoughts have been repeated over and over again by famous business leaders such as Steve Jobs or influential coaches like Tony Robbins.
But what if you want to be successful and financially free but hate finance?
Does it mean that you can’t gain a high level of financial literacy if you don’t enjoy finance?
Yes, you can! You don’t need to love what you do. It’s enough that you understand how useful is what you do, interesting or important.
It’s good to love what we do, but it’s not actually essential.
First of all, we need to appreciate and value what we do. A more nuanced approach is the best antidote for this popular myth.
We often give up our dreams because someone persuaded us that if our ancestors or immediate family – particularly our parents – were poor, we don’t have a chance of being really successful. There is some truth in those statements because the way we were brought up shapes our character and patterns of thinking.
But this is only one of a few important factors.
To better understand how important it is to have a rich family – or how it might be totally irrelevant, let’s have a look at a few examples.
Mark Zuckerberg’s mum is a psychiatrist and his dad is a dentist. They were quite wealthy and created a decent home and family.
But were they able to show the founder of Facebook, one of the most powerful organisations on the earth, how to run a business worth billions of dollars?
Do you know who the parents of Elon Musk, innovator and founder and cofounder of businesses such as PayPal, Tesla and SpaceX are? His father is an engineer, pilot and sailor, and his mother is a model.
And one more example – Tony Robbins, who is number one at his game in modern self-development and coaching. His dad was an alcoholic and his family lived oftentimes in total poverty. The atmosphere in Tony’s home was so bad that he left home at 17 and never looked back.
A good family is a real blessing but if you lack it, it might be a very strong motivation to make a difference and create a superb, life-changing business.
It doesn’t seem so important where we come from. What really counts is where we are going!
These three myths can very often prevent us from achieving financial freedom. And to gain this, we need to not only save and invest but first of all earn enough to realise our financial goals.
W naszym świecie wszystko powinno być szybkie, łatwe i przyjemne, prawda? A skoro tak to najgorszą rzeczą, jaka może spotkać książkę, szkolenie, czy w ogóle całą dziedzinę nauki lub biznesu jest opinia „to jest trudne!”.
Cały nowoczesny marketing to historie opowiadane o tym, jak coś można zrobić błyskawicznie i bez żadnego wysiłku. Pieniądze pożycza się (czy wręcz dostaje) w kilka minut dzięki wygodnym formularzom on-line, formalności załatwia się zawsze od ręki, nawet języków obcych można się podobno nauczyć w dwa tygodnie.
Słowami, które zostały wyrugowane z przekazów medialnych i kampanii marketingowych są samodyscyplina, wysiłek i determinacja. Nikt bowiem nie chce się za bardzo przemęczać, trudzić, czy mierzyć z własnymi słabościami.
Fakty są takie, że istotnie jest coraz więcej rzeczy, które w naszej ultranowoczesnej cywilizacji są łatwe i szybkie. Dzieje się tak dzięki automatyzacji i nowym technologiom. Ale są też i takie, które w dalszym ciągu wymagają wysiłku, a nawet „staromodnego” poświęcenia.
A jak jest z finansami? Czy finanse osobiste są trudne i skomplikowane? Ten niesłychanie popularny mit o tym, że finanse są trudne, jest ogromną przeszkodą w bogaceniu się.
Jeśli uważamy, że coś jest dla nas za trudne to często odpuszczamy to sobie, zanim nawet spróbujemy!
Oto trzy popularne powody, dla których możemy uważać, że finanse są trudne:
1. Nikt nas nie uczy finansów w szkole. Brak podstawowej edukacji finansowej jest przyczyną wielu błędów finansowych. Łatwo więc nabrać przekonania, że finanse są trudne.
2. Klimat społeczny w którym żyjemy, jest kształtowany przez ideologię konsumpcyjną, czyli przeświadczenie, że najważniejsze jest wydawanie, kupowanie i posiadanie. Wokół tego typu wartości kręci się całe nasze życie.
Na ogół ulegamy pokusie natychmiastowej gratyfikacji.
Tymczasem zarządzanie finansami i osiąganie ambitnych celów finansowych wymaga od nas zaakceptowania odroczonej gratyfikacji.
3. Kiedy wydajemy pieniądze, doświadczamy silnych pozytywnych emocji. A kiedy próbujemy zaoszczędzić odczuwamy napięcie i często inne negatywne emocje, jak na przykład żal, smutek, czy nawet poczucie winy. Jeśli więc nie mamy ukształtowanego nawyku odkładania przyjemności na później – możemy, całkiem mylnie, dojść do przekonania, że zarządzanie pieniędzmi jest trudne. Tymczasem problem leży w naszych nawykach i systemie wartości.
To nie finanse są trudne. Problemem jest to, że nie mamy skonkretyzowanych celów życiowych, które stale dopingowałyby nas do wysiłku i zaangażowania. To nie finanse są skomplikowane, tylko nasze upodobanie do hedonizmu i uleganie łatwym przyjemnościom skutecznie wpędza nas w finansowe tarapaty.
Aby zrozumieć finanse osobiste wystarczy przeczytać jedną, czy dwie książki o planowaniu finansowym. Można też wziąć udział w tym kursie online.
Nie twierdzę, że finanse osobiste są wyjątkowo proste, czy zupełnie nieskomplikowane. W porównaniu jednak z innym wyzwaniami, z którymi musimy zmierzyć się w życiu, finanse osobiste należą raczej do tych łatwiejszych.
O poprzednich mitach przeszkadzających nam w bogaceniu się przeczytaj tutaj:
W poprzednim artykule rozprawiliśmy się z pierwszym mitem przeszkadzającym często w bogaceniu się: jest nim przekonanie, że musimy kochać to, co robimy.
Dzisiaj przypatrzymy się drugiemu popularnemu mitowi, który dla wielu stał się prawdziwą przeszkodą na drodze do sukcesu.
Jeśli czytasz książki o finansach i zaglądasz na seminaria biznesowe, na pewno natrafiłeś/natrafiłaś na takie efektownie brzmiące sformułowanie: Bogactwo jest przenoszone drogą płciową.
Co to właściwie znaczy? Oznacza to tyle, że bogactwo dziedziczymy, zarówno jeśli chodzi o wymiar materialny, jak i kwestie mentalne, czyli sposób myślenia.
Szczególnie wyniesione z domu systemy wartości i schematy postępowania wydają się kluczowe. Jeśli nauczysz się w domu, jak robić biznes i jak pomnażać pieniądze, z pewnością zajdziesz bardzo daleko.
Z takiego przekonania płynie także wniosek, że najważniejsze w naszym życiu jest otoczenie, które nas kształtuje. Najpierw jest to dom i rodzina, a potem znajomi, których wybór jest na ogół konsekwencją naszego rodzinnego wychowania.
Nie ma wątpliwości, że te kwestie się bardzo liczą – to skąd pochodzimy, i jaki był status materialny naszych rodziców. To dlatego na przykład w kraju, w którym żyję, w Wielkiej Brytanii, niesłychanie popularna i wpływowa jest partia socjalistyczna. Brytyjscy socjaliści zabiegają o wyrównywanie szans społecznych i wspierają ubogich Brytyjczyków (jest ich znacznie więcej niż tych dobrze sytuowanych).
Jakkolwiek przekonanie o dominującej roli środowiska z jakiego się wywodzimy bywa stanowczo zbyt często wymówką, by nie kształtować świadomie swojego życia, tylko polegać na organizacjach samorządowych czy programach państwowych.
Fakty są takie, że bogactwo jest najczęściej efektem świadomych wyborów i decyzji życiowych.
Czy wiesz kim są rodzice Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka? Mama jest psychiatrą, a tata dentystą. Oboje są świetnie sytuowani, ale byłoby przesadą stwierdzić, że szef jednej z najpotężniejszych organizacji na świecie pochodzi z domu milionerów.
Podobnie Bill Gates – owszem wywodzi się z tzw. „wyższej klasy średniej”, ale to przecież nie to samo, co bycie jednym z najbogatszych ludzi na świecie, prawda? Przy okazji Gates wyznał także, że z żoną Melindą są praktykującymi katolikami, co łamałoby inny stereotyp na temat raczej negatywnego wpływu tradycyjnych religii chrześcijańskich na osobisty sukces.
A Elon Musk? Ten od Tesli, PayPala i kolonizacji Marsa? Mama to modelka i dietetyczka, a tata to inżynier, pilot i żeglarz. Czy rodzice mogli więc nauczyć Elona jak budować globalne, wielomiliardowe biznesy?
Tony Robbins może nie należy do najbogatszych ludzi na świecie, ale na pewno do najbardziej inspirujących. Czy wiesz, że ten guru rozwoju osobistego i pozytywnego myślenia pochodzi z rozbitego domu, w którym gęsto lał się alkohol i często brakowało pieniędzy na podstawowe potrzeby? Było tak źle, że w wieku 17 lat Tony wyprowadził się z domu i nigdy więcej już tam nie wrócił.
Dobra rodzina to bez wątpienia błogosławieństwo, ale jej brak również może być ogromną motywacją do spektakularnych osiągnięć.
Wygląda na to, że nieważne jest, skąd się wywodzisz. Ważne dokąd zmierzasz!
Niniejszy artykuł jest pierwszym z trzech, w którym pokażę Ci kilka groźnych mitów przeszkadzającym nam w zarabianiu większych pieniędzy.
Inspiracją do napisania tych artykułów jest SuperWebinar: „Jak więcej zarabiać?” który organizuję już 29 października o 20:00 czasu polskiego z Wydawnictwem Złote Myśli.
Pierwszy z tych mitów na pierwszy rzut oka nie tylko nie przypomina czegokolwiek groźnego, a nawet wygląda na bardzo szlachetną maksymę życiową!
Na co dzień zajmuję się prowadzeniem mojej firmy w Londynie The Financial Manifesto LTD, gdzie pracujemy nad aplikacją Carol do zarządzania finansami osobistymi i realizujemy eventy edukacyjne.
Jest też oczywiście, w naszych działaniach, miejsce na blog o finansach osobistych i biznesie, głównie w języku angielskim, chociaż od tego roku także z sekcją polskojęzyczną.
Kiedy niedawno zastanawiałem się, kto może pisać tego rodzaju blogi, doszedłem do wniosku, że mogą to być trzy typy ludzi:
Bogata osoba (pewnie przy okazji celebryta (celebrytka) lub influencer (influecerka), której przesłanie brzmi: „naśladuj mnie i słuchaj moich rad, a będziesz mieć tak samo niesamowite życie jak ja.”
Ekspert, który mówi coś w stylu: „Zobacz, ile lat pracowałem w znanych bankach i instytucjach finansowych, i ile posiadam wspaniałych certyfikatów; bez wątpienia moje rady na wagę złota!”
Bloger, ktoś trochę podobny do czytelników, który po prostu chce podzielić się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami z nadzieją (i zamiarem), że będą one miały pozytywny wpływ na życie i finanse innych.
Uważam, że najbardziej odpowiednią dla mnie jest trzecia kategoria. Nie oznacza to, że jestem biedny i nieznany lub nie mam specjalistycznej wiedzy finansowej! Bycie celebrytą lub super milionerem nie jest moim celem biznesowym. Te cele, tak przy okazji wyłożyliśmy w naszym Manifeście.
Mimo, że czuję się całkiem nieźle w finansach, to właściwie to nie przepadam za nimi!
Myślę, że znam się na finansach osobistych i mógłbym spokojnie ubiegać się certyfikat doradcy finansowego. Jednak gdzieś głęboko w sercu, wolałbym raczej zajmować się współczesną literaturą, zwłaszcza science fiction, muzyką i kinem (o tańcu nie wspominając) – niż na przykład spędzać czas na sesjach z kalkulatorem finansowym.
Myślę, że prawdopodobnie każdy, kto chce przeczytać jakiś blog finansowy, oczekuje, że blogerzy ubóstwiają zarządzanie finansami osobistymi, pasjonują się bez pamięci wiadomościami z branży finansowej i są stale podekscytowani nowymi poradami dotyczącymi pieniędzy.
W takich stwierdzeniach jest trochę prawdy i sam czasem ulegam takim emocjom, nie zamierzam zaprzeczać! Ale generalnie bardziej pasjonuję się owocami, jakie właściwe zarządzanie finansami osobistymi wnosi do naszego życia.
A najsmaczniejszy owoc to wolność finansowa!
Zacząłem uczyć się finansów nie tyle z pasji do pieniędzy co z powodu okropnych problemów finansowych. To było bardzo bolesne doświadczenie; opowiadanie o tym doświadczeniu i „procesie uzdrawiania” można znaleźć m. in. na moim blogu i w moich kursach.
Bardzo pomocne w dochodzeniu do dobrej formy finansowej były takie doświadczenia jak m. in. kilka miesięcy pracy jako menedżer PR w polskim oddziale Rich Dad. Czytanie Kiyosakiego (a także autorów takich jak Harv Eker czy Bodo Schäfer) było bardzo inspirujące.
Potem miałem okazję prowadzić marketing dla firm zajmujących się szkoleniami z zakresu finansów osobistych w Warszawie, gdzie organizowaliśmy znane seminaria dotyczące finansów, nieruchomości i biznesu. Napisałem nawet książkę o edukacji finansowej wydaną przez Wydawnictwo Złote Myśli.
Dzięki temu w moich kursach internetowych, czy webinarach znajdziesz wiele przydatnych i sprawdzonych informacji. Nie oczekuj jednak, że będę nieustannie podekscytowany pieniędzmi!
Pieniądze to tylko narzędzie. Coś bardzo przydatnego w naszym życiu i biznesie. Trzeba więc poznać od podszewki reguły planowania finansowego i konsekwentnie przestrzegać ich w życiu.
Zatem pierwszy niebezpieczny mit, którego trzeba wyrugować z naszych finansów to przekonanie, że musimy kochać, to co robimy. Wcale nie musimy! Może nawet nie powinniśmy?
Idea „kochania tego, co robimy” sięga XIX wieku, kiedy to Mark Twain oznajmił „Find a job you enjoy doing, and you will never have to work a day in your life.” („Znajdź pracę, która Ci sprawia przyjemność, a nigdy nie przepracujesz dnia w swoim życiu.”).
Brzmi fantastycznie, nieprawdaż? Nadaje się na popularnego mema na Facebooku, czy na motto do jakiegoś motywacyjnego eseju. Jednak nie jest wcale łatwo przełożyć taką maksymę na praktyczne działanie, na codzienną pracę.
„Rób to, co kochasz. Kochaj to, co robisz” – tego typu hasła były w ostatnich latach powtarzane przez miliony ludzi na całym świecie, w tym takich gigantów biznesu, jak Steve Jobs. Jak to zwykle bywa, wszystko zależy od tego, jak definiujesz i interpretujesz to, co czytasz.
Co na przykład oznacza dla Ciebie „kochać”? Może skuteczniej byłoby powiedzieć sobie, że to, co robię ma być dla mnie, i innych, użyteczne? Ma nam przynosić korzyści? Osobiście sugerowałbym używanie takiego właśnie języka, bardziej praktycznego i zrozumiałego w codziennych zmaganiach.
Większość z nas niespecjalnie kocha dość nudne i schematyczne finanse osobiste; ma na ogół ambiwalentny stosunek do pieniędzy. A to praktycznie uniemożliwia zarabianie większych pieniędzy. To poważna przeszkoda na drodze do akumulowania bogactwa.
Jeśli do tego dodamy więc ten popularny mit, że powinniśmy kochać, to co robimy – klęska finansowa gotowa!
Wcale nie musisz kochać tego, co robisz. Wystarczy, że robisz to, co ma dla Ciebie sens, jest korzystne i przynosi pozytywne rezultaty.
Nie musisz kochać finansów, aby być dobrym w finansach; czasem wystarczy, że rozumiesz, jak ogromną rolę pieniądze pełnią w naszym życiu i po prostu działasz zgodnie z takim przekonaniem.
Wyobraź sobie, że jesteś w pracy, której nienawidzisz. Że robisz coś, co bardziej musisz zrobić, niż chcesz. Masz kierownika, który wymaga, prawie nie płaci, pokazuje swoją wyższość i Twoją niższość. Znam wielu ludzi, którzy nie muszą sobie tego wyobrażać. Bo tak mają.
Wyobraź sobie, że masz marzenia, ale nie realizujesz ich z kilku głównych powodów:
Nie masz czasu, bo przecież 3/4 czasu spędzasz w pracy.
Nie masz pieniędzy.
Inni mogliby się śmiać, że masz takie marzenia.
Wyobraź sobie, że chcesz poznać kogoś, ale za każdym razem jakoś nie masz odwagi. Wstydzisz się, co pomyśli ta osoba, widzisz w sobie niedociągnięcia i może myślisz, że ta osoba nie zechce Cię poznać bliżej. To powoduje, że ciągle o tym myślisz, bo nie wiesz, jak by było.
Wyobraź sobie, że… [możesz tutaj wstawić sobie, co tylko chcesz z tego, czym żyjesz].
Dlaczego tego nie zmienisz?
Odpowiedź jest prosta. Bo ludzie nie żyją w TU i teraz, tylko w przyszłości lub przeszłości. Nie czują w TU tych wibracji. Bo ich umysłów nie ma w TU. Ale jest jedna sytuacja, jedna chwila, kiedy to się zmienia. Doświadczyłem tego i widzę to też u innych, gdy ta chwila się pojawia: wskakują w TU i teraz i…
Wyobraź sobie, że szef w pracy kolejny raz pokazuje Ci, gdzie Twoje miejsce, a Ty wstajesz, patrzysz na niego i mówisz:
Zrób to sam, ja wychodzę.
Po czym wstajesz i wychodzisz. Zmierzasz w jedno miejsce, pukasz do drzwi. Otwiera je właśnie ta osoba, przed którą uciekasz tyle czasu, przed którą strach powstrzymywał Cię, by zagadać, a Ty mówisz:
Witaj, znamy się ogólnie z widzenia. Wiesz, myślałem od dłuższego czasu, żeby zaprosić cię na kawę, ale jakoś się nie złożyło, więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
Po czym zaczynasz robić to, co było Twoim marzeniem, a kiedy spotykasz znajomych, masz gdzieś, co powiedzą, więc informujesz ich, że jednak to robisz i tyle. Znajomi patrzą z niedowierzaniem, a Ty już wiesz, że masz to gdzieś, bo jesteś właśnie na swojej wibracji.
Sam tego doświadczyłem i gorąco Ci to polecam.
Ale co doprowadza do tego, że ludzie zaczynają w końcu robić to, o czym marzą, czego chcieli od dawna, i nie liczą się z porażką czy wyśmianiem przez innych?
Gdyby miało nie być jutra…
Tylko u osób, u których JUTRO jest wątpliwe, w tu i teraz budzi się chęć życia!
Gdyby miało nie być jutra — nie rzuciłbyś dziś pracy? Nie powiedziałbyś chamskiemu szefowi: WYCHODZĘ? Nie zaproponowałbyś kawy osobie, o której śnisz? Nie spełniłbyś swojego marzenia? Zrobiłbyś to!
Więc może zamiast czekać na taki moment, przyjmij już dziś, że jutra nie ma! Bo nie ma!!!
Więc na co czekasz? Na jutro — i w nim zrobisz to wszystko? A co z DZIŚ?
Każde Twoje iluzyjne JUTRO istnieje tylko w DZIŚ.
Zacznij się realizować… TERAZ.
Weź długopis i choćby na stronach tej książki zacznij pisać, co chcesz zrobić. Najpierw zapisz główne hasło. Potem podziel je na bardziej szczegółowe działania. A następnie ZACZNIJ TO ROBIĆ… dziś.
Wiele razy w życiu obserwuję ludzi, którzy dokonują pewnych wyborów. Wybory te dla tych ludzi są oczywiście najlepsze. Na przykład dziś widziałem kobietę kupującą banany. Podchodzi do stoiska, zaczyna wybierać. Przekłada, szuka, sprawdza i wybiera kilka bananów. W jej rozumieniu to najlepszy wybór.
Zaraz po tej kobiecie podchodzi druga. Następuje dokładnie ten sam schemat: przekłada, szuka, sprawdza i wybiera w jej rozumieniu najlepsze banany.
Po chwili ten schemat pojawia się trzeci raz. Kobieta przekłada, szuka, sprawdza i wybiera kilka bananów. W jej rozumieniu to najlepsze banany.
Te trzy osoby były tam przez chwilę. Ja byłem cały czas, gdy te osoby dokonywały wyborów. Co widziałem?
Pierwsza kobieta wybrała „resztkę” bananów, które zostały po poprzednich klientach.
Druga kobieta wybrała pozostałości po pierwszej kobiecie, która zdecydowanie wybrała lepsze jakościowo banany niż druga.
Trzecia kobieta miała już same najgorsze banany, jakie zostały, ale wybierając, myślała, że to najlepszy wybór.
Po chwili słyszę, jak trzecia kobieta mówi do sprzedawczyni:
Jakoś mi się nie chciało wyjść i z godzinę się wybierałam do tego sklepu, ale w końcu dotarłam.
Co z tego wynika?
Fascynująca rzecz: jeśli masz coś zrobić, to zrób to teraz, bo za chwilę może zrobić to ktoś inny i stworzyć Ci iluzję tego, że wybierasz najlepiej. A Twoje „najlepiej” chwilę temu byłoby jeszcze lepsze, gdybyś tylko ruszył tyłek.
A teraz pomyśl, co masz dziś zrobić, i nie czekaj, nie narzekaj — zrób to!
Grzegorz, skąd ci się biorą te wszystkie myśli? Naprawdę świetny rozwój umysłu, ale jak pamiętam — zawsze byłeś filozofem.
Zadał je Krystian. Dziękuję mu za to pytanie.
To pytanie jest tak ogromne, że skupię się tylko na kilku najważniejszych kwestiach. Sam zadawałem sobie to pytanie jako młody człowiek. Dziwiło mnie, że są ludzie, którzy znajdując się w sytuacji X, nie widzą jej rozwiązania. Tymczasem to rozwiązanie było oczywiste, ale tylko dla mnie. Co więcej, jeśli już ktoś miał rozwiązanie, zwykle było to rozwiązanie iluzoryczne.
Dlaczego ludzie nie widzą, że prawdziwa droga ku szczęściu prowadzi w innym kierunku? Z tym pytaniem walczyłem dość długo. I nie tylko z nim:
Dlaczego ludzie utrudniają sobie życie?
Jakim cudem wybierają niekorzystne rozwiązania?
Czy oni są ślepi?
Potem, gdy już byłem starszy, zdobywając kolejne zasoby, poznawałem osoby, które widziały to co ja. Okazało się, że jednak mam rację. Ciekawiło mnie: skąd? Skąd ja wiem to, co wiem?
Są dzieci, które w wieku pięciu lat grają na pianinie jak profesjonalny zawodowy muzyk po 30 latach nauki muzyki. Czy w ciągu tych pięciu lat studiowały muzykę? Oczywiście, że nie.
Są dzieci, które wykazują wybitne umiejętności i wiedzę w dziedzinach, w których trzeba się uczyć wiele, wiele lat. Skąd one mają tę wiedzę? Skąd nóż wie, jak kroić? Skąd wie, że ma mieć ostrą krawędź?
On nie wie. On w „tym celu” został stworzony.
Widzisz, wielu ludzi (a nawet zdecydowana większość) żyje w nieszczęściu, ponieważ nie są świadomi, po co żyją.Oni egzystują. Świadomość tego, „po co ja tu jestem”, nadaje sens życiu i czyni je szczęśliwszym. KAŻDY ma ten cel — ten powód. Nazwano go misją życiową lub przeznaczeniem.
Moja misja to uświadamianie, nauczanie, inspirowanie i motywowanie innych. I mam wszystkie zasoby, by wypełniać tę misję należycie. Każdy je ma. Tak, Ty też. Choć Twoją misją niekoniecznie jest to samo co moją. Misją muzyka może być dawanie emocji, które zmieniają myśli i życie innych. Przecież muzyka (dźwięki) wpływa na nasze życie. Misją malarza może być pokazanie świata od innej strony. Dzięki temu znajdą się ludzie, którzy zobaczą w tym i odkryją siebie, świat itp. Każdy ma misję.
Gdy to zrozumiałem, wyjaśniło się, skąd wiedziałem i widziałem aż tyle. Kiedy ja widziałem czegoś „koniec” — inni widzieli dopiero „początek”. To, że jestem trenerem Rozwoju Holistycznego, stało się też za namową innych, którzy szukali pomocy u różnych psychologów i terapeutów, a znaleźli ją u mnie. Oczywiście to było budujące i coraz bardziej przekonywałem się, że to właśnie chcę robić w życiu.
Po tym można odróżnić pseudomalarza od malarza prawdziwego (z misją), pseudomuzyka od muzyka z misją, pseudotrenera rozwoju od trenera z misją.
Misji się nie tworzy. Misję się odkrywa.
Umiejętność rozpoznawania misji u kogoś jest również bardzo ważna. Wtedy wiesz, czy warto korzystać z usług danej osoby — czy potrafi, czy tylko udaje, że potrafi. Osoba, która jest w czymś rewelacyjna, nie musi zbytnio się uczyć, by wykonywać jakąś czynność dobrze. Ale znajdzie się wielu naśladowców tej osoby, którzy nie mają misji, a tylko będą symulować umiejętności. Więc uważaj, od kogo zdobywasz wiedzę.
Szukaj ludzi z misją. Czym się różni muzyk z misją od pseudomuzyka?
Jako nastoletni chłopak oglądałem program z udziałem jednego z takich muzyków. Został zapytany: „Skąd bierzesz pomysły na tekst i muzykę? Przecież każdy twój utwór to hit!!!”. Spojrzał na dziennikarkę i odpowiedział:
Nie wiem (podniósł ręce do góry), siedzę sobie, jem obiad i nagle słyszę dźwięki. Biorę dyktafon i nucę je, bo nie znam nut. Potem czekam, aż usłyszę tekst. A potem wydaję płytę.
Tą osobą był Michael Jackson.
I tak to dokładnie wygląda. Kiedy widzę na ulicy parę, która ze sobą dyskutuje, wiem, dlaczego on jest na nią zły i dlaczego ona nie mówi mu całej prawdy. Odczytuję to z ich mowy ciała, gestów czy lingwistyki. Oczywiście nie jest tak za każdym razem i wszędzie. To przychodzi wtedy, kiedy jest potrzebne. Jak dźwięki i tekst do głowy muzyka.
Czasem musisz się tylko obudzić, by dostrzec swoje powołanie.
Czasem musisz poczekać, a ten czas wypełnić nauką, bo misja może się ujawnić dopiero, gdy coś konkretnego zrozumiesz. Szukaj. Patrz. Słuchaj. Poczuj. Ona tam jest.
Komunikacja to znacznie więcej niż słowa, które wypowiadamy. Badania wykazują, że 55% treści komunikatu jest przekazywane językiem naszego ciała – postawą, gestami i kontaktem wzrokowym, 38% tonem głosu i tylko 7% słowami, które dobieramy w celu sformułowania komunikatu. Jak z tego widać, aż 93% informacji przekazywanych jest niewerbalnie! Często nie jesteśmy tego faktu świadomi, ale warto o tym pamiętać, podejmując z kimkolwiek dialog, a szczególnie z tak ważną dla nas osobą, jaką jest dziecko.
Dziecko ma zdumiewającą zdolność odczytywania tego, co chcesz powiedzieć, zanim wypowiesz jakiekolwiek słowo. Patrząc na Twoją twarz, pozna po minie, że jesteś zdenerwowany i masz ochotę dać mu burę. Z postawy Twojego ciała domyśli się, czy podzielasz jego radość i entuzjazm, czy też sprawa jest Ci całkiem obojętna. Słysząc ton Twojego głosu, będzie wiedziało, czy mówisz poważnie, czy też tylko drwisz.
Dobry kontakt z maluchem powstaje wtedy, gdy nie tylko słowami, ale i zachowaniem pokazujesz, że doceniasz znaczenie tego, co on przeżywa. Że szanujesz jego sposób postrzegania rzeczywistości. Można to osiągnąć poprzez dostrajanie sygnałów niewerbalnych. Cóż to jest dostrajanie się? Wyjaśnię Ci to na przykładzie. Przypomnij sobie swoją rozmowę z przyjacielem lub dobrym znajomym, z którym masz świetny kontakt. Albo jeszcze lepiej wróć wspomnieniami do sytuacji, kiedy widziałeś dwie osoby, nadające – jak to się mówi – na tych samych falach. Może było to zgodne małżeństwo, może dwie nierozłączne przyjaciółki lub dwaj zgrani kumple. Czy zwróciłeś uwagę na ich zachowanie? Pod wieloma względami zachowywali się na pewno podobnie.
Osoby, które dobrze czują się w swoim towarzystwie, podczas komunikowania się przyjmują najczęściej tę samą postawę ciała. Często ich sylwetki stanowią swoje lustrzane odbicie. Mają skłonność do podobnej gestykulacji oraz w ten sam sposób wyrażają mimiką swoje emocje i przeżycia. Nawet ich ton głosu i tempo mówienia jest zbliżone. Dopasowanie ma ogromne znaczenie w nawiązywaniu kontaktu. Daje innym poczucie, że są traktowani poważnie. Odnoszą wrażenie, że ktoś ich słucha i ceni. Dzięki temu stają się bardziej otwarci i przystępni. Bez dopasowania, nasze kontakty z innymi ograniczają się do przemawiania, wydawania poleceń albo reagowania na informacje. Nie ma wówczas klimatu do szczerej rozmowy.
Warto wykorzystać tę wiedzę w kontaktach z dzieckiem. W sferze niewerbalnej dostrajanie może się odbywać na dwóch poziomach:
1. mowa ciała
postawa
gestykulacja
kontakt wzrokowy
mimika
sposób poruszania się
dystans
sposób oddychania
poziom napięcia mięśniowego
2. sposób mówienia
natężenie siły głosu
tempo mówienia
wysokość tonu głosu
barwa głosu
sposób akcentowania
melodyka i rytm
częstotliwość i długość pauz
Jak to wygląda w praktyce? Rozmawiając z dzieckiem, usiądź lub stań w podobny sposób, przyjmij podobną postawę ciała, tak samo przechyl głowę, skrzyżuj ręce na piersiach czy podeprzyj się ramieniem. Zaobserwuj jego charakterystyczne gesty czy nawykowe odruchy, gdy Ci o czymś spontanicznie opowiada. Niektóre dzieci są bardziej ruchliwe, inne mniej. Niektóre wykonują szerokie, płynne gesty, inne drobne i urywane. Dopasuj się do schematów ruchowych dziecka i włącz je niepostrzeżenie w repertuar własnych zachowań.
Musisz to robić subtelnie, z wyczuciem, aby nie zostało to zauważone i odebrane jako przedrzeźnianie. Zadbaj też o to, byście znajdowali się na tych samych poziomach. Gdy dziecko siedzi, a rodzic stoi, dziecko może czuć się zdominowane. Może czuć na sobie presję podporządkowania się. Przykucnij lub usiądź obok malucha tak, by patrzeć mu w oczy. Będziesz blisko – tak jak lubi i nie będziesz tak nad nim górować. Dzięki temu łatwiej złapiecie kontakt. Jeśli dziecko chodzi w tę i z powrotem, to na pewno nie poprawisz relacji, rozsiadając się wygodnie w fotelu w drugim końcu pokoju. Unikniesz niepotrzebnego dystansu, jeśli wstaniesz, położysz mu rękę na ramieniu i będziesz rozmawiał z dzieckiem z tego samego poziomu. Podobnie dostrajaj się do mimiki dziecka. Zauważ, jakie robi miny, gdy się z czegoś cieszy, czegoś obawia, gdy jest rozczarowane czy smutne. Ręczę, że z jego twarzy można wszystko wyczytać, gdyż dziecięca buzia jest bardzo wyrazista. Poobserwuj trochę swoją pociechę. Spójrz, jak unosi brwi, wytrzeszcza oczy lub nimi wywraca, zaciska usta, robi różne grymasy. Spróbuj dostroić się do jego uczuć poprzez zbliżone miny. Jeśli tego nigdy nie robiłeś, być może wydaje Ci się to teraz niemożliwe lub śmieszne. Jednak zapewniam Cię, że to działa. Sama często stosuję lustrzane odbicie wyrazu twarzy dziecka, lub robię taką minę, jaką zazwyczaj widuję w określonej sytuacji u syna czy córki. Czasem służy to okazaniu poszanowania dla jego/jej uczuć, a czasem rozładowaniu napięcia czy podzieleniu entuzjazmu.
Bywa, że delikatnie (ale celowo) przerysowuję grymas dziecka i kończy się to wszystko niepohamowanym wybuchem śmiechu u nas obojga. Twarz dziecka jest niczym otwarta księga, ujawniająca bez ogródek jego wnętrze. Jeśli rodzic zachowuje kamienną twarz pokerzysty i nigdy nie zdradza swoich uczuć, to konfrontacja tych dwóch światów nie będzie udana. Oczywiście, starając się odzwierciedlać mimikę, musisz zachować złoty środek. Pewne miny trudno Ci będzie podrobić, więc nie rób nic na siłę, wbrew sobie. W każdym bądź razie lepiej jest dopasować się choćby częściowo, niż wcale. Bardzo skutecznym sposobem nawiązania kontaktu jest również dopasowanie się do tonacji, tempa i rytmu głosu Twojego dziecka.
Poobserwuj trochę – w pełni świadomie – jak mówi, jak często stosuje pauzy, jaką ma barwę głosu. Kiedy dostrzeżesz wzorzec, możesz dopasować do niego własną mowę. Odpowiadając dziecku, mów tym samym tonem i w tym samym tempie. Pamiętasz być może taką sytuację w pracy, czy na jakimś spotkaniu towarzyskim, kiedy byłeś czymś podekscytowany i Twoje myśli pędziły z zawrotną szybkością, a Twój rozmówca nie nadążał za nimi i zachowywał się w Twoich oczach flegmatycznie i zupełnie bez ikry… Stwierdziłeś w duchu, że nie macie ze sobą zbyt wiele wspólnego. Podobnie czuje się Twoje dziecko, gdy rozentuzjazmowane, gestykulując energicznie i połykając słowa, opowiada Ci o czymś namiętnie, a Ty, ze stoickim spokojem, żółwim tempem odpowiadasz: „Naapraaawdę?” Jeszcze, nie daj Boże, nie odwracasz w tym momencie głowy od ciekawego artykułu w gazecie, który właśnie czytasz… Toż to absolutna klęska komunikacyjna ?
Dopasowanie pod kątem sygnałów niewerbalnych świetnie nadaje się do rozwijania kontaktu także wtedy, gdy dziecko jest w stanie napięcia emocjonalnego, złości czy smutku. Wtedy jednak sposób postępowania jest nieco inny. Gdy dziecko jest przygnębione, nie popadaj w depresję razem z nim, ani też nie staraj się go natychmiast na siłę rozweselić. Dostosuj się najpierw do jego niskiego poziomu energii i smutnego wyrazu twarzy, dając tym samym wyraz akceptacji jego stanu. Zharmonizuj sie z jego uczuciami. Dopiero potem przyjmij bardziej pozytywną postawę i zacznij go wyprowadzać z przygnębienia, proponując jakąś wspólną zabawę czy wyjście. Jeśli na jego przygnębienie zareagujesz od razu radosnym okrzykiem „Nie przejmuj się!”, dziecko odbierze to jako kompletny brak zrozumienia dla jego problemu lub jako zarzut w jego kierunku, że nie jest w stanie samo poradzić sobie z trudną sytuacją.
Podobnie postępuj wtedy, gdy dziecko się złości i podnosi przy tym głos. Nie reaguj na to od razu stoickim spokojem, ale też nie krzycz, by nie doszło do eskalacji agresji i innych negatywnych uczuć. Harmonizuj się z jego gniewem na trochę niższym poziomie. Wypośrodkuj ton i barwę swojego głosu, użyj umiarkowanej gestykulacji, by zbliżyć się nieco do stanu emocjonalnego dziecka, a potem stopniowo, łagodnie je wycisz. Dopasowanie do deklarowanych lub demonstrowanych przez dziecko emocji nie oznacza, że zgadzasz się z tym, co mówi, ale że rozumiesz co przeżywa. Poprzez synchronizację ze stanem dziecka, pokazujesz mu, że dostrzegasz jego stan emocjonalny i akceptujesz jego uczucia.
Gdy dziecko zauważy, że jego wewnętrzne rozterki zostały dostrzeżone i zrozumiane, najczęściej samo się lekko uspokaja i następuje spadek zdenerwowania. Wtedy możesz podjąć próbę rozwiązania problemu, który doprowadził do tej sytuacji. Kończąc temat dopasowywania się, chciałabym podkreślić, że odzwierciedlanie powinno następować stopniowo. Nie trzeba natychmiast naśladować każdego aspektu mowy ciała dziecka. Zacznij od ogólnej postawy ciała, następnie krok po kroku naśladuj stopień pochylenia głowy, skrzyżowanie kończyn, ich ruchy, gesty, natężenie głosu itp. Nie chodzi o to, by nagle zmienić swoją postawę, głos czy powtarzać mechanicznie jakieś gesty. Proces dostrajania to pewne kontinuum, gdzie zmiany wprowadzasz stopniowo. Jeśli miałeś do tej pory niezbyt dobre kontakty z dzieckiem, rób to tym bardziej delikatnie i z taktem. Każdą zmianę wprowadzaj powoli, w miarę możliwości niezauważalnie. Wybieraj te zachowania, z którymi możesz się naturalnie zharmonizować. Nie odzwierciedlaj tych, z którymi źle się czujesz lub postrzegasz jako zachowania wbrew sobie. One bowiem wywołają wrażenie sztuczności, którą Twoje dziecko natychmiast wychwyci. To z kolei udaremni wszelkie próby nawiązania bliskiego kontaktu.
Początkowo nauka owych umiejętności wydawać się może trudną, mozolną pracą. Może być uciążliwa i wywoływać dyskomfort. Jednak tak jak to bywa z wszelkimi umiejętnościami (np. z prowadzeniem samochodu czy pływaniem), praktyka czyni mistrza – z czasem zaczniesz dostrajać się automatycznie, bez udziału świadomości.
Odnalezienie sposobów harmonizowania się z dzieckiem niweluje różnice i w ten sposób tworzy wspólny grunt, który może stanowić podstawę dobrej relacji. Możesz dzięki temu zbliżyć się do świata dziecka, poznać jego stan umysłu i zrozumieć emocje. Kolejne zagadnienie związane z komunikacją niewerbalną, to zachowanie spójności. Jak już wiesz, komunikujesz się słowami, brzmieniem głosu i ciałem. Przekazujesz pewne informacje nawet wtedy, gdy nic nie mówisz lub pozostajesz w bezruchu. Niezwykle ważne jest to, by wszystkie Twoje werbalne i pozawerbalne zachowania były spójne. Dlatego warto, byś był świadomy swojej mowy ciała. Jeśli dziecko patrzy na Ciebie, widzi, że coś jest nie tak i pyta, co się stało, a Ty odpowiadasz wymijająco „Nic, kochanie”, dajesz mu sprzeczne komunikaty. Z jednej strony widzi, że jesteś czymś zdenerwowany, a z drugiej słyszy od Ciebie, że nie ma powodu do niepokoju. To powoduje, że dziecko jest sfrustrowane, nie wie, gdzie leży prawda, dochodzi do niego, że chyba nie zawsze może wierzyć Twoim słowom. Jeśli chcesz zachować autorytet i wiarygodność, mów o tym co czujesz i nie próbuj ukryć emocji, które i tak ujawniają się poprzez mowę Twojego ciała.
A teraz wyobraź sobie inną sytuację. Dziecko Ci z zapałem o czymś opowiada, a Ty niby je słuchasz, ale zerkasz przy tym co chwilę ukradkiem na zegarek, potakujesz nerwowo głową, odpowiadasz na jego pytania niecierpliwie i pospiesznie. Nie sądź, że je oszukasz. Ono wyczuje, że tak naprawdę wcale go uważnie nie słuchasz i ma wątpliwości, czy w ogóle masz ochotę z nim rozmawiać. Lepiej w takiej sytuacji poinformować je, że w tym momencie spieszysz się na ważne spotkanie, ale jak wrócisz, to chętnie posłuchasz tego, co Ci chce opowiedzieć.
Podobnie bądź świadomy mowy ciała swojego dziecka i ewentualnych niespójności między sygnałami werbalnymi i niewerbalnymi. Gdy widząc smutną minę pytasz, czy wszystko w porządku i słyszysz odpowiedź twierdzącą, nie daj się zwieść czy zbyć. Możesz w ten sposób stracić okazję do poznania kłopotów, z jakimi boryka się maluch. Powiedz raczej: „Wyglądasz na bardzo zmartwionego, jakby przytrafiło Ci się coś przykrego”. W tym momencie dziecko powinno sie otworzyć, a nawet jeśli nie – nie naciskaj więcej, bo może to przynieść odwrotny skutek do zamierzonego. Wystarczy, by dziecko wiedziało, że dostrzegasz jego uczucia i je akceptujesz. Widząc Twoje zainteresowanie i mając do Ciebie zaufanie, otworzy się samo prędzej czy później. Reasumując – Twój ton głosu i mimika odzwierciedlają nastawienie emocjonalne, jakie żywisz do dziecka. Postawa ciała, kontakt wzrokowy, drobne gesty – pokazują Twoje zaangażowanie, zainteresowanie, zrozumienie, chęć kontynuowania relacji. Będąc świadomy swoich własnych emocji i formułowanych wypowiedzi, unikniesz dysonansu między tym, co komunikujesz słowami, a tym co przekazujesz niewerbalnie. I wreszcie – odbieraj sygnały niewerbalne wysyłane przez dziecko, bo one często powiedzą Ci więcej niż to, co wynika z samych słów malucha.
Zrozumieć siebie — taki powinien być nasz cel każdego dnia. Jeżeli bowiem nie zrozumiemy, czym w istocie jesteśmy, nie zrozumiemy świata poza nami, a raczej tego wokół nas.
Prosiłbym cię, abyś dokonał ze mną introspekcji samego siebie. Rozdzielił to, czym naprawdę jesteś, od tego, czym wydaje ci się, że jesteś. W tym celu przedstawię kilka ciekawych — jak sądzę — przykładów i tez, a następnie poproszę cię o wykonanie ćwiczenia mentalnego.
Najpierw zastanówmy się, co to jest ego. Ego bowiem to niezwykle ciekawa i perfidna struktura, która konstytuuje nasze „jestestwo” ze światem zewnętrznym oraz z przedmiotami. Zawsze chce mi się śmiać, gdy spotykam kogoś, kto uważa, że jest swoim samochodem, portfelem lub ubraniem. Takim ludziom wydaje się, iż są bardzo silni, a tak naprawdę to idealne i zarazem najprostsze cele dla osoby, która zna narzędzia wywierania wpływu. Nie trzeba się zwyczajnie zagłębiać w psychikę danej osoby, lecz wpłynąć na nią poprzez zewnętrzne rzeczy, które ją konstytuują — jest to swego rodzaju wejście kuchennymi drzwiami w sposób niezauważony.
Ego to wszystko to, z czym się utożsamiamy, a co czyni nas słabymi. Mówię tu o przedmiotach czy stanowiskach.
Zacznijmy od tego, iż w życiu spotyka nas wiele złych rzeczy. Prawda jest jednak bardzo prosta: wszystko, co nas spotyka, jest dla nas najlepszą możliwością. Czy świat może się mylić? Pewnie się nie myli, ale co z tego, jeżeli my nadal cierpimy… Faktycznie 90% naszego bólu tworzymy sobie sami, posługując się śmiesznymi zasadami, które wpojono nam w istnym praniu mózgu. Wciąż chcemy być liderem, być bogatym i pięknym… Proszę bardzo, bądź. Dalej brnij w horror własnej produkcji. Nikt nie będzie cię ratować na siłę. Dalej uzależniaj się od pochwał, pieniędzy, rzeczy, ludzi — w istocie prochu. 10% jednak jest nam narzucane. Nie chcemy się na takie narzucenie zgodzić. Jest tak, bo my jesteśmy egoistami.
Pamiętasz sytuację z dwoma zakochanymi ludźmi, którą wcześniej przytoczyłem? Podobnie dzieje się z naszym losem. Spotyka nas nieszczęście, które sprowadził na nas świat w jakimś celu. Często ów cel dotyczy innych, żyjących obok ludzi. Myślimy sobie wtedy, iż jest on tyranem, skoro każe nam umierać, aby ktoś inny mógł wstąpić na inną ścieżkę lub coś zrozumieć. Mówimy więc: świat w ogóle mnie nie kocha! Każe mi cierpieć, żeby tamten gość coś zrozumiał! A więc… myślę znów tylko o sobie. Co gorsza, uważam, iż świat jest tak samo ograniczony jak ja, bo nie przyszło mi do głowy, że nie raz to samo robił dla mnie, sprowadzając na kogoś nieszczęście i że mnie kocha tak samo jak tego drugiego człowieka. Ja jednak myślę tylko o sobie, bo pojęcie miłości dla mnie jest zupełnie inne, płytsze. Kiedy uda się nam wyjść z okowów egoizmu, uda się nam uwolnić od śmiesznych utrapień.
Wokół nas wszystko dzieje się tak, jak powinno. Dlaczego? Ponieważ jest to skutkiem chłodnej matematyki. Zauważ, iż wszechświat to idealna konstrukcja, w której nawet jeden stopień ma znaczenie. Przykładowo, jeżeli oś kuli ziemskiej przechyli się o ów jeden stopień, klimat na naszej planecie może zmienić się diametralnie. Zrozum wreszcie, że to, co cię spotyka, a także cała rzeczywistość to mechanizm, który nie wyrządzi sobie krzywdy. Jest w nim bowiem zamontowany, choć nie wiemy, jak to się stało, pewien system przetrwania. Podobnie zresztą jak w człowieku, który zawsze kieruje się własnym dobrem — i nawet jeżeli postępuje głupio, czego następstwem jest cierpienie, w danej chwili uważa konkretne działanie za najlepsze z możliwych. Często dokonujemy też nieświadomej autodestrukcji. Jest to oczywiste, gdyż każdy gatunek musi zniszczyć sam siebie, jeżeli zaczyna niszczyć przestrzeń wokół, przestrzeń, w której żyje. Przykładem może tu być destrukcja własnego gniazda, czyli w przypadku ludzi — Ziemi. Jakiś mądry mechanizm powoduje, że wszystko dąży do równowagi — zawsze.
Dochodzimy więc do przykrego wniosku: nie liczysz się. Nikt z nas się nie liczy. Nasze życie ma ogromną wartość, ale nie jest priorytetem dla świata. Świat kręci się dalej, mimo że wygrasz w lotka, stracisz nogę w wypadku lub spłonie twój dom. Świat ma to… przepraszam… gdzieś. To boli, wiem. Czujesz się teraz strasznie, ale jeżeli to zrozumiesz (choć wierzę, że zawsze to rozumiałeś) i zaakceptujesz (w to już trudniej mi uwierzyć), zdobędziesz wielką przewagę nad rzeczywistością. Wiesz, dlaczego Chińczycy mawiali, iż przyjaciół trzeba mieć blisko, a wrogów jeszcze bliżej? Aby ich rozumieć i znać. W tym wypadku jest podobnie, choć świat nie jest ani twoim wrogiem, ani też przyjacielem — on po prostu jest i beznamiętnie wykonuje zabiegi na samym sobie w celu utrzymania równowagi. Jeżeli gatunek homo sapiens ma zniszczyć siebie (to leży w mechanizmie rozwoju danej populacji na danym terenie), to tak będzie, aby utrzymać równowagę. Złudne jest myślenie, iż tę równowagę można zachwiać. Zastanówmy się, pewne gatunki ryb opanowują niektóre rejony amerykańskich rzek. Jednak w końcu wymierają, gdyż: mają za mało pokarmu, niszczą środowisko, w jakim żyją, a także dochodzi do niekorzystnych mutacji. To samo dotyczy wszystkiego, co robisz i z czym masz do czynienia.
Wszystko, co cię spotyka, jest zatem często niezależne od ciebie. Czy jest twoją zasługą, że urodziłeś się w bogatej rodzinie? Czy jest twoją zasługą, że twoi rodzice mieli pieniądze, aby cię wykształcić? Nie. Więc dlaczego się z tym utożsamiasz? Przecież to nigdy nie było twoje. Czym więc jesteśmy? Ja jest dość płynne i niestałe. Ja to de facto wszystko, co pozostanie po odjęciu przedmiotów, tytułów i niepowodzeń. Wyobraź sobie, że jesteś projektorem, który rejestruje wszystko, co jest wokół niego, a następnie to przetwarza. Projektor nie jest zatem tym, co odtwarza — jest sobą, choć w gruncie rzeczy substancją nieokreśloną.
Natura deszczu jest zawsze taka sama — spada on zarówno na ciernie, jak i kwiaty — arabskie przysłowie
Jeżeli będziesz traktować otaczającą rzeczywistość jako zbiór pewnych narzędzi, uda ci się osiągnąć ciekawe efekty. Oddziel ja od mnie, a osiągniesz wielki spokój i harmonię, o których tak wiele tu piszę. Jest w tym sens. Dopatrzysz się go, jeżeli zastosujesz opisane powyżej medytacje oraz inne ćwiczenia, służące rozwojowi mentalnemu. Uwierz mi, że nie ma nic ważniejszego niż jasny ogląd sytuacji, a temu właśnie służą wewnętrzny spokój i harmonia.
Ćwiczenie mentalne:
Połóż się z dłońmi pod pępkiem. Oddychaj miarowo, ale swobodnie.
Pomyśl o rzeczach, które są dla ciebie cenne. Co jest w twoim przekonaniu wartością, która sprawia, że czujesz się lepiej lub gorzej? Czy to stanowisko, czy to przedmioty?
Wyobraź sobie, że nadchodzi twój czas i umierasz. Nie możesz zabrać tych przedmiotów ze sobą. Twoje tytuły nie mają zaś znaczenia. Stajesz się taki, jaki się urodziłeś — nagi i prawdziwy.
Uświadom sobie, że jesteś jak dziecko w łonie matki, które cały czas się rozwija, aby w ostatecznym rozrachunku narodzić się prawdziwie.
Poczuj, że czas jest względny. Jesteś „tu”, ale niedługo ten czas się skończy — to nieuniknione.
To, co było, nie jest już twoje. To, co jest, właśnie mija. To, co będzie, nie jest prawdziwe i może nigdy nie być twoje.
Czas medytacji: 20 minut.
Fragment pochodzi z książki „Mentalizm” Jacka Ponikiewskiego.
Mówi się, że przyciągasz to, co dajesz od siebie. Kiedy ciągle narzekasz i nie potrafisz dostrzec pozytywów, a Twój wyraz twarzy odstrasza smutnymi minami, nie spodziewaj się, że będziesz miał wokół siebie samych optymistów. Siła sprawcza i podświadomość jest często niedoceniania i lekceważona. Czas to zmienić!
Psychologia pozytywna
Szczególnie w naszym kraju panuje przekonanie, że jeśli ktoś nie narzeka, to jest z nim coś nie tak. W dobie Internetu, gdzie wszyscy są idealni i bez wad, kreują tylko wyobrażenie o swoim życiu odbiegające od rzeczywistości, ciężko się nie dołować. Kiedy ktoś ma zachwiane poczucie własnej wartości, łatwiej nim manipulować i zdołować. „Dlaczego ja nie jestem taka piękna, jak ta dziewczyna na zdjęciu? Dlaczego nie potrafię znaleźć sobie faceta, nie jeżdżę na wakacje i nie mam ciekawej pracy?” – to tylko niektóre myśli kłębiące się w głowie po obejrzeniu cudownego, beztroskiego życia koleżanki na Instagramie.
Skupmy się zatem na pozytywnym aspekcie człowieka, zaletach, zrozumieniu i pielęgnowaniu najważniejszych wartości. Stawianie się w roli ofiary, totalna nieporadność i wmawianie sobie, że nie dam rady – nie jest sposobem na stres i złe samopoczucie.
Atmosfera w domu, w pracy wpływa na nasze postrzeganie samego siebie, dlatego przyswajaj tylko te pozytywne informacje. Wydzielanie się endorfin sprawi, że będziesz bardziej zmotywowany, silniejszy i z większa wiarą w siebie pokonasz przeszkody w swoim życiu.
Jak z tym walczyć?
uśmiechaj się do innych, nawet jeśli nie masz na to ochoty,
nie uciekaj przed konstruktywną krytyką – wykorzystaj ją do stawiania się lepszym człowiekiem,
unikaj ludzi, którzy wiecznie narzekają i obarczają innych za swoje niepowodzenia, nie bój się ryzykować, otwórz umysł na zmiany,
nawet z przykrych sytuacji wyciągaj pozytywne wnioski i wypunktuj, co nauczyło Cię to wydarzenie,
nie oceniaj innych osób, a akceptuj ich odmienność,
spisuj przed snem pozytywy, które wydarzyły się danego dnia.
To kilka punktów nie wymagają zbyt wielkiego wysiłku, ale spowodują wielkie zmiany w Twoim życiu. Narzekanie i biadolenie nic nie wniesie, a radość, uśmiech sprawią, że w końcu zaczniesz działać!
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wstanie z kanapy i walka z samym sobą nakręca do wykonywania czynności oraz ożywia interakcje międzyludzką. Widząc postępy, motywacja przychodzi sama. Jeśli potrzebujesz skupienia wyjdź na spacer, na fitness czy pobiegaj. Nie bądź robotem i znajdź dla siebie kilka minut, by usiąść w fotelu, położyć się i zamknąć oczy. Wyłapuj negatywne myśli, skoncentruj się na tym, co dobre i walcz o swoje lepsze samopoczucie. Z nową energią nie tylko znajdziesz lepsza pracę, Twój związek będzie bardziej emocjonalny i szczęśliwszy, ale przede wszystkim dobrze poczujesz się sam ze sobą. Zdecydowanie łatwiej jest się w pełni zaakceptować, kiedy zamiast niepotrzebnie się dołować, idziemy z nową energią w przyszłość.
Pozytywne nastawienie oraz budowanie swojego życia na optymizmie powinno być dla nas kluczem do szczęścia. Kiedy od rana na naszych twarzach maluje się uśmiech, łatwiej jest nam pokonywać codzienne przeszkody, a trudniej zdenerwować. Negatywne myśli i trudne, życiowe okoliczności utrudniają sprawę, ale możemy je kontrolować. W jaki sposób? Oto 5 małych trików, które ułatwią Ci to zadanie!
1. Pracuj nad umysłem
Jeśli masz tendencje do samonakręcania się na negatywne sprawy, musisz jak najszybciej rozpocząć walkę z samym sobą. Ogranicz czarne myśli, bo to co rodzi się w naszej głowie ma bezpośredni wpływ na późniejsze decyzje i zachowania. Jeśli nakręcisz się, że na pewno Ci się nie uda zdobyć nowej pracy, nawet nie zaczniesz wysyłać CV. I tym sposobem dalej będziesz tkwić w miejscu, które działa destrukcyjnie na Twoją kreatywność. Kiedy tylko czarna myśl zacznie Cię niepokoić, zajmij się zupełnie czymś innym, by wyrzucić je daleko od siebie.
2. Afirmacja
Każdy ma swoje ulubione cytaty, które potrafią go zmotywować do działania i nastrajają pozytywnie. Ustaw je na wyświetlaczu w telefonie, naklej na ścianie lub włóż do portfela. Nabierzesz energii do życia i przypomnisz sobie, że nie warto się dołować i narzekać, kiedy możesz jeszcze tyle zdziałać.
3. Uporządkuj otoczenie
Znajomi, rodzina i najbliższe otoczenie mają wpływ na to, jakie mamy samopoczucie. Kiedy bliskie Ci osoby zamiast trzymać za Ciebie kciuki i wierzyć w to, że uda Ci się zrealizować cel, twierdzą, że szkoda Twojego czasu na kolejne niepowodzenia, nie są Ciebie warci. Wsparcie i motywacja jest bardzo ważna, dlatego nie daj sobie wmówić, że to Ty jesteś problemem. Ogranicz znajomości, które źle na Ciebie wpływają.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Nie bierz zbyt dużo na swoje barki i wyznaczaj realne cele. Kiedy Twój plan dnia jest rozbudowany i nawet gdyby doba trwała dwa razy dłużej, nie ogarnąłbyś wszystkiego, sam dołujesz się, że nie dałeś rady. Znajdź czas na 15 minut odpoczynku lub drzemkę po wykonaniu części zadań. Wyznacz tylko cztery ważniejsze punkty na każdy dzień i nagradzaj się małymi rzeczami za ich wykonanie. Wystarczy kawa lub ciastko. Nie daj się zwariować i pomyśl o sobie. Będziesz miał więcej energii, a Twój umysł zawsze będzie gotowy do kreatywnych pomysłów. Szanuj siebie, swoją pracę, odpoczynek i wolny czas.
5. Rób coś dla innych
Kiedy zrobisz jakąś małą rzecz dla drugiej osoby, od razu polepszy się Twoje samopoczucie. Świadomość dobrze wykorzystanego czasu nastroi Cię pozytywnie i sprawi, że docenisz to, co masz. Jeśli w Twojej rodzinie jest osoba chora, zrób jej zakupy, porozmawiaj, przynieś kwiaty i zabaw swoją rozmową. Idź do przyjaciółki, popraw jej humor ciastkiem i kawą. Uśmiechaj się, a zarazisz swoją energią oraz entuzjazmem innych. Oni też od razu będą mieć uśmiech na ustach kiedy tylko Ciebie zobaczą. Sytuacja „win-win”.
Dla wielu bycie sobą to zadanie wręcz niemożliwe do wykonania. W dzisiejszym świecie często przybieramy maski, dzięki którym dostosowujemy się do otoczenia i spełniamy ich wymagania. Boimy się krytyki, odrzucenia, dlatego wolimy nie wychylać się i nie pokazywać, co sądzimy naprawdę na dany temat. Tak jest wygodniej.
Ale czy lepiej?
Ważnym czynnikiem jest osobowość. Jeśli jesteś osobą skrytą, masz problem z wyrażaniem emocji, poglądów i wolisz pozostać w cieniu, trudniej jest Ci być sobą w stu procentach. Masz wrażenie, że nie nadążasz za modą, nowymi trendami i zamiast powiedzieć „dość”, idziesz w tym samym kierunku co cały, często ogłupiony lud. Zamiast stanowczo wyrazić swoje niezadowolenie, mamy obawy przed odrzuceniem i samotnością. Chcemy być lubiani, zaakceptowani. Jednak trzeba pamiętać, że w tym przypadku będzie to aprobata tworu zrobionego na potrzeby oczekiwań innych. Nie będzie w tym nawet cząstki Ciebie.
Kiedy zaczynamy zachowywać się niezgodnie ze swoim sumieniem, boimy się, że stracimy szacunek poprzez nasze odmienne poglądy. To jednak prowadzi do tego, że nie możemy spojrzeć sobie w lustro i ten szacunek do samego siebie przestaje istnieć. Jesteśmy sfrustrowani, nie możemy się przełamać i co raz bardziej zamykamy się w sobie. Odwaga, umiejętność samodzielnego myślenia – są bezcenne i nawet jeśli nie wszystkim będzie się to podobać, przynajmniej sami ze sobą będziemy się dobrze czuć. A jeśli znajomy zrezygnuje ze znajomości z Tobą, bo nie akceptuje Twojego zdania na dany temat, nie jest wart zainteresowania.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Różnorodność to tak piękna wartość, którą daje nam społeczeństwo, że należy nauczyć się to doceniać. Gdyby wszyscy byli tacy sami, rozmowy byłyby nudne, bez żadnych emocji. Zawsze pojawia się nutka ekscytacji, kiedy możemy prowadzić konwersacje na innych warunkach, niż by nam się początkowo wydawało. Indywidualizm powoduje, że świat jest piękny i chcemy poznawać nowych ludzi.
Mimo, że żyjemy w demokratycznym kraju i każdy ma prawo do wyrażania własnych myśli, to krytyka na jaką się możemy narazić, odstrasza wielu z nas. Szykanowany człowiek, czy to w Internecie czy w bezpośrednim kontakcie, zamyka się w sobie i dostosowuje się do otoczenia, będąc marionetką. Skoro wyrażanie własnych myśli powoduje wieczną krytykę i wpływa na zmniejszające się poczucie własnej wartości, odpuszczamy ciągłą walkę z otoczeniem na hasła „kto ma rację”.
Nikt nie powiedział, że bycie sobą jest łatwe. Wymaga sporo wysiłku, wielokrotnie będziemy czuć się nieswojo i możemy nawet stracić znajomych. Ta praca jest jednak warta wszystkiego, bo nie dość, że będziemy mogli iść przez życie z podniesioną głową, to w dodatku poznamy prawdziwych przyjaciół. Dodatkowo zauważymy poprawę naszego samopoczucia, pewności siebie oraz obniży to poziom stresu, bo nie będziemy zajmować się sprawami, które nie są warte naszego zainteresowania.
Zbyt wiele negatywnych emocji mocno wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Bóle głowy, problemy ze snem, obniżona odporność to tylko niektóre objawy ciągłego zdenerwowania.
Walka ze stresem ma sens i jest kilka sprawdzonych sposobów, dzięki którym zredukujesz zmęczenie, odprężysz się psychicznie i fizycznie.
1. Nie bierz na siebie zbyt wielu obowiązków
Dom, praca, pomoc bliskim i wiele innych obowiązków. Walka z czasem i gonitwa powodują, że mamy do siebie pretensje. Kiedy brakuje nam doby, bo nasz plan dnia przerasta nasze możliwości, nie dość, że jesteśmy wykończeni fizycznie, dołujemy się też mentalnie. „Nie jestem dobrą/dobrym mężem, żoną, matką, ojcem czy dzieckiem.” – często pojawiają się takie myśli. Nie musisz zbawiać świata i wszystkim pomagać. Pomyśl też o sobie, o relaksie, odprężeniu się i by z nową energią ruszyć w kolejny dzień.
2. Zacznij ćwiczyć
Nawet pół godziny treningu dziennie może zdziałać cuda. Jakikolwiek wysiłek fizyczny powoduje, że w Twoim organizmie spada poziom hormonu o nazwie kortyzol, odpowiadający za stres. Jeśli zwiększysz rytm serca do maksymalnie 180 uderzeń na minutę, będzie to miało zbawienny wpływ na Twoje samopoczucie. Wydzielą się endorfiny, które pomogą Ci w walce ze stresem.
3. Weź pod lupę swój sen
Stres wpływa na jakość snu i zasypianie. Kiedy jednak przyzwyczaisz organizm do jednej godziny, która jest Twoim kodem alarmowym, iż czas do łóżka, łatwiej Ci będzie to przezwyciężyć. W dodatku odstaw telefon na drugi koniec pokoju, by nie spać z nim przy poduszce. Zamiast zaczynać dzień od Facebooka, zrób stretching, przysiady lub pompki. To pobudzi Twój organizm do działania.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Jeśli zajadasz się żelkami, słodkościami, czy jedziesz na kebaba po pracy, bo miałeś pełen emocji dzień wiedz, że to nie jest najlepszy pomysł. Chwilowa przyjemność spowoduje słabsze samopoczucie, ociężałość i wbrew wszystkiemu jeszcze pogłębi stres. Zdrowe jedzenie ma ogromny wpływ na nerwy.
Pij dużo wody – odwodniony organizm zwiększa wydzielanie kortyzolu. Śniadanie jest bardzo ważne, przez wielu określane jako najważniejszy posiłek dnia. Nawet jeśli zaspałeś, nie zapomnij o nim.
Zamiast ciastek i cukierków w pracy, pomyśl o zdrowych przekąskach. Jabłko, banan, winogrono – tutaj wybór pozostawiamy Tobie.
Zielona herbata wyłapie z Twojego organizmu wolne rodniki odpowiedzialne za stres. Choć wszystko jest dla ludzi, to ogranicz do minimum papierosy, alkohol i energetyki – na pewno zobaczysz różnice.
5. Znajdź swój sposób na stres
Co tak naprawdę Cię uspokaja? Co sprawia, że zapominasz o świecie i żadne problemy się nie liczą? Jeśli jest to siłownia, bieganie, muzyka, gorąca kąpiel, film z ukochaną lub zabawa z dziećmi – rób to jak najczęściej. Nie tylko się odprężysz, ale pozwoli Ci to spojrzeć na stres i problemy, które się pojawiły chłodniejszym okiem. Wyciszenie i zajęcie się zupełnie czymś odmiennym powoduje, iż w głowie rodzą się nowe możliwości, nowe rozwiązania i wszystko nagle wydaje się łatwiejsze.
Jesteśmy tylko ludźmi, dlatego każdy z nas popełnia błędy. Wystarczy, że ktoś nas zdenerwuje, wydarzy się coś niespodziewanego, a cały plan jednej chwili może legnąć w gruzach i emocje biorą górę. Kiedy coś wymyka się spod kontroli, warto mieć w zanadrzu listę kontrolną, która od razu przywróci nas na właściwe tory. Co to jest i jak ją stosować nie tylko w pracy, ale i w domu?
Checklista to nic innego jak spis kolejno wykonywanych działań, dzięki któremu unikniemy błędów i zminimalizujemy ryzyko zapomnienia o istotnej sprawie.
Zdarzało Ci się iść do sklepu i nie kupić podstawowych produktów na jutrzejszy obiad? Zapewne nie jeden raz. Dzieje się tak dlatego, że na Twój mózg działa wiele bodźców, kolorów, reklam, dźwięków. Wprowadza to wielki chaos, reagujemy emocjonalnie na dany produkt, oddalając podświadomie rzecz, po którą przyszliśmy.
Wiele osób twierdzi, że lista odbiera nam sporo spontaniczności. Zamiast działać i iść za głosem serca, najpierw wczytujemy się w skrawek papieru lub ekran telefonu. Nic bardziej mylnego. Checklista sprawia tylko, że możemy skupić się na rzeczach ważnych i dla nas istotnych, pomijając tematy, które tylko zabierają nam czas i pieniądze.
Kiedy lekarz sprawdza, czy pacjent przed zabiegiem jest odpowiednio podpięty do aparatury, wykonuje szereg czynności, to dba jedynie o jakość operacji. Reszta i tak pozostaje w jego rękach. Tak samo jest z innymi zawodami lub w życiu codziennym.
Przygotowując imprezę urodzinową dla swojego dziecka, nie zapomnisz o świeczkach na tort, czy prezencie. Redukujesz tym samym stres i jesteś pewniejszy siebie, bo skupiasz swoją uwagę na rzeczach istotnych.
Za sukcesem jednej z wielkich sieci barów szybkiej obsługi zaczynający się na „MC” stoi właśnie checklista. Tam pracownicy kuchni, menadżerowie, sprzątaczki wykonują wszystkie prace „z kartką w ręku”, opierając się na schemacie. To sprawia, że w każdym miejscu na świecie, kanapka będzie smakowała tak samo. Można odżywiać się zdrowo i wielki, żółty znaczek omijać szerokim łukiem, ale trudno nie docenić sukcesu fast-food’u i wypracowanego działania, które sprawdzi się nawet na odludziu. Dlaczego? Bo brak źródła, do którego w każdej chwili można się odnieść, zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia błędu.
Lista podstawowych procedur, bez których całe zadanie się posypie sprawia, iż nasz stres przed każdym działaniem jest mniejszy. Kiedy w nasze życie zawodowe lub prywatne wejdzie rutyna, można dzięki liście kontrolnej ją ominąć.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Gdzie można ją zastosować, by uniknąć wpadki? Jeśli przygotowujesz się do ważnej prezentacji, wystąpienia czy spotkania, warto sporządzić listę, dzięki której będziesz przygotowany perfekcyjnie.
Kiedy zaczynasz nową pracę i chcesz wypaść jak najlepiej, posiłkuj się checklistą, by każde Twoje zadanie było wykonane z największa dokładnością. Nie musisz się jej pozbywać. Kiedy po kilku latach pracy w tym samym miejscu chcesz coś zmienić, przypomnij sobie schemat z Twoich początków.
Delegujesz pracowników do służbowego wyjazdu? Dla pewności możesz sporządzić punkty, które sprawią, że nikt o niczym nie zapomni.
To ułatwi Ci także podejmowanie decyzji biznesowych, tak samo jak załatwienie wszystkich zawodowych spraw. Ustal priorytety na dany dzień i odznaczaj po ich wykonaniu.
Kiedy nie chcesz się rozpraszać, masz słaba pamięć lub wolisz nie uczyć się na własnych błędach tylko zapobiegać, spróbuj wykorzystywać możliwości checklisty. Może dzięki temu Twoje życie zawodowe i prywatne nie będzie już przypadkiem?
Problemy, codzienne obowiązki, gonitwa za lepszym życiem dla siebie i rodzimy powoduje, iż jesteśmy wykończeni codzienną walką o lepszy byt. Mamy ambicje i marzenia, ale brak jest motywacji, by zacząć działać, a nie tylko rozmyślać. Co zatem zrobić, by w drodze do celu nie pojawiło się znużenie i brak chęci?
1. Wyznacz sobie cele
Usiądź, pomyśl w ciszy i spokoju, czego tak naprawdę w życiu chcesz. Wyznacz jeden cel, który masz z tyłu głowy już od dłuższego czasu i zastanów się nad pierwszym i kolejnymi krokami, które musisz wykonać. Ułóż wstępny plan i realizuj go. Ważne, by nie odkładać nic na potem. W ten sposób dalej będziesz tkwił w miejscu.
2. Wizualizuj
Kiedy ułożysz plan, poświęć kilka minut na wizualizacje swojego celu. Pomyśl, co się wydarzy, jeśli to osiągniesz i spełnią się Twoje marzenia, jak zmieni się Twoje życie i dlaczego będzie warto się poświęcić.
3. Wypisz korzyści
Weź kartkę, na której spisałeś swój plan i na odwrocie wypisz korzyści, jakie pojawią się po dobiegnięciu do linii mety. Widzisz tę radość rodziny? Dostrzegasz więcej pieniędzy, które otworzą Ci zamknięte dotąd drzwi? Patrzysz na te piękne widoki po wyjściu na sam szczyt? Teraz na pewno łatwiej Ci będzie utrzymać motywację, jeśli Twój cel jest na wyciągnięcie ręki i macha do Ciebie oczami wyobraźni.
Brakuje Ci celu w życiu?
Zdobądź ZA DARMO legendarnego ebooka Napoleona Hilla „Prawa Sukcesu” Superumysł oraz Określony Cel Główny.
Wreszcie skupisz się na tym, czego naprawdę pragniesz.
Dowiesz się, na czym w rzeczywistości polega PLANOWANIE i jaką ma moc w realizacji Twoich celów.
Poznasz 4-stopniową formułę, która pozwoli Ci zająć się w życiu tym, co przynosi Ci najwięcej satysfakcji i zysków
Duże punkty i wielkie cele mają to do siebie, że długo nie widać efektów pracy i zaangażowania. Nasza motywacja spada, bo nie widzimy sensu poświęcania się dla idei. Kiedy każdy punkt rozbijesz na mniejsze zadania, odhaczając je po realizacji, będziesz każdego dnia i tygodnia widział, jak wiele już udało się zrobić. To samonapędzanie się sprawi, iż łatwiej będzie Ci stawiać kolejne kroki.
5. Słuchaj ulubionej muzyki
Kiedy nie chce Ci się biegać, a wiesz, że powinieneś wyjść na trening, zakładasz słuchawki i to dostarcza Ci dodatkowej energii. Dzięki temu jesteś wstanie przebiec nawet więcej, niż miałeś zamiar. Tak samo jest z innymi rzeczami. Jeśli zdopingujesz się muzyką, treningiem lub czymkolwiek, co Cię napędza, łatwiej będzie Ci realizować plan.
6. Nagradzaj się
To chyba lubią wszyscy. Jeśli przejdziesz jakiś pułap swojej gry, spraw sobie małą przyjemność. Wiedząc, że jeśli do końca tygodnia zrealizujesz mały cel, łatwiej Ci przyjdzie zmobilizowanie się. W przypadku przekroczenia swojego deadline’u, nie nagradzaj się. Tylko trzymanie się pewnych zasad będzie z pozytywnym skutkiem dla Ciebie.
7. Codzienne nawyki
Kiedy planujesz swoje działania i chcesz osiągnąć długoterminowe cele, weź pod uwagę fakt, że musisz zmienić swoje dotychczasowe nawyki. Jeśli chcesz nauczyć się języka, zmienić pracę lub zrzucić kilkanaście kilogramów, codziennie musisz wypracować nawyk, który sprawi, że na końcu drogi będziesz mógł powiedzieć z satysfakcją – zrobiłem to! Może to był półgodzinny trening, nauka słówek lub rozwijanie swoich kompetencji zawodowych, które docenią w nowej firmie – regularność to podstawa.
Modele życia finansowego (4 z 5). Precz ze zmorą “mieszanych uczuć”!
W poprzedniej sesji „Modele życia finansowego” dokonaliśmy próby uchwycenia najważniejszych cech naszej cywilizacji. Nadmiar informacji i kłopoty z właściwą ich selekcją oraz dominująca ideologia konsumpcyjna stanowią poważne bariery na drodze do wolności finansowej. Szansą na realizowanie świadomego życia celowego są liczne techniki, których systematyczne – i racjonalne – stosowanie umożliwia nam osiąganie starannie przemyślanych celów. Zaproponowaliśmy jeden z najlepszych modeli „panowania nad materią” i dążenia do celu SMART/WARTO. Nawiązaliśmy również do sprawdzonych i użytecznych w codziennej praktyce koncepcji Harva Ekera (więcej na www.harveker.com oraz www.millionairemindintensive.com). Eker to wytrawny znawca wszechstronnego rozwoju osobistego i sposobów osiągania pożądanych celów finansowych dzięki efektywnej pracy z tzw. twórczą nieświadomością.
Harv Eker zapewnia nam obfitość technik minimalizujących ryzyko finansowej porażki w dłuższej perspektywie życia. Jeżeli sięgnąłeś już po książkę Bogaty albo biedny polecamy bardzo sumienną praktykę „Siedemnastu różnic w myśleniu i działaniu między ludźmi bogatymi a biednymi i z klasy średniej” zawartych w części drugiej książki Ekera. Możesz także skorzystać z jego anglojęzycznego newslettera, który dostarcza jeszcze więcej inspirującej wiedzy do praktycznego zastosowania. Na pewno wielu z nas, zwłaszcza przy pierwszej lekturze, może razić – a nawet skutecznie zniechęcać – nieustanne zapewnianie o niewiarygodnych możliwościach ludzkiego ducha (i psychiki) oraz niebywałej łatwości, z jaką każdy z nas może w szybkim tempie zdobyć ogromną fortunę. Mnie trochę to zniechęca. Oto garstka osobników (płci obojga) zapatrzona m. in. w techniki NLP i inne modne ostatnio koncepty niekiedy wręcz uzurpuje sobie prawa i potęgę właściwą samemu Bogu. NLP czerpie pełnymi garściami z dorobku chrześcijaństwa i spuścizny Biblii, ale stara się „zacierać ślady”. Do wielu technik NLP warto jednak sięgnąć, odwołują się one bowiem do naturalnych, że tak to ujmę, zasobów naszej kreatywności, samokontroli, cierpliwości i odwagi.
Wykonaj proszę 1 zadanie i odpowiedz na pytania:
Dlaczego w naszej epoce – i cywilizacji Zachodu – w której żyjemy bardzo realną perspektywą jest osiągnięcie ogromnej fortuny, a nawet wolności finansowej w czasie krótszym niż 5 lat?
Jeśli możesz – a prawdopodobnie TAK – daj kilka dni wolnego wszystkim Twoim wątpliwościom, lękom i negatywnym uczuciom. Pozwól, by Twój świat wypełniła po brzegi nieograniczona wyobraźnia.
Czy w świecie Twojej wyobraźni, pozbawionej lęku i wątpliwości, jesteś w stanie osiągnąć najbardziej ambitne marzenia?
Czy możesz w tym czasie zapisać wszystkie pomysły (i marzenia), jakie przyszły Ci do głowy, by potem sprawdzić, które nadają się do wykorzystania w Twoim życiu?
Jeżeli uważasz to ćwiczenie za niewarte czasu i energii przeczytaj biografie takich ludzi, jak Oprah Winfrey, Adam Małysz, Henry Ford, John Lennon, Sting, Karol Wojtyła (a potem Jan Paweł II), Bracia Lumière, czy słynny, powielany w niezliczonych serwisach internetowych życiorys Abrahama Lincolna ( i dziesiątek innych biografii ludzi wielkiego formatu). Wiesz co jest ich cechą wspólną? Ich życiorysy są naznaczone taką liczbą porażek i trudności, a nawet wydarzeń wyjątkowo dramatycznych, że im, w całym życiu, nie powinno się udać nic szczególnego. Nie powinno, a jednak stało się zgoła inaczej.
W jednej z zasad bogactwa Eker zauważa:
Świadomość to obserwacja własnych myśli i działań, która pozwala ci dokonać prawdziwego wyboru w obecnej chwili, zamiast działać na podstawie wcześniejszego programowania.
W poprzedniej sesji zapowiedzieliśmy, że z koncepcją Ekera świetnie korespondują idee innego amerykańskiego ideologa zamożności i obfitości. Jest nim Anthony Robbins, showman, trener rozwoju osobistego i właściciel kilku intratnych biznesów edukacyjnych. Najciekawszą książką przełożoną na język polski jest Obudź w sobie olbrzyma (tytuł oryginalny: Awaken The Giant Within). Zajrzyj także na jego stronę www.tonyrobbins.com.
Mieszane uczucia w stosunku do pieniędzy
To, co wydaje nam się najcenniejsze w bogatej i oryginalnej twórczości Robbinsa, to skoncentrowanie naszej uwagi na koszmarze, jakim jest tzw. ambiwalencja uczuć. Ten, nawiązując do poprzedniej sesji, kolejny Upiór, osłabia lub paraliżuje siłą sprawczą naszych decyzji i działań. Kiedy masz do czegoś ambiwalentny stosunek Twoje życie będzie przypominało próbę jazdy samochodem z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Równie dobrze może to być także jazda sportowym samochodem, który ma 7 biegów, ale Ty wykorzystujesz tylko 3 lub maksymalnie 4. Dlaczego? Bo masz wątpliwości i całą masę obaw co może się stać, jeśli wykorzystasz cały potencjał, jaki masz do dyspozycji.
Chciałbyś naprawdę porządnie się rozpędzić, ale w głowie masz paraliżujący chaos i mnóstwo kuriozalnych pytań (bez odpowiedzi). A co będzie, jeśli pojadę za szybko? A co jeśli nie wyrobię się na zakręcie? A jeśli zawiodą hamulce? A jeśli na wyższych biegach silnik spali za dużo paliwa? A może odpadnie koło? Urwie się zderzak? Przednia szyba nie wytrzyma naporu powietrza, wpadnie do środka i zniszczy tę piękną skórzaną tapicerkę;)?
Masz potężną maszynę, ale obawiasz się użyć w pełni jej możliwości! My, wspaniali i niezwyciężeni faceci, chętnie rozpowszechniamy dowcip o „panience, co chciałaby, ale się boi”. A jednak sami czasami skrzętnie ukrywamy nasze własne obawy (całkiem dorosłym już Niewiastom również zdarza się tak postępować).
Ten koszmar mieszanych uczuć pokażmy w prostym wyobrażeniu graficznym.
Na czym polegają nasze mieszane uczucia w stosunku do pieniędzy? Wymieńmy te, które prawdopodobnie najczęściej dają się nam we znaki. Niekiedy pozwalamy tym uczuciom dojrzewać i krzepnąć przez całe życie! Robimy to tak długo i tak obsesyjnie, że zaczynamy wręcz z całego serca nienawidzić „podstępnej” mamony – a więc także wszystkich, którzy mają jej więcej niż my.
Oto bardzo prawdopodobna lista owych mieszanych uczuć w stosunku do pieniędzy.
Nie wiemy co dokładnie oznacza dla nas bogactwo i duża kasa. Może 2, a może 5 tysięcy miesięcznie? 100 tysięcy, milion, a może 10 milionów rocznie? Może własny dom na przedmieściach, a może mieszkanie w dobrej dzielnicy? To naprawdę duży problem większości z nas. Jeśli Ty także rozpoznajesz jego destruktywne objawy w swoim życiu już TERAZ wypowiedz mu bezwzględną wojnę. Jednym z wielu sposobów na uporanie się z tym problemem jest model SMART/WARTO, o którym wspomnieliśmy w poprzedniej sesji. Poszukaj jednak także innych sposobów. Niektóre z nich znajdują się w sesjach naszego Kursu: znajdź je!
Całkiem możliwe, że chcielibyśmy zarabiać milion netto rocznie (to już coś, to już jakiś konkret), ale pojawiają się rozmaite obawy, kiedy tylko zobaczymy ten pierwszy milion na naszym koncie. A co, jeśli nastąpi hiperinflacja i wszystko stracę? Co zrobię z tym milionem? Zainwestuję go i pomnożę moje bogactwo, czy kupię dom i samochód? Ale w co inwestować? Może lepiej trzymać w banku? A może powinienem go w części przeznaczyć na potrzeby dorastających dzieci? Jaka to powinna być część? Czy złożona na lokacie bankowej, czy inwestowana w TFI? A może lepiej kupić mieszkania dla dzieci? Gdzie? Jak duże? Nowe, czy z rynku wtórnego?
Jeżeli jesteś doradcą finansowym lub agentem ubezpieczeniowym z pewnością na co dzień masz do czynienia z klientami, którzy mają naprawdę dobre chęci i spore nadwyżki finansowe do zagospodarowania. A jednak niekiedy trudno zmotywować ich do dokonania wyboru i podjęcia decyzji, której będą trzymać się dłużej niż kilka miesięcy – niż rok, czy dwa lata. Zdarza się często, że na początku roku klient chce ubezpieczyć się na życie i skorzystać z innych ofert ubezpieczeniowych przeznaczając na ten cel 300, 500 czy 4000 złotych miesięcznie. Ale już pod koniec roku dzwoni do Ciebie, by zapytać, czy da się z wpłaconych kwot część pieniędzy wypłacić, bo pojawiły się nowe okoliczności w jego życiu, które zmuszają do poważnej korekty pierwotnych, długofalowych planów. Nie inaczej jest z lokowaniem i inwestowaniem oszczędności. Kiedy tylko TFI nie przynoszą odpowiednio dużych zysków (lub przynoszą, co się zdarza, spore straty) przerzucamy się do lokat bankowych lub kupujemy obligacje Skarbu Państwa.
Na pytanie w co inwestować nie ma idealnej odpowiedzi. Nigdy jej nie ma przed gruntowną analizą rynków finansowych, własnych celów i własnych możliwości! Na pytanie jak inwestować – jest raczej dość dobra odpowiedź pośrednia: najpierw musisz przejść gruntowaną edukację finansową, zadbać o własne kompetencje, no i umieć wybrać dobrego doradcę finansowego.
Jest natomiast dość prosta odpowiedź na dwa inne pytania:
Czy warto inwestować? TAK!
Dlaczego warto inwestować? Bo to najskuteczniejszy sposób na osiągnięcie zamożności i wolności finansowej.
Jeśli masz sprzeczne, mieszane uczucia w stosunku do pieniędzy pozbądź się ich! Jeśli tego nie zrobisz – one mogą pozbyć się… Ciebie trzymając Cię w ciągłym szachu i opóźniając lub po prostu paraliżując Twoje działania.
Rzuć, proszę, okiem jeszcze na ten diagram.
Pierwowzór tego myślenia bierze swoje źródło z Biblii: „Jak człowiek myśli w swoim sercu, takim też jest” (tłum. z Biblii angielskiej NIV, Księga Przysłów 23:7). Zwróć uwagę na środek (centrum) piramidy. Integralność to jedno z najcenniejszych osiągnięć myśli ludzkiej, jakie przeniknęło do nowoczesnego biznesu. Integralność oznacza spójność i adekwatność myśli, słów i czynów. To, co myślisz winno przejawiać się w Twoich słowach, te zaś znajdować odzwierciedlenie w Twoich czynach. Łatwo powiedzieć, trudno zrealizować, ale naprawdę to jest możliwe, to się da zrobić. Jeżeli jednak jesteś naprawdę ambitny i spragniony jak najlepszego życia przywyknij jak najszybciej do tego, że budowanie integralności będzie „stałą zmienną”, permanentnym wysiłkiem po kres Twoich dni.
Ten wysiłek powinieneś podjąć niezwłocznie. To nie jest tak, że dopiero kiedy będziesz bogaty powinieneś trzymać się takich szlachetnych zasad. „Kto jest wierny w najmniejszej sprawie i w wielkiej jest wierny, a kto w najmniejszej jest niesprawiedliwy i w wielkiej jest niesprawiedliwy.” (Łukasz 16:10)
Panta rhei, czyli „wszystko płynie; wszystko na świecie jest zmienne, płynne, nietrwałe” (wg greckiego filozofa, Heraklita, na podstawie slownik-online.pl).
Czy to straszna, przykra albo zła wiadomość? Wręcz przeciwnie. Warto cieszyć się i radować z tego, że bardzo często będziemy – jak zawsze w życiu – stawali wobec skomplikowanych, a nawet dramatycznych decyzji – już po podjęciu tych decyzji fundamentalnych dla naszego życia, naszego bogactwa i naszych pieniędzy. Doskonale oddaje to znany cytat z wiersza Jerzego Lieberta: „Dokonawszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”.
O tej ciągłej zmianie, o niepewności, wreszcie o nieustannych wahaniach między wyborem bezpieczeństwa albo wolności mówi Robert Kiyosaki – najbardziej znany w Polsce, ale także nieco tajemniczy geniusz edukacji finansowej.
Dlaczego Kiyosaki bywa odbierany przez polskiego czytelnika jako trochę tajemniczy – a także często w Polsce krytykowany i odrzucany? Sądzę, że to kwestia polskich przekładów jego dzieł, które na świecie sprzedały się w ponad 25 milionach egzemplarzy. Polskie wydania nie zawsze mają dostatecznie dobrą jakość tłumaczeń. Nigdy też nie pojawiło się jakieś posłowie do polskiego czytelnika, które pozwoliłoby m. in. na wprowadzenie istotnych polskich kontekstów dla nowatorskich dzieł pisanych przez Amerykanina – i dla odbiorcy amerykańskiego. A jednak, w ostatecznym rozrachunku, te niedogodności są niewiele znaczącym drobiazgiem wobec korzyści, jakie tysiące ludzi w Polsce odniosły dzięki temu, że sięgnęły po poradniki Kiyosakiego pisane wspólnie z jego byłą księgową Sharon Lechter. Jeśli zatem należysz do grona tych, którzy nie zdołali się jeszcze przekonać do oryginalnego, nieco filozoficznego i praktycznego zarazem, systemu ujmującego istotę pieniędzy, bogactwa i biedy spróbuj raz jeszcze. (Moim zdaniem najlepiej przetłumaczoną, a więc świetnie czytającą się książką pary Kiyosaki & Lechter jest Mądre bogate dziecko.)
Najkrócej rzecz ujmując Kiyosaki opiera swoje dzieła na dwóch postaciach, które do jakiegoś stopnia powinniśmy traktować jako oryginalny zabieg literacki. Pierwsza z nich to jego biedny, ale świetnie edukowany, biologiczny ojciec. Biedny ojciec, mimo świetnej posady i ogromnej erudycji przez całe życie miał kłopoty finansowe. Druga postać to jego bogaty, ale bez dobrej, formalnej edukacji, ojciec „symboliczny”. Bogaty ojciec to wytrawny przedsiębiorca, ale również doskonały nauczyciel. To bogaty ojciec jest kopalnią bezcennych rad, jakimi obficie obdarza Kiyosakiego, który potem rozpowszechni je w popularnych, świetnie sprzedających się poradnikach.
W mojej opinii kwintesencją koncepcji finansów osobistych Kiyosakiego są takie oto 4 rady:
Nie pracuj dla pieniędzy – spraw, aby to Twoje pieniądze pracowały dla Ciebie, a więc ucz się współczesnych finansów, by skorzystać z mnóstwa instrumentów inwestycyjnych, które będą je sukcesywnie pomnażać.
Rozwijaj swoją finansową inteligencję (Financial IQ), a więc nie tylko naucz się biegle rozmaitych operacji finansowych, ale również użyj swojej kreatywności, by zwielokrotnić szansę na finansową wolność.
Dąż do zapewnienia sobie przychodu pasywnego, czyli pieniędzy, które generują Ci dobrze zainwestowane pieniądze (np. w nieruchomości pod wynajem, opcje, akcje, TFI, biznesy itd.).
Niech Twoim celem będzie osiągnięcie wolności finansowej, czyli zapracowania na ten jedyny w swoim rodzaju dzień, w którym suma Twoich przychodów z inwestycji przewyższy koszty Twojego życia.
Wykonaj proszę 2 zadanie:
Znajdź w Internecie polskie blogi, w których autorzy regularnie piszą, dlaczego starają się osiągnąć wolność finansową. Znajdź informacje o bardzo konkretnej dacie lub wieku, w jakim zamierzają dopiąć swego. Przeczytaj jakie są ich strategie wiodące do finansowej wolności (niezależności).
Znajdź w swojej okolicy klub Cashflow i postaraj się brać udział w jego rozgrywkach co najmniej raz w miesiącu. Cashlow to strategiczna gra edukacyjna ucząca w bardzo zabawny i pomysłowy sposób kultury pieniądza. Cashflow, w którą grywamy od 2006 roku, rozwija finansowe kompetencje bardzo przydatne w codziennym życiu.
Model „techniczny” – kwadrant przypływu pieniędzy
Legenda:P – pracownicy S – samozatrudnieni B – biznesmani I – inwestorzy.
Robert Kiyosaki zapisał się jednak na stałe w historii edukacji finansowej przede wszystkim jako twórca wielce inspirującego kwadrantu przepływu pieniędzy. (Oryginalny diagram zobacz na stronie www.richdad.com lub jego polskiego wydawcy www.ipe.com.pl)
Znakomita większość z nas przywykła do zarabiania pieniędzy tylko w jeden sposób powielany często przez całe życie: mając stałe posady. Nieco mniej – otwiera działalność gospodarczą i „samozatrudnia się”. Jesteśmy zatem, statystycznie, bardzo ograniczeni w pomysłach na generowanie pieniędzy. Jak nas zatem może zainspirować do innego spojrzenia na pieniądze Kiyosaki?
Po pierwsze uzmysławia, że najmniejsze szanse na duże pieniądze mamy pracując na etacie (kwadrant P). Etat, ma mnóstwo zalet, ale ma, z punktu widzenia Kiyosakiego, zbyt wiele wad. Pracując na etacie:
Masz ograniczone wysokością pensji możliwości generowania pieniędzy.
Najczęściej, poza stałą pracą, nie masz już raczej czasu ani energii, by zarabiać dodatkowe pieniądze, których w jakimś momencie może Ci zabraknąć. Cóż zatem wtedy robisz? Bierzesz kredyt lub robisz debet. (Banki uwielbiają ludzi zatrudnionych na stałe. Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego „kwadrant P” to ich ulubiona klientela?)
W dzisiejszych czasach nie masz tak dużej pewności, jak 20-30 lat temu, co do stabilności stałego zatrudnienia: prawdopodobnie nie zagrzejesz zbyt długo miejsca w jednej firmie. Etat więc wcale nie daje tak dużego bezpieczeństwa, jakbyśmy tego chcieli. Jest być może obarczony największym ryzykiem ze wszystkich „kwadrantów” – chociaż jest najliczniej reprezentowany (nawet do 90% dorosłych Polaków pracuje na etacie).
Etat z reguły niekorzystnie wpływa na Twoją wrodzoną przedsiębiorczość, kreatywność i samodzielność. Często jest to nie tyle twórcza praca, ale strategia przetrwania (byle do 16 / byle do weekendu).
Po drugie Kiyosaki pokazuje nie zawsze od razu dostrzegalne pułapki samozatrudnienia. Kwadrant S (samozatrudnieni) jest również obarczony sporym ryzykiem. Zauważ, że każdy z nas, który w ten sposób realizuje swoje ambicje zawodowe i zarabia na życie:
Nie ma tych wspaniałych przywilejów, co ludzie na etacie (urlopy, świadczenia socjalne itp.). Wprawdzie nie musi się przejmować szefem (chyba, że za bardzo przejmuje się samym sobą 😉 ale jeżeli np. zapadnie na ciężką chorobę firma przestaje istnieć.
Musi sprostać – często samodzielnie – wielu różnorodnym (zbyt różnorodnym) wyzwaniom: prowadzenie buchalterii, zaopatrzenie, dystrybucja, sprzedaż, marketing, negocjacje – i mnóstwo innych aktywności, których nadmiar grozi spadkiem jakości któregoś z ogniw firmy (działalności gospodarczej).
To jest oczywiście bardzo uproszczona wizja etatu i pracy na własny rachunek! Usiłujemy jedynie w sposób maksymalnie zwięzły przedstawić Ci koncept Kiyosakiego.
Kwadrant P i S to tzw. lewa strona naszego życia zawodowego i finansowego („Wyścig szczurów”).
Po trzecie Kiyosaki namawia każdego z nas do przejścia na stronę prawą, gdzie otwierają się właściwie nieograniczone możliwości finansowe. Co więcej, pokazuje jak wydostać się z „Wyścigu szczurów” i znaleźć się na tzw. „Szybkim torze”.
Wykonaj proszę 3 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):
Napisz dlaczego kwadrant B (biznes) oraz I (inwestowanie) daje nieograniczone możliwości generowania pieniędzy? Na czym dokładnie te możliwości polegają, jakie dokładnie są?
Wymień pułapki i niebezpieczeństwa związane z kwadrantem B oraz kwadrantem I.
Od krótkiego komentarza do 3 zadania, zaczniemy w przyszłym tygodniu ostatnią sesję z cyklu „Modele życia finansowego”. Zaprezentujemy w niej m.in. prawdopodobnie najmniej w Polsce znaną koncepcję zarządzania finansami, która od wielu pokoleń inspiruje Amerykanów. To dzięki niej Stany Zjednoczone tak szybko – i na tak długo – stały się głównym rozgrywającym w światowej gospodarce i finansach.
W poprzedniej sesji skoncentrowaliśmy się na kolejnych dwóch modelach życia finansowego. Pierwszy z nich, nawiązujący do hierarchii potrzeb Abrahama Maslowa, pokazuje w jaki sposób uporządkować i uszeregować w optymalnej kolejności kluczowe sfery naszego życia. Drugi, inspirowany imponującym dorobkiem Alvina Halla (więcej na http://alvinhall.com), poszerza nasze kompetencje i gwarantuje wyższą jakość zestawień finansowych dzięki wprzęgnięciu w ich sporządzanie czynnika emocjonalnego.
Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nasz świat wydaje się być tak bardzo chaotyczny, nieuporządkowany, zaś nasze życie stało się jakimś katastrofalnym, pośpiesznym i bezładnym wyścigiem – nie bardzo wiadomo w jakim dokładnie kierunku, po co i w jakim celu? Wydaje się, że odpowiedzią na te pytania są 3 Upiory, które stanowią również poważne bariery na drodze do osiągnięcia wolności finansowej.
PIERWSZY UPIÓR: Nadmiar informacji (Chaos)
Czasy, w których teraz żyjemy, pracujemy i usiłujemy realizować ambitne plany (lub po prostu przetrwać) nazywa się epoką informacyjną. Oto, gdzieś mniej więcej w połowie lat 90. w Polsce przeszliśmy niezauważalnie od ery industrialnej, cechującej się stabilnością i pewną przewidywalnością do tzw. epoki informacyjnej. Najważniejszą stałą cechą naszej epoki jest ciągła zmiana, nieprzejrzystość rzeczy, niewiarygodne tempo przyrostu informacji i brak dostatecznych kryteriów selekcji informacji. Na szczęście natura ludzka ma tę wspaniałą właściwość, że szybko przystosowuje się do nowych warunków. Tym niemniej czy nie masz czasami wrażenia, że ilość bodźców i informacji, która usiłuje zatrzymać Twoją uwagę jest tak ogromna, że podejmowanie na ich podstawie decyzji przypomina rzut kostką albo co najwyżej grę w statki? Jeszcze kilkanaście lat temu problemem był szybki dostęp do informacji i wiedzy, zaś teraz problemem jest umiejętność dokonywania skutecznej selekcji i trafnych wyborów. Wydaje się, że problem ten dotyczy zwłaszcza rynków finansowych, których kondycja decyduje o losach naszych inwestycji.
Jeśli chcesz utrzymywać się stale na powierzchni w tych okolicznościach jest tylko jeden niezawodny sposób: permanentna edukacja, nieustanne rozwijanie kompetencji i maksymalna aktywność.
Wykonaj proszę 1 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):
Wypisz każdą metodę (sposoby/techniki) podejmowania decyzji: Te, które znasz i te, które stosujesz w codziennym życiu.
W jaki sposób podejmujesz decyzje finansowe? Czym się kierujesz? Co przesądza o Twojej decyzji? Fakty finansowe, czy finansowe iluzje?
DRUGI UPIÓR: Nasz ZEITGEIST, czyli konsumpcja za wszelką cenę
Zeitgeist to, według słownika Kopalińskiego duch czasu; niedostrzegalne wpływy tworzące klimat opinii i poglądów epoki; konwencje myślowe i nie kwestionowane założenia, zawarte w kulturze i nauce danego okresu, charakterystyczne dla niego tendencje gustów i moralności (twórcą tego pojęcia jest geniusz niemieckiego romantyzmu Goethe).
Kwestią bezsporną jest to, iż dominującą cechą „ducha czasu”, w którym żyjemy jest ideologia konsumpcji, czyniąca z nas dość łatwowiernych i niezbyt odpornych na perswazję niewolników kupowania, wydawania i życia na kredyt (nie mówię konkretne o Tobie, mówię o „sytuacji statystycznej”). Nieco więcej na ten temat mówiliśmy w sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”.
Konsumpcja stanowi najważniejszy rys naszego stylu życia oraz jest głównym motorem napędowym współczesnych systemów gospodarczych. Okrutny paradoks naszej epoki polega na tym, że gdybyśmy nagle przestali się zadłużać i radykalnie ograniczyli konsumpcyjny styl życia w błyskawicznym tempie runąłby globalny system gospodarczy i finansowy!
TRZECI UPIÓR: Wątpliwe cele
Większość z nas realizuje cele innych – tych, którzy umieją planować i sprawiać, że ich cele bierzemy za swoje (tu znów odwołujemy się do sesji 2 „Marketing. Sztuka uwodzenia”) Realizujemy cele naszych pracodawców, wreszcie rytm naszego życia bardzo często wyznaczają ramówki mediów – szczególnie nadawców telewizyjnych oraz przywiązanie do mediów społecznościowych i nieskończenie przepastnych, hipnotycznych treści w Internecie. Gdzie jest zatem czas i miejsce na realizacje własnych celów i ambicji?
Niektórzy z nas próbują ustalać cele, ale są one wadliwie formułowane i tylko nieliczni z nas wiodą świadome życie celowe. Według amerykańskich statystyk niespełna 5% populacji trafnie i systematycznie planuje swoje życie (i ma dostatecznie rozwiniętą wolę realizacji planów). Mniej więcej tyle samo populacji skupia w swoich rękach (czy raczej na kontach i w sejfach bankowych) ponad 90% światowego majątku. Czy ta zbieżność jest tylko przypadkiem, czy to ci, którzy umieją dobrze planować znajdują się w światowej elicie finansowej?
Być może zadajesz sobie pytanie dlaczego na początku tej sesji pojawiły się takie nieco akademickie, a więc z reguły niezbyt praktyczne, rozważania? Powód jest prosty. Czy taka aura sprzyja racjonalnym wydatkom? Czy ułatwia planowanie finansowe? Czy pozwala na komfort pracy, uporządkowane życie osobiste i skuteczną, systematyczną kontrolę finansów osobistych? Na pewno nie. Dlatego warto od czasu do czasu zatrzymać się i spróbować znaleźć sposób na poprawę jakości naszego życia.
Oto proponowane przez nas antidotum na destrukcyjny wpływ 3 Upiorów w naszym życiu.
Model wyznaczania celów SMART/WARTO
Jeżeli potrzebujesz dobrej techniki definiowania i wyznaczania celów finansowych, zawodowych i osobistych skorzystaj z modelu SMART (to dla tych, którzy bardziej ufają precyzji angielskich pierwowzorów) lub WARTO (jeśli ktoś woli całkiem udatne, rodzime odpowiedniki anglojęzycznych konceptów; ten zaczerpnęliśmy z „Seminarium dla inwestorów w nieruchomości dr Andrzeja Fesnaka i Franciszka Staniszewskiego).
Dobrze sformułowany cel powinien być wymierny, ambitny, realny, terminowy i określony (w czasie). Oto przykłady takiego celu.
Do 30 grudnia tego roku zredukuję moje wydatki o 40%, zaś każdą uzyskaną nadwyżkę będę inwestował miesięcznie w TFI na 12% w skali roku. Dzięki temu na początku przyszłego roku zarobię 20 tysięcy złotych.
Przez najbliższe pół roku będę pilnie zdobywał wiedzę o inwestowaniu w nieruchomości. Przeznaczę na to 5 tysięcy złotych. Dzięki tym umiejętnościom na początku przyszłego roku zrealizuję pierwszą transakcję, zaś do końca przyszłego roku przeprowadzę jeszcze minimum 4. W ten sposób mój przychód pasywny (z wynajmu) do końca przyszłego roku osiągnie minimum 20 tysięcy miesięcznie (Do końca przyszłego roku zarobię 400 tysięcy netto.)
Oba cele spełniają warunku modelu WARTO. Są wymierne, określone w czasie, (bardzo) ambitne i realne (możliwe do realizacji). Nawet jeśli uda Ci się osiągnąć 70, 50, czy nawet 20% za pierwszym razem, to czy nie WARTO podjąć próbę? To już zależy tylko od Ciebie.
Wykonaj proszę 2 zadanie (przygotuj osobną kartkę papieru):
Przemyśl dokładnie i sporządź co najmniej 3 cele finansowe posługując się modelem SMART / WARTO według następujących kryteriów:
Pierwszy dotyczy struktury wydatków.
Drugi ma wygenerować pomysły na dodatkowe dochody.
Trzeci powinien być pomysłem na dobrą inwestycję lub dochodowy biznes.
Co na pewno pomoże Ci w skutecznym określeniu i realizacji celów? Kilka modeli życia finansowego już poznaliśmy, dzisiaj czas na kolejny inspirowany jedną z najbardziej wartościowych prac, jakie pojawiły się w wydaniu polskojęzycznym w ciągu ostatnich lat. To książka Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie T. Harva Ekera (oryginalny tytuł: Secrets of the Millionaire Minds).
Twój „schemat pieniędzy” według T. Harva Ekera.
Kiedy pierwszy raz zabrałem się za lekturę Harva Ekera skończyłem ją po kilkunastu minutach i pożałowałem szczerze, że dałem się namówić kilkorgu znajomym na tak podejrzaną wizję rozwoju osobistego ujętego w zgrabne hasło „Daj mi pięć minut, a powiem ci, jaką będziesz miał finansową przyszłość”. Dlaczego? Eker, jak wielu innych amerykańskich guru finansów i rozwoju osobistego opiera swoją koncepcję na dominującej roli podświadomości w naszych postawach, zachowaniach i decyzjach. [Dla naszych potrzeb, łamiąc niekiedy precyzję terminologiczną, będziemy zamiennie stosować określenia „podświadomość” i „nieświadomość”]
Na stronie 27 polskiego wydania przeczytamy o ZASADZIE BOGACTWA: „Jeśli podświadomość musi wybrać między głęboko zakorzenionymi emocjami a logiką, emocje niemal zawsze wygrywają”.
Eker przypomniał mi moją wielce inspirującą, ale bardzo „depresjogenną” przygodę z Freudem podczas studiów w UJ. Studia były wprawdzie filmoznawcze i medioznawcze, ale idea Freuda zapłodniła umysły niezliczonych intelektualistów, zwłaszcza mocno lewicujących. Tak więc wypadało, w gronie postępowych „Jagiellonidów”, znać koncepcje Freuda. Te zaś budziły od początku moją szczerą i głęboką niechęć. Oto Freud oznajmił, iż „nikt już nie jest panem w swoim domu”, co oznaczało mniej więcej tyle, że potężna energia podświadomości obraca w pył każdy nasz wysiłek życia celowego. Wszystko w naszym życiu decyduje się mniej więcej do 3 roku (od narodzin), potem zaś już tylko powielamy jakieś paskudne, neurotyczne schematy nie mając pojęcia o tym, co tak naprawdę rządzi naszą świadomością. Kiedy indziej Freud, jakby jego celem życiowym było zaciągnięcie całej ludzkości do gabinetów psychiatrycznych (sam był psychiatrą, może więc nie był to przypadek☺), usiłował wmówić, że aż do grobowej deski gnębi nas kompleks Edypa (lub Elektry): zależnie od płci, marzymy o uśmierceniu jednego naszego rodzica i seksu z drugim. To, że wiedeński psychiatra zaczerpnął ten efektowny (efekciarski) koncept z mitologii greckiej miało tylko nadać jego metaforom erudycyjnego blasku.
Jak długo, i jak dalece serio można traktować takie dyrdymały? (Czyli, głupotę, niedorzeczność, nonsens, androny, bajędę, bzdet, pierdoły – wg Słownika synonimów On-Line). Jako że wychowałem się w rodzinie katolickiej już w dzieciństwie zaszczepiono mi głębokie (i mające się świetnie do dzisiaj) przekonanie, że nic w naszym życiu nie jest przesądzone. I nigdy nie jest za późno na zmianę (metanoję).
A jednak, kiedy mniej więcej w 2009 roku powróciłem do Ekera i postarałem się pozbyć pierwotnych uprzedzeń dostrzegłem, że – czerpiąc ze skądinąd sensownych koncepcji mocno eksponujących nieświadomą potęgę naszego umysłu – pokazuje on w jaki sposób można zmieniać nasze treści ukryte, odkrywać błędne, szkodliwe schematy i zastępować je pożądanymi. A więc podświadomość tak, ale znów jesteśmy „panem w swoim domu”!
Prześledźmy to, co ma nam do powiedzenia T. Harv Eker. Nasze decyzje, które wydają się racjonalne i starannie przemyślane z reguły opierają się na potężnej sile tego, co zamieszkuje nieświadome czeluście umysłu:
Ten diagram pokazuje, że najczęściej nieświadome treści wygrają z tzw. rozsądkiem (na naszej wadze bardziej ciąży Nieświadomość niż Rozsądek).
Co zatem zrobić, by nieświadomość działała na naszą korzyść i wspierała nas w osiąganiu zamierzonych celów?
Eker powiada, że „Myśli prowadzą do uczuć. Uczucia prowadzą do działań. Działania prowadzą do wyników”. Oczywiście o jakości naszych myśli decydują treści podświadome.
Przekreśla też „freudowskie przekleństwo” pokazując jak pokonać fatum niepoddającej się kontroli podświadomości.
Tym, co umożliwia nam wpływ i zmianę niepożądanych treści w nieświadomej części umysłu jest tzw. PROGRAMOWANIE.
Jak tego dokonać? Jak się „programować”, by łatwiej i pewniej osiągać cele finansowe? Możesz to zrobić na własną rękę sięgając wprost do Ekera lub ogromnej liczby blogów, które z reguły dosłownie przytaczają kluczowe tezy amerykańskiego milionera oraz autora książek i seminariów.
Jednak w następnej sesji pokażemy Ci pewną „drogę na skróty”: zaprezentujemy koncepcje innego guru edukacji finansowej i rozwoju osobistego, które, naszym zdaniem, świetnie korespondują z propozycją Ekera i pozwalają spojrzeć na jego koncepcję z innego punktu widzenia.
Wykonaj proszę 3 zadanie:
Sięgnij do czasów dzieciństwa i edukacji szkolnej. Znajdź w tamtym czasie wszystkie doświadczenia dotyczące pieniędzy i zamożności, które mają wpływ na Twoją aktualną kondycję finansową. Te doświadczenia to m. in. opinie i system wartości, jakie Ci wpajano i doświadczenie, które mogły ukształtować Twój stosunek do bogactwa i pieniędzy.
Czy wiesz w jaki sposób samodzielnie „przeprogramować” te nieświadome przekonania o pieniądzach, które stoją na drodze do Twojej zamożności?
A teraz wykonaj proszę najbardziej znaczące ćwiczenie tej sesji: Skup się na PLANOWANIU i PROGRAMOWANIU kiedy będziesz medytować nad ponadczasową mądrością Biblii.
W sobotę 18 maja 2019 roku odbędzie się SuperWebinar, darmowa konferencja online poświęcona przyszłości finansów osobistych, na którym Andrzej Mańka będzie jednym z prelegentów.
Mówcy głównie z Wielkiej Brytanii i z Polski przygotowali znakomite 20 minutowe prezentacje z 10 minutowymi blokami na pytania. Prezentacje poruszają takie finansowe zagadnienia jak planowanie finansowe, finansowy coaching, budżetowanie, zarabianie i oszczędzanie, podatki, inwestowanie, nowe technologie i fintech. Finanse będą zaprezentowane z różnych interesujących aspektów: psychologicznego, technologicznego, ekonomicznego i biznesowego.
Sobota, 18 maja 2019 roku (o 11 czasu polskiego. Konferencja potrwa do 15:00.)
Najnowsze komentarze