inne

Co daje (mi) medytacja?

21 sierpnia 2017

„To dobre pytanie. Wielu guru od medytacji twierdzi, że jeżeli podchodzisz do praktyki medytacyjnej z wielkimi oczekiwaniami niesamowitych rezultatów, to już na starcie znajdujesz się na straconej pozycji. Medytacja jest procesem, w którym łatwo określić i dostrzec jego początek, natomiast koniec jest niedostrzegalny. Ten proces po prostu nigdy się nie kończy.

Moja przygoda z medytacją zaczęła się jakieś trzy lata temu. Był to ostatni rok studiów fizjoterapii, kiedy to intensywnie pochłaniałem różnego rodzaju lektury z wszelakich dziedzin, w tym te z dziedziny duchowości.

Dzisiaj, chcąc odpowiedzieć na pytanie: „Co dała mi medytacja?”, mogę powiedzieć tak: „Medytacja dała mi niesamowicie wiele. Przede wszystkim wyostrzyła mój zmysł skupienia uwagi na konkretnym aspekcie otaczającej mnie rzeczywistości. Sprawiła, że silniej panuję nad własnymi emocjami w trudnych sytuacjach oraz lepiej radzę sobie z pojawiającą się czasami presją. Po tych latach praktyki odnoszę także wrażenie, że wpłynęła ona na poprawienie moich umiejętności nie tyle kreowania, ile rozpoznawania tworzenia się procesów związanych z kreatywnością i pomysłowością”. Dzisiaj więc mogę już z czystym sumieniem powiedzieć, że facet z TED Talks mówił o medytacji całkiem do rzeczy, a jego badania mają odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Weź pod uwagę to, że moje wnioski nie są bezpodstawne. Mam bowiem świadomość tego, jaką postawę reprezentowałem przed rozpoczęciem praktyki medytacyjnej. Wiem, jakim człowiekiem byłem wtedy, jakie były moje słabe strony i z czym zmagałem się na co dzień.

Na początku postanowiłem, że będę to robił z nastawieniem, do jakiego namawiają liczni mistrzowie praktyki, czyli: nie będę oczekiwał żadnych efektów — a przynajmniej bardzo się starałem, aby tak było.

Zaczynałem od bardzo krótkich czasów medytacji. Początkowo było to 5 min. Moim głównym celem na starcie było to, aby wypracować sobie nawyk siedzenia w ciszy. Wiedziałem, że kiedy już stworzę nawyk choćby kilkuminutowej medytacji, to manipulacja czasem jej trwania w późniejszym okresie będzie rzeczą łatwą do zmiany.

I rzeczywiście tak było. Mimo wszystko początki były trudne: a to pozycja była niewygodna, a to głowę zalewało tysiąc różnych myśli. Nie zważałem jednak na tego typu rzeczy. Miałem bowiem świadomość, jak wygląda proces kształtowania nawyku. Posiadam mentalność sportowca i wiedziałem, że z medytacją będzie podobnie jak
z wyrabianiem nawyku uprawiania aktywności fizycznej.

Na początku jest zwykle trudno. Po pierwszych treningach boli całe ciało, co jest wynikiem mikrourazów mięśniowych będących efektem treningu fizycznego. To sygnał, że mięśnie się budzą. Z czasem jednak ciało adaptuje się do bodźca, który mu serwujesz w postaci treningu fizycznego na siłowni lub treningu biegowego. Wynikiem tej adaptacji jest znaczne zmniejszenie natężenia uczucia bólu po każdym kolejnym treningu. W procesie treningowym i ogólnie w procesie kształtowania nawyków może także nastąpić zwiększenie psychicznej tolerancji na ból, w wyniku czego w miarę upływu czasu jesteś w stanie zaakceptować pewną dawkę bólu podczas treningu, mając jednocześnie świadomość, że ból, który odczuwasz, to wynik mocniejszego niż zwykle bodźca treningowego, jaki właśnie otrzymało Twoje ciało. To z kolei jest dla Ciebie informacją, że zaserwowałeś swoim mięśniom coś zupełnie nowego, dzięki czemu istnieje spora szansa na progres.

Tak to funkcjonuje w sporcie. Podobnie dzieje się także w innych sferach życiowych niekoniecznie związanych ze sportem.

Tak też było w przypadku mojej adaptacji do procesu medytacyjnego. Po krótkim okresie praktyki (kilka dni) 5 min medytacji nie stanowiło już dla mnie (i mojego ciała) żadnego problemu, a czas mijał mi niesamowicie szybko. Tak jak przewidywałem, ta adaptacja mojego ciała i umysłu w sposób niemal naturalny wymogła na mnie podniesienie sobie poprzeczki poprzez wydłużenie czasu praktyki.

W historii swojej dotychczasowej praktyki medytacyjnej miewałem okresy, w których medytowałem po 15, 30, 45, a nawet 60 min podczas jednej sesji. Dziś moja praktyka wygląda tak, że robię to dwa razy dziennie. Pierwszą sesję odbywam bardzo wcześnie rano i trwa ona dokładnie tyle, ile zabiera mi przebiegnięcie 5 km. Pewnie się teraz zastanawiasz: Pięć kilometrów? O czym on w ogóle mówi? To prawda. Właśnie tyle trwa moja poranna sesja medytacyjna, którą łączę z bieganiem. Drugą sesję przeprowadzam przed snem i trwa ona dokładnie 15 min. Ta sesja jest przeprowadzana w pozycji kwiatu lotosu z wykorzystaniem maty, na której siedzę podczas mojej praktyki.”

Fragment pochodzi z książki „Medytuj, jedz i biegaj” Adriana Gostomskiego.

4.2/5 - (4 votes)
<< Poprzedni <<
>> Następny >>

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

*