Archives:

Różności

Jak dobrać kolory ścian?

27 czerwca 2016

„Nie ma jednej prostej, generalnej wytycznej, którą można się posługiwać malując wnętrza. Jednak istnieje kilka zasad, o których warto pamiętać.

Pamiętajmy, że najistotniejszy cel, jaki chcemy osiągnąć to taki, by w naszych wnętrzach czuć się dobrze i komfortowo.

Wpływ światła naturalnego na odczucie koloru

Istotny przy dobieraniu kolorów do wnętrz jest kąt padania promieni słonecznych oraz nasycenie światła. To od ilości i barwy światła zależy jak ostatecznie postrzegamy dany kolor. Układ pomieszczeń w domu powinien być taki, aby najwięcej światła znajdowało się strefie dziennej. Strefa nocna – sypialnia, powinna znajdować się od północy lub wschodu. W ten sposób nasz tryb życia dopasowuje się do naturalnego cyklu dobowego. W pokoju usytuowanym na wschodzie, po przebudzeniu powita nas słońce, co zmotywuje nas do działania, wieczorem zaś panuje tam przyjemny półmrok, a więc można zrelaksować się i odprężyć. Zlokalizowanie sypialni po wschodniej części domu, czy mieszkania, nie zawsze jest możliwe, jednak niezbędne jest uwzględnienie nasłonecznienia pomieszczeń. W pokoju po stronie wschodniej światło będzie ostre, więc wszystkie zimne barwy wydadzą się jeszcze zimniejsze. Dobrze jest więc wcześniej pomyśleć, czy na takim efekcie nam zależy.

Kolory – tło dla umysłu

Decyzja o wyborze kolorów powinna być powiązana z funkcją poszczególnych wnętrz. Niska ciepło – ta barwa pobudza mózg, aktywizuje go do działania, wysoka – wprowadza w stan uspokojenia,  wyciszenia. Kolory ciepłe są więc dobrym towarzyszem do spania, natomiast barwy zimne dodadzą nam energii w pomieszczeniach przeznaczonych do pracy, czyli w biurach, gabinetach. Stereotypowo z wrażeniem ciepła, przytulności, kojarzymy barwy słońca – żółcie, czerwienie, pomarańcze.

Jednak nie każdy żółty jest tzw. kolorem ciepłym – może być zarówno zimny żółty, jak i ciepły niebieski

Chcąc uzyskać w mieszkaniu efekt, przytulnego gniazdka i atmosfery relaksu, warto przede wszystkim postawić na kolory pastelowe i stonowane.

Białe ściany

Jest też dobra wiadomość dla miłośników białych ścian – wcale nie muszą z niej rezygnować. Są sposoby i na to, żeby mieszkanie pomalowane na biało nie przywodziło na myśl szpitalnej sali, nie wydawało się sterylne czy surowe. Jednym z takich rozwiązań jest operowanie cieniem. Jeżeli pod farbę zastosujemy tapety z włókna szklanego, taka ściana nie będzie gładka – nieco przyciemniona, za każdym razem inna – w zależności od tego, pod jakim kątem się na nią spojrzy. Podobnie efekt przytulności uzyskamy stosując sufity wielopoziomowe, gzymsy, czyli wszystkie te rozwiązania, które dodają pomieszczeniu wewnętrznej estetyki i załamują odcień bieli.

Ciemne ściany – tak czy nie?

Jedną z głównych barier, która powstrzymuje nas przed pomalowaniem ściany/ścian (albo nawet sufitu) na ciemne kolory jest fakt, iż ciemne barwy optycznie zmniejszają pomieszczenie. Rzeczywiście, o wiele łatwiej stosować ciemne odcienie w pokojach dużych, przestronnych – wtedy trudniej narazić się na gafę. Nie oznacza to jednak, że mała sypialnia, pokój dziecięcy czy biuro, muszą być pomalowane na biało, jasnożółto, czy np. jasnozielono. Jedna ze ścian, koniecznie ta, na którą pada naturalne światło, może być ciemna, np. ciemnofioletowa. Reszta kolorów (pozostałych ścian, dodatków, mebli itd.) powinna być dobierana według tej samej palety, dla ciemnego fioletu będą to pozostałe odcienie tego samego koloru oraz odcienie różu. Ważne jest to, by dobierać kolor z próbnika kolorów, znajdując się fizycznie w pomieszczeniu, a nie tylko np. na podstawie fotografii. Po znalezieniu się na miejscu może się bowiem okazać, że naturalne światło zasłania drzewo, albo mieszkanie jest niedoświetlone ze względu na umiejscowienie na parterze. Wtedy ciemna ściana przytłoczy pokój, tym samym wywołując w nas przygnębienie.

Ciemne kolory rozwiążą problem wąskich i długich korytarzy. Paradoksalnie w tym przypadku ciemna barwa nie zmniejszy, a spowoduje harmonię. Stanie się tak, gdy ściany długie pomalujemy na jasno, a krótkie (np. tę zamykającą korytarz) na efektowny, ciemny kolor. Oczywiście warto i tutaj zastosować się do reguły dobierania barw zgodnie z paletą.

Praktyczne rady w doborze barw

Jak dobierać kolory pod kątem ilościowym? Pamiętajmy, że główna barwa to ok. 60-70%, a jeden  z kolorów, najprawdopodobniej ten najciemniejszy, to ok. 10%, czyli nic innego jak wiśnia na torcie, którą mogą stanowić poduszki na kanapie, elementy na zasłonach, ramki na zdjęcia, obrazki na ścianach, flakony, świeczki ozdobne, czy inne dodatki dobrane według naszych upodobań.

Nie zapominajmy też o doborze dobrej jakości farb. Ten sam kolor zazwyczaj wygląda zupełnie inaczej w przypadku farby z supermarketu (nawet tej uznawanej powszechnie za dobrą), a farby profesjonalnej. Jeżeli chcemy mieć modne, żywe i inspirujące wnętrze – nie oszczędzajmy. Tak jak w wielu innych przypadkach, tak i tutaj – za jakość niestety trzeba zapłacić. Jednak bez obaw – zwykle mieszkanie pomalowane farbami profesjonalnymi wychodzi tylko kilkaset złotych drożej niż w przypadku farb tańszych. A efekt? Bezcenny.”

Fragment pochodzi z DARMOWEJ publikacji „Uwaga remont!” Ireny Zajdel.

e-biznes i sprzedaż

Siła obrazu

22 czerwca 2016

„Niemal 63% Polaków nie przeczytało w 2015 r. żadnej książki. Co gorsza, w tej grupie znajdują się również osoby, które nie przeczytały artykułu dłuższego niż kilka stron. Tylko co dziesiąty Polak deklaruje, że czyta więcej niż siedem książek w roku. Jak to możliwe, zapytasz. Odpowiedź jest bardzo prosta: przekaz słowny wypiera forma wizualna.

Aż 90% informacji, jakie odbiera nasz mózg z otoczenia, to przekaz wizualny. Obraz przemawia do nas 60 000 razy szybciej niż tekst. Te dane mówią same za siebie. Marketerzy na całym świecie budują komunikację, wykorzystując tę wiedzę. Bardzo często w nawiązaniu do wyższości przekazu wizualnego nad tekstowym cytuje się znane chińskie przysłowie: „Jeden obraz jest wart tysiąc słów”.

Nasza koncentracja podczas przyswajania informacji jest coraz mniejsza. Utrzymanie uwagi czytelnika czy widza jest zatem jednym z kluczowych zadań osób zajmujących się tworzeniem treści. Coraz częstszym zachowaniem staje się szybkie „skanowanie” tekstu przez czytelnika. Umieszczenie w tekście internetowym dodatkowych elementów, takich jak zdjęcie czy film, pozwala przyciągnąć uwagę czytelnika, co często wpływa na wydłużenie czasu spędzonego przez odwiedzającego na stronie.

Popularność przekazu wizualnego w postaci zdjęć czy infografik była w ostatnich latach skrzętnie wykorzystywana przez marki na całym świecie. Jest jednak taki format wizualny, który wpływa zdecydowanie skuteczniej na nasze zmysły, a tym samym na budowanie wizerunku marki i na sprzedaż — to video.

Video pozwala jak żaden inny przekaz wywołać w widzu emocje, a te są w stanie sprzedać nawet najdroższy produkt.

Nie twierdzę, że nie jesteśmy zdolni poczuć emocji, czytając książkę czy oglądając fotografię, jednak film oddziałuje na nas na wielu płaszczyznach jednocześnie i to jest jego siła. Bardzo często tę samą postać w książce dwie czytające osoby mogą wyobrażać sobie inaczej. W filmie historia jest pokazana dokładnie tak, jak wyobraził ją sobie jej twórca. To bardzo ważne w działaniach marketingowych, gdyż te nie mają pozostawiać pola do wyobrażeń o wizerunku marki, a precyzyjnie ten wizerunek klientowi wskazywać.

Istnieje pięć elementów, które wpływają na siłę przekazu filmowego. Są to elementy, które pojawiają się w naszym codziennym życiu na każdym kroku, jednak ich połączenie w formacie filmowym może stworzyć wyjątkowo perswazyjny i niepowtarzalny komunikat.

Pierwszy z nich to ludzka twarz. Istnieją dowody naukowe, że to twarz człowieka jest punktem, na którym widz skupia swoją uwagę, i właśnie z twarzy odczytuje sygnały, które sprawiają, że wierzy w przekaz. Kilka lat temu Rockstar Games (jedna z największych stajni gier komputerowych) zdecydowała się na wykorzystanie bardzo pracochłonnej i kosztownej technologii face capture do oddania emocji bohaterów w grze L.A. Noire. Decyzja ta była podyktowana linią fabularną, w której bohaterem gry jest detektyw. Musi on przesłuchiwać świadków, aby odgadnąć, czy zeznają prawdę. Technologia face capture była niezbędna do osiągnięcia celu twórców gry. Bez realnego odwzorowania mimiki aktorów grających postaci realizacja założeń gry byłaby niemożliwa.

Drugim elementem wpływającym na siłę przekazu w formacie video jest język niewerbalny, czyli praca ciała aktora grającego w filmie. Nawet jeśli twórca filmu decyduje się na brak narracji czy dialogów, jest w stanie bardzo dużo przekazać właśnie za pomocą niewerbalnego języka aktorów. Albert Mehrabian, amerykański naukowiec badający zachowania niewerbalne, twierdzi, że 55% informacji czerpiemy z komunikacji niewerbalnej. Nasze ciała często mówią dużo więcej niż to, co przekazujemy słowami. Nietrudno jest po sposobie zachowania rozpoznać, kiedy ktoś mimo usilnych starań denerwuje się lub jest podekscytowany. Przy użyciu gestów, ruchu czy nawet mimiki aktora można oddać w filmie emocje bardziej dosadnie i wielopłaszczyznowo.

Trzecim filarem skutecznego materiału video jest narracja w postaci głosu aktora lub podkładu lektorskiego. O tym, jaki efekt może zapewnić dobrze dopasowany do tematyki filmu głos, świadczy choćby przykład Krystyny Czubówny, która wszystkim Polakom kojarzy się z filmami przyrodniczymi i trudno sobie wyobrazić kogokolwiek innego w roli lektora w takich produkcjach. Znanych i charakterystycznych głosów w polskich produkcjach filmowych jest znacznie więcej. Charakterystyczne głosy zapadają nam głęboko w pamięć. Nawet aktor mniej znany, użyczający głosu w produkcji, kiedy zagra swoją rolę ze zrozumieniem i z pełnym zaangażowaniem, może sprawić, że efekt będzie imponujący. Narracja w filmie niejednokrotnie stanowi dopełnienie obrazu. Ten zabieg artystyczny stosowany jest chętnie przez producentów filmów pełnometrażowych. Ponieważ jednak komunikacja wykorzystująca format video upodabnia się stopniowo do „dużego ekranu”, coraz częściej w produkcjach reklamowych można usłyszeć urzekające dialogi właśnie w postaci narracji aktorskiej.

Czwartym, bardzo ważnym elementem przekazu wizualnego jest ruch. Najlepsi reżyserzy na świecie wiedzą, że zaplanowana z chirurgiczną precyzją praca kamery jest w stanie zmienić nawet najmniej ciekawy obiekt w filmie w wyciskacz łez. Czasem ruch w filmie dzieje się tylko na poziomie tego, co znajduje się w nieruchomym kadrze kamery. W innych sytuacjach nieruchomemu obiektowi kamera nadaje właściwy kontekst poprzez odpowiednie ujęcie. Ruch w filmie to właśnie to, czego często z pozoru nie dostrzegamy, a co w nieoceniony sposób wpływa na nasz odbiór emocjonalny produkcji. Osadza nas on również w nieznanej przestrzeni. To, jak reżyser pracuje kadrem, powoduje, że widz może odbierać przekaz bardzo skrajnie. Ciasny kadr często wywołuje poczucie prawie klaustrofobiczne, skupione na jakimś elemencie. Szeroki kadr może nadać przestrzeni dodatkowe znaczenie. Dzięki temu widz może, oglądając film, poczuć emocje, takie jak chęć ucieczki czy odkrycia nowych krain.

Muzyka to ostatni składnik sukcesu świetnego filmu, dla wielu widzów nieodzowny. Muzycy komponujący podkłady dźwiękowe do hitów kinowych nierzadko tworzą arcydzieła na potrzeby zbudowania odpowiedniego klimatu. Ścieżek dźwiękowych do wyjątkowych filmów słucha się często jeszcze długo po obejrzeniu filmu, by przypomnieć sobie klimat i emocje, które urzekły nas w produkcji. Muzyka może (i powinna) dopełnić całości produkcji video. Źle dobrana może zaprzepaścić nawet najlepiej zapowiadający się film. Dobrze dobrana czy skomponowana ścieżka dźwiękowa lub podkład do filmu są nieprzecenionymi elementami budowania historii. Za ich pomocą twórcom filmowym udaje się sprawić, by świat w filmie był bardziej przekonujący. Muzyka jest fenomenalnym środkiem służącym do podkreślenia emocjonalnego wydźwięku sceny. Stanowi też naturalne tło dla obrazu. Filmy, które nie mają podkładu muzycznego, odbiera się zupełnie inaczej. Jeśli reżyser chce podkreślić narastające emocje, najlepszym narzędziem do wydobycia tej płaszczyzny w filmie będzie właśnie odpowiednio dobrany utwór.

Video jest fenomenalnym narzędziem do opowiadania historii. Jeśli się nad tym dłużej zastanowisz, zauważysz, że każdy przekaz, jaki Cię otacza, to historia. Filmy, piosenki, książki czy nawet opowieści Twoich znajomych to wszystko są otaczające Cię na co dzień historie. Nie wszystkie jednak są dobrze opowiedziane. Od tysięcy lat ludzie opowiadają sobie historie, zmienia się tylko forma przekazu. Nośna opowieść była kiedyś w stanie przetrwać wiele pokoleń, jednak jej przekazywanie było żmudne. Dziś ten sposób narracji przeniknął do świata biznesu. Marki nauczyły się opowiadać swoje historie, by stworzyć więź z klientami. Firmy, które nie doceniają siły przekazu emocjonalnego i są przekonane, że aby przetrwać na rynku, wystarczy dobra strategia sprzedażowa, mogą się bardzo zdziwić. Budowanie relacji w marketingu bowiem nie jest już fanaberią, a koniecznością. Ci, którzy potrafią to robić skutecznie, wygrywają!”
Fragment pochodzi z książki „Video marketing nie tylko na YouTube” Magdaleny Daniłoś.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Dar odrzucenia

13 czerwca 2016

Odrzucenia boi się raczej każdy z nas. Nie jest to coś, na co czekamy i liczymy. Czy odrzucenie może być jednak darem? Przeczytaj, co na ten temat mówi Rhonda Britten, autorka książki „Zmień swoje życie w 30 dni”.

„Odrzucenie bywa trudne. Nikt go nie lubi.

Jeśli kiedykolwiek…

  • zamilkłeś w chwili, gdy chciałeś podzielić się czymś ważnym,
  • odszedłeś, choć tak naprawdę chciałeś zostać,
  • byłeś nieugięty, choć w środku topniałeś,
  • rozpocząłeś kłótnię, bo obawiałeś się zbliżenia do kogoś,
  • poddałeś się, bo tak było łatwiej niż bronić swoich racji,
  • byłeś w kimś zakochany, ale nigdy tego nie okazałeś obiektowi swoich uczuć,

…to znaczy, że bałeś się odrzucenia.

Odrzucenie może przybierać wiele form. Może chodzić o bliskiego przyjaciela, który bardziej skupia się na swoim życiu, małżonka, który okazuje mniejsze zainteresowanie, pracę, w której nie czujesz się doceniany, albo o coś bardzo powszechnego: odrzucanie samego siebie.

Wielu z nas tak bardzo zabiega o to, aby nie zostać odrzuconym, że czasami po drodze odrzuca samych siebie. Pamiętam, że kiedy miałam 28 lat, moja koleżanka Marie spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: „Rhonda, wkładasz tyle wysiłku w odsuwanie ludzi od siebie, że później musisz się podwójnie starać, żeby ich odzyskać”. Miała rację. Moje „przyjaźnie” trwały chwilę. Odrzucenie było tak przerażające, że wolałam pierwsza to zrobić. Zwykle „decydowałam”, że kogoś nie lubię, a jeśli nie robiło to na tej osobie wrażenia, wtedy nadal ją lubiłam. Co za strata energii!

Strach przed odrzuceniem miał nade mną władzę. Decydował o tym, z kim będę się przyjaźnić i umawiać na randki. Byłam twarda, udając, że odrzucenie jest częścią gry. Przekonywałam samą siebie i każdego, kto akurat znalazł się w pobliżu, że zupełnie mnie to nie martwi. Prawda była taka, że łaknęłam miłości, uczucia i uwagi. Obawiam się jednak, że gdybym pokazała tę część siebie, stałabym się zbyt bezbronna (okropne słowo dla kogoś, kto nie chce być odrzucony), tj. zbyt słaba, a wtedy na pewno zostałabym odrzucona. Wymyśliłam więc, że to ja będę odrzucać innych, a tych, na których nie robiło to wrażenia, uznawałam za „godnych” mojej przyjaźni. Oczywiście w grupie tej znalazły się osoby, które tak jak ja pozbawione były emocji oraz nie chciały tak naprawdę przyznać, że są ludźmi. Ostatecznie okazywały się najgorszymi z przyjaciół.

Największym darem, jaki sobie ofiarowałam, było zrozumienie, że jestem człowiekiem. Mam uczucia. Nie jestem doskonała.

 Obawa przed odrzuceniem potęgowała dążenie do bycia nadczłowiekiem. Jeśli pokonam to, czego obawiają się zwykli śmiertelnicy, będę wyjątkowa. Tęsknota za wyjątkowością trzymała mnie w potrzasku.

Szansą dla mnie stała się chęć zmierzenia się z własnym człowieczeństwem. Bycie człowiekiem pozwala na szczerość wobec siebie. Mogę mieć uczucia, bez obawy, że coś ze mną jest nie tak. Nabrałam odwagi do tego, żeby próbować, bez względu na możliwość odrzucenia. Nauczyłam się, że kiedy nadaję wartość moim uczuciom, myślom i działaniom, te mogą zostać odrzucone. Nie znaczy to jednak, że to ja jestem odrzucana. Jedynie moje myśli. Moje uczucia mogą być niemile widziane. Moje działania mogą kogoś martwić, ale nie odzwierciedlają tego, kim tak naprawdę jestem. Nauczyłam się, że lepiej być odrzuconym niż pójść na kompromis i odrzucić prawdziwego siebie.

Odrzucenie może mieć miejsce, kiedy mamy inne zdania, wartości albo przekonania. Kiedy przypuszczasz, że taka sytuacja ma miejsce, nie oznacza to, że Ty jesteś odrzucany. Chodzi o Twoje wartości, przekonania i opinie. Wiem, że to coś bardzo osobistego. Jeśli spróbujesz zachować obiektywność w chwilach emocjonalnego wzburzenia, łatwiej dostrzeżesz prawdę związaną z odrzuceniem. Akt odrzucenia mówi więcej o odrzucającym niż o Tobie. Pokazuje, czego ta osoba się boi, z czym ma kłopot, a co popycha ją do działania.

Myśl o odrzuceniu napełniała Monę przerażeniem. Prawie nie umawiała się na randki i miała niewielu przyjaciół. Zjawiła się u mnie, ponieważ chciała się zakochać, ale źle znosiła żmudne chodzenie na randki.
— Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia — zawołała. — Myślę, że jeśli mężczyzna mnie pragnie, powinien po prostu się zjawić i zdobyć mnie. Mam ośmioletnie dziecko i nie chcę w moim życiu kogoś, kto nie jest gotowy zostać w nim na zawsze.

Mona oczekiwała poważnego zobowiązania już na samym początku znajomości i spodziewała się, że mężczyzna, jak tylko ją pozna, będzie wiedział, co czuje. Było to dość wygórowane życzenie, z pewnością niełatwe do spełnienia.
— Mona, a jeśli musiałabyś się umówić z pięcioma mężczyznami, zanim spotkasz swojego Pana Idealnego? — zapytałam.
— To niemożliwe. Nie mogę tego zrobić. To oznacza, że pięciu mężczyzn mogłoby mnie zranić, zdradzić lub porzucić. Rhonda, ja naprawdę wierzę, że kiedy spotkam tego właściwego, od razu będę to wiedziała.

Poprosiłam Monę, abyśmy jeszcze tego samego wieczoru spotkały się w centrum handlowym i wspólnie przyjrzały zakochanym parom. Uznała, że to doskonały pomysł i była przekonana, że jej ustalenia zostaną potwierdzone.

Przygotowałyśmy listę pytań, takich jak: „W jaki sposób się poznaliście?”, „Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?”, „Kiedy zorientowaliście się, że jesteście w sobie zakochani?”, „Czy na początku się przyjaźniliście?”, „Kiedy uznaliście, że to już na zawsze?”.

Kiedy Mona zaczęła podchodzić do par, usłyszała rzeczy, które wprawiły ją w osłupienie. Bardzo rzadko się zdarzało, aby już na początku oboje wiedzieli, że będą razem. Zwykle upłynęło trochę czasu, zanim się poznali i zakochali w sobie. Większość z nich poznała się przez znajomych albo na jakiejś uroczystości związanej z pracą, i na początku byli tylko przyjaciółmi. Zanim się poznali, spotykali się z paroma innymi osobami. Średnio mijało kilka miesięcy, zanim zostali parą.

Łagodnie mówiąc, Mona była w szoku. Ze zdumieniem odkryła, że to jej własne przekonania sprawiły, iż była sama. Kiedy zrozumiała, że odrzucenie jest częścią procesu wchodzenia w intymną relację, zaczęła umawiać się na randki. Oczekiwanie, że pozna kogoś na zawsze, zamieniła na chęć poznania kogoś teraz.

Odrzucenie jest nieuniknione. Trudno je wyeliminować, gdy podejmujemy ryzyko i przekraczamy granice. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz liczyć się z odrzuceniem. Ja, jako osoba twórcza, gotowa dzielić się ze światem swoimi poglądami, jestem przygotowana na to, że ktoś może odrzucić moje myśli, słowa oraz czyny. Jeśli jednak postąpię tak, aby uniknąć odrzucenia, jednocześnie uniknę sukcesu. Nie będę mogła mówić, pisać ani pracować jako coach. Skupię się na zadowalaniu innych ludzi i będę czuć frustrację oraz brak satysfakcji. Będę tłamsić samą siebie.

Muszę zaakceptować ewentualne odrzucenie, jeśli chcę samodzielnie myśleć, działać w oparciu o własne (a nie mojej rodziny lub społeczeństwa) decyzje i wieść życie MOICH marzeń. Kluczowym słowem jest MOJE! Jakże często powstrzymujemy się (odrzucając to, kim jesteśmy) przed podążaniem za SWOIMI własnymi pomysłami, ponieważ mogłyby kogoś wprawić w zakłopotanie, zasmucić lub rozczarować? Ile razy poddajemy pod osąd nasze własne twórcze dążenia? Są NASZE. Kropka! Jak możemy porównywać coś tak unikalnego. A jednak to robimy… odrzucając na każdym kroku nasze talenty, pomysły i wartości. Kiedy tak postępujemy, odrzucamy samych siebie i wciąż odsuwamy nasz sukces.

Kiedy ryzykujesz i dzielisz się całym sobą, aby przekonać się, że jesteś kochany taki jaki jesteś, dajesz sobie najpiękniejszy prezent.

Odrzucenie jest lękiem, z którym musimy się zmierzyć, jeśli chcemy zrozumieć nasz pełny potencjał. Wiem, że nie jest on przyjemny ani szczególnie pożądany, ale samo unikanie go dodaje mu mocy. Kiedy lęk przed odrzuceniem rośnie, nasze serca zamykają się, a oczy przestają dostrzegać świat dookoła. Piękno blednie, a my tracimy nadzieję.

Zaryzykowanie odrzucenia oznacza akceptację życia. Pokazuje Twoją wiarę w to, że świat jest magicznym miejscem, w którym przyszło nam żyć. Pokazujesz światu, że masz nadzieję i że ta miłość warta jest ryzyka.

Doświadczyłam tego, kiedy ostatecznie zmierzyłam się z lękiem przed odrzuceniem przez własnego ojca. Kiedy miałam 14 lat, mój ojciec zastrzelił mamę, a później popełnił samobójstwo. Od tamtej pory jego duch ciągle czaił się gdzieś w pobliżu szafy. Kiedy tylko kładłam głowę na poduszkę, zaczynały się koszmary. Wciąż takie same: ojciec ściga mnie przez las i celuje do mnie, jak do tarczy strzelniczej.

Kule zwykle raniły moje ciało. Budziłam się wyczerpana, jak gdybym przez całą noc walczyła na wojnie. Byłam cała obolała, a czasami, przysięgam, czułam otwory po kulach, które przebiły moje plecy albo serce. Każdego ranka wstawał nowy dzień, a ja czułam się rozdarta — z jednej strony cieszyłam się, że żyję, z drugiej byłam pełna lęku, bo wiedziałam, że po dniu nastąpi noc. Nigdy nikomu nie powiedziałam o moich koszmarach, żeby nie pomyślał, że zwariowałam.

Przez lata spałam przy włączonym świetle, licząc, że skoro odstrasza wampiry, powstrzyma także jego. Było jednak inaczej. Każdej nocy pojawiał się w moich snach i zamieniał je w koszmary. Kiedy byłam starsza, odkryłam, że na koszmary dobry jest alkohol. Oczywiście efektem były potworne bóle głowy, ale one i tak były lepsze od samotnych, nocnych konfrontacji z ojcem. Ostatecznie okazało się, że ten sposób nie działa i rano, po raz kolejny, zastanawiałam się, dlaczego ten człowiek nie chce dać mi spokoju.

Mój ojciec nigdy mnie nie lubił. Jego odrzucenie było stałym elementem mojego życia. Dwadzieścia lat po śmierci rodziców przyjaciółka mojej mamy potwierdziła coś, co każdy chciał przede mną ukryć. Nie pytana, powiedziała bez ogródek: „Twój ojciec zawsze patrzył na ciebie z obrzydzeniem”. Pięć lat później przeczytałam prawie to samo w liście matki do ciotki. „Ron [mój tata] tak bardzo nienawidzi Rhondy, że już sama nie wiem, co robić.” Było to kolejne zwycięstwo zdrowia psychicznego. I kolejna strata dla duszy.

Słowa prawdy bolały, ale były lepsze od wyświechtanych zdań w rodzaju „To nieprawda, że twój ojciec cię nienawidził. Kochał cię. Po prostu nie umiał tego okazać”. W dowód miłości, kiedy miałam 12 lat, próbował mnie udusić. Okazał mi swoje uczucia, mordując na moich oczach moją najukochańszą mamę. Pokazał, jak bardzo jestem mu bliska, nawiedzając mnie co noc, nawet po swojej śmierci.

14 lat po jego śmierci, kiedy w domu leżałam przykuta do łóżka, wracając do zdrowia po wypadku samochodowym, ojciec ponownie wyjrzał z mojej szafy. Tak naprawdę go nie widziałam, ale zwykle wyczuwałam jego obecność. Wtedy już nie piłam. Byłam zupełnie sama. On i ja, raz jeszcze twarzą w twarz. Próbowałam go ignorować. To jednak nic nie dało. Próbowałam zasnąć. To także było niemożliwe.

Po wszystkich tych latach, kiedy mnie zwodził, ignorował i ostatecznie odrzucił, zaczął igrać z moim umysłem. Narastała we mnie złość, aż w końcu miałam tego dosyć. Zaczęłam krzyczeć, domagając się odpowiedzi. Co tu robił? Dlaczego nie chciał zostawić mnie w spokoju? Czego ode mnie chciał?

Odpowiedziała mi cisza. Czułam się pokonana i raz jeszcze zignorowana, zawołałam, aby dał mi spokój. Zaczęłam się kajać i błagać, aby zostawił mnie w spokoju. Byłam na skraju obłędu. Nie mogłam spać ani pić, nie byłam w stanie zmierzyć się z kolejnym koszmarem. Zaczęłam płakać. Potem szlochać. Czułam się wyczerpana.

Byłam wykończona. Potrzebowałam snu, ale nie mogłam spać. Zaczęłam obmyślać nowy plan. Przecież musi być jakiś sposób, ale jaki? W mojej głowie nagle pojawiła się przedziwna myśl. Jeśli nie możesz go pokonać, przyłącz się do niego. To było jak objawienie, proste, choć jeszcze przed chwilą zupełnie nie do pomyślenia, teraz stało się jasne jak słońce: tylko to mogłam zrobić. Kiedy w końcu się poddałam, myśl o przebaczeniu przyniosła mi głęboki spokój.

Otarłam łzy, spojrzałam na mojego ojca i poprosiłam, aby się do mnie zbliżył. Nie wiedziałam, jak to zrobię, ale nie miałam nic do stracenia. Kiedy tak stał przede mną, powiedziałam, że wybaczam mu wszystkie te lata, kiedy mnie odrzucał. Przebaczyłam mu to, że pozbawił mnie nadziei i miłości, zabijając siebie i mamę. Powiedziałam, że to rozumiem. I tak właśnie było. Poczułam, jak ogarnia mnie fala współczucia i poprosiłam, aby zbliżył się jeszcze bardziej.

Otworzyłam szeroko ramiona, a następnie go objęłam. Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu. Naprawdę go przytuliłam. Poczułam wtedy, że mnie kocha i że ja kocham jego.

On też mnie objął i wyszeptał mi do ucha: „Na to właśnie czekałem”. A potem zniknął.
Trudno mi było w to uwierzyć. Czy to mogło być aż tak proste? Ogarnęło mnie uczucie spokoju i zmęczona zasnęłam.

W nocy koszmary wróciły. Ojciec stał za niskim kamiennym murem i strzelał do mnie. Ja strzelałam do niego zza dużego drzewa w odległości około 50 metrów. Wymiana ognia trwała parę minut, po czym zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Zamiast odwrócić się i uciec, wyszłam zza drzewa i spojrzałam mu prosto w oczy, odkładając broń na ziemię.
— No dalej, zabij mnie, jeśli tego właśnie chcesz. Proszę bardzo. Rozłożyłam ramiona, aby bez problemu mógł trafić. Śmierć mnie nie przerażała. Chciałam tylko, żeby było już po wszystkim.

Zaczął strzelać. Chybił. Za chwilę znowu strzelił. Kule jednak omijały mnie, co denerwowało go coraz bardziej. Załadował broń i wystrzelił z jeszcze większą zawziętością. Kolejne nieudane próby wprawiły go w zdumienie. Nie mógł we mnie trafić, nieważne jak dokładnie celował.
Wtedy odłożył broń i zawołał:
— Myślę, że już po wszystkim. Masz ochotę na piknik? — Mówiąc to, wyłonił się zza ściany z obrusem w biało-czerwoną kratkę i piknikowym koszem pełnym jedzenia.

Kiedy postanowiłam po raz ostatni stanąć twarzą w twarz z ojcem, zmierzyć się ze strachem przed odrzuceniem, koszmary skończyły się. Odrzucenie jest potężną siłą, która albo zatrzyma Cię przed życiem, albo popchnie do działania. Kiedy w końcu poczułam, że nie mam wyboru i dłużej nie mogę zaprzeczać swoim uczuciom ani przeżyciom, musiałam stawić im czoła.

Zmierz się ze swoim lękiem przed odrzuceniem. Doświadczysz odwagi bycia wiernym sobie. Kiedy postanowiłam, że będę kochać mojego ojca pomimo jego odrzucenia, zwyciężyłam. Odzyskałam wolność. Kochaj pomimo wszystko. Okazuj współczucie bez względu na wszystko. Podejmuj ryzyko. Nie pozwól, aby odrzucenie zwyciężyło.”

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje życie w 30 dni” Rhondy Britten.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Trening pewności siebie

10 czerwca 2016

Pewność siebie jest bardzo ważna w życiu osobistym i zawodowym. To wie każdy z nas. Nie każdy z nas jednak ją ma. Czy możemy to zmienić? Wypracować?

Jak możemy „trenować” pewność siebie? Przeczytaj, co na ten temat mówi Rhonda Britten, autorka książki „Zmień swoje życie w 30 dni”.

„Rhonda Britten pokaże Ci, jak pozostawić swój lęk za sobą i żyć, ciesząc się radością i wolnością” Dave Pelzer, autor książek „A Child Called It” oraz A Man Named Dave.

 

Pewność siebie budujemy, podejmując ryzyko. Nabieramy zaufania do siebie. Nasze przekonanie o tym, że zdolni jesteśmy osiągać coś, co wymaga ryzyka, opiera się na prawdzie. Nasze ego nie ma z tym nic wspólnego. Jesteśmy skłonni podejmować nowe wyzwania i robimy to najlepiej jak umiemy.

Pewności siebie pragnie każdy z nas, lecz niewielu bywa gotowych do tego, aby świadomie ją budować. Konfrontacja z własnymi uczuciami i lękami to dwa rodzaje ryzyka, które należy podjąć, aby uzyskać większą pewność siebie. Zwiększenie pewności siebie wymaga od człowieka trzech rzeczy, a mianowicie: konsekwentnego wysiłku, współczucia oraz chęci.

Być może nie wierzysz w zależność pomiędzy pewnością siebie a okazywaniem współczucia, ale taka istnieje. Surowe traktowanie samego siebie sprawia, że nie podejmujemy wysiłku, który mógłby przynieść nam długotrwałe efekty. Obawiamy się „wyjścia na głupka” lub popełnienia gafy. W ryzyko wkalkulowana jest możliwość, że tak się stanie. Aby zyskać pewność siebie, przestań bać się tego, co może nastąpić. Działaj bez względu na wszystko.

„Gdybym był bardziej pewny siebie, miałbym odwagę do tego, aby żyć w zgodzie ze sobą — a to z kolei pomogłoby mi w znalezieniu wymarzonej pracy (poślubieniu ukochanej dziewczyny, schudnięciu, zakochaniu się, wyzbyciu się poczucia winy, powiedzeniu nie, odnalezieniu życiowego celu itd.).”

Ile razy już to słyszałam: „Gdybym tylko był bardziej pewny siebie, mógłbym zmienić swoje życie [na lepsze]”. Ale pewność siebie nie bierze się znikąd. Najpierw trzeba zaryzykować.
Nie zyskasz pewności siebie, jeśli będziesz unikać ryzyka. Pewność siebie nie jest czymś, co dane Ci jest raz na zawsze. Należy ją ćwiczyć, podobnie jak mięsień. Aby mogła rosnąć, potrzebuje pielęgnacji.

Oto cała tajemnica budowania pewności siebie. Musimy podejmować ryzyko, ponieważ dzięki niemu uczymy się zaufania do siebie, co z kolei rozwija w nas wewnętrzną pewność. Przygotuj się na silne nieprzyjemne uczucia. Głos strachu podpowiada, że żadne ryzyko nie jest warte tego, aby je podejmować. Umiejętność odczuwania wewnętrznego komfortu, pomimo niepokoju, jaki wywołują w nas nasze uczucia oraz ryzyko, które podejmujemy, to ważne aspekty bycia szczerym wobec samego siebie.

Pewność siebie nie jest czymś, co się nam przydarza. To efekt pokonywania własnych ograniczeń. Jedynym sposobem budowania pewności siebie jest robienie tego, czego najbardziej się boimy.

Wiem, że nikt z nas nie lubi ryzyka i związanego z nim poczucia emocjonalnego dyskomfortu. A jednak bez nich nie ma mowy o wewnętrznej satysfakcji. W trakcie 30-dniowej wędrówki ujrzysz samego siebie w innym świetle. Odkryjesz, że jesteś o wiele bardziej wartościowy, niż myślałeś. świadomość tego faktu pomoże Ci w dotarciu do prawdziwego ja.

Kiedy słyszę słowa „pewność siebie”, natychmiast myślę o swojej przeszłości, o wzlotach i upadkach, których doświadczałam w procesie leczenia osobistych ran. Kiedyś w ogóle nie dotrzymywałam obietnic danych samej sobie. Obiecywałam coś sobie i na słowach się kończyło. Cokolwiek postanowiłam, nigdy nie zostało przeze mnie wykonane.

Poleganie na sobie to ważny aspekt pewności siebie. Osoby pewne siebie nie boją się ośmieszenia. Nie martwią się tym, że sprawią wrażenie niemądrych lub naiwnych.

Wiem o tym z doświadczenia. Na pytanie, od kogo nauczyłam się tak pięknie przemawiać, inspirować oraz pomagać innym, od lat udzielam jednej i tej samej odpowiedzi: przestałam zadręczać się własną niedoskonałością. Moja mowa płynie z serca. Zanim zaryzykowałam „wyjście na głupka”, byłam niczym robot. Przemawiałam do innych w sposób beznamiętny. To było okropne. W końcu zeszłam z piedestału. Przestałam chcieć być mówcą doskonałym. Postanowiłam być najlepszą możliwą wersją samej siebie. Aby zbudować autentyczną pewność siebie, zaryzykowałam i pozwoliłam sobie na odczuwanie dyskomfortu.

Nierzadko zdarza się, że poczucie pewności siebie drugiej osoby określamy na podstawie powierzchownych przesłanek, takich jak elokwencja lub zasobność konta. Inteligencja i pieniądze są wyznacznikiem zewnętrznego poczucia własnej wartości, lecz nie mają nic wspólnego z tym, które nosimy wewnątrz. Wewnętrzna pewność siebie daje o sobie znać, kiedy przyjmujemy komplementy i pochwały z zewnątrz, popycha nas ku osiągnięciom na polu zawodowym. To dzięki niej mamy odwagę zaproponować spotkanie osobie, która wpadła nam w oko. Pewność siebie, którą masz w sobie, to Twoje wsparcie w nadchodzących lata życia.

Zewnętrzny sukces nie gwarantuje pewności siebie. Spotkałam mnóstwo osób, które świetnie radzą sobie w biznesie, lecz nie są w stanie zdobyć się na szczerość względem samych siebie. Znajdują się w miejscu, do którego zaprowadziły ich kłamstwa. Nie mają nawet pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak wewnętrzna pewność siebie.”

Fragment pochodzi z książki „Zmień swoje życie w 30 dni” Rhondy Britten.

e-biznes i sprzedaż

DWA SYSTEMY

8 czerwca 2016

Czy tego chcemy, czy nie, przez cały czas nasz mózg reaguje na najbliższe otoczenie. Nie jesteśmy tego świadomi i całe szczęście. Wiecie, że ilość dostępnej dziś wiedzy podwaja się co 2 lata? Sprawdźcie, ile filmów jest codziennie dodawanych na YouTube’a. Czy ktoś jest w stanie to wszystko, jeśli nie przeanalizować, to chociaż przejrzeć? Nie starczy nikomu z nas życia. Gdyby nasz mózg chciał interpretować wszystko dookoła w sposób dokładny i szczegółowy, to nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Daniel Kahneman w świetnej książce Pułapki myślenia z polotem zgłębia to zjawisko. Szczegółowo i barwnie opisuje dwa systemy myślenia, jakimi jest myślenie szybkie (system 1) i wolne (system 2).

Myślenie szybkie jest opartą na naszych doświadczeniach automatyczną reakcją na każdą sytuację. Ukształtowało się w procesie ewolucji, aby na bieżąco oceniać najważniejsze problemy, od których zależy przeżycie organizmu. Dla mieszkańca miasta nie jest już tak istotne, czy coś zaraz wyskoczy i go rozszarpie, dlatego myślenie szybkie po prostu pomaga w codziennych, zwykłych rekcjach. Czyli jeśli np. ktoś wyciąga do Was rękę, to kojarzycie, że należy ją uścisnąć. Czerwone światło daje nam sygnał, by zatrzymać samochód, itp., itd. Automatyczne reakcje są niezwykle pomocne, choć oczywiście bywają i ryzykowne. Kiedy widzimy kogoś lub coś po raz pierwszy, od razu włącza nam się szybkie myślenie. Jest ono trochę jak wiewiórka z bajki Skok przez płot. Wszędzie go pełno i dokonuje kilku operacji naraz. Czasami konsultuje się z myśleniem wolnym, a i myślenie wolne bazuje jednak na tym, co podpowiada myślenie szybkie. Przypomnijcie sobie sytuację, gdy poznawaliście nową osobę na prywatce. Już po kilku chwilach mieliście w głowie zdanie na jej temat: fajna, ładna, denerwująca, sympatyczna, dziwna? Wszystko przez to, że system dopasował nowego znajomego do Waszych doświadczeń, upodobań, wspomnień. Jak myślisz, czy tak działa umysł Klienta, kiedy spotyka się z Wami po raz pierwszy? Dokładnie tak! I vice versa, Wy także jednych Klientów wolicie bardziej, a do innych wolicie nie dzwonić, prawda? Jednak im więcej czasu poświęcicie drugiej osobie, tym Wasze zdanie o niej może ulec zmianie. Czemu? Bo do głosu dochodzi system 2.

Myślenie wolne jest… leniwe. Rzadko dopuszczamy je do głosu, bo nie mamy na to czasu. Jednak to ono pozwala podjąć racjonalną decyzję, wyciągnąć wnioski i zaplanować poprawione działanie w przyszłości. Myślenie intuicyjne nie dba o jakość informacji, które wykorzystuje do wydania opinii, myślenie wolne już tak. Niemniej mimo że jednym z zadań systemu 2 jest samokrytyka (aby nie popełnić błędów w przyszłości), to w kontekście emocji często po prostu usprawiedliwia system 1. Myślenie wolne nie cechuje się szczególną czujnością, dlatego jako Sprzedawca masz dwa podstawowe zadania: a) od samego początku starać się kierować systemem 2, a nie stereotypem czy intuicją, b) poznać punkt widzenia Klienta, który na spotkaniu będzie głównie działał automatycznie. Wasz umysł przygotował jednak kilka pułapek, aby Sprzedaż nie była aż tak prosta.”

Fragment pochodzi z książki „Sprzedaż jest sexi” Tomasza Targosza.

rozwój osobisty i osiąganie celów

A Ty, co osiągniesz, gdy opanujesz strach?

6 czerwca 2016

Czy zastanawiałeś się kiedyś, jakie drogi odkrywają się przed Tobą, gdy wyzbywasz się lęku? Co możesz wówczas osiągnąć?

Wspaniałym przykładem na to, co kryje się po tej drugiej stronie lustra jest Rhonda Britten.

W wieku 14 lat Rhonda była świadkiem zabójstwa swojej mamy przez własnego ojca, który ostatecznie popełnił samobójstwo. To doświadczenie było podstawowym powodem, dla którego poświęciła swoje życie coachingowi i doradztwu terapeutycznemu. Jednak zanim to nastąpiło… walczyła z winą, uzależnieniem i trzykrotnie próbowała odebrać sobie życie. Po ostatniej na szczęście nieudanej próbie samobójstwa wiedziała, że musi coś w swoim życiu zmienić.

To, co odkryła, to droga do wolności poprzez odrzucenie złych wierzeń, negatywnych emocji, strachu, który nosi większość z nas. Jej prosta metoda na życie to życie bez strachu.

Marianne Williamson (autorka książek, wykładowca) powiedziała o niej: „Rhonda Britten narodziła się z popiołów niesamowitej katastrofy. Pochłonęła ją doszczętnie, na szczęście znalazła swoją drogę powrotną. Jednak to nie była łatwa droga. To, czego doświadczyła, aktualnie pozwala innym osiągnąć ten cel. To po prostu cud.”

Dzisiaj Rhonda jest autorką kilku opartych o zasady życia bez lęku bestsellerów, poświęciła swoje życie jednej sprawie: nauczyć ludzi, jak opanować strach. I wygrywa. Codziennie wygrywa walkę o siebie, o innych.
A Ty, co osiągniesz, gdy opanujesz strach?

rozwój osobisty i osiąganie celów

Co się stanie, gdy przestaniesz się bać?

3 czerwca 2016

Chcemy Ci przedstawić pewną postać. Osobę, o której warto wiedzieć. Kobieta, która przeszła w swoim życiu więcej niż można sobie wyobrazić.

Może już o niej słyszałeś, a może nie. Tą osobą jest Rhonda Britten.

Po tym jak była świadkiem przerażającego morderstwa oraz samobójstwa swoich rodziców w wieku lat 14, Rhonda wpadła w spiralę dwudziestoletniego zwątpienia w samą siebie, walczyła z winą i uzależnieniem. Próbowała wszystkiego, by pomóc samej sobie (terapie, poradniki, warsztaty itp.), jednak wciąż męczyły ją koszmary i nie mogła pozbyć się strachu i przeświadczenia, że jest z nią coś nie tak. Po nieudanej, trzeciej już próbie samobójstwa wiedziała, że musi odnaleźć inną drogę.

W 2001 roku, po tym jak próbowała po raz trzeci popełnić samobójstwo – zrozumiała, że to strach jest jest problemem. Założyła Fearless Living Institute. Jej doświadczenia życiowe sprawiły, że aktualnie są one punktem kulminacyjnym dla osób żyjących w strachu. Rhonda Britten poświęciła swoje życie jednej sprawie: nauczyć ludzi, jak opanować strach.

Dzisiaj skutecznie pomaga innym, prowadząc Fearless Living Institute. Była bohaterką nagrodzonego Emmy amerykańskiego programu Starting Over, w którym pełniła rolę coacha. Jest autorką kilku opartych o zasady życia bez lęku bestsellerów.

W trakcie wystąpień dla firm mówi o osobistej odpowiedzialności, jednocześnie dostarczając praktycznych i gotowych do wykorzystania narzędzi zmiany.

Doświadczenia Rhondy budzą grozę, jednak ona sama opanowała ten lęk. Teraz jej życie wygląda zupełnie inaczej. Wygrała.

Każdy z nas może wygrać.

rozwój osobisty i osiąganie celów

PODEJMIJ DECYZJĘ

2 czerwca 2016

„Człowiek rodzi się, by żyć, nie po to, by przygotowywać się do życia”

/Borys Pasternak/

„Jeśli podejmiesz decyzję, która jest zgodna z Twoim wewnętrznym pragnieniem, będzie ona pierwszym krokiem ku temu, aby zmienić sposób, w jaki żyjesz.

Podjęcie postanowienia jest bardzo istotne. Wpływa ono na to, na czym się koncentrujesz. Dzięki niemu wiesz, co chcesz osiągnąć. Działanie następuje dopiero po podjęciu decyzji.

Większość z nas nie podejmuje decyzji. Jesteśmy pomiędzy i płacimy za to wysoką cenę. Takie podejście sprawia, że stajemy się częścią masy. Kierują nami okoliczności lub otoczenie. Nie zwracamy uwagi na wartości, które de facto są naszą integralną częścią. Więcej przeczytasz o nich w innym rozdziale i przyjrzysz się im. Niechęć do podejmowania decyzji oznacza też, że wolisz być biernym obserwatorem tego, co dzieje się w Twoim życiu.

Dopóki nie podejmiesz decyzji, jak chcesz, aby wyglądał Twój dzień czy miesiąc, nie nazwiesz tego, co dla Ciebie jest ważne, nie zaplanujesz i nie zaczniesz choć próbować to robić – nadal będziesz pędzić.

Jeśli przyjrzysz się swoim pragnieniom i podejmiesz decyzję, że chcesz żyć w zgodzie z sobą, zaczniesz powoli wprowadzać je do swojego życia. Przestaniesz też  odczuwać pustkę, która sprawia, że nie czujesz się szczęśliwa.

Nadal nie podejmując decyzji i zapominając o tym, co dla Ciebie ważne, wciąż będziesz miała wrażenie, że coś jest nie tak. Nie biorąc siebie pod uwagę i nie planując swojego życia, nie będziesz sprawować nad nim kontroli.

Do tej pory nie podjęłaś jeszcze żadnej decyzji. Nie podejmując jej nadal, możesz jeszcze pozostać w tym stanie nieświadomości. W Twoim starym, szarym świecie. Będzie to trwało tak długo, jak zechcesz. Aż może obudzisz się któregoś dnia i z przerażeniem odkryjesz, jak niewiele czasu Ci zostało. Dostrzeżesz też, jak smutna i ograniczająca jest otaczająca Cię rzeczywistość. Oby nie było za późno. Kiedy sama przed sobą przyznasz się, że nie masz już siły dłużej pędzić, może w końcu podobnie jak ja powiesz sobie, że przecież nie tak miało wyglądać moje życie.

Nie zwlekaj jednak z podjęciem decyzji zbyt długo. Szkoda życia, a konsekwencje tego mogą być ogromne. Twoje ciało odmówi Ci posłuszeństwa, a zły humor zamieni się w depresję.

Dlatego proszę, usiądź w samotności, złap oddech i podejmij decyzję, że jesteś gotowa zmienić swoje życie na bardziej radosne. Takie, w którym szanujesz siebie i swój czas. Zaczniesz wreszcie cieszyć się z tego, co masz i kim jesteś.

Nie podejmując decyzji i będąc ciągle zajętą, zajmujesz się tak naprawdę wieloma błahymi rzeczami. Trwonisz cenny czas. Pozwalasz na to, abyś Ty sama i kwestie naprawdę ważne zostały odsunięte w czasie lub kompletnie przeoczone. Robisz to, co robią inni, bo wydaje Ci się, że tak powinnaś. Pytanie jednak brzmi, czy rzeczywiście tego chcesz?”

Fragment pochodzi z książki „Jesteś ważna” Marty Kaim.

Różności

Jak uczymy się salsy? (6 poziomów salsy)

25 maja 2016

Proces uczenia się

Ile czasu potrzeba, by stać się dobrym tancerzem?

Zależy to całkowicie od Ciebie, od tego, jak szybko się uczysz, ile czasu poświęcasz na ćwiczenia, jak dużo lekcji pobierasz. Także od wyboru instruktora, Twojego i jego zaangażowania, a w końcu od tego, co wg Ciebie oznacza „dobry”.

Jaki jest Twój cel?
– Być wystarczająco dobrym partnerem?
– Świetnie tańczyć?
– Osiągnąć poziom „zawodowca”?

Oczywiście stanie się wystarczająco dobrym partnerem zajmuje mniej czasu, niż zostanie artystą/mistrzem/zawodowcem, a każdy przypadek jest inny i wszyscy uczymy się w innym tempie. Pamiętaj o tym, że niektórzy mogą mieć już doświadczenie taneczne w innych stylach, więc nie zniechęcaj się, jeśli coś przychodzi Ci trudniej niż im. Zdobycie umiejętności dobrego tancerza może zająć tygodnie lub lata, w zależności od Twojej ambicji i włożonego przez Ciebie wysiłku.

Nie bądź zaskoczony tym, że najlepsi tancerze tańczą czasem stosunkowo krótko, a inni uczyli się i doskonalili przez lata. Niektórzy „wymiatacze” mogą tańczyć po kilka miesięcy, jednakże w tym okresie mogli mieć mnóstwo zajęć grupowych i prywatnych, tańczyć 6 nocy w tygodniu na imprezach i ćwiczyć obroty i ozdobniki w każdej wolnej minucie.

Niewielu tancerzy może pozwolić sobie na tego rodzaju inwestycję czasu i pieniędzy, i nie jest to konieczne. Możesz stać się bardzo dobrym tancerzem, biorąc jedną lekcję w tygodniu, pod warunkiem, że będziesz wystarczająco dużo ćwiczył. Praktyka czyni mistrza. Pamiętaj, im więcej wysiłku w to włożysz, tym więcej zyskasz. Wreszcie ważne jest, abyś cieszył się samym procesem uczenia się. Wyznacz sobie rozsądne cele i baw się. Pamiętaj o powodach, dla których zacząłeś tańczyć, i celach, jakie sobie wtedy wyznaczyłeś. Wyjdź z domu i tańcz!

6 poziomów salsy

Pewnego dnia uczeń poprosił mnie o wyznaczenie zakresu umiejętności, które są potrzebne do osiągnięcia określonego poziomu zaawansowania. Po przemyśleniu odpowiedziałem:

Poziom 1
Poziom początkujący. Dwie osoby uczą się, jak tańczyć, by nie deptać sobie po palcach lub nie robić sobie innej krzywdy.

Poziom 2
Partner i partnerka tańczą do muzyki, robiąc kroki podstawowe i figury w jednym rytmie.

Poziom 3
Partner wykonuje bardziej skomplikowane figury i kroki. Para zaczyna używać przestrzeni w bardziej interesujący sposób, robiąc rotacje i zmiany kierunku, ciągle utrzymując płynność.

Poziom 4
Partner przestaje martwić się o własne kroki i zaczyna z łatwością prowadzić partnerkę, stale utrzymując kontrolę. Nie tylko wykorzystuje umiejętności prowadzenia, ale rozumie też, czego potrzebuje partnerka. Na tym etapie partner próbuje już „pokazać” swoją partnerkę i tworzy bardziej rozbudowane figury.

Poziom 5
Partner i partnerka zaczynają bawić się rytmem. Stosują synkopy, zmiany, zwolnienia, przyspieszenia, akcenty i zatrzymania, po czym bez problemu wracają do rytmu.

Poziom 6
Na tym, najwyższym, poziomie tancerze stają się „fizycznymi instrumentami” muzyki. Jeśli oglądałaby ich głucha osoba, mogłaby zrozumieć muzykę, obserwując tylko ich ruchy. Partner prowadzi partnerkę w tańcu, zaznaczając zatrzymania, akcenty, różnice w poziomie energii i nastroju każdej piosenki. Stąd każdy ich taniec wygląda inaczej. Kiedy można wczuć się w uderzenia muzyki, a partner daje możliwość wykonania ruchu, który je akcentuje, zapewniony jest dreszczyk emocji i satysfakcja z tańca.”

Fragment pochodzi z książki Jacka Perduty „Sekrety Salsy”.

relacje i związki

Dlaczego komunikacja jest rybą?

12 maja 2016

Muszę przyznać, że z całego procesu kłótni z moją przyszłą małżonką najbardziej lubię etap godzenia się. Jakieś wino, dobra kolacja… i takie tam.

Nie żeby sama kłótnia była jakaś szczególnie zła, bo zawsze to jakaś forma komunikacji. Lub jej braku, gdy mówimy o tzw. „cichych dniach”. Jednak, paradoksalnie, nawet brak komunikacji jest formą komunikacji 🙂

A o komunikacji właśnie dziś mowa. Wyobraź sobie taką sytuację: widzisz, że coś jest nie tak. Podchodzisz na paluszkach do swojej ukochanej i mówisz najsłodszym z głosów: „Kochanie, czy coś się stało? Jesteś na coś zdenerwowana?” W odpowiedzi słyszysz ton, który jest mieszanką ryku dorosłego lwa i spadającej wody w wodospadzie Niagara: „NIE!!! Nic się nie stało!

Więc już wiesz, że coś się stało i że prawdopodobnie nie masz szans się dowiedzieć, o co chodzi. Standard. Podobnie jak bite 48h nieodzywania się później 🙂 Takie dni, wiadomo.

I teraz tutaj wielkimi krokami w siedmio, lub nawet ośmio-milowych butach nadchodzi moje zdziwienie.

Na etapie godzenia się moja narzeczona zaczyna zdanie od „wybacz…„. I jestem święcie przekonany, że zakończy je dźwięcznym i pełnym przymilającego tonu „mi„. Nic z tego. Całość zdania brzmi „wybaczam Ci„.

Miiii? Wybaczam?! Ale co? 😀

Gdy zaczęliśmy rozmawiać, to dopiero wtedy się okazało, że tak jak ja byłem przekonany o „winie” mojej piękności, tak ona była w 110% przekonana o mojej.

A że kobieta ma zawsze rację, to stanęło, że wina oczywiście leżała po stronie niżej podpisanego. No ale gdybyśmy nie pogadali, to bym tego nie wiedział!

Dlatego też komunikacja to klucz. Bez niej daleko nie zajedziemy. A im lepiej się komunikujemy, tym lepsza jest jakość naszego życia. Czy to osobistego, czy zawodowego.

Kiedyś, jak jeszcze oglądałem telewizję, to była taka reklama: „ryba wpływa na wszystko„. To komunikacja jest właśnie taką rybą.

dlaczego-on-mnie-nie-slucha sztuka-przyciagania-ludzi wladca-slowa

rozwój osobisty i osiąganie celów

Przepraszam :(

11 maja 2016

Napisałem artykuł, w którym użyłem słowa „wypad”. Potem napisałem maila z tytułem Ale syf. Cześć osób się oburzyło, że to nie wypada, że to burzy mój wizerunek i że w ogóle nie powinienem się w ten sposób komunikować.

Że to bardziej pasuje do komunikacji z nastolatkami, niż z poważnymi ludźmi biznesu. I że nie wypada mi.

I że to jakieś próby reanimacji bazy mailowej. Chyba w sumie nie do końca udane. Albo że to chwyt marketingowy. I że w ogóle nie ja to pisałem.

Uznałem więc, że faktycznie coś mocno, mocno, mocno poszło nie tak.
W związku z powyższym chciałem Cię bardzo przeprosić.

Przeprosić za to, ze wcześniej się nie komunikowałem w ten sposób. Widocznie, nie do końca świadomie, chciałem być politycznie poprawny. Ale tak naprawdę to ja mam w dupie polityczną poprawność. I przez to czasem użyje słowa wypad. Albo dupa. Chociaż nie wypada.

Bo taki jestem.

Jeśli to Ci nie odpowiada, to szanuje to. Szanuje Ciebie i Twoje zdanie. Każdy ma do niego prawo. Ale w trosce o Twoje nerwy i dobre samopoczucie – lepiej wypisz się już teraz z naszego newslettera albo odkliknij „lubię to” na Facebooku.

Albo przynajmniej nie otwieraj maili ode mnie, żeby jakaś… tylna cześć ciała nazwana mocno kolokwialnie Cię w moim tekście nie raziła.

Albo niepoprawność interpunkcyjna.

Pozdrawiam,
Marcin Kądziołka

e-biznes i sprzedaż

Jak sprawić, aby klient do Ciebie wracał?

9 maja 2016

Każdy sprzedawca chciałby, aby jego klienci nie byli „jednorazowi”. Tylko jak sprawić, aby klient wrócił?

Przeczytaj, co na ten temat mówi Mateusz Grzesiak:

SOCIAL JIU-JITSU

Ta technika powoduje, że sprzedawca staje się przez klienta lubiany. Aż 40% naszych codziennych rozmów dotyczy opowiadania o sobie i własnych odczuciach, co stymuluje mózg tak samo, jak dobre jedzenie czy seks, bo podnosi poziom endorfin.

Jeśli sprawisz, by klient mówił o sobie, będzie bardziej zainteresowany zakupem. Skojarzy Cię z osobą, przy której czuje się dobrze.

Przykład globalnego użycia tej techniki w formie przedsięwzięcia biznesowego, które w ostatnich latach zrobiło ogólnoświatową karierę, to Facebook — portal, który umożliwia ludziom mówienie właśnie o sobie. To platforma gratyfikacji i autopromocji — wystarczy, że ktoś wpisuje tam post o tym, ile biegał, co kupił, gdzie był, i już może liczyć na gratyfikację w postaci „lajków”. To platforma umożliwiająca chwalenie się i bycie nagradzanym przez innych.

Zasadę social jiu-jitsu wykorzystują wszystkie branże, a szczególnie popularna jest w spersonalizowanych usługach. W trakcie wizyt w salonach piękności, u fryzjera bądź u kosmetyczki kobiety mają możliwość opowiadania o sobie i tam też są zawsze z atencją wysłuchiwane. Wystarczy, że kosmetyczka umiejętnie postawi kilka pytań i klientka zaczyna opowiadać o sobie. Czuje się szczęśliwa (wytwarza hormony szczęścia) i podświadomie zaczyna swoje uczucie kojarzyć właśnie z tym miejscem i z tą konkretną osobą, która ją obsługuje. To z kolei powoduje, że będzie chciała do tego miejsca i tej osoby wracać. To jeden z ważniejszych elementów długoterminowych relacji — nie chcielibyśmy przecież wracać do kogoś, kogo nie lubimy. (…)”

Fragment pochodzi z najnowszej książki Mateusza Grzesiaka „Psychologia Sprzedaży”.

e-biznes i sprzedaż

Zmiana wrażenia – czy to w ogóle możliwe?

6 maja 2016

Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. A co jeśli na wstępie popełnimy błąd i moment pierwszego wrażenia mamy już za sobą? Czy to nieodwracalne? Na szczęście nie. Musimy jednak wiedzieć, w jaki sposób dokonać ZMIANY WRAŻENIA. Przeczytaj, co na ten temat mówi Mateusz Grzesiak:

Szacuje się, że po kilkunastu sekundach mózg ma już wyrobione zdanie i konsekwentnie na jego podstawie będzie teraz oceniał sytuację. Jeśli w pierwszych sekundach wywarłeś wrażenie kogoś mądrego, to nawet gdy później powiesz coś głupiego, ludzie będą skłonni, by Cię z tego wytłumaczyć przed samymi sobą („O, ma dystans do siebie”). Jeśli zaś pierwsze wrażenie było negatywne, to nawet gdy później będziesz się starał udowodnić swoją inteligencję, ludzie i tak nie będą przekonani („Nauczył się na pamięć, bo przecież nie jest taki mądry”).

Gdy zorientujesz się, że klient ocenia Cię w niekorzystny sposób, pokaż pochodzące z minimum trzech różnych kontekstów przykłady, że jesteś inny. Jeśli na przykład klient sugeruje, że się lenisz, to przy najbliższej okazji opowiedz o trzech różnych sytuacjach pokazujących Twoją pracowitość — że zarwałeś noc, przygotowując ofertę (kontekst pracy), że w weekend byłeś zajęty czytaniem książki o psychologii sprzedaży (kontekst czasu wolnego), że dziś wstałeś wcześnie rano, by przygotować niespodziankę na urodziny dziecka (kontekst rodziny). Jeden kontekst pokazujący różnicę — w tym przypadku pracowitość — prawdopodobnie nie wystarczy. Gdyby klient uznał Cię za kogoś niekompetentnego, pokaż mu tak samo na trzech różnych przykładach, że jesteś ekspertem. Nie walcz ze zdaniem klienta, tylko skorzystaj z przedstawionego mechanizmu poznawczego, zdolnego do zmiany czyichś przekonań. W obu przypadkach opierasz się na ogólnych przekonaniach na temat człowieka, ponieważ zaś jesteś sprzedawcą, a nie terapeutą, korzystasz z określonych technik wywierania wpływu. Należy przy tym zauważyć, że zmiana przekonań klienta jest korzystna również dla niego samego.”

Fragment pochodzi z najnowszej książki Mateusza Grzesiaka „Psychologia Sprzedaży”.

e-biznes i sprzedaż

Jak DOBRZE odpowiadać na pytania?

5 maja 2016

Odpowiadanie na pytania okazuje się naprawdę istotną kwestią. Nie chodzi o to, aby odpowiadać, ale aby DOBRZE odpowiadać. Przeczytaj, co na ten temat mówi Mateusz Grzesiak:

„Odpowiadając na pytania, rób to precyzyjnie i zwięźle. W czasie odpowiedzi patrz w oczy, nie wahaj się, dostarczaj klientowi potrzebne informacje. Przewiduj pytania klienta i wcześniej przygotuj sobie na nie odpowiedzi.

Pamiętaj o różnicy pomiędzy poziomem intencji i treści. Weźmy dla przykładu pytanie zadane trenerowi przez jednego z uczestników w trakcie szkolenia: „Czy to ćwiczenie jest trudne?”. Na poziomie treści trener rozumie, że uczeń pyta o stopień trudności zadania. Jednak na poziomie intencji widać, że tak naprawdę zapytał o to, czy on sam sobie z tym zadaniem poradzi, ponieważ takie pytanie zazwyczaj zadaje osoba, która nie jest przekonana o własnych kompetencjach. Trenerska odpowiedź na treść mogłaby zatem brzmieć: „To zadanie ma średni poziom trudności”, jednak już odpowiedź na intencję będzie brzmiała: „Na pewno sobie poradzisz!”. Również sprzedawca będzie odróżniać treść pytania od jego intencji i prawidłowo odczytywać tę ostatnią. Z tej perspektywy pytania klienta w stylu: „Dlaczego tak tanio?” lub „Czy to jest naprawdę dobre?” nabierają innego znaczenia, ponieważ faktycznie wyrażają wątpliwości dotyczące jakości produktu. Warto przygotować listę najczęściej występujących pytań i pomyśleć, co one tak naprawdę oznaczają.

Technika ta jest również niezwykle przydatna w związkach — zostało udokumentowane, iż 80% kobiet zadaje pytania, znając na nie odpowiedź.

Fragment pochodzi z najnowszej książki Mateusza Grzesiaka „Psychologia Sprzedaży”.

A czy Ty wiesz, jak DOBRZE odpowiadać na pytania?

Różności

Każdy tańczyć może… trochę lepiej lub trochę gorzej! Cz. 2

20 kwietnia 2016

Hej!

Witaj w kolejnej części mojego salsowego cyklu. Jeżeli nie miałeś jeszcze okazji zapoznać się z jego wcześniejszą częścią, to zapraszam tutaj. Szanuję Twój czas, więc jeśli pozwolisz, to od razu przejdę do konkretów i przekażę Ci kolejne „Sekrety Salsy”.

No to zaczynamy!

Jeżeli ktoś dopiero rozpoczyna swoją taneczną przygodę i zobaczy na zajęciach parę, która trenuje już od dłuższego czasu… powiedzmy 2 lata, to będzie pod wrażeniem ilości figur i tempa ich poruszania się po parkiecie. W głowie pojawia się wtedy pewna wątpliwość typu: „Ja chyba nigdy nie będę tańczył tak jak oni”, „to nie dla mnie”, „nie dam rady”.

Spokojnie. Jest to coś naturalnego.  Można to porównać do wielu innych życiowych sytuacji, kiedy ktoś jest w jakimś konkretnym obszarze bardziej doświadczony od nas. Doskonale zdajemy sobie wtedy sprawę z tego, ile pracy jeszcze przed nami. A skoro czytasz mój artykuł, to jestem przekonany, że lubisz realizować ambitne wyzwania i doskonale wiesz, o co mi chodzi 🙂

Taniec do przede wszystkim dobra zabawa w doborowym towarzystwie. Twoje umiejętności są tylko jednym z wielu czynników, które wpływają na dobre samopoczucie osoby, z którą tańczysz Salsę. Bardzo istotną rolę odgrywa tutaj Twój nastrój, poczucie humoru czy szeroki uśmiech. W mojej książce „Sekrety Salsy” pokazuję bardzo dokładnie, w jaki sposób komunikować się na wysokim poziomie, będąc na samym początku przygody z tańcem.

Z każdym kolejnym tygodniem zajęć Twoje umiejętności będą na coraz to wyższym poziomie. Daj sobie trochę czasu na swój rozwój. Gdy zaczniesz myśleć w ten (właściwy) sposób, to za kilka kolejnych miesięcy zobaczysz, jak wiele osiągnąłeś. Uważaj, bo efekty Twojej pracy mogą być naprawdę szokujące!

Jeżeli masz do mnie jakieś pytania, to zapraszam do zadawania ich w komentarzu do tego artykułu. Z chęcią na wszystkie odpowiem. Przy okazji zachęcam do zapoznania się z moją książką, którą miałem przyjemność opublikować za pośrednictwem wydawnictwa „Złote Myśli”.

Zobacz „Sekrety Salsy” tutaj.

Do zobaczenia na tanecznym szlaku,
Jacek Perduta

Różności

Każdy tańczyć może… trochę lepiej lub trochę gorzej! Cz. 1

15 kwietnia 2016

No właśnie! Jak to jest z tym tańcem? Czy najważniejsze są jak najlepsze umiejętności? A może wystarczy opanować podstawy i z uśmiechem bawić się aż do białego rana? W tym artykule odkryjemy „Sekrety Salsy”. OK… zatem włączamy muzykę!

W mojej karierze zawodowej jako instruktor tańca przeszkoliłem już tysiące osób. Zdecydowana większość z nich przychodziła do mnie z zamiarem zdobycia kolejnych ciekawych doświadczeń. Nauka tańca wiązała się dla nich z poznaniem nowych osób, znalezieniem długo oczekiwanej drugiej połówki, aktywnym spędzaniem wolnego czasu, a nawet nawiązywaniem interesujących kontaktów biznesowych!

Już kilka razy zdarzyło mi się być na ślubie moich kursantów! Współpracuję również na płaszczyźnie biznesowej z ludźmi uczestniczącymi w moich warsztatach. Z uśmiechem na ustach patrzę na to, jak szybko nawiązywane są kolejne znajomości oparte na wspólnej pasji 🙂 Podjęcie decyzji o wzięciu udziału np. w kursie Salsy… może stanowić mały, aczkolwiek bardzo istotny krok dla rozwoju każdego z nas!

Wielu z nas myśli, że taniec jest dla młodych. Przecież jak ma się już rodzinę, wychowane dzieci, odpowiedzialną pracę… to nie można tak szaleć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak błędne jest to przekonanie. Moimi uczniami są lekarze, adwokaci, sprzedawcy, psycholodzy, nauczyciele, prezesi firm i przedstawiciele wielu innych zawodów. Najstarsze osoby mają ponad 60 lat! Uwierz mi proszę na słowo… wiek nie jest tutaj żadnym ograniczeniem!

Kiedyś spotkała mnie nawet bardzo zabawna historia. Na zajęcia przyszła Pani, która… w szkole podstawowej uczyła mnie języka polskiego. Mieliśmy doskonałą okazję do tego, aby powspominać stare, dobre czasy i wymienić się swoimi doświadczeniami. To było naprawdę super!

Zdobyte na moich kursach umiejętności kursanci wykorzystują w trakcie pełnych energii imprez tzw.: „Salsoteka”. Stanowi ona doskonałą okazję do wspólnych spotkań, zacieśnienia relacji i doskonałej zabawy w tanecznym rytmie! Jest to naprawdę coś niesamowitego! Być może będziemy kiedyś mieli okazję się spotkać na jednej z nich? Jeśli tak, to… zapraszam na drinka 😉

W kolejnej części cyklu „Każdy tańczyć może… trochę lepiej lub trochę gorzej” zdradzę Ci kilka kolejnych „Sekretów Salsy”. Przy okazji zachęcam do zapoznania się z moją książką, którą miałem przyjemność opublikować za pośrednictwem wydawnictwa „Złote Myśli”.

„Sekrety Salsy”

Do zobaczenia na tanecznym szlaku,
Jacek Perduta

rozwój osobisty i osiąganie celów

Szkoda czasu

15 kwietnia 2016

Szkoda mi czasu na jęczące marudy.
Szkoda mi czasu na przegranych, którzy zawsze w życiu mają pod górę i nic im się nie udaje.
Szkoda mi czasu na negatów, którzy zawsze znajdą problem na każde rozwiązanie.
Szkoda mi czasu na krytykantów, którzy sami nic nie robiąc, zabijają w innych inicjatywę.
Szkoda mi czasu na ludzi ściągających wszystkich w dół.
Szkoda mi czasu na „wiedzących lepiej”, którzy posiedli już całą wiedzę świata i nic do nich nie trafia.
Szkoda mi czasu na ludzi, którzy przehandlowali swoje marzenia w zamian za życie w kapciach przed telewizorem.
Szkoda mi czasu na darmozjadów, którym cokolwiek się od życia należy.

Odnajdujesz się w którejś z powyższych kategorii?  Odejdź proszę z mojego świata. Z naszego świata.

Nie czytaj dalej.

Nie czytaj naszego bloga. Przestań likować nasz fanpage na facebooku. Odsubskrybuj kanał na Youtube. Wypisz się z naszej listy mailingowej. Nie obserwuj nas na instagramie ani na twitterze.

No, nie czytaj! Nie rozumiesz? Nie chcemy Cię.

WYPAD!

Tu jest miejsce dla ludzi, którzy chcą się rozwijać.

Jeśli masz marzenia,
jeśli chcesz osiągać szczyty,
jeśli sam kreujesz swoje życie,
jeśli jesteś wojownikiem,
jeśli wiesz, jesteś w 110% przekonany, że ciężka, mądra praca poparta wiedzą ZAWSZE przynosi rezultaty,
jeśli rozwój osobisty to Twoja życiowa ścieżka, bo KAŻDEGO DNIA chcesz być lepszy od siebie z wczoraj,
jeśli masz swoje zasady i się ich trzymasz,
jeśli nie zgadzasz się na szaro-nijaki świat wokół Ciebie,

to witamy Cię w świecie bez ograniczeń. W świecie ogromnych możliwości.

Jednocześnie jesteśmy dumni, że możemy Ci służyć i dziękujemy, że jesteś z nami.

To jest nasz świat
To są Złote Myśli

Zapraszamy: www.zlotemysli.pl – pomagamy z sukcesem.

Marcin Kądziołka,
współzałożyciel i prezes Złotych Myśli.

PS Jeśli znasz inne osoby, którym może się spodobać to, co robimy – pokaż im ten wpis i zaproś je do nas.

e-biznes i sprzedaż, Wydarzenia

Fredrik Eklund – Jak negocjować?

3 marca 2016

Fredrik Eklund, najlepszy sprzedawca nieruchomości na świecie, autor bestsellerowej książki „Sprzedaż”, opowiada o negocjacjach.

Zobacz to koniecznie!

https://youtu.be/swUHA3KyH8s

A już 29-30 kwietnia 2016 roku masz szansę osobiście spotkać go w Warszawie podczas konferencji „Tylko dla orłów”!

UWAGA! Już TYLKO DZISIAJ masz szansę skorzystać z aktualnych cen na wydarzenie „Tylko dla Orłów”!

e-biznes i sprzedaż, Wydarzenia

Wywiad z Fredrikiem Eklundem

29 lutego 2016

Fredrik Eklund, najlepszy sprzedawca nieruchomości na świecie, autor bestsellerowej książki „Sprzedaż”, dzieli się tym, jak na co dzień wygląda jego praca!

Zobacz to koniecznie!

https://youtu.be/nDjy0TcJsKY

A już 29-30 kwietnia 2016 roku masz szansę osobiście spotkać go w Warszawie podczas konferencji „Tylko dla orłów”!
UWAGA! Już 3 marca wzrastają ceny na wydarzenie „Tylko dla Orłów”. Warto zatem JUŻ TERAZ skorzystać z aktualnych cen biletów!

e-biznes i sprzedaż, Wydarzenia

Czym jest sukces według Fredrika Eklunda?

25 lutego 2016

Fredrik Eklund, najlepszy sprzedawca nieruchomości na świecie, autor bestsellerowej książki „Sprzedaż”, opowiada o tym, czym dla niego jest sukces!

Zobacz to koniecznie!

https://youtu.be/oe1OHdEon2M

Już 29-30 kwietnia 2016 roku masz szansę osobiście spotkać go w Warszawie podczas konferencji „Tylko dla orłów”!

Jesteś zainteresowany zobaczeniem Fredrika Eklunda na żywo? Zobacz tutaj, co przygotowaliśmy TYLKO dla naszych Czytelników!

e-biznes i sprzedaż, Wydarzenia

Jak stać się najlepszym sprzedawcą?

22 lutego 2016

Fredrik Eklund, najlepszy sprzedawca nieruchomości na świecie, autor bestsellerowej książki „Sprzedaż”, dzieli się swoją historią oraz tym, w jaki sposób stał się najlepszym sprzedawcą nieruchomości na świecie! 🙂

Zobacz to koniecznie!

https://youtu.be/VhDjo66SBnU

Już 29-30 kwietnia 2016 roku masz szansę osobiście spotkać go w Warszawie podczas konferencji „Tylko dla orłów”!

Jesteś zainteresowany zobaczeniem Fredrika Eklunda na żywo? Zobacz tutaj, co mamy TYLKO dla naszych Czytelników!

szybkie czytanie i nauka

Jak wygląda przyszłość edukacji?

10 grudnia 2015

Najnowsze odkrycia w obszarze szybszej nauki odkryły nie pojedynczą technikę, ale całą zupełnie inną FORMĘ uczenia się, która daje większe zrozumienie oraz szybsze i trwalsze zapamiętanie informacji.

Zobacz, co to za forma i jak zacząć ją wykorzystywać, żeby szybciej nabywać wiedzę i umiejętności z praktycznie dowolnego obszaru.

Poznaj nową formę nauki!

 

Poznaj szczegóły tutaj!

Artykuły, rozwój osobisty i osiąganie celów

Bolesny sekret udanych początków

28 lipca 2015

Jak powstaje drzewo?

Na pewno wiesz, ale warto to omówić wspólnie. Najpierw sadownik sieje nasiona. Ziemia je przyjmuje. Mijają miesiące i lata. Ziemia karmi nasiona swoim bogactwem. Wspomagają ją słońce, wiatr i deszcz. Omijają to miejsce ludzie i zwierzęta. Pozwalają rosnąć drzewu. Ono rośnie i staje się coraz większe. Pień i gałęzie stają się silne i trwałe. Liście zielenieją. Owoce wydobywają się i dojrzawszy, spadają na ziemię albo są zrywane.

Tak powstaje drzewo.

Aby dostać owoce, trzeba było wysiłku ludzkiego i naturalnego. Swoje dołożyli Czas i Fortuna. Dopiero wtedy drzewo wydało owoce.

Najpierw trzeba się wysilić i napracować, żeby potem uzyskać wynagrodzenie. Inaczej się nie da. Widać to przede wszystkim w biznesie i w tworzeniu dzieła. Na przykład pisanie książki. Aby napisać książkę, którą teraz czytasz, musiałem przez wiele lat bacznie obserwować świat wokół mnie. Poza obserwacją konieczne było myślenie abstrakcyjne i łączenie faktów. Za niektóre lekcje zapłaciłem bardzo dużo. I nie chodzi mi tutaj o pieniądze, ale o zaprzepaszczone relacje z ludźmi. Doznałem wielu silnych emocji i wielu niepowodzeń. Trwało to wiele lat, właściwie całe moje świadome życie. Ale dzięki temu zdołałem wydać owoc, którym możesz się cieszyć.

Wiesz, dlaczego większość grup czy stowarzyszeń patrzy nieco spode łba na chcących do nich dołączyć? Dlaczego stawiają wymagania? Ponieważ każda z nich musiała przebyć jakąś drogę do miejsca, w którym się znalazła. Niekiedy, aby zyskać szacunek jakiejś grupy, należy przeżyć dokładnie to, co ona. Na przykład zupełnie inaczej rozmawiają ze sobą kierowcy niż osoby bez prawa jazdy. Trudno złapać tym dwóch grupom nić porozumienia w tej sferze. Nawet jeśli dobrze im się rozmawia, to wystarczy, że zejdą na jakiś temat drogowy i dobra atmosfera stanie się wspomnieniem.

Pamiętaj, że aby cokolwiek uzyskać, należy zabiegać o to w skuteczny i pełen rozsądku sposób. Nie dostaniesz niczego „bo tak”. Zawsze trzeba zapłacić frycowe. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej. (…)

W jednym z biznesów, który współtworzę, mamy zasadę: „Najpierw zasłuż, potem proś”. Oznacza to, że nikt nie dostanie pomocy, jeżeli na nią nie zasłużył. Być może przypomina ci się teraz moja misja życiowa („Pomagam ludziom stać się lepszymi… czy tego chcą, czy nie”). Lecz zauważ, że nie zamierzam być frajerem. Chcę pomagać, ale ludzie muszą wykazywać inicjatywę.

Kiedy sam zacząłem stosować tę zasadę w ubieganiu się o cudzą pomoc, efekty gwałtownie wzrosły. Nagle ludzie słuchali mnie z większą uwagą, patrzyli z większym szacunkiem i wypowiadali się z większą rozwagą. Jeżeli tylko zaczniesz stosować tę zasadę, twoje relacje z lepszymi od ciebie znacznie się poprawią.

Z własnego doświadczenia wiem, że młodzi ludzie często mają problem, aby zyskać zaufanie starszych od siebie. Jest ciężko, ponieważ starsi mają większe doświadczenie, silniejsze charaktery, głębsze relacje z innymi i więcej zasobów. Z czym do ludzi? Powiem z doświadczenia, że najlepiej działa przewaga w jakiejś dziedzinie. Nie chodzi tu o grę w Warhammera, tylko o przewagę np. w publicznych wystąpieniach. Pokazując im swój kunszt w tej dziedzinie, niewątpliwie przydatnej życiowo, zyskałem ich szacunek i uwagę. Poszukaj swojej przewagi i uwypuklaj ją z gracją i klasą. Nie chodzi o pokazywanie palcem gorszych od siebie, tylko o bycie inspirującą gwiazdą.

Jak mówi T. Harv Eker: „Najpierw korzenie, a potem owoce”. To właściwa kolejność. Jeżeli chcesz owoców, najpierw musisz zadbać o warunki do ich pojawienia się: o swój rozwój, dobry trening, nawiązanie relacji, zdobycie umiejętności itp.

Na koniec historia Arnolda Schwarzeneggera: zanim został gwiazdą Hollywood, był światowej sławy kulturystą. Aby osiągnąć męską i widowiskową muskulaturę, która okazała się przepustką do sławy i bajkowego życia, ćwiczył nieustannie. Dzień w dzień. Ćwiczył w lodowatej piwnicy, bez dobrego sprzętu. Robił powtórzenia pomimo wymówek, które podpowiadał mu umysł. Codziennie przerzucał ciężary. A kiedy ciało odmawiało mu posłuszeństwa, a ból paraliżował, zagryzał wargi i ćwiczył dalej. To był okaz stalowej determinacji, ukierunkowanej tylko na zwycięstwo. Ćwiczył miesiącami, latami. W końcu drzewo wydało pierwszy owoc z małym sukcesem. Ciągle swoje drzewo podlewał, dzięki czemu mógł zrywać swoje owoce. Zapłacił poważne frycowe i uzyskał poważną nagrodę.

Oto wskazówka, co masz ze sobą zrobić.

Michał Rozkrut, autor książki „Mistrz Życia”.

Artykuły, rozwój osobisty i osiąganie celów

Rozwiązanie każdego problemu w pięciu krokach

23 lipca 2015

Ludzie miewają w życiu problemy. Są osoby, które codziennie mają jakiś problem. Być może nie potrafią żyć w inny sposób. Ale niezależnie od tego, jaka jest przyczyna, wszystkie problemy łączy jedno. Jeżeli jest problem, istnieje rozwiązanie. Problem nie istnieje bez rozwiązania. Żyjemy w świecie pełnym naturalnych przeciwieństw, które uzupełniają się nawzajem, jednocześnie wzbogacając otoczenie. Problem i rozwiązanie to taka para jak ciepło i zimno.

Niezależnie od tego, czy masz problemy finansowe, zdrowotne czy uczuciowe, możesz je rozwiązać. A nawet powinieneś. Dzięki temu poczujesz się lepiej i inni ludzie też. Zauważ, że każdy, kto zarabia jakiekolwiek pieniądze, swoją pracą rozwiązuje jakiś ludzki problem.

Oglądałeś film Piraci z Karaibów? Główny bohater, Jack Sparrow, trafnie ujął tę tematykę w słowach: „Problem to nie problem. Problemem może być twoje podejście do problemu”.

Continue Reading…

Artykuły, e-biznes i sprzedaż

Strategia 209. Obsługa reklamacji

1 lipca 2015

W większości przypadków reklamacje spowodowane są niezadowoleniem, związanym z niezaspokojeniem oczekiwań.

Klient, który został poważnie potraktowany, a jego reklamacja została sprawnie rozpatrzona zyskuje poczucie bezpieczeństwa, a jego opinia o firmie jest pozytywna, pomimo napotkanych trudności. Następuje wzrost zadowolenia, sprzyjający budowaniu pozytywnych relacji.

Continue Reading…

Artykuły, e-biznes i sprzedaż

Strategia 163. Spamer to Twój potencjalny klient

29 czerwca 2015

Większość z nas każdego dnia dostaje co najmniej kilka maili z reklamami. To spam – irytujące wiadomości, których nie czytasz i które kasujesz.

Od dzisiaj zanim skasujesz wiadomość, zastosuj pewien chwyt marketingowy, dzięki któremu to Ty możesz sprzedać swoją usługę lub produkt! Wykorzystaj to, że osoba, która wysłała do Ciebie wiadomość, oczekuje na Twoją odpowiedź.

Continue Reading…