Archives:

finanse i inwestowanie

Stwórz Wizję Przyszłości

24 lutego 2017

„Wizja Przyszłości to coś więcej niż wyznaczenie sobie celów, to coś więcej niż wizualizacja. Wizja Przyszłości to całościowy plan tego, co według Ciebie wydarzy się w Twoim życiu w ciągu roku — to zaplanowanie najbliższej przyszłości, na którą masz wpływ.

Stwórz Wizję Przyszłości, która będzie wymagała od Ciebie wysiłku i będzie budziła Twoje emocje — ale nie na tyle, żebyś nie wierzył w to, że jest możliwa. Według Napoleona Hilla, na tym właśnie w znacznej mierze polega „sekret” pierwszych amerykańskich miliarderów i najwybitniejszych przedsiębiorców, z jakimi rozmawiał w Myśl i bogać się. Ludzi takich jak Andrew Carnegie, Thomas Edison, Alexander Graham Bell, Henry Ford czy John D. Rockefeller… Hill odkrył, że wszystkich ich łączyła jedna rzecz: niezachwiana wiara w przyszłość, którą sami tworzyli. Nie była to kwestia tego, czy coś dojdzie do skutku, ale raczej tego kiedy.

Ja zacząłem tworzyć swoją pierwszą Wizję Przyszłości tej nocy, kiedy straciłem samochód. Od tego czasu co roku zapisuję kolejną. Zapisuję ją w swoim dzienniku i staram się być bardzo konkretny. Korzystam z perspektywy czasu i z wdzięczności. A oto jak to robię:

Perspektywa czasu: wyobraź sobie siebie za rok i zrób w dzienniku wpis z perspektywy swojego przyszłego ja, spoglądając rok wstecz i zaczynając słowami: „W ciągu ostatniego roku…”. Znacznie łatwiej jest wyobrazić sobie, że już dotarłeś do celu i oglądasz się wstecz, niż usiłować wybiegać myślami naprzód.

Wdzięczność: patrząc w przeszłość, nie piszę: „Czuję, że osiągnąłem ogromny sukces, bo udało mi się zrealizować…”. Zamiast tego piszę powodowany wdzięcznością: „Jestem ogromnie wdzięczny za miniony rok. W ciągu ostatniego roku udało mi się…”.

Dzięki perspektywie czasu i wdzięczności będziesz miał poczucie, że jesteś spełniony i że rozpiera Cię energia, już przez sam fakt zapisania swojej Wizji Przyszłości. Nie ma na co czekać, od razu weź się do roboty! Włóż w to ćwiczenie całe serce. Przeznacz na nie przynajmniej pół godziny, a nawet godzinę.

Zacznij od zapisania daty: rok od dnia dzisiejszego, pod którą zamieścisz swój wpis. Wykorzystaj poniższe podpowiedzi i uwzględnij wszystkie aspekty swojego życia. Jak za rok od dnia dzisiejszego miałyby wyglądać wszystkie sfery Twojego życia? (Zwiększ liczbę akapitów, aby ująć inne ważne obszary Twojego życia, które przychodzą Ci do głowy). Postaraj się być jak najbardziej konkretny i podziel się opowieścią o tym, w jaki sposób dotarłeś z miejsca, w którym znajdujesz się dziś, do miejsca, w którym będziesz w przyszłości.

Cały wpis może Ci zająć dwie strony, ale równie dobrze dziesięć. Kiedy skończysz, zapytaj sam siebie, czy czujesz się zainspirowany swoimi słowami. Jeśli nie, zastanów się, co powinieneś dodać. Po skończonej pracy umieść wpis w miejscu, w którym będzie widoczny przez cały następny rok. To Twój cel na najbliższe dwanaście miesięcy!

Data: ………
Jestem ogromnie wdzięczny za zeszły rok.
W ciągu zeszłego roku udało mi się…
Mój przepływ pieniężny…
Moje aktywa…
Mój czas…
Moja praca/firma…
Mój zespół…
Moi klienci…
Moi partnerzy…
Moje zdrowie…
Moja rodzina…
Moi przyjaciele…
Moje poczucie sensu…
Mój wkład…
Mój następny rok będzie…”

Fragment pochodzi z książki „Strategia Milionera” Rogera Jamesa Hamiltona.

inne

CZYM JEST AJURWEDA?

23 lutego 2017

„Termin ajurweda jest złożeniem dwóch sanskryckich słów: ajur‚ czyli życie‚ oraz veda‚ czyli wiedza, nauka. Tak więc słowo „ajurweda” przetłumaczyć możemy jako: „nauka o życiu człowieka”, „znajomość życia” bądź „nauka o długowieczności”. Wszystkie tłumaczenia mają swoje uzasadnienia. Nauka o życiu człowieka — nauka o tym‚ jak współgrać z otaczającym nas światem, jak zatrzymać się na chwilę i poznać potrzeby swojego organizmu, czym kierować się podczas dokonywania wyborów, by było to najbardziej optymalnym dla nas rozwiązaniem. A dlaczego „nauka o długowieczności”? Ponieważ reagując na potrzeby organizmu (nie mylić z zachciankami)‚ podążamy za tym‚ co zdrowe, zrównoważone. Dbając o swoją dietę, kondycję fizyczną oraz psychiczną, utrzymujemy wewnętrzną równowagę, której zachowanie niezbędne jest do długiego i zdrowego życia.

Ajurweda, jak każda nauka, ma swój specyficzny język, którego używa do opisania mikro- i makrokosmosu oraz zależności między nimi. Makrokosmos to w tym przypadku wszechświat, natomiast mikrokosmosem jest wszystko to‚ co znajduje się na ziemi: rośliny, zwierzęta, skały, wszelkie mikroorganizmy oraz człowiek. Cała nauka ajurwedy opiera się na założeniu, że wszechświat i wszystko‚ co się w nim znajduje‚ jest ze sobą wzajemnie powiązane. Dzieje się tak‚ ponieważ świat i jego „zawartość” powstały z tych samych elementów: eteru (sanskr.: akaśa), powietrza (vayu), ognia (tejas), wody (ap) oraz ziemi (prithvi). Z powyższego założenia wynika kolejna prawda ― że wnętrze naszego organizmu jest odzwierciedleniem otaczającego nas wszechświata. Rozumieć to możemy w ten sposób, że wszelkie zmiany w naszym otoczeniu mają bezpośredni wpływ na nasz organizm. Właściwości pięciu elementów występujące w otaczającym nas świecie (powietrze, przestrzeń, woda, ogień, ziemia) stymulują dokładnie te same właściwości pięciu elementów występujących w naszym organizmie. W kolejnych rozdziałach będziemy bliżej jeszcze przyglądać się tym zależnościom.

Często przeczytać możemy, że ajurweda to system medyczny. Jednak bliższe jest mi stwierdzenie Roberta Svobody, który w książce Prakriti. Odkryj swoją pierwotną naturę pisze: Ajurweda to przede wszystkim sposób życia, sposób uczenia się, jak współpracować z naturą i żyć z nią w harmonii, a nie system medyczny. Ajurweda pokazuje, że dzięki prostym zaleceniom i zasadom, które rozbudzają świadomość naszego ciała, rozbudzają naszą uważność, będziemy w stanie dokonać konkretnych, świadomych wyborów, wspomagając prawidłowe funkcjonowanie naszego organizmu. Pojawia się tutaj kolejne ważne założenie, że zgodnie z naukami ajurwedy najważniejsza jest profilaktyka, a zatem edukacja i budowanie uważności i samoświadomości, a nie leczenie.

Dieta, aktywność fizyczna i umysłowa czy praca to nierozłączne aspekty naszego codziennego życia. Niestety nie zawsze wychodzą nam one na zdrowie. Ajurweda pokazuje‚ jak nie rezygnując z naszego dotychczasowego życia, a jedynie wprowadzając pewne modyfikacje, poprawić jego stan. Zdrowa, dopasowana do naszej indywidualności dieta, odpowiednio dobrana praca z ciałem oraz umysłem, masaże, zioła to tylko niektóre z licznych elementów, które mogą przyczyniać się do poprawy jakości naszego życia. Robert Svoboda decyduje się nawet na nieco radykalne, ale chyba bliskie wielu z nas, stanowisko: Ajurweda pozwala człowiekowi cieszyć się przyjemnościami do takiego stopnia, by nie stawały one zdrowiu na przeszkodzie.

Ciało i umysł są ze sobą nierozerwalnie połączone. Poszukiwanie równowagi między ciałem i umysłem to kolejny ważny aspekt tej dziedziny. Stan fizyczny naszego ciała ma bezpośredni wpływ na umysł i na odwrót. Wielu wybitnych lekarzy ajurwedy podkreśla, że najmocniejszym środkiem leczniczym jest zmiana nastawienia umysłowego, której można dokonać na przykład przez odpowiednio dobrane praktyki medytacji i znane z psychologii jogi praktyki zmiany postaw i zachowań. Podobne stanowisko zajmuje Deepak Chopra, popularny autor, lekarz endokrynolog: (…) umysł wywiera najgłębszy wpływ na ciało, a uwolnienie od chorób zależy od zmiany świadomości, zrównoważenia jej i przekazania tej równowagi ciału.”

Fragment pochodzi z książki „Ajurweda w praktyce” (Agnieszka Wielobób, Maciej Wielobób).

e-biznes i sprzedaż

Parafraza

23 lutego 2017

„To jedna z najlepszych metod na to, aby pokazać klientowi, że zależy nam na nim, rozumiemy go i jest dla nas ważny. Parafrazą nazywam powtórzenie słów klienta własnymi słowami, z uwzględnieniem kluczowych informacji, faktów, oczekiwań, o których Ci powiedział. Parafrazując słowa klienta, dajesz mu odczuć, że naprawdę słuchasz tego, co on mówi, jesteś obecny, zależy Ci na jego interesie, bo dokładnie przyswajasz to, co mówi.

Poza tym kiedy przywołasz w rozmowie słowa klienta, mówiąc np. „Z tego co pan mi powiedział, to najbardziej zależy panu na niezawodności i to się doskonale składa, bo Toyota Yaris została okrzyknięta najbardziej niezawodnym autem 2015 roku. Przyzna pan, że to robi wrażenie?”, i tak odwołasz się do słów klienta, w których zdradził Ci swoje pragnienia, potrzeby, oczekiwania, to spowodujesz, że pomyśli on: „Faktycznie powiedziałem, że najbardziej zależy mi na niezawodności, a więc jeśli moja największa potrzeba jest zaspokojona, nic nie stoi na przeszkodzie, abym dokonał zakupu”. Kiedy używasz parafrazy, klient czuje się wysłuchany i dzięki temu budujesz zaufanie w relacji z nim. Klient wtedy wie, że nie jesteś wciskaczem kitu, naciągaczem, który po prostu zadzwonił i opchnie mu cokolwiek, co tylko musi w danym momencie sprzedać. Za to Twój rozmówca pomyśli sobie: „On faktycznie dopasowuje swoją ofertę do mnie”. I kiedy Ty mówisz: „Sam pan powiedział, że chce pan…”, klient myśli: „Tak, właśnie tak powiedziałem, a skoro ja tak powiedziałem i on mi to daje, to znaczy, że to jest dobre dla mnie, bo dostaję to, czego chciałem”.

My, jako klienci, chcemy dostać to, czego oczekujemy i czego potrzebujemy. Jeśli ja Ci mówię: „Słuchaj, potrzebuję niebieską koszulę” i Ty mówisz: „Sam powiedziałeś, że chcesz niebieską koszulę”, a potem mi ją przynosisz, to ja Ci już nie powiem: „A jednak się rozmyśliłem, jednak niebieskiej to ja nie chcę”, bo wtedy powiedziałbyś do mnie: „Ale sam mówileś, że chcesz niebieską, rozumiem, że niebieska Ci się podoba?”. Zgodnie z jedną z zasad wywierania wpływu Cialdiniego (zasada zaangażowania) klientowi będzie głupio odmówić w tym momencie. Powie: „No tak, faktycznie tak mówiłem”.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia sprzedaży telefonicznej”, której autorem jest Karol Froń.

Różności

Dziecko w sieci. Wydanie II. ZA DARMO!

8 lutego 2017

Z okazji „Dnia Bezpiecznego Internetu” – możesz otrzymać ebook „Dziecko w sieci. Wydanie II” zupełnie za DARMO!

Aby odebrać ebooka:

  1. Wejdź na http://ebookpoint.pl/kod
  2. Podaj login do księgarni lub email
  3. Wpisz kod: DZIECKO-W-SIECI 
  4. Zatwierdź – e-book trafi na Twoją półkę w Ebookpoint.

Kod na darmowego ebooka jest ważny do dnia 09.02.2017.

W ostatnich latach coraz częściej mówi się o uzależniających właściwościach różnych zachowań, w tym grania w gry komputerowe czy też używania internetu (czatów, komunikatorów, poczty e-mail, aukcji internetowych itp.). Problem staje się coraz poważniejszy i dotyka również dzieci.

Zachowanie uzależniające to powtarzający się nawyk, który zwiększa ryzyko choroby i związanych z nią problemów osobistych oraz społecznych. Zachowania uzależniające są często subiektywnie odczuwane jako „utrata kontroli” — pojawiają się pomimo świadomych wysiłków zmierzających do ich powstrzymania lub ograniczenia. Typowe są natychmiastowa krótkotrwała nagroda oraz późniejsze szkodliwe i długotrwałe następstwa. Próbom zmiany tych zachowań — w wyniku terapii bądź z własnej inicjatywy — towarzyszy zazwyczaj wysoki współczynnik nawrotów. Przytoczona definicja uzależnienia pozwala rodzicom na ewentualną obserwację dziecka w tym kierunku, szczególnie gdy mamy obawy, że za dużo czasu spędza ono przed monitorem komputera. Trzeba wiedzieć ponadto, że uzależnienie polegające na nadmiernych interakcjach człowieka z urządzeniem może przybierać formę bierną, np. oglądanie telewizji, bądź aktywną, np. gra na komputerze, czatowanie, surfowanie w internecie czy robienie zakupów.

Według Marka Griffithsa na uzależnienie składają się następujące czynniki (obserwowalne objawy):

  • Wyrazistość emocjonalnego podporządkowania — konkretne zachowanie staje się najistotniejsze w życiu człowieka i dominuje w jego myśleniu (absorbuje umysł, powodując zniekształcenia poznawcze), w uczuciach (wywołuje pożądanie) oraz w zachowaniach (zniekształca interakcje społeczne). Osoba ta w danej chwili zajmując się czymś innym, nieustannie myśli o momencie, gdy podejmie zachowania, od których jest uzależniona.
  • Zmiana nastroju — to subiektywne doświadczenie, które przez osoby uzależnione uznawane jest za konsekwencję ich działań; może być postrzegane jako strategia radzenia sobie z emocjami poprzez podekscytowanie bądź ożywienie albo — paradoksalnie — doznawanie uspokajającego uczucia ucieczki lub odseparowania się od rzeczywistości.
  • Tolerancja dawkowania — z czasem do osiągnięcia tych samych rezultatów emocjonalnych wymagana jest coraz większa „dawka” danego zachowania, np. dziecko zwiększa limit czasu spędzanego w sieci, by osiągnąć taką samą euforię, jaka towarzyszyła mu na początku.
  • Objawy odstawienia — są to nieprzyjemne uczucia i objawy fizjologiczne pojawiające się w chwili przerwania bądź nagłego ograniczenia pożądanej aktywności, np. drżenie, ponury nastrój, podenerwowanie, pocenie się dłoni, nudności, skurcze żołądka.
  • Konflikt — chodzi tu o konflikt między osobą uzależnioną a otoczeniem, np. środowiskiem w pracy czy w szkole (konflikt interaktywny). Może pojawić się także dyskomfort wewnętrzny (konflikt intrapsychiczny), podczas którego uzależniony ma poczucie utraty kontroli.
  • Nawrót — jest to tendencja do wielokrotnego powracania do wcześniejszych wzorców postępowania. Zachowania typowe dla pełnego okresu uzależnienia mogą szybko pojawić się ponownie po wielu latach abstynencji i kontroli.

Wielu rodziców, którzy zwracają się z dzieckiem po pomoc do poradni psychologiczno-pedagogicznej, pyta m.in. o wskaźniki dotyczące kontroli czasu wolnego ich dzieci oraz o to, jak zapobiegać uzależniającemu graniu. Aby zapobiegać, rodzice powinni przede wszystkim poznać gry i usługi sieciowe, z jakich aktualnie korzystają ich dzieci. Może się okazać, że niektóre z nich zawierają treści, z którymi dzieci nie powinny mieć kontaktu. Jeśli rodzice mają tego rodzaju zastrzeżenia, powinni porozmawiać o tym z dziećmi i konsekwentnie wprowadzić kilka zasad regulujących granie. Ponadto rodzice powinni sobie postawić za cel:

  • pomoc dzieciom w wyborze odpowiednich, ale i atrakcyjnych dla dziecka gier i usług sieciowych,
  • rozmowę z dziećmi na temat treści gry — tak, by rozumiały one różnicę między światem wymyślonym a rzeczywistym,
  • zniechęcanie do zabawy w pojedynkę,
  • troskę o to, aby gra czy sieć nie stały się obsesją,
  • postępowanie według zaleceń producenta dotyczących ewentualnego ryzyka,
  • zapewnienie dzieciom także wielu innych zajęć w ich wolnym czasie.

Rodzice powinni zdawać sobie sprawę z tego, że komputer powinien stać się — obok uprawiania sportu, uczestnictwa w zajęciach pozaszkolnych, czytania książek, oglądania telewizji — jednym z zajęć dziecka. Spędzanie czasu przed komputerem i w internecie nie może być zatem zajęciem dominującym w aktywności pozaszkolnej dziecka, a tym bardziej jedynym (bo tak też się dzieje). Jak więc rodzice mają znaleźć odpowiedź na pytanie: ile czasu spędzonego przed komputerem to już za dużo? Może im w tym pomóc lista opracowana przez Marka Griffithsa, zawierająca następujące pytania:

Czy dziecko:

  • gra lub pracuje na komputerze niemal codziennie,
  • często używa komputera przez długi czas (ponad 3 godziny bez przerwy),
  • gra dla rozładowania emocji,
  • jest niespokojne i poirytowane, jeśli nie może używać komputera,
  • zaniedbuje życie koleżeńskie i zajęcia sportowe,
  • siedzi przy komputerze, zamiast odrabiać zadania domowe,
  • próbuje ograniczyć granie, lecz mu się to nie udaje?

Jeśli rodzic odpowie twierdząco na więcej niż 4 pytania, może to sugerować, że dziecko jest na granicy normy i patologii grania, a zatem bliskie uzależnienia. W takiej sytuacji rodzice powinni sprawdzić treść gier i w razie potrzeby ingerować. Powinni podsuwać dzieciom gry i sieciowe witryny o charakterze edukacyjnym, niezawierające przemocy. Tak jak zazwyczaj rodzice kontrolują programy telewizyjne, które oglądają ich dzieci, tak powinni kontrolować gry i korzystanie z internetu. Dobrze jest, aby zachęcali dziecko do zabawy przy komputerze w grupie, a nie osobno — dzięki temu dzieci będą ze sobą rozmawiać i współpracować, co zapobiegnie także izolowaniu się ich pociechy od rówieśników.

Następnie powinni ustalić limit czasu użytkowania komputera, proponując, że np. dziecko może pograć lub pobawić się w sieci przez 2 godziny – po odrobieniu zadania domowego lub wykonaniu innych obowiązków, a nie przed. Ponadto należy nakłaniać dziecko, aby dbało przy tym o zdrowie, np. siadało w odległości co najmniej 60 cm od monitora, grało przy odpowiednim oświetleniu, nigdy nie ustawiało maksymalnej jasności ekranu, nigdy nie grało w stanie zmęczenia.

Jeśli powyższe metody zawodzą, rodzice mogą na określony czas zabronić dziecku używania komputera – do momentu, jaki zostanie przez nich wyznaczony (do kiedy uznają to za słuszne). Jeśli podejmą taką decyzję, powinni stanowczo, spokojnym głosem poinformować dziecko, dlaczego tak zdecydowali, bez wdawania się z nim w dyskusję. Jeżeli pomimo to są zaniepokojeni i mają potrzebę porozmawiania o tym ze specjalistą, powinni zwrócić się o pomoc do pedagoga szkolnego lub psychologa w poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Internet ma hipnotyczną moc, może działać jak narkotyk i tak samo powodować uzależnienie. Psycholodzy i terapeuci w swoich wypowiedziach prasowych czy w mediach podają, że coraz więcej ludzi cierpi na tzw. internetoholizm, czyli uzależnienie od internetu. Wielu dorosłych, którzy poznali niszczące skutki wpływu sieci na swoje życie (depresja, izolacja, zanik aktywności życiowej, rozbicie związku, kłopoty finansowe), korzysta z ich porad, bo chce to zmienić. Dzieci są zafascynowane internetem, a komputer jest ich ulubioną „zabawką” — i to właśnie one są szczególnie narażone na przyciągającą i uzależniającą siłę działania sieci. Nie można dopuścić do tego, aby internet stał się prawdziwym życiem dziecka, bo prowadzić to może do powstawania różnych zaburzeń w jego funkcjonowaniu, m.in. trudności w relacjach z rówieśnikami, niechęci do nauki i obowiązków szkolnych, osłabienia koncentracji uwagi czy innych konsekwencji zdrowotnych (skrzywienie kręgosłupa, wady wzroku, osłabienie sprawności fizycznej).


* Artykuł stanowi fragment książki pt. „Dziecko w sieci. Wydanie II” Bartosz Danowski, Alicja Krupińska (Wydawnictwo Helion 2016).

Alicja Krupińska jest psychologiem, pracuje w poradni psychologicznej, prowadzi diagnozę i terapię dzieci i młodzieży z zaburzeniami emocjonalnymi, zaburzeniami osobowości, dzieci wykorzystywanych seksualnie. Prowadzi także grupy edukacyjne dla dorosłych z zakresu umiejętności psychospołecznych i interpersonalnych.

Bartosz Danowski – 41 lat, autor licznych książek informatycznych, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu, rzeczoznawca Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz ekspert Urzędu Marszałkowskiego do spraw oceny wniosków unijnych sektora IT.
Pisze z myślą o Czytelnikach, stara się aby przekaz w jego książkach był prosty i zrozumiały dla każdego odbiorcy. Prywatnie „tatko” 5 letniej Zochy, mąż Agaty oraz wujek Jakuba Danowskiego – autora książki „Minecraft. Crafting, czary i świetna zabawa”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Obwinianie

30 stycznia 2017

„Chcę tu przedstawić pewien przykład: historię skierowanego do premiera listu, który krążył na Facebooku. W owym liście mały, siedmioletni Piotruś pyta szefa rządu, dlaczego tak jest, że kiedy tata wraca do domu z pieniążkami, to strasznie krzyczy, że mało zarabia. Kiedy mama wraca do domu z tabletkami, narzeka, że lekarstwa są takie drogie. Tata krzyczy, że nie pojedziemy do babci na święta, bo nie ma za co kupić paliwa, itd. Piotruś prosi więc szefa rządu, aby ten zrobił coś, żeby wszystko było tańsze.

Autor listu jest nad wyraz elokwentny jak na siedmiolatka, prawda? Jednak nie spreparowany przez dorosłą osobę list jest ważny, a komentarze, które się pod nim pojawiły. Jeden z bardziej delikatnych i cenzuralnych brzmiał mniej więcej tak: „Nie trzeba być dzieckiem, żeby widzieć, że w tym kraju wszystko jest nie tak”. Pozostałe nie nadają się do cytowania w eleganckiej książce. Ruszyło mnie to, ponieważ reprezentuję inny sposób myślenia, i dlatego zamieściłem również swoją opinię. Napisałem, że nie wszystkie dzieci narzekają, że mają sfrustrowanych rodziców.

Że można oczywiście narzekać, ale nigdy nie jest tak, żeby od tego narzekania czegoś komuś przybyło. Może więc lepiej zadać sobie pytanie, co konkretnie zrobiłem, żeby mnie i moim dzieciom było lepiej. Jak się zapewne domyślasz, od razu pojawiły się kontrkomentarze – jak te o właścicielach prywatnych firm, którzy zatrudniają ludzi za najniższą krajową. Ktoś sprawdził, że prowadzę działalność gospodarczą, i dopisał sobie scenariusz. Odpisałem, że nie chodzi o to, że prowadzę działalność, tylko o to, że jeżeli będziemy narzekać, obwiniać innych, że jest nam niedobrze, że się nam nie powodzi, to na niewiele się to zda. A potrzebni są i przedsiębiorcy, i ludzie na etatach, i praktykujący studenci… Wszyscy są potrzebni. I nie znam nikogo, komu by od narzekania przybyło. Pojawiły się kolejne komentarze. Ostatni był bardzo ostry, mniej więcej takiej treści: „Wszystko jest do d…, rząd mnie okrada, nawet Lewy nie chce grać w reprezentacji”. I tak dalej.

Znasz takich ludzi? Pomyśl, czego można nauczyć kogoś, kto reprezentuje taki sposób myślenia? Czy taki ktoś jest w stanie przyswoić sobie nową wiedzę, skoro po brzegi wypełnia go zatęchła ciecz mętnych myśli? Otóż nie. Oby jak najmniej takich osób było w twoim otoczeniu. Zadbaj o to. Z takiego środowiska najlepiej jest zrezygnować, świadomie i jak najszybciej się od niego odciąć, ponieważ przebywanie w nim jest jak wejście do zanieczyszczonej wody – z pewnością pozostawi brudny ślad, że o zapachu nie wspomnę.

Warto przyjrzeć się, kiedy i w jakich sytuacjach obwiniamy innych. Najlepiej zacznij od siebie. Być może masz żal do rodziców za sposób wychowania, do szefa za podejście i relacje, jakie z tobą buduje. Jednak czasami obwiniamy „w dół”, na przykład swoje dzieci, zamiast wysłuchać ich racji. Może obwiniasz swoich podwładnych, zamiast ich inspirować do rozwiązania problemu? Jeśli tak się dzieje, to występujesz z pozycji silniejszego, wykorzystujesz swoją przewagę. Być może jest to dla ciebie łatwiejsze, bo drugiej stronie trudniej się w takim układzie bronić. Jednak w ten sposób nie dojdziesz do prawdziwego porozumienia, nie zbudujesz na obarczaniu winą innych niczego wartościowego. Ponadto, obwiniając kogoś, odbierasz sobie sprawczość nad własnym życiem i wszystkich wokół obciążasz swoim złym samopoczuciem.

Co się stanie, jeśli nie zrezygnujesz? Oto kolejna analogia, która to wyjaśnia. Wiesz, jak działają witaminy, co dają organizmowi? „Wzmacniają” – powiesz i oczywiście będziesz miał rację. A czy wiesz, że jeśli organizm jest zatruty, zanieczyszczony, jeśli są w nim jakieś niedobre bakterie i dostarczy mu się witamin, wówczas one wzmacniają nie tylko samo ciało, ale również te zanieczyszczenia?

Ujmę to tak: powiedzmy, że chcesz kogoś „wyprostować”, chcesz komuś pomóc, masz dobre intencje i mówisz mu na przykład: „Weź się do roboty, zrób coś, żeby poprawić swoją sytuację – jeśli masz złą pracę, to ją zmień, jeśli masz nieodpowiedniego klienta, to poszukaj innego…” itd. Wówczas dostarczasz mu takiej „witaminy”, która zamiast motywować do działania, powoduje wzrost agresji. Bo jeśli ten ktoś uważa, że to inni są sprawcami jego nieszczęść, twoje słowa mogą wywołać jego złość – pokazujesz mu, że to on robi coś nie tak. I to twoja „wina”, że się zdenerwował.

Być może znasz kogoś, kto się tak zachowuje. A może sam w ten sposób postępujesz? Możliwe, że ktoś w dobrej intencji dostarczył ci garść dobrych „witamin”, a twój „zainfekowany” organizm zareagował agresywnie.

Trzeba przyznać, że rezygnacja z obwiniania innych to trudna lekcja. Dlaczego? Bo żeby do niej dojść, trzeba uświadomić sobie swój sposób myślenia, swoje ograniczenia, swoje myśli, swój wewnętrzny głos. A to zwykle nie jest ani przyjemne, ani wygodne. Pamiętaj tylko, że jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz miał szansy na rozwój, na to, żeby poznać nowe, bo sam się ograniczasz, pozwalasz „ściągać się w dół”.

Masz prawo teraz pomyśleć: „Jak to tak, mam nie obwiniać innych? Jak mam nie oskarżać innych ludzi, skoro oni naprawdę są winni mojego nieszczęścia? To mój partner mnie nie kocha, szef nie docenia, dzieci nie szanują…”. Pamiętasz, to ty nadajesz znaczenie sytuacjom. To od ciebie zależy, kogo uznasz za sprawcę wydarzeń w twoim życiu: siebie, innych, los, Boga…

Oto spostrzeżenie z prostego ćwiczenia: czy wiesz, że kiedy składasz dłoń tak, żeby na kogoś wskazać palcem, równocześnie trzy pozostałe kierujesz w swoją stronę? Sprawdź to. Mam rację?

Jeśli więc ciągle obwiniasz innych za swoje niepowodzenia, za brak atrakcyjnej pracy, za to, że składki na ZUS są zbyt wysokie, a paliwo jest zbyt drogie, zadaj sobie pytanie, co konkretnie możesz zrobić, żeby poprawić swoją sytuację. Bo szczerze powiedziawszy, uważam (i w związku z tym jestem „normalny inaczej”, do czego się z pełną świadomością przyznaję), że w naszym kraju jest dobrze. Pytanie tylko, do czego się porównujemy. To ty o tym decydujesz.

Jeżeli jednak tak bardzo chcesz narzekać, to wiedz, że każdego dnia możesz narzekać coraz więcej. Codziennie możesz wskazywać innych winnych swojego nieszczęścia. Za to ja mogę podać przykłady dziesiątek, setek osób, które odniosły sukces. I zapewniam, że nie są to ludzie, którzy koncentrują się na narzekaniu.

Obwinianie innych bardzo często ma źródło w obszarze nieświadomym. To się „samo narzeka”, tak niemal automatycznie, z rozpędu, bez zastanowienia się, prawda? I mogłoby się wydawać, że narzekanie bywa potrzebne. Czasem chcesz tak po polsku usiąść przy kawie, herbacie z przyjaciółmi i tak zwyczajnie, zdrowo ponarzekać. Jednak w rzeczywistości nawet takie niewinne narzekanie, obwinianie innych niczemu nie służy. Przecież można usiąść z przyjacielem, partnerem, sąsiadem i stworzyć coś dobrego.

Jedyne, czemu służy narzekanie, to usprawiedliwianiu naszego lenistwa: „Po co mam coś robić, skoro i tak inni wszystko zepsują?”. Umywam ręce, zdejmuję z siebie w ten sposób odpowiedzialność: „To wcale nie ja robię coś nie tak, to inni zawodzą”. Wygodne, prawda? Dobry pretekst, żeby nie zmieniać swojego życia. Jednak jeśli chcesz coś zmienić, to pierwszym bardzo ważnym punktem jest zatrzymanie się i postawienie sobie pytania: „Czy na pewno muszę obwiniać innych? A może będzie lepiej, jeśli przejmę część odpowiedzialności i zrobię coś konkretnego dla siebie i moich bliskich?”.

Czy znasz kogoś, komu od narzekania przybyło? Możesz powiedzieć, że politykom. Bardzo prawdopodobne, ale oni prowadzą pewną grę – na wierzchu jest narzekanie, a pod spodem dzieje się dobrze. Oni żyją z pozornego narzekania. A może osoby korzystające z pomocy społecznej? Niewykluczone, tylko czy chciałbyś odnieść taki „sukces” jak oni? Pewnie nie.

Zastanów się więc, czy każdego dnia zupełnie niepotrzebnie nie zrzucasz winy na kogoś za swoje niepowodzenie lub sytuację, w której jesteś. Bo twoja obecna sytuacja jest wynikiem twojego wcześniejszego myślenia. I twoja przyszła sytuacja również jest wynikiem twojego wcześniejszego myślenia. To trudne – nie mieć na kogo zrzucić odpowiedzialności za niepowodzenia, wziąć „winę” na siebie, ale wierz mi, że to otwiera nowe perspektywy.

Jak sobie poradzić z rezygnacją z obwiniania innych? Po pierwsze, trzeba zacząć wykształcać w sobie umiejętność patrzenia na sytuację z różnych punktów widzenia. Są dwie kategorie ludzi, którzy mają różne „ustawienia fabryczne”, różną naturę. Jedni ustawieni są na ja i z tej perspektywy spoglądają na świat, pozostali patrzą przez pryzmat inni. Tylko nieliczni są elastyczni i potrafią przełączać ustawienia w zależności od sytuacji. Właśnie tej elastyczności uczę podczas moich szkoleń. Aby nauczyć się patrzenia na daną sytuację z perspektywy drugiego człowieka, trzeba sobie wyobrazić, jak ona wygląda w jego oczach. Należy zadać sobie pytania: „Gdybym ja był na tym miejscu, to jak bym to widział?”, „Gdybym miał to doświadczenie, taką wiedzę, takie umiejętności i tyle lat, to ta sytuacja byłaby dla mnie…”. Potrenuj to, proszę, spójrz na twoje relacje z bliskimi ci osobami z ich perspektywy. Zobacz, czy dzięki temu skłonność do obwiniania ich będzie mniejsza. Po drugie, aby przestać narzekać, warto zastanowić się nad skutkami tej czynności – po co to robisz, do czego to może doprowadzić. Jeżeli zobaczysz negatywne rezultaty, rezygnacja z obwiniania może przyjść znacznie łatwiej.

Inną kwestią, którą trzeba przemyśleć, jest obwinianie siebie. Z tego również warto zrezygnować, jeżeli ci nie służy i nie motywuje do działania, nie zachęca do podejmowania wysiłku. Zdrowa dawka poczucia winy może oczywiście być motywująca, ponieważ popycha cię do takiej aktywności, aby to poczucie zatrzeć. Jednak zbytnie obwinianie siebie jest destrukcyjne, blokuje działanie i może zniszczyć życie. Poczucie winy zwykle wynika z doświadczeń, którym nadajemy znaczenie porażki. Kierujemy je do przeszłości, czyli w kierunku, na który absolutnie nie mamy wpływu. Brak poczucia wpływu przytłacza jeszcze bardziej.

Zrezygnuj z obwiniania się, zamiast tego zadaj sobie lepiej takie pytania: „Czego ta sytuacja mnie nauczyła, jak mnie ukształtowała, w jaki sposób mnie wzmacnia?”, „Jakich błędów dzięki temu mogę uniknąć w przyszłości?”, „Jak dzięki temu mogę pomóc innym ludziom?”. Obserwuj, jak te pytania na ciebie działają. Zrezygnuj z niezdrowego obwinia innych i siebie – to niczemu nie służy. To „zatęchłe” wyobrażenia, które odbierają ci siłę, zatruwając każdą kroplę czystego, dobrego myślenia. Pamiętasz pytanie z pierwszego rozdziału? „Kim byłbyś bez tego sposobu myślenia?”.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

e-biznes i sprzedaż

Rozmowa z robotem

27 stycznia 2017

„Nie ma nic gorszego dla klienta, od konsultanta, który prowadzi rozmowę jak mechaniczny robot:

„Dzień dob-ry, z tej stro-ny Ka-rol F-roń. Dzwo-nię do Pa-na w imie-niu…”. Bla bla bla. Czytanie skryptu to największa zbrodnia, jakiej możesz dokonać na kliencie. On chce rozmawiać z żywym człowiekiem, a nie z robotem! Z robotem jeszcze się nagada, bo w przyszłości w prostych pracach roboty z pewnością nas zastąpią, ale na razie on chce rozmawiać z drugim człowiekiem, chce czuć jego emocje, słyszeć, jak się zastanawia, myśli, kombinuje, a nie tylko czyta gotowe formułki zapisane w skrypcie.

Oczywiście, kiedy zaczynasz pracę, jesteś początkującym telemarketerem, często musisz posiłkować się skryptem, aby jakoś prowadzić rozmowy, i zwykle te rozmowy są sztuczne, po prostu słychać, że czytasz. Nie przejmuj się tym, musisz przeprowadzić kilkanaście, kilkadziesiąt rozmów, aby poczuć się pewniej i wypracować własny sposób prowadzenia rozmowy. Kiedy już będziesz się czuć wystarczająco pewnie, aby odrzucić skrypt, zrób to. Zobaczysz wtedy, o ile chętniej klienci będą chcieli z Tobą rozmawiać.

Najlepsi sprzedawcy to ci, którzy są autentyczni, prawdziwi, szczerzy, bo dzięki temu przyciągają do siebie innych. Nikt nie lubi ludzi sztucznych, wykreowanych, naśladujących, dlatego zawsze będziesz lepszy, będąc sobą, zamiast udawać kogoś, kimś nie jesteś. Jak mówi znane powiedzenie: „Bądź sobą. Wszyscy inni są już zajęci”.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia sprzedaży telefonicznej”, której autorem jest Karol Froń.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strach ma wielkie oczy

26 stycznia 2017

„Kolejny filtr to strach. Jeśli dokonasz interpretacji przez filtr strachu, to licz się z reakcjami: „pewnie mi coś nie wyjdzie”, „zdenerwuję się”, „coś mi się pomyli”, „co sobie o mnie pomyślą?”.

Dobrym przykładem są wystąpienia publiczne. Ponoć Amerykanie najbardziej boją się właśnie ich, Anglicy największy lęk odczuwają przed pająkami, potem przed wystąpieniami (sic!), a dalej przed śmiercią. Ja lubię wystąpienia, przemawianie i rozmawianie z ludźmi, dla mnie stanowi to sens życia, choć nie zawsze tak było. Dzisiaj oczywiście, jeżeli mam wystąpić przed nową publicznością, czuję podekscytowanie. Jednak aby zamienić strach na entuzjazm, świadomie musiałem nad tym pracować. Kiedyś tak dla zabawy zacząłem porównywać polski show Mam talent! z jego amerykańskim odpowiednikiem America’s Got Talent. Zauważyłem, jakie są różnice w reakcji uczestników na pytanie jurorów: „Jak się czujesz przed występem?”. Polacy zwykle odpowiadają coś w rodzaju: „Jest trema”. Reakcje amerykańskich kandydatów na celebrytów są inne – ci zwykle mówią: „I am excited”. To doświadczenie pokazuje, że interpretacja jest ważna: powiedz sobie, że się boisz, wówczas będziesz się bał, powiedz, że jesteś podekscytowany, a poczujesz ekscytację.

Powiedzmy, że w ciągu dwóch tygodni masz przygotować prezentację. To, czy podejdziesz do niej ze strachem czy z entuzjazmem, będzie miało następstwa – przygotujesz ją tak, aby twoje oczekiwania się potwierdziły. Podobno tylko dwa rodzaje lęku są biologicznie uzasadnione: lęk przed hałasem i lęk przed upadkiem. Wszystkie inne wytworzyliśmy sobie sami. Dla mnie osobiście pomaga świadome przeanalizowanie definicji strachu, którą kiedyś sformułowałem na własne potrzeby. Może przysłuży się również tobie: „strach jest naturalną reakcją, przygotowującą organizm na zmianę”. Co najmniej dwa punkty tej definicji są niezmiernie istotne. Po pierwsze, strach jest naturalną reakcją, czyli jeżeli coś jest naturalne, należy to zaakceptować, ponieważ walczyć z naturą nie ma sensu. Jeżeli coś jest naturalne, jest to też potrzebne. Do czego? Precyzuje to druga część definicji: do przygotowania organizmu na zmianę.

Pomyśl teraz przez chwilę – jaki jest twój oddech, jeżeli się czegoś boisz? Przyspieszony, prawda? Co z tego wynika? Dzięki temu więcej tlenu dostaje się do organizmu i do krwiobiegu. Jakie masz tętno w obliczu zagrożenia? Oczywiście szybsze, przez co bogata w tlen krew szybciej dociera do mózgu. W związku z tym uzyskujesz lepszy dostęp do zakamarków twojej pamięci. Dlaczego więc czasami dzieje się tak, że trema powoduje, iż zapominasz wcześniej wyuczonych treści? Jest to spowodowane tym, że negatywnie interpretujesz strach. Ma to swoje biologicznie wytłumaczenie: w takiej sytuacji obkurczają się twoje naczynia krwionośne, rośnie ciśnienie tętnicze i w efekcie mózg jest dotleniony słabiej. Ja w takiej chwili, kiedy pojawia się jakaś emocja, którą można powiązać ze strachem, mówię do siebie coś w rodzaju: „To super, mój organizm będzie gotowy na to, co ma się wydarzyć”. Jeżeli czeka mnie jakieś publiczne wystąpienie, mówię sobie: „Świetnie, będę miał lepszy kontakt z publicznością, lepszy dostęp do wiedzy i zapamiętanych przykładów”. I rzeczywiście tak się dzieje.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Wiedza Majów

25 stycznia 2017

„Majowie nazywali siebie strażnikami czasu i zostawili ludzkości wiedzę, która stała się bardziej zrozumiała dopiero w zeszłym stuleciu. Zakładam, że jeszcze nie wszystko potrafimy z niej pojąć, a i z zastosowaniem tej wiedzy mamy jako ludzie duży problem, ale i tak uważam, że wnieśli bardzo duży wkład w zrozumienie sensu naszego istnienia.

Kalendarz Majów opiera się na kombinacji trzynastu fal i dwudziestu tonów powtarzających się w czteroletnich cyklach, ponieważ oni chyba jako pierwsi postrzegali człowieka jako istotę czteropłaszczyznową, złożoną z ciała, umysłu, emocji i ducha. Istotne jest to, że najważniejszym elementem filozofii jest dusza, która wciela się wiele razy, by kontynuując ziemską naukę, osiągnąć doskonałość. Kalendarz Majów określa 260 indywidualnych kinów – znaków zodiaku uzależnionych od dnia, miesiąca i roku urodzenia. Przykładowo: osoba urodzona 27 lipca w jednym roku będzie miała inny kin narodzin (znak zodiaku) niż osoba urodzona tego samego dnia rok wcześniej czy rok później. Według kalendarza Majów za pomocą daty urodzenia można określić, na jakiej płaszczyźnie człowiek będzie miał najwięcej do załatwienia: fizycznej, umysłowej, emocjonalnej czy duchowej. Określenie cech charakteru, którymi zostajemy obdarzeni podczas urodzenia, jest pewną wskazówką na temat tego, z jakimi sytuacjami w życiu będziemy się najczęściej spotykać.

Majowie twierdzili, że każdy z nas wybiera sobie dzień narodzin oraz rodzinę, czyli warunki, w których przyjdzie na świat. Wybór wynika z zadania, jakie sobie na dane wcielenie wyznaczyliśmy. Ten proces dotyczy każdego człowieka i tym samym zasadom podlegamy jako ludzkość.

Mam świadomość, że to, co piszę, jest dla większości z Was co najmniej szokujące. Nie dziwię się – sam musiałem prześledzić daty urodzenia kilkuset osób z mojego otoczenia, żeby zrozumieć, że to działa. Najprostszą metodą, aby samemu się przekonać, czy to ma sens, jest sprawdzenie swojego kinu narodzin na stronie: http://www.maya.net.pl/ (…).

Tajemnica Majów, ich kultury i filozofii, którą chcieli nam przekazać, jest jeszcze głęboko ukryta mimo ciągłej pracy nad ostatnimi odkryciami. Proces zaawansowania prac określają archeologowie, którzy twierdzą, że są dopiero na początku zgłębiania tajemnic hieroglifów, a być może natrafią na inne osobliwości. „Pozostało nam do eksploracji 99,9% ruin Xultun, co oznacza jeszcze dziesięciolecia pracy” – powiedział profesor Bill Saturno z Boston University, współautor artykułu w „Science” i szef wykopalisk.

Na ten moment wiemy, że Majowie:

  • uznawali reinkarnację za naturalne zjawisko pozwalające ludziom i ludzkości rozwijać się;
  • opracowali kalendarz, który pokazuje, że cały wszechświat funkcjonuje w cyklu powtarzającym się co 4, 52, 5125, 26 tys. lat;
  • stworzyli listę 260 indywidualnych kinów, każdy przypisany do jednego konkretnego dnia narodzin.

Wiedza Majów ma dla nas bardzo duże znaczenie w sensie duchowym. Tak jak pisałem, poprzez poznanie swojego kinu narodzin możemy dowiedzieć się np., która płaszczyzna życia będzie dla nas najistotniejsza, na której powinniśmy się skoncentrować, jakie cechy dla siebie wybraliśmy, z jakimi zadaniami będziemy się musieli zmierzyć. Właściwa interpretacja pozwala też poznać nasze słabe strony oraz główną cechę, nad którą będziemy musieli mocno pracować. Wyjaśnia też nasze powiązania z innymi ludźmi poprzez partnerów analogicznych, antypodalnych i partnera-przewodnika. Może też być cenna dla rodziców. Znając kin narodzin własnego dziecka, można je przygotować do wyzwań, które będą je czekały w dorosłości, zwłaszcza że nie przez przypadek wybrało takich, a nie innych rodziców. Mógłbym długo pisać o zaletach kalendarza Majów, ale myślę, że sami je docenicie, a ja też jestem dopiero w trakcie ich poznawania.”

Fragment pochodzi z książki „Czy można oszukać przeznaczenie?” Sławomira Bączkowskiego.

e-biznes i sprzedaż

Siła przewidywania

23 stycznia 2017

„W momencie, w którym przestałem być amatorem i zacząłem być profesjonalistą (po podjęciu decyzji, by się poświęcić i oddać całkowicie mojej karierze), zacząłem studiowanie tematu sprzedaży. Robiłem notatki podczas każdej rozmowy z klientami. Czasem nawet nagrywałem spotkania na dyktafon lub kamerę! Potem studiowałem te materiały niczym drużyna piłkarska, która analizuje nagrania z meczu. Wtedy tego jeszcze nie wiedziałem, ale właśnie w taki sposób zdobyłem umiejętność przewidywania.

Przewidywać oznacza wiedzieć, co się zaraz wydarzy. Niejako przypadkiem natknąłem się na tę umiejętność i okazało się, że zacząłem nabierać coraz lepszego wyczucia na temat tego, co się wydarzy, zanim to faktycznie nastąpiło. Wiedziałem, co muszę robić każdego dnia, by wygenerować konkretny dochód. Zyskałem możliwość dokładnego przewidzenia, z iloma osobami będę musiał porozmawiać, by sprzedać daną ilość produktów.

Później odkryłem, że jestem coraz bardziej pewien tego, co powinienem powiedzieć, i wiedziałem, jaką reakcję wywołają moje słowa u potencjalnego klienta. Byłem w stanie przewidzieć obiekcje i zapobiec im, zanim jeszcze klient je wypowiedział. To wszystko sprawiało wrażenie, jakbym pracował w trybie slow motion (w spowolnionym tempie). Można to porównać do sytuacji, w której znałbym wszelkie ruchy wszystkich graczy będących aktualnie na boisku i wiedziałbym, co każdy z nich zrobi za chwilę. Umiejętność przewidywania jest pierwszą rzeczą, która pojawia się, gdy stajesz się profesjonalistą. Gdy osiągnąłem ten poziom, wiedziałem, że jestem na dobrej drodze do mojego wielkiego sukcesu.

Przewidywanie jest mało znaną – i bardzo często niezauważoną – zaletą profesjonalisty. Nigdy nie słyszałem, by o niej mówiono głośno, lecz wiem, że istnieje. Jeśli kiedykolwiek czytałeś o wielkich sportowcach, pewnie zauważyłeś, że mówią oni o tym samym zjawisku, dzięki któremu wiedzą, co będzie miało miejsce, zanim to się faktycznie wydarzy. Zarówno Wayne Gretzky, jak i Michael Jordan wspominali o zjawisku przewidywania przebiegu gry i rezultatów każdego ruchu.

Dawno temu sprzedawałem produkt skierowany do multimilionerów i przy tym prędko zorientowałem się, że mam bardzo mało czasu na zrobienie prezentacji, zwłaszcza że dla tej grupy ludzi czas był wyjątkowo cenny. W zasadzie czas był dla nich warty więcej niż pieniądze.

Od razu, gdy rozpocząłem rozmowę telefoniczną z jednym z tych potencjalnych klientów, wiedziałem, na czym będą polegały jego zastrzeżenia: „Synu, masz 60 sekund”. Przewidziawszy prawidłowo sytuację, nie musiałem zastanawiać się nad tym, co robić lub co powiedzieć. Dzięki temu, że „nauczyłem się” takich osób i umiałem przewidzieć to, co się wydarzy, mogłem wziąć odpowiedzialność za rezultaty rozmowy i mieć satysfakcjonujące wyniki. Ten klient, który na początku sprawiał wrażenie trudnego, wkrótce stał się jednym z moich najlepszych klientów. Później pomógł mi rozpocząć moją karierę w branży szkoleń sprzedażowych.

Jak nabywa się umiejętność przewidywania? Zacznij obserwować wszystko, co się dzieje, patrz na to ze skupieniem, ale bez emocji lub oceniania, i zbieraj dane. Umiejętność przewidywania rozwija się w momencie, w którym zaczynasz zakładać, że jesteś odpowiedzialny za to, co się wokół ciebie dzieje, i wynika z przekonania, że jesteś w stanie to kontrolować. Musisz całkowicie skupić się na przebiegu spotkań z klientami i zapamiętywać je. Wtedy zaczniesz obserwować powtarzający się zestaw schematów.

Gdy zacząłem nagrywać swoje rozmowy telefoniczne i robić notatki z każdej rozmowy, którą przeprowadziłem z klientami, szybko zauważyłem, że rozwija się we mnie umiejętność dostrzegania schematów zachowań, i dzięki temu byłem w stanie przewidywać to, co się wydarzy, zanim to faktycznie następowało. Działo się to tak łatwo i prędko. Zawsze miałem przy sobie zeszyt z obiekcjami klientów i zapisywałem w nim każde najmniejsze zastrzeżenie zgłaszane przez nich. Następnie analizowałem moje notatki i zauważyłem, że większość moich klientów ma podobne uwagi. Moja świadomość się poszerzyła, dzięki czemu byłem w stanie znaleźć właściwe rozwiązania. To niesamowite, w jakim tempie stałem się świadomy tego, co się dzieje. Klient mówił mi coś, a ja to zapisywałem. Następny powiedział dokładnie to samo, a ja również to zanotowałem. Gdy zacząłem obserwować i brać odpowiedzialność za to, co się ze mną dzieje, byłem w stanie przewidzieć, co powie klient. Co więcej, byłem przygotowany na to, co powinienem odpowiedzieć. Miałem kontrolę, ponieważ dysponowałem wiedzą. Wiedza jest niezbędnym składnikiem sukcesu, gdyż wiedza oznacza siłę w życiu. Wiedzieć znaczy skończyć z mniejszą liczbą decyzji na „nie” u klientów. Mniejsza liczba decyzji na „nie” oznacza lepsze życie!

Dzięki prostej czynności obserwacji moje wyniki niemal podwoiły się. Moja pewność siebie gwałtownie wzrastała wraz z posiadaną wiedzą. To samo można było powiedzieć o moich dochodach. Przewidywanie! Widziałem przyszłość, nie dlatego że byłem psychicznie chory, ale dlatego że dokładnie obserwowałem przeszłość. Wtedy nie byłem tego świadomy, ale teraz widzę, że zdolność przewidywania jest jedną z pierwszych zalet, które są rezultatem pełnego oddania się danej sprawie.

Stałem się odpowiedzialny, świadomy, ostrożny i skupiony na rozwiązaniach, i umiałem przewidywać! Dopóki nie staniesz się oddanym nauce uczniem, nie zyskasz umiejętności przewidywania. Każdy mistrz (w dowolnej branży) posiada zdolność dokładnego przewidywania.

W momencie, w którym zdobędziesz już to wyczucie na temat tego, co może się wydarzyć, zacznij robić notatki i nagrywaj wszystko, co możesz. Nagrywaj się na wideo, żebyś mógł potem obejrzeć swoje zachowanie z innej perspektywy. Zacząłem zwracać uwagę na to, co mówię, na moją mimikę twarzy, odpowiedzi, ton, głos, gesty i – wow – tyle trzeba było się jeszcze nauczyć! Uzależniłem się od tego, by nauczyć się wszystkiego, co tylko mogłem! Przewidywać znaczy wiedzieć, a wiedzieć znaczy radzić sobie w różnych sytuacjach. To zwiększy twoją pewność siebie i twoje wyniki sprzedażowe. Sprzedawać skutecznie to lubić swoją pracę, co oznacza, że będziesz rósł w siłę dzięki temu, że sprzedajesz stopniowo coraz więcej. Każde zwycięstwo nakręca cię do tego, byś odnosił kolejne sukcesy.”

Fragment pochodzi z książki „Sell Or Be Sold” Granta Cardone.

rozwój osobisty i osiąganie celów

„C” jak ciekawość, czyli rada dwunasta: bądź poszukiwaczem przygód

18 stycznia 2017

„Mnie ciekawość motywuje najbardziej. Pytanie, co jest dalej, a co, jak otworzę te drzwi, za którymi czai się strach, a co będzie kryło się za kolejnym doświadczeniem.

Wielcy wizjonerzy tego świata kierowani byli ciekawością. Dlatego chociażby latamy samolotami. Również ci, którzy sprawili, że latamy do np. Londynu za 19,99 zł, musieli być ciekawi tego, czy taka cena w ogóle jest możliwa. Chyba jest, skoro pojawiają się takie promocje. Ale najpierw musiały pojawić się w czyjejś głowie, w czyichś myślach.

Bądź ciekawskim człowiekiem. Zauważyłem, że nie jest to jakaś powszechna przypadłość. W dobie selfie bardziej chodzi o to, aby inni zobaczyli nasz dzióbek, a nie abyśmy my zobaczyli ich dzióbki. Nawet bliscy znajomi często ograniczają się do prostych pytań typu: „Co u ciebie słychać?”. „Byłem na Dominikanie”. „Aha, i jak było?”. „Egzotycznie”. „A moja znajoma też była i opowiadała…”.

Bądź jak dziecko, które rozrywa opakowanie, aby jak najszybciej dostać się do zawartości. Z ciekawości oczywiście. Dorośli, kiedy otrzymują prezenty, odkładają otworzenie na później. Nie odkładaj ciekawości do jutra.

Bądź ciekaw dzisiaj.”

Fragment pochodzi z książki Jacka Walkiewicza „Pełna MOC życia” (Wydanie II zmienione).

e-biznes i sprzedaż

Wierność naturze

17 stycznia 2017

„Od lat z fascynacją patrzę na zwierzęta i podziwiam ich wyjątkowość. Każde z nich ma coś, co je wyróżnia. Ptaki mają skrzydła, dzięki czemu mogą z łatwością wzbijać się w powietrze. Lew i tygrys mają silne szczęki, zwinne i silne ciało, co ułatwia im zdobycie pożywienia. Żyrafy posiadają długą szyję, dzięki czemu mogą sięgnąć w najbardziej niedostępne miejsca. Pingwiny potrafią pływać w wodzie i chodzić po lądzie (chociaż nieporadnie). Słonie ujmują nas połączeniem powolności kroków z precyzją ruchów trąby, która zwinnie wkłada do paszczy kawałki owoców.

Każdy z tych gatunków zwierząt zachwyca niepowtarzalnością i spełnieniem w tym, jak żyje. Zadałem sobie kiedyś pytanie: co by było, gdyby nagle lew zaczął chodzić jak pingwin albo próbował jak żyrafa wyciągać szyję i szukać liści na drzewach? Czy z równą fascynacją przyglądałbym się lwom? Być może tak, ale pewnie dlatego, żeby się pośmiać, ale nie podziwiać. Taki lew byłby śmieszny i straciłby swoje dostojeństwo.

Gdy człowiek traci swój autentyzm, też zaczyna być śmieszny. Kiedy przestajemy wykorzystywać nasze mocne strony, kiedy zaczynamy udawać kogoś innego, możemy przypominać lwa, który porusza się jak pingwin.

Warto korzystać z tego, co dostaliśmy od natury, i odkrywać, a później wykorzystywać talenty, jakie mamy. To jest warunkiem spełnienia się w życiu.

Abraham Maslow, twórca piramidy potrzeb, podkreślał, że aby zaspokoić potrzebę samorealizacji, należy po kolei osiągnąć spełnienie kolejnych potrzeb poprzedzających samorealizację. Są to potrzeby: fizjologiczne, bezpieczeństwa, przynależności i miłości, szacunku. Samospełnienie, będące na szczycie hierarchii potrzeb, jest odnalezieniem tego, co Maslow nazywa wiernością swojej naturze, czyli robieniem tego, do czego każdy z nas się najlepiej nadaje. W książce Motywacja i osobowość Maslow ujmuje to tak: „Muzycy muszą zajmować się muzyką, malarze muszą malować, poeci muszą pisać, jeśli ostatecznie mają być ze sobą w zgodzie”.

W życiu warto szukać tego, co wyjątkowego możemy dać innym. Gdy odkrywamy pasję i dzielimy się naszą wyjątkowością, wtedy się spełniamy.”

Fragment pochodzi z książki „Naturalnie o biznesie” Andrzeja Kowalczyka.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Emocje

16 stycznia 2017

„Mrowienie, łaskotanie, drżenie, wibrowanie, wrażenie przepływu, ociężałość, falowanie i pulsowanie w ciele oraz na skórze, wrażenie kłucia, ciarki, ból, palące lub zimne powierzchnie, skurcze mięśni… Można by tak wymieniać długo, ponieważ ludzie zwykle mają swoje własne określenia na odczucia powstałe w wyniku emocji. Warto sobie uświadomić, że owe odczucia nie biorą się znikąd: zawsze są efektem myśli, reakcją ciała na pojawiające się wspomnienia, obserwacje lub wyobrażenia. Skoro jednak proces nadawania znaczenia doświadczeniu jest nieświadomy, nieświadomie też rodzą się emocje. W rezultacie zauważamy i zapamiętujemy je, nie rejestrując myśli, które je poprzedzały.

Kiedyś jedna z uczestniczek moich szkoleń powiedziała:
Czasami jak coś powiem, to się potem tego wstydzę.
Co konkretnie musisz powiedzieć, aby poczuć wstyd? – zapytałem.
Nie pamiętam, co mówiłam, pamiętam tylko wstyd – odparła.

Słyszałeś kiedyś stwierdzenie „emocje rządzą światem”? Z punktu widzenia ewolucji emocje pomogły naszemu gatunkowi przetrwać i dojść do poziomu, w którym jesteśmy obecnie. Mogą uskrzydlić albo uziemić i są niezwykle ważne w procesie planowania i podejmowania decyzji. Jedne z bardziej pozytywnych znanych mi emocji towarzyszą zakochaniu. Człowiek zakochany ma u stóp cały świat, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Odczucia towarzyszące zakochaniu dodają siły, odwagi i pewności siebie.

Zakochani postrzegają świat w różowych kolorach i wykazują dużą skłonność do ryzyka. Przeżyłeś kiedyś ten stan? Jeżeli tak, to jestem pewien, że pamiętasz bardziej odczucia i emocje niż myśli, jakie towarzyszyły temu wyjątkowemu doświadczeniu. Po drugiej stronie emocjonalnej huśtawki mamy strach, niepewność, przygnębienie. Te emocje powodują powstawanie bardzo nieprzyjemnych odczuć, co prowadzi do zniechęcenia w podejmowaniu jakiegokolwiek działania lub do działania irracjonalnego.”

Fragment pochodzi z książki „Potęga Życia” Lechosława Chaleckiego.

e-biznes i sprzedaż

Pierwsze wrażenie

16 stycznia 2017

„Etap powitania klienta jest najważniejszy podczas rozmowy, ponieważ od niego zależy sprawa kluczowa: czy będziesz miał szansę porozmawiać z klientem, czy też zostaniesz spławiony już na starcie. Można oczywiście dyskutować, że najistotniejsze jest przedstawienie oferty, bo to tutaj dokonuje się sprzedaży, lub że najważniejsze jest zamknięcie sprzedaży, bo bez niego nie będzie transakcji, jednak to właśnie od początkowego etapu rozmowy, czyli powitania, zależy, czy w ogóle dojdzie do prezentacji lub zamknięcia.

Najważniejszym elementem powitania jest pierwsze wrażenie. Kiedy wykonujesz setny telefon danego dnia, nie masz żadnego efektu od rana, jesteś zmęczony i zniechęcony, trudno Ci będzie zrobić dobre wrażenie na kliencie. Jeśli dzwonisz „na zimno”, nie mając żadnej informacji o rozmówcy, nie wiesz, do kogo się dzwoniłeś. Możesz zastać go w każdej możliwej sytuacji:

  • ma spotkanie biznesowe;
  • jest na rybach;
  • jedzie ciągnikiem po swoim polu;
  • przygotowuje obiad dla rodziny i klei pierogi;
  • jest w pracy i nie może rozmawiać;
  • odbiera dziecko z przedszkola;
  • prasuje, pierze, sprząta;
  • prowadzi samochód;
  • jest na wakacjach…

i w stu innych momentach życia, których nie sposób tutaj wymienić. Musisz zdawać sobie sprawę, że dzwoniąc do klienta, wchodzisz na chwilę z buciorami do jego życia. Pukasz do drzwi i liczysz na to, że Ci otworzy, a następnie wpuści do środka. Dlaczego jednak miałby to robić? Tylko dlatego, że Ty tego chcesz? Czy Ty przerwiesz rozmową kwalifikacyjną tylko po to, aby wysłuchać informacji o nowych ofertach komórkowych? Nie sądzę. Ale gdybyś się dowiedział, że właśnie wygrałeś w lotto milion złotych, reakcje byłaby zupełnie inna, prawda?

Kiedy klient zobaczy za drzwiami brudnego, obdartego, śmierdzącego, smutnego sprzedawcę, to jeśli nie ma miękkiego serca, możesz być pewien, że wyrzuci Cię kopniakami i nigdy więcej nie wpuści. Klient musi mieć interes w tym, żeby zaprosić Cię do siebie, czyli żeby chcieć z Tobą rozmawiać. Skoro oderwałeś go od jego zajęć, to musisz dać mu coś, co sprawi, że w jego głowie zapali się żarówka i Twój rozmówca stwierdzi: „Hmm… może warto porozmawiać z tym człowiekiem i nie spławiać go od razu?”.

Klienci są dość sceptycznie nastawieni do dzwoniących konsultantów telefonicznych, gdyż wiedzą, że pracownicy telesprzedaży potrafią być nachalni, bezkompromisowi, często czytają z kartek i przypominają bardziej roboty niż ludzi, a któż chciałby rozmawiać z robotem? Jeśli Ty chciałbyś już na starcie „zapunktować” u klienta i nie być tak potraktowany jak zwykle traktowany jest telemarketer, musisz się wykazać inicjatywą, pokazać uśmiech i dać klientowi jakąś wartość, którą otrzyma, poświęcając czas na rozmowę z Tobą.

Pierwsze wrażenie trwa zwykle 5 – 7 sekund, podczas których Twój klient już wie, czy będzie chciał z Tobą rozmawiać, czy raczej jak najszybciej zakończyć rozmowę. Żeby mieć szansę na kontynuację rozmowy, powinieneś zadbać o kilka elementów jeszcze przed wykonaniem połączenia:

1. Zanim wybierzesz numer do klienta, dowiedz się czegoś o nim: jaką firmę prowadzi, czym się zajmuje, gdzie mieszka, jak ma na imię, czym się interesuje itp. – pozwoli Ci to złapać już na starcie kontakt z rozmówcą.

2. Zanim zadzwonisz, upewnij się, że nie leżysz na krzesełku, tak jak masz to w zwyczaju robić np. w autobusie, pociągu lub na własnej kanapie. Zadbaj o wyprostowaną postawę, która korzystnie wpływa na Twoją przeponę, nie uciska jej i nie powoduje, że mówiąc, męczysz się. Kiedy leżysz i masz ściśniętą przeponę, Twój głos jest niższy, masz mniej energii, entuzjazmu, a to wszystko słychać w słuchawce!

3. Jeśli możesz, wstań z krzesełka i stój. Rozmawianie z kimś w pozycji stojącej sprawia, że czujesz się o wiele bardziej pewnie i jesteś lepszym negocjatorem.

4. Zapomnij o wszystkich nieudanych rozmowach z tego dnia, uśmiechnij się do siebie i potraktuj tego klienta, jakby był on Twoim przyjacielem: bądź radosny, miły, emanuj dobrą energią. Pokaż mu, że cieszysz się na myśl o rozmowie z nim. Wyobraź sobie, że klient ma gorszy dzień, a Ty zadzwoniłeś do niego, aby poprawić mu humor.

Kiedy klient podniesie słuchawkę i powie „halo”, rozpocznie się proces sprzedaży, od którego już nie będzie odwrotu. I chociaż sprzedaż zaczyna się w Twojej głowie na długo przed rozmową, to jednak dopiero po tym, jak klient się odezwie, dojdzie między wami do interakcji i po raz pierwszy będziesz miał szansę przekonać klienta, że warto, by poświęcił Ci swój czas.

Więc kiedy już wybierzesz numer i po kilku sygnałach usłyszysz w słuchawce głos klienta, musisz być gotowy, aby od pierwszej sekundy działać tak, by sprzedać. Nie możesz sobie pozwolić na powolne rozkręcanie się na początku biegu, bo jeśli spalisz temat w ciągu pierwszych 100 m, czyli kilku sekund, nie będziesz miał okazji przebiec z klientem maratonu. Bądź więc jak Tommy Lee Jones w Ściganym, jak bulterier, jak wściekły byk! 🙂

Nie pozwól, aby Twoja zrezygnowana postawa, smutny wyraz twarzy, rezygnacja w głosie były tym, co klient wyczuje już na starcie. Pokaż mu się jako profesjonalny, ciepły, uśmiechnięty, zadowolony z życia człowiek, a wtedy on zechce wpuścić Cię choć na chwilę do swojego życia, abyś i jemu poprawił humor tego dnia. Nie chcemy przebywać wśród osób, które ciągną nas w dół, demotywują i powodują, że wszystkiego nam się odechciewa. Chcemy za to obcować z pozytywnymi, zadowolonymi z życia, radosnymi ludźmi, bo dzięki nim nasze życie również staje się choć odrobinę bardziej kolorowe. I ty musisz być właśnie takim sprzedawcą, który poprawia życie klienta, a możesz to zrobić swoim uśmiechem i przyjaznym nastawieniem już od pierwszych sekund rozmowy.

Na początku swojej pracy jako telemarketer miałem sytuację, w której byłem już po kilku godzinach pracy od rana, nie było żadnego efektu w postaci podpisanych umów i zwyczajnie czułem się zmęczony i zniechęcony – jedyne, na co miałem ochotę, to iść do domu. Moja menadżerka, widząc, że prawie położyłem się na fotelu, zgiąłem się wpół jak paragraf, podeszła do mnie i zapytała, czy wszystko okej. Odpowiedziałem, że jestem zły i zmęczony, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać i nie udało mi się dzisiaj nic sprzedać, więc chciałbym już pójść do domu. Gdy to usłyszała, zamyśliła się na chwilę, po czym powiedziała do mnie: „Zarówno kiedy myślisz, że dasz radę, jak i wtedy gdy myślisz, że nie dasz rady, w obu przypadkach masz rację”.

Kiedy te słowa do mnie dotarły, uświadomiłem sobie, że to ja jestem powodem, dla którego klienci nie chcą ze mną rozmawiać. To moja postawa, nastawienie i wiara w sprzedaż determinują moje wyniki. Kiedy te słowa odbijały się echem w mojej głowie, już wiedziałem, że popełniłem błąd. Podniosłem się na krześle, wyprostowałem, wziąłem kilka głębokich oddechów i stwierdziłem, że to, co się wydarzyło tego dnia, jest wyłącznie efektem mojego negatywnego nastawienia i przekonania, że klienci i tak ode mnie nie kupią. Więc jeśli chcę osiągnąć sukces i coś sprzedać, muszę zmienić nastawienie! Postanowiłem, że w tym dniu do końca pracy będę zadowolony, uśmiechnięty i nie będę się zrażał, jeśli klient będzie niemiły lub mi odmówi. I wtedy stało się właśnie to, czego oczekiwałem! Po kilkunastu kolejnych telefonach w końcu trafiłem do przemiłej kobiety, która kupiła ode mnie abonament telefoniczny i wcale nie dlatego, że moja oferta była najlepsza, tylko dlatego, że spodobała jej się rozmowa ze mną.

Tego dnia uświadomiłem sobie dwie rzeczy: po pierwsze, tylko ja jestem odpowiedzialny za moją sprzedaż, nie klienci. Po drugie, klient nie kupuje oferty, tylko kupuje sprzedawcę, który oferuje dany towar. Tego dnia moje nastawienie do sprzedaży diametralnie się zmieniło i rozpoczął się okres mojej wspaniałej hossy w sprzedaży telefonicznej.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia sprzedaży telefonicznej”, której autorem jest Karol Froń.

e-biznes i sprzedaż

PROFESJONALISTA CZY AMATOR

11 stycznia 2017

„PROFESJONALISTA

Zapraszam cię, abyś wkroczył do mojego świata, poznał tajemnice sprzedawcy z prawdziwego zdarzenia i dowiedział się, jak się nim stać. Nawet jeśli nie jesteś sprzedawcą z zawodu, powinieneś podchodzić do tego profesjonalnie, aby zacząć wynosić z życia więcej niż dotychczas. Zawsze mówię uczestnikom mojego seminarium dotyczącego finansów: „Jeśli chcesz być bogaty, naucz się sprzedawać”. W wieku 26 lat, po latach poszerzania swojej wiedzy, zbierania i analizowania informacji oraz intensywnej nauki, stałem się zawodowym sprzedawcą. Ciężka praca naprawdę się opłaciła, a dzięki nauczeniu się tej niedocenionej umiejętności moje życie zmieniło się na zawsze. Każda założona przeze mnie firma, każdy zarobiony grosz, wszystkie wspaniałe rzeczy, które miały miejsce w moim życiu, są skutkiem opanowania tej umiejętności.

Trzy czwarte ludzi na świecie nie ma pojęcia, że sukcesy, które odniosą w karierze i życiu osobistym, zależą całkowicie od sprzedaży. Jeśli nie wiedzą, jak sprzedawać, nie odniosą sukcesu. Mam nadzieję, że jesteś już świadomy tego, że sprzedaż jest niezbędną częścią twojego życia, nawet jeśli nie robisz tego zawodowo. Żadne marzenie nie może stać się rzeczywistością bez pomyślnego „sprzedania go” innym.

Profesjonalista: osoba angażująca się w konkretne zajęcie, traktująca je jako swoje główne źródło dochodu, nie hobby.

Z mojego doświadczenia wynika, że 99% wszystkich „profesjonalnych” sprzedawców ma małe pojęcie o tym, czym jest sprzedaż, i jeszcze mniejsze pojęcie o tym, jak określać i przewidywać jej rezultaty. Moje słowa nie mają na celu nikogo obrażać, ale mają ostrzec. Jeśli czujesz się urażony w jakikolwiek sposób, czytaj dalej. Czasami trudno jest zderzyć się z rzeczywistością i usłyszeć prawdę, ale ta książka sprawi, że przejmiesz kontrolę nad swoją pracą, zapanujesz nad klientem, zwiększysz swoje dochody i przemienisz się w prawdziwego profesjonalistę.

Większość wybitnych w tej dziedzinie nie nazywa siebie sprzedawcą. Wolą mówić o sobie: adwokat, negocjator, moderator, właściciel firmy, wynalazca, polityk, coach, fundraiser, agent, aktor, przedsiębiorca, planista finansowy i tak dalej. Spójrz na takie osobowości, jak Benjamin Franklin, John F. Kennedy, Martin Luther King Jr., Bill Gates, Martha Stewart, to tylko kilkoro spośród tych prawdziwych profesjonalnych sprzedawców.

AMATOR

Amator: osoba, która angażuje się w zajęcie, badanie, naukę lub dyscyplinę sportu w ramach hobby, nie zawodu, lub osoba niedoświadczona i niekompetentna w danej dziedzinie.

W ciągu ostatnich 25 lat poznałem setki tysięcy sprzedawców. Większość z nich była amatorami, niemającymi żadnego pojęcia na temat sprzedaży. Czy sprzedawanie jest dla ciebie wyłącznie hobby podobnym do oglądania telewizji? Czy brakuje ci doświadczenia i kompetencji w tej dziedzinie? Czy aby na pewno jesteś pewien tego, co robisz, gdy negocjujesz? Czy masz trudności z radzeniem sobie w życiu? Czy myślisz, że nie masz szans, by stać się sprzedawcą? Czy czujesz pogardę w stosunku do tego całego sprzedawania? Czy nienawidzisz odmowy i samego pomysłu przekonywania kogoś do czegoś?

Jeśli którekolwiek z wyżej wymienionych pytań odzwierciedla twoje odczucia na temat sprzedaży, czeka nas trochę pracy.

Mogę pokazać ci, jak stać się profesjonalistą, ale na początku musisz zrozumieć dwa istotne fakty: (1) to, czy przeżyjesz, zależy od sprzedaży, bez względu na to, czy jesteś sprzedawcą z zawodu, czy nie, a do tego (2) musisz postanowić, że będziesz zawodowcem w tym fachu, i pozbyć się wszelkich przekonań, że ta rola jest przeznaczona komuś innemu, a nie tobie. Musisz zdecydować, że chcesz osiągać w życiu to, na czym ci zależy. Skończ z przekonaniem, że twoim losem kieruje przeznaczenie lub jacyś bogowie. To ty kreujesz swoje życie. Będziesz musiał przestawić swój sposób myślenia tak, aby w pełni zrozumieć, że twoje własne życie i realizacja wszystkich marzeń zależy wyłącznie od twojej zdolności do sprzedawania. Jeśli nie potrafisz postawić na swoim, skończ z wymówkami. Natychmiast podejmij decyzję, by nauczyć się wszystkiego, co możliwe na temat jedynej recepty na sukces – sprzedaży.”

Fragment pochodzi z książki „Sell Or Be Sold” Granta Cardone.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strzeż daru

11 stycznia 2017

„Jesteśmy świadomymi współtwórcami samych siebie. Nasza wolna wola odzwierciedla nasz pierwiastek boski.

Uważam, że największym darem, jaki otrzymaliśmy od losu, jest nasza osobista zdolność wyboru reakcji. Oznacza to wolność wyboru własnych celów i własnego kierunku oraz wolność definiowania swojego celu w życiu.

Często spotykam jednak ludzi, którzy zaniedbują ten wspaniały boski dar. Są wśród nich zarówno tacy, którzy nigdy nie poświęcili czasu na zastanowienie się, czego tak naprawdę chcą, jak i tacy, którzy nie wierzą, że mają moc sprawczą czy kontrolę nad swoim życiem i sytuacją. Wielu wydaje się przestraszonych czy nawet zdegustowanych samą ideą wyznaczania celów. Być może wynika to z przekonań, że pieniądze i sukces materialny są w pewnym sensie złe i że powodzenie w tych dziedzinach jest „nieduchowe”. Czasami trafiam na ludzi, którzy w ogóle obawiają się bogactwa czy obfitości w jakiejkolwiek formie. Jednak rzadko poznaję osoby, które świadomie chciałyby mieć w życiu gorzej niż obecnie mają.

 

Urodziliśmy się, by uczynić widoczną chwałę Boga, która jest w każdym z nas. Nie w nielicznych. W każdym.
— Marianne Williamson

 

Jesteśmy wraz z Bogiem współ-twórcami, a nie marionetkami czekającymi na zrządzenie losu.
— Leo Booth

 

Poczucie cofania się w życiu można porównać do załamania umysłowego i emocjonalnego, do fizycznego osłabienia i wyczerpania. To odwrotność siły napędowej życia i ewolucji. Jak mawia Tony Wilson, świetny mówca i mój przyjaciel: „Przyroda funkcjonuje tylko w dwóch stadiach — w zielonym stadium wzrostu lub w dojrzałym stadium gnicia. Wybierz, które stadium wolisz”.

Z mojego doświadczenia wynika, że każdy człowiek przy zdrowych zmysłach chce czuć się „zielono i rosnąco”, robić postępy i dziś mieć się lepiej niż przed rokiem. Nie musi to oznaczać większych zasobów finansowych czy materialnych. Może chodzić o nową umiejętność lub świeżo zdobytą wiedzę. Może chodzić o osiągnięcia takie, jak: zdobycie kwalifikacji, zdanie testu, gruntowne udoskonalenie jakiejś cechy osobowości (np. stanie się bardziej cierpliwym, dbałym, wyrozumiałym, zdeterminowanym, zmotywowanym, skoncentrowanym) czy inne osiągnięcia najważniejsze dla danej osoby.

Zarówno te wymienione powyżej, jak i każdy inny typ osiągnięcia — bycie szczęśliwym, zadowolonym lub świadomym duchowo — zdobywa się poprzez wyznaczenie celu lub intencji. Jest to spójne i zgodne z naturalną siłą napędową życia. Chodzi o poruszanie się naprzód. Na początku XX w. Abraham Maslow stwierdził: „Prawdziwe szczęście polega na poczuciu, że robi się postępy, i na sięganiu wyżej”.

Ewolucyjna podróż ludzkości od zarania dziejów układa się w jeden długi łańcuch celów. Niektórzy mogą czuć, że nie zaprowadziło nas to do niczego dobrego. Zgodzę się, że wiele rzeczy trzeba zmienić, by nasza planeta i życie na niej były w długotrwałym rozkwicie. Jednak nie ma sensu, by przyczyn biedy, zanieczyszczenia środowiska, zatrucia gleby czy ogólnego chaosu szukać w procesie wyznaczania celów. Postęp poprzez wyznaczanie celów leży w naszej naturze. To wynik ewolucji naszego mózgu. Aby spowodować pozytywną zmianę ewolucyjną, musimy po prostu skupić nasze intencje na czymś innym i zmienić cele, do osiągnięcia których dążymy.”

 

Szczęście to świadomy wybór, nie reakcja automatyczna.
— Michael Bartel

To umysł czyni dobro lub zło, umysł daje szczęście lub desperację, bogactwo lub biedę.
— Edmund Spenser

 

Fragment pochodzi z książki „Mapowanie Celów” Briana Mayne.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Technika Mapowania Celów

4 stycznia 2017

„Starożytna mądrość w połączeniu z naukowym zrozumieniem tworzą prawdziwą moc.

Techniki wyznaczania celów ewoluowały w miarę upływu lat. Wywodzą się z ezoteryki i wiedzy tajemnej. Początkowo poznawali je wyłącznie nieliczni uprzywilejowani, ponieważ wspierały one koncepcję wolnej woli i świadomego rozwoju. Od tego czasu zasady wyznaczania celów zostały włączone do różnych systemów rozwoju osobistego, dostępnych na całym świecie i stosowanych przez rzesze ludzi. Każda nowa recepta na wyznaczanie celów pretenduje do bycia bardziej skuteczną i lepiej działającą niż poprzednia. Wiedza człowieka o funkcjonowaniu mózgu poszła naprzód, więc zwiększyła się skuteczność różnych programów wyznaczania celów.

Jednak, niezależnie od indywidualnych różnic, skuteczność każdej techniki wyznaczania celów polega na tym, że łączy ona świadomie wybrane cele z podświadomością w sposób tak silny, że podświadomość uznaje nasz cel za dominujący rozkaz, który trzeba wykonać.

„Żadna armia nie powstrzyma idei, której czas właśnie nadszedł.”
— Victor Hugo

„Ty też możesz określić, czego chcesz. Możesz zdecydować, jakie będą twoje cele główne, krótkoterminowe, ogólne; oraz w jakim kierunku podążasz.”
— W. Clement Stone

Tradycyjną metodą „nakłaniania głowy” do podświadomej akceptacji faktów i celów (szczególnie w szkołach) zawsze było powtarzanie, z reguły powiązane z zapisywaniem i wielokrotnym przepisywaniem celu wers po wersie, setki razy dziennie. Ta metoda sprawdza się w przypadku niektórych ludzi, jednak dla większości jest zbyt nudna, za bardzo czasochłonna i w dużej mierze nieskuteczna. Zdecydowana większość ludzi poddaje się, zanim ich podświadomość otrzyma dominujący rozkaz lub pozna wyznaczony cel. Jednym z wyzwań powiązanych z takim podejściem jest zakotwiczenie tej metody głównie w lewej półkuli mózgu, która ma ograniczony dostęp do podświadomości.

Na szczęście w ostatnich latach nastąpił niezwykły przełom w rozumieniu mechanizmów naszego uczenia się. Nowe odkrycia potwierdzają starożytną mądrość: główna droga do podświadomości nie wiedzie przez lewą półkulę mózgu, operującą słowami, lecz przez prawą, której domeną są obrazy.

Technika Mapowania Celów wykorzystuje jedyne w swoim rodzaju połączenie słów i obrazów w celu uaktywnienia obu półkul mózgu. W ten sposób można osiągnąć maksymalną łączność z podświadomością na głębokim poziomie oraz mocne osadzenie celów, których osiągnięcia świadomie pragniemy.

Na podstawie sprawdzonych zasad tradycyjnego wyznaczania celów i w połączeniu z potęgą najlepszych strategii uczenia się technika Mapowania Celów stymuluje aktywność całego mózgu i trzyma w ryzach nieodłączne czynniki konieczne do świadomego osiągnięcia zamierzonego sukcesu.

Siedem kroków Mapowania Celów poprowadzi nas do sukcesu dzięki rozważaniom o tym, co, dlaczego, kiedy, jak i kto posunie nas naprzód. Mapowanie Celów prowadzi każdego przez proces określania celów, definiowania ich motywów i decydowania o podjęciu działań (zob. rozdział 6.). Spersonalizowana „mapa celów” wyraża tę inspirującą informację zarówno słowami, jak i obrazami. Oznacza to jasny przekaz dla podświadomości danej osoby. Ukończona mapa celów staje się projektem naszego przyszłego sukcesu.

Nieważne, czy wiesz, czego chcesz od życia, czy też nie. Jeżeli masz świadomość, że pragniesz czegoś innego niż wszyscy, i chcesz skupić się na swojej przyszłości, idź dalej ze mną. Zaczynamy podróż do krainy kreatywności, logiki i przejrzystości Mapowania Celów.

„Jesteśmy tym, kim jesteśmy, i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, ponieważ najpierw wyobraziliśmy to sobie.”
— Donald Curtis

„Zatem — chcesz, by twoje życie „wystartowało”? Natychmiast zacznij sobie wyobrażać je takim, jakiego pragniesz. I zacznij nim żyć. Sprawdź każdą myśl, słowo i działanie, które nie jest z nim w harmonii. Odsuń się od nich.”
— Neale Donald Walsch

Fragment pochodzi z książki „Mapowanie Celów” Briana Mayne.

rozwój osobisty i osiąganie celów

W poszukiwaniu szczęścia…

2 stycznia 2017

„Celem ludzkiej egzystencji jest poszukiwanie szczęścia”, mówi Dalajlama. Dziś zagłębimy się w ten temat i odkryjemy głoszoną przez wielu filozofów naczelną wartość życiową.

  • Czym jest szczęście?

Szczęście nie jest jednoznacznie definiowalne dla każdego. To jest stan trwania. Coś, za czym chcemy podążać. Najczęściej jest to zrozumienie własnych wartości, które nie są nadane nam w dniu narodzin i trzymane do śmierci, ale czasami się zmieniają, bo dochodzimy do wniosku, że coś innego teraz jest ważne.

Szczęście to też poczucie tego, kim dla siebie jesteśmy i jak o sobie myślimy. Samoakceptacja. Szczęśliwym jest więc ten, kto lubi siebie.

  • Jaka jest droga do szczęścia?

Nie ma. To droga jest szczęściem. To tak jakby powiedzieć, że życie polega na śmierci. Nie, to doświadczenia, nauka, wchodzenie w nowe relacje, ważne decyzje, porażki i wstawanie po nich. Tak samo szczęście nie jest instrukcją, jak do niego dojść, by gdzieś na końcu drogi to szczęście się ukazało. Nie – szczęście jest procesem.

  • Skąd wiadomo, że jest się szczęśliwym człowiekiem?

Trzeba rozwiązać test 😉 Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo dla jednej osoby szczęściem będzie posiadanie rodziny, dwójka dzieci i stabilność w jednym miejscu, a dla kogoś innego będzie to szalone podróżowanie po świecie. Szczęście to zrozumienie siebie, lubienie siebie i podróż przez życie. Oczywiście mogą być ludzie, dla których podróżą jest siedzenie w miejscu, ale jeżeli im to sprawia radość, to proszę bardzo. Kwestia indywidualna.

  • Czy brak kłopotów to szczęście?

Mówi się: „jedyne co mi potrzeba do szczęścia to święty spokój”. Nie, absolutnie, wręcz przeciwnie, bo jeśli nie ma w naszym życiu żadnych trudności, to zaczyna się wegetacja, nic się nie dzieje. Szczęściem często jest rozwiązywanie problemów. Nie tęsknota za szczęściem jest szczęściem, tylko zrozumienie, że w tej chwili mamy wszystko, żeby być człowiekiem szczęśliwym.

  • Co, jak masz dużo, ale nie odczuwasz szczęścia?

Oddaj wszystko i ruszaj w podróż. Jeżeli to, co robisz, nie daje Ci szczęścia, to zrób coś innego. Jeżeli zgromadziłeś ogromny majątek i z każdym kolejnym milionem nie odczuwasz większego szczęścia, to może to nie jest Twoja droga? Może byłbyś szczęśliwy, mieszkając w małej chatce na wsi, pisząc książki. Może byłbyś szczęśliwy, oddając się pomocy innym ludziom? Może byłbyś szczęśliwy, gdybyś się zajął zupełnie czymś innym.

Ogromna liczba osób dała sobie wmówić, że szczęście jest wtedy, gdy zgromadzą ogromny kapitał, a o dziwo, wciąż są nieszczęśliwi. Są też szczęśliwi, którzy nie mają nic. To jasny dowód, że szczęście nie zależy od stanu posiadania. Jest stanem umysłu, stanem ducha. Nawet więzień na dożywociu może być szczęśliwy.

Szczęście to poczucie sensu istnienia, które dla każdego może oznaczać coś innego. Nie ma na to jasnej instrukcji – szukaj, sprawdzaj, zobacz, co Ci daje radość. Łatwo powiedzieć, ale jak w dzisiejszych czasach rzucić wszystko, kiedy jesteśmy uwiązani: kredyty, umowa zobowiązująca do pracy w miejscu, którego nie lubimy, ludzie obok nas, którzy nas nie wspierają i wiecznie narzekają. W każdej sytuacji można coś zrobić – podjąć decyzję i zacząć iść w innym kierunku, zamiast kopać sobie dół jeszcze głębiej. Jak masz wokół siebie wampiry energetyczne, jesteś w miejscu, w którym nie chcesz być, czasami trzeba to miejsce i to środowisko zmienić. Zacząć robić coś, co chcemy i lubimy.

  • Jak czuć szczęście?

Szczęście wynika z nadawania znaczenia temu wszystkiemu, co się dzieje każdego dnia. Można spotkać kogoś, kto się uśmiecha na ulicy i być szczęśliwym, że ktoś podarował uśmiech. A ktoś inny może pomyśleć: „Ze mnie się śmieje?!”. To jest szczęście, żeby w każdym aspekcie życia szukać dobrej strony, żeby się rozwijać, żeby iść do przodu i ciągle się uczyć czegoś nowego.

Szczęście jest dla tych osób, które akceptują stan obecny, mówią, że jest dobrze i chcą się dalej rozwijać. Nie ma szczęścia tam, gdzie jest non-stop pogoń za tym szczęściem. Możemy wtedy uparcie szukać i nie zauważyć, że to, co mamy w tej chwili, już jest szczęściem. Zmiany też są dobre, niekiedy wręcz potrzebne, w końcu jak to mówił Heraklit z Efezu „Wszystko płynie, nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Świat też sam się zmienia, a my nie mamy na to wpływu. Przede wszystkim za tymi zmianami powinniśmy nadążać. Albo i nie. To jest indywidualne. Ludziom się wmawia, że każdy musi odnieść sukces, każdy musi się zmieniać. Nie każdy. Dajmy ludziom szansę żyć tak, jak chcą.

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Strach to ważny wskaźnik

29 grudnia 2016

„Wcześniej czy później, kiedy już zaczniesz działać na zupełnie nowych poziomach, pojawi się strach. Prawda jest taka, że jeśli go nie poczujesz, będzie to oznaczało, że prawdopodobnie nie robisz wystarczająco dużo właściwych rzeczy. Strach nie jest czymś złym, czego należy unikać, przeciwnie: to coś, czego poszukujesz i chcesz się z tym zaprzyjaźnić. Strach tak naprawdę jest sygnałem, że robisz to, co jest potrzebne, aby ruszyć w odpowiednią stronę.

Brak wątpliwości oznacza, że robisz to, co jest dla Ciebie wygodne — a to sprawi, że umocnisz swoją obecną sytuację. Choć może to zabrzmieć dziwnie, chcesz się bać, bo to zmobilizuje Cię do wejścia na wyższe poziomy, gdzie znowu pojawi się strach. Prawdę mówiąc, jedyną rzeczą, jakiej się teraz boję, jest kompletny brak strachu.

Czym w takim razie jest strach? Czy w ogóle istnieje? Czy jest prawdziwy? Wiem, że odbierasz go jako bardzo realny, kiedy się pojawia, ale przyznasz, że w większości przypadków to, czego się obawiamy, nigdy się nie wydarza. Mówi się, że angielskie słowo fear (strach) oznacza fałszywe efekty, ale jakże realistyczne (False Events Appearing Real), co trafnie sugeruje, że przeważnie boimy się rzeczy, które nigdy nie dochodzą do skutku. Strach jest w dużej mierze wywoływany przez emocje, nie przez racjonalne myślenie. W mojej skromnej ocenie emocjom przypisuje się zbyt duże znaczenie — stają się kozłem ofiarnym, na którego zrzuca się winę za niepowodzenie. Jednak niezależnie od tego, czy zgadzasz się z moją opinią na temat emocji, musisz zmienić znaczenie, jakie ma dla Ciebie strach, i zacząć traktować go jako coś, co jest sygnałem do pójścia naprzód, a nie wymówką do zatrzymania się lub wycofania. Niech to najczęściej unikane uczucie stanie się dla Ciebie zielonym światłem oznaczającym, co powinieneś zrobić!

Prawdopodobnie jako dziecko miałeś różne irracjonalne lęki, np. bałeś się potwora pod łóżkiem. Był to sygnał do tego, aby zajrzeć do szafy i wszystkich ciemnych zakamarków Twojego pokoju, żeby sprawdzić, gdzie się czai. Jednak, podobnie jak inne dzieci, dochodziłeś w końcu do wniosku, że potwór istnieje tylko w Twojej głowie. Dorośli też mają swoje „potwory” — to, co nieznane, odrzucenie, porażkę, sukces itd. Te potwory również należy traktować jak sygnał do działania. Na przykład jeśli obawiasz się zadzwonić do klienta, to oznacza, że powinieneś to zrobić. Lęk przed rozmową z szefem pokazuje, że powinieneś udać się do jego biura i poprosić o krótkie spotkanie. Lęk przed zapytaniem klienta o zlecenie oznacza, że musisz się z nim skontaktować i zapytać o zlecenie, a następnie ponawiać te pytania.

Reguła 10X nakazuje Ci uniezależnienie się od wszystkich innych graczy na rynku. Osiągasz to dzięki — co już podkreślałem wcześniej — robieniu tego, czego nie chcą robić inni. Tylko w ten sposób się wyróżnisz i zdominujesz swój sektor. Każdy doświadcza strachu na pewnym poziomie, a ponieważ rynek składa się z ludzi, którzy wchodzą w interakcje zarówno ze sobą, jak i z produktami, będzie on musiał zmierzyć się ze strachem w taki sam sposób jak Ty i Tobie podobni. Zamiast jednak traktować strach jako sygnał do ucieczki — jak zrobi to większość uczestników rynku — spraw, aby stał się dla Ciebie sygnałem wejścia do akcji.

Ja radzę sobie z tym dylematem w taki sposób, że przestaję zwracać uwagę na czas — ponieważ to czas napędza strach. Im więcej czasu czemuś poświęcasz, to coś staje się silniejsze. Dlatego pokonaj strach, pozbawiając go ulubionego składnika — czasu. Powiedzmy, że Janek ma wykonać telefon do klienta, co błyskawicznie wywołuje u niego niepokój. Dlatego zamiast chwycić za słuchawkę i od razu zadzwonić, najpierw nalewa sobie kawy i zaczyna myśleć o tym, co właśnie zamierza zrobić. W wyniku przedłużających się rozmyślań strach robi się coraz większy, ponieważ Janek szczegółowo wyobraża sobie, co mogłoby pójść nie tak i wszystkie tego przerażające konsekwencje. Jeśli mu o tym powiesz, prawdopodobnie wyjaśni Ci, że potrzebuje się „przygotować” do rozmowy. Jednak przygotowanie jest jedynie wymówką dla tych, którzy wcześniej nie praktykowali odpowiednio dużo i którzy usprawiedliwiają w ten sposób odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Janek potrzebuje wziąć głęboki wdech, sięgnąć po słuchawkę i po prostu zadzwonić. Przygotowania na ostatnią chwilę to także kolejny sposób na podsycanie strachu, który zwiększa się wraz z upływem czasu. Nic się nie dzieje, jeśli nie działasz.

Strach nie tylko mówi Ci, co zrobić, mówi też, kiedy to zrobić. O dowolnej porze dnia zapytaj, która jest godzina, a usłyszysz: teraz jest… Pytanie o czas zawsze dotyczy chwili obecnej, a kiedy odczuwasz strach, to oznacza, że najlepiej zacząć działać od razu, dokładnie w tym momencie. Większość ludzi porzuci realizację swoich celów, jeśli zbyt dużo czasu upłynie od pojawienia się pomysłu do podjęcia działania, jeśli jednak przestaniesz uwzględniać czas w całym procesie, będziesz gotowy, aby ruszyć. Po prostu nie ma innego wyboru jak tylko działanie. Nie trzeba się przygotowywać. Za późno na to, jeśli zaszedłeś już tak daleko.

Teraz jedyna rzecz, która przyniesie efekty, to działanie. Każdemu z nas kiedyś choć raz nie udało się osiągnąć tego, co zamierzał. Możliwe, że w czasie, kiedy Ty się „przygotowywałeś”, ktoś inny już to zrobił — czego teraz żałujesz. Porażka przybiera różne formy, może się pojawić zarówno wtedy, kiedy działasz, jak i kiedy nie robisz nic. Niezależnie od wyniku uważam, że znacznie lepiej jest przegrać, robiąc coś, niż przegrać, przesadnie długo się przygotowując, podczas gdy ktoś inny po prostu rusza i realizuje nasze marzenia.

W biznesie takie historie dzieją się każdego dnia. Ludzie poświęcają swoim lękom więcej czasu niż te na to zasługują. Odkładają spotkanie lub rozmowę telefoniczną, napisanie e-maila albo przedstawienie oferty, ponieważ boją się, co z tego wyniknie. Całe zastępy ludzi posługują się tymi samymi wymówkami, dlaczego teraz to „nie jest dobry moment” na działanie. Klient wyjeżdża. Klient dopiero wrócił. Mamy koniec miesiąca lub początek miesiąca. Klienci byli przez cały dzień na spotkaniach. Właśnie wybierają się na spotkanie. Właśnie coś kupili. Nie mają budżetu. Tną wydatki. Biznes stoi w miejscu. Zmienił się zarząd lub personel. Nie chcę ich denerwować. I tak nigdy nie oddzwaniają. Nie kupią od nikogo innego. Są oderwani od rzeczywistości. Nie wiem, co powiedzieć. Jeszcze nie jestem gotowy. Właśnie dzwoniłem do nich wczoraj… I tak dalej.

Wszystkie wymówki świata nie zmienią jednego prostego faktu: strach mówi Ci, że masz zrobić dokładnie to, czego się tak boisz, i to szybko. Moja żona cały czas mi powtarza, że „sprawiam wrażenie nieustraszonego”. Tak naprawdę jest zupełnie na odwrót: przez większość czasu się boję. Jednak nie podsycam mojego strachu i nie pozwalam mu rosnąć, dając mu więcej czasu. Zamiast tego postanawiam załatwiać sprawy szybko. Zauważyłem, że w moim przypadku takie podejście lepiej działa. Doświadczysz tego samego, kiedy w końcu rzucisz się na głęboką wodę i zrobisz to, czego się obawiasz. W rzeczywistości będziesz zachwycony, jak wiele siły i pewności siebie zyskasz, podejmując się nowych rzeczy.

Szybkie i regularne podejmowanie szeroko zakrojonych działań sprawi, że rynek będzie Cię odbierał jako nieustraszonego gracza. Osoba, która robi to, czego najbardziej się obawia, będzie tą, która rozwija się najszybciej. Reszta uczestników rynku może ulegać swoim wątpliwościom i przygotowywać się na fałszywe efekty, ale jakże realistyczne (fear, strach). Ty masz zadanie do wykonania.

Strach jest jedną z najbardziej szkodliwych emocji, jakich może doświadczać człowiek. Paraliżuje, a w efekcie często powstrzymuje go przed podążaniem za celami i marzeniami. Każdy się czegoś w życiu boi, jednak tym, co nas odróżnia od innych, jest sposób radzenia sobie ze strachem. Kiedy pozwolisz mu, żeby Cię zatrzymał, stracisz rozpęd i pewność siebie, a Twoje lęki będą się powiększać.

Czy kiedykolwiek widziałeś „połykacza ognia”? Okazuje się, że cały trik polega na tym, aby całkowicie wydmuchnąć tlen niezbędny do tego, by podtrzymać ogień. Jeśli wycofasz się za wcześnie, tlen ponownie rozpali ogień, który oczywiście Cię poparzy. To samo dotyczy strachu. Jeśli mu ulegniesz choć trochę, to tak, jakbyś dodawał mu niezbędnego do życia tlenu. Dlatego zrób wszystko co w Twojej mocy, aby nie podsycać strachu nadmierną ilością czasu, a osiągniesz dużo więcej.

Połknij swoje strachy, nie dokarmiaj ich, ulegając im lub pozwalając im rosnąć. Naucz się dbać o swój strach i czynić z niego użytek, abyś dokładnie wiedział, co zrobić, by go pokonać i poprawić jakość swojego życia. Wiem, że każdy człowiek sukcesu, którego znam, traktował strach jako sygnał na temat tego, jakie działania przyniosą mu największe zyski. Sam korzystam z tego w swoim życiu za każdym razem, kiedy nadarza się taka okazja, co uświadamia mi, że wciąż się rozwijam. Jeśli nie czujesz strachu, to znaczy, że nie robisz niczego nowego ani niczego się nie uczysz. To bardzo proste. Nie trzeba mieć pieniędzy ani szczęścia, aby wykreować wspaniałe życie; potrzeba umiejętności działania pomimo strachu z zapałem i werwą. Strach, podobnie jak ogień, nie powinien być czymś, czego będziesz unikał. Raczej powinien stać się paliwem Twoich życiowych działań.”

Fragment pochodzi z książki „Reguła 10X” Granta Cardone.

Reguła 10x

Zobacz tutaj, jak rozmawiają o tej książce ci, którzy czytają ją w wersji anglojęzycznej, a nawet mieli okazję poznać Granta… OSOBIŚCIE!

 

Chcesz jeszcze więcej? Zobacz zestaw Cardone ?

Zestaw Cardone

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak zainspirować innych do zmiany?

27 grudnia 2016

„Masz ochotę coś dobrego przekazać swoim najbliższym, natchnąć ich do poprawy swojego życia? Zdarza ci się mówić: „nie oglądaj tego, wybierz się ze mną na szkolenie, przeczytaj tę książkę”, a oni cię nie słuchają?

Główną przeszkodą, może być to, że skupiasz się zbytnio na samej rzeczy, którą chcesz przekazać, a nie zauważasz tego, że ta osoba może nie wiedzieć, po co jej to jest potrzebne. Jeśli po prostu mówisz, np. o jakimś spotkaniu związanym z rozwojem osobistym, to wielu ludzi myśli, że to jest szarlatanizm, marnowanie czasu, że po tym nie będzie nic lepiej. Może sugerujesz czytanie wartościowej książki, która przegrywa z banalnym, ale łatwiej przyswajalny programem telewizyjnym. Zamiast irytować się na tę osobę, zastanów się najpierw, co dobrego może być z tego wyniesione, a dopiero później daj pod rozwagę. Odpowiedz sam sobie: Co jej da ta wiedza? Jaki problem rozwiąże? Jak będzie wyglądało jej życie po tym, jak się z tym zapozna i zaimplementuje w swoim życiu? Skup się na sytuacji tej osoby i jej własnych sprawach, obojętnie czy to rodzic, rodzeństwo lub dalszy krewny. Może ma problemy w pracy, ciężko dogaduje się z szefem, ciągle robi wszystko na ostatnią chwilę i jest osobą zupełnie niezorganizowaną? Najpierw wysłuchaj. Dowiesz się może przypadkiem, że matka nie może zrozumieć, dlaczego ojciec robi po raz kolejny coś, co według niej robić nie powinien, dlaczego tak długo siedzi w garażu czy na rybach; siostra nie wie, kim być w przyszłości; a może powstał jakiś konflikt z sąsiadem, który mógłby być prosto rozwiązany?

Jak to zrobić w praktyce?

Cokolwiek by to nie było, wiele spraw może być rozwiązanych za pomocą rozmowy, w której skupimy uwagę na drugiej osobie, czyli zamiast rad, najpierw badamy sytuację i określamy problem. Przegadanie tego tematu i umiejętne przekierowanie na zasadzie: „Wiesz co, skoro tak wygląda sytuacja, to chodź ze mną na to spotkanie, sprawdź, jakie rozwiązania tam są proponowane i zobacz, czy to jest coś dla ciebie. Nikt ci nic nie będzie narzucał, a ty możesz się przekonać, z czego to wynika i co jest powodem tego problemu. Znam ludzi, którzy znaleźli tam dla siebie wiele podpowiedzi”. Jeśli nie namawiamy dla samego: „chodź, bo chodź”, to jest dużo większe prawdopodobieństwo, że osoba się tam z tobą pojawi, przeczyta daną książkę, czy po prostu odkryje, co będzie chciała w swoim życiu zmienić na lepsze. Zauważamy też w ten sposób, co jest dla niej ważne i pomagamy jej to osiągnąć.

Co jeśli ta osoba nie chce się zmienić?

Zupełnie innym tematem jest to, że niektóre osoby po prostu nie chcą się zmieniać. Nie widzą negatywów związanych ze swoją sytuacją, lub widzą, ale nie chcą zaakceptować konieczności zmiany. Problem stał się ich drugim ja, ich tożsamością. Gdyby go nie było, straciliby ważną dla siebie część życia. Przyzwyczaili się do problemu, a może nawet go polubili. W tym wypadku, nie ma co zmuszać ludzi do czegoś, czego nie chcą, bo później gdyby problem ewentualnie wrócił, okaże się, że to „twoja wina”. Nie jest to ich motywacja, więc jedyne, co można zrobić, to pokazywać przykład siebie i swojego rozwoju. Może kiedyś to zaskoczy.

Jak być autorytetem dla rodziny?

Mówi się „trudno być prorokiem we własnym kraju”. Często tak jest w naszych domach. My chcemy zmiany, a tu wciąż pozostajemy niewysłuchani, bo jak to syn chce uczyć ojca dzieci robić? Wtedy im bardziej się starasz być autorytetem, tym gorzej to wychodzi. Dlatego pierwsza, absolutnie zasadnicza, kwestia to odpuścić. Autorytet, to jest osoba, która daje swoim zachowaniem, swoimi osiągnięciami przykład, że to, co robi i miejsce, w którym jest, naprawdę ma sens. Nie można być autorytetem tylko i wyłącznie z poziomu intelektualnego – przegadania, zachęcania i pokazywania – bo im więcej o tym mówisz, tym mniej to działa. To syndrom psa goniącego własny ogon. Im bardziej gonisz, tym bardziej ogon ucieka. Dlatego nie ważne jest to, kim ty jesteś, ale jak widzi cię twoja rodzina. Autorytetem można się stawać w oczach innych ludzi, ale nie można po prostu podjąć takiej decyzji i nim być. To tak nie działa. Dawaj sobą przykład – swoim zaangażowaniem, zrozumieniem, tym, że potrafisz wysłuchać, a nie tylko mówić o sobie. Pokaż, że rodzina wiele dla ciebie znaczy. Nie liczy się to, że masz szeroką wiedzę i znasz wiele mądrych podpowiedzi. To są twoje rady i wcale nie muszą pasować osobie, do której to kierujesz. Bardziej cenna jest umiejętność zadawania dobrych pytań, wtedy masz szansę szybciej stać się autorytetem, niż kiedy tylko gadasz i gadasz. Nigdy się nie zniechęcaj i stań się wzorem idealnego kompana dla swoich bliskich. W którymś momencie, jak będziesz robił to, co mówisz, poczujesz, że rodzina chętniej cię słucha, łapczywiej chwyta każde słowo i to jest znak, że stałeś się autorytetem.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak wyjść ze strefy komfortu?

21 grudnia 2016

„Czym jest strefa komfortu? Jest to obszar, gdzie dla ciebie wszystko jest znane np. w zakresie budowania relacji, wykonywania jakiś czynności. To jest to, co znasz, potrafisz, lubisz. Oczywiście nie było tak zawsze, bo prawie na pewno, kiedyś było to dla ciebie zupełnie nieznanym obszarem, a stało się strefą komfortu, bo świadomie tego doświadczałeś.

W jaki sposób można opuszczać strefę komfortu i po co to robić? Z reguły, jako ludzie chcemy poprawiać swoją sytuację. Chcemy zmiany na lepsze, ale z drugiej strony unikamy tej zmiany, bo zmiana wiąże się z trudnościami i zrobieniem czegoś zupełnie nowego. Jednak, jeśli nie opuścimy swojej strefy komfortu, nie dokonamy dobrej dla siebie zmiany, to nie będziemy mieli efektu, na którym nam zależy. Aby ułatwić opuszczanie strefy komfortu wystarczy zadać pytanie: „na czym się koncentrujesz?”. Ludzie, którzy koncentrują się na efekcie, z dużo większym prawdopodobieństwem, szybciej i łatwiej opuszczają swoją strefę komfortu, czyli robią coś efektywniej niż ci, co koncentrują się na procesie. Weźmy taki przykład: chcesz wyremontować mieszkanie. Są dwie rzeczy, na których skupiasz uwagę. Z jednej strony efekt, jaki uzyskasz: świeży zapach, piękny wygląd, poznikają stare plamy, będziesz czuć się w takim mieszkaniu bardzo komfortowo. Jest jeszcze też proces, który do takiego efektu doprowadza: trzeba wynieść meble, poobklejać, nakurzyć, nachlapać, potem to wszystko pozmywać. Wymaga to wysiłku i czasu. I teraz w zależności od tego, na czym się koncentrujesz, na efekcie czy na procesie, to będzie ci łatwiej bądź trudniej opuścić strefę komfortu. Moja prośba jest taka: koncentruj się na efekcie, który chcesz uzyskać, a będzie ci stokroć łatwiej.

W jakim tempie opuścić strefę komfortu? To zależy, jaki jesteś. Jeżeli wolisz wskoczyć szybko do zimnej wody, bo takie macanie i sprawdzanie, czy ta woda jest dobra, powoduje, że nigdy do niej nie wejdziesz, to właśnie tak zrób. Szybko podejmij decyzję i działaj. Natomiast, jeżeli jesteś osobą, która woli powolutku i to u ciebie lepiej działa, jak stawiasz jeden krok, widzisz, że jest w porządku, potem dopiero stawiasz drugi. Tak też możesz dojść do dobrych efektów. I tutaj taką analogią może być ciepła woda. Powiedzmy, że jesteś w wannie, dolewasz sobie gorącej wody, ta temperatura bardzo powoli się podnosi i w pewnym momencie ta woda jest nawet bardzo ciepła, a ty tej temperatury tak nie odbierasz, bo podnosiła się ona stopniowo. Gdyby jednak ktoś przyszedł z boku, włożył rękę, powiedziałby: „Wow! To jest wrzątek!”. Dlatego przetestuj, sprawdź, jakim ty jesteś człowiekiem, czy potrzebujesz szybko rzucić się na temat, czy zrobić to bardzo powoli. Przetestuj, sprawdź i w swoim tempie opuszczaj swoją strefę komfortu.

Kolejny bardzo ważny temat, który pomoże ci opuścić strefę komfortu są inni ludzie. Przede wszystkim słuchaj tych, co cię wspierają. Zobacz, jakich masz wokół siebie doradców. Jeżeli to są tacy, którzy mówią: „to nie ma sensu, to ci się nie uda”, ty zaczynasz ich słuchać i zaczynasz im wierzyć – to są ludzie, którzy w twojej strefie komfortu cię przetrzymają. Natomiast, jeżeli masz ludzi, którzy cię wspierają, to warto ich słuchać. Ludzie są nam też potrzebni do tego, abyśmy z nimi mogli się umówić na pewien efekt. Powiedzmy, że wystąpienia publiczne są kompetencją, którą chciałbym rozwijać, to w takim razie mogę się z tobą umówić, że w przyszły piątek przygotuję dla ciebie jakieś wystąpienie. W związku z tym, że jest już ustalony termin i wiem, że to ma być dla ciebie, to mam pewne zobowiązanie. Takie zobowiązanie przed kimś jest dużo istotniejsze niż przed sobą. Z samym sobą zawsze mogę umówić się inaczej, napisać aneks do mojej wewnętrznej umowy i zrezygnować z tego postanowienia. Im większa liczba osób, z którymi się umówisz, tym większe prawdopodobieństwo, że tę strefę komfortu trzeba będzie opuścić. Czyli: masz ustaloną datę, ustalonych ludzi, powiedziałeś, że zrobisz i zaczynasz to realizować.

Dlaczego z jednej strony pragniemy zmiany, bycia lepszym człowiekiem i posiadania wokół siebie lepszych rzeczy, a jednocześnie nie opuszczamy strefy komfortu? Dlatego, że jest coś takiego jak nasze ego, którego zadaniem jest, aby nas chronić, abyśmy po prostu przeżyli. Dla naszego ego najlepiej by było, jakbyśmy leżeli wygodnie na kanapie, jak najmniej się ruszali, bo tak jest najbezpieczniej, wtedy z całą pewnością nic nam się nie stanie. Jednak wtedy nie ma szans na rozwój, Wszystko zależy od tego, czy słuchamy swego ego, które mówi: nie ruszaj się, zostań, usiądź i poczekaj, czy słuchamy głosu rozsądku i chcemy się rozwijać, i iść do przodu.

Podsumowując – jeżeli masz zdiagnozowaną swoją strefę komfortu, to pamiętaj, że poza tą strefą komfortu są rzeczy, których nie znasz. Gdy je poznasz, zaczniesz działać i robić nowe rzeczy to ta strefa komfortu z każdym kolejnym okresem będzie coraz większa. Im większa – tym więcej rzeczy będziesz mógł robić i one będą dla Ciebie komfortowe. Pamiętaj, by umawiać się z ludźmi, im większa liczba tym lepiej. Rób wszystko bardzo szybko lub powoli – przetestuj, co lepiej działa. Podejmij decyzję, że słuchasz chęci bycia lepszym, a nie swego ego. I to, co najważniejsze – koncentruj się na efekcie, a nie na procesie. Na tym, co uzyskasz, a nie na tym jak ciężko tam dojść. Jeżeli koncentrujesz się na efekcie, to włącz w sobie ciekawość – jak będzie to wyglądało, jakie będziesz miał życie, jak będziesz szczęśliwy, kiedy już do tego efektu dojdziesz.

Powodzenia w opuszczaniu strefy komfortu!”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

Cztery poziomy działania

20 grudnia 2016

„Jest takie jedno pytanie, które ludzie od lat mi zadają: „Ile dokładnie trzeba podjąć działań, aby wykreować sukces?”. Nic dziwnego w tym, że każdy szuka magicznej drogi na skróty — równie mało dziwi następujący fakt: nie istnieją takie skróty. Im więcej działań podejmujesz, tym większe masz szanse na przełom. Zdyscyplinowane, spójne i konsekwentne działania są czynnikami, które w największym stopniu determinują sukces niż jakakolwiek inna kombinacja. Zrozumienie, jak kalkulować, a następnie podejmować odpowiednią liczbę działań, jest ważniejsze od Twojej koncepcji, pomysłu, odkrycia czy biznesplanu.

Większość ludzi przegrywa, ponieważ operują na błędnym poziomie działania. Aby wszystko uprościć, rozbijemy Twoje wybory na cztery proste kategorie lub poziomy działania. Masz następujące możliwości:

  1. Nie robisz nic.
  2. Wycofujesz się.
  3. Podejmujesz działanie na normalnym poziomie.
  4. Podejmujesz szeroko zakrojone działanie.

Zanim szczegółowo opiszę każdy z nich, warto, abyś uświadomił sobie, że każdy z nas korzysta z jakiegoś poziomu działania w pewnych momentach, a szczególnie w odniesieniu do różnych obszarów życia. Przykładowo: możesz podjąć szeroko zakrojone działanie w dziedzinie kariery, po czym wycofać się całkowicie, kiedy będzie chodziło o obowiązki i odpowiedzialność w sferze publicznej. Ktoś inny nie zada sobie żadnego trudu, aby nauczyć się czegoś o mediach społecznościowych, a nawet wycofa się z tego. Ktoś jeszcze może podjąć działanie na normalnym poziomie w zakresie zdrowego odżywiania i ćwiczeń, ale później przesadnie skupić się (podjąć szeroko zakrojone działanie) na nawykach destrukcyjnych. To jasne, że dana osoba zamierza wykazać się w czymś, na co poświęca najwięcej uwagi i w czym podejmuje najwięcej działań.

Niestety, mnóstwo ludzi na świecie większość czasu przeznacza na operowanie na pierwszych trzech poziomach: nie robiąc nic, wycofując się całkowicie lub podejmując działanie na normalnym poziomie zaangażowania. Pierwsze dwa poziomy działania (nicnierobienie lub wycofanie) są gwarancją porażki, podczas gdy trzeci stopień (normalny poziom) w najlepszym wypadku będzie skutkować przeciętną egzystencją. Jedynie ludzie odnoszący największe sukcesy angażują się na najwyższym poziomie, który nazywam szeroko zakrojonym działaniem. Przyjrzyjmy się zatem każdemu z czterech poziomów, aby zrozumieć, co się kryje za każdym z nich i jak można zrobić z nich użytek w różnych sytuacjach i dziedzinach życia.

Pierwszy poziom działania

Jak wskazuje sama nazwa, nicnierobienie oznacza „niepodejmowanie żadnych działań, które mogłyby zmienić twoją sytuację, być okazją do poznania, zdobycia czegoś lub przejęcia kontroli nad jakimś obszarem”. Ludzie, którzy nie robią nic w sprawie swojej kariery, związków lub czegokolwiek innego ważnego dla nich, prawdopodobnie porzucili swoje marzenia, a teraz próbują zaakceptować to, co przynosi im los. Choć może dziwnie to zabrzmi, to jednak nicnierobienie nadal wymaga energii, wysiłku i pracy! Niezależnie od poziomu działania, na którym operujesz, każdy z nich na swój własny sposób wymaga pracy. Oznakami nicnierobienia są: okazywanie znudzenia, letarg, samozadowolenie oraz brak celu. Ludzie z tej grupy większość czasu i energii poświęcą na usprawiedliwianie swojego położenia, a to wymaga tyle samo pracy jak inne działania.

Rano, kiedy dzwoni budzik, grupa nic nierobiących w ogóle nie zareaguje. Choć może się wydawać, że nie podejmują działania, to jednak tracą wiele energii, aby nie wstać rano. Utrata pracy wymaga zaangażowania się w nieproduktywność. Należy bardzo się postarać, aby zostać pominiętym przy awansie i czekać kolejny rok na swoją szansę, a następnie iść do domu i wszystko jakoś wyjaśnić współmałżonkowi. Ogromnego wysiłku wymaga życie w roli niedocenianego i nisko opłacanego pracownika, a jeszcze więcej energii zabiera znalezienie w tym jakiegoś sensu. Osoba, która nie podejmuje działania, musi szukać wymówek dla swojego położenia; wymaga to ogromnej kreatywności i wysiłku. Sprzedawcy, którzy nic nie robią i tracą klienta znacznie częściej niż zyskują, muszą wytłumaczyć sobie, współmałżonkom oraz szefom, dlaczego nie realizują planów sprzedażowych. Warto też zauważyć, że ci, którzy nic nie robią w jednym obszarze swojego życia, z łatwością znajdują coś, co kochają robić, na co poświęcają czas i w odniesieniu do czego zawsze są gotowi na szeroko zakrojone działanie. Może to być internetowy poker, gry komputerowe, jazda na rowerze, oglądanie filmów, czytanie książek. Cokolwiek to jest, zapewniam Cię, że ta sfera życia zyskuje ich pełne zaangażowanie i uwagę. Ci, którzy nic nie robią, przekonują przyjaciół i rodzinę, że są szczęśliwi i zadowoleni ze swojej sytuacji, która im odpowiada, co jeszcze bardziej wszystkich dezorientuje, ponieważ jest jasne, że nie wykorzystują oni w pełni swojego potencjału.

Drugi poziom działania

Wycofujący się to ci, którzy podejmują działania odwrotne — prawdopodobnie po to, aby uniknąć negatywnych doświadczeń, które mogłyby ich spotkać, jeśli podjęliby normalne działanie. Wycofujący się uosabiają zjawisko „lęku przed sukcesem”. Doświadczyli wcześniej braku konkretnych efektów swoich działań (lub jest tak tylko w ich odczuciu) i teraz postanowili, żeby unikać zaangażowania, które mogłoby skutkować tym samym. Podobnie jak nic nierobiący, wycofujący się usprawiedliwiają swoje reakcje i żyją w przekonaniu, że funkcjonowanie na aktualnym poziomie jest dla nich najlepsze. Tłumaczą, że chcą uniknąć ewentualnego odrzucenia i/lub porażek, prawie nigdy nie chodzi jednak o faktyczne odrzucenie czy porażkę, która tak na nich wpłynęła. Znacznie częściej jest to jedynie ich wyobrażenie i ocena przegranej lub odrzucenia, przez co decydują się wycofać.

(…)

Trzeci poziom działania

Ludzie, którzy angażują się w działanie na normalnym poziomie, prawdopodobnie stanowią największą grupę we współczesnym społeczeństwie. To grupa, która jest najbardziej widoczna i podejmuje niezbędną ilość działań, uznawaną za „normalną”. Taki poziom zaangażowania jest charakterystyczny dla klasy średniej i w rzeczywistości najbardziej niebezpieczny — dlatego, że jest powszechnie akceptowany. Ludzie z tej grupy poświęcają swoje życie na działanie, które zagwarantuje im bycie przeciętnym oraz stworzy zwyczajne życie, małżeństwo oraz karierę, nigdy natomiast nie zrobią wystarczająco dużo, aby wykreować prawdziwy sukces. Niestety, większość pracowników podejmuje działanie na normalnym poziomie; tacy menedżerowie, dyrektorzy i całe firmy raczej wtapiają się w tło niż wyróżniają. Choć niektórzy członkowie tej grupy od czasu do czasu mogą stworzyć coś wyjątkowej jakości, zwykle jednak nie tworzą niczego albo tworzą, ale w małych ilościach. Ich celem jest tutaj przeciętność — przeciętne małżeństwa, zdrowie, kariery oraz finanse. Dopóki takie podejście się sprawdza, są zadowoleni. Nie stwarzają sobie ani innym żadnych problemów tak długo, jak długo warunki pozostają stałe i przewidywalne.

(…)

Czwarty poziom: szeroko zakrojone działanie

Choć może to brzmieć nieprawdopodobnie, to jednak szeroko zakrojone działanie jest dla nas wszystkich najbardziej naturalnym stanem działania, jaki w ogóle istnieje. Spójrz na dzieci: są ciągle w ruchu, chyba że coś jest nie tak. A przynajmniej tak było w moim przypadku przez pierwsze 10 lat mojego życia. Podejmowałem szeroko zakrojone działanie non stop z wyjątkiem chwil, kiedy spałem. Jak większość dzieci, byłem na pełnych obrotach przez cały czas — dorośli marszczyli brwi na mój widok i sugerowali, że powinienem trochę wyhamować. Czy Wy też tak mieliście? I czy reagowaliście tak wobec swoich dzieci?

Dopóki dorośli mi nie powiedzieli, żebym zachowywał się inaczej, nie miałem pojęcia, że istnieje coś oprócz szeroko zakrojonego działania. Nawet najbardziej podstawowe elementy świata, w którym żyjemy, popierają takie podejście. Zanurkuj w głębiny oceanu, a zobaczysz ciągłe i szeroko zakrojone działanie. Tuż pod skorupą ziemską, po której chodzisz, odbywają się nieprawdopodobne ruchy, które nigdy nie ustają. Zajrzyj do środka kopca mrówek albo do ula, a zobaczysz całe kolonie istnień generujących szeroko zakrojone działanie, aby zapewnić sobie przetrwanie. W żadnym z tych środowisk nie ma ani śladu wycofania się czy braku aktywności albo zachowania zbliżonego do czegoś, co nazywamy poziomami przeciętnymi (…)”

Fragment pochodzi z książki „Reguła 10X” Granta Cardone.

Reguła 10x

Zobacz tutaj, jak rozmawiają o tej książce ci, którzy czytają ją w wersji anglojęzycznej, a nawet mieli okazję poznać Granta… OSOBIŚCIE!

 

Chcesz jeszcze więcej? Zobacz zestaw Cardone 🙂

Zestaw Cardone

rozwój osobisty i osiąganie celów

Przestań się okłamywać

16 grudnia 2016

„Czymś powszechnym wśród ludzi, którzy nie osiągają tego, czego chcą, jest szukanie usprawiedliwień — a nawet okłamywanie siebie — poprzez umniejszanie wartości sukcesu. Łatwo to zaobserwować w naszym współczesnym społeczeństwie w wielu różnych grupach społecznych. Możesz o tym przeczytać w książkach, usłyszeć w kościele i zauważyć, że także szkoła promuje takie podejście. Przykładowo: dzieci, które nie mogą uzyskać tego, czego chcą, przez chwilę będą o to walczyć, trochę popłaczą, a następnie wytłumaczą sobie, że nigdy im nie zależało. Nie ma absolutnie nic złego w tym, że pragnąłeś czegoś, co nie doszło do skutku. W rzeczywistości to jedyna rzecz, która w końcu pomoże Ci zdobyć cel wbrew pojawiającym się po drodze przeszkodom.

Nawet ludzie mający niezwykłe szczęście i znajomości muszą zadbać o to, aby znaleźć się w odpowiednich miejscach w odpowiednim czasie i z odpowiednimi ludźmi. Jak już wspomniałem pod koniec rozdziału 2., szczęście jest jedynie produktem ubocznym dużej aktywności. Ludzie sukcesu wydają się mieć szczęście dlatego, że jeden sukces przygotowuje miejsce na kolejny. Osiągają niezwykły rozpęd, realizując swoje zamiary, a to motywuje ich do wyznaczania, a następnie osiągania kolejnych, bardziej ambitnych celów. Osoby, które nie są wtajemniczone w konkretne działania, nie zwracają uwagi na liczbę nieudanych prób podejmowanych przez ludzi sukcesu; prawda jest taka, że świat interesuje się nimi wtedy, kiedy wygrywają. Pułkownik Harland Sanders, który rozsławił KFC, przedstawiał swój pomysł ponad 80 razy, zanim ktoś zdecydował się go kupić. Sylvester Stallone potrzebował zaledwie trzech dni na napisanie scenariusza do filmu Rocky, podczas gdy film zarobił 200 mln dolarów. Jednak kiedy Stallone go pisał, jego nazwisko nic nie znaczyło, nie było go stać na ogrzewanie mieszkania, musiał nawet sprzedać swojego psa za 50 dolarów, aby kupić sobie coś do jedzenia. Pomysł parku rozrywki autorstwa Walta Disneya był wyśmiewany, a dzisiaj na całym świecie ludzie wydają po 100 dolarów na bilet i przez całe życie oszczędzają na rodzinne wakacje w Walt Disney World Resort na Florydzie. Nie daj się zwieść czemuś, co wygląda na łut szczęścia. Szczęściarze nie stają się ludźmi sukcesu; to ludzie, którzy poświęcili się realizacji swoich planów, mają w życiu szczęście. Ktoś kiedyś powiedział: „Im ciężej pracuję, tym więcej mam szczęścia”.

Możemy nawet pójść o krok dalej: jeśli jesteś w stanie regularnie osiągać sukcesy, coraz mniej jest w tym elementu „osiągnięcia”, a coraz bardziej staje się to nawykiem, dla niektórych osób wręcz codziennością. O ludziach sukcesu mówi się, że mają w sobie rodzaj magnetyzmu, to „coś”, jakiś nieodparty urok, który ich otacza i towarzyszy im. Dlaczego? Ponieważ ludzie ci podchodzą do sukcesu jak do powinności, obowiązku i odpowiedzialności — a nawet tak, jakby to było ich prawo! Powiedzmy, że dwie osoby mają dużą szansę na sukces. Jak sądzisz: osiągnie go osoba, która uważa, że sukces jest jej obowiązkiem — która po prostu sięga po niego i bierze dla siebie — czy może ta z podejściem „jakoś to będzie”? Myślę, że już znasz odpowiedź.

Choć określenia tego często się używa, to jednak nie istnieje coś takiego jak „błyskawiczny sukces”. Jest on rezultatem wcześniej podejmowanych działań — nie ma znaczenia, jak błahe się dzisiaj wydają lub kiedy miały miejsce. Nikt, kto mówi, że jakiś biznes, produkt, aktor lub zespół odniósł błyskawiczny sukces, nie zadaje sobie trudu, aby zrozumieć psychiczny wysiłek, jaki dana osoba musiała podjąć, aby znaleźć się w miejscu, w którym jest. Nikt nie widzi niezliczonych działań podejmowanych wcześniej, przed osiągnięciem zasłużonego zwycięstwa.

Sukces przychodzi, kiedy dajemy sobie do niego pełne prawo na poziomie mentalnym i duchowym oraz podejmujemy odpowiednie działania w czasie, aż go osiągniemy. Jeśli podejdziesz do niego z mniejszym zapałem i nie potraktujesz go jako swojej etycznej i moralnej powinności, obowiązku i odpowiedzialności wobec swojej rodziny, firmy i własnej przyszłości, najprawdopodobniej nigdy nie osiągniesz sukcesu, a jeszcze trudniej byłoby Ci go utrzymać.

Gwarantuję Ci, że od chwili, kiedy Twoja rodzina i firma zaczną traktować sukces jako coś, za co są odpowiedzialni, i jako kwestię etyczną, wtedy wszystko się zmieni. Choć etyka jest oczywiście czymś bardzo osobistym, większość ludzi zgodzi się, że bycie etycznym niekoniecznie ogranicza się do mówienia prawdy i unikania kradzieży pieniędzy. Nasza definicja etyki jest oczywiście znacznie szersza, być może nawet zawiera zobowiązanie do osiągnięcia maksymalnego potencjału, jakim każdy z nas został obdarzony. Sugerowałbym nawet, że zaniechanie dążeń do niezwykłych osiągnięć jest czymś nieetycznym. Do tego stopnia, że etycznym zachowaniem będzie dołożenie wszelkich starań, aby dać z siebie wszystko, natomiast rezygnacja z tego będzie stanowiła pogwałcenie zasad etyki.

Cały czas musisz traktować sukces jako swoją powinność, obowiązek i odpowiedzialność. Pokażę Ci, jak sprawić, aby stało się to rzeczywistością w wybranym biznesie czy branży, w dowolnym czasie, niezależnie od przeszkód oraz w ilościach, jakie sobie zamarzysz!

Musisz traktować sukces w kategoriach etycznych. Sukces jest Twoją powinnością, obowiązkiem i odpowiedzialnością!

Fragment pochodzi z książki „Reguła 10X” Granta Cardone.

Reguła 10x

Zobacz tutaj, jak rozmawiają o tej książce ci, którzy czytają ją w wersji anglojęzycznej, a nawet mieli okazję poznać Granta… OSOBIŚCIE!

e-biznes i sprzedaż

Sprzedaż jako warunek konieczny do przeżycia

14 grudnia 2016

„Sprzedaż wpływa na każdą osobę żyjącą na naszej planecie. Twoja zdolność (lub jej brak) do sprzedaży, perswazji, negocjacji i przekonywania innych będzie miała wpływ na każdy aspekt twojego życia i zadecyduje, jak poradzisz sobie z przetrwaniem. Bez względu na to, jaki posiadasz tytuł, jaką rolę odgrywasz lub jakie jest twoje zadanie w zespole albo firmie, w którymś momencie będziesz musiał przekonać kogoś do czegoś.

W każdej sekundzie każdego dnia każdy z nas coś sprzedaje. Nie ma wyjątków. Sprzedaż nie jest wyłącznie zawodem czy też potencjalną ścieżką kariery. Sprzedaż jest niezbędna, by każda osoba na ziemi przetrwała i mogła czuć się dobrze. Twoja zdolność odniesienia sukcesu w życiu jest zależna od umiejętności sprzedawania innym tego, w co wierzysz! Musisz wiedzieć, jak negocjować i jak dojść do porozumienia z innymi. Żeby przetrwać, musisz umieć sprawić, by ludzie cię lubili, chcieli z tobą pracować, chcieli dla ciebie dobrze. Sprzedaż nie jest tylko zawodem – sprzedaż to po prostu styl życia!

Sprzedaż według definicji słownika studenckiego Merriam-Webster oznacza czynność polegającą na perswazji, która ma na celu przekonanie drugiej osoby do zmiany sposobu działania lub zaakceptowania czegoś. Czy jest ktokolwiek, kogo to nie dotyczy? Gdy mówię „sprzedaż”, mam na myśli wszystko, co ma związek z przekonywaniem, negocjowaniem, perswazją lub po prostu stawianiem na swoim. To może się wiązać z debatowaniem, dogadywaniem się z innymi, wymianą dóbr lub usług, namawianiem dziewczyny, żeby poszła z tobą na randkę, kupowaniem lub sprzedawaniem domu, przekonywaniem bankiera, aby udzielił ci pożyczki, rozpoczynaniem własnego biznesu, przekonywaniem innych, by wspierali cię w twoich szalonych pomysłach lub po prostu sprzedawaniem klientowi swojego produktu.

Chcesz zgarnąć drukowaną książkę w śmiesznej cenie?

 

Działasz w marketingu sieciowym?

Zdobądź w śmiesznej cenie książkę Randy’ego Gage’a „Jak rozkręcić pierwszy krąg, czyli podstawy duplikacji w marketingu sieciowym”.

Jak rozkręcić pierwszy krąg

  • Dowiesz się czym jest duplikacja i jak działa prawo pierwszego kręgu
  • Nareszcie wielkość sprzedaży w ramach Twojej grupy będzie się pomnażać.
  • Stworzysz listę kluczowych wartości, których będą przestrzegać mają Twoi pracownicy, dzięki czemu Twój zespół będzie nie do pobicia!

Chcę książkę!

Podobno główną przyczyną porażki jakiegoś projektu – osobistego lub biznesowego – jest niedoinwestowanie. Wcale nie! Tak naprawdę firmy ponoszą porażkę przede wszystkim dlatego, że ich pomysły nie zostały sprzedane wystarczająco szybko i w wystarczająco dużych ilościach. Dlatego zabrakło im pieniędzy. Żaden przedsiębiorca nie jest w stanie rozwinąć swojej firmy, jeśli nie zrozumie najważniejszego aspektu w tym procesie, czyli sprzedaży! Pomyśl o jakiejkolwiek życiowej czynności, a udowodnię ci, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wpłynąć na jej rezultaty.

Weźmy pod uwagę taki oto przykład: golfiście brakuje dosłownie kilkunastu centymetrów do umieszczenia piłki w dołku. Lekko uderza w piłkę i następnie robi wszystko, co może, aby „przekonać” piłkę, by ta wpadła do dołka. Mówi do niej, prosi ją, wymachuje rękoma, może nawet odmówić pod nosem pacierz, aby piłka w końcu wpadła do zagłębienia. A w tym samym czasie jego przeciwnik stoi po drugiej stronie i wykonuje dokładnie odwrotną czynność. Na podstawie tego przykładu wnioskujemy, że każdy z nas nieustannie próbuje wpłynąć na jakiś wynik.

Głównym czynnikiem wpływającym na to, czy odniesiesz sukces, jest twoja umiejętność wpływania na wynik poszczególnych wydarzeń. Osoby, które nie chcą ufać swoim modlitwom, błaganiom i nadziejom, muszą nauczyć się przekonywać, namawiać i negocjować w skuteczny sposób.

Bez względu na to, kim jesteś i co robisz, zawsze coś sprzedajesz. Nie ma to najmniejszego znaczenia, czy uważasz się za sprzedawcę czy nie, ponieważ albo ty sprzedajesz coś komuś, albo ktoś sprzedaje coś tobie. Tak czy owak, jedna ze stron będzie miała wpływ na ostateczny rezultat i albo ty znajdziesz swój sposób, by to osiągnąć, albo znajdzie go ta druga osoba.

Sprzedaż odbywa się na każdym kroku – nie ma wyjątków. Możesz zaprzeczyć, ale to nie zmieni rzeczywistości. Jesteś sprzedawcą i pozostaniesz nim do końca swoich dni. Każdy przeżyty przez ciebie dzień jest wypełniony staraniami o to, by postawić na swoim. To, że nie jesteś oficjalnie na stanowisku sprzedawcy i nie dostajesz prowizji, jest tylko szczegółem technicznym. Nadal jesteś sprzedawcą, a prowizje mogą przychodzić do ciebie w różnej postaci.”

Fragment pochodzi z książki „Sell Or Be Sold” Granta Cardone.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Wszystko jest w głowie

13 grudnia 2016

Jeżeli myślisz, że dasz radę — dasz radę.
Jeżeli myślisz, że nie dasz rady — nie dasz rady.
W obu przypadkach będziesz mieć rację.

„To, czy postrzegamy porażkę jako przeszkodę, czy jako początek czegoś nowego, zależy od sposobu, w jaki używamy swojego umysłu. Być może najwspanialszym aspektem wolności człowieka jest możliwość i umiejętność wyboru własnych myśli niezależnie od sytuacji.

Każda z naszych myśli jest przyczyną prowadzącą ku skutkowi. Najczęściej powtarzające się myśli stopniowo stają się myślami dominującymi, które nasza podświadomość w końcu uznaje za prawdziwe. Następnie przeradzają się one w myśli nawykowe, czyli automatyczne. Krótko mówiąc: stają się naszymi przekonaniami.

Przekonanie to automatyczny sposób myślenia, wykształcony w odpowiedzi na daną sytuację czy bodziec lub jako reakcja na nie. Niektóre przekonania są pozytywne i służą nam, a niektóre negatywne i nas ograniczają. Zarówno pozytywne, jak i negatywne przekonania zawsze będą dla nas prawdą, pod warunkiem że przyjmiemy je bez wahania.

Jesteśmy tym, co myślimy. Wszystko, czym jesteśmy, wynika z naszych myśli. Naszymi myślami tworzymy swój świat.
— Budda

W okresie dorastania wyrobiłem sobie pewne ograniczające mnie przekonanie, któremu byłem wierny. Uważałem, że z powodu dysleksji nigdy nie będę umiał dobrze czytać i pisać. To przekonanie podtrzymało i utrwaliło ówczesny stan rzeczy. Dopiero jako dorosły człowiek poznałem siłę pozytywnego myślenia i powiązałem ją z kwestią przekonań. Dzięki temu zakwestionowałem ograniczające mnie nastawienie i zastąpiłem je pozytywnym, inspirującym przekonaniem. Wówczas uczyniłem pierwszy krok na drodze do przezwyciężenia dysleksji. W osiągnięciu tego i wszystkich kolejnych celów szczególnie pomocna była wiedza o tym, jak działa podświadomość i jak — poprzez wyznaczanie celów — mogę ją zaprogramować na sukces.”

Fragment pochodzi z książki „Mapowanie Celów” Briana Mayne.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak osiągnąć sukces?

9 grudnia 2016

„Obecnie mówi się wiele na temat osiągania sukcesu, realizacji siebie, realizacji celów itp.

Ty też chcesz osiągnąć sukces?

A zastanowiłeś się najpierw, czym dla Ciebie jest sukces? Nie? To jak chcesz go osiągnąć, jeśli nie wiesz, czego chcesz? Przecież nie wiesz wtedy, kiedy już go masz.

Określ dokładnie, czy w Twoim przypadku jest to:

  • założenie własnej działalności?
  • określone dochody?
  • wymarzona liczba klientów?
  • zatrudnienie jakiejś liczby pracowników?
  • stworzenie i sprzedaż swoich produktów?
  • coś jeszcze innego?

Gdy już wiesz, czego tak naprawdę chcesz, łatwiej będzie Ci to zrealizować, bo będziesz się skupiać na celu. Określ jeszcze czas, w którym zamierzasz tego dokonać, to będzie jak podpisanie kontraktu terminowego – im bliżej terminu, tym bardziej będzie Cię to motywować.

Doskonale obrazuje to ten cytat:

Ludzie z celami odnoszą sukcesy, ponieważ wiedzą dokąd zmierzają. To jest aż tak proste”. Earl Nightingale

Przeczytaj też poniższe rady i powiedzenia. Każde z nich może pomóc Ci osiągnąć to, czego naprawdę pragniesz.

  1. Z każdego doświadczenia czerp jak najwięcej.

Bez względu na to, czy jest to szkolenie, czy rozmowa z klientem, partnerem, czy nawet niepowodzenie, wynieś z tego jakąś lekcję dla siebie. Nie bądź jak ludzie, którzy jak cokolwiek dzieje się nie po ich myśli, to uważają, że coś stracili. Gdy przyjdzie Ci uczestniczyć w szkoleniu, to wyciągaj z niego wnioski, myśl jak możesz zinterpretować słowa prowadzącego i wykorzystać w swoich celach. Z absolutnie wszystkiego można wyciągnąć jakąś naukę. Czasami jest to nauka czego nie robić, ale to też ważna lekcja.

  1. O sukcesie nie wystarczy tylko myśleć. Nie wystarczy marzyć. Nie wystarczy się nakręcić. Trzeba czegoś jeszcze. Co trzeba? Działać!

Samo się nie zrobi. Jeśli czegoś pragniesz – działaj, innego wyjścia nie ma. Nie myśl, że wygrasz w Lotto, że inwestor Cię odkryje zanim coś zrobisz, że klient sam przyjdzie kupić, zanim zobaczy i przetestuje produkt. Działaj, szukaj, twórz.

  1. Radość z tego, co może się udać musi być większa niż strach przed tym, co może się nie udać.

Kiedyś podczas szkolenia jeden uczestnik stwierdził: „Nie zakładam biznesu, bo boję się, że nie pójdzie po mojej myśli”. Odpowiedziałem: „Mogę opatrzyć to moim podpisem, opieczętować, włożyć w ramkę i powiesić nad kominkiem. Jest bardziej niż pewne, że nie pójdzie po Twojej myśli. Ale czy to znaczy, że nie warto tego robić?”.

Przeprowadź analizę, twórz plany, ale nigdy nie zakładaj ich realizacji w 100%. Czasami 90% realizacji przynosi ogromny zysk. Jest takie bardzo mądre powiedzenie: „Twórz cele z betonu, ale plany ich realizacji z piasku”. Bądź elastyczny, reaguj w zależności do sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś kapitanem statku. Jego kurs zmienia się w zależności, z której strony wieje wiatr. Ty cały czas to kontroluj, dostosowuj kurs statku tak, aby w rezultacie trafił do celu. A czy w efekcie dojdziesz tam szybko i płynnie, czy długo i z przygodami, w końcowym etapie ma znaczenie samo dopłynięcie do portu.

  1. Wszystko na świecie ma znaczenie, ale tylko takie, jakie temu nadasz.

Twoja interpretacja jest ważna. Każde Twoje odczucie, każda Twoja myśl zależy od nadawanego przez Ciebie znaczenia. Jak rano wstaniesz to nie mów sobie „Nie wyspałem się, już cały dzień bez sensu”. Zamień to na: „Jestem ciekaw, jaki ten dzień będzie”. Zadawaj sobie dobre pytania. Zamiast „Nie mam pieniędzy, nie wiem jak zarobić na firmę”, zmień na: „Jak mogę zdobyć klientów, którym sprzedam mój produkt?”. „Co musiałbym zrobić, jak musiałbym się zachowywać, jak musiałbym się ubrać, co musiałbym zjeść, żeby czuć się lekko i zdrowo?” -> żeby czuć się tak, jak człowiek sukcesu. Zamiast problemów, wyszukuj rozwiązań, a idealną pomocą jest tu budowanie pytań i poszukiwanie odpowiedzi.

  1. Jeżeli uczeń nie jest gotowy, to żaden mistrz mu nie pomoże.

Masz swoją rodzinę, pracowników, znajomych. Czasami zdarza się, że zaczynasz coś nowego – czy to biznes, czy nową pasję. Najczęściej Twoje otoczenie nie jest zbyt szczęśliwe na tę zmianę. Jeszcze jak chcesz coś stworzyć wspólnie z nimi, czegoś ich nauczyć, zainspirować do czegoś, nagle się okazuje, że oni wcale nie chcą. Nie zmuszaj więc, poczekaj. Jak Ty odniesiesz sukces, sami się zgłoszą, Ty po prostu rób swoje. Ludzi nie zmienisz. Możesz jednak zmienić siebie.

Stosuj odważnie te zasady, a zobaczysz, jak znacznie przyspieszą Twój sukces.”

Lechosław Chalecki, autor książki „Potęga Życia”.

rozwój osobisty i osiąganie celów

Jak prawidłowo oddychać

9 grudnia 2016

„Obiecywałem, że wrócę do nauki oddychania, i przyszedł na to właśnie czas. Jest spokój, jest muzyka? Dobrze. Usiądź wygodnie, najlepiej na krześle lub w fotelu, wyprostuj plecy, by były jak najbardziej w pionie, i zacznij uczyć się oddychać. Lewą rękę połóż na brzuchu, prawą na piersi, tak by palcem wskazującym czuć jeden obojczyk, a kciukiem drugi, i oddychaj, tzn. nabierz powietrza do płuc i wypuść je. Powtórz to dziesięć razy. Super.

Jak się czujesz? Coś się wydarzyło? Nic? To dobrze. Ważne, że przeżyłeś 🙂 Teraz przeczytaj uważnie to, co napiszę, żeby nie odrywać się od ćwiczenia w trakcie jego wykonywania. Układ ciała i dłoni pozostaje bez zmian. Ale tym razem skoncentruj się na swoim ciele i powietrzu, które się w nim przemieszcza. Możesz zamknąć oczy i spróbować sobie wyobrazić, jak dociera do komórek Twojego ciała. Możesz nadać mu jakiś kolor, np. złoty. Jeżeli podczas ćwiczenia coś Cię zaboli, wyobraź sobie, że tam tego złocistego powietrza dociera najwięcej. Ale nie walcz z bólem, nie staraj się go pokonać.

Wykonuj ćwiczenie do momentu, kiedy ból jest akceptowalny.

Nabierz teraz powietrza, licząc powoli do trzech, i staraj się wypełnić całą przestrzeń pomiędzy skrajnymi krawędziami dłoni. Ważne, aby wyczuć, że prawa dłoń podnosi się do góry – to będzie świadczyć o tym, że wypełniłeś powietrzem całe płuca, aż po oskrzeliki. Myśl o tym, jak to powietrze wypełnia Twoje wnętrze. Zatrzymaj je w płucach, licząc powoli do trzech i obserwując, jak dociera do komórek Twojego ciała, zwłaszcza w tych częściach, które właśnie Cię zabolały. Licząc powoli do trzech, wypuszczaj powietrze z płuc. Możesz sobie przy tym wyobrazić, że zmienił się jego kolor na np. szary. (Dla ludzi szukających mocnych wrażeń może być czarny 🙂 ). Jeżeli ktoś chce to uznać za magiczne zjawisko, może tak uczynić. Reszcie sugeruję przypomnieć sobie rolę tlenu dostarczanego do naszego organizmu i jego oczyszczających właściwości. Powtórz tę czynność dziesięć razy.

Czas minął. Jakie wrażenia masz teraz? Jeżeli nie ma żadnych nowych, to albo zrobiłeś coś nie tak, albo na co dzień używasz płuc w należyty sposób.

To była dopiero rozgrzewka. Właściwy poziom osiągniesz przy liczeniu do sześciu. Oczywiście nie zalecam robienia tego teraz, natychmiast. Sam uznasz, kiedy chcesz i jesteś w stanie to zrobić. Ważne jest, aby wykonywać to ćwiczenie systematycznie, najlepiej rano, zaraz po wstaniu. Te 120 sekund zmieni cały Twój dzień. Gwarantuję.”

Fragment pochodzi z książki „Czy można oszukać przeznaczenie?” Sławomira Bączkowskiego.

rozwój osobisty i osiąganie celów

ODGRYWANIE RÓL

6 grudnia 2016

„Psychodrama jako zestaw narzędzi do zmiany myśli, emocji i zachowań daje duże możliwości. Jedną z technik w niej stosowanych jest odgrywanie ról, czyli świadome wchodzenie w takie zachowania i postaci, które wymuszają na kliencie określone procesy poznawcze i emocjonalne.

Rozważmy dwie sytuacje.

W pierwszej człowiek boi się czegoś tak bardzo, że lęk go w danej chwili kontroluje. W drugiej człowiek udaje (odgrywa rolę) przestraszonego, więc to on kontroluje strach. Dla mózgu nie ma różnicy między lękiem „autentycznym” a jego odgrywaniem — reaguje tak samo. Natomiast dla „bojącego się” ta różnica jest znacząca, ponieważ ćwicząc odgrywanie ról, może nauczyć swój mózg przejmowania kontroli nad emocjami i odpowiedniego reagowania w określonych sytuacjach.

Powiedzmy, że klient cierpi z powodu nieśmiałości. Helper prosi go o odegranie roli kogoś pewnego siebie i silnego, na przykład bohatera kreskówki, który ratuje świat przed złoczyńcami. Klient ma się poruszać tak samo jak ten bohater, mówić i zachowywać się jak on. Co się wówczas dzieje? Klient uczy się pozyskiwać potrzebne mu zasoby siły i pewności siebie z roli, którą odegrał.

Niepewne siebie dziecko więcej nauczy się, grając rolę Tarzana, niż słuchając krzyku rodzica: „Co z tobą, no dalej, odważ się!”. Krzyk nie dostarczy dziecku żadnych zasobów, niczego go nie nauczy. Odgrywana rola wręcz przeciwnie — zapewni te potrzebne zasoby.

Weźmy inny przykład: żony, która boi się męża. People helper wchodzi w jej rolę, żona ma zaś stać się mężem. Co się wówczas dzieje? Lęk wobec męża ustaje, ponieważ z odgrywanej roli żona uzyskała niezbędne zasoby, takie jak zdolność do przyjmowania groźnej postawy, ponurego milczenia, krzyku itd.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia Zmiany”, której autorem jest Mateusz Grzesiak.

UWAGA!

Już od 8 grudnia 2016 roku książka „Psychologia Zmiany” będzie dostępna w naszej świątecznej ofercie! Zajrzyj koniecznie, ta oferta będzie dostępna tylko przez kilka dni 🙂 Złóż swój własny zestaw świąteczny za minimum 100 zł, a książki z tego zestawu otrzymasz w cenie jedynie 30 zł za książkę!

Zobacz tutaj:

 

Święta w Złotych Myślach!

Wyszukano w Google m.in. przez frazy:

rozwój osobisty i osiąganie celów

„O” jak optymizm, czyli rada dziewiąta: naucz się optymizmu

5 grudnia 2016

„Poczucie, że wszystko jest po coś i wszystko, czego doświadczamy, ma jakiś sens, więc wszystko, co się wydarzy, będzie dla mnie szansą, a nie ograniczeniem, pomaga patrzeć w przyszłość z optymizmem. Niektórzy mają go więcej, inni mniej, ale na pewno można takie podejście w sobie rozwijać i pielęgnować. Szczególnie przebywając z innymi optymistami.

Oczywiście optymizm nie wyłącza zdrowego rozsądku tam, gdzie on wydaje się niezbędny do wykorzystania. Optymizm to postawa w stosunku do tego, czego doświadczamy. Nie możemy zmieniać tego, co się wydarza, ale możemy różnie na to spojrzeć. Każdy na pewno ma własny zakres możliwości bycia optymistą. Dlatego nie ma sensu porównywać się z innymi. Ale ma sens założenie, że Wszechświat jest pełen tzw. obfitości, więc dla każdego starczy tego, co najlepsze.

Życie to nie gra o sumie zerowej, to znaczy, że jeśli ktoś zyskuje, to ktoś inny nie musi tracić. Poczucie, że innym się ciągle udaje, a my mamy pod górkę, nie jest niczym uzasadnione. No może tylko pesymizmem. Nawet jeśli została dla Ciebie tylko jedna pomarańcza, to warto się nią cieszyć. Smakuje tak samo jak kilo pomarańczy. A może nawet lepiej, bo jest tylko jedna, niepowtarzalna i nie będzie można jej zjeść drugi raz.

Zauważaj szanse, a nie ograniczenia. Bądź pozytywny. Pamiętaj, że nawet leniwy może o sobie powiedzieć, że lubi magazynować energię.”

Fragment pochodzi z książki Jacka Walkiewicza „Pełna MOC życia” (Wydanie II zmienione).

Oferta świąteczna

UWAGA!
Do 7 grudnia 2016 roku książka „Pełna MOC życia” dostępna jest w naszej ofercie świątecznej! Złóż swój własny zestaw świąteczny za minimum 100 zł, a książki z tego zestawu otrzymasz w cenie jedynie 30 zł za książkę!

Zobacz tutaj:

Święta w Złotych Myślach!

rozwój osobisty i osiąganie celów

BRAK SKUTECZNOŚCI

1 grudnia 2016

„Ma on różne przyczyny. Jedną z nich jest sytuacja, w której klient ma nowe cele, ale starą osobowość. Na przykład chce stworzyć kolejny związek, ponieważ poprzedni się rozpadł, ale do budowania nowej relacji przystępuje, angażując osobowość, którą miał kilka lat temu. W efekcie, choć szukał partnerki odmiennej od tej, z którą się właśnie rozstał, poznaje kobietę bliźniaczkę swojej byłej ukochanej. Nie przyszło mu do głowy, że aby poznać nową kobietę, najpierw musi stać się innym mężczyzną. To typowe — ludzie nie aktualizują tego, co sądzą na swój temat. Jeśli więc przychodzą do people helpera z celem „chcę być bardziej skuteczny”, to rolą helpera jest wskazanie im, że osiągnięcie skuteczności wymaga porzucenia jakiejś części dawnego siebie i stworzenia nowej osobowości. Stara osobowość posługuje się starymi technikami, a z ich pomocą nie da się osiągnąć nowych celów. Klient w procesie zmiany musi najpierw opanować nowe techniki, zdobyć nowe umiejętności i narzędzia (inaczej mówiąc, odpowiednie zasoby), by móc zacząć dążyć do nowego celu.

Innym powodem braku skuteczności może być też to, że klient sabotuje własne działania służące osiągnięciu celu. Czyni tak m.in. ze strachu. Obawia się, że w momencie, kiedy osiągnie sukces, wydarzy się coś złego. Rolą helpera jest przewidzenie takiej sytuacji i przygotowanie na nią klienta. Należy mu wówczas zadać pytanie: Co złego się wydarzy, kiedy osiągniesz sukces? albo w wersji konkretniejszej: Co złego się wydarzy, gdy zdobędziesz więcej pieniędzy? Klient twierdzi, że nie może więcej zarabiać, choć wie, że stać go na to intelektualnie i warsztatowo. Ma wiedzę i umiejętności, ale mimo to nie podejmuje działania. Kiedy słyszy pytanie: Co złego się wydarzy, kiedy zarobisz więcej pieniędzy?, odkrywa, że przeszła mu przez głowę myśl o rozstaniu z żoną. I wówczas staje się jasne, dlaczego sabotuje osiągnięcie swojego celu. Właściwie jest z żoną szczęśliwy, ale podświadomie obawia się, że większe pieniądze go zmienią i zechce rozbić swoje małżeństwo. Część ludzi nie poradzi sobie z cieniami, które pojawią się obok dużych pieniędzy. Mężczyźni sukcesu mogą zostawić dotychczasowe partnerki, ponieważ „więcej pieniędzy to większe możliwości”. Także towarzyskie. Mamy więc konflikt: z jednej strony klient chce lepiej zarabiać, z drugiej uznaje, że nie powinien, bo pieniądze staną się zagrożeniem dla jego związku. A przecież da się zarabiać więcej i zachować kontrolę nad majątkiem.”

Fragment pochodzi z książki „Psychologia Zmiany”, której autorem jest Mateusz Grzesiak.